Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

późną nocą...

Piątek, 28 lutego 2014 · Komentarze(1)
UL/KR - Po tak cienkim lodzie


o 17:00 małe pożegnanie kumpla z pokoju... zmienia pracę..., trochę się przeciągnęło, kilka piw później gdzieś około 22:00 opuszczam towarzystwo i rozważam możliwe alternatywy. Po pierwsze, czy jazda rowerem ma sens? Czy alkohol się ulotnił? Może jednak pociągiem? Taki też  mam plan...
Tyle, że wszystko się sypie gdy docieram do firmy po ciuchy, po rower...., jedno, drugie spotkanie, kilka zdań wymienionych i w zasadzie nie mam po co iść na dworzec. Niby jest jeszcze autobus... ale po pierwsze z rowerem nim nie pojadę..., a po drugie ile można jechać busem 30km... chore. 

Zmieniam plan. jadę rowerem, nie jestem przeszczęśliwy z tego powodu. Wiem, że muszę uważać jak diabli. tak szybko jak się da muszę uciekać do lasu, na boczne ścieżki, na chodniki. Moje OC tego nie obejmuje :(

Powoli wyjeżdżam z Gliwic, ruch niewielki..., pustki na szosach..., tuż za wiaduktem w Sośnicy jadę przez lasek makoszowski, kieruję się drogami na których raczej nie powinno być samochodów, o są najczęściej pozamykane z jakiś powodów, czy to remont, czy po prostu zakaz jazdy. W Rudzie Ślaskiej kawałek drogą, ale specjalnie alternatywy nie było, jednak dalej już wyłączenie oczne drogi i ścieżki rowerowe... po prostu przykład idealnego bikera... ;P

Jazda zajęła sporo czasu, ale to nie był czas na szarże, na pędzenie na oślep, na ryzykowanie. Z drugiej strony chyba nie będę dumny z tego wyjazdu...

Kolejowe wspominki
Kolejowe wspominki © amiga

ciepły poranek

Czwartek, 27 lutego 2014 · Komentarze(1)
Perfect - Objazdowe Nieme Kino

Poranek... Znów wychodzę później niż myślałem, ech... 
Przy domu widzę jadącego Tomka, pozdrawiamy się i ruszam w swoją drogę... do Gliwic...

Kolejny ciepły dzień, ciepły poranek, prognozy wskazują na możliwość wystąpienia deszczu, w ostatnim odruchu założyłem błotniki. Późniejsze wyjście owocuje koniecznością omijania korków, staram się skracać drogę jak się da, miejscami nawet po chodniku ;P
Centrum Kochłowic dość niemiło zaskakuje, sporo samochodów, lekki korek, trzeba bardzo uważać... Podobnie jest na Wirku, na szczęście tam tylko niewielki kawałek drogi, dość szybko odbijam na Bielszowice. drogi przez które jeżdżę, są fragmentami rozkopane, dzięki temu samochodów tam jak na lekarstwo, rower bez problemu radzi sobie z koniecznością jazdy przez plac budowy. Pawłów wygląda podobnie, pusto na drogach... W końcu zbliżam się w okolice centrum Zabrza. Jest po ósmej, więc jak to zwykle o tej porze ruch lekko zamiera..., jedynie samochody DHL-a denerwują... goście zap...ą ile mocy w silnikach, spieszą się, czasami łamią przepisy i stwarzają dość nieprzyjemne sytuacje, jednak widząc furgon DHL-a wiem, że należy być ostrożnym, bo diabli wiedzą co kierowcy strzeli do głowy.

W Gliwicach jakieś 3km przed metą mija mnie samochód firmowy, pozdrawiamy się i jedziemy... w tym samym kierunku. Wkrótce tracę go z widoku. W tym miejscu więcej niż 35 nie pojadę...

Lubię to miejsce, ale rzadko tam ostatnio bywam :(
Lubię to miejsce, ale rzadko tam ostatnio bywam :( © amiga

Dalej trwa remont ul.rogoźnickiej w Pawłowie :(

Czwartek, 27 lutego 2014 · Komentarze(0)
Hey - Katasza

Jest trochę po 17:00. ostatnie przygotowania i ruszam. Zaczyna się ściemniać. 
Plan był nieco inny, miałem wyjść ok 16:00, myślałem o wjeździe do lasu, jednak teraz nie mam już na to ochoty, chociaż z drugiej strony  i tak dobrze się jedzie. Kombinuję z przełożeniami, jednak jestem niskokadencyjny i najlepiej jedzie mi się na wolnych obrotach ale z dużym obciążeniem. Co prawda jeszcze nie dorosłem do 48/11, ale już 48/13 jest przyjemne :), w każdym bądź razie widzę, że jest jeszcze margines, jest co robić.
Na szosach umiarkowany ruch, tyle, że to pewnie ta pora, późniejszy wyjazd, w Pawłowie skręcam w ul.Rogoźnicką, głównie po to aby sprawdzić stan prac..., remontu kanalizacji. Powoli ale coś tam się dzieje, chwilami ciężko przejechać pomiędzy porozrzucanymi rurami, jednak to tylko fragment całości. Nie musiałem zsiadać z roweru, więc i tak to był sukces. :)
Zastanawiam się czy nie domyć roweru do końca, jednak prognozy wskazują na możliwy deszcz, więc to trochę bezcelowe. Kolejne myjnie mijam bokiem. Dziwnie duży ruch na Wirku, dobrze, że mam tylko kilkaset metrów do pokonania, dalej znowu pustki, chociaż i tak pojechałem fragmentem czerwonej rudzkiej rowerówki. W Katowicach dla odmiany zaliczam boisko kolejarza i po kilku min melduję się w domu.
Jeszcze miesiąc i powinno być podobnie
Jeszcze miesiąc i powinno być podobnie © amiga

po krótkiej przerwie

Środa, 26 lutego 2014 · Komentarze(0)
KULT - Inżynierowie z Petrobudowy

Wczoraj mała przerwa w wyjazdach do i z pracy. Dostałem wezwanie na policję ;P jako świadek... Pierwsze wrażenie to zdziwienie..., po co i  jakiej sprawie. Nic trzeba było się tam w końcu wybrać i zobaczyć co jest grane. Już na miejscu dowiedziałem się, że sprawa dotyczy usera allegro który prawdopodobnie przywłaszczył sobie kasę nie wysyłając towaru. Za to pytania zabawne... czy pamięta pan usera..., aukcje.... sprzed 3 lat.... jaja jakieś... Po nazwie aukcji domyśliłem się, że chodziło o pendrive, ale już dawno o tym zapomniałem. W między czasie miałem kilka innych ;P Przy czym, Policja pewnie leciała po liście wszystkich którzy kiedykolwiek tam kupowali. A ja miałem dzień w plecy. Może nie do końca, bo udało się go spożytkować m.inn. na wizytę u lekarza. Kolekcja prochów zakupiona i teraz można próbować się kurować. 

A poranek, jak zwykle w lutym ciepły ;P, wyjazd kilka min. po 7:00. Dość ograniczony ruch co może zaskakiwać, ale zupełnie nie przeszkadza.... Od jakiegoś czasu czuję, że w Giancie mam nieco za nisko siodełko i jest źle pochylone... i o ile pamiętam o tym gdy jadę, ale nie chce mi się tego korygować na trasie, to w domu o tym zawsze kompletnie zapominam... tym razem czuję to samo, a jest to odczuwalne szczególnie po jeździe na "pomarańczy" gdzie lata pracy ekspertów pozwoliły wypracować odpowiednią pozycję siodełka ;P

Oczywiście teraz też nie pora na to... w sumie pewnie zajęło by mi to minutę..., jednak mimo wszystko szkoda mi czasu. Po prostu gnam po szosach... 

W Bielszowicach chwila przerwy na... myjni. muszę doprowadzić rower do jakiegoś stanu używalności, po ostatniej jeździe jest cały pokryty warstewką błota. 2 zł wydane i rower prawie nówka ;P
Do pokonania zostało już tylko Zabrze i Gliwice... drogi prawie puste..., jazda jest przyjemnością..., dojeżdżam do firmy i wita mnie wynalazek znajomego...., musiałem się zatrzymać i zrobić mu fotę. :)

Poranek na trasie
Poranek na trasie © amiga

wieczór...

Środa, 26 lutego 2014 · Komentarze(0)
EL DUPA - Natalia w Bruklinie

Wieczór... jest po 17:00
Miałem wyjść wcześniej, ale wyszło jak zwykle... ;P
Czuję dość wredny wiatr od południa...., miejscami mam go w twarz..., 2 najgorsze fragmenty to 3 km w Zabrzu, jakieś 2 w Bielszowicach i kolejne 3 pomiędzy Kochłowicami, a Katowicami, gdzie jestem  na otwartym terenie bądź jadę dokładnie na południe. Po raz drugi dzisiaj zaskakuje mnie wyjątkowo mały ruch... Dość zaskakujące jak na połowę tygodnia. Przy czym absolutnie nie powiem, że mi to przeszkadza. Jestem wręcz zadowolony z tego. Do domu docieram w średnim tempie, jednak w trasie próbuję się przekonać do przełożenia 48/11. Ciężkie, ale da się jechać..., muszę trochę poćwiczyć..., tan naprawdę to 42 zęby w góralu to stanowczo za mało..., następna zębatka mam nadzieję, że będzie miała ich przynajmniej 44. Chociaż nie wiem czy taką dostanę do 10rz korby Hollowtecha. 
jeszcze mam na to czas, bo blat zarżnę pewnie najwcześniej w lato..., może później, bo pewnie więcej będę jeździł Giantem, w końcu po to był kupiony ;P

Hmmm... tak było mniej więcej rok temu... też bez śniegu
Hmmm... tak było mniej więcej rok temu... też bez śniegu © amiga

po pracy

Poniedziałek, 24 lutego 2014 · Komentarze(0)
T.Love - King

Wyjeżdżam, jest jeszcze jasno, względnie jasno. W końcu po kilku dniach pora wrócić do domu.
Męczy mnie przeziębienie, to już 5 tydzień, chyba pora odwiedzić doktora... 

Ale nie to jest ważne, przede mną 30km. Drogi względnie puste, ruch jakby mniejszy, dzisiaj marzę o jak najszybszym dotarciu do Katowic. Jadę ale, nogi nie chcą specjalnie pomagać, o wjeździe w las nawet nie myślę, chociaż góral powinien sobie dawać tam świetnie radę. Mam wrażenie, że wieje na dokładkę wiatr od wschodu..., ech... cóż, jechać trzeba... :)
Na pocieszenie zostaje wysoka (jak na luty) temperatura i coraz dłuższe dni... 


Dojeżdżam do Katowic, jest już ciemno, zupełnie ciemno. Ostatnie kilka km na szczęści dość szybko mijają. Docieram do domu... pora odpocząć :)
Pięknie się świeci :)
Pięknie się świeci :) © amiga

Po złocie do pracy

Poniedziałek, 24 lutego 2014 · Komentarze(0)
Myslovitz-Sprzedawcy marzeń

Poranek..., poniedziałek..., jestem w Zabrzu... mam bliżej do pracy, ale czuję się tak sobie... W sumie dobrze że zaliczyliśmy "Złoto dla zuchwałych" jednak coś mi się zdaje, że obydwoje to odpokutujemy. Darek rano jedzie do lekarza, a ja się umawiam na jutro... Mam już dość kaszlu, zmęczenia, temperatury. Co nie oznacza przerwy w jeździe na rowerze :), przynajmniej nie w moim, przypadku... 


Z helenki wyjeżdżam około 7:30..., jeszcze chwila na smarowanie łańcucha, mała korekta magnesów na kole... i ruszam... Przez chwilę chodzi mi po głowie opcja jazdy przez ul. Leśną, ale szybko nachodzi mnie refleksja, nie mam założonych błotników, nie ma mrozu, a tam na bank leży masa błota. Nie dzisiaj....


Jedyną opcją jest przejazd przez centrum Zabrza i zaliczenie ul Chorzowskiej w Gliwicach za którą nie przepadam, tyle że ok 8:00 przebijam się z centrum Zabrza do centrum Gliwic... rucha jak diabli. Co chwilę coś, światła, skrzyżowanie, korek, autobus... itd... 


Po dojeździe cieszy mnie, że to koniec na tą chwilę, może wieczór będzie lepszy?

Biały czy czarny?
Biały czy czarny? © amiga

go work

Czwartek, 20 lutego 2014 · Komentarze(0)
EL CONDOR PASA - SIMON & GARFUNKEL.

Po raz ostatni w tym tygodniu jadę do pracy. Niby czwartek, ale... jutro wyjazd do Poznania a później w okolicę Bydgoszczy. Rower przygotowany, przynajmniej tak mi się wydaje.  Mapnik założony, ciężki plecak też, kompas na ręce... mogę jechać.
Po kilometrze staję, coś jest nie tak, czuję, że tylne koło jakieś miękkie jest, przez tydzień z KTM-a zeszło część powietrza. Ech...
Chwila pompowania, mogę jechać dalej, ale i tak mam wrażenie, że jadę na mule... 

Chyba przyzwyczaiłem się do Gianta...., do tych wąskich opon..., korby 48ki :) Tutaj muszę walczyć na 42 zębach..., niby da się to nadrobić kadencją..., ale ja wolę siłowe rozwiązania ;P Na dokładkę na podjazdach mam problem z amorem, stary był sporo bardziej twardy, nie bujał tak... ale przecież mam blokadę na kierownicy i zaczynam z niej korzystać.... jest zdecydowanie lepiej..., ale każdy podjazd to konieczność włączenia blokady. Nic to musi wejść w krew... 

Po drodze zastanawiam się czy nie zjechać na myjnię, spłukać trochę rower. Jednak nie teraz..., zrobię to wieczorem... po wyjeździe z firmy.

Dojeżdżam do pracy..., kąpiel i można zasiąść przed komputerem.

Masakra - jak ja dawno tam nie byłem..., chyba pora zorganizować sobie wycieczkę w okolice Mikołowa ;)
Masakra - jak ja dawno tam nie byłem..., chyba pora zorganizować sobie wycieczkę w okolice Mikołowa ;) © amiga

Wariant skrócony, tyle, że nie do domu...

Czwartek, 20 lutego 2014 · Komentarze(0)
Metallica - The Day That Never Comes

Zamiast do domu, kieruję się na Helenkę, jutro z rana czeka nas wyjazd do Poznania. Zabieram resztę rzeczy z firmy o których zapomniałem i ruszam. Szosy, szosy, szosy i to po raz kolejny w tym tygodniu przez Zabrze, Mikulczyce, Rokitnicę...

Nie spieszę się..., jak będę zbyt wcześnie to czeka mnie kwitnięcie przed blokiem, ale może to i lepiej, przynajmniej nie pędzę na złamanie karku. 

Gdy dojeżdżam na miejsce Darek już jest, czeka...

W oczekiwaniu na wiosnę... chociaż mam wrażenie, że trwa już od 2 miesięcy
W oczekiwaniu na wiosnę... chociaż mam wrażenie, że trwa już od 2 miesięcy © amiga

dookoła....

Środa, 19 lutego 2014 · Komentarze(0)
Annie Lennox - Why

Wychodzę z domu ok godzinę wcześniej niż zwykle. Powód prosty..., skleroza.Muszę pojechać do Bytomia po klucze z domu, z szafki... Zastanawiam się czy nie pojechać dokładnie tą samą trasą którą wczoraj wracałem z Gliwic? Chwila zastanowienia i nie..., Gliwicka w Katowicach jest mocno rozkopana, jeden kierunek, musiałbym jechać po chodniku, a nie mam na to ochoty. Decyduję się na myk przez Kochłowice i Nowy Wirek z wylotem gdzieś w Świętochłowicach. Ciężko powiedzieć czy będzie bliżej, czy może dalej, ale najważniejsze, że ominę centrum Katowic.

Do Kochłowic idzie rewelacyjnie, na Nowym Wirku jednak niespodzianka... podjazd, długi dość upierdliwy podjazd, nie pamiętam kiedy ostatni raz zrzucałem z blatu, a ty miałem taką wewnętrzną potrzebę, a może to brak kondycji po zimie, po chorobie....?


W Bytomiu decyduje się dzisiaj na ścieżki rowerowe, ruch na drogach jest paskudny...., wystarczy chwila nieuwagi. W końcu dojeżdżam na miejsce odbieram klucze i... kieruję się na Gliwice, przez Rokitnicę, Mikulczyce, Maciejów..., Dochodzi ósma..., jestem gdzieś na granicy Zabrza i Gliwic. Zaciska. Czerwona fala... Masakra

Docieram do firmy..., lepiej.. :) jeszcze tylko kąpiel.
Jeszcze chwila znowu się pojawią na szlakach, chociaż kleszcze już podobno obudziły się ze snu zimowego :)
Jeszcze chwila znowu się pojawią na szlakach, chociaż kleszcze już podobno obudziły się ze snu zimowego :) © amiga