Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2017

Dystans całkowity:1610.95 km (w terenie 178.00 km; 11.05%)
Czas w ruchu:88:54
Średnia prędkość:18.12 km/h
Maksymalna prędkość:52.97 km/h
Suma podjazdów:8694 m
Maks. tętno maksymalne:179 (97 %)
Maks. tętno średnie:157 (85 %)
Suma kalorii:55105 kcal
Liczba aktywności:38
Średnio na aktywność:42.39 km i 2h 20m
Więcej statystyk

Cieplutko jak w lato :)

Czwartek, 31 sierpnia 2017 · Komentarze(1)
Powrót nieco później, jest prawie 17 gdy ruszam :), Temperatura letnia 30 stopni :), leciusieński wiatr... chyba z południowego-wschodu. Praktycznie nieodczuwalny. Co można więc począć z takim popołudniem? Pakuję się w las... Pierwsze 6 km po szosach, dalej już lasek Makoszowcki, w Makoszowach kolejny odcinek leśny jadę lasami aż na Halembę. 

W zasadzie wszędzie widać ludzi, spacerowiczów, kijkarzy, biegaczy, rowerzystów... Wakacje powoli dobiegają do końca, jeszcze tylko 4 dni... lato niby jeszcze trwa, jednak dzień jest coraz krótszy. Wchodzimy w okres gdy dnia  ubywa w szybkim tempie... Wszystko jeszcze zielone, tyle, że jesień za pasem... Bardziej mnie martwi ta kolejna pora roku... ta której nie lubięm ta która powinna być tylko w wysokich partiach gór. 
Przez lasek Makoszowski
Przez lasek Makoszowski © amiga
Ścieżka po nasypie kolejowym
Ścieżka po nasypie kolejowym © amiga
Pięknie dzisiaj w lesie
Pięknie dzisiaj w lesie © amiga
Na spokojnie docieram do Panewnik, do domu coraz bliżej, przyjemnie się jedzie, aż chciało by się gdzieś jeszcze wyrwać... Jeszcze na jakąś krótką wyprawę. Sakwy już jednak schowane. Bagażnik zdemontowany... 
Sporo rowerzystów
Sporo rowerzystów © amiga
Kolejne 2-3 tygodnie w firmie zapowiadają się ciężko... ale... trzeba i to zaliczyć :)
W domu pora na kąpiel, odpoczynek... A jutro znowu na rower ;)

Ciepły - no prawie, porankowy dojazd do pracy ;)

Czwartek, 31 sierpnia 2017 · Komentarze(2)
Wsiadam na rower około 7:05, jest przyjemnie, prawie bezwietrznie, a raczej wiatr w plecy ;) z południowego-wschodu. Termometr za oknem pokazywał ponad 14 stopni, ubrałem więc tylko wiatrówkę powinno starczyć.  

Wczoraj a okazji wizyty u ortopedy wymieniłem przewód hamulcowy w tylnym hamulcu, dzisiaj więc pierwszy jego test. Ten... niestety nie wypadł idealnie, trzeba poprawić to po powrocie... Niewiele brakuje do ideału, być może jeszcze gdzieś jest jakiś bąbelek.. powietrza. Hamulec działa, ale jest miękki... 

Co do ortopedy, to była ostatnia wizyta :), leczenie niby zakończone, chociaż ból dalej mi towarzyszy, nie jest specjalnie wielki, pojawia się głównie przy skrętach w nadgarstku... będzie mi towarzyszył przez kolejne miesiące... a później będę mógł przepowiadać pogodę ;)

Na drogach spory ruch, chociaż Sajgonu spodziewam się w poniedziałek, gdy szkoły zaczną pracę. Będzie się działo na drogach, oj będzie... Po miesiącu wystartują uczelnie... studenci wyjadą na drogi... 

Jakby więcej samochodów
Jakby więcej samochodów © amiga

W Starych Panewnikach odbijam w las, trzeba nacieszyć się tym co mam, temperaturą, lasem, porankiem... Tutaj jednak małe zaskoczenie, licznik pokazuje ledwie 12 stopni... z ust leci para ;) W sumie powinienem wiedzieć, że w lesie będzie chłodniej. Jestem już jednak rozgrzany, więc jakiejś wielkiej tragedii nie ma ;) Natykam się za to na sporą ilość rowerzystów i... wycinkę drzew... Trochę trzeba uważać... za blisko drogi trwają prace. Gdybym o tym wiedział wcześniej to zmieniłbym nieco drogę dojazdową, nadłożył bym może 200-300 metrów i to wszystko, a tak już mi się zawracać nie chciało. Przejechałem tuż obok pracowników... 
W lesie o tej porze można spotkać rowerzystów :)
W lesie o tej porze można spotkać rowerzystów :) © amiga
Trwa wycinka
Trwa wycinka © amiga
Na drogi wyjeżdżam na Halembie, 2-3 km po szosie i znowu jestem w lesie, odcinek do Kończyc spokojny, gdy na Chudowskiej widzę, że nie ma zbyt wielu samochodów decyduję się na przejazd przez węzeł z A4... Strasznie tego miejsca nie lubię... bo sporo samochodów, bo zaliczyłem tu glebę kilka lat temu... i pozostał uraz... ale... ten fragment dość mocno skraca przejazd :). Pozostał jeszcze lasek Makoszowski w którym też trwa wycinka, a raczej prace porządkowe przy powalonych drzewach... Najwyższa pora... 
Czyżby wyprawa po grzyby?
Czyżby wyprawa po grzyby? © amiga
Na węźle z A4 w Kończycach
Na węźle z A4 w Kończycach © amiga
W końcu dotarli, może zrobią porządek z powalonymi drzewami
W końcu dotarli, może zrobią porządek z powalonymi drzewami © amiga

Do firmy docieram w niezłym czasie jak na wariant leśny... Licznik pokazuje już 17 stopni, jest naprawdę przyjemnie... Powrót będzie za to pod wiatr i przy temperaturze około 30 stopni... Może warto wziąć coś do picia? Zobaczymy... 
Pusto na Zabrskiej
Pusto na Zabrskiej © amiga

Powrót przez lasy

Wtorek, 29 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Ruszam o 16:42, jest przyjemnie ciepło, 25 stopni i wieje w twarz ;), od samego początku myślę by pojechać lasem, coś nie mam ochoty na ciśnięcie, na gnanie. Zmęczenie daje dalej znać o sobie, mam też wrażenie, że próbuje mnie dorwać jakieś przeziębienie. Może się przed tym wybronię, a może nie. Czas pokaże. Na Granicy z Zabrzem pakuję się w lasek Makoszowski, wyjeżdżam na Makoszowach, kawałek asfaltem do Kończyc i ponownie wjeżdżam na szlak leśny. Tym razem prowadzący na Halembę i dalej przez dolinę Jamny do Panewnik. 

Pora wjechać w las
Pora wjechać w las © amiga
Kopalnia Makoszowy
Kopalnia Makoszowy © amiga
Okolice hałdy w Panewnikach
Okolice hałdy w Panewnikach © amiga
Pod koniec przypominam sobie o przesyłce w paczkomacie, zmieniam trasę, jadę na Ligotę, koło dworca gdzie mam okazję zobaczyć trwające prace przy budowie centrum przesiadkowego. W tej chwili to jeszcze ściernisko... ale będzie... no właśnie co będzie... Może ta okolica trochę odżyje dzięki tej inwestycji. 
Buduje się stacja przesiadkowa na Ligocie
Buduje się stacja przesiadkowa na Ligocie © amiga
Paczkomat zaliczony, więc jadę do domu, korzystając z nieszczęsnej DDRki na Jankego. Docieram do domu, na dzisiaj starczy, a jutro zero rowera, ostatni wizyta u ortopedy ;). Koniec leczenia, chociaż skutki pewnie będę odczuwał jeszcze długo... 
Nieczynna już od dawna stacja na Ochojcu
Nieczynna już od dawna stacja na Ochojcu © amiga

Ciężko się rozkręcić

Wtorek, 29 sierpnia 2017 · Komentarze(2)
Ruszam dopiero o 7:17, masakra, nie mogłem się pozbierać, wszystko trwało dzisiaj dłużej... Na zewnątrz chłodno, 10 stopni, ubieram tylko wiatrówkę, myślę, że starczy. Na drogach spory ruch... Rok szkolny tuż, tuż, wakacje w zasadzie za nami... 
Zastanawiałem się, czy nie pojechać lasem, zrezygnowałem jednak z tego pomysłu, szosą będę szybciej. 

O poranku na drodze do Kochłowic
O poranku na drodze do Kochłowic © amiga

Wczoraj wracając rower zaliczył myjnię, w domu myślałem, że coś przy nim jeszcze porobię, że zdejmę chociaż bagażnik, ale czas niestety umknął. Jedyne co udało się przy nim zrobić, to zmiana łańcucha. Cóż, może dzisiaj? Na weekend zostawiam sobie wymianę przewodu hamulcowego. 

Droga do pracy trochę mnie jeszcze męczy, jeszcze nie odreagowałem ostatniej wyprawy, czuję dyskomfort... Pewnie za kilka dni będzie lepiej... 
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga

Jutro za to będzie dzień odpoczynku od rowera, kolejna wizyta u ortopedy, prawdopodobnie ostatnia. Leczenie niby zakończone, skutki jednak będę odczuwał jeszcze z miesiąc, dwa... a pewnie do końca roku.

Do firmy dojeżdżam w takim sobie czasie, wspomagał mnie lekko wiatr... tyle, że to nie pomagało. 
W firmie na szczęście czeka na mnie gorący prysznic :)

Po pracy do domu

Poniedziałek, 28 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam około 16:45...Pogoda taka sobie, wieje wiatr od północy, dość ciepło, 19 stopni, ale to strasznie zdradliwa temperatura. Mam wrażenie, że jest chłodniej. O ole na początku myślałem by pojechać lasem, to jakoś mi się to szybko odwidziało. Trasa więc bez przygód... Po szosach, bez wariacji...  Czuję dalej ogromne zmęczenie... nogi kręcą, ale jakoś niemrawo... 

Młode rowerzystki
Młode rowerzystki © amiga
Chmury trochę straszą
Chmury trochę straszą © amiga
Na Wirku odbijam na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego, chwila spokoju się przyda, na drogach zwiększony ruch... żal, że kończą się wakacje... Poranki już chłodne... 
Wąsko tutaj
Wąsko tutaj © amiga
Wygodnie mu w takiej pozycji?
Wygodnie mu w takiej pozycji? © amiga
Powolutku zbliżam się do domu, jeszcze tylko myjnia, rower już się tego domaga... 2zł rozwiązuje sporo problemów :). Może w domu znajdę czas na mały serwis powyprawowy? Zobaczymy.
Wizyta na myjni
Wizyta na myjni © amiga

Poniedziałkowy dojazd do pracy

Poniedziałek, 28 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Spałem jak zabity, ze snu wyrwał mnie budzik... gdyby nie on... szkoda gadać. ;)
Wyjeżdżam około 7:10, lekko zawiewa od zachodu, na dokładkę widać spory ruch na drogach, kończą się wakacje. Na kolejne trzeba czekać 10 miesięcy... 
Jest dość chłodno, gdy ruszam licznik pokazuje 12 stopni, czuję zmęczenie, na dokładkę, na tyłku mam napis Giant odbity z siodełka...  po ostatnich kilku dniach ;)... Pewnie przejdzie za chwilę, tyle, że to dopiero za chwilę. Do środy wydobrzeję... 
Jazda góralem jest wyczerpująca, to jednak nie pora na Szaraka. Muszę mu przywrócić amora... 

Pustki na Bałtyckiej
Pustki na Bałtyckiej © amiga
W Panewnikach korzystam z Bałtyckiej, jest sporo spokojniejsza, gdy wracam na Panewnikcą jest na niej spory ruch... 

Czuję spore zmęczenie, gdy przypominam sobie ile jeszcze pagórków przede mną to... mam ochotę zejść.. Za Kochłowicami odbijam na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego, jest nieco wolniej, ale nie ma jednej z górek. Zaczyna się robić ciepło, jest około 15 stopni... 
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Wąska ścieżka w lasku Makoszowskim
Wąska ścieżka w lasku Makoszowskim © amiga
W Zabrzu jestem chwilę po 8, ruch jak diabli, uciekam do lasku Makoszowskiego, pewnie i tak bym to zrobił :)  Zawsze to jednak jeden powód więcej. W dość wolnym tempie docieram do firmy... Spać mi się chce... 
Pod firmą
Pod firmą © amiga

Wyprawa w Świętokrzyskie z Karoliną - dzień 3 - Kielce, Małogoszcz, Włoszczowa

Niedziela, 27 sierpnia 2017 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Wczesna pobudka, zaglądam za okno, jest nieźle, jeszcze wieczorem meteo wieszczyło poranne opady. Jest sucho..., wiatr niestety wg plany z zachodu, będzie ciężko, bo 80% trasy mamy na zachód. Jemy śniadanie, pakujemy się i o ósmej jesteśmy już w blokach startowych. Ruszamy... Pierwsze 30 km wg planu na krechę przez Kielce na Piekoszów. O 15 chcemy być we Włoszczowie. Do przejechania około 70km, tyle, że pewnie gdzieś odbijamy. Jako, że Kielce jakiś czas temu odwiedziliśmy z Karoliną to dzisiaj tylko szybka fota na rynku. Przejazd przez miasto jak to zawsze masakra, sporo skrzyżowań, świateł. Wyjeżdżając z Kielc, pomyliliśmy kierunki, na szczęście dość szybko to sobie uświadomiliśmy. Zawracamy i już bez problemów kierujemy się na Piekoszów. 

Przy pompie na Kieleckim rynku

Przy pompie na Kieleckim rynku © amiga
Jakaś impreza była w wczoraj
Jakaś impreza była w wczoraj © amiga
Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga
Za Piekoszynem zatrzymujemy się na małej stacji, kupujemy coś do picia, pora też coś przekąsić. Grześki wędrują do brzuchów :) Dorysowujemy trasę na mapie, teraz to ma sens, wiemy jak wyglądamy z czasem, wiemy ile możemy przejechać, na mapie widać miejsca które jest sens odwiedzić. Jeszcze przez kilkanaście km nie będzie zbyt wielu atrakcji, ale w Małogoszczy... 

Gnamy dalej, a raczej miejscami się czołgamy, bo podjazdy, bo wiatr... W okolicach Rudy Zajączkowskiej na mapie widać młyn, próbujemy go odnaleźć, ale chyba jest na prywatnym terenie bez opcji przejazdu. Szkoda... Jedna atrakcja mniej. Za Gnieździskami odbijamy na południe, Wiatr nieco mniej dokucza, zmęczenie jednak daje znać o sobie. Gdy widzimy znak Małogoszcz i Kozłów bez zastanowienia skręcamy, dopiero po chwili uświadamiamy sobie, że będziemy jechać dookoła.Mapa pokazuje, w tym miejscu szuter, jest asfalt i niestety solidny podjazd. Przy 32 stopniach to nie jest miła niespodzianka. Gdy docieramy do centrum, proszę Karolinę o postój na rynku. Zamawiamy kawę, lody i chwilę odpoczywamy... Przed wyjazdem jeszcze szybkie zakupy w Groszku i możemy jechać. 
W kierunku kościoła w Małogoszczy
W kierunku kościoła w Małogoszczy © amiga

Za Małogoszczą w lesie przy drodze stała drewniana kapliczka, zatrzymujemy się, kilka fot i można jechać dalej. Wiele obiecujemy sobie po Kozłowie i Ludynii. W tej pierwszej miejscowości jest zabytkowy kościół. Tyle, że dzisiaj niedziela, a my standardowo trafiamy tam w trakcie mszy, więc o wejściu do środka nie ma mowy. W Ludynii za  to nie było możliwości podjechania pod dwór, a drogi do zboru ariańskiego nie znaleźliśmy. Już po powrocie znalazłem informację jak dojechać do zboru, byliśmy tak blisko. Ale co ciekawsze to w Dworze w Ludynii było kręcone Przedwiośnie. Tym bardziej, żal, że nie udało się tam podjechać

Przydrożna kapliczka za Małogoszczą
Przydrożna kapliczka za Małogoszczą © amiga
Kościół Narodzenia NMP w Kozłowie
Kościół Narodzenia NMP w Kozłowie © amiga
Drewniany budynek w Kozłowie
Drewniany budynek w Kozłowie © amiga
Pora na zdjęcie
Pora na zdjęcie © amiga
Gdzieś tam jest pałac w Ludynii
Gdzieś tam jest pałac w Ludynii © amiga
Staw przy pałacu
Staw przy pałacu © amiga
Piękne miejsce
Piękne miejsce © amiga

Czas goni a droga jeszcze daleka, mamy do zaliczenia tylko jedną miejscowość przed Włoszczową, to Nieznanowice, gdzie wg mapy jest stary młyn, zabytkowe zabudowania gospodarcze oraz ruiny Pałacu. Gdy tam podjeżdżamy robimy jeszcze jedną krótką przerwę... Banan, Grzesiek, picie... dopiero wtedy zabieramy się za focenie ;) 

Koń zdechł
Koń zdechł © amiga
Nieznanowice - stary młyn
Nieznanowice - stary młyn © amiga
Ruiny pałacu Poznańskich w Nieznanowicach
Ruiny pałacu Poznańskich w Nieznanowicach © amiga

Do Włoszczowy mamy jakieś 20-30 minut jazdy, głownie szosą przez las, zero atrakcji, w mieście podjeżdżamy pod kościół, standardowo kilka zdjęć i szukamy czegoś gdzie można coś zjeść. Tyle, że wszystko zamknięte, tubylcy twierdzą, że jedynie pizzeria o tej porze jest otwarta, ale... nie o to nam chodzi. Cóż... wybieramy jakąś cukiernię. Kolejna kawa, gorące ciastko z musem jabłkowym i lodami. 

Kościół pw. Wniebowzięcia NMP we Włoszczowej
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP we Włoszczowej © amiga
Wieje silny wiatr
Wieje silny wiatr © amiga
Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga
Dzisiaj zdjęcia telefonem :)
Dzisiaj zdjęcia telefonem :) © amiga
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP © amiga

Spoglądamy na zegarki, pora udać się na stację Włoszczowa Północ, gdzie przed 16 Karolina ma pociąg do Tomaszowa. Jesteśmy nieco przed czasem, możemy odsapnąć, jeszcze chwilę porozmawiać i pożegnać się. Łezka w oku się zakręciła i pociąg odjechał. 

Mój pociąg odjeżdża ze stacji Czarnca, jakieś 5 km dalej, na dojazd mam godzinę ;) Jadę na spokojnie, docieram na miejsce, sprawdzam jeszcze raz rozkład. Siadam na peronie i czekam. Dojeżdża pociąg. Tym razem to Regio ale takie świętokrzyskie. Wsiadam. W Środku klima, sporo ludzi, a maszynista gna jakby go diabeł gonił ;)

Po godzinie jestem w Katowicach, 30 minut później w domu... Czuję zmęczenie... ból, niektórych części ciała, ale nie żałuję tego wyjazdu. Jestem zadowolony, to były 3 intensywne dni. Być może jest to też ostatnia w tym roku wyprawa z sakwami. Dzięki Karolina za ten niesamowity wypad... bez Ciebie pewnie sam bym tam się nie wybrał :) 

Ps. Kiedy następny? ;)

Opis Karoliny


Wycieczka wg Relive:
https://video.relive.cc/7173984511_strava_15038466...


Wyprawa w Świętokrzyskie z Karoliną - dzień 2 - Na Pizzę do Barka w drodze na Łysą Górę

Sobota, 26 sierpnia 2017 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Wczesna pobudka, za oknem jest nieźle, tyle, że chłodno, zresztą noc też była nie za ciepła. Gorąca kawa stawia nas nieco na nogi, pyszna jajecznica z wiejskich jaj... jest genialna... Jest jeszcze trochę czasu by przygotować kanapki na drogę :) Ruszamy kilka minut po ósmej. Widzę, że coś mi świruje pulsometr, pokazuje jakieś bzdury... czemu? Nie mam pojęcia, rozłączam więc ten zewnętrzny, zostaje ten w zegarku... W efekcie ślad coś się rwie. 

Pierwszy postój w Końskich, wczoraj nie mieliśmy czasu by zatrzymać się tu i tam. 
Kolegiata pw. Św. Mikołaja w Końskich

Kolegiata pw. Św. Mikołaja w Końskich © amiga
Kolegiata widok do góry
Kolegiata widok do góry © amiga
Zespół pałacowo-parkowy w Końskich
Zespół pałacowo-parkowy w Końskich © amiga
W Końskich zaczyna się, bądź kończy szlak Green Velo, próbujemy odszukać to miejsce, chwilę to trwa.... oznaczenie niestety jest do bani. na dokładkę MOR znajduje się na terenie ogródka Jordanowskiego. Na dokładkę sam ogródek jest zamknięty... Sens umieszczenia go w tym miejscu jest żaden. Są rowerzyści którzy jeżdżą o innych porach niż jest otwarty ogródek. A miejsce odpoczynku, przydaje się i w dzień i w nocy. Pewnie można by się spodziewać, że miejscowe pijaczki będą urządzać tutaj libacje, ale to da się rozwiązać przecież inaczej. W końcu od czego jest Policja, czy Straż Miejska (w sumie to nie wiem czy w Końskich jest ta druga formacja). Robimy więc zdjęcia MORu zza płota i ruszam dalej. 
Początek szlaku Green Velo na terenie ogródka Jordanowskiego
Początek szlaku Green Velo na terenie ogródka Jordanowskiego © amiga
MOR zza płotu
MOR zza płotu © amiga
Kierunek Wąsocz, Stąporów, wielu atrakcji po drodze nie ma. W tej drugiej miejscowości sobota to dzień targowy, zatłoczone, zawalone, trudno przejechać. Próbujemy odszukać ruiny huty Jednak po krótkich poszukiwaniach odpuszczamy, bądź zostały już rozebrane, bądź znajdują się na terenie ogródków działkowych... Szkoda czasu. Coraz więcej podjazdów, miejscowość Huciska wita nas solidną górką... chyba będę miał uraz to miejscowości o tej nazwie ;) jadąc dalej zatrzymujemy się to tu, to tam. W okolicach Szałasu zaczyna padać, lać, chowamy się pod wiatą przystankową... jest okazja by coś zjeść, napić się i przeczekać tą ulewę... Mija dobre 10 minut. Opady są mniejsze, zakładamy kurtki i dalej w drogę. Powolutku się wypogadza. jeszcze pada, jeszcze kropi... 
W Samsonowie trafiamy na całkiem przyjemne ruiny huty... Widać je z daleka, zabudowania są spore. Szkoda tylko, że nie ma dostępu do środka. Być może jesteśmy po prostu za wcześnie. 
Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni w Czarnej
Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni w Czarnej © amiga
Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni w Czarnej
Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni w Czarnej © amiga
Przyłapana na foceniu ;)
Przyłapana na foceniu ;) © amiga
Karolina na swoim Czarnym Bocianie
Karolina na swoim Czarnym Bocianie © amiga
Samsonów - Ruiny Huty
Samsonów - Ruiny Huty "Józef" © amiga
Samsonów - Ruiny Huty
Samsonów - Ruiny Huty "Józef" © amiga
Do Zagnańska coraz bliżej, spoglądamy na zegarki, może coś zjemy? Odpoczniemy i poczekamy aż deszcze pójdą precz? Kilka fotek Bartka i ruszamy nieco dalej, odnajdujemy Pizzerię, zasiadamy w środku i grzejemy się ;). Kawa, pizza... jest przyjemnie... 
Przy Bartku
Przy Bartku © amiga
Dąb Bartek w Zagnańsku
Dąb Bartek w Zagnańsku © amiga
Sprawdzam prognozy, radary, to co najgorsze już przeszło, nie powinno padać. Wcześniejsza ulewa była jednak zaskoczeniem, żadna z prognoz o tym nie wspominała. Za to były informacje o burzach po 17 ;) 
Im dalej jesteśmy od Zagnańska tym coraz większe górki się pojawiają, podjazdy mają po kilka km. Chcąc sobie co nieco skrócić, na mapie odnajdujemy drogę w okolicach kopalni w pobliżu Kajetanowa... po dobrych 2 km podjazdu okazuje się, że droga jest zamknięta. Strażnik pilnuje wjazdu... Ech... trochę nam to burzy plany... szukamy alternatywy... jest serwisówka wzdłuż DK73. Korzystamy z niej... dojeżdżamy na rogatki Kielc... Pozostało tylko dojechać do Górna gdzie czeka na nas kolejna kwatera... 
Widok na okolicę z Masłowa
Widok na okolicę z Masłowa © amiga
Jazda jest dość powolna, kolejne Masłowy leżą na wzniesieniach, z sakwami to szaleństwo, ale dajemy Radę, docieramy do Radlina z którego gnamy do Górna po DK74. Co prawda nie ma tutaj rowerówki, chodniki są nijakie, ale pobocze ma dobre 2 metry :) Motel/Hotel odnaleziony, zostawiamy bagaże i ruszam dalej, mamy sporo czasu do zachodu słońca. Kierunek - Łysa Góra :) Kierujemy się na Bieliny, po drodze stając od czasu do czasu. Droga powoli staje się coraz bardziej stroma.

W okolicach Huty  Nowej, czuję, że strasznie mną buja... Spoglądam na tylne koło, niedobrze... Jest coś za mało powietrza... Stajemy przy kościele... 15 minut przymusowej przerwy. Wymieniam dętkę, na szukanie dziury szkoda czas, za wolno to schodzi. W razie czego mam jeszcze 2 w zapasie ;)  Ruszamy dalej... Do Świętego Krzyża coraz bliżej. 

Po powrocie już w domu sprawdziłem, że całość podjazdy ma około 6 km, średnie nachylenie 4,4%, najbardziej stromo jest pomiędzy 4, a 5 km gdzie norma to 9% a jest i miejsce z 14%... Ostatnie 2 km to jedynie 5% nachylenia... ale po potworze wcześniejszym czujemy to w nogach... Gdy stajemy na szczycie... nogi same się uginają... 

Drewniana kapliczka w Bielinach
Drewniana kapliczka w Bielinach © amiga
Kościół MB Fatimskiej w Hucie Nowej
Kościół MB Fatimskiej w Hucie Nowej © amiga
Wjazd do Puszczy Jodłowej
Wjazd do Puszczy Jodłowej © amiga
Pomnik Trzech Krzyży
Pomnik Trzech Krzyży © amiga
Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze na Łysej Górze
Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze na Łysej Górze © amiga
Dojechaliśmy - stąd ten uśmiech :)
Dojechaliśmy - stąd ten uśmiech :) © amiga
Klasztor Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej- Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego
Klasztor Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej- Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego © amiga
Widok spod klasztoru
Widok spod klasztoru © amiga
Klasztor Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej - Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego
Klasztor Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej - Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego © amiga

Widoki wynagradzają nam te kilka km podjazdu... warto było, na szczycie robimy przerwę, kupujemy po żurku, po kawie, dojadamy kanapki które jadą z nami cały dzień ;). I pora się zbierać, czasowo jesteśmy do przodu... Teraz będzie głównie z górki :) Powinniśmy więc dość szybko wrócić. Słońce powoli chyli się ku zachodowi a my gnamy, gnamy, gnamy... 
Droga z Łysej Góry
Droga z Łysej Góry © amiga
Idealna droga
Idealna droga © amiga

Parafia pw. św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny
Parafia pw. św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny © amiga

Na miejscu w Górnie, szybka decyzja, jeszcze jedziemy do sklepu :) Jego poszukiwanie trochę zajęło, objechaliśmy całą miejscowość, ale napoje i coś na późną kolację kupione. Wracamy do hotelu, rowery grzeją się w kotłowni ;) a my w ciepłym pokoju... Dzień był intensywny... a jutro nieco mniej do przejechania, ale trzeba będzie się pośpieszyć około 16 jest pociąg powrotny we Włoszczowie. 

Opis Karoliny




2 linki z trasy
Do Zagnańska:
https://video.relive.cc/8397143511_strava_15038446...
i do Górna:
https://video.relive.cc/0901243511_strava_15037734...


Wyprawa w Świętokrzyskie z Karoliną - dzień 1

Piątek, 25 sierpnia 2017 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Kilka dni temu patrząc na prognozy pogody, zgadaliśmy się z Karoliną na weekend, kierunek zmieniał się standardowo kilak razy, po głowach chodziły dolinki podkrakowskie, dokończenie wyprawy na jurę... tylko czasu mało. Mamy jedynie 2,5 dnia. Stanęło na wyjeździe do Końskich o których kilka razy myśleliśmy, już dawno, dawno temu... Główną zaletą tego miejsca jest nie tracenie zbyt wiele cennego czasu na dojazd... Piątek i tak będzie krótszy... 

Pakuję się więc z rowerem do pociągu Kolei Śląskich, wieszam rower i jadę do Częstochowy, gdzie mając trochę czasu i odpowiednią porę zahaczam o chińczyka w pobliżu stacji... Po dość wczesnym obiedzie tarabanię się do kolejnego pociągu, tym razem Regio jadącego do Żakowic. 
W pociągu Kolei Śląskich
W pociągu Kolei Śląskich © amiga
Koleje regionalne :)
Koleje regionalne :) © amiga
Tam na stacji wsiadam na rower i gnam do Koluszek - całe 3 km :), kolejny pociąg, jestem w Tomaszowie, witam się prędziutko z Karoliną i... jedziemy szynobusem do Opoczna. Dzisiaj chyba padł mój rekord przesiadek ;)

Mamy 30 minut na dojazd do Opoczna, możemy z grubsza określić trasę jaką będziemy się poruszać, na miejscu nie będziemy na to tracić czasu. Najważniejszy punkt dzisiejszego planu to dotrzeć na kwaterę w Baryczy (Agroturystyka Barycz 46). Adres podaję bo już na miejscu okazało się, że warunki są rewelacyjne :) Niejeden hotel wygląda gorzej. 

Trasa prawie na krechę, bez dłuższych postojów. Tak naprawdę to kilka razy króciutki postój by przyjrzeć się mapie, raz na zdjęcie przy wjeździe na  Nałęczowa, i później dopiero na kwaterze. 
W Nałęczowie
W Nałęczowie © amiga
Tam zostawiamy rzeczy i jedziemy na krótki objazd okolicy, w pobliżu znajdują się miejscowości Piekło i Niebo więc trzeba tam zajrzeć, głównie ze względu na nazwę, bo atrakcji tam wiele nie ma :) o czym wiedzieliśmy... Są jedynie skałki zaznaczone... 

W centrum Końskich zatrzymujemy się w centrum, kilka szybkich fot, ale na dłuższą sesję przyjedziemy jutro z rana. Nasza dalsza podróż pokrywa się fragmentami z Green Velo który właśnie w Końskich ma swój koniec, czy może początek? Pewnie jedno i drugie ;)
Kolegiata św. Mikołaja w Końskich
Kolegiata św. Mikołaja w Końskich © amiga
Fragment Green Velo w Końskich
Fragment Green Velo w Końskich © amiga
Odszukujemy interesującą nad drogę do Nieba i gnamy, wiemy, że czasu do zachodu słońca zostało niewiele... nie znamy też samej trasy, nie wiemy czy po drodze będziemy się zatrzymywać, czy też nie... czy zobaczymy coś ciekawego? 

Mija dobre kilak km gdy wita nas znak Niebo, rowery parkujemy pod znakiem, kilak zdjęć, ale ku naszemu zaskoczeniu z krzaków wyłaniają się koty, wpierw jeden, młodziutki... przymila się do bajów :), chwilę później w pobliżu pojawia się i drugi. To znak by wsiąść na rowery i udać się do Piekła ;)
Jesteśmy w Niebie
Jesteśmy w Niebie © amiga
Niebiański kot ;)
Niebiański kot ;) © amiga
Na mapie zaznaczone są skałki... Odbijamy więc na nie, tak nam się wydaje, chociaż oznakowanie... hmmm... jest wątpliwe. Na czuja trafiamy w odpowiednie miejsce. Skałki... zaskakują, spodziewałem się czegoś podobnego jak na jurze, a to ledwie kilka kamyków i tuż obok ślady po licznych libacjach... Kilka for i lecimy dalej, docieramy do Piekła. 
Skałki Piekło
Skałki Piekło © amiga
Piekielne skałki
Piekielne skałki © amiga
Sama miejscowość widać, że jest opuszczona przez Boga... niewiele zabudowań, droga zniszczona... więc zostaje tylko fota pod znakiem na Piekielnym szlaku i w drogę w kierunku Sielpi. Z mapy wynikało, że powinien być asfalt... być może kiedyś był, teraz to droga Piekielna... łaty asfaltu pojawiają się to tu, to tam, a dookoła rumosz. Wytrzęsło nas okrutnie...
Trafiliśmy do Piekła
Trafiliśmy do Piekła © amiga
W końcu wjeżdżamy na szlak wzdłuż drogi 728, prowadzi po nim GreenVelo, pomimo kostek jedzie się po tym dość szybko. Słońce jednak coraz niżej. Mijamy kolejne miejscowości, zaskakuje ilość ekranów dźwiękochłonnych i luster... jakieś to chore...  Może trzeba było pomyśleć nad innymi rozwiązaniami, a nie budować coś tak paskudnego. To nie autostrada. 
Szaleństwo z tymi lustrami
Szaleństwo z tymi lustrami © amiga
Gdy docieramy  w pobliże kwatery w Baryczy... jest już ciemno... jeszcze zahaczamy o mały sklepik, kilka drobnych zakupów i pora udać się do gospodarstwa... Plan wykonany... rowery śpią na zewnątrz pod wiatą... Jest cicho i spokojnie, szkoda tylko, że zrobiło się zimno.

Opis Karoliny

Powrót przez las

Środa, 23 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Jest po 17 gdy ruszam, wiatr niby w plecy, 19 stopni, niewielki ruch... więc czegóż można chcieć więcej? Chyba lasu... Boję się trochę co będzie w terenie, w końcu wczoraj solidnie lało. Co z tego że krótko... 
Odpuszczam hałdę na Sośnicy, ale pakuję się w lasek Makoszowski a dalej w las prowadzący na Halembę, po drodze obserwuję, czy gdzieś nie widać grzybów.
Ścieżka w lasku Makoszowskim
Ścieżka w lasku Makoszowskim © amiga
Goście nazbierali trochę grzybów
Goście nazbierali trochę grzybów © amiga
Tylko jeden gość miał nazbierane trochę grzybów, w okolicach Kończyc, sam nigdzie nic nie widziałem, nawet trujaków. To chyba jeszcze nie pora na grzyby. Trudno. Chociaż z chęcią zjadłbym jakąś Kanię :) W lasach Panewnickich objeżdżam 2 miejsca gdzie je widuję. Niestety nie ma nic... 
Na podjeździe nad Jamną
Na podjeździe nad Jamną © amiga
Rodzinna wycieczka
Rodzinna wycieczka © amiga
Rower po wczorajszym powrocie jest mocno usyfiony, sporo piasku, więc wracając postanowiłem odwiedzić myjnię, ta jest przy stacji Lukoil w Piotrowicach. 2 minuty starczają, rower lśni... Może wieczorem wymienię w nim linki ;)
Dolina Kłodnicy
Dolina Kłodnicy © amiga
Jeszcze tylko myjnia i do domu
Jeszcze tylko myjnia i do domu © amiga