Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:1565.00 km (w terenie 354.00 km; 22.62%)
Czas w ruchu:68:47
Średnia prędkość:22.75 km/h
Maksymalna prędkość:56.67 km/h
Suma podjazdów:9717 m
Maks. tętno maksymalne:178 (96 %)
Maks. tętno średnie:145 (78 %)
Suma kalorii:63279 kcal
Liczba aktywności:44
Średnio na aktywność:35.57 km i 1h 33m
Więcej statystyk

dookoła...

Poniedziałek, 31 marca 2014 · Komentarze(1)
Kayah&Bregovic - Jeśli Bóg Istnieje

Wieczór zapowiada się dość intensywny. Czeka mnie wizyta w Bytomiu. 
Wychodzę z firmy ok 17:00 i powoli toczę się w kierunku Zabrza, a później odbijam na Bytom. Po drodze mam okazję jechać Chorzowską, później wolności, niemiłosierny ruch, co chwilę czerwone światła, co chwilę skrzyżowanie, wybija to z rytmu jak diabli. Na dokładkę cały czas mam w pamięci poranną przygodę z korbą. Staram się delikatne jechać. Z przodu środkowe przełożenie, Dopiero w domu przyjrzę się w jakim stanie jest jest wielowpust i czy nie trzeba będzie kombinować nowej korby. 
Jakoś względnie spokojnie dojeżdżam do Miechowic..., tam kilka godzin przy 2 kompach i powoli zbieram się do domu... Jest trochę przed 21:00. Ciemno, ale co tam, odpalam lampki i ruszam. Większość to szosy, na dokładkę główne, tyle, że o tej porze mocno już wyludnione. Niewiele samochodów..., jedzie się przyjemnie. W domu jestem kilka min po 22:00. Już mi się nic nie chce... Chyba zmęczyłem się dzisiejszym dniem. :)


Niewiele zostało po zabudowaniach przy boisku kolejarza w Piotrowicach
Niewiele zostało po zabudowaniach przy boisku kolejarza w Piotrowicach © amiga

Dobrze, że ten miesiąc się kończy....

Poniedziałek, 31 marca 2014 · Komentarze(4)
Piosenka leżącego - Grzegorz Tomczak

Poranek... nie chce mi się wstać..., gdy już jestem na nogach... to zbieranie się również sprawia mi dzisiaj wyraźny problem. Z domu wychodzę dopiero ok 7:30. Nie za fajnie... 
Na drogach pełno, jak to w poniedziałki o tej porze, Na Ligocie odbijam w ul Medyków i później Bałtycką i... czuję że rower pływa..., czyżby pana? Spoglądam na tylne koło.... Oczywiście... 10 min zabawy przy zmianie dętki... znajduję wbity kolec akacji... Nawet nie zauważyłem, że w tym miejscu rosną. Jadę dalej... wszystko jest dobrze..., poza oczywiście ruchem.
Już witam się z gąską, jestem tuż przed granicą z Gliwicami...i... masakra... odpada mi lewe ramię korby, bez żadnych znaków wcześniej, po prostu odpadło... jak? Zatrzymuję się, to nie wróży nic dobrego... Spoglądam na część pozbieraną z drogi... część szerokości wpustów jest spiłowana. Straciłem jakąś 1/3 punktów przyczepienia. Tyle że dalej nie wiem co i czemu się stało. Rano przed wyjazdem sprawdzałem luzy kół i na korbie... nie było nic... Ramię było na swoim miejscu i trzymało się sztywno...To chore. Chwila zastanowienia kiedy coś było robione z korbą.... czy to mój jakiś błąd? Tyle, że ostatnio zajmował się tym gość z Bikershopu w Katowicach to on ją montował po wymianie ramy... Masakra... z tego wynika, że żaden serwis nie jest bezbłędny... 
Przy pomocy znalezionego kamienia, kawałka drewna i oczywiście podręcznych kluczy ramię zostaje zamontowane na swoim miejscu. Dociągam tak mocno jak się tylko da... W domu będę musiał to i tak sprawdzić, ale to dopiero wieczorem. Trochę chore bo korba jest prawie nowa... ma ledwie kilka miesięcy. Nie spodziewałem się takiego numeru..., i mam kolejną nauczkę. Po każdym serwisie należy sprawdzać.

Korba już na miejscu
Korba już na miejscu © amiga

Bibiela i powrót do Katowic

Niedziela, 30 marca 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Janusz Panasewicz - Nadzieja się nie kończy

Niedzielny poranek... jest słonecznie, grzechem było by tego nie wykorzystać. Tyle, że zbieranie idzie nam wyjątkowo powoli..., z drugiej strony chyba lepiej będzie jak wyjedziemy nieco później, marzy nam się teren. Wczoraj jeszcze rozważaliśmy opcję wyjazdu do Rybnika, tyle, że z rana plany się mocno zmieniły. Pada hasło Bibiela..., grunt jest podatny..., Darek nie oponuje... :). 
Z drugiej strony chyba obydwoje potrzebujemy tak po prostu się przejechać..., nie pędzić na rajdzie, maratonie..., ścigać się... po prostu chcemy coś odwiedzić, zobaczyć co się zmieniło... Osobiście w Bibieli byłem chyba rok temu. Jako że to teren Darka to... i on prowadzi. 
Sam początek wyprawy nie wyszedł nam specjalnie terenowo..., wymusiła to wizyta w bankomacie... :) Więc pierwsze kilka km po szosach, za to później było kilka miejsc gdzie można było się spocić... Dość ciekawym miejscem okazał się zespół przyrodniczo-krajobrazowy "Doły Piekarskie". Może je jest jakieś super fotogeniczne, jednak "rowerowo" wymagające. Szkoa tylko, że nie zostały usunięte wiatrołomy. Kilka razy musimy zsiadać z rowerów i przenosić je ponad powalonymi drzewami.

Pierwsza przerwa na focenie w Nakle Śląskim przy tamtejszym pałacu.


Pałac w Nakle Śląskim
Pałac w Nakle Śląskim © amiga

i druga nieco dalej przy jeziorze Chechło-Nakło. Spędzamy tutaj dobre kilkadziesiąt minut sącząc złocisty izotonik :)
Właściwy bidon na właściwym miejscu
Właściwy bidon na właściwym miejscu © amiga

Jezioro Chechło-Nakło
Jezioro Chechło-Nakło © amiga

Pięknie tutaj
Pięknie tutaj © amiga

Jednak celem naszej dzisiejszej wprawy jest Bibiela... trzeba ruszyć... Prze nami jeszcze kawał drogi... 
Znowu poro lasu...., sporo leśnych asfaltów..., trochę szutrów i docieramy w to mało znane aczkolwiek uroklie miejsce.
Zatrzymujemy się co kilkaset metrów przy tablicach informacyjnych. przy kolejnych stawach... szukamy resztek po kopalni... Niestety wiele nie zostało... Cóż... minęło jednak kilka ładnych lat.
Tablica informacyjna w okolicach Bibieli
Tablica informacyjna w okolicach Bibieli © amiga
Plan sytuacyjny kopalni
Plan sytuacyjny kopalni © amiga

Ruszamy dalej
Ruszamy dalej © amiga

Staw w Bibieli
Staw w Bibieli © amiga
Kaj ta gruba ?
Kaj ta gruba ? © amiga

Kolejny staw
Kolejny staw © amiga

Gdzieś tutaj po lewej powinny być jakieś resztki kopalni
Gdzieś tutaj po lewej powinny być jakieś resztki kopalni © amiga

Ruszamy dalej... Plan: odbić na Głęboki dół, a później się zobaczy... trochę na azymut, trochę wspomagając się komórkami i kilkoma mapami ocieramy do kolejnego przystanku. Ostatnio gdy tutaj jechaliśmy jadąc na otwarcie leśnej rajzy w tym miejscu przywitała nas temp. zbliżona do zera. Dzisiaj mamy 19 stopni i piękne bezchmurne niebo...
Głęboki dół
Głęboki dół © amiga

Trochę szerszy plan
Trochę szerszy plan © amiga

I z drugiej strony drogi
I z drugiej strony drogi © amiga

Zastanawiamy się chwilę co dalej, Darek wspomina coś o papierni w Boruszowicach...., przystaję na to..., jeszcze kilka km przyda się dzisiaj zrobić. droga banalna... ok 7 km na zachód... i ocieramy na miejsce... chwila focenia i rozmowy ze "strażnikiem" dobytku. Dowiadujemy się, że calość znalazła prywatnego właściciela, który ma plan zagospodarowania tego miejsca. Cóż, trzeba będzie sprawdzić postępy za.... jakiś czas. Później przeglądając mapy zauważyłem że w pobliżu po terenie jest rozsiane kilka bunkrów wykorzystywanych przy produkcji materiałów wybuchowych... Będzie okazja ich poszukać również przy kolejnej wizycie... 
Papiernia w Boruszowicach
Papiernia w Boruszowicach © amiga

Jako, że jesteśmy w pobliżu Brynku głupio byłoby nie zahaczyć o tutejszy pałac... 
Brynek - zabytkowe zabudowania
Brynek - zabytkowe zabudowania © amiga

Pałac w Brynku
Pałac w Brynku © amiga

Spoglądamy na zegarki... masakra... jest 15:30... Późno... pora ruszać... pora skierować się na Helenkę i to najkrótszą drogą... Pędzimy chwilami ile sił w nogach... Tempo słuszne... Po mniej więcej godzinie jesteśmy na miejscu. Wstępuję jeszcze na godzinę i zbieram się do domu... Przede mną jeszcze trochę ponad 30km. Z drugiej strony dzień jest w tej chwili i tak stosunkowo długi :) W zasadzie zachód słońca jest godzinę później niż jeszcze wczoraj... więc powinienem zdążyć przed zapadnięciem zmroku.
W dość przyzwoitym czasie docieram do domu... Pora zrobić jeszcze kilka zaległych rzeczy, wpis na bloga i pora spać... Jutro do pracy.

Na Helenkę....

Sobota, 29 marca 2014 · Komentarze(0)
Janusz Panasewicz - Wloczykij

Umówiłem się na sobotę , pierwotny plan to wyjazd max o 13:00. Pech chce, że później wszystko się rozsypało, rozpadło, jak domek z kart. W efekcie wyjeżdżam diabelnie późno. Jest 16:53..., nie ma mowy o jeździe po lesie, terenie. Pogoda do tego zachęca, ale nie mam na to w tej chwili czasu... Gnam szosami Do Zabrza a później na Helenkę... Szarak został w domu..., szprychy wymienione, okazało się, że w sumie 2 sztuki zerwałem. Na szczęście kupiłem kilka zapasu... W tygodniu będę go chciał podrzucić do serwisu na wymianę wszystkich.... Nie mam ochoty na niespodzianki, a Giant widzę, że zaoszczędził na tym...
Za to zaczyna mnie martwić pomarańcza...., Walka z przednią przerzutką jest chyba bezsensowna... Próba jej wyczyszczenia w zasadzie wypłukania czegoś co pewnie się dostało do środka nie powiodła się..., a może po prostu sprężyna jest już mocno zmęczona. W każdym bądź razie mam w przełożenia Blat i średnią tarczę... Wrzucenie na żółwia wymaga zatrzymania się i... "kopnięcia" w przerzutkę... by wskoczyła na właściwe miejsce... Z drugiej strony przeżyła ze mną ponad 2 lata..., grubo ponad 30kkm, tony błota... Trzeba będzie się za czymś rozejrzeć... Spróbuję jeszcze potraktować przerzutkę WD40..., ale jakoś nie mam nadziei.
Ok 18:20 dojeżdżam na miejsce do Darka, późno..., ważne że dotarłem...

Idą święta..., tylko jak tu ulepić zająca? © amiga

leśne ścieżki

Piątek, 28 marca 2014 · Komentarze(0)
T.Love - King
Wychodzę z firmy, rozpoczyna się weekend... Jest dość przyjemnie, słonecznie... co prawda wieje wiatr od wschodu jednak i tak mam plan aby pojechać terenem. Interesuje mnie hałda w Makoszowach. A dalej wały wzdłuż Kłodnicy.
Początek po szosie bo innej opcji nie ma, muszę się wydostać z Gliwic, ruch jak w ulu..., więc tym bardziej mam ochotę uciec od zgiełku miasta. Wjazd na hałdę w wersji przez plac budowy DTŚki :).
Nieco przed starą hałdą w Makoszowach pakuję się...na wały... Coś jest nei tak z przednią przerzutką, ostatnio nie pasowało mi jej działania na korno... teraz jestem już pewien że nie działa tak jak bym chciał... Spróbuję, ją w domu przeczyścić.... może to rozwiąże problemy..., jeżeli nie to trzeba będzie kupić nową... W końcu ta już ma 2 lata i swoje przeżyła... ze mną ;P

W Halembie na krótko wyjeżdżam na szosę by ponownie zanurzyć się na leśnych szlakach, jednak słońce jest już za horyzontem, powoli zaczyna zapadać zmrok... Ważne, że lampka odpalona. Kilkanaście min później i tak jestem w domu... w sumie było miło... :)

Zachód słońca
Zachód słońca © amiga

szybki poranek...

Piątek, 28 marca 2014 · Komentarze(0)
Maria Sadowska: "Baba za kierownicą"

Ciut gorsza pogoda niż ostatnio, z drugiej strony jest cieplej tyle, że słonce świeci jakoś tak niemrawo przez warstwę chmur... 
Z domu wychodzę dość późno, za późno by jechać lasami, w sumie może to i dobrze, bo wczorajsze prognozy wspominały coś o deszczach w nocy. Co prawda spoglądając przez okno jeszcze przed wyjazdem nie widziałem niczego podejrzanego, ale wiem jakie to jest zdradliwe... 
W chwili wyjazdu na drogach szaleństwo, to pewnie  przez to, że jest piątek... ostania chwila przed weekendem aby pozamykać pilne sprawy, a może pogoda też się nieco do tego dołożyła? 
Po raz pierwszy od ponad tygodnia odłożyłem prochy..., może w końcu przeziębienie opuści mnie na dobre?, może to pierwsze skowronki ozdrowienia, a może też efekt opychania się czosnkiem w ilościach przeczących zdrowemu rozsądkowi? ;P

Jedzie się niesamowicie przyjemnie. Na podjeździe w Kochłowicach chyba wiem co jest grane...., mam wiatr w plecy... w tej chwili to cieszy, pytanie tylko co będzie przy powrocie... już nie będzie tak wesoło, chociaż zawsze wiatr może się odwrócić...\


W firmie jestem w niezłym czasie...., może to nie to co bym jeszcze chciał... ale jest nieźle...

Ps. szprychy dalej nie wymieniłem szarakowi ;p

Wiosenne kwiaty
Wiosenne kwiaty © amiga

po terenie :)

Czwartek, 27 marca 2014 · Komentarze(0)
Russian Red - Casper

Wychodzę z firmy o dość przyzwoitej godzinie jak na mnie, jest przed 17:00 ;)
Ciepło, słonecznie..., Korci mnie by wjechać do lasy tym bardziej, że wieje paskudny wiatr od wschodu... Klasycznie za Sośnicą wjeżdżam do parku, później Makoszowy i ul. Wiosenna :), tym razem nie łapię tutaj pany..., zastanawiam się czy aby nie chciałem sprawdzić w którym miejscu są te płyty betonowe z wystającymi drutami zbrojeniowymi :)
 W okolicach Halemby wbijam się w ul. Panewnicką, później księżycową, by w efekcie wyjechać gdzieś w okolicach Kokocińca w Katowicach. Po drodze staję przy ruinach zabudowania, wycinka drzew odsłoniła coś co mnie zaskoczyło... tu był basen... Tyle razy jechałem tędy i tego nie zauważyłem, chociaż kilka razy nawet stałem przy tych zabudowaniach.... Z drugiej strony gęste krzaki dość skutecznie ograniczają widoczność... Pewnie za tydzień 2 gdy wszystko się zazieleni znowu nie będzie wiele widać...


Szprychy w końcu zostały kupione, ciekawe czy znajdę chwilę  czasu by podreperować Szaraka :)


Pozostałości basenu
Pozostałości basenu © amiga


W tej chwili jeszcze coś widać przez krzaki z drogi
W tej chwili jeszcze coś widać przez krzaki z drogi © amiga

do pracy lasami

Czwartek, 27 marca 2014 · Komentarze(0)
To tu, to tam - Grzegorz Turnau

Poranek, jest słonecznie, wychodzę ciut wcześniej... i nie mam specjalnego parcia by zdążyć na cokolwiek..., większość pilnych spraw jest już zamknięta... Dość szybko decyduję się na przejazd lasem, tyle, że jakoś nieszczególnie mam ochotę na przejazd przez  Makoszowy, po drodze na bank czekała by mnie przeprawa przez błotniste hałdy, szczególnie ta stara w Makoszowach.... 
Na Halembie zmieniam nieco tor jazdy. Postanawiam wjechać na Bielszowickie szosy... i do końca pociągnąć już nimi. W względnie przyzwoitym czasie docieram do bram firmy... Pięknie rozpoczęty dzień :) Tym razem pany nie złapałem, Za to w końcu muszę kupić szprychy do szaraka..., może wieczorem uda się go podreperować...

Poranek w lasku Makoszowskim
Poranek w lasku Makoszowskim © amiga

wieczór

Środa, 26 marca 2014 · Komentarze(0)
The "Oasis" - Amanda Palmer

Wychodzę z firmy, jest jasno, jeszcze jasno, początkowo chcę jechać po szosach, jednak mijając wiadukt w Sośnicy zmieniam zdanie..., mimo wszystko przydałoby się nieco terenu, tym bardziej, że jadę góralem, a on się dobrze czuje w takim terenie. Odpuszczam hałdę w Sośnicy i starą hałdę w Makoszowach..., tam dzisiaj mam nie po drodze. Za to Postanawiam zwiedzić ul Wiosenną... Pech chce, że jadąc po płytach betonowych łapię panę, kosztuje mnie to 10 min na pompowanie, przy okazji w tylnej oponie znajduję drucik który zadbał o tą atrakcje, pewnie tałatajstwo z jakiegoś zbrojenia. Ważne, że już go nie ma.
Reszta trasy również terenowa, tyle, że bez przygód... i problemów, za to z mniejszą chęcią... Do domu docieram dośc późno jest coś koło 19:00, może kilka min wcześniej...
Bunkier w lesie Panewnickim
Bunkier w lesie Panewnickim © amiga


słonecznie ale chłodno

Środa, 26 marca 2014 · Komentarze(0)


Poranek przedwczesny, podobnie jak wczoraj muszę dotrzeć wcześniej do Gliwic, muszę dokończyć badania... Rano jednak chwilę zajmuje przygotowanie pomarańczy do wyjazdu. Oczywiście wczoraj już nie znalazłem na to czasu. W efekcie wyjeżdżam jakieś 30 min po planowanym terminie. Cóż... Silić się na szybki przejazd też nie będę, temperatura daje znać o sobie..., męczy dalej. 
Za to poranek piękny, słoneczny, ale chłodny i to bardzo, już dawno nie widziałem ludzi skrobiących auta, czy przymrożonych kałuż... Te zero stopni jest wyraźnie odczuwalne. Przez pierwsze 10km jest mi chłodno w dłonie..., dopiero w okolicach Kochłowic rozgrzałem się na tyle, że nie czuję już zimna..., mało tego jest mi ciepło. 
Na drogach za to zaskakuje spory ruch..., to nie jest normalne... nie o tej porze..., a może się mylę? Koło 7:30 przebijam sięprzez korki w Zabrzu, Gliwice również nie zachwycają, za to w nagrodę dostaję króliczka do pogonienia... Gość jedzie  na rowerze od Kończyc, całkiem nieźle sobie radzi ale też cały czas siedzę mu na kole, dopiero wjeżdżać na ul Odrowążów decyduję się na wyprzedzenie go. Do pracy pozostały już tylko 4km..., mijają szybko, pierwsze 1.5km to zjazd, reszta to delikatny podjazd..., niemniej całkiem sprawnie mi to poszło... Po dojeździe czasu niewiele, milka min na kąpiel i lecę do lekarza... Muszę dokończyć to co zacząłem wczoraj.

Poranek w Zabrzu :)
Poranek w Zabrzu :) © amiga