Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2014

Dystans całkowity:1112.68 km (w terenie 115.00 km; 10.34%)
Czas w ruchu:52:12
Średnia prędkość:21.32 km/h
Maksymalna prędkość:53.40 km/h
Suma podjazdów:10466 m
Maks. tętno maksymalne:191 (103 %)
Maks. tętno średnie:143 (77 %)
Suma kalorii:49176 kcal
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:34.77 km i 1h 37m
Więcej statystyk

po pracy szosami

Piątek, 29 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Amaranthe - Hunger

Wyjazd kilka minut przed 17:00, dzisiaj piątek, zaczyna się weekend, prawie na 100% będzie bez roweru, mimo wszystko muszę dać czas barkowi na regenerację. Wychodząc zupełnie nie mam ochoty na ganianie po terenie, decyduję się na szosy. Jest i tak na tyle późno, że ruch powinien powoli zamierać, nie powinno więc być większych problemów z dojazdem. Gdzieś na forum doczytałem się, że na błoto najlepsze są wąskie opony, chyba wiem dlaczego te co miałem zupełnie nie radziły sobie z takimi warunkami, pierwsza i największa ich wada to szerokość - 2.1, Ostatni raz na takich szerokich jechałem dobre 2 lata temu. Ale uczę się na błędach... pewnie na kolejnym błotnym maratonie pojadę na czymś cieńszym. Mało tego, mam wielką ochotę by sprawdzić jak będzie się sprawdzać Giancik w takich warunkach. Chyba zainwestuję w bardziej terenowe opony, tylko jakie? Muszę poszukać czegoś na necie...

Tego nie jeść
Tego nie jeść © amiga

chłodny poranek.

Piątek, 29 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Seventh Wonder - Alley Cat

Dzisiaj po raz kolejny rano było chłodno. 10 stopni… trzeba się ubierać już cieplej. Zjadłem śniadanie i do pracy…
Zaczyna się wariactwo na drogach, przygotowania do szkoły itp… Nie dość że ruch większy to na dokładkę jacyś piesi samobójcy zaczęli wychodzić na drogi… w kilku miejscach wpakowali mi się prawie pod koła… Na szczęście staram się przewidywać takie przypadki, po prostu nie wierzę pieszym i kierowcom… Już takie cuda widziałem, nawet gdy mam pierwszeństwo to tak na wszelki wypadek zwalniam… Bo chwila nieuwagi i... mogę być naprawdę na długi okres wyłączony. Za to gdzieniegdzie przebijało się słońce, robi się całkiem znośnie... w sumie nie mam nic przeciwko takiej pogodzie, byle nie lało. Wyjątkowo dobrze mi się jechało, być może wiatr mnie wspomagał? Muszę to sprawdzić na new.meteo :)
W Parku na Zadolu
W Parku na Zadolu © amiga

zmiana organizacji ruchu w Zabrzu

Czwartek, 28 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Eumeria - Rebel Mind

Wychodząc z firmy zastanawiam się czy już mogę wjechać w lasy..., decyzję jednak zostawiłem na później, na wysokości lasku Makoszowskiego. Jadąc obok zauważyłem jeszcze sporo błota, kałuż. Chyba jednak nie zdecyduję się na teren. Zostają szosy. 
Ciut dalej na rondzie łączącym ze średnicówką zauważyłem ,że została zmieniona nieco organizacja ruchu, w pierwszej chwili trochę mnie to zaskoczyło, bo zniknął jeden z pasów do prawo-skrętu, jednak...mam wrażenie, że to teraz zrobiło się normalniej. Dalej już raczej standard, i w dość przyzwoitym czasie wróciłem do domu. 
Wewnątrz kościoła św.Michała
Wewnątrz kościoła św.Michała © amiga

koniec lata

Czwartek, 28 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
the SLoT "Лего"

Wczorajszy powrót był dość przyjemny, pogoda się poprawiała, dzisiaj jest podobnie, tyle, że kałuże zanikają, wieczorne mgiełki gdzieś się rozwiały. na starcie za to aż 10 stopni, chłodno, lecz nie ma się co dziwić, lato powoli się kończy, dzień coraz krótszy... Jazda na zupełnie krótko nie ma sensu, długa cieplejsza bluza to w takich przypadkach obowiązek... Chwilę trwało zanim się rozgrzałem na tyle, y nie odczuwać porannego chłodu.  Za to na drogach pojawia się coraz więcej samochodów, to już chyba oznaka końca wakacji. Jeszcze chwila i zacznie się rok szkolny, Jestem ciekawy jak to się odbije na ruchu w mieście, pewnie wrócą korki i wariaci drogowi... A teraz trzeba nacieszyć się tym co mamy :)
Fontanna na placu Holonda w Katowicach
Fontanna na placu Holonda w Katowicach © amiga

po deszczu

Środa, 27 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
PAGAN'S MIND - Atomic Firelight
Wieczorem pogoda wyraźnie się poprawiła, zaświeciło słońce, gdy wychodziłem z firmy było dość ciepło, tyle, że wszędzie widać ślady po ostatnich ulewach. Decyzja mogła być tylko jedna, jazda szosami, chociaż... rower i tak jest ubłocony, pewnie jechałbym nieco dłużej, nazbierałbym więcej "syfu" z hałd, ale nie wiem, czy nie było by przyjemniej. Wjeżdżając w okolice Panewnik zauważyłem, że tuż przed moim przyjazdem musiało to solidnie lać... pełno kałuż, rozlewisk i unosząca się delikatna mgiełka. Rewelacyjne klimaty.
Po powrocie oczywiście odezwało się delikatnie ramię, chyba mu się to nie spodobało… zresztą co by nie mówić, to mimo wszystko jest jakiś wysiłek… Przesmarowałem je maściami, wziąłem prochy i tyle… 

Wieża spadochronowa
Wieża spadochronowa © amiga

Po kolejnej przerwie

Środa, 27 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
In My Arms - Ancient Bards

Wczorajszy dzień był beznadziejny, pierwotnie planowałem wyjazd na rowerze, ale gdy zobaczyłem jak leje, to pojechałem jednak pociągiem… a wieczorem cześć drogi z buta… tyle, że zaczęło się nieco poprawiać…
W nocy znowu lało i to solidnie, jednak z rana pomimo stosunkowo niskiej temperatury było już nieźle…
Jadę rowerem, starczy tego opieprzania się, wiem, że lekarz mnie zabije, ale dojazd środkami komunikacji mnie nie podnieca, nie bawi, tym bardziej, że ze względu na wszechobecne remonty czas dojazdu znacznie się wydłużył, a rowerem zajmuje mi to ok 40-50% krócej.
Wsiadając na rower… poczułem wielką radochę… z samego faktu jazdy… Fakt, że o górach, błocie czy czymś podobnym raczej nie ma mowy… ale myślę, że szosy i delikatne szuterki będą wchodziły w rachubę… O jakiejś długiej drodze nie myślę, bo na tą chwilę te 30km czuję… wiem, że jechałem… zmęczyło mnie to, może to zbyt dużo napisane... Noga podawałam ale ark zdecydowanie się opierał i nie za bardzo chciał współpracować. Niemniej mam jeżeli wszystko będzie dobrze to zignoruję zalecenia lekarza... 

W centrum Katowic nad A4-ką
W centrum Katowic nad A4-ką © amiga

Powrót lasami

Piątek, 22 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
I Am Hell (Sonata in C#) - Machine Head
Co dalej z kontuzją? W firmie cały czas czułem bark, ból... Za to wracałem lasami, nie jakos nie miałem odwagi by ciągnąć ulicami, gdy wiem, że mam problemy ze wskazaniem kierunku jazdy na skrzyżowaniach i sprawdzeniem czy nikt mnie nie wyprzedza..., czy mam wolne. Bałem się wybojów, bo to jest dość charakterystyczny element jazdy leśnymi duktami. Odpuściłem za to hałdę w Sośnicy, tam pewnie szedłbym na piechotę... jest kilka dość karkołomnych ale krótkich fragmentów na których trzeba bardzo uważać. Jeszcze nie teraz. Liczę jednak na to, że po kolejnej wizycie u lekarza będzie wszystko ok i w ciągu max miesiąca wrócę do normalnej jazdy... 
Po powrocie było zdecydowanie lepiej, nie wiem co jest tego przyczyną. Pewne rzeczy są dla mnie niewykonalne na tą chwilę, sporym wyczynem jest podniesienie rąk nad głowę… Weekend raczej bezrowerowy, bark musi odpocząć. 

Szok... to zupełnie nowe oznaczenia
Szok... to zupełnie nowe oznaczenia © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga

Po przerwie z kontuzją

Piątek, 22 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Molesta Ewenement & Marek Dyjak - Człowiek (Złota ryba)

Dzisiaj z rana już nie wytrzymałem, jadę rowerem. Przygotowałem go, przebrałem się i pojechałem.
Czas czuję uszkodzony bark, ale dało się jechać, problem pojawia się na wybojach (staram się ich unikać). Gdy musiałem pokazać, że skręcam w prawo, czuję ból… po jakimś czasie nauczyłem się, że muszę się przygotować… i jakieś 10-15m przed zwalniam, zmieniałem pozycję na bardziej wyprostowaną i wtedy da się wskazać, gdzie jadę…. Jak wcześniej „wyliczyłem” po drodze do pracy mam 11 takich miejsc z prawo-skrętem. W firmie na dzień dobry kilka osób mnie opieprzyło… za to, pewnie mają rację… ale sam chciałem się przekonać jak będzie. 

Hotel dla owadów w całej okazałosći
Hotel dla owadów w całej okazałosći © amiga

Tabliczka informacyjna
Tabliczka informacyjna © amiga

IWW

Sobota, 16 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Pamiętam IWW sprzed roku... rano chłodno później upał, wieczorem znowu chłodno... Wtedy zniszczyła nas właśnie temperatura, jak będzie w tym roku? Zobaczymy, prognozy nie są łaskawe, wszystko wskazuje na to że będzie padać. Po przyjeździe w bazie spotykamy całkiem sporą grupę znajomych. Dość długo rozmawiamy w między czasie przygotowując rowery, w końcu jednak kładziemy się spać... 
Gdzieś koło 1:00 w nocy budzą nas piesi z trasy 100km... na przepadku... jednak dzisiaj nic nie jest mi w stanie przerwać na długo snu. 

Kilka godzin później trzeba jednak wstać, za oknem szaro-buro i leje... jest paskudnie, to kolejny mój wyjazd na maraton w takiej aurze..., brrr. W końcu czas na odprawę, organizatorzy przekazują nam kilka wskazówek, informacji dotyczących trasy, wygląda na to, że sama trasa nie powinna być zbyt trudno, stosunkowo niewiele przewyższeń... 
Chwila na odprawie
Chwila na odprawie © amiga

Pod koniec odprawy dostajemy "mapki" z zaznaczonym jednym punktem :), miejscem gdzie dostaniemy te właściwe... 
Gdy wybija godzina startu..., jakoś nikt nie kwapi się do wyjazdu, w końcu jedyny odważny Bartek rusza, reszta jedzie za nim kierunek

Chyba mam za duży mapnik
Chyba mam za duży mapnik © amiga

Wesołówka - Mapy
Kilka km wśród znajomych bikerów i w rzęsistym deszczu, na dzień dobry trochę terenu, jest cholernie ślisko, sporo błota... Dopiero na szosie można nieco przyspieszyć... Dojeżdżamy na miejsce, dostajemy mapy i... jak na nich cokolwiek narysować? Nie da się... Są zalaminowane, a deszcz uniemożliwia zaznaczenie czegokolwiek. Po raz pierwszy nie rysujemy wariantu, nie ma jak... Będzie trzeba zapamiętywać odwiedzone punkty. Pierwszy który chcemy zaliczyć to:

PK 8 - Strumień
Kierunek  Pisarzowice, początkowo szosami, później jednak zaczyna się walka z terenem, lekko nie ma... czuję jak rower mi pływa na brei po której jadę... ech... tle, że sam punkt dość banalny, podbijamy karty i ruszamy dalej na

PK 6 - Pod wiaduktem
Punkt przy strumieniu :)
Punkt przy strumieniu :) © amiga
Wyjazd z tereny średnio przyjemny, sporo błota, kolein... dojeżdżamy jednak do drogi, tyle, że to krótki fragment, do PK prowadzi ścieżka terenem, ponownie walczymy z tańczącymi rowerami..., mam wrażenie, że opony są zdecydowanie nie na takie warunki... masakra. Dopieramy pod wiadukt... Punkt zaliczony, pochylamy się nad mapami i...ruszamy na 

PK 3 - Centrum Kultury i Sportu (Bufet)
Przepychamy rowery przez rozlewiska, koleiny, błocko, miejscami ciężko jest przejść nie mówiąc o jeździe, w końcu jednak docieramy do asfaltu...jaka ulga, Darek zaczyna pędzić, w kierunku Nowogrodźca... zanim go doganiam, jest już za późno, mieliśmy zaliczyć jeszcze 2 PK 7-kę i 10-kę... ale za to będzie okazja się posilić. Jesteśmy dzisiaj pierwsi na bufecie... co nie oznacza oczywiście nic, poza tym, że wybór jest większy :) Pochylamy się nad mapami, zaliczymy PK4 a później zaległe PK 7 i 10, Ruszamy.

PK 4 - Skała / U podnóża
Opis punktu za którym chyba obydwoje nie przepadamy, już niejednokrotnie okazywało się, że to nie pojedyncza skała tylko cała ich grupa, a odszukanie lampionu może zająć sporo czasu. Tym razem jest podobnie, skałek jakby więcej, jednak wczytując się w mapę, wydaje się, że lampion powinien być przy drugiej... i tak też jest. Punkt zaliczony, powoli przestaje padać...
Skała jest gdzieś w dali
Skała jest gdzieś w dali © amiga

PK 7 - Dół / Północna strona
Pora na odrobienie zaległości, zawracamy do Milikowa i wbijamy się w ścieżkę, która ma nas doprowadzić do punktu, oczywiście lekko nie ma, są chwile gdzie bezpieczniej jest zejść z roweru. Niemniej szybko docieramy na właściwe miejsce i dziurkujemy karty.
Gdzie jest Darek?
Gdzie jest Darek? © amiga
Kolejny PK
Kolejny PK © amiga

PK 10 - Rów (2m od drogi)
Punkt  w sumie niedaleko, na dokładkę prowadzi do niego dość szeroki szuter, dość szybko odnajdujemy punkt docelowy. 

PK 12 - Skraj polany (budowa)
Kierujemy się na Mściszów, przejeżdżamy przez drogę i wjeżdżamy znowu w teren, jedziemy wąskimi ścieżkami, gdzie tuż obok jest nowo powstająca szeroka droga... szutrowa... ech... Punkt zaliczony, jednak przy zjeździe trafiamy na dość grząski podkład pod nowo powstającą drogę, rowery stają dęba, na kołach po kilkanaście kg szlamu, błota, czy innego paskudztwa. 

Błota wszędzie pełno
Błota wszędzie pełno © amiga
Ten jest prosty
Ten jest prosty © amiga

PK 11 - Ruiny / Wewnątrz, od północy
Zjeżdżamy w kierunku Gościszowa, Darek gdzieś mi ginie na horyzoncie, i chwilę później zaliczam dość paskudną glebę przy prędkości ok 20km/h. Na dokładkę uderzam barkiem, ból... mija dobre kilka minut zanim się zbieram na tyle, że mogę wsiąść na rower, ramię boli...
Dojeżdżam do szosy..., Darek mył rower w między czasie czekając na mnie... Jedziemy dalej, jeszcze wydaje mi się, że wszystko będzie ok. 
Kółko się nie kręci
Kółko się nie kręci © amiga
Chyba tak jeszcze w tym roku nie było
Chyba tak jeszcze w tym roku nie było © amiga

PK 16 - Strumień
Początkowo sporo asfaltu, później podjazd po dość wyboistym terenie, zwalniam, nie jestem w stanie normalnie jechać, każda większa dziura to nasilający się ból w prawym ramieniu. Wlokę się gdzieś daleko za Darkiem... Masakra... Odnajdujemy lampion... kolejny Pk zaliczony,
Jeziorko na trasie
Jeziorko na trasie © amiga

PK 21 - Dołek (10m od ścieżki)
Ruszamy na kolejny punkt, spory fragment po terenie, jest coraz gorzej..., jadę coraz wolniej... jest lampion, 

PK 20 - Skraj lasu
Wyjazd z poprzedniego Punktu niszczy mnie do końca... Przy asfalcie staję i namawiam Darka by jechał dalej sam, ja... nie dam rady, zjeżdżam do bazy, do najbliższej apteki po cokolwiek.... Chwila rozmowy i... Darek rezygnuje z kontynuacji jazdy, odholuje mnie na metę, jedziemy jednak przez PK 20 i PK14 bo są po drodze. 20ka -okazuje się banalna... za nią docieramy do szerszego szutru i jedziemy na 

PK 14 - Dołek (10m od drogi)
Gdy jadę po równym jest nieźle... tyle, że nie mogę liczyć na to, że przez kolejne 100km będzie podobnie, nie chce ryzykować... Sam punkt równie banalny... aż śmieszne... Kierujemy się na metę do Lubania

Meta
Wjeżdżając na asfalt jedzie mi się całkiem nieźle, poza przypadkami gdy mam wyciągnąć prawą rękę by wskazać prawoskręt, za każdym razem wiąże się to z silnym bólem, na dokładkę, nie mogę odwrócić głowy w lewo..., nie mogę sprawdzić czy coś mnie nie wyprzedza... obłęd... 
Docieramy do bazy, kąpiel, chwila rozmowy z organizatorami, posiłek, kąpiel i... pakujemy się, wracamy na Górny Śląsk. 
Po drodze na chwilę zatrzymujemy się w Henrykowie Lubańskim przy najstarszym drzewie w Polsce.
Najstarsze drzewo w Polsce - Cis Henrykowski
Najstarsze drzewo w Polsce - Cis Henrykowski © amiga
Nasz Cis Naszym Bogactwem
Nasz Cis Naszym Bogactwem © amiga
Pomnik przyrody prawem chroniony
Pomnik przyrody prawem chroniony © amiga

Szpital... 
W Zabrzu trafiam do szpitala, po 90 minutach łaskawie wykonano mi zdjęcie i okazało się, że to Zwichnięcie stawu barkowo-obojczykowego I stopnia. Na szczęście obędzie się bez gipsu, jedynie temblak...przez jakiś czas, skierowanie do ortopedy.
Wieczór za to mija w dość miłej atmosferze przy środkach uśmierzających ból :)

Mimo wszystko szkoda maratonu, szkoda sezonu, boję się, że to może być koniec moich wyjazdów na Rajdy w tym roku... Lekarz coś wspomniał o 4-5 tygodniach... zobaczymy jednak co będzie dalej...
No i po zawodach
No i po zawodach © amiga

do Gliwic przed IWW

Piątek, 15 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Lucy - Stankiewicz

Dzisiaj dzień wolny... a ja.. wsiadam na rower około 14:30 i ruszam na Gliwice, jestem umówiony z Darkiem pod firmą gdzie zostawiłem wszystkie potrzebne graty na wyjazd na Izerską Wielką Wyrypę... Wydaje mi się, że mam sporo czasu więc początkowo jadę terenem, w las wjeżdżam w Panewnikach i wyjeżdżam w Kończycach, na więcej nie ma czasu, zaczyna mnie czas gonić, dobrze, że na drogach pusto. Staję jeszcze na 5 minut na stacji BP w Zabrzu, trzeba umyć rower... spłukać go z piachu z syfu... po ostatnich szaleństwach po ulewach... 
Docieram do firmy, Darek dojeżdża w ciągu 5 minut, tyle, że pojawia się problem z wyciągnięciem rzeczy z firmy, kilka godzin wcześniej była awaria, nie wszystkie systemy się wybudziły i nie ma dostępu do większości pomieszczeń. Po kilku telefonach i godzinie zabawy działa 75% wszystkich możliwych zamków na karty... tyle, że nie do pomieszczenia na którym mi najbardziej zależy, dopiero po 90 minutach i telefonie do Tomka... udaje się dostać do interesującego mnie pomieszczenia i szafki... masakra... czyżby jakiś znak?


Na cmentarzy żołnierzy radzieckich w Katowicach
Na cmentarzu żołnierzy radzieckich w Katowicach © amiga