Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2019

Dystans całkowity:657.56 km (w terenie 112.00 km; 17.03%)
Czas w ruchu:34:36
Średnia prędkość:19.00 km/h
Maksymalna prędkość:50.40 km/h
Suma podjazdów:3281 m
Maks. tętno maksymalne:195 (105 %)
Maks. tętno średnie:144 (78 %)
Suma kalorii:26738 kcal
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:41.10 km i 2h 09m
Więcej statystyk

Powrót do domu

Wtorek, 24 września 2019 · Komentarze(1)
Wychodzę kilkanaście minut po 16, mam dość, coś mnie męczy, boli... żołądek nie daje o sobie zapomnieć. Do domu jednak trzeba dojechać. Wsiadam na rower i.... jak jechać? Początkowo pakuję się na szosy bo szybciej, ruch nie jest jakiś wielki jednak ciągnie mnie gdzieś w teren. Nie taki hardcorowy, ale zwykłe ścieżki czy drogi leśne. Po raz pierwszy na bok uciekam dopiero na Wirku, jadę wzdłuż potoku Bielszowickiego. Słońce od czasu do czasu przypomina  sobie. Niebo wygląda lepiej niż o poranku. Kombinuję co dalej? 

Nad potokiem Bielszowickim
Nad potokiem Bielszowickim © amiga
Mostek nad Kochłówką
Mostek nad Kochłówką © amiga
Gdzieś tam w dole płynie potok
Gdzieś tam w dole płynie potok © amiga
Wąski potok na tym odcinku
Wąski potok na tym odcinku © amiga
Rozlewisko na Kochłówce
Rozlewisko na Kochłówce © amiga
Widok w kierunku Kochłowic
Widok w kierunku Kochłowic © amiga
Wyjeżdżam w Kochłowicach i do Panewnik jadę rowerówką, a dalej.... odbijam w okolice Owsianej i ponownie pakuję się w lasy. Rozglądam się za grzybami, po ilości grzybiarzy i zawartości ich koszy wiem, że grzyby są, ale z rowera za diabła nie mogę ich wypatrzeć, a na chodzenie po lesie jakoś nie mam ochoty. 
W końcu wyjeżdżam w Piotrowicach i zjeżdżam do domu. Starczy na dzisiaj... 

Ciepły, ale pozbawiony słońca poranek

Wtorek, 24 września 2019 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam do pracy kilkanaście minut po 7... Dzień jest ponury, zero słońca, grube chmury, jest ciemno. Mimo, że termometr pokazywał około 11 stopni, to nie czuć zupełnie tego ciepła. Jakoś nie mam parcia na gnanie, na szybką jazdę. Korci mnie by pojechać lasami, ale tutaj dla odmiany czas odgrywa dość ważną rolę. Jeszcze będę miał ochotę na szukanie grzybów i przejazd potrwa 2 godziny ;) 

Gdy jednak mijam rogatki Katowic wybieram opcję leśną, ale w niewielkiej ilości, to przejazd w kierunku Halemby i później na Wirek. Jedna nieco większa górka do zaliczenia. Jest przyjemnie. W lesie widzę dziesiątki grzybiarzy i każdy coś niesie... Chyba obrodziło... 

Zacisk koło Famuru
Zacisk koło Famuru © amiga
Trzeba chyba czekać...
Trzeba chyba czekać... © amiga
Policjanci postanowili zakorkować wyjazd z Katowic ;)
Policjanci postanowili zakorkować wyjazd z Katowic ;) © amiga
Dojazd na hałdę w lasach Panewnickich
Dojazd na hałdę w lasach Panewnickich © amiga
Pod kopalnią w Bielszowicach
Pod kopalnią w Bielszowicach © amiga

Za Wirkiem przez Nowy Świat kieruję się na Bielszowice, na standardową drogę przelotową do Gliwic. Jest kilkanaście minut po ósmej gdy docieram do Zabrza, jakiegoś specjalnego ruchu nie widać, tak więc pakuję się na skrót przez ul Winklera. Minęło mnie może kilka samochodów... Kilka minut później jestem już w Gliwicach. 

Pusta ul Winklera w Zabrzu
Pusta ul Winklera w Zabrzu © amiga
Jeszcze 2 km do pracy :)
Jeszcze 2 km do pracy :) © amiga

Bardzo spokojnie docieram do firmy. Szkoda, że wiszą tak gęste chmury, wolałbym te kilka stopni mniej w zamian za widok słońca :) Podobno wieczorem będzie lepiej :)

Okolice Rudników koło Częstochowy z Karoliną :)

Niedziela, 22 września 2019 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Dzień zaczyna się dość wcześnie... chwila.... po co ustawiałem budzik na 5:30? Coś mi się pokręciło. Przed 7:00 jestem gotowy do wyjazdu mimo, że nic nie było przygotowane ;) Mam jeszcze sporo czasu.... Co tutaj robić? Może przejrzę mapy ;) Zaglądam na ich daty wydania. Koszmar... 2011 i 2012 rok. Trochę stare, widać po nich wiek, pora zastąpić je czymś nowszym. To załatwię po powrocie. 90% będzie się zgadzać, ale przez ten czas powstały nowe drogi, stare wyasfaltowano. Może być tak, że kompletnie nas coś zaskoczy... 
W Rudnikach koło Częstochowy jesteśmy o 9:00... Chwila rozmowy, trochę przygotowań, szybka gorąca herbata :) i można ruszyćw siną dal. 

Gdy już wszystko przed startem udało się ogarnąć jedziemy w kierunku Konina ;), tego koło Częstochowy, gdzieś ma mapie zaznaczony jest kościół, trochę dalej bunkier, tyle, że nie ma ani kościoła, ani bunkra. O ile to pierwsze zaskoczyło nas kompletnie, bo to nie jest mała budowla i raczej widoczna z daleka, to brak bunkra nie dziwi nas, gadu-gadu mogło nas mocno rozproszyć ;) Zresztą te pogaduchy o poranku powodują, że trasa jakoś szybko mija. Nawet nie zauważyliśmy kiedy dojechaliśmy do Kłobukowic. Jest informacja o pałacu, tylko co z tego skoro otoczony jest wysokim murem, całość zarośnięta. Karolina przypomina mi, że już tutaj jakiś czas temu byliśmy i tyle samo "nie zobaczyliśmy" ;) 

Kłobukowice - okolice pałacu - niestety niedostępnego :(
Kłobukowice - okolice pałacu - niestety niedostępnego :( © amiga

Trochę dalej jest most przez Wartę, zatrzymujemy się, zaglądamy pod most rzeka dość czysta, szeroka, aż szkoda, że nie mamy kajaku :). Może w przyszłym roku... Okolica przy rzece zagospodarowana, mini plaża, jakiś plac zabaw, skoszona trawa.... trochę jak nie w Polsce. 
Kłobukowice  nad Wartą
Kłobukowice nad Wartą © amiga
Most przez Wartę
Most przez Wartę © amiga
Plaża nad Wartą :)
Plaża nad Wartą :) © amiga
Widoki gdzieś przed Krasicami
Widoki gdzieś przed Krasicami © amiga

Pojawiają się pierwsze pagórki, chwilami nachylenie zaskakuje, wg licznika nawet 8%. O ile podjazd trochę męczy, to po drogiej stronie jest zawsze krótszy zjazd... Nie wiem jak to się dzieje. Podjazd trwa 10 minut a zjazd tylko 2... To nieuczciwe. ;) 
Widoki za to coraz fajniejsze :) Gdyby jeszcze tak nie wiało...

W drodze do Mokrzesza
W drodze do Mokrzesza © amiga
Górki na horyzoncie
Górki na horyzoncie © amiga
Przed Mokrzeszem
Przed Mokrzeszem © amiga

Wiatr chyba wyjątkowo nas nie lubi, pierwsze kilkanaście km daje popalić, ale coś za coś, później będzie nas wspomagał. Za miejscowością, Żuraw wjeżdżamy na szlak prowadzący przez Park Krajobrazowy Stawki. Las jest piękny, stawki równie malownicze, co jakiś czas stajemy by zrobić zdjęcie. Mijamy jakiegoś grzybiarza z pełnym koszem... Szok... Zaczynam się rozglądać za grzybami, ale z roweru jest to ciężkie do ogarnięcia. O ile Kanie są widoczne z daleka, to inne grzyby już niekoniecznie. 

Gdzieś przed Żurawiem
Gdzieś przed Żurawiem © amiga
Będzie z górki :)
Będzie z górki :) © amiga
Staw w lesie gdzieś przed Kopaninami
Staw w lesie gdzieś przed Kopaninami © amiga

Natykamy się na jakiegoś gościa w samochodzie, przeprasza, że tarasuje całą szerokość drogi, ale zgubił telefon gdzieś w okolicy i szuka go... Próbujemy mu pomóc, dzwonię na jego numer, ale telefonu nie słychać... za to jest sygnał, więc działa... Jadąc dalej rozglądamy się za nim. W razie czego wrócimy się z telefonem, ew, zostawimy go na policji. 
Telefonu nie ma, ale gdzieś przed wyjazdem z parku, na chwilę się zatrzymuję i prawie wpadam na podgrzybka, może jeszcze jakiś się trafi? Zabieram go ze sobą... 
Podgrzybek :)
Podgrzybek :) © amiga
Same słonka ;)
Same słonka ;) © amiga
Stawy rybne
Stawy rybne © amiga
Nieci dalej trafiają się dwie małe kanie... Pakujemy je i jedziemy dalej. Zaczynamy kombinować gdzie by zjeść obiad. Św Anna jest uboga w takie miejsca. mimo tego, że krzyżują się tutaj drogi wojewódzkie. Zjadamy po bananie i pytamy się googlea o restaurację, ta ma być w Dąbrowie Zielonej jakieś 3 km dalej. Damy radę, tam jednak okazuje się, że restauracja działa od poniedziałku do piątku. Bez sensu... kompletnie bez sensu... Rozglądamy się za jakimś otwartym sklepem, ale chyba za święte miasteczko mamy przed sobą. Cóż... Udajemy się do Cielętników... kilka km prostej drogi.

Przed Raczkowicami małą awaria, odpada mi lewe ramię korby ;) tzn mam je przyczepione do buta ;) krótki stres przy zatrzymaniu się i kilka minut by to ogarnąć. Poluzowały się chyba 2 śruby. Zakładam ramię, korba kompletna i możemy jechać dalej. W domu będę musiał zajrzeć, czy coś złego tam się nie dzieje. 

W Cielętnikach przy dworku Karolina zauważa jakąś informację o stawach rybnych, o stadninie, mini, zoo i restauracji... Obstawiam, że to jest związane ze stawami, może być problem kupić coś innego niż rybę ;)
2 znalezione kanie ;)
2 znalezione kanie ;) © amiga
Centrum Dąbrowy Zielonej
Centrum Dąbrowy Zielonej © amiga
Dworek Cielętniki - niestety niedostępny
Dworek Cielętniki - niestety niedostępny © amiga
Rowery czekają ;)
Rowery czekają ;) © amiga
Zabudowania przy dworze w Cielętnikach
Zabudowania przy dworze w Cielętnikach © amiga
Stawy rybne w Cielętnikach, gdzieś tam w gospodarstwie udało się zjeść świeżego pstrąga
Stawy rybne w Cielętnikach, gdzieś tam w gospodarstwie udało się zjeść świeżego pstrąga © amiga

Nie mylę się, zamawiamy po pstrągu z frytkami i surówką jakieś 20 minut później możemy się zajadać, ale 2 miejscowe koty coś od nas chcą... Udaje je się przekupić kawałkami płetw... ;) Idą sobie... A my kończymy obiad. Gospodarstwo zaskakuje. Jest rozległe, sporo różnego rodzaju zwierząt, czy to chińskie kury, czy koniki. Trochę szkoda, że całość lekko obrośnięta kurzem. Co do obiadu.. to... o ile ryba świeża, olej wył wykorzystywany już wcześniej... Czuć to niestety. Myślę, że nie będziemy tutaj zaglądać, a przynajmniej nie po to by zjeść. Wracamy do centrum miejscowości, przy kościele rośnie lipa, podobno najgrubsze drzewo w Polsce i najstarsza polska lipa. Jest po przejściach... Rozwija się, rośnie, ale gdyby nie opis to nie pomyślałbym o tym, że to tak stare drzewo. Podobny problem mieliśmy z n Cisem Henrykowskim - najstarszym drzewem w Polsce. 

W Kościele pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach
W Kościele pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach © amiga
Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach
Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach © amiga
Lipa Cielętniki - podobno najstarsza i najgrubsza w Polsce
Lipa Cielętniki - podobno najstarsza i najgrubsza w Polsce © amiga

Kierujemy się na Gidle, trochę przeszacowaliśmy czas dojazdu, zajęło nam to dłużej. W efekcie trochę postanowiliśmy sobie skrócić przejazd. Za gildami skorzystamy z drogi krajowej, ale na krótkim odcinku. 
W Gidlach zatrzymujemy się przy drewnianym kościółku, byliśmy tutaj ze 2 lata temu, jednak coś jest w takich starych budowlach. Musimy zrobić choć jedno zdjęcie. 
91 ciągniemy do Kłomnic, na szczęście jest chodnik i droga rowerowa, to co, że z kostki, że rowery podskakują, ale jest na tym jednak bezpieczniej niż na drodze. W Kłomnicach uciekamy na boczne drogi, na boczne ścieżki, tędy jedzie się zdecydowanie lepiej. 

Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Gidlach
Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Gidlach © amiga
Drewniana Kapliczka w drodze z Gidli
Drewniana Kapliczka w drodze z Gidli © amiga
Drewniana tymczasowa kładka w okolicach Zawady
Drewniana tymczasowa kładka w okolicach Zawady © amiga
Nad Wartą w Zawadzie
Nad Wartą w Zawadzie © amiga
Historia rodu Misiów :)
Historia rodu Misiów :) © amiga
Trochę zaniedbane
Trochę zaniedbane © amiga
Cmentarz Choleryczny i Grypowy w Zawadzie
Cmentarz Choleryczny i Grypowy w Zawadzie © amiga

Końcowy odcinek nie powinien obfitować w atrakcje,  jestem kilka km przed metą trafiamy na coś dziwnego, wielki wybieg, wysokie zasieli, w tym z drutu kolczastego. kolejne zasieki z belek drewnianych a dalej jeszcze elektryczny pastuch... Jakieś 50m może trochę dalej widzimy wielkie stado... To nie krowy... mi to wygląda na żubry, ale z tej odległości nie jestem pewny... Karolina ma aparat, może uda jej się zrobić dokładniejsze zdjęcia. 

To chyba stado żubrów w okolicach Mostków
To chyba stado żubrów w okolicach Mostków © amiga

Wracamy do Rudnik, bunkra ponownie nie odnajdujemy, choć tym razem nieco bardziej się za nim rozglądamy. Za to udaje się odnaleźć kościół, chyba trochę pozmieniała się topografia, chyba jest nieco więcej dróg niż na naszych mapach... Kościół nie prezentuje się zbyt ciekawie tak więc jedziemy dalej. 

W Rudnikach chwila odpoczynku, pakujemy się i uciekamy do domu...

Dzień był ciepły, przyjemny i jak zawsze udany, okolica rewelacyjna, myślę, że co jakiś czas będziemy tutaj zaglądać... :)
Dzięki Karolina :)

Po terenie w drodze do domu

Piątek, 20 września 2019 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam coś po 16:30.  Plan na powrót jeden, lasy, hałdy, jak najdalej od cywilizacji. Zupełnie mi się nie spieszy. A może w lesie znajdę jakiegoś grzybka? 
Na początku szukam jakiegoś alternatywnego przejazdy dookoła hałdy na sośnicy, ale z drugiej strony. Wg zdjęć satelitarnych powinno coś takiego być, ale w realu jest ciut inaczej, kopalnia i tory skutecznie bronią dostępu do ścieżek... a szkoda i to bardzo. 
Wyjeżdżam w okolicach schroniska dla psów i wracam na standardowy szlak przez hałdę. Cóż. Pod koniec zaskakują mnie samochody osobowe jadące tymi ścieżkami na hałdę... Po co? Za jakieś 300m albo gdzieś zawisną, albo zakopią ;) 
Szukając alternatywnego przejazdu w okolicach hałdy na Sośnicy
Szukając alternatywnego przejazdu w okolicach hałdy na Sośnicy © amiga
Szlak dookoła hałdy
Szlak dookoła hałdy © amiga
Na hałdzie w Sośnicy
Na hałdzie w Sośnicy © amiga
A ci gdzie się pchają?
A ci gdzie się pchają? © amiga
Wyjeżdżam na chwilę w Makoszowach, ale od razu pakuję się na kolejną hałdę i dalej lasami podążam w kierunku Halemby. Rozglądam się za grzybkami, ale... tych specjalnie nie widać, za to grzybiarzy... co chwilę jakiś przemyka przez krzaki ;)
Chyba obrodzili grzybiarze ;)
Chyba obrodzili grzybiarze ;) © amiga
Dziwne chmury
Dziwne chmury © amiga
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Ostatni odcinek to lasy Panewnickie, gdzie zaskakuje mnie wycinka, a raczej jej rozległość... Masakra... wycięte w wielu miejscach jest wszystko... Nie lubię takich widoków, las pojawi się tutaj za kilkadziesiąt lat, chyba, że powstanie kolejne debilne blokowisko z jeszcze bardziej kretyńską nazwą, "zielony nas", czy może "borowiki". Szkoda. 
Ścieżka między budową kolejnego kościoła, a łąką w Starych Panewnikach
Ścieżka między budową kolejnego kościoła, a łąką w Starych Panewnikach © amiga
A gdzie jest las?
A gdzie jest las? © amiga
Ścieżka w okolicach Panewnik
Ścieżka w okolicach Panewnik © amiga
Jeszcze trochę krążę lasami, wyjeżdżam dopiero na wysokości parku na Zadolu... do domu mam 2 km. Czas strasznie uciekł, ale warto było :)

4.6 stopnia o poranku

Piątek, 20 września 2019 · Komentarze(0)
Wychodzę kilka minut po ósmej. Jest rześko. Nieco bardziej ubrany, choć jeszcze w krótkich gaciach ;), ruszam do pracy. Zaskakuje mnie kompletny brak korków w Ochojcu i Piotrowicach... Ciekawe o co chodzi...
Temperatura hmmm... 4.8 stopnia na starcie i delikatnie jeszcze spada. W najzimniejszym (jak zwykle miejscu) w Starych Panewnikach licznik zeznaje 4.6 stopnia...
W lesie wiedzę, że jest mokro, jeszcze pół godziny temu zastanawiałem się czy nie pojechać lasami... ale, to co widzę skutecznie wybija mi ten pomysł z głowy. Pojadę lasami, ale wieczorem :)

Krzywy znak na zbożowej, ktoś go chyba delikatnie przychaczył ;)
Krzywy znak na zbożowej, ktoś go chyba delikatnie przychaczył ;) © amiga
Kończy się przebudowa Medyków... W końcu ktoś pomyślał
Kończy się przebudowa Medyków... W końcu ktoś pomyślał © amiga

Przyjemna jazda kończy się w Bielszowicach, spoglądam na zegarek, jest 7:48... ruch jak diabli, samochody są wszędzie, specjalnie nie ma jak uciec od tego ruchu... Na dokładkę zdaję sobie sprawę, że za kilka minut będę w Zabrzu, a to nie jest dobra pora na wjazd do tego miasta ;) 
Jeszcze niedawno był tutaj budynek.
Jeszcze niedawno był tutaj budynek. © amiga
Mistrzyni parkowania w Bielszowicach ;)
Mistrzyni parkowania w Bielszowicach ;) © amiga

W Zabrzu okazuje się, że nie ma tak źle... udaje się szybko minąć kolejne skrzyżowania, przejechać ul Winklera i odbić w kierunku lasku Makoszowskiego, choć dziś do niego nie pakuję się centralnie, ale delikatnie objeżdżam go bokiem. Jestem już na granicy z Gliwicami. 
Wyjazd z lasku Makoszowskiego
Wyjazd z lasku Makoszowskiego © amiga
Tutaj pusto... temperatura w końcu zaczyna się nieco wyraźniej podnosić... Na liczniku całe 8 stopni ;) Wkrótce jestem w firmie. Mimo chłodu przejazd był przyjemny :)
Prosty odcinek w Gliwicach
Prosty odcinek w Gliwicach © amiga

Od Pasieki do Pasieki edycja jesień 2019 :) z Karoliną

Niedziela, 15 września 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Niedziela zapowiada się ciekawie. Od maja czekaliśmy na jesienną edycję rajdu od Pasieki do Pasieki, organizowane m.in. przez Strefę Rowerową Brzeziny oraz Koło Pszczelarzy w Brzezinach. Wiosenna edycja obfitowała w niespodzianki, a organizatorzy zapowiadali, że jesień będzie jeszcze ciekawsza. 

Jedziemy z Karoliną do Koluszek, skąd ruszamy w dwójkę. Uczestników rajdu spotkamy w Nowych Wągrach o czym udało nam się ich poinformować przed rajdem. Do przejechania mamy jakieś 7 km.... mniej więcej tyle ile oni z Brzezin. Od Koluszek droga może nie jest jakoś bardzo ekscytująca, jedziemy szosami, by nie tracić cennego czasu. Zatrzymujemy się przy sklepie w Felicjanowie na szybkie zakupy. Ze sobą nie wzięliśmy nic ;) Tak więc zaopatrujemy się w batony, banany.... Ruszamy do Nowych Wągrów... Zatrzymujemy się w okolicach stacji PKP i czekamy. Mijają może 2-3 minuty gdy przyjeżdżają uczestnicy. Jeszcze chwila przy pobliskim sklepie i już razem jedziemy dalej. 

Wieża wodna w Koluszkach
Wieża wodna w Koluszkach © amiga

Droga zaskakuje i to bardzo mocno, "projektant" trasy niemiłosiernie ją powyginał, pokombinował, tak by na stosunkowo małym obszarze zrobić jak najwięcej kilometrów. Zaskakują lekkie wzniesienia, ale też polne drogi. Widać też, że trasa częściowo układa się na spontana... ;) 
W kilku miejscach robimy przerwy by zebrać całą ekipę. 
Całkiem sporo osób ma ochotę na miodek :)
Całkiem sporo osób ma ochotę na miodek :) © amiga
Chwila na pozbieranie ekipy
Chwila na pozbieranie ekipy © amiga
Nikt nie wspominał, że na kładach też można przyjechać ;)
Nikt nie wspominał, że na kładach też można przyjechać ;) © amiga
Tereny niesamowite :)
Tereny niesamowite :) © amiga
Docieramy w okolice Batorówki, choć tam nie zajeżdżamy, a może trochę szkoda, bo to dobre miejsce na odpoczynek... za to czeka nas długi odcinek piaskowy... Może przesadzam, ale kilka minut z buta jednak się pojawia. 

Takie drogi uwielbiam :)
Takie drogi uwielbiam :) © amiga
Takie drogi uwielbiam :)
Takie drogi uwielbiam :) © amiga
Krążymy dookoła Popienia, który jest naszym dzisiejszym celem, w Świnach jesteśmy ze 2 razy, zresztą w Popieniu także ;) Za bardzo to nie przeszkadza. Jedynie wiatr daje popalić, jest zimny i porywisty z południowego-zachodu... Trzeba sobie jednak z tym jakoś radzić. 
Przy drugim wjeździe do Świn trafiamy na ekipę TVP3 Łódź, która ma za zadanie uwiecznić nasze zmagania z piaskiem, ale nie tylko, chodzi o samą ideę rajdu i o to by zwrócić uwagę na rolę Pszczół w przyrodzie. Tym bardziej, że od dłuższego czasy sami je trujemy, siebie przy okazji też. Pestycydy są już wszędzie, na dokładkę wycinamy drzewa, krzewy czy zwykłe łąki tak potrzebne pszczołom. 
W oczekiwaniu na TV
W oczekiwaniu na TV © amiga
Po kilkudziesięciu km w końcu osiągamy nasz cel w Popieniu - dwór przy którym rozłożone jest stoisko z poczęstunkiem. Rozpalone jest ognisko, jest fantastyczne ciasto. Zajadamy kawałki chleba z różnymi gatunkami miodu, słuchamy wystąpienia organizatora całego zamieszania :) Na odchodne każdy uczestnik dostaje roślinę przyjazną pszczołom oraz słoiczek miodu. My dodatkowo kupujemy większe słoiki z miodem :) Szykuje się niezła wyżerka ;)

Pora na małe co nieco
Pora na małe co nieco © amiga
Kierownik imprezy :)
Kierownik imprezy :) © amiga
Dwór w Popieniu
Dwór w Popieniu © amiga

Teraz pozostało już tyko wrócić do domu, sprawdzam nawigację, mamy jakieś 40 km, tyle, że nadciągają bardzie nieprzyjemnie ciemne chmury. Nie powinno padać, ale robi się chłodno a wiatr się dodatkowo wzmaga. Zmienił się też jego kierunek. Tym razem wieje z zachodu. Tak więc mamy go głównie z prawej strony. czasami nam pomaga, a czasami przeszkadza. Co jakiś czas przystajemy by chwilę odpocząć i doładować baterie.. Do Tomaszowa wjeżdżamy od strony Nowego Glinika, jest tam więcej lasu chroniącego przed wiatrem... alternatywą była droga wzdłuż S8, jednak tam nic by nas nie chroniło przed podmuchami... 

Sady w drodze do domu
Sady w drodze do domu © amiga
Za to w Tomaszowie jedziemy sobie wzdłuż Wolbórki, po wałach i przez parki...  Na miejsce docieramy po 17, czeka na nas coś ciepłego do zjedzenia i picia... Można odpocząć... :)
Wolbórka w Tomaszowie Mazowieckim
Wolbórka w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Chmury zaczynają straszyć
Chmury zaczynają straszyć © amiga

Dzięki Karolina z kolejny wspólny wypad :)

Wypad do Chudowa w kuzynką.

Sobota, 14 września 2019 · Komentarze(0)
Wyjazd trochę z zaskoczenia i dość późno. Jest po 14:30 gdy ruszam na Ligotę do kuzynki, dalej już jedziemy razem, początkowo przez lasy Panewnickie, aż do Starej Kuźni, gdzie trochę korzystamy z szos. Co jakiś czas zatrzymujemy się przy lokalnych "atrakcjach", a to bunkier w lesie, a to pomnik po jednym z podobozów Auschwitz. Dalej kluczymy po lasach pomiędzy Halembą, a Borową Wsią, wyjeżdżamy w okolicach drewnianego kościoła. Jest otwarty więc korzystamy z okazji i wchodzimy do środka :)

Pomnik po obozie na Halembie
Pomnik po obozie na Halembie © amiga
Wnętrze kościoła pw. św. Mikołaja w Borowej Wsi
Wnętrze kościoła pw. św. Mikołaja w Borowej Wsi © amiga
Kościół św. Mikołaja w Borowej Wsi
Kościół św. Mikołaja w Borowej Wsi © amiga
Fragment drogi 44 nie jest może zbyt przyjemny, ale w sobotę wieczorem mimo wszystko ruch jest sporo mniejszy, tragedii nie ma, tym bardziej, że musimy przejechać nią może 400m, a na wysokości Rajculi uciekamy na boczne drogi. W Paniówkach płoty ale nie tylko są wystrojone, w kościele sporo ludzi. Trafiliśmy na dożynki :) Co jakiś czas się zatrzymujemy, bo coś nas zainteresowało. Robimy zdjęcia :) 
Świnki trzy :)
Świnki trzy :) © amiga
Jest i bankomat ;)
Jest i bankomat ;) © amiga

Do Chudowa blisko, wiec dojeżdżamy tam w ciągu kilku minut, szybkie zdjęcia pod zamkiem i w okolicy. Zawracamy do domu, czasu mamy niewiele, o 18 musimy być w domach. 
Zamek w Chudowie
Zamek w Chudowie © amiga
Strzyga przy zamku
Strzyga przy zamku © amiga
Zamek w Chudowie z boku
Zamek w Chudowie z boku © amiga
Tekla dalej stoi
Tekla dalej stoi © amiga
Jedziemy nieco inaczej przez Paniowy, Mokre i gdzieś na szlaku rowerowym mała niemiłą niespodzianka. Brak przejazdy, rozpięty drut kolczasty... To chore, wiem, że kilka lat temu były problemy z miejscowym rolnikiem. Zdaje się, że gość nie odpuszcza. Rowery zostają przerzucone górą, a my delikatnie przeciskamy się między drutami... Nie będziemy zawracać... Trudno... Trzeba jednak pamiętać o tym. Ciekawe czy na stronie Mikołowa jest jakaś informacja o tym, trochę szukałem, ale informacji nie znalazłem.  
Kościół pw. św. Piotra i Pawła w Paniowach
Kościół pw. św. Piotra i Pawła w Paniowach © amiga
Młode byczki pod Mikołowem
Młode byczki pod Mikołowem © amiga
A to niespodzianka, tutaj był bramka na szlaku rowerowym... Trzeba było skakać przez druty
A to niespodzianka, tutaj był bramka na szlaku rowerowym... Trzeba było skakać przez druty © amiga
Ostatni odcinek prowadzi przez Retę-Śmiłowicką, dolinę Jamny i Starganiec. Zaczyna nam się spieszyć, rozstajemy się na wysokości wiaduktu na Ligocie i każdy jedzie w swoją stronę. W domu jestem przed 18... 
Na Stargańcu
Na Stargańcu © amiga

Powrót po pracy

Czwartek, 12 września 2019 · Komentarze(0)
Jest chwilę po 17 gdy ruszam, pogoda całkiem niezła, jest dość ciepło, sucho. Dzień był męczący, a jutro nie pojeżdżę..., konieczność wizyty u klienta zmienia moje plany. Tyle, że to jutro. 

Na drogach spory ruch, co mocno zaskakuje o tej porze, nawet po Gliwicach jazda nie jest zbytnią przyjemnością, jednak mam alternatywę z której korzystam choć nie w pełnym wymiarze.

Wjeżdżam w lasek Makoszowski, chwila odpoczynku od zgiełku, choć i tutaj jest większy ruch, tyle, że pieszo-rowerowy ;). 
Chyba policja kogoś dorwała
Chyba policja kogoś dorwała © amiga
W centrum Zabrza wyjeżdżam na chwilę na drogi by wjechać do kolejnego parku - im Witolda Pileckiego. Zaskakują mnie napotykane lampiony i biegacze... widzę perforatory. Musi trwać jakiś bieg na orientację. Muszę jechać ostrożniej, bo piesi mogą wyjść na drogę w dowolnym miejscu. Na szosy wracam dopiero w Pawłowie, niedaleko kościoła Pawła Apostoła.Kawałek pod górkę, jakieś 5 może 6 % nachylenia daje popalić, ale później długi zjazd do Bielszowic ;) gdzie odbijam na Nowy Świat. 

W parku W.Pileckiego trwa bieg na orientację
W parku W.Pileckiego trwa bieg na orientację © amiga

Kolejna górka jest z tyłu kopalni Halemba, na ul Skośnej, początek jest asfaltowym ale końcówka już terenowa. Jest rewelacyjnie, męcząco, ale na to miałem dzisiaj ochotę. Z lasu wyjeżdżam dopiero w Starych Panewnikach :) 
Na Wirku od tyłu kopalni ;)
Na Wirku od tyłu kopalni ;) © amiga
Czyszczenie kół ktoś zamawiał?
Czyszczenie kół ktoś zamawiał? © amiga
Staw w lasach Kochłowickich
Staw w lasach Kochłowickich © amiga
Słońce jeszcze oświetla korony drzew
Słońce jeszcze oświetla korony drzew © amiga
Budowa kolejnego nikomu niepotrzebnego kościoła w Starych Panewnikach
Budowa kolejnego nikomu niepotrzebnego kościoła w Starych Panewnikach © amiga
Młody dawał radę :)
Młody dawał radę :) © amiga
Przypominam sobie o konieczności wizyty w paczkomanie, Jednak ze względu na to, że troszkę ich ostatnio nastawiali w okolicy, mam go po drodze, choć muszę delikatnie nagiąć trasę przejazdu :) W Piotrowicach odbieram przesyłkę i gnam do domu... Pora odpocząć, a jutro wczesna pobudka. 
Ostatnio mój ulubiony PK
Ostatnio mój ulubiony PK © amiga



W drodze do pracy

Czwartek, 12 września 2019 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam ze sporym poślizgiem, w zasadzie to wyjeżdżam 2 razy. Po pierwszym razie po 100 metrach zawracam... coś mi nie pasowało, nie mam plecaka... Kilka minut z głowy... 
Drugi raz już bardziej kompletny ;) Korki... są wszędzie. Samochodów jak mrówków, Koszmarny przejazd przez Piotrowice i Panewniki, dalej jest zdecydowanie lepiej, ale to efekt rowerówki. Samochody w Kochłowicach stoją, nie jadę więc przez centrum tylko nieco wcześniej uciekam bokiem, jest niby wolniej, więcej zakrętów, ale nie muszę czekać w kolejne, nie ma tutaj samochodów. Na Wirku jest zdecydowanie lepiej... 
Bielszowice pustawe, ale przy szkole mały zeskoczenie, trafiam na kumpla, chwilę rozmawiamy i jadę dalej. Zobaczymy się za jakieś 30-40 minut w Gliwicach w pracy.... ;)

W Zabrzu nieco więcej samochodów, skracam trasę więc przez lasek Makoszowski, tam dla odmiany muszę uważać na psy, nie pamiętam kiedy ich tutaj tyle było. Trzeba bardzo uważać, tym bardziej, że jeden z nich niesie patyk kilka raz większy od siebie. 

Wyjeżdżam na granicy z Gliwicami, tutaj od dłuższego czasu nie ma ruchu... spokojne mogę jechać dalej. W firmie jestem w niezłym czasie, choć opóźnienie wyjazdu spowodowało lekki poślizg.
Toaleta na granicy Katowic i Rudy Śląskiej
Toaleta na granicy Katowic i Rudy Śląskiej © amiga
Korek przed Kochłowicami
Korek przed Kochłowicami © amiga
Na Wireckiej
Na Wireckiej © amiga
Słońce już wysoko
Słońce już wysoko © amiga
Byle nie wsadził mi tego kilka w szprychy ;)
Byle nie wsadził mi tego kilka w szprychy ;) © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
W Gliwicach
W Gliwicach © amiga

Powrót do domu

Środa, 11 września 2019 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam dość późno, jest po 17... Jeszcze ciepło, termometr pokazuje około 22 stopni, choć czuć lekki chłodek, wiejący od wschodu. Po głowie chodzą mi lasy, po ostatnich opadach jest szansa na grzyby. Ciekawe czy są w lasach przez które mogę jechać., 
Rozglądam się już w parku w Zabrzu, ale nic nie ma... nawet tych trujących. 
Do "właściwego" lasu wjeżdżam jednak dopiero za Halembą, zwalniam i przyglądam się pobliskim zaroślom, w miejscach gdzie zawsze były grzyby... i nic nie ma mimo, tego, że wilgoć jest widoczna. W Panenikach postanawiam przejechać przez łąkę, gdzie zawsze rosły kanie. Także tutaj nie ma śladu po grzybach. Jakieś trujące grzyby zauważam dopiero na przedłużeniu ul śląskiej. W zasadzie szkoda czasu na chodzenie po lasach. Ciekawe o co chodzi... czemu nie ma grzybów? Padało, jest wilgotno, noce są dość ciepłe... nie rozumiem tego... 
Dojeżdżam do domu... czuję zmęczenie... ale jutro też mam zamiar pojechać rowerem. Brakowało mi tego i to bardzio
Rowerzystka na granicy Gliwic i Zabrza
Rowerzystka na granicy Gliwic i Zabrza © amiga
Na ul Dorotki w Zabrzu
Na ul Dorotki w Zabrzu © amiga
W Halembie
W Halembie © amiga
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Prawie Piotrowice ;)
Prawie Piotrowice ;) © amiga
Boisko Kolejarza
Boisko Kolejarza © amiga