Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:2012.69 km (w terenie 698.00 km; 34.68%)
Czas w ruchu:90:44
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:56.64 km/h
Maks. tętno maksymalne:225 (122 %)
Maks. tętno średnie:155 (84 %)
Suma kalorii:100301 kcal
Liczba aktywności:50
Średnio na aktywność:40.25 km i 1h 48m
Więcej statystyk

2012km w lipcu :)

Wtorek, 31 lipca 2012 · Komentarze(7)
DORO - Herzblut


Niby trochę mało, ale zmieściełem się w planie lipcowym. Cykloza w pełni rozwinięta, kolene lata mogą być tylko na +, nie ma innej możliwości.... Spodobał mi się uphill i downhill w górach. Czekam na kolejne wyzwania... Korci Pilsko.

do pracy

Wtorek, 31 lipca 2012 · Komentarze(3)
"BIKE SONG" - Prayers For Atheists


Rano standardzik, droga identyczna jak zawsze, może trochę chłodno ale to tyle. Jechało się całkiem przyjemne, na drogach dziwnie mały ruch, dzięki temu nie miałem niepotrzebnych przerw na skrzyżowaniach. Średnia wyszła dość przyzwoita, jestem z niej zadowolony, chociaż dalej czuję ostatni wypad w góry, ale to może przez siniaki na nogac :P.

Kaczki w lasku makoszowskim © amiga


Odbicie w wodzie © amiga


lasek makoszowski o poranku © amiga


Iwa Specjalnie dla ciebie wystawiam oryginał zdjęcia tego z odbicia w wodzie.
Staw w lasku makoszowskim © amiga
Obróbka polegała na przycięciu, odwróceniu foty i zmianie kolorystyki

Kropiło, kropiło, na szczęście się uspokoiło

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · Komentarze(0)
Red Hot Chili Peppers - Bicycle Song


Jest 16:50. Wyjeżdżam z pracy, pogoda nieciekawa, coś krąży na niebie, chmury nie wyglądają przyjaźnie, trzeba gnać do domu. Jadę może nie najkrótszą trasą, ale moją częściowo leśną, przeżyłem już tu kilka burz, więc w razie czego kolejna nie zrobi mi różnicy, a przynajmniej będę miał kilka podjazdów i trochę wertepów, błota... . Co jakiś czas zaczyna kropić, chwilę później przestaje. Taką zmienną pogode mam aż do domu.

Dzisiaj może uda się pójść wcześniej spać, muszę odpocząć, jak mawiał Adaś Miałczyński.

W lesie Panewnickim © amiga


Droga w lesie Panewnickim © amiga

Do pracy

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · Komentarze(3)
Nazareth - My White Bicycle


Ciężki poranek, nie chce się wstać, nie chce się kręcić, nic się nie chce. Wstaję później niż zwykle, wyjeżdżam później niż zwykle, ale... gdy tylko wsiadłem na rower, gdy zakręciłem kilka razy... . Soki zaczynają szybciej krążyć, budzę się, chce mi się jechać, chce mi się, żyć, po takim weekendzie wszystko jest piękniejsze. Sama trasa to standard, bez żadnych udziwnień, zaliczone kilka podjazdów i w zasadzie tyle.

Stan aktualny Manfreda © amiga

Beskidzki weekend. dzień II

Niedziela, 29 lipca 2012 · Komentarze(3)
The Bike Song by The Grave Architects


Niedziela, wcześnie rano, dzwoni Andrzej, właśnie wyruszają, mamy 1,5 godziny czasu do spotkania, to tak akurat aby się pozbierać i dojechać do Szczyrku, jednak, po wrażeniach poprzedniego dnia i po próbach zbicia tętna izobronikami, postanawiamy jeszcze chwilę odpocząć, chwila zamienia się w godzinę. Teraz nie ma czasu już na nic. W Ekspresowym czasie, zbieramy się z Darkiem i wyjeżdżamy, straconego czasu i tak nie nadrobimy, będzie solidne spóźnienie.

Wyjeżdżając z Pietrzykowic Górnych mylimy trasę i gratis dokładamy sobie 5km drogi przez Pietrzykowice Dolne, za karę jedziemy główną drogą Żywca do Bielska.
Po kilkudziesięciu minutach docieramy do Szczyrku, chwila na zakupy, uzupełnienie elektrolitów i jedziemy na spotkanie na Salmopol, skręcamy na żółty szlak i terenem pod górkę.
Podjazd pod Salmopol © amiga


Panorama z Salmopolu © amiga


Na szczycie witamy się z Andrzejem, Krzyśkiem i Piotrkiem, dalej już pałeczkę przewodnika przejmuje Andrzej i prowadzi nas terenem, leśnymi ścieżkami, chwilami na zjazdach robi się ciepło, ale w końcu po coś tu przyjechałem. Jazda w terenie to czysta przyjemność, nie raz odzywa się brak pełnej amortyzacji w moim KTM-ie, lecz dotyczy to w zasadzie zjazdów. Gdzieś po godzinie wspólnego kręcenia w końcu znikają resztki oparów dnia poprzedniego, jedzie już się przyjemnie, nie czuję zmęczenia.

"Wariaci" na rowerach © amiga


Panorama z okolicy Czupla © amiga


W między czasie zjeżdżamy do Wisły Malinki coś zjeść i ruszamy dalej pod górkę, robi się coraz ciekawiej. Chyba zaczyna mi się podobać coraz bardziej zarówno uphill jak i downhill ;), jeszcze kilka takich wyjazdów na doszkolenie techniki i będzie dobrze.

Krzysiek na podjeździe © amiga


Darek na podjeździe © amiga


W okolicy Jaworzyny zaczynają nadciągać ciemne chmury, zaczynamy uciekać w dolinę, burze w górach to nic fajnego, szczególnie gdy wszystko wokół płynie. Zjeżdżamy do Węgierskiej Górki, po drodze chowając się na przystanku PKS aby przeczekać największą nawałnicę, chwilami nic nie widać. Po ok 30 min zaczyna się rozjaśniać, więc ruszamy dalej mijamy kolejne miejscowości i w końcu rozstajemy się, Andrzej, Piotrek i Krzysiek uciekają w kierunku Szczyrku, my musimy dotrzeć do Pietrzykowic. Podczas powrotu zatrzymujemy się tylko raz aby pofocić przy browarze. Niestety nie starczyło czasu aby odwiedzić to miejsce, ale kto wie, może następnym razem ?

Browar w Żywcu 1 © amiga


Browar w Żywcu 2 © amiga


W Pietrzykowicach jeszcze wizyta na basenie

Na basenie... © amiga


kilka ostatnich fot okolicy

Panorama Beskidów z Pietrzykowic © amiga


i ruszamy do domu przez Wisłę, w której robimy przerwę na "kolację".

Rowerki downhillowe ? © amiga


Do domu docieram ok 23:00, jestem zmęczony, ale szczęśliwy.
Jeden z fajniejszych aktywnych weekendów w tym roku, tego było mi potrzeba do pełni szczęścia. Byłą okazja na sprawdzenie się przed podjazdem na Śnieżkę, teraz już bez strachu mogę podjąć to wyzwanie, wiem, że dam radę, wiem, że podjadę.

Dzięki Darku i jego cierpliwa rodzinko za wspaniały weekend, liczę na kolejne równie udane.



Na koniec do obejrzenia Kranked 7 jeżeli ktoś tego nie widział, wrażenie chwilami mieliśmy podobne.
Kranked 7 - The.Cackle.Factor (mtb) (full movie)

Beskidzki weekend, dzień I

Sobota, 28 lipca 2012 · Komentarze(10)
O'reggano - Małe Rzeczy


Weekend spontaniczny, nietypowy i.... jak zawsze rewelacyjny, tym bardziej, że rowerowy.

Jest sobota rano, powoli zbieram się i jadę na miejsce spotkania, po drodze odwiedzając bankomat. Chwilę później dociera cała rodzina K. Darek, Anetka, Wiktor i Igor03. Pakujemy rowery, i wraz z moją rodziną, siostrą Basią, szwagrem Philippe, Valerie, Julie i Hugo w końcu ruszamy w drogę.

Cel do osiągnięcia to Pietrzykowice koło Żywca, tam jest nasza baza wypadowa. Po dorarciu i rozpakowaniu się wraz z Darkiem wsiadamy na rowery i ruszamy na podbój Beskidu Małego, zabieramy ze sobą mapy, przwewodnik i... w drogę.

Początkowo próbujemy odnaleźć żółty szlak, jednak efekt jest taki, iż jedziemy po nasypie kolejowym, później przez żwirownię i w efekcie przebijamy się przez tory ma stację pkp w Pietrzykowicach Żywieckich. Szosa będzie w tym przypadku lepsza, wbijamy się na nią, na szczęście ruch nie jest zbyt wielki, jedzie się szybko i przyjemnie, mijamy kolejne miejscowości: Zarzecze, Tresną, Czernichów,

Jezioro Żywieckie © amiga


tam odbijamy na żółty szlak na Hrobaczą. Niby asfalt, ale nachylenie daje się we znaki, dodatkowo temperatura 36 stopni skutecznie nas osłabia, odpoczywamy kilka razy. Tętno skacze powyżej 200, masakra..

Profil wysokośći Podjazd na hrobaczą

Chwila odpoczynku © amiga


W końcu docieramy do schroniska na Hrobaczej łące,

Schronisko na Hrobaczej Łące © amiga


Kapliczka w schronisku © amiga


tutaj za namową lokalnych bikerów, przyjmujemy chleb w płynie.

W Żywcu najlepiej smakuje Żywiec © amiga


Ruszamy dalej, na szczycie kilka fot i pora jechać dalej

Krzyż Tysiąclecia na Hrobaczej © amiga


Pod krzyżem © amiga


Z wizytą u Panienki... © amiga


Jedziemy szczytami, co chwila wyjeżdżając z lasu ukazują się nam fantastyczne widoki, panoramy gór i okolicy, patrząc na to wiem po co się tak męczyłem, po co wjechałem, a miejscami wciągałem rower na górę.

Panorama Beskidów z okolicy Groniczka © amiga


Godzinę później jesteśmy na Magurce Wilkowickiej, kolejne schronicko, kolejna chwila przerwy, tym razem posilamy się, uzupełniamy płyny, spędzamy w tym miejscu prawie godzinę, słuchając wowodów starych wyjadaczy na temat żywności...

Magurka Wilkowicka © amiga


Panorama Beskidów z Magurki Wilkowickiej © amiga


Kilka fot i ruszamy dalej, jednak coś poszło nie tak, gubię Darka i skręcam nie w tą drogę, szczęśliwie telefony działają i szybko naprawiam swój błąd, w zasadzie niewiele się stało, przejechałem może 1,5km zanim stwierdziłem, że coś jest mocno nie tak.

Panorama w okolicy przysłopa © amiga


Panorama z okolicy przysłopa ver.2 © amiga


Po paskudnym zjeździe z Magurki gdzie zaliczam solidne OTB, wracamy do naszej bazy wypadowej, Pietrzykowic, na miejscu czeka już na nas reszta ekipy, szybki prysznic i ruszamy do Żywca, coś zjeść. Trafiamy na fajną góralską knajpkę, spędzamy tam kolejną godzinkę i...

Pora na posiłek © amiga


wracamy do naszej bazy, jest przed północą, jednak nikomu jeszcze nie przyszło do głowy aby pójść spać, spontaniczne after party trwa do ok 2:00.

After party... © amiga


W końcu jednak zmęczenie daje się we znaki, trzeba się położyć, wcześnie rano musimy wstać i odwiedzić kilka okolicznych górek w nieco większej ekipie.

Powót, uszkodzona opona, masakra krytyczna Katowice...

Piątek, 27 lipca 2012 · Komentarze(12)
Waldek Tour - Szczęśliwej drogi już czas


Powyższy kawałek dla tych którzy wyryszają rowerami na wakacje w ten weekend ;), zresztą też wybieram się w Beskidy ;)

Pokręcony dzień, rano zauważyłem, że rozwaliłem kolejną oponę w tym sezonie, cały czas czekam na posadę testera w firmie rowerowej. Tym razem rozpruta została opona Kenda SBE na długości ok 10cm, przy obręczy (przejechane 1700km). W ciągu dnia kupiłem nowego Maxxisa Crossmarka, zobaczymy ile na nim pojeżdżę.

Ok 16:00 zaczynam się zbierać, wymieniam przy okazji uszkodzoną oponę i ruszam tym razem asfaltami, centralnie przez Zabrze, Rudę Śląską, Świętochłowice, Chorzów i Katowice. Myślałem, że pojadę szybciej, okazało się, że... jazda na czerwonej fali skutecznie spowalnia podróż. Ostatnio gdy jechałem na masę moją standardową trasą, to pomimo, że było 10km więcej przejechałem ją w podobnym czasie. Fuck....

Docieram na miejsce 2 minuty przed czasem i szok.... jest ledwie 11 osób + ja, to nie masa, to maska. To karykatura tego co powinno być w tak dużym mieście jak Katowice.
Po objeździe Katowic rozmawiamy dłuższą chwilę z Łukaszem na dolinie 3 stawów i ... spróbujemy rozruszać tą imprezę, najbliższy sprawdzian za miesiąc, niewiele czasu... . Szukamy więc kontaktu z dotychczasowymi organizatorami masy w Katowicach, ciężko powiedzieć czy już im się nie chce, czy nie mogą, może pora zmienić formułę tego spotkania. Mile widziane są też osoby które chciałby by wspomóc nas w tych działaniach. Im będzie nas więcej tym lepiej. Co z tego wyjdzie to się okaże.

Mam nadzieję że udam nam się Katowiczanie pozbierać i pokazać, że to NASZE
MIASTO i rower jest najlepszym środkiem komunikacji.

Ech.... jak sobie przypomnę Masę Zagłębiowską....

świętochłowice przepraszają © amiga


Maska krytyczna 1 © amiga


Maska Krytyczna 2 © amiga


Maska krytyczna 3 © amiga

Mgliście zajebiście

Piątek, 27 lipca 2012 · Komentarze(10)
Radio Bagdad - Giną jak we mgle


Piatek..., wstaję spoglądam za okno jest piękna mgła, jestem zachwycony, czym prędzej się zbieram i wyjeżdżam. Lubię taki klimat, lubię te kropelki osadzające się na rękach, twarzy... Jazda dzisiaj to czysta przyjemność, chociaż w lesie miejscami widać max na 20m ;) Kilka razy staję, grzechem byłoby tego nie sfocić.
Brakuje mi do szczęścia tylko jednego.... temperatury poniżej zera, tak by osadziła się szadź, ale na to jeszcze muszę trochę poczekać, pewnie do października, może dłużej... . Wszystko w swoim czasie, nie ma się co spieszyć,

Czas coraz bardziej zap...a i za diabła nie można go zatrzymać.


Mgliście zajebiście.... © amiga


Horror Show.... © amiga


Silent Hill ? © amiga

Na Śląsku pada deszcz...., czyli powrót z mokrym pampersem

Czwartek, 26 lipca 2012 · Komentarze(4)
AVANTASIA - Carry Me Over


Jest 16:30, wychodzę z firmy i pełne zaskoczenie leje... Dzisiaj jakoś nie spojrzałem na prognozy pogody, tylko.... co by to zmieniło ? Zakładam kurtkę przeciwdeszczową i jadę. Zastanawiam się nad trasą po szosach, ale mijając znak "Zabrze" okazuje się, że jest sucho..., zdejmuję kurtkę, skręcam w lasek Makoszowski, dalej Makoszowy - wbijam się w las, wyjeżdżam w Halembie i tutaj znowu zaczyna kropić, ech... nie nie chce mi się po raz kolejny grzebać w placaku, jadę dalej, jest coraz gorzej, ale nie tragicznie. W zasadzie to specjalnie mi ten deszczyk nie przeszkadza, jedyna wątpliwa przyjemność to mokry pampers...

Fot nie robiłem, aura jakoś mi nie sprzyjała, myślałem głównie o tym aby jak najszybciej wrócić do domu. Więc fotka zastępcza z ok 2005 roku ;) zrobiona Nikonem Coolpix 4100
Zachód słońca © amiga


Ps. Miłego wieczoru, ja mam kolejny dzień francuski.

dopracowo...

Czwartek, 26 lipca 2012 · Komentarze(2)
KAZIK NA ŻYWO - Plamy na słońcu


Poranek, kolejny w tym tygodniu dojazd do pracy, znowu po imprezowym wieczorze przy grilu, znowu mam problem się pozbierać. W końcu ruszam ok 7:05, początek trasy całkiem miły, jest sucho, jedzie się szybko, jednak już za Halembą w lesie zaczyna być ciutkę mokro, pierwotnie chciałem pojechać przez hałdę w Sośnicy. Przejeżdżając przez jeziora w Makoszowach zrezygnowałem z tego zamiaru i pojechałem szosą odbijając na plac budowy w lasku Makoszowskim.

Jest kilka kapel do których wracam jak bumerang i kilka płyt które kocham, po raz kolejny odpaliłem dzisiaj KNŻ - Bar la Curva, po prostu obłęd.

Wrażenia z nowej kasety są takie, że na Górnym Śląsku używam w zasadzie 3 najmniejszych koronek + blat ew. średnia koronka z przodu. Dzisiaj próbowałem się przekonać do pozostałych przełożeń, ale to nie na ten teren, jest zbyt prosty, zbyt łatwy... zero wyzwań....

... i dlatego szukuje się weekend w Beskidach - być może caaałe 2 dni rowerowe z jakimś noclegiem.

O poranku w lesie... © amiga


Poranek podeszczowy © amiga


Zabrze Makoszowy © amiga


porankowo w Zabrzu © amiga