Wpisy archiwalne w kategorii

tam i z powrotem

Dystans całkowity:23118.73 km (w terenie 6486.68 km; 28.06%)
Czas w ruchu:1325:59
Średnia prędkość:17.44 km/h
Maksymalna prędkość:67.50 km/h
Suma podjazdów:128130 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Suma kalorii:971214 kcal
Liczba aktywności:427
Średnio na aktywność:54.14 km i 3h 06m
Więcej statystyk

Po miód do pasieki z Karoliną

Niedziela, 27 października 2019 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Szykują się zmiany i coraz rzadziej w tej chwili jeżdżę rowerem, więc każda okazja do rowerowania cieszy mnie niezmiernie. Mam nadzieję, że za jakiś czas liczba przejeżdżanych km wróci do jakiegoś bardziej sensownego stanu, a dziś... w planie mamy zakup miodu w pobliskiej pasiecie. Temperatura o poranku straszyła, lecz gdy zrobiło się ciut cieplej ruszamy. Dziś bez map ;) te mamy w głowie, a raczej ma je Karolina ;)

Staw ma Lubochence w Tomaszowie Mazowieckim
Staw ma Lubochence w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Aleja drzew w okolicach Glinnika
Aleja drzew w okolicach Glinnika © amiga
Na leśnych ścieżkach
Na leśnych ścieżkach © amiga
Krążymy po okolicy, po ścieżkach leśnych, po bocznych drogach. Wszędzie widać już oznaki jesieni, są miejsca gdzie cała okolica zasypana jest kolorowymi liśćmi. Pięknie to wygląda, choć to zapowiedź nadejścia zimy. Czasu za którym nie przepadamy. 

Staw Wojcieszek
Staw Wojcieszek © amiga
Jesienny mech
Jesienny mech © amiga
Nad stawem Wojcieszek
Nad stawem Wojcieszek © amiga
Co ja tutaj robię...
Co ja tutaj robię... © amiga
Tama na Gaci
Tama na Gaci © amiga
Lądujemy w Królowej Woli, to tutaj zaglądamy do pasieki kupujemy miód i w centrum przy stawie robimy przerwę na batony:) Mija dobre kilkanaście minut nim ruszamy dalej. Słońce przyjemnie już grzeje. Kilka km dalej jest Inowłódz i tam też się kierujemy. Zaskakuje nas brak ścieżki, czy raczej drogi polnej. Wygląda na to, że przebudowa jednego ze skrzyżowań spowodowała zaoranie ścieżki. Szok. Na czuja kierując się na górujący w oddali kościół idziemy na przełaj prowadząc rowery. 
Zaskakuje nas ilość bunkrów, latem ich nie widać, dziś zauważamy je co kilkadziesiąt metrów. 
 
Przystanek Królowa Wola
Przystanek Królowa Wola © amiga
Inowłodzki kościółek
Inowłodzki kościółek © amiga
Bunkier w pobliżu Inowłodza
Bunkier w pobliżu Inowłodza © amiga
Bunkier numer dwa
Bunkier numer dwa © amiga
Kolejny bunkier
Kolejny bunkier © amiga

Docieramy pod kościół od strony cmentarza, kilkanaście zdjęć i postanawiamy zjechać do centrum, może będzie otwarta kawiarnia? 

Kościół św Idziego
Kościół św Idziego © amiga
Widok na Pilicę
Widok na Pilicę © amiga
św. Idzi w pełnej krasie
św. Idzi w pełnej krasie © amiga
Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga

Jesteśmy za wcześnie, cóż... Zostaje sklep w starej synagodze i szybkie posilenie się bananami. Zawracamy w kierunku Tomaszowa, przejeżdżamy jeszcze przez Spałę, gdzie w COSie robimy kolejną krótką przerwę. 

Ścieżka w okolicach Inowłodza
Ścieżka w okolicach Inowłodza © amiga
Uwielbiam takie drogi
Uwielbiam takie drogi © amiga

Do bazy docieramy na obiad :) Można się posilić i chwilę odpocząć. Weekend był bardzo intensywny choć niestety mało rowerowy.

Z wizytą w Kobiernicach z Karoliną

Niedziela, 13 października 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Poranek zaczynamy bardzo wcześnie, plan jest napięty. Szybkie śniadanie i ruszamy gdy słońce ledwo wychyla się zza gór.  
Plan na dzisiaj to dojechać samochodem do Bielska, tam się pokręcić,a co dalej do się okaże. 

Do Bielska jedziemy nieco dookoła tak by zahaczyć o Łodygowice i odwiedzić tamtejszy drewniany kościół. Chwilę później ruszamy dalej do centrum Bielska. Na miejscu rozładowujemy rowery i jedziemy zwiedzać centrum. 
Kiedy ranne wstają... ;)
Kiedy ranne wstają... ;) © amiga
Kościół pw. św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Łodygowicach
Kościół pw. św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Łodygowicach © amiga
Uliczki na starym mieście w Bielsku-Białej
Uliczki na starym mieście w Bielsku-Białej © amiga
Budzi się dzień w Bielsku-Białej
Budzi się dzień w Bielsku-Białej © amiga
Stare miasto jest piękne, o tej porze miasto jeszcze śpi. Nie ma turystów, przechodniów, jesteśmy sami. No... prawie sami. Robimy zdjęcia to tu, to tam, ale w między czasie zastanawiamy się jak ogarnąć ten dzień. O 14 musimy być w Krakowie, a tyle do zwiedzenia. Chcemy jeszcze podjechać rowerami do Kobiernic. Pierwotny plan zakładał, że ruszmy tam z Bielska, jednak czas potrzebny na dojazd do Krakowa trochę nas przeraził. Cóż... po kilku km pakujemy rowery i przemieszczamy się do Kóz.
Bielski rynek
Bielski rynek © amiga
Słońce oświetliło już kamienice
Słońce oświetliło już kamienice © amiga
Zamek książąt Sułkowskich
Zamek książąt Sułkowskich © amiga
Fontanna na placu Bolesława Chrobrego
Fontanna na placu Bolesława Chrobrego © amiga
Teatr Polski w Bielsku-Białej
Teatr Polski w Bielsku-Białej © amiga
Zamek w Bielsku-Białej
Zamek w Bielsku-Białej © amiga
Kozy - Pałac Czeczów
Kozy - Pałac Czeczów © amiga

W Kozach zaskakuje nas ruch, przecież dzień jest wolny, niehandlowy? Więc co? Chwila... przecież dziś są wybory... przyznam się, że ilość ludzi idących do lokalu zaskoczyła mnie. Sam planuję odwiedzić lokal wyborczy dopiero wieczorem. 

Kolejny raz dzisiaj rozpakowujemy rowery i... ruszamy na zwiedzanie okolicy. Z Kóz kierujemy się na  Pisarzowice, na mapach mamy zaznaczone kilka ciekawych obiektów, które warto odwiedzić. Przynajmniej taką mamy nadzieję. 

Pałac Czeczów w Kozach
Pałac Czeczów w Kozach © amiga
W drodze do Pisarzowic
W drodze do Pisarzowic © amiga

Z tymi atrakcjami różnie było, a w zasadzie praktycznie nie było;). Mapy mapami, ale w rzeczywistości poza pięknymi widokami na góry niewiele jest. Docieramy do Kęt. Tutaj jest szansa na odrobienie zaległości z atrakcjami. Po raz kolejny zaskakuje spory ruch na drogach. Trochę może to tłumaczyć godzina kościelna, a częściowo wybory, jednak... ruch powinien być lokalny, a wygląda to raczej na tranzyty. 

Rynek w Kętach
Rynek w Kętach © amiga
Kościół pw. św. Jana Kantego w Kętach
Kościół pw. św. Jana Kantego w Kętach © amiga
Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Kętach
Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Kętach © amiga

Z Kęt jedziemy bezpośrednio do Kobiernic w odwiedziny do Kajmana i Niradhary, ekipy magnetic life. Na miejscu spędzamy nieco ponad godzinę. Szkoda, że to była tak krótka wizyta, jednak miło było spotkać się po latach :)

Spotkanie z Niradharą i Kajmanem
Spotkanie z Niradharą i Kajmanem © amiga
Funio pozuje do zdjęcia :)
Funio pozuje do zdjęcia :) © amiga

Czas uciekł, gnamy najkrótszą drogą do Kóz. Pakujemy rowery i do Krakowa... Zdążyliśmy :)  

W Beskidzie Żywieckim z Karoliną

Sobota, 12 października 2019 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Wyjazd nietypowy i na wariata. Szybka decyzja i znaleźliśmy się w Beskidzie Żywieckim ;) W drodze do szukaliśmy jeszcze jakiegoś miejsca na nocleg ;). Udało się takowe znaleźć w Sopotni Wielkiej. Tam też się kierujemy, rozpakowujemy siebie i rowery. 

Ruszamy dopiero około 11. Kierujemy się do pobliskiego wodospadu. Szkoda, że nie wzięliśmy zapięć, trudno się oddalić od rowerów by okazać całe jego piękno. Mimo tego spędzamy przy wodospadzie dobre kilkadziesiąt minut. 

W Sopotni Wielkiej - miejscowość
W Sopotni Wielkiej - miejscowość © amiga
Nad rzeką Sopotnia Wielka
Nad rzeką Sopotnia Wielka © amiga
Rwący nurt Sopotni Wielkiej
Rwący nurt Sopotni Wielkiej © amiga
Wodospad w Sopotni Wielkiej
Wodospad w Sopotni Wielkiej © amiga
Tablica informacyjna przy wodospadzie
Tablica informacyjna przy wodospadzie © amiga
Wodospad Sopotni Wielkiej
Wodospad Sopotni Wielkiej © amiga

W końcu ruszamy dalej, czasu mamy niewiele, planujemy powrót przed zachodem słońca, a te już wcześnie idzie spać. Kierujemy się główną drogą do Żywca, od czasu do czasu przystając i uwieczniając okolicę na zdjęciach. Temperatura bardzo przyjemna, słońce grzeje :) Na drzewach sporo zielonych liści, choć spodziewałem się, że tych żółtych i czerwonych będzie zdecydowanie więcej. 

Beskidzkie Widoczki
Beskidzkie Widoczki © amiga
W drodze do Krzyżowej
W drodze do Krzyżowej © amiga
Budynek Starej Karczmy w Jeleśni
Budynek Starej Karczmy w Jeleśni © amiga
Duża tama na Koszarawie
Duża tama na Koszarawie © amiga

Długi zjazd i jesteśmy w centrum Żywca, ostatnio gdy tutaj byłem trwał w najlepsze remont. Dziś po ekipach nie ma śladu, Rynek jest piękny czysty i... jakiś taki pusty. Pora jest dość późna, więc czemu? Dla nas niby lepiej, nikt nie wchodzi nam pod koła ;) Krążymy jeszcze trochę po mieście i odwiedzamy pobliski zamek i park... Tutaj zdecydowanie większy ruch, kręcimy rowerami to tu to tam.  Miejscami podziwiamy niesamowicie kolorowe drzewa, piękne aleje. 

Rynek w Żywcu
Rynek w Żywcu © amiga
Kamienna dzwonnica w Żywcu
Kamienna dzwonnica w Żywcu © amiga
Pałac Habsburgów w Żywcu
Pałac Habsburgów w Żywcu © amiga
Park przypałacowy
Park przypałacowy © amiga
Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga
Pałac Habsburgów w Żywcu
Pałac Habsburgów w Żywcu © amiga
Pałac Habsburgów w Żywcu
Pałac Habsburgów w Żywcu © amiga
Domek Chiński
Domek Chiński © amiga
Aleja w parku
Aleja w parku © amiga

Pora zastanowić się co dalej, w parku spędziliśmy sporo czasu, ale warto było. Wyjeżdżając z Żywca zauważamy Obiadomanię ;). Okazuje się, że to bar szybkiej obsługi, zatrzymujemy się i posilamy. Trudno powiedzieć czy dalej będzie okazja zjeść coś ciepłego. 
Najedzeni ruszamy dalej. Postanawiamy udać się do Węgierskiej górki gdzie wjeżdżamy na trakt Cesarski. Lubię tą drogę, kilka razy jechałem nią wcześniej i za każdym razem zachwyca. Tak też jest i teraz. Mam wrażenie, że Karolinie też się podoba :) W efekcie zamiast odbić od razy na Juszczynę jedziemy jeszcze do Milówki :)  Dopiero tam zawracamy. 

Okolice Wieprza
Okolice Wieprza © amiga
Nad Sołą
Nad Sołą © amiga
Coraz bardziej kolorowe drzewa
Coraz bardziej kolorowe drzewa © amiga
Punkt widokowy na drodze Carskiej w Węgierskiej Górce
Punkt widokowy na drodze Carskiej w Węgierskiej Górce © amiga
Na carskim trakcie
Na carskim trakcie © amiga
Droga w góry
Droga w góry © amiga
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Milówce
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Milówce © amiga
Centrum Milówki
Centrum Milówki © amiga
Droga nad Sołą
Droga nad Sołą © amiga
Cały czas na trakcie Carskim
Cały czas na trakcie Carskim © amiga
Mini wodospad
Mini wodospad © amiga
Ponownie meldujemy się w Węgierskiej górce i kierujemy się do Sopotni Wielkiej przez Juszczynę. Niby mamy jeszcze sporo czasu, ale poziomice pokazują, że czeka nas solidny podjazd. Rowery jadąc coraz wolniej, chwilami wydaje się, że pieszo będzie szybciej lecz nie poddajemy się. Spoceni docieramy na szczyt... jest nam gorąco. Chwila odpoczynku i zjeżdżamy z górki. Słońce jest za górką, dodatkowo mamy las. Jedziemy w cieniu, robi się chłodno. Trochę żałuję, że nie ubrałem się na szczycie. Mam cichą nadzieję, że wkrótce dotrzemy na miejsce. 

Wnętrze kościoła w Cięcinie
Wnętrze kościoła w Cięcinie © amiga
Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Cięcinie
Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Cięcinie © amiga
Kościół Nawiedzenia NMP w Juszczynie
Kościół Nawiedzenia NMP w Juszczynie © amiga
Punkt widokowi na przełęczy w Juszczynie
Punkt widokowi na przełęczy w Juszczynie © amiga

W Sopotni trafiamy na otwarty sklep. Szybkie zakupy, krótka rozmowa i okazuje się, że niedawno w okolicy powstała nowa ścieżka rowerowa prowadząca do Milówki. Może będzie okazja ją kiedyś przetestować? 
Dojeżdżamy do naszej dzisiejszej bazy... Jest już ciemno gdy rowery lądują w garażu. Teraz pora na szybką gorącą kąpiel, kolację i.... wieczór spędzamy nad mapami... Jutro musimy wrócić, a w okolicy jest tyle miejsc do odwiedzenia. 

Słońce już zaszło za górami
Słońce już zaszło za górami © amiga

Okolice Rudników koło Częstochowy z Karoliną :)

Niedziela, 22 września 2019 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Dzień zaczyna się dość wcześnie... chwila.... po co ustawiałem budzik na 5:30? Coś mi się pokręciło. Przed 7:00 jestem gotowy do wyjazdu mimo, że nic nie było przygotowane ;) Mam jeszcze sporo czasu.... Co tutaj robić? Może przejrzę mapy ;) Zaglądam na ich daty wydania. Koszmar... 2011 i 2012 rok. Trochę stare, widać po nich wiek, pora zastąpić je czymś nowszym. To załatwię po powrocie. 90% będzie się zgadzać, ale przez ten czas powstały nowe drogi, stare wyasfaltowano. Może być tak, że kompletnie nas coś zaskoczy... 
W Rudnikach koło Częstochowy jesteśmy o 9:00... Chwila rozmowy, trochę przygotowań, szybka gorąca herbata :) i można ruszyćw siną dal. 

Gdy już wszystko przed startem udało się ogarnąć jedziemy w kierunku Konina ;), tego koło Częstochowy, gdzieś ma mapie zaznaczony jest kościół, trochę dalej bunkier, tyle, że nie ma ani kościoła, ani bunkra. O ile to pierwsze zaskoczyło nas kompletnie, bo to nie jest mała budowla i raczej widoczna z daleka, to brak bunkra nie dziwi nas, gadu-gadu mogło nas mocno rozproszyć ;) Zresztą te pogaduchy o poranku powodują, że trasa jakoś szybko mija. Nawet nie zauważyliśmy kiedy dojechaliśmy do Kłobukowic. Jest informacja o pałacu, tylko co z tego skoro otoczony jest wysokim murem, całość zarośnięta. Karolina przypomina mi, że już tutaj jakiś czas temu byliśmy i tyle samo "nie zobaczyliśmy" ;) 

Kłobukowice - okolice pałacu - niestety niedostępnego :(
Kłobukowice - okolice pałacu - niestety niedostępnego :( © amiga

Trochę dalej jest most przez Wartę, zatrzymujemy się, zaglądamy pod most rzeka dość czysta, szeroka, aż szkoda, że nie mamy kajaku :). Może w przyszłym roku... Okolica przy rzece zagospodarowana, mini plaża, jakiś plac zabaw, skoszona trawa.... trochę jak nie w Polsce. 
Kłobukowice  nad Wartą
Kłobukowice nad Wartą © amiga
Most przez Wartę
Most przez Wartę © amiga
Plaża nad Wartą :)
Plaża nad Wartą :) © amiga
Widoki gdzieś przed Krasicami
Widoki gdzieś przed Krasicami © amiga

Pojawiają się pierwsze pagórki, chwilami nachylenie zaskakuje, wg licznika nawet 8%. O ile podjazd trochę męczy, to po drogiej stronie jest zawsze krótszy zjazd... Nie wiem jak to się dzieje. Podjazd trwa 10 minut a zjazd tylko 2... To nieuczciwe. ;) 
Widoki za to coraz fajniejsze :) Gdyby jeszcze tak nie wiało...

W drodze do Mokrzesza
W drodze do Mokrzesza © amiga
Górki na horyzoncie
Górki na horyzoncie © amiga
Przed Mokrzeszem
Przed Mokrzeszem © amiga

Wiatr chyba wyjątkowo nas nie lubi, pierwsze kilkanaście km daje popalić, ale coś za coś, później będzie nas wspomagał. Za miejscowością, Żuraw wjeżdżamy na szlak prowadzący przez Park Krajobrazowy Stawki. Las jest piękny, stawki równie malownicze, co jakiś czas stajemy by zrobić zdjęcie. Mijamy jakiegoś grzybiarza z pełnym koszem... Szok... Zaczynam się rozglądać za grzybami, ale z roweru jest to ciężkie do ogarnięcia. O ile Kanie są widoczne z daleka, to inne grzyby już niekoniecznie. 

Gdzieś przed Żurawiem
Gdzieś przed Żurawiem © amiga
Będzie z górki :)
Będzie z górki :) © amiga
Staw w lesie gdzieś przed Kopaninami
Staw w lesie gdzieś przed Kopaninami © amiga

Natykamy się na jakiegoś gościa w samochodzie, przeprasza, że tarasuje całą szerokość drogi, ale zgubił telefon gdzieś w okolicy i szuka go... Próbujemy mu pomóc, dzwonię na jego numer, ale telefonu nie słychać... za to jest sygnał, więc działa... Jadąc dalej rozglądamy się za nim. W razie czego wrócimy się z telefonem, ew, zostawimy go na policji. 
Telefonu nie ma, ale gdzieś przed wyjazdem z parku, na chwilę się zatrzymuję i prawie wpadam na podgrzybka, może jeszcze jakiś się trafi? Zabieram go ze sobą... 
Podgrzybek :)
Podgrzybek :) © amiga
Same słonka ;)
Same słonka ;) © amiga
Stawy rybne
Stawy rybne © amiga
Nieci dalej trafiają się dwie małe kanie... Pakujemy je i jedziemy dalej. Zaczynamy kombinować gdzie by zjeść obiad. Św Anna jest uboga w takie miejsca. mimo tego, że krzyżują się tutaj drogi wojewódzkie. Zjadamy po bananie i pytamy się googlea o restaurację, ta ma być w Dąbrowie Zielonej jakieś 3 km dalej. Damy radę, tam jednak okazuje się, że restauracja działa od poniedziałku do piątku. Bez sensu... kompletnie bez sensu... Rozglądamy się za jakimś otwartym sklepem, ale chyba za święte miasteczko mamy przed sobą. Cóż... Udajemy się do Cielętników... kilka km prostej drogi.

Przed Raczkowicami małą awaria, odpada mi lewe ramię korby ;) tzn mam je przyczepione do buta ;) krótki stres przy zatrzymaniu się i kilka minut by to ogarnąć. Poluzowały się chyba 2 śruby. Zakładam ramię, korba kompletna i możemy jechać dalej. W domu będę musiał zajrzeć, czy coś złego tam się nie dzieje. 

W Cielętnikach przy dworku Karolina zauważa jakąś informację o stawach rybnych, o stadninie, mini, zoo i restauracji... Obstawiam, że to jest związane ze stawami, może być problem kupić coś innego niż rybę ;)
2 znalezione kanie ;)
2 znalezione kanie ;) © amiga
Centrum Dąbrowy Zielonej
Centrum Dąbrowy Zielonej © amiga
Dworek Cielętniki - niestety niedostępny
Dworek Cielętniki - niestety niedostępny © amiga
Rowery czekają ;)
Rowery czekają ;) © amiga
Zabudowania przy dworze w Cielętnikach
Zabudowania przy dworze w Cielętnikach © amiga
Stawy rybne w Cielętnikach, gdzieś tam w gospodarstwie udało się zjeść świeżego pstrąga
Stawy rybne w Cielętnikach, gdzieś tam w gospodarstwie udało się zjeść świeżego pstrąga © amiga

Nie mylę się, zamawiamy po pstrągu z frytkami i surówką jakieś 20 minut później możemy się zajadać, ale 2 miejscowe koty coś od nas chcą... Udaje je się przekupić kawałkami płetw... ;) Idą sobie... A my kończymy obiad. Gospodarstwo zaskakuje. Jest rozległe, sporo różnego rodzaju zwierząt, czy to chińskie kury, czy koniki. Trochę szkoda, że całość lekko obrośnięta kurzem. Co do obiadu.. to... o ile ryba świeża, olej wył wykorzystywany już wcześniej... Czuć to niestety. Myślę, że nie będziemy tutaj zaglądać, a przynajmniej nie po to by zjeść. Wracamy do centrum miejscowości, przy kościele rośnie lipa, podobno najgrubsze drzewo w Polsce i najstarsza polska lipa. Jest po przejściach... Rozwija się, rośnie, ale gdyby nie opis to nie pomyślałbym o tym, że to tak stare drzewo. Podobny problem mieliśmy z n Cisem Henrykowskim - najstarszym drzewem w Polsce. 

W Kościele pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach
W Kościele pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach © amiga
Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach
Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach © amiga
Lipa Cielętniki - podobno najstarsza i najgrubsza w Polsce
Lipa Cielętniki - podobno najstarsza i najgrubsza w Polsce © amiga

Kierujemy się na Gidle, trochę przeszacowaliśmy czas dojazdu, zajęło nam to dłużej. W efekcie trochę postanowiliśmy sobie skrócić przejazd. Za gildami skorzystamy z drogi krajowej, ale na krótkim odcinku. 
W Gidlach zatrzymujemy się przy drewnianym kościółku, byliśmy tutaj ze 2 lata temu, jednak coś jest w takich starych budowlach. Musimy zrobić choć jedno zdjęcie. 
91 ciągniemy do Kłomnic, na szczęście jest chodnik i droga rowerowa, to co, że z kostki, że rowery podskakują, ale jest na tym jednak bezpieczniej niż na drodze. W Kłomnicach uciekamy na boczne drogi, na boczne ścieżki, tędy jedzie się zdecydowanie lepiej. 

Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Gidlach
Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Gidlach © amiga
Drewniana Kapliczka w drodze z Gidli
Drewniana Kapliczka w drodze z Gidli © amiga
Drewniana tymczasowa kładka w okolicach Zawady
Drewniana tymczasowa kładka w okolicach Zawady © amiga
Nad Wartą w Zawadzie
Nad Wartą w Zawadzie © amiga
Historia rodu Misiów :)
Historia rodu Misiów :) © amiga
Trochę zaniedbane
Trochę zaniedbane © amiga
Cmentarz Choleryczny i Grypowy w Zawadzie
Cmentarz Choleryczny i Grypowy w Zawadzie © amiga

Końcowy odcinek nie powinien obfitować w atrakcje,  jestem kilka km przed metą trafiamy na coś dziwnego, wielki wybieg, wysokie zasieli, w tym z drutu kolczastego. kolejne zasieki z belek drewnianych a dalej jeszcze elektryczny pastuch... Jakieś 50m może trochę dalej widzimy wielkie stado... To nie krowy... mi to wygląda na żubry, ale z tej odległości nie jestem pewny... Karolina ma aparat, może uda jej się zrobić dokładniejsze zdjęcia. 

To chyba stado żubrów w okolicach Mostków
To chyba stado żubrów w okolicach Mostków © amiga

Wracamy do Rudnik, bunkra ponownie nie odnajdujemy, choć tym razem nieco bardziej się za nim rozglądamy. Za to udaje się odnaleźć kościół, chyba trochę pozmieniała się topografia, chyba jest nieco więcej dróg niż na naszych mapach... Kościół nie prezentuje się zbyt ciekawie tak więc jedziemy dalej. 

W Rudnikach chwila odpoczynku, pakujemy się i uciekamy do domu...

Dzień był ciepły, przyjemny i jak zawsze udany, okolica rewelacyjna, myślę, że co jakiś czas będziemy tutaj zaglądać... :)
Dzięki Karolina :)

Od Pasieki do Pasieki edycja jesień 2019 :) z Karoliną

Niedziela, 15 września 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Niedziela zapowiada się ciekawie. Od maja czekaliśmy na jesienną edycję rajdu od Pasieki do Pasieki, organizowane m.in. przez Strefę Rowerową Brzeziny oraz Koło Pszczelarzy w Brzezinach. Wiosenna edycja obfitowała w niespodzianki, a organizatorzy zapowiadali, że jesień będzie jeszcze ciekawsza. 

Jedziemy z Karoliną do Koluszek, skąd ruszamy w dwójkę. Uczestników rajdu spotkamy w Nowych Wągrach o czym udało nam się ich poinformować przed rajdem. Do przejechania mamy jakieś 7 km.... mniej więcej tyle ile oni z Brzezin. Od Koluszek droga może nie jest jakoś bardzo ekscytująca, jedziemy szosami, by nie tracić cennego czasu. Zatrzymujemy się przy sklepie w Felicjanowie na szybkie zakupy. Ze sobą nie wzięliśmy nic ;) Tak więc zaopatrujemy się w batony, banany.... Ruszamy do Nowych Wągrów... Zatrzymujemy się w okolicach stacji PKP i czekamy. Mijają może 2-3 minuty gdy przyjeżdżają uczestnicy. Jeszcze chwila przy pobliskim sklepie i już razem jedziemy dalej. 

Wieża wodna w Koluszkach
Wieża wodna w Koluszkach © amiga

Droga zaskakuje i to bardzo mocno, "projektant" trasy niemiłosiernie ją powyginał, pokombinował, tak by na stosunkowo małym obszarze zrobić jak najwięcej kilometrów. Zaskakują lekkie wzniesienia, ale też polne drogi. Widać też, że trasa częściowo układa się na spontana... ;) 
W kilku miejscach robimy przerwy by zebrać całą ekipę. 
Całkiem sporo osób ma ochotę na miodek :)
Całkiem sporo osób ma ochotę na miodek :) © amiga
Chwila na pozbieranie ekipy
Chwila na pozbieranie ekipy © amiga
Nikt nie wspominał, że na kładach też można przyjechać ;)
Nikt nie wspominał, że na kładach też można przyjechać ;) © amiga
Tereny niesamowite :)
Tereny niesamowite :) © amiga
Docieramy w okolice Batorówki, choć tam nie zajeżdżamy, a może trochę szkoda, bo to dobre miejsce na odpoczynek... za to czeka nas długi odcinek piaskowy... Może przesadzam, ale kilka minut z buta jednak się pojawia. 

Takie drogi uwielbiam :)
Takie drogi uwielbiam :) © amiga
Takie drogi uwielbiam :)
Takie drogi uwielbiam :) © amiga
Krążymy dookoła Popienia, który jest naszym dzisiejszym celem, w Świnach jesteśmy ze 2 razy, zresztą w Popieniu także ;) Za bardzo to nie przeszkadza. Jedynie wiatr daje popalić, jest zimny i porywisty z południowego-zachodu... Trzeba sobie jednak z tym jakoś radzić. 
Przy drugim wjeździe do Świn trafiamy na ekipę TVP3 Łódź, która ma za zadanie uwiecznić nasze zmagania z piaskiem, ale nie tylko, chodzi o samą ideę rajdu i o to by zwrócić uwagę na rolę Pszczół w przyrodzie. Tym bardziej, że od dłuższego czasy sami je trujemy, siebie przy okazji też. Pestycydy są już wszędzie, na dokładkę wycinamy drzewa, krzewy czy zwykłe łąki tak potrzebne pszczołom. 
W oczekiwaniu na TV
W oczekiwaniu na TV © amiga
Po kilkudziesięciu km w końcu osiągamy nasz cel w Popieniu - dwór przy którym rozłożone jest stoisko z poczęstunkiem. Rozpalone jest ognisko, jest fantastyczne ciasto. Zajadamy kawałki chleba z różnymi gatunkami miodu, słuchamy wystąpienia organizatora całego zamieszania :) Na odchodne każdy uczestnik dostaje roślinę przyjazną pszczołom oraz słoiczek miodu. My dodatkowo kupujemy większe słoiki z miodem :) Szykuje się niezła wyżerka ;)

Pora na małe co nieco
Pora na małe co nieco © amiga
Kierownik imprezy :)
Kierownik imprezy :) © amiga
Dwór w Popieniu
Dwór w Popieniu © amiga

Teraz pozostało już tyko wrócić do domu, sprawdzam nawigację, mamy jakieś 40 km, tyle, że nadciągają bardzie nieprzyjemnie ciemne chmury. Nie powinno padać, ale robi się chłodno a wiatr się dodatkowo wzmaga. Zmienił się też jego kierunek. Tym razem wieje z zachodu. Tak więc mamy go głównie z prawej strony. czasami nam pomaga, a czasami przeszkadza. Co jakiś czas przystajemy by chwilę odpocząć i doładować baterie.. Do Tomaszowa wjeżdżamy od strony Nowego Glinika, jest tam więcej lasu chroniącego przed wiatrem... alternatywą była droga wzdłuż S8, jednak tam nic by nas nie chroniło przed podmuchami... 

Sady w drodze do domu
Sady w drodze do domu © amiga
Za to w Tomaszowie jedziemy sobie wzdłuż Wolbórki, po wałach i przez parki...  Na miejsce docieramy po 17, czeka na nas coś ciepłego do zjedzenia i picia... Można odpocząć... :)
Wolbórka w Tomaszowie Mazowieckim
Wolbórka w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Chmury zaczynają straszyć
Chmury zaczynają straszyć © amiga

Dzięki Karolina z kolejny wspólny wypad :)

Wypad do Chudowa w kuzynką.

Sobota, 14 września 2019 · Komentarze(0)
Wyjazd trochę z zaskoczenia i dość późno. Jest po 14:30 gdy ruszam na Ligotę do kuzynki, dalej już jedziemy razem, początkowo przez lasy Panewnickie, aż do Starej Kuźni, gdzie trochę korzystamy z szos. Co jakiś czas zatrzymujemy się przy lokalnych "atrakcjach", a to bunkier w lesie, a to pomnik po jednym z podobozów Auschwitz. Dalej kluczymy po lasach pomiędzy Halembą, a Borową Wsią, wyjeżdżamy w okolicach drewnianego kościoła. Jest otwarty więc korzystamy z okazji i wchodzimy do środka :)

Pomnik po obozie na Halembie
Pomnik po obozie na Halembie © amiga
Wnętrze kościoła pw. św. Mikołaja w Borowej Wsi
Wnętrze kościoła pw. św. Mikołaja w Borowej Wsi © amiga
Kościół św. Mikołaja w Borowej Wsi
Kościół św. Mikołaja w Borowej Wsi © amiga
Fragment drogi 44 nie jest może zbyt przyjemny, ale w sobotę wieczorem mimo wszystko ruch jest sporo mniejszy, tragedii nie ma, tym bardziej, że musimy przejechać nią może 400m, a na wysokości Rajculi uciekamy na boczne drogi. W Paniówkach płoty ale nie tylko są wystrojone, w kościele sporo ludzi. Trafiliśmy na dożynki :) Co jakiś czas się zatrzymujemy, bo coś nas zainteresowało. Robimy zdjęcia :) 
Świnki trzy :)
Świnki trzy :) © amiga
Jest i bankomat ;)
Jest i bankomat ;) © amiga

Do Chudowa blisko, wiec dojeżdżamy tam w ciągu kilku minut, szybkie zdjęcia pod zamkiem i w okolicy. Zawracamy do domu, czasu mamy niewiele, o 18 musimy być w domach. 
Zamek w Chudowie
Zamek w Chudowie © amiga
Strzyga przy zamku
Strzyga przy zamku © amiga
Zamek w Chudowie z boku
Zamek w Chudowie z boku © amiga
Tekla dalej stoi
Tekla dalej stoi © amiga
Jedziemy nieco inaczej przez Paniowy, Mokre i gdzieś na szlaku rowerowym mała niemiłą niespodzianka. Brak przejazdy, rozpięty drut kolczasty... To chore, wiem, że kilka lat temu były problemy z miejscowym rolnikiem. Zdaje się, że gość nie odpuszcza. Rowery zostają przerzucone górą, a my delikatnie przeciskamy się między drutami... Nie będziemy zawracać... Trudno... Trzeba jednak pamiętać o tym. Ciekawe czy na stronie Mikołowa jest jakaś informacja o tym, trochę szukałem, ale informacji nie znalazłem.  
Kościół pw. św. Piotra i Pawła w Paniowach
Kościół pw. św. Piotra i Pawła w Paniowach © amiga
Młode byczki pod Mikołowem
Młode byczki pod Mikołowem © amiga
A to niespodzianka, tutaj był bramka na szlaku rowerowym... Trzeba było skakać przez druty
A to niespodzianka, tutaj był bramka na szlaku rowerowym... Trzeba było skakać przez druty © amiga
Ostatni odcinek prowadzi przez Retę-Śmiłowicką, dolinę Jamny i Starganiec. Zaczyna nam się spieszyć, rozstajemy się na wysokości wiaduktu na Ligocie i każdy jedzie w swoją stronę. W domu jestem przed 18... 
Na Stargańcu
Na Stargańcu © amiga

Biała Rawska i okolice z Karoliną

Niedziela, 1 września 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień zapowiada się gorący, wczoraj wieczorem kombinowaliśmy gdzie nas jeszcze nie było ;) I wyszły nam okolice Białej Rawskiej ;) Tak więc ruszamy do Kowiesów, początkowo samochodem. Parkujemy przy szkole, wypakowujemy się i... ruszamy dalej na rowerach. Jest tylko mały problem, nie mam mapy tej okolicy, nie myślałem, że uderzymy na północ... ale na szczęście Karolina jest jak zawsze nieźle zaopatrzona. 

Kościół pw. św. Marcina - Chojnatka
Kościół pw. św. Marcina - Chojnatka © amiga

Jako, że dzisiaj jest niedziela, to przynajmniej o tej porze nie ma mowy byśmy weszli do kościołów, trwają nabożeństwa, już w Chojnatach zdjęcia robimy z pewnej odległości. Jedziemy w kierunku Zawady gdzie Goździk wspominał coś o wielkim głazie ;) Jedziemy wzdłuż linii kolejowej, pojawiają się podjazdy po moich ulubionych płytach ;), zjeżdżamy w końcu w okolicach węzła przy S8, a głazu nie wydać.... małą konsternacja... To musi być gdzieś tutaj... przejechaliśmy i nie widzieliśmy? 
Podejrzenia padają na mały zagajnik jakieś 100m wcześniej. Zaglądam na OSMAnd-a i pokazuje, że to tam...
Zawracamy... drugi raz tutaj raczej się nie pojawimy... do zagajnika prowadzi wąska ścieżka przez łąkę... sporo jeżyn, trzeba uważać. Dochodzimy do zagajnika i w gęstwinie widzimy jakieś zejście w dół... To tam jest kamyk... Przedzieram się do niego, szybkie zdjęcie i... możemy wracać na drogę... Powiem tak, jak na atrakcję, to szkoda było się wracać ;), ale PK mamy odhaczony ;)

Głaz Mszczonowski - 2 największy głaz narzutowy w Polsce
Głaz Mszczonowski - 2 największy głaz narzutowy w Polsce © amiga

Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga

Jedziemy na Ulaski i Budy Chojnackie, w końcu jest trochę lasu, lekkie zacienienie jest nam potrzebne. Mimo dość wczesnej jeszcze pory, słońce daje popalić... Nieco dalej w Turowej Woli wiemy że jest dworek, pałacyk... odnajdujemy go, ale jest dość mocno oddalony od drogi, bez opcji dotarcia, sfotografowania, próbujemy jeszcze coś złapać z innej strony, ale wszelkie próby kończą się tym samym.. Nie ma drogi, nie ma przejazdu, sporo drzew, niewiele widać. Nie przepadam za takimi sytuacjami... ale zdarza się. 

Zabezpieczone sady
Zabezpieczone sady © amiga

Musimy odpuścić, teraz przed nami dość długi otwarty odcinek drogi, w Niemirowicach mamy zaznaczony dworek więc tam się kierujemy. Zaskakują nas sady... jest ich wszędzie pełno. Nie ma innych upraw... A drzewa uginają się od owoców. W większości to jabłonie, trochę śliw, a w jednym miejscu widzimy grusze. Patrząc na te czerwieniejące się jabłka robimy się głodni ;)

Dworek w Niemirowicach nie istnieje... szkoda, wielka szkoda, bo to któryś PK który nie istnieje... 

W Rzeczowie miał być kolejny dworek i pewnie też był, w tym miejscu jest rozpadający się PGR, wymieniamy kilka zdań z Karoliną co do map, co do tego terenu, na dobrą sprawę to poza kamykiem pozostałe PK nie istnieją, trochę sfrustrowani odbijamy na Aleksandrów, po drodze powinien być jeszcze dworek, jakiś młyn, ale na wiele nie liczymy.... 

Stary Młyn nad Białką
Stary Młyn nad Białką © amiga
Piękne miejsce
Piękne miejsce © amiga
Staw przy Młynie
Staw przy Młynie © amiga
Widok na młyn
Widok na młyn © amiga

Gdy jednak docieramy na miejsce widzimy piękny drewniany młyn wodny, z małym stawem wśród drzew, z przyciętą trawą, w końcu jest coś.... Dworek jest nieco wyżej, ale na prywatnej posesji, udaje się zrobić zdjęcia z oddali, robimy też krótką przerwę na banana... i ustalenie dalszej trasy... pomysły są dwa, wybieramy jednak dłuższy wariant, gdyż mamy pewność, że jest tam pałac ;) i to w dobrym stanie. Chodzi o pałac Chojnata... przed nami dość przyjemny kawałek, mimo, że między sadami to jedzie się dość szybko, może dlatego, że jest głównie z górki ;) 

Pod Pałacem Chojnata
Pod Pałacem Chojnata © amiga

Wjeżdżamy na teren parku przypałacowego, jako że jest tutaj restauracja po głowie chodzi mi jakiś obiad... ale widać sporo ludzi, wygląda to jak poprawiny po weselu ;) Chyba jednak nie zjemy, tak wiec po kilku fotach ruszamy dalej, Biała Rawska jest niedaleko, wydaje się, że tam też uda się coś zjeść... 

Pałac Chojnata
Pałac Chojnata © amiga

Przy wjeździe do Białej Rawskiej pojawiają się informacje o pałacu, ale znaki są jakoś nieszczęśliwie ulokowane, pokazują idiotyczne kierunki, mające niewiele wspólnego z miejscem w którym znajduje się pałac. Wjeżdżamy do parku, jest informacja o sklepie, widzę jakąś knajpkę, ale wszystko jest zamknięte, a sam pałac chyba jest odnawiany... w   każdym bądź razie dziś nie prezentuje się jakoś rewelacyjnie. Cóż... 

Pałac w Białej Rawskiej
Pałac w Białej Rawskiej © amiga
Synagoga w Białej Rawskiej
Synagoga w Białej Rawskiej © amiga

Centrum miasteczka jest niedaleko, słychać śpiewy w kościele, tam też się kierujemy... Robimy zdjęcia i pora jednak coś zjeść, dalej nie ma żadnej restauracji, a przynajmniej tak nam się wydaje. Będziemy jechać przez niewielkie wsie... 
Rozmawiamy z mieszkańcem i... ten wspomina nam o pobliskim barze, ale jest zamknięty, o restauracji w pałacu (również zamkniętej), pozostaje zatem cukiernia i 2 otwarte sklepy... 

Nasz dzisiejszy obiad ;)
Nasz dzisiejszy obiad ;) © amiga

Cukiernia ratuje nas nieco, ciastko + lody dla ochłody i dość dobra kawa powinny nas wspomóc. Wizyta w sklepie to uzupełnienie elektrolitów, ale nie tylko. Pakujemy zakupy i odbijamy w kierunku Babska gdzie powinien być Pałac. 

Dość długi odcinek w słońcu, ale z pełnym brzuchem jedzie się lepiej... Mamy więcej sił... więc nie robi nam to problemu... W babsku meldujemy się dość szybko, co nas trochę zaskoczyło. Odszukujemy pałac, ten jest na terenie prywatnym, wiec za głęboko nie wjeżdżamy, ale mimo wszystko widać go z daleka :), zaglądamy na mapy.
Droga do pałacu w Babsku
Droga do pałacu w Babsku © amiga
Pałac w Babsku
Pałac w Babsku © amiga

Chcemy dostać się do Raduczy, wg map są 2 drogi, jedna dłuższa (z lewej strony pałacu) druga krótsza (z prawej strony pałacu), przy której jesteśmy, długo się nie namyślamy, jedziemy tą krótszą, tyle, ze przy lesie robi się trochę zarośnięta, a w lesie... zbieramy wszystkie pajęczyny ;) Dawno nikt tędy nie jechał, nie szedł. Do Raduczy nie ma daleko, ale mamy nadzieję, że gorzej nie będzie.

Szuter przed Raduczą
Szuter przed Raduczą © amiga
Zespół dworski w Nowym Dworze
Zespół dworski w Nowym Dworze © amiga
Dwór w Nowym Dworze ;)
Dwór w Nowym Dworze ;) © amiga

Po około kilometrze wyjeżdżamy na szeroki szuter, od razu lepiej... droga na dobre 5 m szerokości, jest dobrze ubita. Tak można jechać. Raducz jest niewielką wioską będącą tylko punktem do dworu w Nowym Dworze... By jednak do niego trafić jedziemy dookoła parku... odszukujemy wjazd i jesteśmy na terenie. W środku mieści się centrum rehabilitacji. Dwór jest w niezłym stanie, jest co fotografować. 

Czysta Rawka
Czysta Rawka © amiga
Przy takim skwarze, człowiek ma ochotę wskoczyć do zimnej wody :)
Przy takim skwarze, człowiek ma ochotę wskoczyć do zimnej wody :) © amiga
Pod mostem nad Rawką
Pod mostem nad Rawką © amiga

Powolutku musimy jednak kołować do punktu z którego ruszyliśmy, odbijamy na Starą Rawę, a tam w kierunku Dolecka. Jest tam dworek, ale nie mamy ochoty na podjeżdżanie, na odszukiwanie wjazdu. Za to stajemy przy Rawce. Rzeka robi na nas wrażenie, jest czyściutka, aż chce się człowiek w niej zanurzyć, wykąpać... Robimy sobie tutaj przerwę w cieniu drzew... Ciastka z plecaka umilają nam pobyt :)Mija dobre 20 minut nim decydujemy się ruszyć dalej. Do przejechania zostało jakieś 10 km, a po drodze jest Jeruzal w którym robimy kilka zdjęć przy kościele. 

Dotarliśmy do Jeruzala :)
Dotarliśmy do Jeruzala :) © amiga
Dworek w Paplinie
Dworek w Paplinie © amiga

Ostatnie kilometry do Kowiesów mijają szybko. Na miejscu musimy się zapakować do samochodu i po krótkim odpoczynku ruszamy w drogę do domu.... 

Słoma już zebrana
Słoma już zebrana © amiga

Dzień był intensywny, okolica... mam co do niej mieszane uczucia...  może z dokładniejszymi mapami, było by lepiej... wiemy, że trzeba te stare wymienić... Biała Rawska zawiodła... ale dzień i tak dobrze wykorzystany :)


W okolicach Tomaszowa z Karoliną

Sobota, 31 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień troszkę inny, wyjazd z lekką obsuwą do Tomaszowa mazowieckiego. Mija dobre kilka godzin nim wsiadamy na rowery i ruszamy pojeździć gdzieś po okolicy. Za dużo czasu nie ma... a coś trzeba zwiedzić, zobaczyć. Karolina wspomina coś o imprezie ze śpiewem szant... może tam? 

"Nowa" droga przez las © amiga
Rowery odpoczywają ;)
Rowery odpoczywają ;) © amiga
Orna nad zalewem Sulejowskim
Orna nad zalewem Sulejowskim © amiga
Jest 15:30 gdy ruszamy, pogoda przyjemna, nie jest gorąco, ale też nie marzniemy. Na odwiedzamy jeszcze 2 miejsca w Tomaszowie, musimy coś zrobić i dopiero wtedy jedziemy przez Wiaderno do Swolszewic, W lesie testujemy fragment jakiejś wyjątkowo ciekawej i szerokiej przecinki :) Jednak gdy okazuje się, że skręca w niewłaściwym kierunku zawracamy. Przetestujemy ją kiedy indziej ;) 

Marina na zalewie Sulejowskim
Marina na zalewie Sulejowskim © amiga
Wywiad :)
Wywiad :) © amiga
Podobno grają szanty ;)
Podobno grają szanty ;) © amiga

W Swolszewicach próbujemy różnych wariantów dotarcia do portu jachtowego Maruś... jednak gdy pojawia się piach... zmieniamy wariant i szukamy innej możliwości..
W poracie zabawa trwa na całego, sporo gości, czekamy na występ zespołu... zaczynają grać, a my po kilku minutach postanawiamy się oddalić, nie chodzi o to, że tak źle grali, ale widzimy, że słońce jest coraz niżej.. a po ciemku nie chcemy wracać, nie mamy ze sobą lampek... ;)

Podobno grają szanty ;)
Podobno grają szanty ;) © amiga

Do Tomaszowa wjeżdżamy od drugiej strony, podziwiamy niebieskie źródła, przejeżdżamy obok skansenu rzeki Pilicy iw końcu docieramy do domu. Przejazd był krótki, ale bardzo przyjemny, za to wieczorem knujmy plany na kolejny dzień ;)


Niebieskie Źródła
Niebieskie Źródła © amiga

Nasze podróżowanie z Karoliną - Od Kielc do Rzeszowa :) - dzień piąty

Poniedziałek, 19 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzisiejszy dzień zapowiada się nieco inaczej. Sakwy zostają na kwaterze, jedziemy nieobciążeni do Zamościa po drodze odwiedzając to i owo :) W plecakach mamy zapakowany mały zestaw biwakowy, bo wygląda na to, że może być problem z obiadem... W Zamościu będziemy za wcześnie, a później na mapach nie ma zaznaczonego baru, restauracji... A jak będzie sklep to damy sobie radę ;)

Zbieranie idzie nam całkiem sprawnie, szybkie śniadanie i o 8:00 wychodzimy na zewnątrz. Słońce już grzeje, dzień zapowiada się wyjątkowo upalny, mam tylko nadzieję, że będzie sporo lasów :) Ze Zwierzyńca kierujemy się na pobliski Obrocz, fragment piaszczysty udaje się przejechać bokiem, cieszymy się, że jedziemy bez sakw :)

Po dożynkach w Kostobudach
Po dożynkach w Kostobudach © amiga

Na szczęście to krótki odcinek, dalej jest już asfalt, choć gdy zaglądamy na przecinki leśne wiemy, by tam się nie pakować, piach widać wszędzie, mało tego ma on inną strukturę niż w innych miejscach Polski. Rower po prostu od razu w nim się zapada nawet gdy warstwa nie jest zbyt głęboka... 2-3 cm starczają by rower pływał... centymetr więcej i rower staje. 

Kościół św. Andrzeja Boboli w Kostobudach
Kościół św. Andrzeja Boboli w Kostobudach © amiga

W Kostobudach do których dojeżdżamy widzimy pozostałości po dożynkach, wszędzie masa dyni, cukinii, żal by to się zniszczyło, wybieramy najmniejszą cukinię i pakujemy ją do plecaka ;) Pewnie mieszkańcy pogoniliby nas za to, ale cóż... korzystamy z każdej nadarzającej się okazji... ;)

Kaplica drewniana w Zarzeczu
Kaplica drewniana w Zarzeczu © amiga

Teren staje się otwarty, lasy zostają za nami, jazda zaczyna być nużąca, mijają kolejne km, mijamy kolejne miejscowości, w końcu docieramy do rogatek Zamościa... Chwila oddechu.

Widać już stare miasto w Zamościu
Widać już stare miasto w Zamościu © amiga

Jadąc wzdłuż Łabunki docieramy w okolice rotundy Zamojskiej. Wjeżdżamy na teren, zaskakują mnie groby, krzyże, gwiazdy Dawida, im bliżej jesteśmy tym bardziej zdajemy sobie sprawę co co za miejsce i jak było wykorzystane w trakcie wojny... Sama rotunda jest w remoncie, postanawiamy jednak zajrzeć za bramę zakazującą dostęp... chcemy zrobić szybkie zdjęcie i... chwilę później dołącza do nas kobieta chwilę rozmawiamy i okazuje się, że najprawdopodobniej jest konserwatorem zabytków z Zamościu, dostajemy pozwolenie na wstęp do rotundy... musimy jednak uważać, bo z zewnątrz widać uwijających się robotników. 

Brama Rotundy Zamojskiej
Brama Rotundy Zamojskiej © amiga
Rotunda w trakcie remontu
Rotunda w trakcie remontu © amiga
Napisy na bramie
Napisy na bramie © amiga
Wnętrza rotundy w Zamosciu
Wnętrza rotundy w Zamosciu © amiga
Wnętrza rotundy w Zamosciu
Wnętrza rotundy w Zamosciu © amiga
Wnętrza rotundy w Zamosciu
Wnętrza rotundy w Zamosciu © amiga
Wnętrza rotundy w Zamosciu
Wnętrza rotundy w Zamosciu © amiga

Wnętrza rotundy w Zamosciu
Wnętrza rotundy w Zamosciu © amiga
Wnętrza rotundy w Zamosciu
Wnętrza rotundy w Zamosciu © amiga
Wnętrza rotundy w Zamosciu
Wnętrza rotundy w Zamosciu © amiga
Aż trudno uwierzyć, że tylu ludzi tutaj zginęło.
Aż trudno uwierzyć, że tylu ludzi tutaj zginęło. © amiga

Chodzimy po kolejnych pomieszczeniach, czy celach rotundy, każda jest inna, każda poświęcona czemuś innemu. Wiedząc jednak ilu ludzi zostało tutaj zakatowanych robi to na nas dość ponure wrażenie. Trudno powiedzieć że lubię takie miejsca, ale gdy znajduję się czy to w pobliżu kirkutów, czy obozów zagłady to zawsze chcę je odwiedzić, choć na chwilę zajrzeć do środka i w jakiś sposób złożyć hołd tym ludziom. Chyba chodzi o to by pamiętać o ciemnych kartach historii i starać się tego unikać. Może z tego powodu nie podoba mi się prowadzona w chwili obecnej polityka, która przymyka oko na wyczyny niektórych grup. 

Minęło dobre kilkadziesiąt minut nim postanawiamy wrócić do centrum, jeszcze chwilę rozmawiamy z przemiłą panią konserwator, opowiada nam o miejscach które warto zobaczyć, odwiedzić, czy wejść do środka. Centrum Zamościa jest niesamowite. Chodzi oczywiście o stare miasto. Krążymy od punktu do punktu, wchodzimy czasami do kościołów, by zrobić choćby jedno zdjęcie. 

Widok na stare miasto w Zamościu
Widok na stare miasto w Zamościu © amiga
Brama wjazdowa do Zamościa :)
Brama wjazdowa do Zamościa :) © amiga
Pomnik Jana Zamoyskiego
Pomnik Jana Zamoyskiego © amiga
Ratusz w Zamościu
Ratusz w Zamościu © amiga
Rynek Zamoyski
Rynek Zamoyski © amiga
Synagoga w Zamościu
Synagoga w Zamościu © amiga
Stare miasto w Zamościu
Stare miasto w Zamościu © amiga
Wnętrze kolegiaty Zamoyskiej
Wnętrze kolegiaty Zamoyskiej © amiga
Przy kolegiacie
Przy kolegiacie © amiga
Kolegiata w Zamościu
Kolegiata w Zamościu © amiga
W bramie kolegiaty
W bramie kolegiaty © amiga
Twierdza Zamość
Twierdza Zamość © amiga

Pora opuścić Zamość i poszukać kolejnych ciekawych punktów, wczoraj przeglądaliśmy przewodnik z zaznaczonymi ciekawymi punktami w okolicy, tak więc lekko nagięliśmy drogę powrotną by przynajmniej część odwiedzić. Wyjazd drogą krajową w zasadzie był jedyną opcją, a ta jest nieprzyjemna, spory ruch. Początkowo jeszcze byłą DDRka (paskudnej jakości, ale jednak), tak dalej musimy jechać szosą. Przed Łabuniami Pierwszymi odwiedzamy dworek, a z mapy wynika, że od tego miejsca jest alternatywna droga z której skrzętnie korzystamy :) Tyle, że wiatr daje nam popalić...kilka km jest bardzo męczące... 

Zespół pałacowy z XIX w. w Łabuniach
Zespół pałacowy z XIX w. w Łabuniach © amiga

W Łabuniach podjeżdżamy pod Zespół Pałacowy Zamoyskich i pora zawracać do Zwierzyńca, mam chichą nadzieję, że wkrótce znajdziemy jakieś miejsce odpoczynkowe, jakąś wiatę, w której będziemy mogli chwilę odpocząć, coś zjeść... 

W kruchcie kościoła w Łabuniach
W kruchcie kościoła w Łabuniach © amiga
Łabunie - kościół pw. MB Szkaplerznej i św. Dominika z 1605r
Łabunie - kościół pw. MB Szkaplerznej i św. Dominika z 1605r © amiga
Kościół pw. MB Szkaplerznej i św. Dominika w Łabuniach
Kościół pw. MB Szkaplerznej i św. Dominika w Łabuniach © amiga
Zespół pałacowy Zamoyskich w Łabuniach
Zespół pałacowy Zamoyskich w Łabuniach © amiga
Stara gorzelnia w Łabuniach
Stara gorzelnia w Łabuniach © amiga
Droga przed nami, słońce wysysa z nas resztki energii
Droga przed nami, słońce wysysa z nas resztki energii © amiga

Kierujemy się na Siewną Górną, jednak przed nami kilkanaście km przez pola i łąki. Tutaj brakuje atrakcji, za to pagórki i wiatr nie pomagają... Czujemy olbrzymie zmęczenie, a wiaty, czy jakiegoś skrawka cienia nie widać. Dopiero na wysokości Białowoli widać szkołę i plac zabaw... długo się nie namyślamy, skręcamy, dostajemy się na teren placu i rozkładamy manatki... Marzy nam się herbata, wstawiamy więc wodę w między czasie przygotowujemy posiłek z rzeczy które jadą z nami od początku dzisiejszej wycieczki. Byliśmy prawie pewni, że nie będzie restauracji, knajpki na tym odcinku. Tak więc warto było wieźć ten majdan ze sobą.

Przerwa na placu zabaw :)
Przerwa na placu zabaw :) © amiga

Mija dobra godzina nim najedzeni, lekko wypoczęci postanawiamy ruszyć dalej, przed wyjazdem jeszcze szybka wizyta w sklepie przy szkole :) Uzupełnienie zapasów wody... Ruszamy. Pojawiają się podjazdy, pojawiają się lasy, okolice zaczyna być bardziej przyjemna, jest na czym zawiesić oko :) 

Będzie z górki :)
Będzie z górki :) © amiga
Potoczek - Kościół pw. św. Stanisława
Potoczek - Kościół pw. św. Stanisława © amiga
Muzeum Historyczne Światowego Związku Żołnierzy AK Okręg Zamość im. ppłk. Stanisława Prusa ps. Adam
Muzeum Historyczne Światowego Związku Żołnierzy AK Okręg Zamość im. ppłk. Stanisława Prusa ps. Adam © amiga
Stary Młyn nad Wieprzem w Kaczórkach
Stary Młyn nad Wieprzem w Kaczórkach © amiga
Bondyrz - kościół pw. Opatrzności Bożej
Bondyrz - kościół pw. Opatrzności Bożej © amiga

Wejście do zagrody Guciów
Wejście do zagrody Guciów © amiga
Zagroda Guciów
Zagroda Guciów © amiga
Na terenie zagrody w Guciowie
Na terenie zagrody w Guciowie © amiga
Szkoda, że dziś jest zamknięte
Szkoda, że dziś jest zamknięte © amiga

Wjeżdżamy do Guciowa, o tym miejscu słyszeliśmy wcześniej, głupio by było go nie odwiedzić gdy jesteśmy tak blisko. Chodzi oczywiście o zagrodę Guciów. To mini skansen, żyjący, zamieszkany... z możliwością noclegu w nim, posilenia się, czy zrobienia zakupów lokalnych specjałów...  Mamy jednak sporego pecha... W poniedziałek zagroda jest zamknięta... robimy kilka zdjęć z zewnątrz i ruszamy dalej. Może 50 metrów dalej trafiamy na stoisko z lokalnymi specjałami, jest chleb, jest miód, smalec i kilka innych rzeczy. Decydujemy się na zakup chleba (na kwaterze już nie mamy) i smalcu ze skwarkami i cebulą. 

Bocian wygrzewający się w promieniach słońca
Bocian wygrzewający się w promieniach słońca © amiga
A może zmienimy na chwilę pojazdy?
A może zmienimy na chwilę pojazdy? © amiga
Drewniana kaplica w lesie w Obroczy
Drewniana kaplica w lesie w Obroczy © amiga

Do Zwierzyńca jest już niedaleko, jakieś 8 może 9 km... Trasa prowadzi głównie lasem, tak więc koniec ze smażeniem się w pełnym słońcu. W Zwierzyńcu objeżdżamy jeszcze pobliskie stawy, odwiedzamy kilka miejsc które wczoraj pominęliśmy. i wracamy do schroniska. 


Zabytkowy układ wodno-pałacowy w Zwierzyńcu
Zabytkowy układ wodno-pałacowy w Zwierzyńcu © amiga
Stawy w Zwierzyńcu
Stawy w Zwierzyńcu © amiga
Drewniany mostek
Drewniany mostek © amiga
Kolejny staw
Kolejny staw © amiga
Drewniana dzwonnica przy kościele w Zwierzyńcu
Drewniana dzwonnica przy kościele w Zwierzyńcu © amiga
Kościół pw. św. Jana Nepomucena w Zwierzyńcu
Kościół pw. św. Jana Nepomucena w Zwierzyńcu © amiga
Staw przy kościele w Zwierzyńcu
Staw przy kościele w Zwierzyńcu © amiga
Zespół Szkół Drzewnych i Ochrony Środowiska im. Jana Zamoyskiego w Zwierzyńcu
Zespół Szkół Drzewnych i Ochrony Środowiska im. Jana Zamoyskiego w Zwierzyńcu © amiga

W ciągu dnia pranie wyschło, mamy jeszcze sporo czasu by przygotować się do jutrzejszego wyjazdu, jemy kolację, szybki prysznic i omawiamy plan na kolejny dzień. Rozkładamy mapy, przyglądamy się gdzie możemy dotrzeć, gdzie powinniśmy szukać noclegu. Na zewnątrz dawno już zapadł zmrok gdy postanawiamy się udać na spoczynek.


Do Chęcin z Karoliną :)

Niedziela, 28 lipca 2019 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Dzień lekko zwariowany. Na dzisiejszą wycieczkę umówiliśmy się dopiero wczoraj ;)... Więc dzieje się. Około 8:00 a może chwilę po jesteśmy na miejscu. Chwila rozmowy, ustalenia trasy przejazdu i ruszamy. Plan to odwiedzić zamek w Chęcinach, a przy okazji zahaczyć o wszystko co będzie po drodze. 

Zaczynamy przy zalewie w Strawczynie. Chmury lekko straszą, pojawiają się pojedyncze krople deszczu, prognozy nic o tym nie wspominały. Mam nadzieję, że nie będzie większej niespodzianki. 

Trasa prowadzi nas bocznymi drogami, ale... tutaj prócz lasów niewiele jest. Nawet widoki średnio ciekawe. Zdjęć nie robimy bo... nie ma na czym zawiesić oka. Po około 30 km... stajemy... musi być jakaś fotorelacja, a jest okazja bo za nami jest długi podjazd. Może nie jest stromy ale... był odczuwamy :)
Przed nami nieciekawy fragment drogi
Przed nami nieciekawy fragment drogi © amiga
Mapa otwarta na właściwym fragmencie :)
Mapa otwarta na właściwym fragmencie :) © amiga
Za nami podjazd ;)
Za nami podjazd ;) © amiga
Przed nami trochę lasów :)
Przed nami trochę lasów :) © amiga

Lekko nie ma, i jak pojawił się podjazd to czeka nas zjazd i kolejny podjazd :), w końcu to już tereny gór Świętokrzyskich, sporo rozmawiamy i nie za bardzo interesujemy się mapami, w efekcie zamiast odbić na Łosinek pojechaliśmy w kierunku Piekoszów ;) Już wiemy, że gratis nadrobimy przynajmniej kilkanaście km by jednak zrealizować plan na dzisiaj ;) 
Okolica pięknieje gdy w Zajączkowie skręcamy na Bolmin. Pojawia się więcej podjazdów, w oddali widać coraz więcej wzniesień :), po prostu jest pięknie. Zresztą sam Bolmin też zaskoczył, wieś jest długa z wieloma ciekawymi atrakcjami. Choć dworek jest zaniedbany, zniszczony i z drogi go praktycznie nie widać. Cóż... 

Na kolejnej górce
Na kolejnej górce © amiga
Kościół pw. Narodzenia NMP w Bolminie
Kościół pw. Narodzenia NMP w Bolminie © amiga
Bolmin - kościół Narodzenia NMP
Bolmin - kościół Narodzenia NMP © amiga
Widoki na pobliskie górki :)
Widoki na pobliskie górki :) © amiga
Resztki dworku w Bolminie
Resztki dworku w Bolminie © amiga
Nad zalewem Bolmin
Nad zalewem Bolmin © amiga
Za Bolminem kierujemy się szlakiem prowadzącym gdzieś z dala od zabudować i... trafiamy na niespodziankę, środkiem drogi płynie rzeka :) Chwila... przecież ostatnio nie padało, a przynajmniej nie tak by utworzyła się rzeka. Zaglądamy na mapy... na mapie jest faktycznie tutaj coś niebieskiego, ale na drodze? Na szczęście obok są kładki... Można przejść, trzeba się jednak spieszyć bo krążą dookoła nas stada wygłodniałych komarów. Chyba dawno nie ucztowały... ;)

Trochę nas zaskoczył szlak ;)
Trochę nas zaskoczył szlak ;) © amiga
Nie spodziewaliśmy się czegoś takiego :)
Nie spodziewaliśmy się czegoś takiego :) © amiga
Po drogiej stronie szlaku jakby inny świat, piękne asfaltowe drogi i... kompletna cisza. Nie ma ludzi, nie ma samochodów, słychać tylko ptaki i szum wiatru w koronach drzew. Obydwoje milkniemy by wsłuchać się w ciszę :) 

Zalane wyrobisko w piaskowni w Mostach
Zalane wyrobisko w piaskowni w Mostach © amiga
Mosty jak się patrzy
Mosty jak się patrzy © amiga
W Starochęcinach podjeżdżamy pod dworek. Mimo że mapy i rzeczywistość to w tym miejscu 2 różne rzeczy. Podejrzewam, że budowa autostrady nieco zmieniła oblicze okolicy. Trochę na czuja docieramy do dworku, przy którym jest jeszcze Centrum Nauki. Pomysł i wykonanie rewelacja. W parku sporo instalacji (czy raczej maszyn) naukowych. Wyjaśniających działanie różnych rzeczy. Kręcimy się po okolicy dobre kilkanaście minut robiąc zdjęcia. 

Centrum Nauki Leonardo Da Vinci
Centrum Nauki Leonardo Da Vinci © amiga
Dwór Starostów Chęcińskich
Dwór Starostów Chęcińskich © amiga
Ogród przy dworze w Chęcinach
Ogród przy dworze w Chęcinach © amiga
Pomnik przy drodze do Chęcin
Pomnik przy drodze do Chęcin © amiga
W końcu jednak pora skierować się do Chęcin. Jesteśmy już wygłodniali, a w planie mamy obiad właśnie w Chęcinach. Dość długi ale niezbyt stromy podjazd kieruje nas do zamku. Na parkingu chwila rozmowy, spoglądamy na google, na inne nawigacje, na mapy... Karolina pokazuje, że w pobliżu stadionu jest stary kirkut. Tak więc jedziemy w tamtym kierunku. Droga jednak niespodziewanie się kończy. Okazuje się, że by dotrzeć do cmentarza trzeba się przedrzeć przez wzgórze po wąskich i stromych ścieżkach... Z rowerami nie ma mowy... Zawracamy i jedziemy do Chęcin... 
Zamek już widać
Zamek już widać © amiga
Droga ze stadiony w Chęcinach... chyba ktoś nie lubi piłkarzy i kibiców ;)
Droga ze stadiony w Chęcinach... chyba ktoś nie lubi piłkarzy i kibiców ;) © amiga
Rynek górny w Chęcinach
Rynek górny w Chęcinach © amiga
Jest pora obiadowa, chwilę jeszcze krążymy po rynku, a raczej rynkach... bo okazało się, że są 2... górny i dolny... Szukamy jakiejś restauracji, baru, niekoniecznie z pizza czy kebabem. I jak to często bywa jest problem... Bo albo nie interesują nas serwowane dania (czytaj fastfoody), albo nie ma jak i gdzie zostawić rowerów. Do bani... Jednak trafiamy na znak informujący o pierogarni w lekkim oddaleniu od ścisłego centrum. Ryzykujemy.... i okazuje się, że to coś w rodzaju baru mlecznego... To co zamawiamy podane jest szybko i na dokładkę jest smaczne. Choć do pierogów ruskich mógłbym się czepić... za dużo sera, mało przypraw... ale nie były złe. 

Po obiedzie kręcimy się jeszcze chwilę po centrum, próbujemy odszukać drogą na kierkut z tej strony... wiemy, że jest, ale... nieszczególnie mamy ochotę na jazdę terenową. Cóż... te miejsce zostawiamy na kiedyś... Pora powoli skierować się do Strawczyna. 

Synagoga w Chęcinach
Synagoga w Chęcinach © amiga
Zamek w Chęcinach od strony miasta
Zamek w Chęcinach od strony miasta © amiga
A może do jaskini Raj?
A może do jaskini Raj? © amiga
Oczywiście nasze drogi nie prowadzą po linii prostej ;) Zresztą to nie miałoby sensu... Woliny pojechać trochę okrężnie, ale coś zwiedzić, odwiedzić. Odszukujemy szlak Green Velo i nim planujemy poruszać się przez większość powrotnej drogi. Sposób jego wytyczenia jest o tyle dobry, że nie pomija atrakcji po drodze. A jeżeli już, to są stosowne informacje o tym, że warto odbić na chwilę... 
Kościół Przemienienia Pańskiego w Białogonie (Kielce)
Kościół Przemienienia Pańskiego w Białogonie (Kielce) © amiga
Takie DDRki mile widziane :)
Takie DDRki mile widziane :) © amiga
Szutry też potrafią cieszyć :)
Szutry też potrafią cieszyć :) © amiga
Na Green Velo
Na Green Velo © amiga
Podjeżdżamy do Podzamcza w okolicach Piekoszowa. Stajemy przy ruinach zamku. Podjeżdżamy bliżej, da się wejść, do środka. Widać, że to miejsce jest wykorzystywane przez okolicznych pijaczków, czy okoliczną młodzież, w różnych celach. Przyczynili się do tego także miejscowi ekolodzy demontując wrota wejściowe. W środku trzeba troszkę uważać, ale gdy patrzy się pod nogi nie ma powodów do obaw. Sesja jest udana, gdy jednak wychodzimy stamtąd widzę, że w tylnym kole nie mam powietrza... Cóż... 10-15 minut postoju i wymiana dętki... Pewnie trafiłem na jakieś szkło, bo tego tutaj jest pełno... 
Pałac Tarłów
Pałac Tarłów © amiga
Chyba nie tego spodziewałem się w środku
Chyba nie tego spodziewałem się w środku © amiga
Aż prosi się by te ruiny zagospodarować.
Aż prosi się by te ruiny zagospodarować. © amiga
Widoki z okien wieży
Widoki z okien wieży © amiga
Rowerki czekają :)
Rowerki czekają :) © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga
Zwiedzając ruiny
Zwiedzając ruiny © amiga
Można wejść kawałek po schodach, widoki z góry też są ciekawe
Można wejść kawałek po schodach, widoki z góry też są ciekawe © amiga
W końcu ruszamy dalej do Oblęborka, co jakiś czas zerkamy na mapy... i oczywiście nie jedziemy tak jak planowaliśmy, na wysokości Chełmic naprawiamy nasz błąd, a przy okazji podjeżdżamy w okolice kościoła i zboru Ariańskiego. Może 2 km przed Oblęborkiem czuję, że pływa mi tylne koło... Staję... znowu pana... Co jest? Chyba pora wymienić oponę tylną. Ta może zrobiła ze 4000km, ale coś czuję, że już pora na wymianę... Tym bardziej, że zbliża się termin kolejnej wyprawy, a takich niespodzianek nie chcę... 

Chyba jest gorąco ;) - zostawiliśmy ślad dla potomnych ;)
Chyba jest gorąco ;) - zostawiliśmy ślad dla potomnych ;) © amiga
Dookoła pola
Dookoła pola © amiga
Dwór obronny w Chełmicach
Dwór obronny w Chełmicach © amiga
Dwór obronny, a także zbór Ariański
Dwór obronny, a także zbór Ariański © amiga
Po kolejnej przymusowej przerwie wracamy na szlak i wkrótce meldujemy się przy muzeum Henryka Sienkiewicza. Robimy kilka zdjęć zza płotu. Za bilety nie chcemy płacić, bo i tak z nich nie skorzystamy. Do środka nie wejdziemy... rowerów nie zostawimy samych. A płacić tylko po to by zrobić fotę dworku z ogrodu może 5 minut pokręcić się po nim... To nie nasza bajka... 

Muzeum Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku
Muzeum Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku © amiga
Widok na dworek
Widok na dworek © amiga
Na teren niestety bez biletów nie wjedziemy
Na teren niestety bez biletów nie wjedziemy © amiga
Do zalewu w Strawczynie nie ma daleko, wkrótce jesteśmy na miejscu. Zaskoczyła nas liczba ludzi... są ich setki... trudno się przecisnąć, a musimy się popakować i jakoś wyjechać... 
Zalew w Strawczynie
Zalew w Strawczynie © amiga
Na mecie jeszcze chwilę czasu spędzamy przy bananach, które jeździły z nami dzielnie przez cały dzień. Popijamy herbatą... Jednak musimy wracać... 
Dzięki Karolina za kolejny wspólny wyjazd :) Za wypad w nieznane...