Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2013

Dystans całkowity:1390.01 km (w terenie 72.00 km; 5.18%)
Czas w ruchu:59:33
Średnia prędkość:23.34 km/h
Maksymalna prędkość:46.91 km/h
Maks. tętno maksymalne:188 (102 %)
Maks. tętno średnie:151 (82 %)
Suma kalorii:55686 kcal
Liczba aktywności:39
Średnio na aktywność:35.64 km i 1h 31m
Więcej statystyk

ostatni raz po terenie w tym tygodniu....

Czwartek, 28 marca 2013 · Komentarze(8)
Since I've Been Loving You - Led Zeppelin


Wyjeżdżam z Gliwic ok 16:30, jakoś dzisiaj nietypowo, wiatr słabiutki, tyle, że dalej ze wschodu. Z przyzwyczajenia wjeżdżam w teren specjalnie nie zastanawiając się nad tym co tam będzie. Nie zwróciłem uwagi na to, że temperatura jest na plusie.... . Koleiny zaczęły się rozmrażać, dziwnie się jedzie na górze błoto, na dole lód, boję się, że będzie wielki.... (wielka gleba ;)... Strasznie luźne podłoże..., w kilku miejscach mógłbym wyjechać na szosy, tylko.... po co :) fajnie jest się od czasu do czasu up...ić.
Zresztą lubię lasy lubię te ścieżki, dróżki... a w tym roku nie było specjalnie okazji do szaleństw w terenie.... Przy czym potrzebny jest tydzień ciepła, tydzień bez mrozów, by warunki zrobiły się naprawdę dobre..., a jutro.... raczej nie pojadę tędy, nawet nie wiem czy w ogóle pojadę rowerem..., zapowiada się hardcorowy poranek, śnieg, deszcz i temp. w okolicach zera...

idą święta... © amiga


Wieczorem będę miał zajęcie.... © amiga


ślady po myśliwych w lesie Panewnickim.... © amiga

Słońce świeci

Czwartek, 28 marca 2013 · Komentarze(2)
Koniec Świata - Oranżada


Kolejny poranek..., otwieram oczy i... widzę, że świeci słońce, w końcu, tyle dni bez doładowania.... Zbieram się i hop na rower... Wiatr sporo słabszy, jeszcze w plecy. Jedzie się przyjemnie, prawie ciepło... długo trzeba było czekać na poprawę pogody.
Na szosach pustki, szkoły już mają wolne, cześć ludzi pewnie na urlopach. Miałem wrażenie, że większość dzisiejszych samochodów to autobusy, w zasadzie od początku do końca miałem coś takiego albo przed sobą albo za sobą, bawiąc się w kto kogo wyprzedzi... Kolejne numer 48, 7, 23, 197, 6... i jeszcze kilka ale ich nie pamiętam... . Nie lubię za nimi jechać, raz że spowalniają, a dwa nigdy nie wiadomo co kierowcy strzeli do głowy, czy nie zacznie hamować? Mnie na 100% nie widzi za sobą, bo i jak?

W firmie w rekordowym czasie.

Fotka sprzed ok 3 tygodni
Z cmentarza żołnierzy niemieckich w Siemianowicach Śląskich © amiga


Miłego dnia.

Po terenie z Gliwic...

Środa, 27 marca 2013 · Komentarze(0)
Vangelis - Chariots of Fire


Wyjeżdżam po 17:00, znowu późno, ale warto było, dokończone kilka drobiazgów..., za to na zewnątrz znowu wmordęwind, pierwsze 6km po szosie, nie mam odwagi wbić się na hałdę w Sośnicy, wybieram wersję bardziej lajtową, z lekkim objazdem za to trafiam na teren po którym wiem czego się spodziewać. Wyszła fajna eska na śladzie GPS.

Do lasów Panewnickich w zasadzie droga idealna, jednak na tym niewielkim odcinku od starej Kuźni sporo lodu, kolein, po wczorajszych doświadczeniach, jadę dużo wolniej, zwracając uwagę na wszelkie wyboje. Już w domu chwila na odpoczynek i tel...do pogotowia komputerowego... Mały wypad do kuzynki na Ligotę, postawienie sieci i powrót... :) Dodatkowe kilka km ;p



2 lata temu... mewy nad 3 stawami © amiga

z wiatrem...

Środa, 27 marca 2013 · Komentarze(4)
STRACHY NA LACHY - Dzień dobry, kocham Cię


Doczekaliśmy się środy, kolejny dzień gdy dmucha, jednak wiatr wyraźnie inny, jest nieco słabszy i delikatnie zmienił kierunek...., nie ma już tak silnych podmuchów bocznych, na zmianę pogody przyjdzie jednak jeszcze chwilę poczekać, pierwsze jaskółki już jutro... w końcu będzie na plusie.

Sama droga przeleciała jakoś wyjątkowo szybko, wiatr w plecy dołożył się do tego, jednak czerwona fala i zamknięty przejazd na Halembie mocno opóźniły przejazd..., zdarza się... Na Wirku jakiś idiota w samochodzie wyjechał mi z podporządkowanej prosto pod koła. Widzę, że dziadunio za kierownicą, strach krzyknąć, bo jeszcze dostanie zwału i będzie na mnie... . Shit...
Na szczęście to jedyny taki incydent dzisiaj..., reszta trasy bardzo przyjemna..., na dokładkę na granicy Gliwic i Zabrza widzę, że jakiś miły kierowca ustępuje mi miejsca, wpuszcza przed siebie, gdy zrównuję się z nim, widzę w środku uhahanego qmpla pozdrawiającego mnie :). Fajnie spotkanie...
W niezłym nastroju docieram do firmy, można zabrać się do pracy :)

Miłego dnia :)
Spoglądając na prognozy to piątek będzie tylko dla twardzieli...., chyba, że jeszcze się coś zmieni...

Łabądek z żabich dołów.... © amiga

Ucieczka do lasu

Wtorek, 26 marca 2013 · Komentarze(3)
Myslovitz ( Artur Rojek) Cisza i Wiatr


Wyjeżdżam z firmy wyjątkowo późno jest sporo po 17:00, na zewnątrz wieje silne wschodnie wiatrzysko... . Już od początku czuję, te paskudne podmuchy, kilka razy chwieje mną solidnie, zaczynam się obawiać tego przejazdu. Tylko co tu zrobić..., normalnie wyjechałbym do lasu..., tylko jakie tam będą warunki? Śniegu na Śląsku jest niewiele, jedynie zmrożone błotne koleiny mogą mi sprawiać problemy.

Na Maciejowie wjeżdżam do lasku Makoszowskiego, jest o wiele lepiej, wiatr prawie nieodczuwalny... jedynie na otwartym terenie czuję podmuchy, reszta ok... . Średnio mam ochotę na jazdę przez hałdę wiec na chwilę na szosy w Makoszowach, później bokami na ul.Wiosenną i wjeżdżam na leśną rowerową autostradę w kierunku Halemby, jestem w szoku.... droga jest prawie idealna, jedzie się szybko i przyjemnie... To był dobry wybór... Teraz kawałek obok elektrowni na Helembie i ponownie las, tym razem jednak na ścieżce pojawiają się łachy śniegu i lodu, już nie jest tak fajnie...

Jeszcze przed drogą prowadzącą na hałdę rower wpada w niekontrolowany poślizg, gleba, tyle, że przy niskiej prędkości, prawe kolano znowu obrywa..., wstaję i nogi same mi się rozjeżdżają, wycofuję się na pobocze (w zasadzie do lasu) obchodzę to miejsce i mogę znowu dosiąść Manfreda. Reszta drogi już bez przygód, tyle, że jadę ostrożniej, dalej sporo śniegu i lodu. Wyjeżdżam na Kuźnicką w Panewnikach, pozostało dostać się na Bałtycką i znowu kawałek lasu, bocznymi drogami docieram do domu... zmęczyła mnie ta droga...


2 lata temu na dolinie 3 stawów w Katowicach.... © amiga

wicher wieje...

Wtorek, 26 marca 2013 · Komentarze(7)
Kiedy byłem małym chłopcem - Tadeusz Nalepa


Kolej dzisiaj strajkuje, więc specjalnego wyboru nie mam. Muszę jechać do pracy na rowerze. Żart ;P, nie muszę ale chcę..., potrzebuję tego..., lubię to... prognozy podobne jak wczoraj, silny wiatr od wschodu... w większości będę go miał w plecy, a w niektórych miejscach zboku.

Na szosach całkiem sporo samochodów..., pewnie to efekt strajków..., nie rusza mnie to..., a może rusza..., ci niedzieli też dzisiaj są za kółkiem, trzeba uważać dodatkowo, nigdy nic nie wiadomo...

Dzisiaj kawalątek przez lasek Makoszowski, sprawdzić warunki. Niestety są takie jak się spodziewałem rozjeżdżone błoto w połączeniu z mrozem utworzyło setki małych wąwozów i kraterów..., źle się po tym jedzie, chociaż jest i tak o niebo lepiej niż gdyby było to rozmrożone, a ja tworzyłbym kolejny kanion :)


5cm zamarznięta koleinka... źle się po tym jedzie... © amiga


Miłego dnia...

Pod wiatr... po raz n-ty

Poniedziałek, 25 marca 2013 · Komentarze(3)
Mike Oldfield - Voyager


Kolejny powrót z pracy, pierwszy w tym tygodniu... Na zewnątrz wietrznie i to bardzo wietrznie... Silny porywisty wiatr od wschodu... Cóż, zdarza się, nie czuję się z tego powodu specjalnie szczęśliwy, ale wrócić jakoś trzeba.. :)

Wiatr w twarz jeszcze jest ok... jedzie się pod górę, ale boczne podmuchy kilka razy chwieją moim pojazdem, staram się mimo wszystko objechać nieco bokiem, nie pchać się specjalnie pod koła samochodów... Wyszedł więc wyjątkowo długi i powolny powrót... Cóż bywa i tak...

Ps. Uzupełniłem wpis z wypadku do Tomaszowa Mazowieckiego

Tymoteuszka w akcji © amiga

Ciężko dzisiaj wstać :)

Poniedziałek, 25 marca 2013 · Komentarze(4)
Czesław Śpiewa & Mela Koteluk - Pieśń O Szczęściu


No to mamy poniedziałek..., szósta rano, nie mogę się zwlec z łóżka, 6 godzin snu i 4 z poprzedniej nocy to zdecydowanie za mało...., ale cóż, do pracy trzeba jechać. Spoglądam na termometr, jest tylko -5. Już nie narzekam na mróz, na śnieg, na opady... Po wczorajszej wycieczce, aż wstyd mi nazwać to co mam za oknem zimą... Na Śląsku mamy już wiosnę, chłodną, ale wiosnę...

Ruszam spod domu i czuję zimny wiatr chyba ze wschodu, kierunek właściwy, chociaż raz... Mijam kolejne dzielnice, miasta. Myślałem, że będę bardziej zmęczony, ale nogi jakoś podają..., nie zbuntowały się..., poobijane kolana też się nie buntują :), jest dobrze...

W Gliwicach ląduję w dość przyzwoitym czasie, szybki prysznic i do pracy...

Miłego dnia :)

Jedna z wielu pamiątek z Tomaszowa Mazowieckiego :) Dzięki © amiga

Na patrolu z Posterunkową :)

Niedziela, 24 marca 2013 · Komentarze(25)
Artur Andrus - „Piłem w Spale spałem w Pile"



Prolog

Niedziela…, czwarta rano…, wcześnie, bardzo wcześnie. Trzeba wstać, pozbierać się, za 2 godziny odchodzi mój pociąg, pociąg do Piotrkowa Trybunalskiego. Zbieram się niespiesznie, jednak czas płynie nieubłaganie, wskazówki zegara na ścianie nie chcą się zatrzymać, pędzą gdzieś coraz szybciej…
Jest już po piątej…, pora wyjść, wyjechać… w końcu to Rowerowa wycieczka, w ostatniej chwili zmieniam opony na bardziej terenowe…
Do dworca PKP docieram 20 min. przed czasem odjazdu i… pierwszy dylemat który to mój pociąg? Po numerach ustalam, że to ten który jedzie do Gdyni :). Jest podstawiany, jednak żadnego konduktora, nikogo… szukam mojego wagonu, to ten…. nieopisany :), ale jest miejsce na rower :), ech…, żeby tak wszystkie pociągi wyglądały a nie tylko te z TLK.

W pociągu... © amiga


6:10 – godzina odjazdu…, mam ponad 2 godziny na czytanie, jednak nie mogę się skupić na książce, jestem niedospany, ale zasnąć też nie mogę…, przyglądam się mijanym krajobrazom, moją uwagę zwraca wyświetlacz LED, umieszczony nad drzwiami, pokazuje prędkość pociągu, mijane stacje i… temperaturę…, -8, -9, -10, -11… oj…. Na szczęście od Częstochowy temperatura szybko rośnie, -10, -9, -8, -7, -6, ciepło ;P

Rozdział I

Wysiadam na stacji w Piotrkowie Trybunalskim, mam 2 godziny do spotkania, ale ok. 26km do przejechania, po nieznanym mi terenie…, nie wiem czego się spodziewać, ile mi to czasy zajmie. Główne dlatego odpuszczam zwiedzanie miasta, chociaż wiem, że jest co oglądać, co zobaczyć… Obiecuję sobie, że jak będę wracał to wtedy zatrzymam się w centrum na chwilę. Spoglądam na mapę na trekbuddy i z grubsza nakreślam plan przejazdu.
Kierunek Koło(taka miejscowość), krążę po Piotrkowie i w końcu trafiam na właściwą drogę, jednak im bardziej oddalam się od centrum tym więcej kraterów na drodze, mam wrażenie, że meteoryt również i tutaj pozostawił po sobie ślady.
Gdy tylko mijam rogatki miasta zaczyna się horror, oblodzona droga z wąskimi koleinami, nie zastanawiam się czy, ale kiedy zaliczę glebę…, nie mylę się, jakieś 3 km dalej koło wpada w rozpadlinę, a ja ląduję na drodze, lewe kolano boli…, robię sobie krótką przerwę, mały posiłek, uzupełnienie płynów, rozmasowanie obolałej kończyny i ruszam dalej… 1:0 dla mnie :)

Lodowa rynna... © amiga


Wiosna panie dzieju... © amiga


W Kole drogi odśnieżone, dość gładko się jedzie, nawet powiedziałbym przyjemnie, od czasu do czasu na niebie pojawia się słońce i robi się ciepło. Droga niezbyt skomplikowana, wystarczy trzymać się głównego traktu, więc mijam kolejne miejscowości Lubiaszów, Golesze, Golesze Duże, Młoszów, jako, że w większości jest to otwarty teren to na drodze nie ma kolein, a jedynie gdzieniegdzie cieniutka warstwa lodu czy śniegu. Kieruję się na Wiaderno, przede mną kilka km przez las i… powtórka z rozrywki, lód, koleiny, śnieg…, jednak tym razem nie zaliczam gleby, udaje się dojechać na otwarty teren. Zbliżam się do Wiaderna, drogi odśnieżone, odlodzone, można nieco przycisnąć. Dojeżdżam z do skrzyżowania na którym jestem umówiony z Posterunkową :) i w tej chwili dostaję sms-a o możliwości spóźnienia, postanawiam ruszyć dalej drogą wprost do Tomaszowa, wyjechać na spotkanie. Staję w pobliżu skrzyżowania ulic Dąbrowskiej, Bema i Zielonej. Chwila na posiłek… czekam…

Rozdział II

Nie mija nawet 5 minut gdy nadjeżdża Karolina. Krótkie powitanie, chwila rozmowy, pokazuje mi mapę…, trasa ambitna, boję się jednak tych oblodzonych szos na które możemy się natknąć.
Ruszamy.
Przejazd przez centrum miasta i kierujemy się na ul Strzelecką do tutejszego bunkra, z zewnątrz nie jest specjalnie okazały, pewnie sam bym go pominął, jednak przewodniczka wyjaśnia iż jest to największy bunkier w mieście. Szkoda, że nie udało się wejść do środka, może innym razem?

Wejście do bunkra w Tomaszowie Mazowieckim © amiga


Wyjście z bunkra... © amiga



Pozostawiamy budowlę samotną, gdy Karolina zaczyna przyspieszać, pogania mnie, mamy gdzieś zdążyć, pędzimy na złamanie karku i dojeżdżamy do pobliskiego parku/ośrodka położonym nad Pilicą, wita nas spora grupo mocno roznegliżowanych ludzi…. Nie jestem przyzwyczajony do takich widoków zimą przy ujemnej temperaturze, na dokładkę im bliżej rzeki tym widoki coraz bardziej szokujące, próbuję pozbierać wszystko do kupy….

Skojarzenia z pewnym bikestasowiczem jak najbardziej na miejscu :) © amiga


Toż to muszą być morsy…, w tej chwili widzę ludzi wbiegających do rzeki… Temp wody pewnie jest wyższa niż temperatura otoczenia, jednak patrząc na te obrazki robi mi się zimno. Chyba pora na odwrót, na szczęście Tymoteuszka podziela moje zdanie, a już myślałem, że kąpiel w rzece to będzie jedna z atrakcji dzisiejszego dnia :)
Chwilę później jesteśmy już na drodze prowadzącej do Niebieskich Źródeł, co prawda widziałem je już na zdjęciach wcześniej, jednak w rzeczywistości są zdecydowanie ładniejsze… Oczywiście nie obyło się bez chwili dla fotoreporterów :)

Niebieskie Źródła © amiga


Niesamowicie przejrzysta woda © amiga


Próbujemy się wydostać parku ścieżką leśną, jednak spore ilości zalegającego śniegu wpływają na naszą decyzję. Odwrót.

Rodział III
Kierujemy się na Groty Niegórzyckie, w zasadzie to Karolina kieruje nas na nie, ja mogę jedynie podążać za przewodnikiem i dotrzymywać towarzystwa. Dojeżdżamy na miejsce, kupujemy bilety i mamy 10 minut czasu do wyjścia poprzedniej wycieczki….

Nie pojadę, tak tutaj będę siedział... © amiga


Mamy trochę czasu by na spokojnie porozmawiać, wymienić się upominkami i… przerywa nam przewodnik zapraszając do środka. Wewnątrz góry tras może nie jest specjalnie długa, za to okraszona niesamowitymi opowieściami i legendami tego miłego młodego człowieka, ma gość talent.

Jesteśmy 16 metrów pod ziemią... szok © amiga


Dowiadujemy się o historii tego miejsca, o właściwościach dość specyficznego piasku wydobywanego z tego miejsca, okresie jego upadku, zapomnienia i w końcu odrestaurowania i przekazana we władanie turystom.


Diabli go nadali.... © amiga


Chłopi w kopalni © amiga



Będąc w okolicach Tomaszowa warto tutaj zajrzeć, chociaż to nie jedyna atrakcja która mnie dzisiaj czeka.


Co można zrobić z piasku.... © amiga


Szkło... © amiga


Ścieżka dydaktyczna © amiga


Po kilkudziesięciu minutach opuszczamy ciepłe i wilgotne podziemia, razi nas słońce odbijające się w białym zeszklonym śniegu… Mija kilka min zanim się przyzwyczajamy i możemy ruszyć dalszą drogę. Chwilę później jest podjazd i jak mi ktoś będzie wciskał ciemnotę, że okolica jest płaska…
Na dokładkę zaczyna się odcinek „specjalny” oblodzone wąwozy na drodze, jakoś udaje mam się dotrzeć do Swolszewic małych, w pobliże naleśnikarni, gdzie zaplanowany był mały popas… jednak wewnątrz nie ma żywego ducha, pora zawrócić i skierować się na tamę na zalewie Sulejowskim. W lesie na zakręcie chwila nieuwagi i Karolina ląduje na drodze, wygląda to nieciekawie, na szczęście obrażenie chyba nie są zbyt wielkie, podnosi się z rozbrajającym uśmiechem, wsiada na rower i…. jedzie dalej. 1:1 :) (oboje zaliczyliśmy dziś po glebie). W końcu docieramy na tamę, po prawej stronie wita nas dość niecodzienny widok roweru stojącego kilkadziesiąt metrów od brzegu, na lodzie a kawałek dalej ludzie łowiący ryby…
Na zaporze oczywiście kolejna przerwa, tym bardziej że rozpogadza się, świecie słońce, temperatura wg licznika ok. zera…, ciepło, piękne błękitne niebo pokryte białymi chmurami :). Trzeba to uwiecznić.

Rzut okiem na Pilicę z tamy © amiga


Zamarznięty Zalew Sulejowski © amiga



Tymoteuszka proponuje mi pociągniecie składu naszego krótkiego pociągu, ruszam więc jako pierwszy, z tyły na szczęście docierają do mnie polecenia, za wielką wodą skręć w lewo, a teraz pod górę i w prawo… :) fajnie. Trafiamy na kolejny podjazd, do łatwych nie należy…. Chyba nawet na swojej drodze do pracy nie mam czegoś takiego…, jest gdzie się zmęczyć. Może kilometr dalej zauważam dość spory kompleks klasztorny, okazuje się, że jest to klasztor-sanktuarium św. Anny w Smardzewicach…,

zespół klasztorny św. Anny w Smardzowicach © amiga


Brama... wielka... © amiga


ruszamy dalej i.. skręcamy w leśną drogę… na szczęście jest dość dobrze utrzymana, widać, że jeżdżą nią samochody, znaki wskazują iż kierujemy się do Ośrodka Hodowli Żubrów. Kilka km przez las, rozmawiamy nieco i w którymś momencie zauważam, że Karolina gdzieś mi zniknęła z pola widzenia, odwracam się i widzę ja w rowie. 2:1 dla Niej. Chwila na pozbieranie się i ruszamy dalej jeszcze kilkaset metrów i jesteśmy…, wow… dość specyficzne miejsce, może też inaczej wyobrażałem sobie takie miejsca, niemniej żubry są, wraz z młodymi i… klonami XXL Musty…

No pokaż się żubrze... © amiga


Zróbże Minę uprzejmą, żubrze © amiga


Mija dobre kilkanaście minut, pora pożegnać tą ostoję i ruszyć w dalszą podróż… na tapecie tym razem Jeleń, a dokładnie schron kolejowy w Jeleniu. Strasznie długi, wielki i…. opuszczony, zaniedbany, kawałek dalej kolejny kompleks budynków. Niesamowite miejsce i chyba mało znane, chociaż ślady świadczą o dość częstych lokalnych imprezach odbywających się zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz budowli…


Bunkier kolejowy w Jeleniu © amiga


Sporo śladów.... © amiga


Bunkry są, więc i tak jest zajebiście :) © amiga



Rozdział IV

Kolejna chwila odpoczynku w cieniu bunkra… i ruszamy tym razem pora na zdobycie Spały, najkrótsza droga prowadzi leśnym szlakiem, jednak nie mamy pojęcia w jakim on jest w tej chwili stanie, czy da się tamtędy przejechać, czy będziemy pchać rowery? Na szczęście widać ślady po samochodach kursujących po nim, wyjątkowo mnie to cieszy, bo ścieżka jest dość ładnie ubita. W Spale rzuca nam się w oczy piękna Karczma, po kilku godzinach na chłodzie robimy dłuższą przerwę, herbaciano-kawową ze szczyptą zup. Jest ciepło, przytulnie, czas mija na rozmowie…, aż nie chce się wychodzić na taki ziąb, ale czas goni….
Dosiadamy rowery i ruszamy dalej. Może kilometr dalej Tymoteuszka zsiada z roweru i wchodzi na ścieżkę leśną, gdyby nie przecinka pomiędzy drzewami nie pomyślałbym nawet o tym, tam coś może być, że droga gdzieś prowadzi. 600 metrów przez zaspy i jesteśmy koło groty św. Huberta, wybudowanej w podziękowaniu dla prezydenta Ignacego Mościckiego.

grota św. Huberta © amiga


Kilka metrów dalej znajduje się kamień nagrobny psa prezydenta - Lorda :).

grób Lorda.... © amiga


Kawałek dalej jest coś, co chciałem zobaczyć, jednak ilość śniegu leżąca na ścieżce powoduje zmianę planów, nie tym razem… wracamy po śladach do szosy i wracamy do Spały, jeszcze chwila przy sklepie i kilka metrów dalej przy latarni morskiej :)

Latarnia morska w Spale © amiga


i ruszamy w do Tomaszowa. Robi się późno. W pobliżu centrum żegnamy się i obiecuję kolejną wizytę, gdy już wszystko się zazieleni, gdy biel nie będzie tak kłuła w oczy, gdy wszystkie ścieżki będą przejezdne. Dziękuję za towarzystwo/oprowadzenie. Było naprawdę miło.

Rozdział V

Zaczyna zapadać zmrok, jeszcze wczesny o tej porze roku, ale włączam lampki i ruszam po porannym śladzie do Piotrkowa. Początkowo jest nieźle, „wysokie” temperatury w ciągu dnia częściowo rozpuściły lód, jednak pamiętam co było w lesie i kawałek za Wiadernem w lesie ląduję rowie 2:2. Zbieram się i ruszam dalej, spoglądam na zegarek, mam ponad 2 godziny czasu do pociągu. Mogę więc jechać powoli i dystyngowanie jak kiedyś wspominał Kajman. Jednak droga jest męcząca… Wzrok wbity w jeden punkt oddalony około 5m od roweru. Kolejne koleiny, lód, w końcu kilka miejscowości i otwarty teren, jednak nie ma co szaleć, chwila nieuwagi i będę znowu leżał… niewarto. Za Kołem zaczyna się ostatni przejazd przez las. Pojawiają się kratery w jezdni, jest ich coraz więcej, a to znak, że zbliżam się do Piotrkowa Trybunalskiego. Już widzę rogatki, widzę odśnieżoną drogę, oświetlenie uliczne. Ulga. Przejechałem. Spoglądam na zegarek, dochodzi 20:00, mam ok. 30 min. Docieram do centrum, przejeżdżam przez rynek, przez chwilę mam ochotę by się zatrzymać i obfotografować wszystko. Piękne centrum. Jednak czuję, że muszę już coś zjeść, jadę w kierunku dworca PKP, zatrzymuję się przy jakimś sklepie całodobowym, wchodzę do środka i kupuję jakieś ciastka i napoje… Już na perownie wchłaniam całą porcję HITów jest mi dobrze. Wdaję się w rozmowę z mieszkańcami to c mówią o mieście o okolicy nie napawa optymizmem… W zasadzie te kilka osób z którymi mam okazję podyskutować twierdzą, że jest to miasto w zasadzie wymarłe, gdzie młodzież ucieka, wyjeżdża, miasto emerytów… Nie tego się spodziewałem, burzy to moje wyobrażenie o tym miejscu. Ech…

Epilog

Jestem w pociągu, tym samym którym jechałem tutaj, w między czasie zdążył dojechać do Gdyni i wrócić. Na szczęście wyświetlacz LCD ma wolne, nie pokazuje już temperatury. Chyba to lepiej :). Za to co jakiś czas z kołchoźników rozlega się głos Kierownika pociągu informujący o kolejnych stacjach. Rozleniwiam się, jednak nie chce mi się spać, ale odpływam.
Jest kilka min. przed 23:00 jestem w Katowicach pozostało wsiąść na rower i przejechać ostatnie 6km. Jadę najkrótszą trasą, to nie pora na szaleństwa, tym bardziej, że na twarzy czuję szczypiący mróz, jest zimno. Już w domu, szybka kąpiel i spać… Rano czeka mnie praca

Podziękowania

Podziękowania należą się jednej osobie, Karolinie za to, że zechciała zostać moim przewodnikiem, za to że pokazała miejsca do których sam pewnie bym nie trafił, pominął by je, za wspaniałe towarzystwo i za to, że poświęciła dla mnie swój cenny czas. Wielkie Dzięki

Ślad tylko w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego, Tomaszowa Mazowieckiego i Spały. Do kompletu powinny być dojazdy do i z dworca w Katowicach... kolejne 12km(w sumie).