Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2016

Dystans całkowity:367.33 km (w terenie 10.00 km; 2.72%)
Czas w ruchu:18:26
Średnia prędkość:19.93 km/h
Maksymalna prędkość:39.44 km/h
Suma podjazdów:1740 m
Maks. tętno maksymalne:176 (95 %)
Maks. tętno średnie:156 (84 %)
Suma kalorii:17020 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:30.61 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Piątek wieczór

Piątek, 29 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam jakoś wcześniej niż ostatnio się zdarzało, jest przed 17... jakieś resztki promieni słonecznych docierają do ziemi... początkowo odpalam tylko sygnałówkę, dopiero po około 15 minutach widzę, że przyszła pora na pozostałe lampki... Jest ciepło, przyjemnie... nawet trochę za grubo jestem ubrany. 
Gdy wjeżdżam na ul Sikorskiego... widzę z daleka migające niebieskie światełka.. stoi policja i karetka. na poboczu jeden samochód, przypuszczam, że musiał najechać kogoś na przejściu... ale nie zatrzymuję się bo i po co... Nic nie pomogę... a patrzenie na coś takiego mnie nie pociąga... 

Gdzieś na granicy z Zabrzem mija mnie szosowiec... znaczy się, że musiałem się op...ać jeżeli do czegoś takiego dopuszczam.. ale dzisiaj z ciekawostek przeglądałem Strava(ę)... i na 2 fragmentach drogi którą jeżdżę zastanawiam się jak goście zrobili takie czasy przejazdu... jakaś masakra... na podjeździe na ul Wolności w Kochłowicach średnia prędkość powyżej 40... Mój najlepszy wynik to coś koło 25 może 26 jak wiało w plecy...  obłęd... ale chyba nie ma co się przejmować ;P Bo jazda ma dawać przyjemność...  a góralem, szosy nie mam prawa dogonić... 

Jakieś kuku przy skrzyżowaniu Reymonta z Sikorskiego w Gliwicach
Jakieś kuku przy skrzyżowaniu Reymonta z Sikorskiego w Gliwicach © amiga
Ciężko gonić szosowca
Ciężko gonić szosowca © amiga

Na drogach jakiś większy ruch, pewnie powodem jest mój wcześniejszy wyjazd z firmy, ale też pewnie to, że jest piątek, część ludzi szykuje się do weekendu, zaliczają markety, wyjeżdżają ze śląska itd...  

Wkurza mnie DDRka w Kochłowicach... powoli chyba zacznę ją wliczać do terenu... asfalt na coraz większym odcinku pokryty jest gruybą warstwą piasku, błota, coraz więcej śmieci, elementów które odpadły z samochodów, czy nawet fragmenty rozłupanych odbojników... 
Nocne światełka
Nocne światełka © amiga

Do domu dojeżdżam w przyzwoitym czasie, lód widziałem tylko na Bałtyckiej na części leśnej... w sumie nie było tego dużo, ale jeszcze kilka dni musi być powyżej zera bo to wszystko się roztopiło, wsiąkło czy odparowało... 

A weekend szykuje się raczej bezrowerowy... chociaż może w niedzielę uda się kawałek przejechać... :)

Piątek rano

Piątek, 29 stycznia 2016 · Komentarze(1)
W domu waham się... nie wiem czy jechać rowerem, czy nie... warunki mogą być różne... jest około zera stopni, wczoraj padało... może być ślisko... 2 razy zmieniam zdanie... w końcu postanawiam jechać pociągiem, po czym ubieram się w rowerowe, wsiadam na bikea i ruszam :)... Od początku widzę, że trzeba będzie bardzo uważać... kałuże jeżeli są to zamarzły, są meijsca gdzie droga pokryta jest szronem... 
Samochody w większości nadają się do skrobania... 

Jednak wiatr ucichł, wieje z południa, może... z południowego zachodu, ale na tyle delikatnie, że to nie przeszkadza... Wczoraj jeszcze pochyliłem się nad rowerem, po wymianie klocków czułem, że coś trze z tyłu, 5 minut regulacji i po sprawie... jednak już od początku jazdy mam wrażenie, że coś jest nie tak. gdy przestaję kręcić, łańcuch dziwnie się nawija na kasetę...  hmmmm... Zatrzymuję się na chwilę by sprawdzić co jest grane... Fakt że wyjmowałem koło, zmieniała oponę, regulowałem zaciski... ale to tyle... co est grane... gdy kręcę korbą do tyłu... widzę, że łańcuch dziwnie się prowadzi... hmmm... myłem go przedwczoraj... może wypłukałem olej? Ale powinienem słyszeć go... a tego nie ma... 

Olej jest w plecaku... wiec wyjmuję go smaruję łańcuch i... ruszam... jakby nieco lepiej... ale to jeszcze nie to... dopiero po około 5 minutach kręcenia... problem ustępuje... więc jednak musiałem wypłukać olej, ew. w środku zostały jakieś resztki wody i przymarzły... co też nie jest wykluczone...

Budzi się dzień
Budzi się dzień © amiga

Późny wyjazd (o 7:15) to też spory ruch na drogach... aż do Bielszowic muszę uważać na samochody, sporo ich, dopiero gdy minęła ósma zaczyna się luzować, ale o tej porze jestem już na Pawlowie... Jeszcze chwila i Zabrzańskie Centrum Południe  :)  Tam odbijam w ul Winklera, a w zasadzie to na DDRkę wzdłuż niej... wydaje mi się, że jadę nią po raz drugi w życiu.. Wjazd od strony ronda przy ulicy Makoszowskiej jest w zasadzie niemożliwy... przynajmniej nie zgodnie z przepisami, ale dzisiaj w tym miejscu nie ma samochodów, więc pora złamać kilka z nich... jazda po torowisku, chodniku, przez przejście dla pieszych... i dopiero wjeżdżam na rowerówkę... swoją drogą jest tak oderwana od reszty infrastruktury, że w zasadzie jazda nią w miarę zgodnie z przepisami jest możliwa tylko w stronę Makoszowskiej. Zabrze w tym miejscu czerpało garściami z pomysłów projektantów Rudzkich szlaków rowerowych... tam występują podobne idiotyzmy... ale cóż...  może kiedyś jeszcze za mojego życia doczekam się DDrki do której nie będę mógł się przyczepić....

A swoją drogą to w Kochłowicach na rowerówce mróz i woda zrobiły swoje... rozsadziło kilak odbojników... ich fragmenty leżą w kilku miejscach trzeba cholernie uważać. Z drugiej strony im ich mniej tym będzie później bezpieczniej, zresztą co zimę kilak z nich się odrywa, kruszy... 
Lekkie poranne zamglenia
Lekkie poranne zamglenia © amiga
Chyba drugi raz w życiu jadę tą rowerówką
Chyba drugi raz w życiu jadę tą rowerówką © amiga
Trochę boję się odcinka przy lasku Makoszowskim, i nie bez przyczyny, za łuku na którym wyrznąłem we wtorek znów zgromadził się lód...na żadnym innym odcinku tej drogi go nie widziałem.... a tu jest... oczywiście mocna redukcja prędkości... bardzo ostrożny skręt... i... już jest dobrze.. na wyjeździe z Zabrza natykam się na rowerzystę... pierwszego dzisiaj... :) Więc nie tylko mi odbiło...
Trafił się nawet jakiś rowerzysta :)
Trafił się nawet jakiś rowerzysta :) © amiga

W Gliwicach zupełny luz na drogach, szybko dojeżdżam do firmy... :) jeszcze tylko trzeba się spłukać z soli... i można popracować :)

Środa wieczór

Środa, 27 stycznia 2016 · Komentarze(3)
Wyjeżdżam coś koło 17:20... trochę z premedytacją... będzie luz na drogach... :)
Po porannych przygodach chcę dojechać do domu i odpocząć, dzień paskudny, cały czas coś... 
Początkowo nic nie zapowiada tego co mnie czeka... asfalt piękny suchy... temperatura wysoka, na szosach pustki... w planie mam dzisiaj 2 sprawy do zrobienia. pierwsza to spłukanie piasku z roweru... druga to przełożenie opon z tyłu do przodu... tylna już jest lekko zużyta.. spiłowałem z niej może 1mm przednia wygląda jak nówka... Dziwnie szybko tym razem to idzie... opony przejechały może 2000km... wcześniej Maxxisy Tomahawk wytrzymywały po 7-8 tys.. km... czyżby producent postanowił sp... dobry produkt? Chyba tak... Guma nie powinna tak szybko z nich znikać... ale to inna bajka... 

Czerwona fala

Czerwona fala © amiga
Jakieś ufo? Chyba obiektyw się usyfił w kamerce
Jakieś ufo? Chyba obiektyw się usyfił w kamerce © amiga

W Zabrzu skracam sobie przez lasek Makoszowski... czuję jak rower tonie w grząskim gruncie, najważniejsze, że nie ma lodu, nie ma śniegu... musi to trochę przeschnąć. Wyjeżdżam na szosy w Kończycach... i czuję, że coś jest nie tak, czuję bicie na tylnym kole... czyżbym zerwał szprychę?  Ale DT raczej się nie urywają bez powodu
Jadę delikatniej, sprawdzę to na myjni...
 Dojeżdżam na miejsce spłukuję rower... i oczywiście zapominam o kole... Gdy ruszam pamięć wraca... mijam skrzyżowanie w centrum Bielszowic przy kopalni... zatrzymuję się przy jakiejś latarni... zaglądam na koło... i... widzę co się stało, strzeliła opona... wystaje wielki cycek... Przejeżdżam jeszcze kawałek w spokojniejsze okolice na Bielszowickiej... Na szybko chcę to połatać i chyba to był błąd... 
Znajduję na poboczu coś co rokuje, że będzie trzymać dętkę na miejscu... spuszczam częściowo powietrze montuję znalezisko przy pomocy taśmy którą zawsze mam przy sobie... :) 10 minut później ruszam dalej, postanawiam jechać spokojnie, bokami... uciekać od głównych dróg... początkowo idzie nieźle... ale na Wireckiej dętka puszcza... słuchać głośny ssyk... powietrze schodzi w sekundzie...

Rozkładam się koło jakiejś latarni... robię przegląda plecaka... Postanawiam poświęcić dętkę, zresztą przed chwilą wyzionęła ducha... więc trudno...  Od środka opony wklejam około 10cm gumy... z dętki... na zewnątrz dokładam podobny pasek zabezpieczając go taśmą...
Stacja w Bielszowicach
Stacja w Bielszowicach © amiga

Proteza jakoś wygląda... pompuję jedynie do 25 PSI... mogę jechać bardzo ostrożnie... z miejsca gdzie łatałem mam około 1:40 z buta... więc im więcej przejadę tym lepiej...
Powolutku przejeżdżam kolejne kilometry, na wylocie z Kochłowic staję przy sklepie... Zabawa z kołami zajęła mi sporo czasu, muszę coś zjeść i napić się, potrzebuję cukru. Właściciel robi wrażenie nieźle wciętego... ale kola jest, są snikersy... i są dziki po przeciwnej stroni drogi...  Chwilę je obserwuję, sprzedawca opowiada mi ich historię... po kilku minutach żegnam się i jadę jak najdalej od sklepu... Gość zagadałby mnie na śmierć... Staję na przystanku... dopiero tam zjadam i wypijam to co kupiłem.

Ruszam dalej... powolutku... by nie przegiąć, by nie rozwalić łatki :)... 15 na godzinę to wszystko... zresztą na 25 PSI buja równo...
Odliczam kolejne przejechane km...  Ze Starych Panewnik mam góra godzinę z buta... ale rower się toczy...  

Ligota..., medyków... do domu 3km... mijam Zadole... uff. ostatnie 2.... 
W końcu dom... udało się, zdążyłem na mecz :) pomimo tego, że straciłem masę czasu na przygotowaniu dojazdówki...  Oby jutrzejszy dzień był lepszy....  W domu czeka mnie zabawa... 
Udało się dojechać do domu na protezie
Udało się dojechać do domu na protezie © amiga

Pierwsze co robię to sprawdzam jakie mam opony na 26" ....  i o dziwo trochę tego jest... Jest prawie nowy Panaracer... :) i chyba jutro na nim pojadę... :)

Środa rano

Środa, 27 stycznia 2016 · Komentarze(1)
Nie mogę dzisiaj wstać... nie chce mi się... czuję się zmęczony... 
Na rowerze ląduję gdzieś koło 7:15... robi się już jasno... chyba jedyna zaleta... na drogach ruch jak diabli... cóż... Odbijam na dzień dobry do parku Zadole, ścieżki, drogi prowadzące przez niego są w świetnym stanie... można bezpiecznie przejechać tędy... zresztą dalej też jest nieźle... oczywiście odbijam w kierunku Bałtyckiej ciekawi mnie odcinek leśny, wieczorem było jeszcze sporo lodu... 
Dzisiaj nie ma śladów po śniegu, tzn są... ale trzeba się nieźle naszukać :)

Dzisiaj nie ma śladów po śniegu, tzn są... ale trzeba się nieźle naszukać :) © amiga

teraz jest wyraźnie mniej jednak ziemia jest zmrożona i to chyba jedyne miejsce gdzie jeszcze niektóre kałuże poktyły się cieniutką warstewką lodu... Trzeba trochę uważać... 
Za to na Bałtyckiej na leśnym kawałku jeszcze trochę lodu i zamarzniętych kałuż, a niby temperatury cały czas na plusie
Za to na Bałtyckiej na leśnym kawałku jeszcze trochę lodu i zamarzniętych kałuż, a niby temperatury cały czas na plusie © amiga

Szybko okazuje się, że droga do pracy jest pod górkę... wieje bardzo silny wiatr z zachodu... co prawda wieczorem będzie pomagał... ale teraz jakoś średnio jest mi to potrzebne. Co jakiś czas spoglądam na pulsometr...  wczoraj po przyjeździe zdziwiłem się jakie pokazał wartości, a wszystko przez to, że prawie 2 tygodnie nie jeździłem, chorowałem itd... Przez większość drogi widzę puls na poziomie 160... nie pamiętam kiedy miałem takie wartości... chyba jak wjeżdżałem na Śnieżkę ;)
Wjeżdżam do Rudy Śląskiej
Wjeżdżam do Rudy Śląskiej © amiga
Może ryzykuję jadąc po DDRce ale poza straszną ilością syfu na niej... jest nieźle
Może ryzykuję jadąc po DDRce ale poza straszną ilością syfu na niej... jest nieźle © amiga
Gdy docieram do Kochłowic słońce nieśmiało wychyla się zza chmurki... na niebie jednak wiszą ciężkie chmury więc pewnie nie będzie okazji nacieszyć się nim długo... 
Słońce odbija się w ekranach dźwiękochłonnych na A4-ce
Słońce odbija się w ekranach dźwiękochłonnych na A4-ce © amiga
Dzisiaj widać nawet kopalnię :)
Dzisiaj widać nawet kopalnię :) © amiga
W Bielszowicach czuję, że coś miękkie mam tylne koło... amortyzacja jakaś lepsza... 10 minut postoju... wymiana dętki... 
Do góry nogami... wymiana dętki
Do góry nogami... wymiana dętki © amiga
i czuję, że ochota do jazdy jakoś maleje... czuję, że się odwodniłem... jak? kiedy? przecież jedynie 7 stopni jest... a może to jeszcze choroba daje znać o sobie? 
Tunel pod Śednicówką
Tunel pod Średnicówką © amiga
W Zabrzu spotykam dwójkę rowerzystów jadących od prawej do lewej na całej szerokości drogi...  jakaś masakra..  niewiele brakowało a jeden z nich wpakowałby mi się pod koła... 
Jazda całą szerokością drogi... trochę bez sensu w tym miejscu
Jazda całą szerokością drogi... trochę bez sensu w tym miejscu © amiga

Odpuściłem sobie jazdę przez lasek Makoszowski, jeżeli byłyby takie warunki jak na Bałtyckiej to jeszcze nie jest to pora na takie wyjazdy...  Ale kto wie... może jeszcze w tym tygodniu przejadę się lasem... 
Prawie w pracy ;)
Prawie w pracy ;) © amiga

Wtorek wieczór

Wtorek, 26 stycznia 2016 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam dopiero po 17:20... późno, ale był powód tego :)... W zamian mam pustki na drogach :), w ciągu dnia mżawka odeszła, zniknęła również mgła... drogi jeszcze mokre... ale wody jest niewiele.
Powolutku się rozkręcam...  zastanawiam się jak mi pójdzie dalej, trochę obawiam się stłuczonego nadgarstka... ale jest cisza... boli ale w innych warunkach. swoją drogą nie wiem czy to nie był wypadek w drodze do pracy ;P Ciekawe co na to ubezpieczyciel ;P

Kilka razy muszę zatrzymać się na skrzyżowaniach, w Zabrzu jadąc wzdłuż parku uważnie lustruję drogę, po porannych zlodowaceniach w tym miejscu nie ma śladu, zniknęły też kałuże, jest bezpiecznie... Co prawda obawiałbym się jazdy centralnie po ścieżkach w parku... ale tuż obok jest już nieźle... Za kilka dni jak nie będzie specjalnie lało, można spróbować jechać terenem... Dawno nie było mnie w lesie... 


Chwila postoju na skrzyżowaniu

Chwila postoju na skrzyżowaniu © amiga
Pustki na drogach
Pustki na drogach © amiga
Jeszcze trochę i o tej porze będzie widno :)
Jeszcze trochę i o tej porze będzie widno :) © amiga

Obawiam się 2 fragmentów drogi... pierwszy to DDRka w Kochłowicach... okazuje się, że śnieg również i tutaj się roztopił, ale w zamian zostawił spore ilości syfu..., piasku i trochę wody. rower wygląda tragicznie, ale nie myślę o myciu... nie ma sensu... przez kolejne kilka dni ma popadywać...  dzisiaj zmyję a np juto rower będzie wyglądał identycznie...
Może samo odpadnie ;P

Drugi odcinek który może być paskudny to przedłużenie Bałtyckiej, tam jest może 300m przez las... i spodziewam się lodowiska... Gdy dojeżdżam okazuje się, że owszem widać gdzieniegdzie miejsca gdzie coś jeszcze jest... jednak całość przejezdna... trzeba tylko wymijać kałuże. Kilka jest głębszych... a woda na bank zima ;P

Tutaj też nie ma śladów po śniegu :)
Tutaj też nie ma śladów po śniegu :) © amiga

Do domu już niedaleko... na rowerówkę wyjeżdża mi samochód... cóż... stanął idiotycznie zagradzając mi przejazd.. wymijam go... i tyle.. 
Nie ma to jak debilnie stanąć za rowerówce
Nie ma to jak debilnie stanąć za rowerówce © amiga

W Parku na Zadolu też nieźle.. .z rana lodowisko, teraz gładki piękny asfalt :)... Aż przyjemnie jechać... 

Zresztą jutro też jadę rowerem :)

Wtorek rano

Wtorek, 26 stycznia 2016 · Komentarze(2)
W końcu po około 2 tygodniowej przerwie dzisiaj decyduję się na rower... Spora część tego okresu to walka z przeziębieniem, zresztą jeszcze nie wszystko zeszło... ale... ile można czekać, tym bardziej, że idzie wiosna :)

Ruszam kilka minut po 7:00 jest ciepło... +4 stopnie, wieje z południowego-zachodu, zastanawiam się jak będą wyglądać drogi, po wczorajszych opadach, po odwilży...  zresztą dalej trwającej.... 
Wita mnie mgła... w mieście nie jest specjalnie dokuczliwa, ale wyraźnie jest widoczna...  delikatnie skrapla się, siąpi... w zasadzie. 
Chwilę trwa zanim przyzwyczajam się do roweru, do kręcenia... 

Przejście dla pieszych na Kościuszki
Przejście dla pieszych na Kościuszki © amiga
Skracam sobie przez park na Zadolu... widzę, że boczne drogi wyglądają paskudnie... asfalt pokryty jest lodem... chlapą, błotem pośniegowym, jadę bardzo ostrożnie, gdy wyjeżdżam na Śląską... decyzja może być tylko jedna, zapominam o Bałtyckiej o parku w Zabrzu... dzisiaj asfalt.... 
W parku na Zadolu, jeszcze sporo lodu
W parku na Zadolu, jeszcze sporo lodu © amiga
W Rudzie Śląskiej DDRka wygląda jak zawsze paskudnie... lepiej jest jechać po chodniku i ominąć ten fragment... 
Zasyfiona rowerówka w Kochłowicach
Zasyfiona rowerówka w Kochłowicach © amiga

Od Kochłowic do Wirka niewielki ruch na drogach... dopiero na Wirku na 1-go maja trochę zamieszania, ale szybko odbijam na Bielszowicką... tyle, że dzisiaj nie widać kopalni... zniknęła za mgłą... ;P
Kopalni nie widać
Kopalni nie widać © amiga
Coś się dzieje? Nie to śmieciarka
Coś się dzieje? Nie to śmieciarka © amiga
Gdy jestem na wysokości parku w Zabrzu... postanawiam jechać jednak drogą wzdłuż parku... asfalt wygląda nieźle... mało tego jest nawet rowerzysta :)
Pod parasolem
Pod parasolem © amiga
Rowerzysta :) się trafił
Rowerzysta :) się trafił © amiga
I wszystko jest pięknie do chwili gdy osiągam łuk na końcu drogi... Nie wygląda to źle..., ale szybko okazuje się, że to jedyne miejsce gdzie pod warstwą lodu pozostał cienki lód...Gleba pewna... dobrze, że przy prędkości <10 km/h, kładę się na prawą stronę...uderzam o krawężnik... boli... chyba znowu uszkodziłem sobie nadgarstek... i zdarłem trochę skóry na przedramieniu. Po chwili widzę że przywaliłem kamerką... zeszlifowana powierzchnia tuż przy obiektywie... wszystko zawalone śniegiem... minuta czyszczenia... druga na sprawdzenie siebie i roweru... Wszystko w porządku... żyję... pewnie na nadgarstek założę usztywniacz... 
A na zakręcie... pod wodą delikatna warstwa lodu
A na zakręcie... pod wodą delikatna warstwa lodu © amiga
Lecę na bok... gleba murowana
Lecę na bok... gleba murowana © amiga

W końcu ruszam... jadę ostrożnie...  przyglądam się drodze... ta lodowa łata... była chyba jedyna... i oczywiście na nią trafiłem...
Wybierają Papierza, czy palą zwłokami?
Wybierają Papierza, czy palą zwłokami? © amiga
Na wyjeździe z Zabrza trafiam na kolejnego rowerzystę... na bank to już wiosna... :)  Gliwice puste niewiele samochodów... asfalt piękny czarny... Tak po prawdzie najgorzej chyba było w Rudzie Śląskiej... na rowerówce.. oczywiście pomijając parki bo pewnie we wszystkich jest tak samo nieciekawie... :( 
Kolejny rowerzysta :) Wiosna idzie ;P
Kolejny rowerzysta :) Wiosna idzie ;P © amiga
W Gliwicach coś pusto
W Gliwicach coś pusto © amiga
Otwarte wrota firmy :)
Otwarte wrota firmy :) © amiga

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 11 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Ruszam po 17... kropi... mży, jest zajebista mgła... Trzeba jednak jakoś wrócić, opady nie są duże, na drogach dość pusto... 

Mglisty wieczór
Mglisty wieczór © amiga

Początek jest dość przyjemny...  deszcz specjalnie nie przeszkadza, za to są odcinki gdzie mgła jest wyraźnie bardziej gęsta.
Gdy wjeżdżam na odcinki gdzie droga prowadzi w pobliżu lasu, parku, czy rzeki... widoczność spada, często do 20 metrów... 

Samochodów niewiele, zaczyna kropić
Samochodów niewiele, zaczyna kropić © amiga
Spychała się wpycha :)
Spychała się wpycha :) © amiga

Aż do Bielszowic całkiem sprawnie idzie jazda, później  niestety jest coraz gorzej, okolice potoku (ta nazwa dalej mnie bawi) Bielszowickiego) są tragiczne niewiele widać,  na dokładkę zaczyna lać i to solidnie, wszystko przemoczone... zaczyna mi się robić chłodno, jadę ul Wirecką z dala od głównego ciągu... później.... już nie kombinuję... jadę jak najkrótszą drogą... 

Na odcinku pomiędzy Kochłowicami a Katowicami droga prowadzi lasem... nic nie widzę, widoczność zerowa... patrzę pod koła by nie wpakować się na odbojniki... na dokładkę wcześniej na rowerówce wody było na tyle dużo, że szybko buty nazbierały wody, stopy przemarzły... 

Przy orlenie w Kochłowicach, leje jak z cebra
Przy orlenie w Kochłowicach, leje jak z cebra © amiga

Gdy dojeżdżam do granicy z Panewnikami czuję ulgę tutaj mgła rzednie... ponownie pakuję się w nią na Bałtyckiej pod jej koniec i jeszcze raz w parku Zadole. Zastanawiałem się czy tędy jechać... rano było sporo pozostałości pośniegowych i trochę lodu... teraz nie ma po tym śladu... deszcz wypłukał wszystko... 

Tutaj to dopiero mgły
Tutaj to dopiero mgły © amiga

W Domu wszystko idzie do pralki i do suszenia...  A ja do gorącej kąpieli :)

Przemoknięty na maksa, ale do domu niedaleko
Przemoknięty na maksa, ale do domu niedaleko © amiga

Poniedziałek rano

Poniedziałek, 11 stycznia 2016 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam o 7:09... jest jeszcze ciemno, ale jest też ciepło, termometr za oknem zeznaje całe +3 :)... 
Wychodzę na zewnątrz, odpalam lampki sygnałowe,  powinny starczyć... i ruszam... Wszystkie główne drogi w stanie idealnym, na pierwsze coś natykam się w parku Zadole, gdzie w cieniu śnieg przeleżał te kilka cieplejszych dni... nie rozpuścił się i stwarza realną szansę na glebę... 
Na przejściu dla pieszych na ul. Kościuszki

Na przejściu dla pieszych na ul. Kościuszki © amiga
Trochę śniegu, trochę lodu
Trochę śniegu, trochę lodu © amiga
Postanawiam dalej się nie wygłupiać tylko jechać głównymi drogami...  tam co najwyżej trafię na kałuże :) Za to samochodów dzisiaj na drogach niemiłosiernie dużo... Widać, że pokończyły się urlopy, że wszyscy wrócili do pracy... Chociaż często w poniedziałek jeszcze nie ma największego ruchu, ten jest raczej we wtorek, ciekawe więc jak to będzie jutro wyglądać... ?
Widać, że urlopy się skończyły
Widać, że urlopy się skończyły © amiga
W Kochłowicach wita mnie wschód słońca... piękne kolorowe niebo , niestety chmury nie wróżą dzisiaj zbyt długiego widoku słońca...  W zasadzie trwa to może 15 minut... Później dzień znów staje się nieco bardziej ponury
Wschód słońca nad Rudą Śląską :)
Wschód słońca nad Rudą Śląską :) © amiga
Na Wirku zauważam, że trwają w najlepsze prace przy torowisku, przy stacji kolejowej... czyżby miała odżyć ta linia, może wrócą do łaski pociągi podmiejskie, w sumie nie miałbym nic przeciwko temu by znów z ligoty jeździła osobówka... tyle, że fajnie by było gdyby pokonywała tą odległość w 30 minut a nie ponad godzinę... A może warto by było wykorzystać torowiska dla tramwai....  Bo w sumie aż z Brynowa z pętli jak i z centrum Katowic można by było spokojnie puścić taką linię :)
Na Wirku ciężki sprzęt,
Na Wirku ciężki sprzęt, © amiga
Jakieś Deva Vu - 2 identyczne konwoje
Jakieś Deva Vu - 2 identyczne konwoje © amiga
Teraz na Bielszowicką
Teraz na Bielszowicką © amiga
Większość drug jest dzisiaj w idealnym stanie szybko temperatura "szybuje" do +4... ;P W Zabrzu skracam sobie jadąc wzdłuż parku... pobocza już nie wyglądają tak ładnie , jednak 80%  szerokości jest pozbawiona dodatkowych atrakcji... 
Gdzie jest pies?
Gdzie jest pies? © amiga
Za to Gliwice na dzień dobry wymuszają na mnie postój na przejeździe kolejowym, na szczęście to tylko jakiś pojazd naprawczy przejechał i już... więc nie straciłem zbyt dużo czasu... ale już wjazd na Zabską zajął dobre kilkadziesiąt sekund... chwilę później widzę manewrującą śmieciarkę, kolejne kilkadziesiąt sekund postoju... tyle, że do firmy może 200m... :) gdyby nawet coś większego się działo spokojnie można by to objechać, obejść... 
Zamknięty przejazd kolejowy
Zamknięty przejazd kolejowy © amiga
Skrzyżowanie z Zabską
Skrzyżowanie z Zabską © amiga
Śmierciarka
Śmierciarka © amiga
Na drogach niestety dzisiaj sporo błota, piasku i wody, rower znów nadaje się do mycia, chociaż na jutro zapowiedziane są jakieś opady, więc dzisiaj to mija się z celem... 

Czwartek wieczór

Czwartek, 7 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Wieczór zaczyna się nieciekawie, gdy podchodzę do rowera... widzę, że z tyłu jest jakby mniej powietrza... zaglądam do plecaka, wszystko mam, poza pompką... masakra, gdy się przepakowywałem musiałem zostawić ją w domu... Jest po 17...
Chwila namysłu, gdybym miał chociaż przejściówkę do wentyli, ale ona też jest w domu, mógłbym skorzystać z firmowego kompresora... a tak... 
Kilka minut spaceru z rowerem do sklepu... mają otarte, dzisiaj pewnie dłużej... kupuję pompkę, dla zasady gdyby cokolwiek się stało w drodze... więcej sklepów otwartych nie będzie... Na miejscu wymieniam dętkę... pompuję koło... i dopiero mogę ruszać jest 17:30... 

Drogi puste, czarne, jednak są 2 rzeczy które mnie niepokoją... pierwsza to kropi deszcz, druga temperatura spada jest coś w okolicy zera, to przepis na lodowisko... Obawiam się tego... ale cóż... jak już jadę rowerem to do końca :)

Ciemno wszędzie
Ciemno wszędzie © amiga
Delikatnie pada, temperatura w okolicy 0, boję się, że będzie ślisko
Delikatnie pada, temperatura w okolicy 0, boję się, że będzie ślisko © amiga

Te boczne drogi wyglądają paskudnie, jednak przyczepność jest niezła... To błoto pośniegowe... 

W Zabrzu widzę jakiś 2 debili gnających przez rondo na czerwonym świetle... chwilę później w poprzek przejeżdża tramwaj...Chyba motorniczy nieco przyhamował, bo mogło to wyglądać dużo gorzej... ech szkoda gadać... a może powodem jest to, że drogi są puste i "można" przycisnąć... ;P
Czerwone światło się pali
Czerwone światło się pali © amiga
Ale oczywiście 2 mądrych jedzie
Ale oczywiście 2 mądrych jedzie © amiga
I jedzie
I jedzie © amiga
Niewiele brakowało a wpadłby na nich tramwaj
Niewiele brakowało a wpadłby na nich tramwaj © amiga

Spoglądam na Sigmę, temperatura dalej leci w dół... Licznik pokazuje +0.3 stopnia... niby na plusie ale bardzo niewiele... W Bielszowicach odpuszczam rowerówkę, jest co prawda odśnieżona, jednak białe coś dalej ją pokrywa, chyba wolę asfalt na drodze, jest czarny
Bielszowicka... czemu rowerówki nie posypano solą
Bielszowicka... czemu rowerówki nie posypano solą © amiga

Zaskakuje mnie za to DDRka w Kochłowicach, gdy po niej jadę jest w nisłym stanie... mokra... trochę piasku... jakiś resztek śniegu, ale o lodzie nie ma mowy... Licznik pokazuje +0.1 Rozważam jeszcze jeden wariant dojazdu, muszę i tak podjechać po bankomat... a może by spłukać rower?  Jutro na bank jadę pociągiem, raz że ma być z rana śnieżyca, a dwa, jestem umówiony na wieczór... 
O dziwo śnieg na rowerówce w Kochłowicach zniknął
O dziwo śnieg na rowerówce w Kochłowicach zniknął © amiga
Medyków na przedłużeniu Bałtyckiej... nieciekawe warunki
Medyków na przedłużeniu Bałtyckiej... nieciekawe warunki © amiga

Z Piotrowic odbijam więc na os. Odrodzenia gdzie zaliczam oba te punkty.. O myjce wcześniej nie myślałem, już parę razy myłem rower przy niskich temperaturach i zdarzało się, że przerzutki zamarzały... A tak nie ryzykuję... Do domu mam jedynie 700m z myjni... Nie zastanawiając się więc długi zaliczam oba wyżej wspomniane punkty... Dopiero wtedy zjeżdżam do domu... 
Piotrowice okolice Old Timer Garage :)
Piotrowice okolice Old Timer Garage :) © amiga
Na os. Odrodzenia
Na os. Odrodzenia © amiga

Czwartek rano

Czwartek, 7 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Wyjazd o 7:08 trochę później niż mi się wydawało, ale ubieranie zajmuje teraz tyle czasu, że szok... 

Niby śnieg, a ciemno jak diabli
Niby śnieg, a ciemno jak diabli © amiga

Temperatura około -1... tak zeznaje termometr za oknem, ul. Jankego czarna.. chodniki i wilcza którą widzę z okna już nie są tak piękne, po wczorajszej lekkiej odwilży spodziewam się wszystkiego.... głównie lodu... Do ostatniej chwili zastanawiam się czy aby nie pojechać jednak pociągiem... Może nie ryzykować... 

Drogi średnio przyjemne
Drogi średnio przyjemne © amiga

Gdy ruszyłem na dzień dobry do pokonania mam Wilczą... tam jest paskudnie, tam jest ślisko... Jazda nie jest przyjemnością... Przejeżdżam te 250m z dusza na ramieniu, jeszcze się waham czy to byłą dobra decyzja...
Na szczęście na Zbożowej jest op niebo lepiej... jest co prawda błoto pośniegowe, ale nie ma żadnych lodowców... można nieco przyspieszyć :) 
Gdy dojeżdżam do Armii Krajowej w Piotrowicach... droga jest idealnie czarna... początkowo zastanawiałem się czy nie jechać jednak lasem... Stan tej drogi przekonuje mnie do jednego... tylko główne ciągi komunikacyjne mają dzisiaj sens... Odpuszczam więc przejazd przez park na Zadolu... tam będzie lodowisko... więc wyjątkowo jadę na Śląską tam dopiero odbijam... warunki niezłe... a temperatura dość przyjemna, oczywiście ubranie robi swoje :)

Za to te główne są niezłe
Za to te główne są niezłe © amiga

Medyków genialnie utrzymane nawet rowerówka wygląda ślicznie oczywiście ten fragment który jest w ramach ulicy, dalej gdy DDRka poprowadzona jest chodnikiem... nawet nie myślę o kontynuowaniu nim jazdy... 
Z medyków od razu pakuję się na Panewnicką dając sobie spokój z lasem i ul Bałtycką... To był dobry wybór... cały odcinek świetnie wygląda, samochodów owszem jest tutaj więcej, ale dzisiaj chyba wolę to niż bawić się w lodołamacz... 
Jednak gdy mijam rogatki Katowic gdy przekraczam granicę z Rudą Sląską... oj... rowerówka zawalona błotem pośniegowym i całym syfem który spłynął z lasu... od mniej więcej stawów księżycowych ... jadę chodnikiem, DDrka jest niebezpieczna... raz nie wiem po czym jadę, po drugie... odbojniki raczej nie pozwalają jechać asfaltem bo w razie czego nie ma jak z jezdni uciec na pobocze, a na chodniku biało i nieco bardziej ślisko... Do bani... to odcinek około 2km... więc jakoś dam radę... i daję :)

Zasyfiony odcinek DDR w Kochłowicach
Zasyfiony odcinek DDR w Kochłowicach © amiga
Rowerówka w opłakanym stanie
Rowerówka w opłakanym stanie © amiga

Od Kochłowic na Wirek można jechać bez większych problemów... nie ma DDrki, nie ma śniegu... droga czarna... 
Na Bielszowickiej za to nie mam zamiaru jechać rowerówką... jest przysypana białym g... dalej zastanawiam się po doabła zrobili tutaj DDrkę... to nie miało sensu... z drugiej strony miejsca było tyle, ze spokojnie dałoby się ją poprowadzić w ramach drogi... po obu stronach... a tak powstał przeszczep nikomu niepotrzebny... ale... władze Rudy tak mają... Spieprzą każdy fajny pomysł... 

Nie widać kopalni
Nie widać kopalni © amiga

Od Bielszowic... aż do Centrum Południe w Zabrzu nie ma większych problemów, jedynie na Makoszowskiej mija mnie ciężarówka z przyczepą gość trochę za wcześnie zaczyna skręcać w prawo po wyprzedzeniu mnie... w efekcie muszę mocno hamować, przyczepa mija mnie może w odległości 20cm... robi mi się ciepło... 

Ciekawe czy kierowca zdawał sobie sprawę jak długim samochodem jechał... Musiałem ostro hamować
Ciekawe czy kierowca zdawał sobie sprawę jak długim samochodem jechał... Musiałem ostro hamować © amiga

Wjeżdżam na bardziej boczne drogi... mocno skracają przejazd... ale niestety jest tam też sporo błota pośniegowego...  a w okolicach lasku makoszowskiego już jadę po białym śniegu... nie jest rozjeżdżony, ubity... więc też się nie ślizgam, rower daje sobie świetnie radę... 

Im bardziej boczna droga
Im bardziej boczna droga © amiga
Tym gorzej... na szczęście 500 m dalej znowu mogłem wyjechać na główną szosę
Tym gorzej... na szczęście 500 m dalej znowu mogłem wyjechać na główną szosę © amiga

Pozostał odcinek Gliwicki... drogi czarne... jedynie na ul. Królewskiej Tamy jadę przez chwilę za jakąś ciężarówką z której mam wrażeni, że zaraz coś zleci... Na szczęście jedzie ponad 50km na godzinę i szybko ginie mi z widoku... 

Rowerówka w Zabrzu... Przynajmniej nie ma odbojników jak w Kochłowicach
Rowerówka w Zabrzu... Przynajmniej nie ma odbojników jak w Kochłowicach © amiga
Strach za nim jechać :)
Strach za nim jechać :) © amiga

Do firmy już blisko, na Zabskiej pusto... ciekawe jak będzie wyglądał powrót... Podobno w dzień ma być lekka odwilż a wieczorem... mróz... może nieduży... ale zawsze... :)

A na Zabskiej pusto :)
A na Zabskiej pusto :) © amiga