Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:342.00 km (w terenie 103.00 km; 30.12%)
Czas w ruchu:23:09
Średnia prędkość:14.77 km/h
Maksymalna prędkość:42.00 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:26.31 km i 1h 46m
Więcej statystyk

Bez błądzenia ...

Wtorek, 28 września 2010 · Komentarze(6)
Tym razem wyjazd bardzo krótki. Pogoda nieciekawa, na dokładkę Piotr ma tylko godzinę do turnieju. Wyprawa znanymi już mi drogami. Skierowaliśmy się na Kostuchnę dalej Podlesie.

Chwila odpoczynku na dworcu PKP Katowice-Podlesie (brzmi dumnie, gorzej wygląda).
W każdym bądź razie pojechaliśmy dalej w kierunku Piotrowic, postanowiliśmy odwiedzić jeszcze jeden dworzec PKP tym razem Katowice-Piotrowice.

Budynek jeszcze parę lat temu prezentował się całkiem nieźle, obecnie to powoli Ruina - drzwi wyważone, szyby powybijane ...., pewnie skończy jak ten w Świętochłowicach - rozbiorą go ;(.

Po kilku min. odpoczynku szybki powrót do domu.
Jako, że nowy licznik jeszcze nie dotarł, to włączyłem opcję logowania w GPS-ie.
Dzięki temu mam przynajmniej z grubsza długość trasy. Reszta parametrów przejazdu jest szacunkowa, określona na podstawie poprzednich przejazdów.
I na koniec jeszcze jeden drobiazg. Na ok 11 kilometrze zaliczyłem OTB, drugi w mojej krótkiej karierze rowerzysty ;) Zjeżdżając z wysokiego krawężnika wjechałem do kałuży, niedużej …, tyle, że nie spodziewałem się tego co kryła woda, a była to głęboka wyrwa w asfalcie. Przednie koło zostało zablokowane, a ja fiknąłem przez kierownicę ;).
Na szczęście prędkość była minimalna, po krótkim przeglądzie siebie oraz roweru okazało się, że strat w zasadzie nie ma, jedynie spodnie były mokre (raczej nie ze strachu).

Trzy stawy ...

Piątek, 24 września 2010 · Komentarze(16)
Trasa krótka. W poniedziałek dopadło mnie przeziębienie i nie chciałem ryzykować zdrowiem, dodatkowo jazda z wysoką temperaturą nie należy do przyjemności. Trochę szkoda ładnego tygodnia, ale taki mój los i większość tras zaliczam przy lekkiej niepogodzie ;). W każdym bądź razie, w piątek miałem już dość "odpoczywania" i wybrałem się na krótki rekonesans, wybór padł na 3 stawy.

Po drodze zabrałem ze sobą Piotrka, co ciekawe gdy po niego przyjechałem okazało się, że właśnie wrócił z doliny ;). Po krótkiej namowie dał się naciągnąć na kolejną trasę. Pojechaliśmy wzdłuż ul. Jankego do Brynowa, dalej ul św. Huberta w kierunku Muchowca, po kolejnych kilku minutach dotarliśmy do doliny.

Kilkunaście minut odpoczynku i ruszyliśmy w dalszą trasę prowadzącą wokoło stawów, następnie skierowaliśmy się w kierunku parku Kościuszki, a dalej przez starą Ligotę, później ul. Kolejową i Ochojec.
Jak to bywa w większości moich tras to nie mogło obyć się bez małej awarii ;) Tym razem zgubiłem tylko licznik ;) Szukanie go w ciemnościach i trawie jakoś mnie nie pociągało (kupię następny (w zasadzie to jest już w drodze)). W zasadzie dane o trasie: długość, czas przejazdu itp, są podane mocno orientacyjnie.
Za namową DJK71 postanowiłem wprowadzić dodatkową kategorię na blogu - Awaryjnie ;)

Najdłuższa podróż ...

Sobota, 18 września 2010 · Komentarze(10)
... jak do tej pory. Wyjątkowo opis trasy wstawiam dzień później.
Wczoraj wróciliśmy bardzo późno i na nic już nie miałem ochoty. Jedynym marzeniem po powrocie było przywitanie się z łóżkiem. Ale po kolei ...
W czwartek wpadłem na pomysł aby pojechać gdzieś nieco dalej. Wybór padł na Pszczynę. Stosunkowo nie daleko, na dokładkę na całej trasie istnieją drogi rowerowe.
Wyjazd nastąpił ok 12:00. Droga pierwotnie prowadziła znanymi mi szlakami na Tychy przez Kostuchnę, Podlesie.
Tychy ominęliśmy łukiem przez Wilkowyje. Wyjechaliśmy po drugiej stronie miasta na wysokości Żwakowa. Dalej prosta trasa nad jezioro Paprocańskie. Po drodze minęliśmy wierzę obserwacyjną.

Po minięciu jeziora odbiliśmy w kierunku Kobióra. Na stacji PKP pierwszy dłuższy odpoczynek na trasie.

Po kilkunastu minutach pojechaliśmy dalej, nie znając terenu udało nam się po raz pierwszy zgubić trasę. Na szczęście nie nadłożyliśmy zbyt wiele drogi, po powrocie na właściwą trasę minęliśmy robiący wrażenie mostek:

Muszę przyznać, że na całej długości przejazdu trasy rowerowe w Kobiórze były chyba najlepiej przygotowane. Jadąc dalej minęliśmy Piasek i w końcu dojechaliśmy do Pszczyny. Do centrum wjechaliśmy od strony parku przypałacowego.

Po dłuższym odpoczynku poprowadziliśmy rowery na rynek. Jako, że w trasie nie jedliśmy (bo po co), zaczęliśmy szukać jakiejś dobrej niezbyt drogiej knajpki. Znaleźliśmy restaurację Sułtan, ceny robią w niej wrażenie. Za cały obiad żurek:

i kotlet devolay

zostawiliśmy ok 30 zł.
Po obiedzie i uzupełnieniu w pobliskiej Biedronce napojów, wróciliśmy na Rynek miasta.



Spędziliśmy na nim kolejne kilkadziesiąt minut ustalając jak wrócimy do Katowic. Pierwotnie zakładaliśmy powrót pociągiem, ale że pora była dość wczesna postanowiliśmy jednak wracać na rowerach.
Wróciliśmy do parku przy zamkowego

gdzie zrobiliśmy jeszcze kilka fotek:


i powoli skierowaliśmy się w kierunku Katowic.
Postanowiliśmy jednak wrócić inną trasą. Prowadziła przez Jankowice

dalej Międzyrzecze i tutaj odpoczęliśmy kilka minut w między czasie analizując mapy.

Dalsza trasa prowadziła przez Bojszowy

Dalej drogą rowerową pojechaliśmy w kierunku Bierunia,

niestety zaczęło się ściemniać i zjechaliśmy z trasy robiąc wielkie koło. Pomimo tego udało nam się wyjechać na właściwą drogę, niestety inną niż pierwotnie planowaliśmy, i skierowaliśmy się przez Górki w kierunku Lędzin. Chwila odpoczynku przy znanym mi pomniku
.
Skierowaliśmy się dalej w kierunku Wesołej i przez Starą Wesołą dojechaliśmy do Murcek. Kolejny odpoczynek na rynku. Niestety pomimo, że okolice znam całkiem nieźle udało nam się zrobić dodatkowe kilometry kręcąc się w koło. W końcu jednak wjechaliśmy na właściwą trasę i przez ulicę Tartarczną, pojechaliśmy w kierunku Ochojca. Jeszcze krótki wypad do klepu nocnego i powrót do domu.
Jak do tej pory jest to moja najdłuższa trasa. Od 90 km obaj byliśmy maksymalnie wykończeni i marzyliśmy aby jak najszybciej znaleźć się w domu. Następnym razem gdy odważę się na tak długą (dla mnie) trasę, chyba będę musiał się lepiej przygotować (w tym fizycznie). Dzisiaj od rana leże i zmiana pozycji sprawia mi drobny dyskomfort. Pewnie szybko dojdę do siebie, gorzej, że zaczynam już planować kolejną trasę....

Droga do Pszczyny


Powrót do Katowic

Always look on the bright side of life ...

Czwartek, 16 września 2010 · Komentarze(4)
Dzisiejsza trasa miała być wyjątkowo krótka.
Po wymianie łańcucha (firmy SRAM ze spinką) pobawiłem się m.inn. wyregulowaniem
przerzutek więc chciałem pierwotnie sprawdzić czy czegoś nie namieszałem, a po drugie wyjazd był po godzinie 21:00 - trochę późno na eskapady, tym bardziej, że jutro jest "dopiero" piątek i trzeba trochę popracować. W drogę zabrałem wsparcie w postaci Piotrka.
Pierwonie trasa prowadziła wokół osiedla Odrodzenia częściowo przez Las,
jednak gdy trasę przecięło nam stado dzików, zdecydowaliśmy się na nieco inną droge. Skręciliśmy w kierunku Kostuchny, dalej Podlesie i powrót przez Piotrowice, jako że poszło to coś nad wyraz sprawnie zdecydowaliśmy się nieco wydłużyć przejażdżkę. Po szybkim przelocie przes Ochojec, skierowaliśmy się na Brynów i dalej do parku Kościuszki. Po krótkim odpoczynku obok kościła św. Michała pojechaliśmy dalej, w kierunku wieży spadochronowej (po drodze kolejne spotkanie z dzikami - tym razem tylko 2), dalej w kierunku kopalni Wujek i przez Ligotę (os. Zadole) powrót do domu.
Rowerek przez całą drogę spisywał się rewelacyjnie, mam nadzieję, że tym razem podziała nieco dłużej ;).
Inna sprawa, że coraz bardziej podoba mi się grzebanie przy rowerze. Kiedyś wydawało mi się to śmieszne, gdy ktoś w weekend szedł do garażu by tam rozebrać malucha i poskładać go ponownie. Teraz sam zaczynam w podobny sposób grzebać przy rowerze, a jeszcze miesiąc temu miałbym problemy z ponazywaniem części w rowerze. Tak więc awarie na coś się przydały. ;)

(Re)Akcja łańcuchowa ...

Wtorek, 14 września 2010 · Komentarze(10)
Po wymianie klocków hamulcowych (JAGWIRE SwitchBack Tri) i zamontowaniu nowego tylniego błotnika postanowiłem się wybrać na krótką przejażdżkę po okolicy. Zabrałem z sobą Piotrka i w drogę. Trasa prowadziła ulicami Spółdzielczości, Kryniczną, a później przez las wokół osiedla Odrodzenia. Hamulce działają idealnie, żadnych problemów jestem zachwycony. W między czasie dotarła do mnie również latarka rowerowa "Cree R5 290lm zoom" (Neolux.pl) kosztowała ok 100 zł z wysyłką. Po odpaleniu jej w lesie nie mogłem uwierzyć co potrafi jedna dioda.... 3W. Teren oświetlony na kilkadziesiąt metrów do przodu, dodatkowo po bokach również wszystko wyraźnie widzialne. Myślę, że produkt ten może konkurować z rozwiązaniami Sigmy czy CatEye przy nieporównywalnie niższej cenie. Wyjeżdżając z lasu na wysokości ul. Bażantów katastrofa - zerwał się łańcuch. Jako, że byłem blisko domu, to dałem sobie spokój z naprawianiem tego na miejscu, wróciłem „hulajnogą” do domu. Ostatnio wracając z Lędzin coś było już nie tak, bo co jakiś czas przeskakiwały mi przerzutki. Przypuszczałem, że trzeba coś wyregulować i oczywiście zapomniałem później do tego zajrzeć. Zaniedbanie to zemściło się baaaardzo szybko, na całe szczęście niedaleko od domu. Profilaktycznie chyba kupię drugi łańcuch gdyby przydarzyła się jeszcze kiedyś taka przygoda ;)

Dokonało się ...

Niedziela, 12 września 2010 · Komentarze(5)
W końcu dzienna trasa, na dokładkę przejechałem od dłuższego czasu planowany odcinek. Większość trasy po drogach rowerowych i szosach. Tym razem nie wygłupiałem się wybierając wąskie dróżki. Ostatnio miałem okazję przekonać się, że może się to skończyć nieciekawie.
Po wczorajszych deszczach teren na trasie miejscami był bardzo podmokły szczególnie w okolicach Mysłowic-Kosztowy dało się to we znaki. Rower zapadał się w błocie. W sumie na całej trasie ok kilometr prowadziłem rower, o jeździe nie było mowy.
Wyruszyłem oczywiście z Ochojca dość późno - ok 10:30. Droga do Lędzin prowadziła przez kolejne rezerwaty przyrody, las miejscami robił wrażenie.

Do granicy miasta (Lędzin) przejechałem ok 18km (licznik jednak obsługuje wartosci > 17km), przedmieście wyglądało jak Ochojec jeszcze 20-25 lat temu - wiejskie klimaty, rewelacja ;).
Po krótkim odpoczynku przy pomniku Weteranów Powstań Śląskich

nadeszła pora na powrót, wybrałem trasę przez Mysłowice-Kosztowy obok masztu nadajnika TV.

Podjeżdżając, a w zasadzie podchodząc bliżej wrażenie robią potężne kotwy:
.
Dalsza trasa prowadziła przez Wesołą i tamtejszy staw/kompielisko, dzisiaj miejsce to robiło trochę ponure wrażenie, pewnie wpływ miała na to pogoda. Odpocząłem kilka min, pożeganłem się ze stawem i w drogę.

Kierowałem się na drogą na Giszowiec, po drodze usieszyła mnie tabliczka informująca, że cywilizacja jest tuż, tuż...

Szybki przejazd przez osiedla na giszowcu i kurs na Rybaczówkę. Tam spotkanie z Piotrkiem, kolejna chwila odpoczynku, tym razem pozwoliłem sobie na piwo. Reszta trasy znajoma, jazda na pamięć, zajęła mi 15/20 min.
Myślę, że trasę ta pokonam w przyszłości jeszcze wiele razy, jest rewelacyjna, chociaż nieco wymagająca.
Wyjeżdżając z domu zapomniałem o plecaku, więc nie miałem ze sobą aparatu nie mówiąc o czymś do picia. Pierwszy "wodopój" zaliczyłem na 24 kilometrze trasy w Lędzinach. Jakimś cudem był otwarty mały sklep mięsny (przynajmniej tak pisało na szyldzie), w środku można było kupić prawie wszystko poczynając od napojów, a kończąc na bateriach ;).
Na trasie tylnie klocki hamulcowe uległy anihilacji (ostatnio zdecydowanie za dużo jest błota), diabli też wzięli ostatnio reperowany tylni błotnik. Został na Kosztowach. Jutro więc czeka mnie wizyta w sklepie rowerowym ;)

Klątwa 17 kilometrów

Sobota, 11 września 2010 · Komentarze(9)
Dzisiaj za radą Kajmana wybrałem się w okolice Stargańca. Pierwsza część trasy była nezbyt wymagająca. Z domu kierowałem się na Piotrowice a stamdąd przez akademiki w kierunku stargańca.

Jako że bardzo nie lubię wracać tą samą drogą którą przyjechałem to z powrotem trasa była bardziej hardcorowa. Postanowiłem się kierować na Zarzecze, tyle ze ok 21 w lesie poszło mi inaczej niż wstępnie myślałem/planowałem. Po pierwsze po dzisiejszych opadach w lesie było sporo rozlewisk i błota, momentami wpadałem w kałuże o głębokości do 40 cm. Jazda po piasku też nie należała do przyjemności. Na dokładkę troszkę pokręciłęm trasę (tzn jechałem wspomagając się od czasu googlemaps) i z mapy wynikało, że jest tam droga, w realu była tylko wąska ścieżka po której jazda też była prawie niemożliwa.
Co ciekawe coraz bardziej podobają mi się wymagające przejazdy w których nie wiem czego się spodziewać (Inna sprawa że klocki hamulcowe w takich warunkach niesamowicie szybko się ścierają, pozostałe podzespoły też pewnie cierpią ). Myślę że mimo wszystko będę wracał w te okolice, przejazd ogólnie oceniam bardzo pozytywnie.

Z ciekawostek zauważyłem, że od jakiegoś czasu nieważne którędy prowadzi trasa to zawsze ma ok 17 km ;) Może jutro uda mi się zmienić statystykę długości pojedynczego przejazdu.

Nocne podróżowanie ...

Piątek, 10 września 2010 · Komentarze(7)
Przejazd rozpocząłem, a w zasadzie rozpoczęliśmy od wizyty na stacji shella przy wylocie z ul. Fabrycznej celem uzupełnienia ciśnienia w oponach ;)
Wczorajszy przejazd był związany z błądzeniem po uliczkach na Podlesiu. Dzisiaj postanowiłem tam wrócic, wziąłem ze sobą grupę wsparcia (dzieki Piotr), dodatkowo kierowałem się podczas jazdy informacjami devilka i trasa została zaliczona bez większych wpadek. Kościół i szkołe minąłem tylko raz, więc jest pewien progres. Wracając ulicą tunelową mijaliśmy plac budowy i .... po raz kolejny (wczoraj też tam był) widziałem "pasącego" się królika.
.
Jeżeli jutro pogoda dopisze to czeka mnie z rana jazda do Lędzin. Oczywiście relacja z trasy zostanie umieszczona na blogu ;)

Niech żyje zgrabność ...

Czwartek, 9 września 2010 · Komentarze(8)
Dzisiejsza podróż zaczęła się od awarii. Wsiadając na rower zahaczyłem o tylni błotnik i ... go urwałem. Zdemontowałem jego resztki i w drogę ... . Ze względu na jego brak wybrałem trasę po drogach asfaltowych. Trasa obejmowała przejazd z Ochojca w kierunki kostuchny przez osiedle Odrodzenia, dalej Podlesie, Piotrowice i powrót do domu. Poniższa mapka pokazuje trasę zarejestrowaną telefonem z wbudowanym GPS-em.

W Kostuchnie pierwsza przerwa, kościół jest całkiem ciekawie oświetlony, a w pobliżu znajdują się 2 pomniki.


Przyjrzałem się również rowerowi, okazało się, żę prawdopodobnie podczas zdejmowania błotnika rozpiął mi się przedni hamulec. Niby drobiazg, bo używam głównie tylniego, ale brak był zauważalny.
Dalej czekał mnie przejazd przez Podlesie, a jako że tej dzielnicy specjalnie nie znam, to drogę solidnie pokręciłem. Przejeżdżając po raz kolejny obok szkoły stwierdziłem, że "nadejszła wiekopomna chwila" aby wspomóc się nawigacją. Po wybraniu właściwego kierunku skierowałem się wzdłuż torowiska w kierunku Piotrowic. Po drodze jeszcze jedna przerwa aby uwiecznić wiadukt kolejowy,

następnie szybki powrót w kierunku Ochojca.
Po powrocie zająłem się urwanym błotnikiem, 30 min później został ponownie zainstalowany, ciekawe ile tym razem posłuży ;)