Po miód do pasieki z Karoliną

Niedziela, 27 października 2019 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Szykują się zmiany i coraz rzadziej w tej chwili jeżdżę rowerem, więc każda okazja do rowerowania cieszy mnie niezmiernie. Mam nadzieję, że za jakiś czas liczba przejeżdżanych km wróci do jakiegoś bardziej sensownego stanu, a dziś... w planie mamy zakup miodu w pobliskiej pasiecie. Temperatura o poranku straszyła, lecz gdy zrobiło się ciut cieplej ruszamy. Dziś bez map ;) te mamy w głowie, a raczej ma je Karolina ;)

Staw ma Lubochence w Tomaszowie Mazowieckim
Staw ma Lubochence w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Aleja drzew w okolicach Glinnika
Aleja drzew w okolicach Glinnika © amiga
Na leśnych ścieżkach
Na leśnych ścieżkach © amiga
Krążymy po okolicy, po ścieżkach leśnych, po bocznych drogach. Wszędzie widać już oznaki jesieni, są miejsca gdzie cała okolica zasypana jest kolorowymi liśćmi. Pięknie to wygląda, choć to zapowiedź nadejścia zimy. Czasu za którym nie przepadamy. 

Staw Wojcieszek
Staw Wojcieszek © amiga
Jesienny mech
Jesienny mech © amiga
Nad stawem Wojcieszek
Nad stawem Wojcieszek © amiga
Co ja tutaj robię...
Co ja tutaj robię... © amiga
Tama na Gaci
Tama na Gaci © amiga
Lądujemy w Królowej Woli, to tutaj zaglądamy do pasieki kupujemy miód i w centrum przy stawie robimy przerwę na batony:) Mija dobre kilkanaście minut nim ruszamy dalej. Słońce przyjemnie już grzeje. Kilka km dalej jest Inowłódz i tam też się kierujemy. Zaskakuje nas brak ścieżki, czy raczej drogi polnej. Wygląda na to, że przebudowa jednego ze skrzyżowań spowodowała zaoranie ścieżki. Szok. Na czuja kierując się na górujący w oddali kościół idziemy na przełaj prowadząc rowery. 
Zaskakuje nas ilość bunkrów, latem ich nie widać, dziś zauważamy je co kilkadziesiąt metrów. 
 
Przystanek Królowa Wola
Przystanek Królowa Wola © amiga
Inowłodzki kościółek
Inowłodzki kościółek © amiga
Bunkier w pobliżu Inowłodza
Bunkier w pobliżu Inowłodza © amiga
Bunkier numer dwa
Bunkier numer dwa © amiga
Kolejny bunkier
Kolejny bunkier © amiga

Docieramy pod kościół od strony cmentarza, kilkanaście zdjęć i postanawiamy zjechać do centrum, może będzie otwarta kawiarnia? 

Kościół św Idziego
Kościół św Idziego © amiga
Widok na Pilicę
Widok na Pilicę © amiga
św. Idzi w pełnej krasie
św. Idzi w pełnej krasie © amiga
Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga

Jesteśmy za wcześnie, cóż... Zostaje sklep w starej synagodze i szybkie posilenie się bananami. Zawracamy w kierunku Tomaszowa, przejeżdżamy jeszcze przez Spałę, gdzie w COSie robimy kolejną krótką przerwę. 

Ścieżka w okolicach Inowłodza
Ścieżka w okolicach Inowłodza © amiga
Uwielbiam takie drogi
Uwielbiam takie drogi © amiga

Do bazy docieramy na obiad :) Można się posilić i chwilę odpocząć. Weekend był bardzo intensywny choć niestety mało rowerowy.

Z wizytą w Kobiernicach z Karoliną

Niedziela, 13 października 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Poranek zaczynamy bardzo wcześnie, plan jest napięty. Szybkie śniadanie i ruszamy gdy słońce ledwo wychyla się zza gór.  
Plan na dzisiaj to dojechać samochodem do Bielska, tam się pokręcić,a co dalej do się okaże. 

Do Bielska jedziemy nieco dookoła tak by zahaczyć o Łodygowice i odwiedzić tamtejszy drewniany kościół. Chwilę później ruszamy dalej do centrum Bielska. Na miejscu rozładowujemy rowery i jedziemy zwiedzać centrum. 
Kiedy ranne wstają... ;)
Kiedy ranne wstają... ;) © amiga
Kościół pw. św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Łodygowicach
Kościół pw. św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Łodygowicach © amiga
Uliczki na starym mieście w Bielsku-Białej
Uliczki na starym mieście w Bielsku-Białej © amiga
Budzi się dzień w Bielsku-Białej
Budzi się dzień w Bielsku-Białej © amiga
Stare miasto jest piękne, o tej porze miasto jeszcze śpi. Nie ma turystów, przechodniów, jesteśmy sami. No... prawie sami. Robimy zdjęcia to tu, to tam, ale w między czasie zastanawiamy się jak ogarnąć ten dzień. O 14 musimy być w Krakowie, a tyle do zwiedzenia. Chcemy jeszcze podjechać rowerami do Kobiernic. Pierwotny plan zakładał, że ruszmy tam z Bielska, jednak czas potrzebny na dojazd do Krakowa trochę nas przeraził. Cóż... po kilku km pakujemy rowery i przemieszczamy się do Kóz.
Bielski rynek
Bielski rynek © amiga
Słońce oświetliło już kamienice
Słońce oświetliło już kamienice © amiga
Zamek książąt Sułkowskich
Zamek książąt Sułkowskich © amiga
Fontanna na placu Bolesława Chrobrego
Fontanna na placu Bolesława Chrobrego © amiga
Teatr Polski w Bielsku-Białej
Teatr Polski w Bielsku-Białej © amiga
Zamek w Bielsku-Białej
Zamek w Bielsku-Białej © amiga
Kozy - Pałac Czeczów
Kozy - Pałac Czeczów © amiga

W Kozach zaskakuje nas ruch, przecież dzień jest wolny, niehandlowy? Więc co? Chwila... przecież dziś są wybory... przyznam się, że ilość ludzi idących do lokalu zaskoczyła mnie. Sam planuję odwiedzić lokal wyborczy dopiero wieczorem. 

Kolejny raz dzisiaj rozpakowujemy rowery i... ruszamy na zwiedzanie okolicy. Z Kóz kierujemy się na  Pisarzowice, na mapach mamy zaznaczone kilka ciekawych obiektów, które warto odwiedzić. Przynajmniej taką mamy nadzieję. 

Pałac Czeczów w Kozach
Pałac Czeczów w Kozach © amiga
W drodze do Pisarzowic
W drodze do Pisarzowic © amiga

Z tymi atrakcjami różnie było, a w zasadzie praktycznie nie było;). Mapy mapami, ale w rzeczywistości poza pięknymi widokami na góry niewiele jest. Docieramy do Kęt. Tutaj jest szansa na odrobienie zaległości z atrakcjami. Po raz kolejny zaskakuje spory ruch na drogach. Trochę może to tłumaczyć godzina kościelna, a częściowo wybory, jednak... ruch powinien być lokalny, a wygląda to raczej na tranzyty. 

Rynek w Kętach
Rynek w Kętach © amiga
Kościół pw. św. Jana Kantego w Kętach
Kościół pw. św. Jana Kantego w Kętach © amiga
Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Kętach
Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Kętach © amiga

Z Kęt jedziemy bezpośrednio do Kobiernic w odwiedziny do Kajmana i Niradhary, ekipy magnetic life. Na miejscu spędzamy nieco ponad godzinę. Szkoda, że to była tak krótka wizyta, jednak miło było spotkać się po latach :)

Spotkanie z Niradharą i Kajmanem
Spotkanie z Niradharą i Kajmanem © amiga
Funio pozuje do zdjęcia :)
Funio pozuje do zdjęcia :) © amiga

Czas uciekł, gnamy najkrótszą drogą do Kóz. Pakujemy rowery i do Krakowa... Zdążyliśmy :)  

W Beskidzie Żywieckim z Karoliną

Sobota, 12 października 2019 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Wyjazd nietypowy i na wariata. Szybka decyzja i znaleźliśmy się w Beskidzie Żywieckim ;) W drodze do szukaliśmy jeszcze jakiegoś miejsca na nocleg ;). Udało się takowe znaleźć w Sopotni Wielkiej. Tam też się kierujemy, rozpakowujemy siebie i rowery. 

Ruszamy dopiero około 11. Kierujemy się do pobliskiego wodospadu. Szkoda, że nie wzięliśmy zapięć, trudno się oddalić od rowerów by okazać całe jego piękno. Mimo tego spędzamy przy wodospadzie dobre kilkadziesiąt minut. 

W Sopotni Wielkiej - miejscowość
W Sopotni Wielkiej - miejscowość © amiga
Nad rzeką Sopotnia Wielka
Nad rzeką Sopotnia Wielka © amiga
Rwący nurt Sopotni Wielkiej
Rwący nurt Sopotni Wielkiej © amiga
Wodospad w Sopotni Wielkiej
Wodospad w Sopotni Wielkiej © amiga
Tablica informacyjna przy wodospadzie
Tablica informacyjna przy wodospadzie © amiga
Wodospad Sopotni Wielkiej
Wodospad Sopotni Wielkiej © amiga

W końcu ruszamy dalej, czasu mamy niewiele, planujemy powrót przed zachodem słońca, a te już wcześnie idzie spać. Kierujemy się główną drogą do Żywca, od czasu do czasu przystając i uwieczniając okolicę na zdjęciach. Temperatura bardzo przyjemna, słońce grzeje :) Na drzewach sporo zielonych liści, choć spodziewałem się, że tych żółtych i czerwonych będzie zdecydowanie więcej. 

Beskidzkie Widoczki
Beskidzkie Widoczki © amiga
W drodze do Krzyżowej
W drodze do Krzyżowej © amiga
Budynek Starej Karczmy w Jeleśni
Budynek Starej Karczmy w Jeleśni © amiga
Duża tama na Koszarawie
Duża tama na Koszarawie © amiga

Długi zjazd i jesteśmy w centrum Żywca, ostatnio gdy tutaj byłem trwał w najlepsze remont. Dziś po ekipach nie ma śladu, Rynek jest piękny czysty i... jakiś taki pusty. Pora jest dość późna, więc czemu? Dla nas niby lepiej, nikt nie wchodzi nam pod koła ;) Krążymy jeszcze trochę po mieście i odwiedzamy pobliski zamek i park... Tutaj zdecydowanie większy ruch, kręcimy rowerami to tu to tam.  Miejscami podziwiamy niesamowicie kolorowe drzewa, piękne aleje. 

Rynek w Żywcu
Rynek w Żywcu © amiga
Kamienna dzwonnica w Żywcu
Kamienna dzwonnica w Żywcu © amiga
Pałac Habsburgów w Żywcu
Pałac Habsburgów w Żywcu © amiga
Park przypałacowy
Park przypałacowy © amiga
Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga
Pałac Habsburgów w Żywcu
Pałac Habsburgów w Żywcu © amiga
Pałac Habsburgów w Żywcu
Pałac Habsburgów w Żywcu © amiga
Domek Chiński
Domek Chiński © amiga
Aleja w parku
Aleja w parku © amiga

Pora zastanowić się co dalej, w parku spędziliśmy sporo czasu, ale warto było. Wyjeżdżając z Żywca zauważamy Obiadomanię ;). Okazuje się, że to bar szybkiej obsługi, zatrzymujemy się i posilamy. Trudno powiedzieć czy dalej będzie okazja zjeść coś ciepłego. 
Najedzeni ruszamy dalej. Postanawiamy udać się do Węgierskiej górki gdzie wjeżdżamy na trakt Cesarski. Lubię tą drogę, kilka razy jechałem nią wcześniej i za każdym razem zachwyca. Tak też jest i teraz. Mam wrażenie, że Karolinie też się podoba :) W efekcie zamiast odbić od razy na Juszczynę jedziemy jeszcze do Milówki :)  Dopiero tam zawracamy. 

Okolice Wieprza
Okolice Wieprza © amiga
Nad Sołą
Nad Sołą © amiga
Coraz bardziej kolorowe drzewa
Coraz bardziej kolorowe drzewa © amiga
Punkt widokowy na drodze Carskiej w Węgierskiej Górce
Punkt widokowy na drodze Carskiej w Węgierskiej Górce © amiga
Na carskim trakcie
Na carskim trakcie © amiga
Droga w góry
Droga w góry © amiga
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Milówce
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Milówce © amiga
Centrum Milówki
Centrum Milówki © amiga
Droga nad Sołą
Droga nad Sołą © amiga
Cały czas na trakcie Carskim
Cały czas na trakcie Carskim © amiga
Mini wodospad
Mini wodospad © amiga
Ponownie meldujemy się w Węgierskiej górce i kierujemy się do Sopotni Wielkiej przez Juszczynę. Niby mamy jeszcze sporo czasu, ale poziomice pokazują, że czeka nas solidny podjazd. Rowery jadąc coraz wolniej, chwilami wydaje się, że pieszo będzie szybciej lecz nie poddajemy się. Spoceni docieramy na szczyt... jest nam gorąco. Chwila odpoczynku i zjeżdżamy z górki. Słońce jest za górką, dodatkowo mamy las. Jedziemy w cieniu, robi się chłodno. Trochę żałuję, że nie ubrałem się na szczycie. Mam cichą nadzieję, że wkrótce dotrzemy na miejsce. 

Wnętrze kościoła w Cięcinie
Wnętrze kościoła w Cięcinie © amiga
Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Cięcinie
Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Cięcinie © amiga
Kościół Nawiedzenia NMP w Juszczynie
Kościół Nawiedzenia NMP w Juszczynie © amiga
Punkt widokowi na przełęczy w Juszczynie
Punkt widokowi na przełęczy w Juszczynie © amiga

W Sopotni trafiamy na otwarty sklep. Szybkie zakupy, krótka rozmowa i okazuje się, że niedawno w okolicy powstała nowa ścieżka rowerowa prowadząca do Milówki. Może będzie okazja ją kiedyś przetestować? 
Dojeżdżamy do naszej dzisiejszej bazy... Jest już ciemno gdy rowery lądują w garażu. Teraz pora na szybką gorącą kąpiel, kolację i.... wieczór spędzamy nad mapami... Jutro musimy wrócić, a w okolicy jest tyle miejsc do odwiedzenia. 

Słońce już zaszło za górami
Słońce już zaszło za górami © amiga

Powrót do domu

Wtorek, 24 września 2019 · Komentarze(1)
Wychodzę kilkanaście minut po 16, mam dość, coś mnie męczy, boli... żołądek nie daje o sobie zapomnieć. Do domu jednak trzeba dojechać. Wsiadam na rower i.... jak jechać? Początkowo pakuję się na szosy bo szybciej, ruch nie jest jakiś wielki jednak ciągnie mnie gdzieś w teren. Nie taki hardcorowy, ale zwykłe ścieżki czy drogi leśne. Po raz pierwszy na bok uciekam dopiero na Wirku, jadę wzdłuż potoku Bielszowickiego. Słońce od czasu do czasu przypomina  sobie. Niebo wygląda lepiej niż o poranku. Kombinuję co dalej? 

Nad potokiem Bielszowickim
Nad potokiem Bielszowickim © amiga
Mostek nad Kochłówką
Mostek nad Kochłówką © amiga
Gdzieś tam w dole płynie potok
Gdzieś tam w dole płynie potok © amiga
Wąski potok na tym odcinku
Wąski potok na tym odcinku © amiga
Rozlewisko na Kochłówce
Rozlewisko na Kochłówce © amiga
Widok w kierunku Kochłowic
Widok w kierunku Kochłowic © amiga
Wyjeżdżam w Kochłowicach i do Panewnik jadę rowerówką, a dalej.... odbijam w okolice Owsianej i ponownie pakuję się w lasy. Rozglądam się za grzybami, po ilości grzybiarzy i zawartości ich koszy wiem, że grzyby są, ale z rowera za diabła nie mogę ich wypatrzeć, a na chodzenie po lesie jakoś nie mam ochoty. 
W końcu wyjeżdżam w Piotrowicach i zjeżdżam do domu. Starczy na dzisiaj... 

Ciepły, ale pozbawiony słońca poranek

Wtorek, 24 września 2019 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam do pracy kilkanaście minut po 7... Dzień jest ponury, zero słońca, grube chmury, jest ciemno. Mimo, że termometr pokazywał około 11 stopni, to nie czuć zupełnie tego ciepła. Jakoś nie mam parcia na gnanie, na szybką jazdę. Korci mnie by pojechać lasami, ale tutaj dla odmiany czas odgrywa dość ważną rolę. Jeszcze będę miał ochotę na szukanie grzybów i przejazd potrwa 2 godziny ;) 

Gdy jednak mijam rogatki Katowic wybieram opcję leśną, ale w niewielkiej ilości, to przejazd w kierunku Halemby i później na Wirek. Jedna nieco większa górka do zaliczenia. Jest przyjemnie. W lesie widzę dziesiątki grzybiarzy i każdy coś niesie... Chyba obrodziło... 

Zacisk koło Famuru
Zacisk koło Famuru © amiga
Trzeba chyba czekać...
Trzeba chyba czekać... © amiga
Policjanci postanowili zakorkować wyjazd z Katowic ;)
Policjanci postanowili zakorkować wyjazd z Katowic ;) © amiga
Dojazd na hałdę w lasach Panewnickich
Dojazd na hałdę w lasach Panewnickich © amiga
Pod kopalnią w Bielszowicach
Pod kopalnią w Bielszowicach © amiga

Za Wirkiem przez Nowy Świat kieruję się na Bielszowice, na standardową drogę przelotową do Gliwic. Jest kilkanaście minut po ósmej gdy docieram do Zabrza, jakiegoś specjalnego ruchu nie widać, tak więc pakuję się na skrót przez ul Winklera. Minęło mnie może kilka samochodów... Kilka minut później jestem już w Gliwicach. 

Pusta ul Winklera w Zabrzu
Pusta ul Winklera w Zabrzu © amiga
Jeszcze 2 km do pracy :)
Jeszcze 2 km do pracy :) © amiga

Bardzo spokojnie docieram do firmy. Szkoda, że wiszą tak gęste chmury, wolałbym te kilka stopni mniej w zamian za widok słońca :) Podobno wieczorem będzie lepiej :)

Okolice Rudników koło Częstochowy z Karoliną :)

Niedziela, 22 września 2019 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Dzień zaczyna się dość wcześnie... chwila.... po co ustawiałem budzik na 5:30? Coś mi się pokręciło. Przed 7:00 jestem gotowy do wyjazdu mimo, że nic nie było przygotowane ;) Mam jeszcze sporo czasu.... Co tutaj robić? Może przejrzę mapy ;) Zaglądam na ich daty wydania. Koszmar... 2011 i 2012 rok. Trochę stare, widać po nich wiek, pora zastąpić je czymś nowszym. To załatwię po powrocie. 90% będzie się zgadzać, ale przez ten czas powstały nowe drogi, stare wyasfaltowano. Może być tak, że kompletnie nas coś zaskoczy... 
W Rudnikach koło Częstochowy jesteśmy o 9:00... Chwila rozmowy, trochę przygotowań, szybka gorąca herbata :) i można ruszyćw siną dal. 

Gdy już wszystko przed startem udało się ogarnąć jedziemy w kierunku Konina ;), tego koło Częstochowy, gdzieś ma mapie zaznaczony jest kościół, trochę dalej bunkier, tyle, że nie ma ani kościoła, ani bunkra. O ile to pierwsze zaskoczyło nas kompletnie, bo to nie jest mała budowla i raczej widoczna z daleka, to brak bunkra nie dziwi nas, gadu-gadu mogło nas mocno rozproszyć ;) Zresztą te pogaduchy o poranku powodują, że trasa jakoś szybko mija. Nawet nie zauważyliśmy kiedy dojechaliśmy do Kłobukowic. Jest informacja o pałacu, tylko co z tego skoro otoczony jest wysokim murem, całość zarośnięta. Karolina przypomina mi, że już tutaj jakiś czas temu byliśmy i tyle samo "nie zobaczyliśmy" ;) 

Kłobukowice - okolice pałacu - niestety niedostępnego :(
Kłobukowice - okolice pałacu - niestety niedostępnego :( © amiga

Trochę dalej jest most przez Wartę, zatrzymujemy się, zaglądamy pod most rzeka dość czysta, szeroka, aż szkoda, że nie mamy kajaku :). Może w przyszłym roku... Okolica przy rzece zagospodarowana, mini plaża, jakiś plac zabaw, skoszona trawa.... trochę jak nie w Polsce. 
Kłobukowice  nad Wartą
Kłobukowice nad Wartą © amiga
Most przez Wartę
Most przez Wartę © amiga
Plaża nad Wartą :)
Plaża nad Wartą :) © amiga
Widoki gdzieś przed Krasicami
Widoki gdzieś przed Krasicami © amiga

Pojawiają się pierwsze pagórki, chwilami nachylenie zaskakuje, wg licznika nawet 8%. O ile podjazd trochę męczy, to po drogiej stronie jest zawsze krótszy zjazd... Nie wiem jak to się dzieje. Podjazd trwa 10 minut a zjazd tylko 2... To nieuczciwe. ;) 
Widoki za to coraz fajniejsze :) Gdyby jeszcze tak nie wiało...

W drodze do Mokrzesza
W drodze do Mokrzesza © amiga
Górki na horyzoncie
Górki na horyzoncie © amiga
Przed Mokrzeszem
Przed Mokrzeszem © amiga

Wiatr chyba wyjątkowo nas nie lubi, pierwsze kilkanaście km daje popalić, ale coś za coś, później będzie nas wspomagał. Za miejscowością, Żuraw wjeżdżamy na szlak prowadzący przez Park Krajobrazowy Stawki. Las jest piękny, stawki równie malownicze, co jakiś czas stajemy by zrobić zdjęcie. Mijamy jakiegoś grzybiarza z pełnym koszem... Szok... Zaczynam się rozglądać za grzybami, ale z roweru jest to ciężkie do ogarnięcia. O ile Kanie są widoczne z daleka, to inne grzyby już niekoniecznie. 

Gdzieś przed Żurawiem
Gdzieś przed Żurawiem © amiga
Będzie z górki :)
Będzie z górki :) © amiga
Staw w lesie gdzieś przed Kopaninami
Staw w lesie gdzieś przed Kopaninami © amiga

Natykamy się na jakiegoś gościa w samochodzie, przeprasza, że tarasuje całą szerokość drogi, ale zgubił telefon gdzieś w okolicy i szuka go... Próbujemy mu pomóc, dzwonię na jego numer, ale telefonu nie słychać... za to jest sygnał, więc działa... Jadąc dalej rozglądamy się za nim. W razie czego wrócimy się z telefonem, ew, zostawimy go na policji. 
Telefonu nie ma, ale gdzieś przed wyjazdem z parku, na chwilę się zatrzymuję i prawie wpadam na podgrzybka, może jeszcze jakiś się trafi? Zabieram go ze sobą... 
Podgrzybek :)
Podgrzybek :) © amiga
Same słonka ;)
Same słonka ;) © amiga
Stawy rybne
Stawy rybne © amiga
Nieci dalej trafiają się dwie małe kanie... Pakujemy je i jedziemy dalej. Zaczynamy kombinować gdzie by zjeść obiad. Św Anna jest uboga w takie miejsca. mimo tego, że krzyżują się tutaj drogi wojewódzkie. Zjadamy po bananie i pytamy się googlea o restaurację, ta ma być w Dąbrowie Zielonej jakieś 3 km dalej. Damy radę, tam jednak okazuje się, że restauracja działa od poniedziałku do piątku. Bez sensu... kompletnie bez sensu... Rozglądamy się za jakimś otwartym sklepem, ale chyba za święte miasteczko mamy przed sobą. Cóż... Udajemy się do Cielętników... kilka km prostej drogi.

Przed Raczkowicami małą awaria, odpada mi lewe ramię korby ;) tzn mam je przyczepione do buta ;) krótki stres przy zatrzymaniu się i kilka minut by to ogarnąć. Poluzowały się chyba 2 śruby. Zakładam ramię, korba kompletna i możemy jechać dalej. W domu będę musiał zajrzeć, czy coś złego tam się nie dzieje. 

W Cielętnikach przy dworku Karolina zauważa jakąś informację o stawach rybnych, o stadninie, mini, zoo i restauracji... Obstawiam, że to jest związane ze stawami, może być problem kupić coś innego niż rybę ;)
2 znalezione kanie ;)
2 znalezione kanie ;) © amiga
Centrum Dąbrowy Zielonej
Centrum Dąbrowy Zielonej © amiga
Dworek Cielętniki - niestety niedostępny
Dworek Cielętniki - niestety niedostępny © amiga
Rowery czekają ;)
Rowery czekają ;) © amiga
Zabudowania przy dworze w Cielętnikach
Zabudowania przy dworze w Cielętnikach © amiga
Stawy rybne w Cielętnikach, gdzieś tam w gospodarstwie udało się zjeść świeżego pstrąga
Stawy rybne w Cielętnikach, gdzieś tam w gospodarstwie udało się zjeść świeżego pstrąga © amiga

Nie mylę się, zamawiamy po pstrągu z frytkami i surówką jakieś 20 minut później możemy się zajadać, ale 2 miejscowe koty coś od nas chcą... Udaje je się przekupić kawałkami płetw... ;) Idą sobie... A my kończymy obiad. Gospodarstwo zaskakuje. Jest rozległe, sporo różnego rodzaju zwierząt, czy to chińskie kury, czy koniki. Trochę szkoda, że całość lekko obrośnięta kurzem. Co do obiadu.. to... o ile ryba świeża, olej wył wykorzystywany już wcześniej... Czuć to niestety. Myślę, że nie będziemy tutaj zaglądać, a przynajmniej nie po to by zjeść. Wracamy do centrum miejscowości, przy kościele rośnie lipa, podobno najgrubsze drzewo w Polsce i najstarsza polska lipa. Jest po przejściach... Rozwija się, rośnie, ale gdyby nie opis to nie pomyślałbym o tym, że to tak stare drzewo. Podobny problem mieliśmy z n Cisem Henrykowskim - najstarszym drzewem w Polsce. 

W Kościele pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach
W Kościele pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach © amiga
Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach
Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach © amiga
Lipa Cielętniki - podobno najstarsza i najgrubsza w Polsce
Lipa Cielętniki - podobno najstarsza i najgrubsza w Polsce © amiga

Kierujemy się na Gidle, trochę przeszacowaliśmy czas dojazdu, zajęło nam to dłużej. W efekcie trochę postanowiliśmy sobie skrócić przejazd. Za gildami skorzystamy z drogi krajowej, ale na krótkim odcinku. 
W Gidlach zatrzymujemy się przy drewnianym kościółku, byliśmy tutaj ze 2 lata temu, jednak coś jest w takich starych budowlach. Musimy zrobić choć jedno zdjęcie. 
91 ciągniemy do Kłomnic, na szczęście jest chodnik i droga rowerowa, to co, że z kostki, że rowery podskakują, ale jest na tym jednak bezpieczniej niż na drodze. W Kłomnicach uciekamy na boczne drogi, na boczne ścieżki, tędy jedzie się zdecydowanie lepiej. 

Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Gidlach
Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Gidlach © amiga
Drewniana Kapliczka w drodze z Gidli
Drewniana Kapliczka w drodze z Gidli © amiga
Drewniana tymczasowa kładka w okolicach Zawady
Drewniana tymczasowa kładka w okolicach Zawady © amiga
Nad Wartą w Zawadzie
Nad Wartą w Zawadzie © amiga
Historia rodu Misiów :)
Historia rodu Misiów :) © amiga
Trochę zaniedbane
Trochę zaniedbane © amiga
Cmentarz Choleryczny i Grypowy w Zawadzie
Cmentarz Choleryczny i Grypowy w Zawadzie © amiga

Końcowy odcinek nie powinien obfitować w atrakcje,  jestem kilka km przed metą trafiamy na coś dziwnego, wielki wybieg, wysokie zasieli, w tym z drutu kolczastego. kolejne zasieki z belek drewnianych a dalej jeszcze elektryczny pastuch... Jakieś 50m może trochę dalej widzimy wielkie stado... To nie krowy... mi to wygląda na żubry, ale z tej odległości nie jestem pewny... Karolina ma aparat, może uda jej się zrobić dokładniejsze zdjęcia. 

To chyba stado żubrów w okolicach Mostków
To chyba stado żubrów w okolicach Mostków © amiga

Wracamy do Rudnik, bunkra ponownie nie odnajdujemy, choć tym razem nieco bardziej się za nim rozglądamy. Za to udaje się odnaleźć kościół, chyba trochę pozmieniała się topografia, chyba jest nieco więcej dróg niż na naszych mapach... Kościół nie prezentuje się zbyt ciekawie tak więc jedziemy dalej. 

W Rudnikach chwila odpoczynku, pakujemy się i uciekamy do domu...

Dzień był ciepły, przyjemny i jak zawsze udany, okolica rewelacyjna, myślę, że co jakiś czas będziemy tutaj zaglądać... :)
Dzięki Karolina :)

Po terenie w drodze do domu

Piątek, 20 września 2019 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam coś po 16:30.  Plan na powrót jeden, lasy, hałdy, jak najdalej od cywilizacji. Zupełnie mi się nie spieszy. A może w lesie znajdę jakiegoś grzybka? 
Na początku szukam jakiegoś alternatywnego przejazdy dookoła hałdy na sośnicy, ale z drugiej strony. Wg zdjęć satelitarnych powinno coś takiego być, ale w realu jest ciut inaczej, kopalnia i tory skutecznie bronią dostępu do ścieżek... a szkoda i to bardzo. 
Wyjeżdżam w okolicach schroniska dla psów i wracam na standardowy szlak przez hałdę. Cóż. Pod koniec zaskakują mnie samochody osobowe jadące tymi ścieżkami na hałdę... Po co? Za jakieś 300m albo gdzieś zawisną, albo zakopią ;) 
Szukając alternatywnego przejazdu w okolicach hałdy na Sośnicy
Szukając alternatywnego przejazdu w okolicach hałdy na Sośnicy © amiga
Szlak dookoła hałdy
Szlak dookoła hałdy © amiga
Na hałdzie w Sośnicy
Na hałdzie w Sośnicy © amiga
A ci gdzie się pchają?
A ci gdzie się pchają? © amiga
Wyjeżdżam na chwilę w Makoszowach, ale od razu pakuję się na kolejną hałdę i dalej lasami podążam w kierunku Halemby. Rozglądam się za grzybkami, ale... tych specjalnie nie widać, za to grzybiarzy... co chwilę jakiś przemyka przez krzaki ;)
Chyba obrodzili grzybiarze ;)
Chyba obrodzili grzybiarze ;) © amiga
Dziwne chmury
Dziwne chmury © amiga
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Ostatni odcinek to lasy Panewnickie, gdzie zaskakuje mnie wycinka, a raczej jej rozległość... Masakra... wycięte w wielu miejscach jest wszystko... Nie lubię takich widoków, las pojawi się tutaj za kilkadziesiąt lat, chyba, że powstanie kolejne debilne blokowisko z jeszcze bardziej kretyńską nazwą, "zielony nas", czy może "borowiki". Szkoda. 
Ścieżka między budową kolejnego kościoła, a łąką w Starych Panewnikach
Ścieżka między budową kolejnego kościoła, a łąką w Starych Panewnikach © amiga
A gdzie jest las?
A gdzie jest las? © amiga
Ścieżka w okolicach Panewnik
Ścieżka w okolicach Panewnik © amiga
Jeszcze trochę krążę lasami, wyjeżdżam dopiero na wysokości parku na Zadolu... do domu mam 2 km. Czas strasznie uciekł, ale warto było :)

4.6 stopnia o poranku

Piątek, 20 września 2019 · Komentarze(0)
Wychodzę kilka minut po ósmej. Jest rześko. Nieco bardziej ubrany, choć jeszcze w krótkich gaciach ;), ruszam do pracy. Zaskakuje mnie kompletny brak korków w Ochojcu i Piotrowicach... Ciekawe o co chodzi...
Temperatura hmmm... 4.8 stopnia na starcie i delikatnie jeszcze spada. W najzimniejszym (jak zwykle miejscu) w Starych Panewnikach licznik zeznaje 4.6 stopnia...
W lesie wiedzę, że jest mokro, jeszcze pół godziny temu zastanawiałem się czy nie pojechać lasami... ale, to co widzę skutecznie wybija mi ten pomysł z głowy. Pojadę lasami, ale wieczorem :)

Krzywy znak na zbożowej, ktoś go chyba delikatnie przychaczył ;)
Krzywy znak na zbożowej, ktoś go chyba delikatnie przychaczył ;) © amiga
Kończy się przebudowa Medyków... W końcu ktoś pomyślał
Kończy się przebudowa Medyków... W końcu ktoś pomyślał © amiga

Przyjemna jazda kończy się w Bielszowicach, spoglądam na zegarek, jest 7:48... ruch jak diabli, samochody są wszędzie, specjalnie nie ma jak uciec od tego ruchu... Na dokładkę zdaję sobie sprawę, że za kilka minut będę w Zabrzu, a to nie jest dobra pora na wjazd do tego miasta ;) 
Jeszcze niedawno był tutaj budynek.
Jeszcze niedawno był tutaj budynek. © amiga
Mistrzyni parkowania w Bielszowicach ;)
Mistrzyni parkowania w Bielszowicach ;) © amiga

W Zabrzu okazuje się, że nie ma tak źle... udaje się szybko minąć kolejne skrzyżowania, przejechać ul Winklera i odbić w kierunku lasku Makoszowskiego, choć dziś do niego nie pakuję się centralnie, ale delikatnie objeżdżam go bokiem. Jestem już na granicy z Gliwicami. 
Wyjazd z lasku Makoszowskiego
Wyjazd z lasku Makoszowskiego © amiga
Tutaj pusto... temperatura w końcu zaczyna się nieco wyraźniej podnosić... Na liczniku całe 8 stopni ;) Wkrótce jestem w firmie. Mimo chłodu przejazd był przyjemny :)
Prosty odcinek w Gliwicach
Prosty odcinek w Gliwicach © amiga

Od Pasieki do Pasieki edycja jesień 2019 :) z Karoliną

Niedziela, 15 września 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Niedziela zapowiada się ciekawie. Od maja czekaliśmy na jesienną edycję rajdu od Pasieki do Pasieki, organizowane m.in. przez Strefę Rowerową Brzeziny oraz Koło Pszczelarzy w Brzezinach. Wiosenna edycja obfitowała w niespodzianki, a organizatorzy zapowiadali, że jesień będzie jeszcze ciekawsza. 

Jedziemy z Karoliną do Koluszek, skąd ruszamy w dwójkę. Uczestników rajdu spotkamy w Nowych Wągrach o czym udało nam się ich poinformować przed rajdem. Do przejechania mamy jakieś 7 km.... mniej więcej tyle ile oni z Brzezin. Od Koluszek droga może nie jest jakoś bardzo ekscytująca, jedziemy szosami, by nie tracić cennego czasu. Zatrzymujemy się przy sklepie w Felicjanowie na szybkie zakupy. Ze sobą nie wzięliśmy nic ;) Tak więc zaopatrujemy się w batony, banany.... Ruszamy do Nowych Wągrów... Zatrzymujemy się w okolicach stacji PKP i czekamy. Mijają może 2-3 minuty gdy przyjeżdżają uczestnicy. Jeszcze chwila przy pobliskim sklepie i już razem jedziemy dalej. 

Wieża wodna w Koluszkach
Wieża wodna w Koluszkach © amiga

Droga zaskakuje i to bardzo mocno, "projektant" trasy niemiłosiernie ją powyginał, pokombinował, tak by na stosunkowo małym obszarze zrobić jak najwięcej kilometrów. Zaskakują lekkie wzniesienia, ale też polne drogi. Widać też, że trasa częściowo układa się na spontana... ;) 
W kilku miejscach robimy przerwy by zebrać całą ekipę. 
Całkiem sporo osób ma ochotę na miodek :)
Całkiem sporo osób ma ochotę na miodek :) © amiga
Chwila na pozbieranie ekipy
Chwila na pozbieranie ekipy © amiga
Nikt nie wspominał, że na kładach też można przyjechać ;)
Nikt nie wspominał, że na kładach też można przyjechać ;) © amiga
Tereny niesamowite :)
Tereny niesamowite :) © amiga
Docieramy w okolice Batorówki, choć tam nie zajeżdżamy, a może trochę szkoda, bo to dobre miejsce na odpoczynek... za to czeka nas długi odcinek piaskowy... Może przesadzam, ale kilka minut z buta jednak się pojawia. 

Takie drogi uwielbiam :)
Takie drogi uwielbiam :) © amiga
Takie drogi uwielbiam :)
Takie drogi uwielbiam :) © amiga
Krążymy dookoła Popienia, który jest naszym dzisiejszym celem, w Świnach jesteśmy ze 2 razy, zresztą w Popieniu także ;) Za bardzo to nie przeszkadza. Jedynie wiatr daje popalić, jest zimny i porywisty z południowego-zachodu... Trzeba sobie jednak z tym jakoś radzić. 
Przy drugim wjeździe do Świn trafiamy na ekipę TVP3 Łódź, która ma za zadanie uwiecznić nasze zmagania z piaskiem, ale nie tylko, chodzi o samą ideę rajdu i o to by zwrócić uwagę na rolę Pszczół w przyrodzie. Tym bardziej, że od dłuższego czasy sami je trujemy, siebie przy okazji też. Pestycydy są już wszędzie, na dokładkę wycinamy drzewa, krzewy czy zwykłe łąki tak potrzebne pszczołom. 
W oczekiwaniu na TV
W oczekiwaniu na TV © amiga
Po kilkudziesięciu km w końcu osiągamy nasz cel w Popieniu - dwór przy którym rozłożone jest stoisko z poczęstunkiem. Rozpalone jest ognisko, jest fantastyczne ciasto. Zajadamy kawałki chleba z różnymi gatunkami miodu, słuchamy wystąpienia organizatora całego zamieszania :) Na odchodne każdy uczestnik dostaje roślinę przyjazną pszczołom oraz słoiczek miodu. My dodatkowo kupujemy większe słoiki z miodem :) Szykuje się niezła wyżerka ;)

Pora na małe co nieco
Pora na małe co nieco © amiga
Kierownik imprezy :)
Kierownik imprezy :) © amiga
Dwór w Popieniu
Dwór w Popieniu © amiga

Teraz pozostało już tyko wrócić do domu, sprawdzam nawigację, mamy jakieś 40 km, tyle, że nadciągają bardzie nieprzyjemnie ciemne chmury. Nie powinno padać, ale robi się chłodno a wiatr się dodatkowo wzmaga. Zmienił się też jego kierunek. Tym razem wieje z zachodu. Tak więc mamy go głównie z prawej strony. czasami nam pomaga, a czasami przeszkadza. Co jakiś czas przystajemy by chwilę odpocząć i doładować baterie.. Do Tomaszowa wjeżdżamy od strony Nowego Glinika, jest tam więcej lasu chroniącego przed wiatrem... alternatywą była droga wzdłuż S8, jednak tam nic by nas nie chroniło przed podmuchami... 

Sady w drodze do domu
Sady w drodze do domu © amiga
Za to w Tomaszowie jedziemy sobie wzdłuż Wolbórki, po wałach i przez parki...  Na miejsce docieramy po 17, czeka na nas coś ciepłego do zjedzenia i picia... Można odpocząć... :)
Wolbórka w Tomaszowie Mazowieckim
Wolbórka w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Chmury zaczynają straszyć
Chmury zaczynają straszyć © amiga

Dzięki Karolina z kolejny wspólny wypad :)

Wypad do Chudowa w kuzynką.

Sobota, 14 września 2019 · Komentarze(0)
Wyjazd trochę z zaskoczenia i dość późno. Jest po 14:30 gdy ruszam na Ligotę do kuzynki, dalej już jedziemy razem, początkowo przez lasy Panewnickie, aż do Starej Kuźni, gdzie trochę korzystamy z szos. Co jakiś czas zatrzymujemy się przy lokalnych "atrakcjach", a to bunkier w lesie, a to pomnik po jednym z podobozów Auschwitz. Dalej kluczymy po lasach pomiędzy Halembą, a Borową Wsią, wyjeżdżamy w okolicach drewnianego kościoła. Jest otwarty więc korzystamy z okazji i wchodzimy do środka :)

Pomnik po obozie na Halembie
Pomnik po obozie na Halembie © amiga
Wnętrze kościoła pw. św. Mikołaja w Borowej Wsi
Wnętrze kościoła pw. św. Mikołaja w Borowej Wsi © amiga
Kościół św. Mikołaja w Borowej Wsi
Kościół św. Mikołaja w Borowej Wsi © amiga
Fragment drogi 44 nie jest może zbyt przyjemny, ale w sobotę wieczorem mimo wszystko ruch jest sporo mniejszy, tragedii nie ma, tym bardziej, że musimy przejechać nią może 400m, a na wysokości Rajculi uciekamy na boczne drogi. W Paniówkach płoty ale nie tylko są wystrojone, w kościele sporo ludzi. Trafiliśmy na dożynki :) Co jakiś czas się zatrzymujemy, bo coś nas zainteresowało. Robimy zdjęcia :) 
Świnki trzy :)
Świnki trzy :) © amiga
Jest i bankomat ;)
Jest i bankomat ;) © amiga

Do Chudowa blisko, wiec dojeżdżamy tam w ciągu kilku minut, szybkie zdjęcia pod zamkiem i w okolicy. Zawracamy do domu, czasu mamy niewiele, o 18 musimy być w domach. 
Zamek w Chudowie
Zamek w Chudowie © amiga
Strzyga przy zamku
Strzyga przy zamku © amiga
Zamek w Chudowie z boku
Zamek w Chudowie z boku © amiga
Tekla dalej stoi
Tekla dalej stoi © amiga
Jedziemy nieco inaczej przez Paniowy, Mokre i gdzieś na szlaku rowerowym mała niemiłą niespodzianka. Brak przejazdy, rozpięty drut kolczasty... To chore, wiem, że kilka lat temu były problemy z miejscowym rolnikiem. Zdaje się, że gość nie odpuszcza. Rowery zostają przerzucone górą, a my delikatnie przeciskamy się między drutami... Nie będziemy zawracać... Trudno... Trzeba jednak pamiętać o tym. Ciekawe czy na stronie Mikołowa jest jakaś informacja o tym, trochę szukałem, ale informacji nie znalazłem.  
Kościół pw. św. Piotra i Pawła w Paniowach
Kościół pw. św. Piotra i Pawła w Paniowach © amiga
Młode byczki pod Mikołowem
Młode byczki pod Mikołowem © amiga
A to niespodzianka, tutaj był bramka na szlaku rowerowym... Trzeba było skakać przez druty
A to niespodzianka, tutaj był bramka na szlaku rowerowym... Trzeba było skakać przez druty © amiga
Ostatni odcinek prowadzi przez Retę-Śmiłowicką, dolinę Jamny i Starganiec. Zaczyna nam się spieszyć, rozstajemy się na wysokości wiaduktu na Ligocie i każdy jedzie w swoją stronę. W domu jestem przed 18... 
Na Stargańcu
Na Stargańcu © amiga