W weekend totalny odpoczynek od uprawiania jakichkolwiek sportów, organizm musi się zregenerować. Po raz ostatni w tym tygodniu bieganie zaliczone, jednak od ok 40 min czuję silny ból w prawym stawie biodrowym, na chwilę staję za potrzebą i mam problem z ruszeniem, kuleję na prawą nogę, 2-3 min takiego kuśtykania i mogę biec dalej. Jednak cały czas czuję ból. Chyba coś nadwyrężyłem, co to okaże się jutro. Mam nadzieję, że to nic poważnego i dalej będę jeździł na rowerze :)
Kolejny wypad z buta po lesie. Skleroza nie bili i zapomniałem włączyć endomondo, trasa więc skopiowana z ostatniego wpisu jest identyczna. czasu i tętno z pulsometra. Więc jest w tym trochę prawdy.
Wypad do lasu bardzo późno (21:00), z kilku powodów, po pierwsze musiałem doładować komórkę, po drugie było obrzydliwie gorąco, a po trzecie jakiś długo się zbierałem. Za to podczas biegu sporo niezapomnianych wrażeń, spotkałem 3 stada dzików, użyłem sprawdzonej metody, tzn. klaskania w dłonie - zawsze działa i zawsze sp...ą ;P. 2 sarny ukrywające się w lesie, zdradziły je świecące w świetle czołówki oczy, pierwsze wrażenie niesamowite, może to wilcy ? Ale w tych lasach nie ma drapieżników, czasami może przybłąka się jakiś żbik, czy lis lecz to tyle. W trakcie biegu mało nie rozdeptałem nieostrożnego jeża, jakiś samobójca czy co ? A na koniec zdjąłem z ręki kolejnego w tym roku kleszcza. Tym razem jeszcze się nie wbił. Z powodu małego pajęczaka nie będę jednak zmieniał trasy na miasto. Dalej podoba mi się bardziej w lesie, tym bardziej, że znam go dość dobrze. W końcu wychowałem się w pobliżu.
Kolana znowu dostały w d..ę, pewnie jutro to poczuję, bandaże Codoban pewnie pomagają, ale ciężko powiedzieć na ile? Liczę na to, że w ciągu miesiąca wszystko się ustabilizuje i będę mógł dziennie robić 15km po lesie ;P
W trakcie biegu miałem 2 przerwy, jedna krótka, - sznurówka i druga nieco dłuższa, drogę zajechał mi pociąg i musiałem poczekać kilka min aż przejedzie ;P
Foty standardowo nie ma, pewnie minie trochę czasu zanim zdecyduję się biegać z obciążeniem, chociaż już o tym myślałem. W lesie pięknie, cisza spokój, co ciekawe 0 ludzi, dosłownie, na całej trasie nie spotkałem ani jednego pieszego, ani jednego bikera, pewnie wszyscy poza mną oglądali mecz. Sorry ja musiałem, zaczyna mnie to wciągać.
Dane biegu wg GPS: 15.03km Czas: 1:50 Dane z pulsometra; HR MAX: 235 (ciekawe skąd on bierze takie wartości - powinienem chyba wyzionąć ducha przy czymś takim) HR AVG: 153 Spalone kalorie: 2038
Drugi w moim życiu bieg, dzisiaj jednak ze względu na zakwasy tylko godzina. Parametry: czas: ok 63 min trasa: 8.5km wg GPS średnia: 7.28 km/h wg. Pulsometra: HR Max: 233 HR Avg: 157 spalone kalorie: 1177
Jutro na 100% robię odpoczynek od biegania, zakwasy muszą odejść :), poza tym wieczorem szykuje się grill, a po pijaku nie biegam, nie jeżdżę, pewnie nawet bym nie poczuł gdyby zdarzyła mi się kontuzja ;P
Dzisiaj totalnie nietypowo, inaczej, nierowerowo. Zaczęło się wieczorem, coś musiałem zrobić, siedzieć w domu nie było sensu, pierwsza myśl to rower, ale pogoda paskudna, leje. Podkusiło i... postanowiłem sprawdzić na co mnie stać, od jakiegoś czasu przeglądam fora odnośnie biegania, ale jak zwykle realizacja jest po mojemu. Wszędzie radzą, aby wziąć to sobie po powoli, zaczynając od kilku min. marszu, kilku biegu i tak na zmianę. Na dzieńdobry 15 min na rowerku treningowym, aby rozgrzać mięśnie i nie załatwić kolan, później bieg (ciągły przez ponad 90min). Myślałem że polegnę po 10 min i wrócę skruszony do domu, początkowo faktycznie wydawało mi się, że wypluję płuca, tętno na poziomie 190-200, ale po kolejnych kilku min. wszystko się ustabilizowało, tętno wróciło do poziomu 130-150, średnia prędkość nie jest imponująca - nieco ponad 7km/h. Po drodze 3 krótkie przerwy - jedna na zasznurowanie buta, druga bo natura się upomniała, a trzecia bo władowałem się na lochę z młodymi i trzeba było powoli wycofać się rakiem ;P.
W sumie parametry są następujące: Trasa: 13.48 km Czas: 1:34 Co ciekakawe w pierwszej godzinie biegłem ok 8.76km/h później już sporo wolniej. Jest to mój debiut i jestem zadowolony, w życiu nie przebiegłem więcej niż 1km na raz.