Ostatni wpis w tym roku...
Pora skończyć marudzenie, w końcu za kilka godzin zaczyna się nowy 2014 rok, oby dla nas wszystkich okazał się lepszy od tych minionych. Do Siego Roku :)
Wszystkiego najlepszego w 2014 roku :) © amiga
Dystans całkowity: | 1415.48 km (w terenie 112.00 km; 7.91%) |
Czas w ruchu: | 64:10 |
Średnia prędkość: | 22.06 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.80 km/h |
Suma podjazdów: | 7922 m |
Maks. tętno maksymalne: | 195 (105 %) |
Maks. tętno średnie: | 147 (79 %) |
Suma kalorii: | 53757 kcal |
Liczba aktywności: | 40 |
Średnio na aktywność: | 35.39 km i 1h 36m |
Więcej statystyk |
HEY - Unplugged - 12. Candy (feat Jacek Budyń Szymkiewicz)
Wychodzę tak jak ostatnio, późno jak diabli..., wsiadam na rower i ani myślę o jeździe lasami, dzisiaj szosy i jutro też szosy..., liczy się czas, a jeszcze trzeba w między czasie chwilę odpocząć. Na drogach dość spory ruch..., chwilami jedzie się dość paskudnie, szczególnie gdy w Kończycach zaczyna wyprzedzać mnie kolumna ciężarówek..., na szczęście uciekam dość szybko z ruchliwej drogi i odbijam na Bielszowice.
Przejeżdżając obok myjni zastanawiam się czy nie skorzystać, ale... rower jest jeszcze w niezłym stanie, a na jutro zapowiedziane i tak są delikatne opady..., bardziej martwi mnie jednak temperatura do kompletu oscylująca w okolicy 0 stopni.
A jutro sylwester..., tyle że roboczy dla mnie w tym roku :). Zobaczymy jak to się rozwinie i jak skończy... ;P, chociaż pewnie wieczorem będę miał dość wszystkiego.
Przy okazji nawet nie wiedziałem, że dzień w Katowicach jest o 10 sekund dłuższy niż w Gliwicach :) dzisiaj wyglądało to tak:
Katowice 08h06'21" i Gliwice 08h06'11" (Reszta namiarów tutaj), pocieszające jest to, że mamy już 4 minuty słońca więcej :)..., a do wiosny pozostało niecałe 3mc :)
Nieoceniona - Marek Grechuta
Jeszcze chwila i będziemy wiać nowy rok..., chociaż coś czuję, że w tym roku spędzę go... leżąc plackiem i specjalnie się nie ruszając. Praca, praca, praca i tak pewnie będzie przez kolejne kilka tygodni...W każdym bądź razie, dzisiaj jest pora na wyjazd do Gliwic, na rowerze jestem dopiero ok 7:25... późno..
Pierwsze co rzuciło się w oczy to za...y ruch na drogach..., prawdę powiedziawszy nie spodziewałem się aż tak pospolitego ruszenia, raczej tego, że większość towarzystwa będzie na przedłużonym weekendzie. Drugie co zauważyłem to szron na samochodach..., czyżby przymrozek? Na szczęście drogi suche..., dobra przyczepność, można jechać...
Trasa nudna ;P standardowa po szosach przez Panewniki, Kochłowice, Wirek, Bielszowice, Pawłów, Kończyce, Maciejów, Sośnicę...
Za to zrobiło się całkiem przyjemnie gdy tylko zza horyzontu wyszło słońce..., wygląda na to że dzień będzie piękny..., tylko co z tego gdy przez najbliższe kilka godzin będę siedział w budynku, a gdy wyjdę będę mógł podziwiać jedynie skrawek księżyca..., chociaż i to może być wątpliwe, bo nie wiem czy już dzisiaj nie czeka nas nów...
W Zabrzu jestem około 8:00, dzięki temu ruch na drogach prawie ustaje..., za to w Gliwicach niespodzianka..., na ul bł.Czesława Policja urządziła dmuchanie :), jedyny problem w tym, że akcję obsługuje jeden policjant..., co w efekcie skutkuje przytkaniem tej drogi. Może warto aby przyjrzeli się akcji organizowanych w Zabrzu? Gdzie idzie to sporo sprawniej..., ale też wymaga większej ilości alkomatów i operatorów tego sprzętu..
Kilka dzisiejszych kadrów z kamerki :)
Niespodzianka w Rudzie Śląskiej © amiga
Zapowiada się słoneczny dzień © amiga
Imagine Dragons - Radioactive
W sobotę dostaję informację od Marcina, jedziemy do Czeladzi, jedziesz z nami? W sumie gdy dowiedziałem się jaki cel, to zbyt długo się nie namyślałem.
Sobota rano..., za oknem widzę, że wieje..., lekko nie będzie..., wydaje mi się że to zachodni watr..., więc przynajmniej część drogi będziemy mieli z "górki". Wyjeżdżam godzinę przed spotkaniem... Do pokonania mam ok 6km.., ale nie jadę najkrótszym wariantem..., zataczam delikatne koło przez Dolinę 3 stawów. Na miejscu (pod kościołem Mariackim) i tak jestem kilkadziesiąt min przed czasem.
Kilka minut później nadjeżdża Irek..., chwilę rozmawiamy i... dociera reszta ekipy, Marcin i Filip... Plan jeden, jedziemy szosami..., teren to jedno wielki błoto, a rowery umyte ;P
Jako, że bardzo rzadko zapuszczam się w tym kierunku pozostawiam prowadzenie Marcinowi i Filipowi..., częściej tutaj bywają...
Dość szybko docieramy na miejsce..., do opuszczonego technikum w Czeladzi, tyle, że okazuje się iż to nie ta szkoła..., 10 min później odnajdujemy jednak cel naszej wyprawy i pakujemy się przez jedno z okien do środka i krótka sesja...
Tak na dobrą sprawę to największy problem stanowią rowery..., które zostały na zewnątrz pod opieką Irka, który wspaniałomyślnie zrezygnował z eksploracji...
Poniżej kilka fot z tego miejsca...
Tuż po wejściu na teren szkoły © amiga
Resztki farby na ścianie © amiga
Instrukcja jeszcze wisi © amiga
Brakuje tylko zombiaków © amiga
A tutaj stan prawie idealny.... tylko gdzie uczniowie? © amiga
Polonez 1500? Zaporożec? cała historia © amiga
Filip znalazł coś interesującego ;P © amiga
Dawno nie widziałem dyskietek 8" © amiga
Ciekawe kiedy spadnie? © amiga
Tak na oko 95-96 rok... ciekawe ceny :) © amiga
Tak na dobrą sprawę to nie wiem czemu ten budynek nie został zagospodarowany na cokolwiek innego. Jego stan nawet dzisiaj nie jest tragiczny... Czemu nie został sprzedany. Zupełnie bez sensu.
A z drugiej strony brakowało trochę czasu aby poszperać po wszystkich zakamarkach..., rozstawić statyw..., pobawić się fotami. Chociaż jak na pierwszy raz to i tak nieźle...
Po kilkudziesięciu minutach wydostajemy się na zewnątrz i jedziemy w okolicę zamku w Będzinie, jeszcze tylko mała przerwa w pobliskiej Biedronce :).
W parku za Zamkiem stajemy i... jest chwila czasu na rozmowę, przy okazji Marcin zabiera się za lekki serwis roweru Irka :) Trochę to trwa, w końcu jednak chyba pora zacząć się zbierać..., czas ucieka nieubłaganie a my dalej za Przemszą... na rowerach..., trzeba wrócić przejechać tą rzekę cudów i dojechać do Katowic już normalnie na Kole :)
I zaczęło się dziać... - gdy tylko dorwali rower © amiga
W okolicach stawików jeszcze jedna mała przerwa, w knajpce..., Jest po 15:00, mamy jakąś godzinę do zachodu słońca.
Wracamy, ale oczywiście nie najkrótszą drogą, tylko nieco przez Sosnowiec...., i znowu na rowerach.
Dopiero w okolicach centrum zaczynamy się rozjeżdżać, najdłużej jadę z Irkiem... bo w końcu mieszka na Podlesiu. Żegnamy się w okolicach Tyskiej, ja mam 20m do domu, on kilka km więcej...
W sumie wyszło ciekawie, może kilometrowo niedużo, ale przynajmniej nietypowo..., mam nadzieję, że jeszcze kilak takich wypadów uda się zaliczyć :), chociaż już raczej nie w tym roku.
KARI - Hurry Up
Jest 15:00. Wychodzę, mam dzisiaj już dość..., jest za to jasno na dworze..., mam około godziny do zachodu słońca...
Początkowo chcę pojechać standardziakiem po szosach...., jednak pierwszy raz myślę o terenie tuż przed Sośnicą, chwila zawahania i nie..., jadę dalej... Zbliżam się do granicy z Zabrzem i... rower sam skręca w teren.... wpierw przez lasek makoszowski, szerokim łukiem omijam co prawda hałdę, ale pakuję się w totalne błoto :) oblepiające dokładnie koła, napęd...., na dokładkę część po nasypie kolejowym, po torach... na jednym z drewnianych mostków mało nie wywinąłem orła..., ślisko jak diabli.
Rower już maksymalnie usyfiony, więc nie zastanawiając się specjalnie decyduję się na jadę po terenie, stara hałda w Makoszowach to od zawsze walka z zawiesistym błotem... po kilkudziesięciu metrach kapie z każdego kawałka roweru..., walka trwa prawie do Kończyc, do miejsca gdzie zaczyna się czerwona Rudzka Rowerówka. Tutaj jest już zdecydowanie lepiej..., dalej jest mokro, ale nie ma takiej walki jak wcześniej.
Halemba mija dość szybko... i kolejny wjazd w teren w Starej Kuźni. Na wysokości Jamny niespodzianka... nawieziono nowego piasku... i nie ma mowy o jeździe... rower zapada się. Muszę zejść i przenieść do kawałek dalej, nieco z boku..., tam dla odmiany nieco grząsko, ale da się jechać...
Reszta trasy przez las Panewnicki na szczęście bez większych przygód. W Piotrowicach stojąc na światłach, stwierdzam, że w takim stanie roweru do domu nie wprowadzę..., jadę na os. Odrodzenia na myjnię... po 5 płukaniach i 4zł mniej w kieszeni rower wygląda już przyzwoicie. 5 min później jestem już w domu, tak z głupoty sprawdzam luzy i... są na korbie...
Wieczorem rozbieram korbę i wyciągam miski z łożyskami. Kulki w prawym łożysku są... kwadratowe, to chyba nie za dobrze... jakieś 2000km na suporcie to tak średnio dużo... w zasadzie to zajebiście mało. Wygrzebuję z archiwum nowiutkie bb-51... skladam korbę i luzów nie ma :) Chyba jutro pojadę je przetestować :)
Korci mnie sprawdzenie nowej generacji suportu XTR- drogie ale uszczelnienia robią wrażenie lepszych, zresztą opinie znalezione na necie wskazują, że w końcu coś zostało poprawione...
Zachód słońca w Makoszowach © amiga
Zacier - Podpaski
Dość nietypowy wypad..., nietypowy jak na mnie..., bo nieczęsto zdarza mi się jechać do pracy w soboty..., niestety (a może stety?) siła wyższa.
Na rower wsiadam ok 7:00..., mam wrażenie, że jest nieco zimniej niż wskazywałyby na to prognozy..., srogi suche, ale... samochodu nieci pobielone..., jest delikatny przymrozek, a może był? Spoglądam na licznik... 0 stopni. Dalej wieje wiaterek od południa, jednak jest dość delikatny..., nie przeszkadzający.
Spoglądam na ulice i... przypominają mi się piękne lata 80-te, gdy na drogach było niewiele samochodów..., pierwsze jadące zobaczyłem dopiero w Piotrowicach w okolicy Famuru. W sumie na całej trasie nie wiem czy mnie minęło 50 szt... Nawet w wakacje nie było tak idealnych warunków.
Pomimo niskiej temperatury nie decyduję się na wjazd w teren..., rower co prawda jest mocno up...y po wczorajszym przelocie i pewnie kolejna warstwa błota niewiele by zmieniał, jednak myślę, że mocno by mnie to dzisiaj opóźniło. Więc pozostało jedno..., przejechać całość szosami...
Moja "ulubiona " ddr-ka w Kochłowicach tak samo uwalona jak zawsze..., tyle, że mróz zrobił swoje.., nic nie leci spod kół na mnie, na rower...., wbrew obawom nie jest ślisko... w końcu to błoto się zestaliło, a nie czysta woda.
Przed wyjazdem powalczyłem z tylną przerzutką, może trochę przesadzam z tą walką..., 3 min poświęcone na napięcie linki - nie mam pojęcia jak udało mi się to tak sp..yć. W końcu nie pierwszy raz zmieniałem linkę i czyściłem pancerze... Dzisiaj zmieniarka działa jak należy..., wszystkie przełożenia wchodzą..., do następnego deszczu... gdy na bank znowu brud dostanie się do środka. Jednak w tą konfigurację już nie inwestuję, poczekam na nową ramę :)
Chyba od kilku lat mamy podobną pogodę w grudniu... to z 28.12.2011 roku © amiga
Deep Purple - Perfect Strangers
Późny powrót z pracy..., wyjazd ok 17:30..., ciemno..., ale za to założony nowy błotnik z przodu :), tyle, że już nie był aż tak potrzebny jak z rana. Większość wody spłynęła, odparowała..., w sumie niewiele tego zostało...
Na drogach pusto :), jechało się rewelacyjnie..., tyle, że w całości po raz kolejny odpuściłem teren. Dzisiaj jeszcze muszę się przyjrzeć tylnej przerzutce, chyba źle ją wczoraj ustawiłem, tzn. za słabo naciągnąłem linkę..., muszę tylko znaleźć 15 min czasu, może się uda :)
Korci aby założyć nowe linku Gore Ride-On..., ale chyba poczekają już na nową ramę..., zresztą nie tylko one..., powoli zbierają się gadgety na nowy sezon... :P
Tak z głupoty zajrzałem jaka pogoda była rok temu i... było podobnie :). tyle, że 2 tyg. później dowaliło śniegiem.... i zima się delikatnie przeciągnęła..., ale jak pisałem kiedyś, ta zima jest odwołana, podobnie jak lato 2013 którego nie było... (ten tydzień >30 stopni się nie liczy)
Rok temu pogoda była podobna - fota archiwalna dokładnie z 27 grudnia 2012 © amiga
AC/DC - Back in Black
Poświąteczny piątek..., ciepło :), tyle, że w nocy padało. Jest mokro..., a ja chwilowo bez błotników..., w zasadzie bez przedniego, przed świętami zapomniałem kupić nowy..., teraz to się na mnie zemści... ;P
Ruszam..., pustki na drogach, prawie jak w wakacje..., niektórzy patrzą się na mnie jak na obcego..., co to za wariat w grudniu o świcie jedzie na rowerze..., pewnie trochę przesadzam, bo przy takich temperaturach grzechem byłoby nie pojechać na rowerze...
Dość szybko przekonuję się jak brudne są nasze szosy..., już po kilku km mam na sobie wszystko co leżało na drodze..., najgorszy odcinek - tzn najbardziej błotnisty, to DDR-ka w Kochłowicach, okolice ul Rogoźnickiej w Zabrzu i okolice budowy DTŚki w Gliwicach. niby cienka warstwa błota, ale daje się we znaki. Czuję, że nie tak dawno szosy były "posolone", czuję to wyraźnie w ustach ;P. Piach zgrzyta między zębami :)..., wyjątkowo zabrałem okulary i chyba było to dobre posunięcie..., jak ich nie zapomnę to wieczorem pewnie też będą przydatne. Za to wiatr wyraźnie zelżał..., dalej dmucha od południa, ale to już nie to co było przez ostatnie 2 tygodnie, a w szczególności to co się działo w święta...
Po przyjeździe, zastanawiam się czemu na mnie tak dziwnie patrzą..., w szatki spojrzałem w lustro.., chyba zapuszczę brodę... ;P
Gorąca kąpiel pomogła..., zdecydowanie lepiej i nawet jestem w stanie się rozpoznać w lustrze..., a teraz do pracy :)
Nothing Else Matters - Apocalyptica
Powrót z pracy miał być raczej standardowy, nie planowałem jakiś udziwnień, terenu..., tym bardziej, że wieczorem spotkanie w gronie rodzinnym. z pracy wychodzę wcześnie, jestem nieprzyzwyczajony do tej pory, świeci słońce... jest coś po 13:15 :)
Wieje niesamowicie silny południowy wiatr, w większości przypadków mam go z boku a od czasu do czasu z przodu, przeszkadza to w jeździe, jednak... w zamian mam piękną pogodę... 12 stopni pod koniec grudnia :)
W drodze powrotnej miałem zajechać do myjni, jednak patrząc na kolejki odpuściłem, zajadę tam jutro, może pojutrze..., a dzisiaj postanowiłem nieco nacieszyć się aurom. Już w Bielszowicach odbijam nieco w teren, sprawdzić drogę z którą ostatnio po ciemku miałem problem, przy okazji odkryłem, że w końcu pojawiło się przedłużenie ul.Bielszowickiej..., jestem o tyle zadowolony z tej informacji, że dość mocno skróci mi ona drogą do i z pracy w wariancie szosowym..., już nie będzie zwiedzania całej długości Wirka :). Druga zmiana jazdy na granicy Wirka i Kochłowic gdzie za "dnia" pojechałem sprawdzić stan szosy...., czy da się tędy "norlamnie" pchnąć czy jednak trzeba na coś uważać... Całość rokuje dobrze, zobaczymy jak się sprawdzi :) w "praniu" gdy będę potrzebował tego objazdu. I na koniec zamiast z Kochłowic pojechać bezpośrednio do Katowic odbiłem na Radoszowy. Przypomniał mi się tam grób/pomnik w lesie przy drodze na Panewniki. Zauważyłem go jakiś miesiąc temu, jednak obfocenie zostawiłem na wiosnę, gdy będę tędy przejeżdżał za "dnia". Okazja nadarzyła się dzisiaj i... skorzystałem...
Grób nieznanego żołnierza gdzieś pomiędzy Radoszowami a Panewnikami © amiga
Ech piękny dzień :)
Na koniec składam
kilka dzisiejszych kadrów z kamerki :)
Dawno nie widziane słońce © amiga
Czyż nie jest pięknie? © amiga