Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2012

Dystans całkowity:832.42 km (w terenie 158.00 km; 18.98%)
Czas w ruchu:38:04
Średnia prędkość:21.87 km/h
Maksymalna prędkość:44.59 km/h
Maks. tętno maksymalne:192 (104 %)
Maks. tętno średnie:151 (82 %)
Suma kalorii:34167 kcal
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:32.02 km i 1h 27m
Więcej statystyk

I have a dream… (podsumowanie roku)

Poniedziałek, 31 grudnia 2012 · Komentarze(13)
WILKI - Pijemy Za Lepszy Czas


Mamy Sylwester, czasu mało, więc na szybko małe podsumowanie sezonu.

Przyznam się, że bardzo długo zastanawiałem się jakie powinno być... i czy w ogóle powinno być, wiele się zdarzyło, wiele się zmieniło, nie ma sensu pisać historii od nowa, zawsze można zajrzeć do wpisów… skupię się więc głównie na tym do czego BS został stworzony…

Wielkim marzeniem było przejechanie 10000km w ciągu roku, ot takie małe coś..., a wyszło nieco inaczej...

Styczeń

Do połowy miesiąca praktycznie bezśnieżnie, ale leń robił swoje, plan był taki żeby częściowo zrekompensować zimę na rowerku stacjonarnym, oczywiście nie wyszło, przekonałem się, że to urządzenie jest totalnie bezużyteczne…, jedyne zastosowanie to chronienie podłogi przed kurzem…
Może ktoś się oburzy, ale pomimo kręcenia nie przesunęło się nawet o 5cm…, 0 przyjemności….

W efekcie w styczniu przejechane było tylko 71km – 3 wyjazdy

Kopernik też była kobietą © amiga


Luty

Niby ciut lepiej, 119km – ale 2 wyjazdy i padnięte baterie na jednym z wyjazdów… ogólnie tragedia…
więc stąd te chmury © amiga


Marzec

W końcu zrobiło się na tyle przyjemnie, że dało się wyjechać do pracy, początkowo walka z kadencją, z czasem przejazdu, niestety ponad 3 miesiące prawie bez wyjazdów dały o sobie znać, co większa górka to problem…, niemniej im dłużej jeździłem tym lepiej to wychodziło…, pierwsze dłuższe wypady, pierwsze wizyty na maratonach (jako obserwator), ale też pierwsza poważniejsza gleba w sezonie, długo czułem jej skutki…

W sumie 875km – 24 wpisy…

Łagisza © amiga


Kwiecień

Zaczyna się szaleństwo, coraz więcej wypadów rowerowych, coraz więcej kilometrów nabitych, coraz cieplej. Częste szukanie alternatywnych szlaków, zaowocowało odkryciem całkiem przyjemnych ścieżek, czy to w okolicy domu, czy na trasie do pracy….
Rowerowo wyszło nieźle i była to zapowiedź całkiem niezłego sezonu.

Efekt: 1322.00 km – 40 wpisów…

Zamek w Rabsztynie © amiga


Maj

Jeden z bardziej paskudnych dla mnie miesięcy, problemy, problemy, problemy, na szczęście odreagowane na rowerze, zaliczony pierwszy samotny rajd na orientację (jeszcze amatorski), kilka dłuższych wypadów i pierwsze testy jazdy ze słuchawkami na uszach, wcześniej jakośnie mogłem się przemóc do takiej opcji…. Dzisiaj uważam to za normę…

Przejechane 1811km – 48 wpisów…

Przy okazji w końcu założyłem konto na facebooku :)

Kydrant w polu © amiga


Czerwiec

W końcu naprawdę ciepło, chce się jeździć, więcej i więcej, w końcu jakiś wypad w góry, których mi tak brakowało, piękna Industriada , zaliczone „Na kole ku familokom”, dłuższy wypad do Rybnika i niestety coś czego się nie spodziewałem – pęknięta rama w rowerze i ciągnący się serial jej wymiany, dopiero po 6 tygodniach rower wrócił z serwisu, rozmawiając z nimi można było dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, włącznie z tym, że wykorzystuję rower w sposób niestandardowy, do dzisiaj zastanawiam się o co mogło im chodzić…. Wymusiło to na mnie przesiadkę na stary rower Dziadunia, ale jakoś niespecjalnie odczułem różnicę, owszem geometria inna, rozmiar też, lecz po prostu wsiadłem i pojechałem, nie robiło mi różnicy, że nie mam pedałów SPD, że hamulce to V-brake…, że to tylko 7 rzędówka…, zresztą cały czas mnie dziwi po jakiego diabła firmy Sram i Shimano wypuszczają kolejne generację nieprzydanych napędów 3x10, 1x11? Jeżeli 3x7 w zupełności wystarcza.

1715km – 43 wpisy

Odkrycie na nowo Endomondo. - Świetna zabawka

Jakiś zapalony taki © amiga


Lipiec

Padł rekord przejechanych przeze mnie km w ciągu miesiąca, głównie za przyczyną kolejnych weekendów poza domem, w górach, Lublińcu, kilku spotkaniach BS i przygotowaniach do zdobycia śnieżki ,a którą pochopnie zapisałem się pod koniec czerwca…. Walka o kondycję była ciężka, wiedziałem, że podjazdy nie są moją mocną stroną, ale uphill właśnie na tym polega więc było co robić. W końcu po długich tygodniach oczekiwania dostałem nową ramę, tym samym swój żywot zakończył Zygfryd, a narodził się Manfred.
2012km – 50 wpisów

Gruppen foto © amiga


Sierpień

Chyba największy punkt zwroty w całym roku, a w zasadzie cała ich masa nagromadzona w tak krótkim okresie, najważniejsze to zdobycie Śnieżki. Jeden z bardziej morderczych moich wyczynów, ale gdy byłem już na szczycie, to... ech… nie da się tego opisać… przeżycie jedyne w swoim rodzaju.
Chwilę później wyjazd do Francji, totalnie nierowerowy, ale chyba nigdy tego nie zapomnę, a to za sprawą francuskich przyjaciół, których poznałem miesiąc wcześniej… Zwiedzony Paryż i Normandia, ale z punktu widzenia zwykłych ludzi, a nie turystów, czyli w sposób w jaki preferuję zwiedzanie, chociaż siłą rzeczy nie dało się ominąć pewnych turystycznych miejsc…
Rowerowo wyszło za to tak sobie

1202km – 33 wpisy

Zdobywcy Śnieżki © amiga


Wrzesień

Zaliczony kolejny rajd na orientację, bez większych sukcesów, ale w końcu gdzieś trzeba się nauczyć nawigacji, przy okazji świetna okazja do spotkania ze znajomymi BS… i nie tylko. W końcu w Realu.
Zaliczony pierwszy wyścig szosowy, niestety na góralu mogłem jedynie poważyć, że go wygram… z szosowcami… ech… może w przyszłym roku…., udział wezmę, ale przygotuję się inaczej…
Przy okazji chyba pierwsza tak poważna gleba, przerycie kilku metrów gębą pozostawiło ślady, wylizywanie się zajęło ok. 2 tygodnie, jednak cały czas dalej jeździłem na rowerze do pracy :).

1961km – 52 wpisy

Moja latarnia, nie oddam jej, już stoi koło kominka... © amiga


Październik

Pierwsze opady śniegu, pierwsze wyjazdy przy minusowej temperaturze, ten fragment jesieni szczególnie nie rozpieszczał. Ostatnie większe wypady terenowe, te późniejsze już tylko symbolicznie, aby się nazywało, że teren zaliczony, siłą rzeczy coraz więcej szos…. Ale coś za coś kolejny wyjazd na rajd na orientację tym razem do Krzeszowic…. Pierwszy dzień wypadku fantastyczny, piękna słoneczna pogoda, drugi to zmaganie się ze swoimi słabościami, lejącą się z nieba wodą, błotem…, ale jest co wspominać…

1690km – 49 wpisów

Piękna nasza jura ©


Listopad

Sezon chyli się ku końcowi, coraz częściej odpuszczane rowerowo dni. Jesień jednak wyjątkowo zrobiła się przyjemna, pomimo kilku wyraźnie chłodniejszych dni jest nieźle, na dokładkę zaliczony Tropiciel 9 – nocny rajd przygodowy na orientację, odkryłem ile jeszcze mi brakuje, jest z czym się zmagać, jest o co walczyć, w przyszłym roku będzie lepiej…

Ufo wylądowalo.... © amiga


1467km – 46 wpisów

W końcu odpaliłem konto na Flickrze :)

Grudzień

Zaczyna się robić naprawdę nieprzyjemnie, zaliczam kilka gleb na lodzie, 3 poważniejsze sytuacje na drodze uświadamiają mi jak niebezpiecznie potrafi być na drogach, jacy nieprzewidywalni potrafią być ludzie i jak bezmyślni. W efekcie po kilku dłuuugich miesiącach inwestuję kolejowy bilet miesięczny, odpuszczam kolejne dni, wolę dożyć 2013 roku…, dokręcam jeszcze kilka km do 15000 i starczy sezon 2012 uważam za zamknięty…

832km – 26 wpisów.

Po długich wachaniach odpaliłem w końcu last.fm-a głównie jako uzupełnienie do Endomondo ;)

Rowerowa zima :) © amiga


2013

Trochę o planach na przyszły rok….
Po pierwsze nie utracić kondycji, długo na to pracowałem, a wiem co 2 miesiące potrafią zrobić i jak to trudno później jest odrobić…., czy się uda nie wiem.
Ostrożnie zakładam przejechane 10000km w 2013 rok, ostrożnie bo nie wiem co się wydarzy, ale tą dyszkę chciałbym zaliczyć…
Nie odpuszczę Śnieżce, nie odpuszczę Beskidom, niech się boją :) (jak ja ich się bałem)
Reszta to tylko droga ku lepszemu, co wyjdzie to wyjdzie, ciekawe co warto będzie wspominać 31 grudnia 2013 roku.

UDANEJ ZABAWY SYLESTROWEJ i ROWEROWEGO NOWEGO ROKU

Spotykamy się mam nadzieję wszyscy na BS już w nowym roku.


Ps. Dziękuję wszystkim którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do tak świetnego wyniku.

Obiecuję, że więcej w tym roku nie pojadę do pracy na rowerze....

Poniedziałek, 31 grudnia 2012 · Komentarze(1)
Lacrimosa - Liebesspiel


Ostatni wyjazd dopracowy w tym roku, więcej nie pojadę do pracy na rowerze, 2012 rok w zasadzie mogę uznać za zamknięty, pora się przygotować do kolejnego sezonu... 2013... w końcu to już niedługo.... .

Sama droga do pracy to standardzik po szosach, całkiem przyjemna temperatura, chociaż osadzająca się szadź na szosach wymuszała ostrożną jazdę, "śliskość" nawierzchni poczułem dopiero w Zabrzu przy zjeździe ze średnicówki, czułem jak mi przednie koło gdzieś ucieka...., na szczęście sytuacja została w porę opanowana, i reszta trasy bez większych przygód...
Fotki z ostatniej soboty z wizyty w radiostacji Gliwice...
Taka praca to mi się podoba.... © amiga


Mała wieża Eiffla w Gliwicach... © amiga


Chwila odpoczynku przy lokalnym piwku w hotelu Sylvia © amiga


Miłego dnia…

Jak uczcić 15kkm?

Piątek, 28 grudnia 2012 · Komentarze(13)
Pijmy wino za kolegów - Piotr Fronczewski


Piątek.... mam wolne... ;), jednak nie jest tak różowo, czasu w sumie i tak mam niewiele... zastanawiam się co dalej, niby nikt nie zwraca uwagi na statystyki, na te cyferki zmieniające się po każdej wycieczce, ale.... no właśnie, pozostało tylko 25km do 15kkm :), niby tak niewiele, w zasadzie TO JEST NIEWIELE, „ale jak jest zima, to musi być zimno” i nie chce się wychodzić..., tylko co to za zima, na zewnątrz 3 stopnie, tylko chęci jakoś cały czas brak..., w końcu się przełamuję i ok 11:00 wychodzę, w zasadzie wyjeżdżam..., plan opracowany – Paprocany.

Początkowo szosy, mijam kolejne dzielnice, Ochojec, Kostuchna, Podlesie i... i las :), pamiętając ostatnie przygody i glebę, z ograniczonym zaufaniem wjeżdżam na leśne dukty. O dziwo tutaj jest nieźle, sporo błota, wody, ale lodu prawie nie ma, jedzie się przyjemnie, jestem już w Tychach, znowu kawałek szosami i kolejny wjazd do lasu, początkowo powtórka z rozrywki, błoto, woda, błoto woda, o k..... gleba ;) na podjeździe, na odcinku ok 100m leży solidna warstwa lodu, a na niej ja :)

Za takimi lodami nie przepadam.... © amiga



Pampers mokry, spodnie mokre, trzeba to obfocić, ku przestrodze, wyciągam „podręcznego nikona”, i słyszę, że coś grzechocze..., ups... pierwsze straty, widzę, że stłukłem filtr UV, uff dobrze że to on, w zasadzie po to był założony, bardziej jako ochrona dla obiektywu niż, żeby miał wpływać na zdjęcia. W tej roli spisał się rewelacyjnie, podobnie jak jego 3 poprzedników :)... dołączył do nich w fotograficznym niebie ;P

Pierwsze straty.... © amiga


Pora ruszać dalej, zastanawiam się jak będzie dalej....., jednak dalej jest całkiem ok, znowu tylko błoto, woda, nie ma śniegu, nie ma lodu.... Wjeżdżam na ścieżkę prowadząca bezpośrednio do interesującego mnie jeziora..., już niedaleko... jeszcze kilka km.

W końcu jestem na miejscu, czuję, że paskudny zimny wiatr się wzmaga, za to pięknie świeci słońce, jest dziwnie przyjemnie...., spędzam tutaj dobre kilkadziesiąt minut, zmieniając miejsca i focąc z różnych stron...., zawsze było tutaj sporo ludu, dzisiaj tylko niedobitki..., jest fajnie, tzn mi to pasuje...

Pierwszy raz nie ma tutaj ludzi :) © amiga


Pogoda ideala, wieje zimny wiatr, ale świeci słońce, jest pięknie © amiga


Szukam swojego odbica w lodzie, ale widzę tylko słońce... © amiga



Pora wracać, postanawiam nieco skrócić wycieczkę przejeżdżając centralnie przez Tychy po ścieżkach rowerowych. Mijam kolejne osiedla i w końcu jestem z drugiej strony miasta, skręcam do lasu... słoneczko przygrzewa, wiatr dalej wieje, ale zawsze taka kombinacja jest zapowiedzią czasu na fajne zdjęcia, więc nie narzekam...

Fantastyczna pogoda na wycieczki rowerowe.... © amiga


Znowu podjazd na wiadukt,

Podjazd, ściezka rowerowa prowadzi 100m z prawej strony, ale nie ma tam nic ciekawego, za to tyta jest fajny podjazd, wiadukt.... to lubię © amiga



i już jestem na Podlesiu, myślę o Tunelowej, ale mam jeszcze ochotę na teren..... podoba mi się to, odbijam na Kostuchnę, chcę pojechać obok wyciągu Sopelek ukrytego w lesie..., ciekawe co tam się dzieje, czy jest przygotowany....

w zasadzie jest wszystko poza śniegiem, i rozwrzeszczaną gawiedzią...., pewnie już niedługo nadejdzie jego czas..., to miejsce jest jeszcze uspane, jeszcze czas płynie tutaj wolniej....

Oczekiwanie na zimę.... - Kostychna © amiga


Brakuje tylko 2 elementów układanki, śniegu i ludzi.... © amiga



Nie ma na co czekać, pora ruszać w kierunku domu, czeka mnie fajny podjazd, dawno minęły czasy gdy sprawiał mi problem, gdy wchodziłem tu z buta, gdy wypluwałem płuca.... . Tym razem jakoś zbyt szybko mi mija... na szczycie zastawiam się czy jeszcze gdzieś nie skręcić... i oczywiście to robię :), niewielkie kółeczko i wyjazdem na Kryniczną, tyle, że przede mną kolejna lodowa łacha (a może łach:). 15m tańca na lodzie i gleba, druga dzisiaj, widzę, że porysowałem nawierzchnię, rower w jednym kawałku, mnie trochę boli kolano, ale chyba nic się nie stało...

No i pięknie... znowu lód, znowu gleba... przynajmniej zarysowałem powierzchnię ;) © amiga


Ruszam do domu, starczy na dzisiaj wrażeń, starczy gleb, dostatecznie dobrze uczciłem tegoroczne 15kkm :).
Już w domu przebieram się i widzę, że z kolano dość solidnie przeszlifowałem, lekko przetarłem spodnie, chyba delikatnie przyłożyłem kostką, bo też widzę, że jest opuchnięta ;), ale w końcu jazda na rowerze nie należy do super bezpiecznych, z drugiej strony chyba lepiej przyglebić w terenie, niż spotkać jakiegoś barana za kierownicą na szosie....

Miłego wieczora i weekendu :)

Miał być teren, wyszło inaczej....

Środa, 26 grudnia 2012 · Komentarze(8)
Jelonek - ViolMachine


2 dzień świąt..., mam dość jedzenia, picia i świąt... pora wsiąść na rower (pogoda sprzyja +8) i gdzieś pojechać. Pierwotny plan to Lędziny - mam ok 2 godzin czasu, a to trasa dostosowana mniej więcej do takiej normy... Przed wyruszeniem jeszcze chwila nasmarowanie sprzętu, delikatny facelifting i ruszam...

Wbijam się w najbliższy las..., ups... widzę, że nie będzie lekko, niby od kilku dni jest ciepło, ale w mesie sporo lodu pokrytego cieniutką warstewką wody, jest ciężko, tym bardziej, że w zeszłym tygodniu zmieniłem opony na bardziej lajtowe..., w końcu przyszła odwilż, ale jak widać nie wszędzie..., kilka razy jakimś cudem ratuję się przed upadkiem...., jednak w końcu jest o ten jeden raz za dużo, na oblodzonym zjeździe zaliczam glebę..., bluza mokra, spodnie mokre, pampers przesiąknięty, zastanawiam się cz nie wrócić do domu i się przebrać..., ale nie, łudzę się, być może to nie ostatnia dzisiaj gleba...
Profilaktycznie zmieniam plany, będzie więcej szos...., postanawiam pojeździć trochę po Katowicach , dawno tam nie byłem, zresztą nie ciągnie mnie do centrum, a dzisiaj jest okazja, święta, ruch pewnie minimalny... odbijam w lesie na dolinę 3 stawów.... jeszcze kilka km imam asfalt..., zatrzymuję się na chwilę przy stadninie....

Koń wie co dobre :) © amiga


Portret konia.... © amiga


trochę fot i jadę dalej, kawałek dalej widzę, że i tutaj na asfalcie jest trochę lodu, trzeba uważać, na szczęście nie jest to zbyt długi odcinek...., kawałek dalej odbijam na Bulwary Rawy, nic ciekawego, kolejny plac budowy w centrum. Jadę w kierunku Parku Ślaskiego, obok SSC...
Przerwę robię dopiero obok Planetarium, jak dla mnie jest to jedno z bardziej magicznych miejsc, szczególnie w nocy, niestety mamy dzień :),

Planetrium © amiga


Kawałek dalej jeszcze kilka drobnych przerwa, sporo tutaj pomników różnej maści, zastanawia mnie jeden, tak ta oko to jacyś kolarze...., ale może moja wyobraźnia jest już zbyt mocno ukierunkowana….

Pomnik "Tour de Pologne"? © amiga


Kawałek dalej pasą się jelonki

czyżby to jelonek ? © amiga


Pora spadać z parku, powoli wyczerpuje mi się dzisiejszy limit czasowy, objeżdżam dookoła budowę Stadiony Śląskiego, dalej nic tutaj się nie dzieje, a miało być tak pięknie, nie chce mi się nawet zatrzymywać, wbijam się w os. tysiąclecia i mam wrażenie, że znalazłem się w jakimś raju rowerzystów, wszędzie praktycznie ścieżki rowerowe, dobrze oznaczone, poprowadzone jakoś tak z sensem, ktoś wiedział co robi i chyba miał do czynienia z rowerem.... . Kawałek dalej zatrzymuję się przy skateparku, nie było go tutaj gdy jechałem ostatni raz..., toż to nowe...

Tegu to nie było pół roku temu.... © amiga


robi wrażenie. Dobra trzeba pędzić, koniec zabawy, na szybko zaliczam Załęską Hałdę, Ligotę, Piotrowice i ląduję w domu. Tego mi było trzeba....

Wilijo....

Poniedziałek, 24 grudnia 2012 · Komentarze(6)
Dzisiaj wyjątkowo coś innego :)

KULT - Maria ma syna


W przeciągu całego roku,
Jest taki jeden dzień, dzień zimy,
Który pachnie pysznym barszczykiem oraz choinką,
Wesołych i zdrowych świąt sobie wtedy życzymy
Potrawy na wigilijny stół robimy,
Szczęście wita nasze progi,
Jest to dzień dla nas bardzo drogi.
Pierwszej gwiazdki wypatrujemy a kiedy już zaświeci
W naszym domu już kolęda leci.
Rower niech wytrwa z nami rok cały,
Oby święta się udały!


Rowerowych świąt... © amiga

śląski spontan :)

Sobota, 22 grudnia 2012 · Komentarze(7)
Tina Dico - Sacre Coeur

Wpisz szybki, bo i czasu niewiele dzisiaj, zaczyna się młyn przedświąteczny, nieważne…

Wczoraj zgadaliśmy się wstępnie z Mariana na mały objazd okolicy, przy okazji udało się wyciągnąć Darka na rower jeszcze w tym roku, jeszcze w grudniu…
Z domu wyjeżdżam chwilę przed 11:00, wstępnie umówiliśmy się z Marianem gdzieś w okolicy targańca, chce tam być wcześniej, może pofocić chwilę, może posiedzieć, ot tak…, zastanowić się…. .
Te trochę ponad 6km jakoś tam mi szybko minęło, nawet nie zauważyłem kiedy znalazłem się na miejscu, okazało się, że Marian już jest, pomyślał podobnie jak ja :). Chwila rozmowy, ustalamy wstępnie dalszą drogę i ruszamy, pierwszy cel na dzisiaj to świąteczna choinka w środku lasu przystrojona dla dzików, saren i zbłąkanych bikerów….
Bożonarodzeniowa choinka w lesie :) © amiga


Amiga zabawia się bombką.... © amiga


Szkoda, że nie ma śniegu, wyglądałaby dużo lepiej, a tak jest szaro buro, z drugiej strony gdyby leżał śnieg pewnie na niego byśmy narzekali, jak przystało na prawdziwych polaków ;P
Krótki Tel i wiemy że Darek jest już w drodze, wiemy gdzie mamy się spotkać, więc pora ruszać dalej, nie ma sensu się ociągać…., tym bardziej, że każde zatrzymanie wychładza organizm, czuję to dość wyraźnie, więc wolę kręcić…. Lasami docieramy do Halemby, tutaj kawałek szosami aby trochę podgonić i kolejny las ,tym razem niebieski szlak turystyczny, prowadzący aż do Zabrza Makoszowy…, po drodze w końcu udaje się spotkać z Darkiem i już w trójkę jedziemy dalej… Obieramy kierunek Chudów…, dawno tam nie byłem, z drugiej strony jest to na tyle blisko, że nie powinniśmy mieć problemów z powrotem. W końcu dzień jest krotki, a każdy z nas ma plany na dzisiejszy wieczór…
Przy moście w Zabrzu Makoszowach © amiga

Jedziemy szosami, jest szybciej, trochę się tego dzisiaj bałem zważywszy na moje przygodny 2 dni temu… . Jednak ruch jest w zasadzie symboliczny i nawet na ruchliwych drogach jedzie się nieźle, samochody z reguły wymijają nas z odpowiednim odstępem, pewnie jest to spowodowane oczojebną kamizelką która Marian ma na sobie :). Bez przygód docieramy do Chudowa, chwila postoju, jakoś nie mogę się przyzwyczaić do tak wyludnionej okolicy…. dziwnie to wygląda…
Trzeba się napić czegoś ciepłego.... © amiga


Strasznie pusto tutaj.... © amiga


może chociaż tutaj będzie otwarte © amiga

Ruszamy dalej, kierujemy się na Borową Wieś, jeszcze małe odbicie aby pofoić biały domek…
przy małym białym domku.... © amiga

Kierujemy się na Kończyce, tam będziemy musieli się rozstać z Darkiem, on spieszy się na Helenkę, my mamy swoje plany…. Chwila pożegnania…
Życzenia z zaskoczenia..... © amiga

I już w dwójkę lecimy dalej, początkowo Bielszowice, Pawłow, jednak później odbijamy i zakosami docieramy w okolice lasów Panewnickich
jak pana to tylko w panewnikach.... © amiga

Tutaj dostaję od Mariana kartkę z życzeniami świątecznymi i worek łakoci :), jestem nieco zaskoczony, oszołomiony…. Ech Ci bajkerzy :)
wesołych świąt.... © amiga


Fajnie się było spotkać, fajnie było kawałek przejechać pogoda dopisała, chociaż mogłoby być dzisiaj nieco cieplej.
Jeszcze raz dzięki za spontaniczny wyjazd :)

Wieczór świra

Czwartek, 20 grudnia 2012 · Komentarze(15)
Renata Przemyk - Niech Mnie Ktoś Obudzi


Wyjeżdżam z pracy, klasyk, ciemno,… jest jednak inaczej, w oczy momentalnie rzuca mi się spory ruch na ulicach, jednak nie zastanawiam się nad tym specjalnie, jadę do domu i… to mnie interesuje. Lampki odpalone, lecę……

Gliwice, skrzyżowanie ulic Błogosławionego Czesława, Królewskiej Tamy i Odrowążów, mam pierwszeństwo więc jadę…. Na budziku ponad 30km/h, kątem oka zauważam jakieś zapierdalające światła z prawej strony…., chwila moment i samochód jest przy mnie, ułamek sekundy dzielił mnie od niechybnej śmierci, gdybym nie odbił na lewy pas, już byłoby po mnie, gnój pędził prosto na mnie, nawet nie zwolnił…., do teraz zastanawiam się jakim cudem nie skończyło się to tragicznie…., nie wierzę, że mnie nie widział, migające lampki + odblaski + biała bluza są widoczne…. (zauważyłem tylko że był na blatach Gliwickich), gonić go nie było sensu… kilkadziesiąt sekund później był już poza zasięgiem wzroku…
Zwalniam, na miękkich nogach jadę dalej, jednak mam się na baczności…., zapomniałem jaki syf się robi przed każdymi świętami, jak ludziom spieszy się na cmentarz, jacy są bezmyślni….

Ruda Śląska – Bielszowice, mam kawałek z górki przed skrętem w teren… widzę że coś się dzieje, ktoś przebiega przez ulicę, trafia go samochód, szczęśliwie tylko musnął lusterkiem, osoba leży na drodze, qrwa, staję, widzę, że się podnosi, pomagam,…. przybiega kierowca, sam roztrzęsiony, tym razem skończyło się tylko na stłuczeniu….. Trafiona została pracownica Poczty Polskiej…. – po pierwsze przebiegała w miejscu niedozwolonym, ubrana w strój firmowy, ciemny, była zupełnie niewidoczna na drodze…. cudem uniknęła śmierci,…. tłumaczyła się, że speszyła się na autobus na pocztę, chciała jak najszybciej skończyć pracę,…. nie zauważyła samochodu…. Ja pied…ę…. Co jeszcze dzisiaj mnie spotka….

Ruda Śląska - Kochłowice, tylko 2 wymuszenia pierwszeństwa, jest dobrze, jeszcze chwila i jestem w Katowicach, tutaj skręcam na boczne drogi i końcówka po chodniku, mam dość wrażeń na dzisiaj……….

Od iluś lat właśnie święta kojarzą mi się z takim tańcem chochła, z wypadkami….., kilka lat temu byłem świadkiem jak kretyn w sportowym samochodzie wbił się w babkę z dzieckiem przebiegającą przez ulicę Mickiewicza oczywiście w miejscu do tego nieprzeznaczonym…., dwa trupy, święta do d…y, a gość pewnie dorobił się traumy do końca życia. Po co to komu, po co się spieszyć, po co wariować, świrować, chyba nie tak mają wyglądać święta, jest sporo miejsca na cmentarzach, naprawdę nie trzeba się tam spieszyć….

Przynajmniej mi tam niespieszno, jeszcze nie teraz….

Nie spieszmy się tam.... © amiga


Życzę wszystkim przeżycia do świąt….

coś chłodno dzisiaj....

Czwartek, 20 grudnia 2012 · Komentarze(4)
Dżem - Gorszy dzień


Kolejny poranek, po raz kolejny ciemno, nie lubię takich dni, nie lubię tak krótkich dni...., czekam na czas gdy znowu budząc się o szóstej rano przywita mnie słońce i pozwoli doładować baterie... ech...

Wyjeżdżam chwilę po 7:00. Na drogach jakiś taki większy ruch, mam też wrażenie, że jest chłodniej niż wczoraj, a jestem ubrany identycznie, czuję chłodny wiatr, zimno mi w … palce rąk - dziwne....
Jadę standardową trasą, na pierwszym podjeździe jest mi już ciepło :), jest mi już dobrze, mogę jechać dalej, przestaje mi przeszkadzać temperatura i wiatr..., tak to można jechać, choćby na koniec świata ;P, lecz dzisiaj droga kończy się jak zwykle w Gliwicach w pracy :), jest jeszcze tyle do zrobienia, a rok się kończy.... Masakra...

Wspomnienia z Beskidów :) lipiec 2012 - Magurka Wilkowiecka © amiga


Wróciłem dzisiaj do starego licznika do Sigmy 1609... ten VDo miał drobną wadę, nie zawsze zaskakiwał poprawnie i wczoraj wypadł w diabły, nie chciało mi się po niego wracać, tym bardziej, że nie wiem na jakim odcinku to się stało... szukanie w nocy raczej nie wchodziło w rachubę..., za to była okazja aby wykorzystać to co pozostało po tym liczniku i upgradeować Sigmę, wymienić jej uszkodzony kabel, podłączyć czujnik kadencji po kilkumiesięcznej przerwie... i... w zasadzie widzę, że nic się nie zmieniło w tym temacie, jak wolno kręciłem, tak dalej wolno kręcę, jedynie przełożenia się zmieniły na bardziej twarde...

Miłego dnia :)

Kadencja: 65

nic mi się nie chce...

Środa, 19 grudnia 2012 · Komentarze(5)
KULT - Baranek


Wpis krótki, brak czasu, brak weny, nic mi się nie chce...., musze to zwalczyć, musze się na szybko pozbierać, być może jest to spowodowane 2 tygodniową jazdą z gośćmi i przerwą kilkudniową przed kolejną wizytą, tym razem świąteczną..., a może wiąże się to z zimą, z pewnym wyczekiwaniem na cieplejsze dni, na możliwość jazdy na krótko, nie przejmowania się prognozami, zlodowaceniami i wszystkim z czym wiąże się pora roku która.... w zasadzie nadejdzie dopiero... Oficjalnie mamy jeszcze jesień....
Ważne, że jeszcze mi się chcę, że mam ochotę na jazdę...

Pamiątka z pierwszego wjazdu na Salmopol w tym roku :) © amiga


Mimo wszystkiego miłego wieczora i doczekania cieplejszych dni :)

Jak nie grudzień....

Środa, 19 grudnia 2012 · Komentarze(0)
Zdzisława Sośnicka - Aleja gwiazd


Kolejny dzień, pierwsze co sprawdzam to prognozę pogody, obiecałem sobie ostatnio, że przy temp poniżej -5 i lub śnieżycy nie pojadę do pracy na rowerze..., moje bezpieczeństwo jest jednak najważniejsze.... Nie ma znaczenia czy dokręcę te kilkaset km w grudniu czy nie..., jeżeli mnie coś rozjedzie to już nie będzie szans na poprawienie wyników, na kolejne wyjazdy, na poznanie okolicy, historii, na rajdy, na rower...

Na szczęście dzisiaj jest ciepło, prognozy optymistyczne, mogę wyruszać w podróż do pracy... Szału nie ma, ale jechać się da..., ruch na drogach umiarkowany, po lodzie i śniegu nie ma śladu....

Wyjeżdżam dość późno, ale rano czekał mnie leszcze przegląd tylnego koła, standardowy chwycony luz... nie podoba mi się to... ale do wiosny nie zmienię kół, nie ma takiego powodu, te 15 min na tydzień jestem w stanie poświęcić..., ale decyzja już jest, na wiosnę zmiana piast, tym razem na łożyskach maszynowych..., jakie to już czas pokaże...

Względnie szybko dojeżdżam do firmy, dobrze się jechało, oby powrót był podobny...

Zdjęcia z soboty z wycieczki do kopalni Guido - niesamowite miejsce - byłem w nim już chyba 4 raz i zawsze mnie zaskakuje... tym razem poziom 320.... warty zwiedzenia.
Zabytkowa kopalnia Guido poziom 170 © amiga


Zabytkowa kopalnia Guido poziom 320 © amiga


Kolejnka podziemna na poziomie 320 © amiga


maszyny górnicze w kopalni Guido - takie robilismy na praktykach na Famurze :) © amiga


Maszyny górnicze.... cd... © amiga


Korytarze.... © amiga


industrialne klimaty ;) - lubię takie © amiga



Miłego dnia