Wpisy archiwalne w kategorii

do 544

Dystans całkowity:618.71 km (w terenie 70.00 km; 11.31%)
Czas w ruchu:26:52
Średnia prędkość:23.03 km/h
Maksymalna prędkość:64.91 km/h
Suma podjazdów:3056 m
Maks. tętno maksymalne:165 (89 %)
Maks. tętno średnie:123 (66 %)
Suma kalorii:20528 kcal
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:309.36 km i 13h 26m
Więcej statystyk

kolejna najdłuższa podróż...

Niedziela, 20 lipca 2014 · Komentarze(15)
Uczestnicy
Queen - Flash

Kilka dni temu Darek zagadał coś na temat trzysetki… w weekend. Pierwsza myśl, nie dam rady, w tym roku najdłuższy dystans jaki pokonałem to 141km…, na dokładkę każdy maraton kończył się jakąś katastrofą. Początkowo problem z zatokami ciągnący się przez kilka miesięcy, coś z żołądkiem… starość nie radość. Później 2 paskudne kontuzje, jedna na ZaDymno, druga na BikeOriencie, kilka odpuszczonych wyjazdów… Tak na dobrą sprawę dopiero od około 2 tyg. czuję się nieco lepiej, ale czy na tyle dobrze by porwać się na 300kę? Mam wątpliwości.

Trasa jest z grubsza tak planowana by w razie czego wsadzić zwłoki w pociąg i wrócić…, w zasadzie całe opracowanie zostawiam na głowie Darka…., z grubsza rzucił tylko pomysł… i kierunek, ja widziałem raczej Wisłę, Żywiec (to idealny plan na wycieczkę max 200km), ale racja jest po jego stronie, góry mogą być za ciężkie… w połowie trasy, a jeszcze trzeba wrócić…

Niedziela tuż po północy, wszystko gotowe ruszamy…, jako że jedziemy w nocy, to pewnie wiele nie będzie widać przez pierwsze 4 godziny, za to można mocniej przycisnąć, podgonić, tym bardziej, że prognozy wspominają o temperaturach w okolicy 35 stopni w ciągu dnia.

Pałac w Brynku nocą
Pałac w Brynku nocą © amiga

W dość ekspresowym tempie docieramy do Brynku, nie minęła nawet godzina, odbijamy w pobliże pałacu, próba focenia słabo oświetlonego budynku i ruszamy dalej, dzisiaj nie ma czasu na podziwianie, na zwiedzanie, to z założenia szybki przelot z kilkoma miejscami do odwiedzenia.

Tuż za Brynkiem Darek sygnalizuje awarię, pada mu bateria w liczniku, na dokładkę, ani On, ani ja nie mamy zapasu… Mój został w firmie, jego w domu… Chwila zastanowienia i rezygnuje z pulsometru, chyba lepiej jak jednak licznik będzie działał…

Rynek w Lublińcu
Rynek w Lublińcu © amiga
Pomnik na rynku :)
Pomnik na rynku :) © amiga

Ruszamy dalej, mijamy Tworóg, Kokotek by dotrzeć do Lublińca, kolejna krótka przerwa, parę zdjęć, po raz pierwszy uzupełniam elektrolity… i chwilę rozmawiamy z jakąś lekko podchmieloną młodzieżą wracającą z imprezy…, gdy wyjaśniamy im gdzie jedziemy, patrzą na nas jak na nienormalnych – może coś w tym jest, może nie jesteśmy normalni…, pytanie tylko co to jest „normalność”…?

Kolejne miejscowości zaliczone w nocy, to Glinica, Ciasna i zmieniamy plan wycieczki…, mieliśmy odbić na Krzepice by odwiedzić tamtejszy Kirkut, tyle, że będziemy tam godzinę przed wschodem słońca… , w nocy pewnie wiele zdjęci nie zrobimy, a szkoda by było. Zmieniamy plan…, odbijamy na Olesno, (W między czasie opuszczamy woj. Śląskie i witamy się z Opolskim.) jakiś czas temu zwróciliśmy uwagę ta dość nietypową konstrukcję kościoła św. Anny.

Kościół św Anny w Oleśnie
Kościół św Anny w Oleśnie © amiga
Rzeźba przy kościele
Rzeźba przy kościele © amiga
I jeszcze jedna
I jeszcze jedna © amiga
Pomniki
Pomniki © amiga

Trochę dłuższa przerwa, tym razem pora na batony, kolejne porcje wody… i ruszamy dalej, jest jeszcze wczesna pora, niebo powolutku zaczyna się rozjaśniać, za Starym Olesnem wjeżdżamy na bardziej boczną drogę. I stajemy w Chocianowicach, naszą uwagę przykuwają 2 kościoły obok siebie, jeden murowany, drugi drewniany… (parafia pw. Narodzin Najświętszej Maryi Panny). Oczywiście chwila przerwy… i pora ruszyć na Kluczbork.
Parafia pw. Narodzin Najświętszej Maryi Panny w Chocianowicach
Parafia pw. Narodzin Najświętszej Maryi Panny w Chocianowicach © amiga
Stary kościół w Chocianowicach
Stary kościół w Chocianowicach © amiga
Pomnik na terenie
Pomnik na terenie © amiga

Nie ujechaliśmy nawet 300m gdy naszą uwagę przykuwa bryczka na balkonie jednego z domów…, przejeżdżamy, ale 50m dalej zawracamy… przecież to musi być uwiecznione :)

Teraz niż nikt nam nie może zarzucić, że trzymamy rowery w domach… ;p
Nie tylko rowery trzyma się na balkonie
Nie tylko rowery trzyma się na balkonie © amiga

Kawałek przez las, zawiało chłodem, ale jest przyjemnie, temperatura oscyluje w okolicy 17 stopni.., ale czuć poranną wilgoć. Docieramy do Kluczborka i zatrzymujemy się w pobliżu dworca PKP przy cmentarzy Żołnierzy Radzieckich.
Cmentarz żołnierzy radzieckich w Kluczborku
Cmentarz żołnierzy radzieckich w Kluczborku © amiga
Sporo ich tutaj poległo
Sporo ich tutaj poległo © amiga
Tylko czemu zniszczono stary cmentarz
Tylko czemu zniszczono stary cmentarz © amiga

W centrum Kluczborka
W centrum Kluczborka © amiga

Oraz na rynku, powoli zaczynamy szukać czegoś otwartego, czegoś gdzie można by kupić śniadanie…, tyle, że wszystko jest jeszcze zamknięte… Trudno, zjemy dalej… Wracamy na 11-kę, pędzimy przez Krzywiznę, Sarnów.

Trzeba uwiecznić odwiedzane miejsca
Trzeba uwiecznić odwiedzane miejsca © amiga
Wieża w Byczynie
Wieża w Byczynie © amiga
Brama Niemiecka
Brama Niemiecka © amiga

DK11 zaczyna się jednak zapełniać samochodami, na dokładkę wschód słońca działa na nas usypiająco, decydujemy się odbić na Paruszowice i tam odbić do Byczyny, w której robimy przerwę śniadaniową. Tyle, że otwarta jest jedynie Żabka w której nie do końca jest to na co liczymy. Kupujemy kabanosy, zagryzamy je 7daysem i zapijamy Pepsi :)
Pora na śniadanie
Pora na śniadanie © amiga

Kierunek Jaśkowice i Gola. Opuszczamy woj. Opolskie i wjeżdżamy do Łódzkiego.

Mijamy Chróścin, Bolesławiec i… skręcając na Podbolesławiec zauważamy młyn, zawracamy i kolejna fotoprzerwa.
Jak już później wyczytałem to po młynie pozostało tylko koło i fragment konstrukcji drewnianej…
Młynarzówka
Młynarzówka © amiga

Jak piszą na stronie http://www.stary-mlyn.pl/dzieje_starego_mlyna.htm...
W dniu 07.02.2007 budynek młyna spłonął w pożarze. W oczekiwaniu na decyzję Ministerstwa Kultury w kwestii dalszych losów zabytkowego budynku na terenie Ośrodka Stary Młyn wybudowaliśmy nową Karczmę Młynarzówkę i Gościniec Młynarz.
Pozostałości po młynie
Pozostałości po młynie © amiga
Jeszcze kilka lat temu tutaj stał
Jeszcze kilka lat temu tutaj stał © amiga
Jeszcze raz młynarzówka
Jeszcze raz młynarzówka © amiga

Na chwilę wracamy na DK11 i szybko odbijamy na (jesteśmy w woj. Wielkopolskim) Opatów, Trzebień, Biadaszki, Trzebień, Donaborów
Kościół św Marcina w Donaborowie
Kościół św Marcina w Donaborowie © amiga
Stare rzeźby
Stare rzeźby © amiga
Nieco nowsze pomniki
Nieco nowsze pomniki © amiga

i Janowy by w końcu osiągnąć Kępno. Na rynku obowiązkowy postój, standardowo zaczynamy się rozglądać za jakąś otwartą jadłodajnią, lub chociażby sklepem, ale jest niedziela siódma rano, czego moglibyśmy się spodziewać?

Fontanna w Kępnie - fantastycznie chłodna woda
Fontanna w Kępnie - fantastycznie chłodna woda © amiga
Na rynku w Kępnie
Na rynku w Kępnie © amiga
Chwila przerwy
Chwila przerwy © amiga
Zaczyna robić się ciepło
Zaczyna robić się ciepło © amiga
Logo Kępna ?
Logo Kępna ? © amiga

Obmywam jedynie twarz z soli w pobliskiej fontannie, chwilę rozmawiamy z mieszkańcem który kieruje nas na Wieruszów.

Dość paskudny kawałek przez Olszową i Świbę.
Ciekawe oznaczenie
Ciekawe oznaczenie © amiga

Po raz drugi dzisiaj wjeżdżamy do woj. Łódzkiego, odbijamy na Podzamcze by znaleźć się w Wieruszowie, króciusieńka przerwa przy kościele pw. Zesłania Ducha Świętego
Kiedyś pewnie latał
Kiedyś pewnie latał © amiga
Przy klasztorze paulinów
Przy klasztorze paulinów © amiga

i odbijamy na nieco bardziej boczne drogi prowadzące przez Klatkę, Krajankę, Parcice. Pomimo, że to względnie krótki fragment drogi to dłuży się niesamowicie. To chyba już efekt zmęczenia i coraz mocniej grzejącego słońca.
Zatrzymujemy się przy ruinach pałacu w Parcicach,
Parcice - ruiny pałacu
Parcice - ruiny pałacu © amiga
Z drugiej strony też nieciekawie
Z drugiej strony też nieciekawie © amiga
Chyba już tego nie odbudują
Chyba już tego nie odbudują © amiga

Kilka łyków wody i pora ruszyć dalej, do godziny powinniśmy osiągnąć Wieluń.
Chrobel, Koryta, Młynisko, Dębina, Piaski, Zwiechy… ta ostatnia nazwa oddaje to co czujemy, prawie cały czas na otwartym terenie, prawie cały czas słońce nas przygrzewa…

Fontanna w Wieluniu
Fontanna w Wieluniu © amiga
Relikty średniowiecznej kolegiaty
Relikty średniowiecznej kolegiaty © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga
Jakiś nowszy pomnik
Jakiś nowszy pomnik © amiga
Dojeżdżając do Wielunia, mam ochotę na coś zimnego i jakieś normalne jedzenie. Docieramy do rynku, knajpka, Lech bezalkoholowy, może to nie jest to na co miałbym tak naprawdę ochotę, ale jakiś substytut jest :). Powoli stygniemy, przenosimy się do ogródka pobliskiej restauracji. Są konkrety, nawet jest to smaczne i syte, kolejny zimny Lech…
Tablica informująca że w tym miejscu 1 września 1939 roku o 4:40 rozpoczęła się wojna
Tablica informująca że w tym miejscu 1 września 1939 roku o 4:40 rozpoczęła się wojna © amiga

Rozkładamy mapy i korygujemy trasę powrotną, dzisiaj już nie pojedziemy przez Dobrodzień, mija jak pierwotnie planowaliśmy, za to staramy się nakreślić cokolwiek przez lasy, mamy dość tego skwaru…

Coś wstępnie ustaliliśmy i można ruszać, o odpuszczeniu Kirkutu w Krzepicach nie ma mowy. Początkowo chcieliśmy jechać DK43 jednak DK43 jest mniej ruchliwa więc kierujemy się na Gaszyn, Kadłub, (ponownie jesteśmy w Opolskim) Wierzbie, Sołtysy.
10 min przerwy w przydrożnym sklepie, lody, zimne napoje i kierunek Marki, w końcu wjeżdżamy do lasu… jest ciut chłodniej, tylko cóż tego jak słońce jest prawie w Zenicie, droga na południe więc i tak niewiele jest cienia.
Przed markami przerwa w przydrożnym rowie, chwila odpoczynku…
Chwila przerwy w Markach
Chwila przerwy w Markach © amiga

Wyjeżdżamy w lachowskich i Dalichowie. Chyba za bardzo mi przygrzało, zaczynam popełniać błędy, w efekcie wymuszam pierwszeństwo i na dokładkę źle skręcamy, trzeba kawałek zawrócić i ponownie wymuszam pierwszeństwo… masakra…
Jest coraz goręcej… termometr pokazuje mi coś około 41 stopni…
Młyny, Teodorówka, Rudniki, znowu jedziemy w pełnym słońcu, Cieciułów, Cieciulów, Stary Bugaj, Bobrowa. Wjeżdżamy do woj. Śląskiego.

Starokrzepice, i już niewiele zostało, wjeżdżamy do Krzepic, pojawiają się kierunkowskazy na Kirkut. Docieramy na miejsce w ciągu kilku minut, przerwa, wpierw na uzupełnienie płynów i oczywiście na sesję fotograficzną… To dość nietypowe miejsce ze względu na żeliwne macewy

Cmentarz żydowski w Krzepicach
Cmentarz żydowski w Krzepicach © amiga
Nowa macewa?
Nowa macewa? © amiga
Piękne sa
Piękne sa © amiga
I jest ich całkiem sporo
I jest ich całkiem sporo © amiga
Widać, że ktoś się nimi zainteresował
Widać, że ktoś się nimi zainteresował © amiga
Niektóre to małe arcydzieła
Niektóre to małe arcydzieła © amiga
Sporo ich
Sporo ich © amiga
Kamienne też sa
Kamienne też sa © amiga
Panorama kirkutu
Panorama kirkutu © amiga
Jeszcze jedna panorama
Jeszcze jedna panorama © amiga
Zniszczenia
Zniszczenia © amiga
Panorama z telefonu
Panorama z telefonu © amiga

Już później szukając informacji znalazłem stronę http://www.kirkuty.xip.pl/krzepice.htm gdzie jest informacja o tym, że miejscem tym ktoś zaczął się opiekować:
Jednak przełomowym rokiem dla krzepickiej nekropolii był rok 2000. Wówczas to młodzież ze szkół średnich z Warszawy i Krzepic oraz podopieczni pana Jerzego Fornalika ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Borzęciczkach dokonali gruntownej renowacji obiektu
Więc jest jednak szansa na ocalenie tego miejsca…

W Wieluniu zakładaliśmy, że pojedziemy na Herby, jednak ponownie korygujemy plan, jedziemy przez Pacanów i Kuźnicę Starą na Przystajń, a dalej Brzeziny, Bór Zajaciński, Kamińsko by w końcu wjechać do Parku Krajobrazowego nad Górną Liswartą i chwilę odpocząć od palącego słońca, w zamian mamy okazję zmierzyć się z piaskami i leśnymi szuterkami.
Jesteśmy w Zborowskich, przerwa przy dość mocno zniszczonej fajczarni
Fajczarnia
Fajczarnia © amiga
Ktoś przed nią siedzi
Ktoś przed nią siedzi © amiga
Szkoda, że takie zniszczone
Szkoda, że takie zniszczone © amiga

Cytując za http://www.lubliniec.starostwo.gov.pl/index.php?url=infor&kat=11
W Zborowskiem stoi - trzeba wyraźnie podkreślić, jeszcze stoi - budynek, ostatni z czterech będących kiedyś fabryką fajek glinianych. Nawet ulica, przy której się znajduje obiekt jest zabytkowa - Fabryczna, podobnie jak cała ta cześć wsi od ponad dwustu lat zwana Na Fabryce.
Manufaktura fajek powstała w roku 1753

Kolejne miejsce które być może nie zniknie z map...

Nieco dalej, wyjeżdżając w Pawełkach naszą uwagę przykuwa dość nietypowy maleńki drewniany kościółek pw. Matki Boskiej Fatimskiej. Obowiązkowa przerwa, wchodzę do środka i… jest niesamowity… na dokładkę ten zapach drewna i kadzidła :)
Kościółek pw. Matki Boskiej Fatimskiej - Pawełki
Kościółek pw. Matki Boskiej Fatimskiej - Pawełki © amiga
Wnętrze jest niesamowite
Wnętrze jest niesamowite © amiga

Ruszamy dalej, do mety pozostało już niewiele, szacujemy czas na ok. 2 godziny ciągłej jazdy + oczywiście przerwy.. które są coraz częstsze, ta część pleców gdzie tracą swoją szlachetną nazwę coraz bardziej daje o sobie znać… na dokładkę wkładki w butach też gniotą…

Pałac w Kochcicach
Pałac w Kochcicach © amiga

Dojeżdżamy do Kochnic, kolejna przerwa w pobliżu Pałacu :), pensjonariuszki szpitala łapią się za głowę gdy dowiadują się skąd i dokąd jedziemy… :) Miło było ale musimy jechać dalej, do Zabrza niedaleko, pakujemy się na drogę 906 prowadzącą przez Sadów w którym ponownie stajemy przy sklepie i kościele św. Józefa

Kościół św Józefa
Kościół św Józefa © amiga

Dalej przejazd przez Wierzbie i lądujemy w Koszęcinie, szukamy jakiegoś otwartego fastfooda, ale nadaremno, jeszcze 10 min przerwy w tutejszym pałacu siedzibie Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk.
Pałac w Koszęcinie
Pałac w Koszęcinie © amiga

Planetka Koszęcin
Planetka Koszęcin © amiga

Kończą nam się zapasy, liczę jednak na to, że w Kaletach uda się jeszcze coś zjeść… w końcu w pobliżu centrum jakiś czas temu namierzyłem całkiem przyzwoitego kebaba :)

Tyle, że jest niedziela, późny wieczór… minęła 20:00. Pozostało obejść się smakiem i obrać kierunek Tarnowskie Góry przez głęboki dół w którego wodach z chęcią bym zanurzył pewną część ciała.
Mijamy Tarnowskie Góry i DK78 docieramy w pobliże Stolarzowic. Widać już komin Elzabu… Kilka minut później jesteśmy na miejscu. Licznik wskazuje 337km… Czyli jednak można :)

Mimo wszystko jestem w szoku, że to jakoś przejechałem, po problemach które się ciągnęły przez ostatnie pół roku… Pewnie w najbliższym czasie nie będzie szans na podobną trasę, ale kto wie… może pora na coś innego? Pora na jakieś góry?


Na urlopik....

Piątek, 9 sierpnia 2013 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Maria Sadowska - Rewolucja


Piątek... minęła północ... zaspałem...
Miałem wyjechać o godzinie 0:00, a budzik nie był w stanie mnie ruszyć..., w efekcie wyjeżdżam ok 1:30. Późno...
Plan dość ambitny jak na mnie... przejazd z Katowic do Jeleniej Góry, w zasadzie w okolice tego miasta, gdzieś tam będzie na mnie czekać kwatera.., a w niedzielę wjazd na Śnieżkę...
Gdzieś po głowie chodzi mi myśl, czy organizm się zregeneruje w ciągu 1 dnia po takiej drodze..., ale cóż...
W końcu ruszam, na plecach niewiele..., same najpotrzebniejsze rzeczy, kilka ciuchów, jakieś jedzenie, aparat,... netbook... w sumie ok 10kg :)
Ciemno dookoła, a ja mknę pustymi ulicami Górnego Śląska, do Gliwic wszystko idzie jak z płatka, zresztą znam tą trasę z codziennych wyjazdów, więc nic mnie raczej nie zaskoczy...., a jednak, w Gliwicach zamiast w okolice Szarej jadę bezpośrednio na centrum..., trafiam na jakieś objazdy związane z budową DTŚki, przez chwilę zastanawiam się gdzie jestem..., spoglądam na kompas i wybieram drogi które mają mnie wyprowadzić na zachód..., w końcu wyjeżdżam w okolicy Politechniki Śląskiej, teraz jest już prościej..., aż do Kleszczowa długa prosta, tam odbijam na Rudno, później Rudziniec i Ujazd. Kieruję się na Leśnicę, samo miasto mnie nie interesuje, ale w pobliżu jest góra św Anny, korci mnie aby podjechać ją po raz drugi w tym roku.... :)

Leśnica - widok z góry św. Anny © amiga


Zaczyna świtać..., dzień się wyraźnie skrócił, wschód słońca w okolicach 5:00. Prawdę powiedziawszy liczyłem na ładniejsze widoki, jednak słońce niespecjalnie chciało wyjść zza chmury, przy kościele spędzam kilkanaście minut, jest w końcu chwila aby coś zjeść, aby chwilę odpocząć.

Ale tutaj pusto © amiga


Jest niesamowicie pusto, nie ma ludzi, turystów, jarmarku...., pewnie kiedyś zdecyduję się ponownie na odwiedzenie tego miejsca o tej porze :)
Starczy..., koniec przyjemności, trzeba jechać dalej..., kieruję się przez Ligotę Dolną do Gogolina, wieki tutaj nie byłem..., a że jest w pobliżu to czemu nie...?

Wózek górniczy w Gogolinie © amiga


W ciągu godziny jestem na miejscu, ponownie robię chwilę odpoczynku, miasto robi wrażenie wyludnionego, ale może to ta pora?

Pora na chwilę odpoczynku © amiga


Kilka fot i ruszam dalej, ignoruję pomnik Karolinki, jest paskudny, mijam go bokiem i ruszam na Krapkowice leżące tuż obok. Odbijam na Mosznę, interesuje mnie tamtejszy zamek, ostatnio widziałem go ze 4-5 lat temu, a warto go odwiedzić... i zapoznać się z jego historią...

Główna brama wjazdowa do parku w Mosznie © amiga


Zawsze robi na mnie wrażenie © amiga


Wyjeżdżając spod zamku mylę kierunki i zamiast na północny-zachód jadę na południe, coś mi jednak nie pasuje, zatrzymuje się sprawdzam kierunki, spoglądam na mapę i koryguję trajektorię :)

Jadę na Korfantów, później Jasienicę Dolną, w końcu ląduję w okolicach Nysy, zatrzymuję się na stacji Shella, najwyższa pora na coś ciepłego, a stacja jest po drodze i mają Hot-Dogi, przy okazji kupuję 2 mapy dla tirów woj. Opolskiego i Dolnośląskiego. Te które zabrałem z domu, skończyły się jakieś 20 km temu, teraz jechałem trochę na czuja wspomagając się endomondo. Mapy w skali 1:250000, ale z grubsza powinny wystarczyć do określenia pozycji, kierunku w którym się poruszam. Zresztą na wszelki wypadek mam ze sobą listę miejscowości przez które powinienem przejechać.

Trochę zniszczony © amiga


Zostawiam za sobą stację, kieruję się przez Sękowice, Goraszowice, Grądy, Siedlec, Białowieżę, Lipnik, Niedźwiedź. Zaczynają się górki, jest też trochę terenu, zaczynam zwalniać, chwilami teren dobija, ale cóż, to najkrótsza droga z punktu A do punktu B.

Wiadukt w Białowieży © amiga


Dojeżdżam do Ząbkowic Śląskich, jedyne o czum marzę to jak najszybciej opuścić miasto, nie lubię poruszać się w nieznanej plątaninie ścieżek, ulic, dróg, prowadzących gdzieś....
Za Ząbkowicami coraz więcej pagórków, dolinek,

kieruje się na Pilawę Górną, później Dolną tym razem potrzebuję czegoś bardziej normalnego do zjedzenia, staję w przydrożnej knajpce, jem, zupa borowikowa, jakieś kotlety ziemniaki i... piwo bezalkoholowe...

Wielki ptak © amiga


Od jakiegoś czasu po lewej stronie widzę góry, poruszam pięknie, projektując drogę zastanawiałem się czy nie pojechać bardziej górami, jednak wiem czego spodziewać się w okolicach Jeleniej Góry, jak przegnę to podjazdy mnie w końcu zabiją...
Obiad zjedzonym, jadę dalej mijam wielkim łukiem Świdnicę, na dzisiaj mam dość miast, gdzieś na horyzoncie zaczyna błyskawic, nie wróży to zbyt dobrze.

W końcu ustrzeliłem swojego © amiga


Kieruję się na Mokrzeszów, jednak patrząc na ruch na drodze ze Świdnicy w kierunku Świebodzic, postanawiam odpuści, nieco nadłożyć drogi i pojechać przez Milikowice. Skręcam na Ciernie i Świebodzice, zaczyna padać, staję przy sklepie. Pogoda się załamuje, to... koniec na dzisiaj mam dość...., do celu zostało ok 70km, ale chyba lepiej odpuścić... niż walczyć z aura... Dzwonię po wóz techniczny, chwila rozmowy z Darkiem i chwilę czekam.... obserwuję oberwanie chmury, lejące się strugi deszczu, płynące ulicą rzeki i ten darmowy spektakl światło-dźwięk....
Sklep pod ręką więc mam chwilę na uzupełnienie elektrolitów, zjedzenie czegokolwiek....,po kilkudziesięciu minutach dojeżdża Darek, chwila rozmowy i pakuję rower na samochód...
Jedziemy na kwaterę do Borowic...

Strumień górski © amiga