kolejna najdłuższa podróż...
Kilka dni temu Darek zagadał coś na temat trzysetki… w weekend. Pierwsza myśl, nie dam rady, w tym roku najdłuższy dystans jaki pokonałem to 141km…, na dokładkę każdy maraton kończył się jakąś katastrofą. Początkowo problem z zatokami ciągnący się przez kilka miesięcy, coś z żołądkiem… starość nie radość. Później 2 paskudne kontuzje, jedna na ZaDymno, druga na BikeOriencie, kilka odpuszczonych wyjazdów… Tak na dobrą sprawę dopiero od około 2 tyg. czuję się nieco lepiej, ale czy na tyle dobrze by porwać się na 300kę? Mam wątpliwości.
Trasa jest z grubsza tak planowana by w razie czego wsadzić zwłoki w pociąg i wrócić…, w zasadzie całe opracowanie zostawiam na głowie Darka…., z grubsza rzucił tylko pomysł… i kierunek, ja widziałem raczej Wisłę, Żywiec (to idealny plan na wycieczkę max 200km), ale racja jest po jego stronie, góry mogą być za ciężkie… w połowie trasy, a jeszcze trzeba wrócić…
Niedziela tuż po północy, wszystko gotowe ruszamy…, jako że jedziemy w nocy, to pewnie wiele nie będzie widać przez pierwsze 4 godziny, za to można mocniej przycisnąć, podgonić, tym bardziej, że prognozy wspominają o temperaturach w okolicy 35 stopni w ciągu dnia.
Pałac w Brynku nocą © amiga
W dość ekspresowym tempie docieramy do Brynku, nie minęła nawet godzina, odbijamy w pobliże pałacu, próba focenia słabo oświetlonego budynku i ruszamy dalej, dzisiaj nie ma czasu na podziwianie, na zwiedzanie, to z założenia szybki przelot z kilkoma miejscami do odwiedzenia.
Tuż za Brynkiem Darek sygnalizuje awarię, pada mu bateria w liczniku, na dokładkę, ani On, ani ja nie mamy zapasu… Mój został w firmie, jego w domu… Chwila zastanowienia i rezygnuje z pulsometru, chyba lepiej jak jednak licznik będzie działał…
Rynek w Lublińcu © amiga
Pomnik na rynku :) © amiga
Ruszamy dalej, mijamy Tworóg, Kokotek by dotrzeć do Lublińca, kolejna krótka przerwa, parę zdjęć, po raz pierwszy uzupełniam elektrolity… i chwilę rozmawiamy z jakąś lekko podchmieloną młodzieżą wracającą z imprezy…, gdy wyjaśniamy im gdzie jedziemy, patrzą na nas jak na nienormalnych – może coś w tym jest, może nie jesteśmy normalni…, pytanie tylko co to jest „normalność”…?
Kolejne miejscowości zaliczone w nocy, to Glinica, Ciasna i zmieniamy plan wycieczki…, mieliśmy odbić na Krzepice by odwiedzić tamtejszy Kirkut, tyle, że będziemy tam godzinę przed wschodem słońca… , w nocy pewnie wiele zdjęci nie zrobimy, a szkoda by było. Zmieniamy plan…, odbijamy na Olesno, (W między czasie opuszczamy woj. Śląskie i witamy się z Opolskim.) jakiś czas temu zwróciliśmy uwagę ta dość nietypową konstrukcję kościoła św. Anny.
Kościół św Anny w Oleśnie © amiga
Rzeźba przy kościele © amiga
I jeszcze jedna © amiga
Pomniki © amiga
Trochę dłuższa przerwa, tym razem pora na batony, kolejne porcje wody… i ruszamy dalej, jest jeszcze wczesna pora, niebo powolutku zaczyna się rozjaśniać, za Starym Olesnem wjeżdżamy na bardziej boczną drogę. I stajemy w Chocianowicach, naszą uwagę przykuwają 2 kościoły obok siebie, jeden murowany, drugi drewniany… (parafia pw. Narodzin Najświętszej Maryi Panny). Oczywiście chwila przerwy… i pora ruszyć na Kluczbork.
Parafia pw. Narodzin Najświętszej Maryi Panny w Chocianowicach © amiga
Stary kościół w Chocianowicach © amiga
Pomnik na terenie © amiga
Nie ujechaliśmy nawet 300m gdy naszą uwagę przykuwa bryczka na balkonie jednego z domów…, przejeżdżamy, ale 50m dalej zawracamy… przecież to musi być uwiecznione :)
Teraz niż nikt nam nie może zarzucić, że trzymamy rowery w domach… ;p
Nie tylko rowery trzyma się na balkonie © amiga
Kawałek przez las, zawiało chłodem, ale jest przyjemnie, temperatura oscyluje w okolicy 17 stopni.., ale czuć poranną wilgoć. Docieramy do Kluczborka i zatrzymujemy się w pobliżu dworca PKP przy cmentarzy Żołnierzy Radzieckich.
Cmentarz żołnierzy radzieckich w Kluczborku © amiga
Sporo ich tutaj poległo © amiga
Tylko czemu zniszczono stary cmentarz © amiga
W centrum Kluczborka © amiga
Oraz na rynku, powoli zaczynamy szukać czegoś otwartego, czegoś gdzie można by kupić śniadanie…, tyle, że wszystko jest jeszcze zamknięte… Trudno, zjemy dalej… Wracamy na 11-kę, pędzimy przez Krzywiznę, Sarnów.
Trzeba uwiecznić odwiedzane miejsca © amiga
Wieża w Byczynie © amiga
Brama Niemiecka © amiga
DK11 zaczyna się jednak zapełniać samochodami, na dokładkę wschód słońca działa na nas usypiająco, decydujemy się odbić na Paruszowice i tam odbić do Byczyny, w której robimy przerwę śniadaniową. Tyle, że otwarta jest jedynie Żabka w której nie do końca jest to na co liczymy. Kupujemy kabanosy, zagryzamy je 7daysem i zapijamy Pepsi :)
Pora na śniadanie © amiga
Kierunek Jaśkowice i Gola. Opuszczamy woj. Opolskie i wjeżdżamy do Łódzkiego.
Mijamy Chróścin, Bolesławiec i… skręcając na Podbolesławiec zauważamy młyn, zawracamy i kolejna fotoprzerwa.
Jak już później wyczytałem to po młynie pozostało tylko koło i fragment konstrukcji drewnianej…
Młynarzówka © amiga
Jak piszą na stronie http://www.stary-mlyn.pl/dzieje_starego_mlyna.htm...
W dniu 07.02.2007 budynek młyna spłonął w pożarze. W oczekiwaniu na decyzję Ministerstwa Kultury w kwestii dalszych losów zabytkowego budynku na terenie Ośrodka Stary Młyn wybudowaliśmy nową Karczmę Młynarzówkę i Gościniec Młynarz.
Pozostałości po młynie © amiga
Jeszcze kilka lat temu tutaj stał © amiga
Jeszcze raz młynarzówka © amiga
Na chwilę wracamy na DK11 i szybko odbijamy na (jesteśmy w woj. Wielkopolskim) Opatów, Trzebień, Biadaszki, Trzebień, Donaborów
Kościół św Marcina w Donaborowie © amiga
Stare rzeźby © amiga
Nieco nowsze pomniki © amiga
i Janowy by w końcu osiągnąć Kępno. Na rynku obowiązkowy postój, standardowo zaczynamy się rozglądać za jakąś otwartą jadłodajnią, lub chociażby sklepem, ale jest niedziela siódma rano, czego moglibyśmy się spodziewać?
Fontanna w Kępnie - fantastycznie chłodna woda © amiga
Na rynku w Kępnie © amiga
Chwila przerwy © amiga
Zaczyna robić się ciepło © amiga
Logo Kępna ? © amiga
Obmywam jedynie twarz z soli w pobliskiej fontannie, chwilę rozmawiamy z mieszkańcem który kieruje nas na Wieruszów.
Dość paskudny kawałek przez Olszową i Świbę.
Ciekawe oznaczenie © amiga
Po raz drugi dzisiaj wjeżdżamy do woj. Łódzkiego, odbijamy na Podzamcze by znaleźć się w Wieruszowie, króciusieńka przerwa przy kościele pw. Zesłania Ducha Świętego
Kiedyś pewnie latał © amiga
Przy klasztorze paulinów © amiga
i odbijamy na nieco bardziej boczne drogi prowadzące przez Klatkę, Krajankę, Parcice. Pomimo, że to względnie krótki fragment drogi to dłuży się niesamowicie. To chyba już efekt zmęczenia i coraz mocniej grzejącego słońca.
Zatrzymujemy się przy ruinach pałacu w Parcicach,
Parcice - ruiny pałacu © amiga
Z drugiej strony też nieciekawie © amiga
Chyba już tego nie odbudują © amiga
Kilka łyków wody i pora ruszyć dalej, do godziny powinniśmy osiągnąć Wieluń.
Chrobel, Koryta, Młynisko, Dębina, Piaski, Zwiechy… ta ostatnia nazwa oddaje to co czujemy, prawie cały czas na otwartym terenie, prawie cały czas słońce nas przygrzewa…
Fontanna w Wieluniu © amiga
Relikty średniowiecznej kolegiaty © amiga
Tablica informacyjna © amiga
Jakiś nowszy pomnik © amiga
Dojeżdżając do Wielunia, mam ochotę na coś zimnego i jakieś normalne jedzenie. Docieramy do rynku, knajpka, Lech bezalkoholowy, może to nie jest to na co miałbym tak naprawdę ochotę, ale jakiś substytut jest :). Powoli stygniemy, przenosimy się do ogródka pobliskiej restauracji. Są konkrety, nawet jest to smaczne i syte, kolejny zimny Lech…
Tablica informująca że w tym miejscu 1 września 1939 roku o 4:40 rozpoczęła się wojna © amiga
Rozkładamy mapy i korygujemy trasę powrotną, dzisiaj już nie pojedziemy przez Dobrodzień, mija jak pierwotnie planowaliśmy, za to staramy się nakreślić cokolwiek przez lasy, mamy dość tego skwaru…
Coś wstępnie ustaliliśmy i można ruszać, o odpuszczeniu Kirkutu w Krzepicach nie ma mowy. Początkowo chcieliśmy jechać DK43 jednak DK43 jest mniej ruchliwa więc kierujemy się na Gaszyn, Kadłub, (ponownie jesteśmy w Opolskim) Wierzbie, Sołtysy.
10 min przerwy w przydrożnym sklepie, lody, zimne napoje i kierunek Marki, w końcu wjeżdżamy do lasu… jest ciut chłodniej, tylko cóż tego jak słońce jest prawie w Zenicie, droga na południe więc i tak niewiele jest cienia.
Przed markami przerwa w przydrożnym rowie, chwila odpoczynku…
Chwila przerwy w Markach © amiga
Wyjeżdżamy w lachowskich i Dalichowie. Chyba za bardzo mi przygrzało, zaczynam popełniać błędy, w efekcie wymuszam pierwszeństwo i na dokładkę źle skręcamy, trzeba kawałek zawrócić i ponownie wymuszam pierwszeństwo… masakra…
Jest coraz goręcej… termometr pokazuje mi coś około 41 stopni…
Młyny, Teodorówka, Rudniki, znowu jedziemy w pełnym słońcu, Cieciułów, Cieciulów, Stary Bugaj, Bobrowa. Wjeżdżamy do woj. Śląskiego.
Starokrzepice, i już niewiele zostało, wjeżdżamy do Krzepic, pojawiają się kierunkowskazy na Kirkut. Docieramy na miejsce w ciągu kilku minut, przerwa, wpierw na uzupełnienie płynów i oczywiście na sesję fotograficzną… To dość nietypowe miejsce ze względu na żeliwne macewy
Cmentarz żydowski w Krzepicach © amiga
Nowa macewa? © amiga
Piękne sa © amiga
I jest ich całkiem sporo © amiga
Widać, że ktoś się nimi zainteresował © amiga
Niektóre to małe arcydzieła © amiga
Sporo ich © amiga
Kamienne też sa © amiga
Panorama kirkutu © amiga
Jeszcze jedna panorama © amiga
Zniszczenia © amiga
Panorama z telefonu © amiga
Już później szukając informacji znalazłem stronę http://www.kirkuty.xip.pl/krzepice.htm gdzie jest informacja o tym, że miejscem tym ktoś zaczął się opiekować:
Jednak przełomowym rokiem dla krzepickiej nekropolii był rok 2000. Wówczas to młodzież ze szkół średnich z Warszawy i Krzepic oraz podopieczni pana Jerzego Fornalika ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Borzęciczkach dokonali gruntownej renowacji obiektu
Więc jest jednak szansa na ocalenie tego miejsca…
W Wieluniu zakładaliśmy, że pojedziemy na Herby, jednak ponownie korygujemy plan, jedziemy przez Pacanów i Kuźnicę Starą na Przystajń, a dalej Brzeziny, Bór Zajaciński, Kamińsko by w końcu wjechać do Parku Krajobrazowego nad Górną Liswartą i chwilę odpocząć od palącego słońca, w zamian mamy okazję zmierzyć się z piaskami i leśnymi szuterkami.
Jesteśmy w Zborowskich, przerwa przy dość mocno zniszczonej fajczarni
Fajczarnia © amiga
Ktoś przed nią siedzi © amiga
Szkoda, że takie zniszczone © amiga
Cytując za http://www.lubliniec.starostwo.gov.pl/index.php?url=infor&kat=11
W Zborowskiem stoi - trzeba wyraźnie podkreślić, jeszcze stoi - budynek, ostatni z czterech będących kiedyś fabryką fajek glinianych. Nawet ulica, przy której się znajduje obiekt jest zabytkowa - Fabryczna, podobnie jak cała ta cześć wsi od ponad dwustu lat zwana Na Fabryce.
Manufaktura fajek powstała w roku 1753
Kolejne miejsce które być może nie zniknie z map...
Nieco dalej, wyjeżdżając w Pawełkach naszą uwagę przykuwa dość nietypowy maleńki drewniany kościółek pw. Matki Boskiej Fatimskiej. Obowiązkowa przerwa, wchodzę do środka i… jest niesamowity… na dokładkę ten zapach drewna i kadzidła :)
Kościółek pw. Matki Boskiej Fatimskiej - Pawełki © amiga
Wnętrze jest niesamowite © amiga
Ruszamy dalej, do mety pozostało już niewiele, szacujemy czas na ok. 2 godziny ciągłej jazdy + oczywiście przerwy.. które są coraz częstsze, ta część pleców gdzie tracą swoją szlachetną nazwę coraz bardziej daje o sobie znać… na dokładkę wkładki w butach też gniotą…
Pałac w Kochcicach © amiga
Dojeżdżamy do Kochnic, kolejna przerwa w pobliżu Pałacu :), pensjonariuszki szpitala łapią się za głowę gdy dowiadują się skąd i dokąd jedziemy… :) Miło było ale musimy jechać dalej, do Zabrza niedaleko, pakujemy się na drogę 906 prowadzącą przez Sadów w którym ponownie stajemy przy sklepie i kościele św. Józefa
Kościół św Józefa © amiga
Dalej przejazd przez Wierzbie i lądujemy w Koszęcinie, szukamy jakiegoś otwartego fastfooda, ale nadaremno, jeszcze 10 min przerwy w tutejszym pałacu siedzibie Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk.
Pałac w Koszęcinie © amiga
Planetka Koszęcin © amiga
Kończą nam się zapasy, liczę jednak na to, że w Kaletach uda się jeszcze coś zjeść… w końcu w pobliżu centrum jakiś czas temu namierzyłem całkiem przyzwoitego kebaba :)
Tyle, że jest niedziela, późny wieczór… minęła 20:00. Pozostało obejść się smakiem i obrać kierunek Tarnowskie Góry przez głęboki dół w którego wodach z chęcią bym zanurzył pewną część ciała.
Mijamy Tarnowskie Góry i DK78 docieramy w pobliże Stolarzowic. Widać już komin Elzabu… Kilka minut później jesteśmy na miejscu. Licznik wskazuje 337km… Czyli jednak można :)
Mimo wszystko jestem w szoku, że to jakoś przejechałem, po problemach które się ciągnęły przez ostatnie pół roku… Pewnie w najbliższym czasie nie będzie szans na podobną trasę, ale kto wie… może pora na coś innego? Pora na jakieś góry?