Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:2273.23 km (w terenie 334.00 km; 14.69%)
Czas w ruchu:97:27
Średnia prędkość:23.33 km/h
Maksymalna prędkość:64.91 km/h
Suma podjazdów:14782 m
Maks. tętno maksymalne:187 (101 %)
Maks. tętno średnie:146 (79 %)
Suma kalorii:82548 kcal
Liczba aktywności:50
Średnio na aktywność:45.46 km i 1h 56m
Więcej statystyk

przeczekać ulewę

Czwartek, 31 lipca 2014 · Komentarze(0)
Rise Against - The Eco-Terrorist In Me
Dalej czuję lekkie zmęczenie... dzisiaj nie mam ochoty na nic wielkiego, zresztą leje... wyjeżdżam z firmy przed 18:00 przeczekując najgorszą nawałnicę..., nie zmienia to faktu że dalej pada. Zjeżdżając z wiaduktu w Sośnicy czuję, że lata mi przednie koło.... - pana... 
Zatrzymuję się na przystanku wymieniam dętkę i jadę dalej..., nie ujechałem 2km i ponownie widzę, że powietrza jest wyraźnie mniej. Tym razem kleję... dętkę sprawdzam oponę od środka... wydaje się, że wszystko jest ok... ruszam...
Kolejne 2 km i... następna pana... co jest? Oponę sprawdzałem, a niemożliwe jest aby złapać 3 razy gumę na tak krótkim odcinku...
Tym razem w pierwszej kolejności sprawdzam oponę od zewnątrz i trafiam na... kawałek wbitego w dość perfidny sposób szkła... kolejne łatanie i tym razem jest nieźle, dojeżdżam do domu po prawie 2 godzinach... dobrze, że w między czasie przestało padać.
Na podjeździe
Na podjeździe © amiga

szosami

Czwartek, 31 lipca 2014 · Komentarze(0)
Rise Against - Zero Visibility

Zupełnie mi się nie chce jechać..., zbieram się wyjątkowo długo... ruszam kilka min przed 7:30... masakra...  Dobrze, że na szosach panuje jeszcze wakacyjne natężenie ruchu... Powoli snuję się w kierunku Gliwic...jeszcze ten wiatr w twarz... Dobrze, że przynajmniej nie pada..., nie wiem czy w takim przypadku nie odpuścił bym dzisiaj... chociaż kto wie? Jazda pociągiem już mnie nie pociąga, od kiedy zaczął się remont na odcinku Katowice-Gliwice... jeszcze ponoć pół roku... ale i tak chyba wolę rower...

W drodze na Kubalonkę
W drodze na Kubalonkę © amiga

Kubalonka :)

Środa, 30 lipca 2014 · Komentarze(2)
Rise Against - Bridges

Wybiła 14:00, zbieramy się z firmy w kilak osób i.. jedziemy do Wisły samochodami... po drodze jeszcze mała przerwa na stacji benzynowej i wkrótce w pobliżu centrum Wisły, wypakowujemy rowery. Dzisiaj będę miał się okazję przekonać czy dam radę wdrapać się na górki... to w ramach przygotowania do wyjazdu do Karpacza już za 1.5 tygodnia. Jako, że Andrzej chyba najlepiej zna okolicę więc on jest projektantem trasy, cóż... będzie się działo...Już po 5 minutach jazdy mamy pierwszy podjazd... lekko nie jest,

Takie widoki tylko w górach
Takie widoki tylko w górach © amiga

i póki jest asfalt jest ok, jednak na bruku, podnosi mi się przednie koło i... mam po jeździe, podprowadzam rower kilka metrów i mogę jechać dalej... Nie wróży to dobrze na dalszej części wycieczki...
Arek na podjeździe
Arek na podjeździe © amiga
Tomek
Tomek © amiga
Andrzej
Andrzej © amiga

Jedziemy na Kubalonkę, jest nieźle... do czasu gdy trafiamy na płyty na dokładkę dziurawe, szybko wybija nas to z rytmu, jedynie Andrzej wjeżdża do końca, reszta towarzystwa zostaje zatrzymana... i wpycha rowery... 

Prawie cała ekipa
Prawie cała ekipa © amiga

Dobrze, że to nie był zbyt długi kawałek. Na szczycie krótki postój w karczmie ;) i ruszamy dalej w końcu czasu też nie ma zbyt wiele... Kolejny zaliczony szczyt to Szarcula i zatrzymujemy się na chwilę w Stecówce... gdzie odbijamy w teren... Początkowo czerwony szlak, później czarny, oczywiście oba piesze, jednak przejezdne na całej długości. Mijamy Karolówkę i kolejny postój robimy w Schronisku na Przysłupie. Mija 10 minut i możemy ruszyć dalej... omijamy wielkim łukiem Baranią górę, od tej strony nie ma szans na podjazd, po

Kawałek zjazdu
Kawałek zjazdu © amiga

kamieniach, korzeniach, za to zrobił się całkiem przyjemy szutrowy długi zjazd... tyle, że jak się zjechało to później jest i podjazd, tak też się dzieje, żółty szlak wyprowadza nas na szczyt pasma, którym jedziemy dalej, co jakiś czas jest podjazd, zjazd, w tym jeden taki gdzie myślałem ,że nie poradzę sobie, zrobiło się wąsko, stromo... mokro, kamieniście... ale rower dał radę... a i psychika wytrzymała... 
Docieramy do Karczmy Cieńków, tym razem trzeba coś zjeść... 30-40 minut przerwy...

Panorama na Wisłę
Panorama na Wisłę © amiga

Zaczyna się ściemniać... odpalamy lampki i ruszamy w dół, pora kończyć wycieczkę, przed nami dość stromy zjazd po płytach betonowych... i kilkoma dość ostrymi zakrętami... W samej Wiśle pozostał już tylko 2-3km przelot szosami..., docieramy do samochodów... i pora wracać jest po 21:00. Było miło..

na góralu

Środa, 30 lipca 2014 · Komentarze(0)
Old Friend - Angus & Julia Stone

Dzisiaj z rana mała przepierducha z rowerami, biorę Pomarańczowego, przyda się wieczorem...a w zasadzie już popołudniu...
Wieje ciepły południowy wiatr... 
Na góralu nie jechałem od... BikeOrientu, czuję, że ma zupełnie inną geometrię, że opony 2.1" toczą się z wyraźnym oporem..., zauważam też, że kierownica jest obrócona delikatnie w prawo. Niby to kilka procent... ale denerwuje... i jeszcze jeden szczegół, zamieniłem w końcu łańcuchy... 4 najmniejsze zębatki... przeskakują od czasu do czasu gdy mocniej nacisnąć...  Jak znajdę chwilę czasu to przynajmniej część problemów rozwiążę w pracy... 
Docieram do firmy, odstawiam rower... Dorze się jechało, ale odwykłem od górala... chyba będę musiał nim jeździć częściej...
Kobiórskie stawy
Kobiórskie stawy © amiga

Na Pszczynę

Wtorek, 29 lipca 2014 · Komentarze(0)
Angus and Julia Stone - Another Day

Wychodzę z firmy ok 16:45, odpalam OSM And i... niech mnie prowadzi na Pszczynę, oczywiście informacje traktuję bardziej jako wskazówki, bo to ja decyduję czy tą czy inną drogą chce jechać, nie zawsze mam ochotę gnać pomiędzy pędzącymi samochodami.
Początek w zasadzie prawie zgodnie ze wskazówkami, a że znam ten fragment to wiem, że będzie dobrze. Na niebie wiszą ciężkie chmury, wiem że może coś spaść, więc w razie czego chce mieć jakąś alternatywę, a przez pierwsze 30km w każdej chwili mogę odbić na Mikołów i Katowice dość mocno skracając wycieczkę.
Dojeżdżając do Gierałtowic zrywa się silny boczny wiatr, w powietrzu latają liście gałęzie i wszystko co jest nieumocowane..., zaczynam rozglądać się za jakimś miejscem gdzie mógłbym przeczekać..... Jednak dopóki nie pada jadę dalej... 
W Ornontowicach zaczyna kropić, później już regularnie leje. Chowam się w wiacie przystankowej... odpalam meteora i widzę, że za 15 minut będzie po wszystkim. Jest czas by czegoś się napić... 
Przestaje padać więc ruszam dalej, może kilometr dalej na wysokości Urzędu Gminy jest zupełnie sucho.... 
Cd wycieczki to kierunek Orzesze, ale oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie skorygował trasy nawigacji..., bo zamiast pakować się główną drogą można spokojnie przejechać część drogi bokiem... a znając już kilka ścieżek w Orzeszu mogę pojechać sobie drogami na których ruch jest minimalny i prowadzą z grubsza równolegle do trasy 926. 
W Mościskach odbijam na Kobiór, część drogi po lasach, jest przyjemnie, świeci słońce zrobiło się bardzo przyjemnie, w lasach jest jednak bardzo mokro... widać, że wcześniej i tutaj popadało. 
W Kobiórze trafiam na coś o czym już wcześniej czytałem i kilka razy miałem tam podjechać, tym razem nie muszę szukać tego miejsca, mam je po drodze, to Pomnik podobozu KL-Auschwitz-Birkenau.
Pomnik w miejscu podobozu KL-Auschwitz-Birkenau w Kobiórze
Pomnik w miejscu podobozu KL-Auschwitz-Birkenau w Kobiórze © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga

Więcej można znaleźć tu:  http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/24045,kobior-podoboz-kl-auschwitz-birkenau.html

Z Kobióra jadę czerwonym szlakiem rowerowym, do Pszczyny już niedaleko, tyle, że postoje zabrały mi sporo czasu i na podziwianie miasta nie mam czasu.
To mi się podoba
To mi się podoba © amiga
Pałac w Pszczynie
Pałac w Pszczynie © amiga
Pilnujący kiciuś
Pilnujący kiciuś © amiga
Chciałem zahaczyć o tutejszy skansen, ale nie o tej porze, na dokładkę do zachodu słońca jest ok 90 minut, a ja nie mam lampek... Zatrzymuję się jedynie przy dworcu PKP... pamiętam go jako niszczejącą ruderkę, a w tej chwili stoi dumny wyremontowany, piękny.
Odnawiany dworzec PKP w Pszczynie
Odnawiany dworzec PKP w Pszczynie © amiga
Końcówka trasy to gnanie drogą techniczną wzdłuż wodociągu... to chyba najszybsza opcja, za to niepotrzebnie pojechałem centralnie przez Tychy... na kolejnych skrzyżowaniach straciłem masę czasu, już lepiej byłoby objechać miasto po lasach... Nie wiem, czy droga nie byłaby krótsza... 
Gdy słońce zachodzi melduję się w domu. Rozpakowując plecak, zauważam czołówkę... ech... szkoda gadać, ale przynajmniej miałem powód by cisnąć ;P




po nocnym deszczu

Wtorek, 29 lipca 2014 · Komentarze(0)
The Amity Affliction - Pittsburgh
Wyjeżdżam dość późno, drogi mokre, przez całą noc padało, dopiero rano odpuściło... Nie ma możliwości by przejechać inaczej, poszaleć, lecę szosami do Gliwic. Mam wrażenie, że wiatr mnie wspomaga, chyba wieje od wschodu...  może to i lepie... Na miejsce docieram bez większych problemów. Mam za to mały plan na wieczór..., jeżeli tylko pogoda na to pozwoli to pojadę dłuższą trasą... ale to się okaże dopiero wieczorem...

W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga

powrót w deszczu

Poniedziałek, 28 lipca 2014 · Komentarze(0)
Kamelot - "Ghost Opera"

Wyjeżdżam z firmy jest 17:15 - późno, ale pogoda nieszczególna, zapowiedzi wspominają coś o ulewach... trudno ruszam. Już na dzień dobry pada, jednak prawdziwa ulewa zaczyna się gdy jestem w Zabrzu, staję pod jednym z wiaduktów i chowam komórkę i dokumenty do plecaka, lepiej nie ryzykować. Sprawdzam jeszcze co pokazuje meteor... za kilka min główna ulewa powinna minąć, deszcz powinien zelżeć. Tak też się dzieje, po 10-15 minutach ruszam dalej. 
W butach chlupie :), ale im dalej jestem od Zabrza, tym deszcz jest słabszy. Gdy jestem w Bielszowicach drogi są zupełnie suche, muszę wyglądać idiotycznie w przeciwdeszczówce. Ponownie zaczyna kropić gdy jestem na mrówczej górce w Kochłowicach, jednak pojawia się na horyzoncie słońce. Już w Katowicach odbijam jeszcze na myjnię, nie pada, drogi trochę tylko mokre, a na rowerze sporo piachu. 2 minuty spłukiwania rozwiązują problem, teraz mogę wrócić do domu.

Tęcza nad Ochojcem
Tęcza nad Ochojcem © amiga

do pracy

Poniedziałek, 28 lipca 2014 · Komentarze(0)
Stratovarius - Hunting High and Low
Piękny poranek... świeci słońce, zero chmur, oj... będzie dzisiaj gorąco... 
Wyjeżdżam z domu, na ulicach pusto..., wiatr jest jakiś dziwny, ciężko mi określić jego kierunek..., mam wrażenie, że wieje od północy, ale tego nie jestem pewien... Jakoś prawie niezauważenie dojeżdżam do Kochłowic, nie wiem o czym myślałem, źle nie zauważyłem nawet podjazdu przy stacji benzynowej... po prostu umknęło mi to gdzieś... spoglądam na przełożenia, masakra... 48/13... normalnie nie jestem w stanie wtoczyć rowera na tym przełożeniu..., może jednak wieje w plecy?
Pot leje się ze mnie strumieniami, ale czuję że temperatura rośnie, w chwili wyjazdu było coś ok 20 stopni, w Gliwicach już 25... w słońcu pewnie jeszcze więcej.Tak na dobrą sprawę to zwolniło mnie dopiero w Zabrzu gdy musiałem przedzierać się przy koparkach na Rogoźnickiej i później walcząc ze światłami na skrzyżowaniach..  Mimo drobnych problemów świetnie mi się dzisiaj jechało :)

Gdzieś w Rudzie Śląskiej
Gdzieś w Rudzie Śląskiej © amiga

na Goczałkowice i Pszczynę

Niedziela, 27 lipca 2014 · Komentarze(3)
Lidia Stanisławska i Krzysztof Cugowski
Wczoraj dzień mi wypadł z kalendarza rowerowego, awaria netu załatwiła mnie na kilka godzin, a wieczorem przy ponad 30 stopni już mi się nie chciało, tym bardziej, że miałem wpaść do Siostry.
Za to dzisiaj z rana nie ma już zmiłuj się... około 10 zbieram się.. kierunek Pszczyna, droga tam ma być szybka... chcę całość zaliczyć w 4 godziny, po prostu ma być tam i z powrotem po drodze technicznej wzdłuż wodociągu. W Goczałkowicach-Zdroju jestem po około 90 minutach w między czasie wypijam ok 1.5 litra wody którą zabrałem ze sobą... Ciepło dzisiaj. Nieco dalej wjeżdżam na tamę, chwila przerwy i ruszam w drogę powrotną.

Na zaporze w Goczałkowicach
Na zaporze w Goczałkowicach © amiga
Zalew Goczałkowice
Zalew Goczałkowice © amiga

Zatrzymuję się jeszcze w pobliskim sklepie, kupuję baniak Pepsi i jakieś batony... 5 min na uzupełnienie energii i ruszam na Pszczynę..., oczywiście obowiązkowy postój przy pałacu i stawach..

Pałac w Pszczynie
Pałac w Pszczynie © amiga
Na stawach przypałacowych
Na stawach przypałacowych © amiga
Różne kolorki
Różne kolorki © amiga
Jakieś ważki się przyplątały
Jakieś ważki się przyplątały © amiga

Minęło kilka minut , ruszam dalej i trafiam na rzeźbę w drzewie które nie kojarzę.... stoi tuż przy budowanym kościele pw. Jana Pawła II

Rzeźba w drzewie
Rzeźba w drzewie © amiga
Tuż przy nowym kościele
Tuż przy nowym kościele © amiga
Pw. Jana Pawła II
Pw. Jana Pawła II © amiga

Ciekawe ile takich kościołów w tej chwili powstaje...

Obieram trasę czerwoną rowerówką, nie jechałem nią ze 3-4 lata... W Kobiórze krótka przerwa przy wiadukcie

Szlak Kolejowy Katowice-Bielsko
Szlak Kolejowy Katowice-Bielsko © amiga
Mostek - nie jechałem nim ze 3 lata
Mostek - nie jechałem nim ze 3 lata © amiga
I z drugiej strony
I z drugiej strony © amiga
jednak czas goni już widzę, że się nie wyrobię, kolejne przerwy na focenie, zabierają czas... trudno, wysyłam info do domu... 
I odwiedzam Promnice ;)
Kierunek Promnice
Kierunek Promnice © amiga
Zameczek w Promnicach
Zameczek w Promnicach © amiga

oraz jezioro Paprocańskie

Jezioro Paprocany
Jezioro Paprocany © amiga
Chwilę odpoczywając na pomoście
Chwilę odpoczywając na pomoście © amiga
Fontanna :)
Fontanna :) © amiga
Zresztą nie jedna
Zresztą nie jedna © amiga
Panorama jeziora
Panorama jeziora © amiga

Pozostało już tylko obraź kierunek Żwaków, Wilkowyje, Podlesie i... tam stwierdzam, że średnio mam ochotę jazdy szosami, odbijam na Kostuchnę, spoglądam na licznik pokazuje niecałe 90km. Hmmm. chyba dobiję do setki... 
Skręcam na Murcki i przez lasy wracam na Ochojec... 
W domu lecą kolejne litry wszystkiego, Herbaty, Wody... itd... Endomondo pokazało mi że mam wypić 10l... masara...
Nie wiem czy dam radę ;P

Przez Łaziska

Piątek, 25 lipca 2014 · Komentarze(0)
M.Rodowicz "ŁATWOPALNI"
16:40 - jestem już na rowerze i ruszam, dzisiaj wiem, że jadę okrężnie, na bank przez Ornontowice i Orzesze, tam mam podjazdy.. długi i miejscami strome... coś o co mi chodzi.
Początek to wyjazd z Gliwic Przez Bojków i na chwilę zatrzymuję się przy czymś co już wcześniej zwróciło moją uwagę... - Bunkier niemiecki, na terenie monitorowanym. :) Kartki z tą informacją są wszędzie, na płocie, drzewach, bunkrze.... jest ich kilkadziesiąt ;p
Teren monitorowany
Teren monitorowany © amiga
Monitorowana budowla ;P
Monitorowana budowla ;P © amiga

Masakra....

Ruszam dalej, mijam Ornontowice, co prawda zastanawiam się czy nie pojechać przez Dębińsko, ale tam już byłem, dzisiaj pora na coś innego... Posiłkując się "OSM And' jadę przez Łaziska Górne, nazwa jest adekwatna do tego co mam po drodze... Góry i długie podjazdy :) W centrum trafiam na rzeźbę... łaziszczoka

Tukyj możecie se łobejrzyć łaziszczoka w paradnym łobleczyniu
Tukyj możecie se łobejrzyć łaziszczoka w paradnym łobleczyniu © amiga
Napis na tablicy informacyjnej
Napis na tablicy informacyjnej © amiga

obowiązkowy postój na focenie i pora ruszyć dalej, spoglądając na znaki przez chwilę korci mnie by odbić na Pszczynę, jednak rzut oka na zegarek studzi moje zamiary, nie dzisiaj.., jadę na Mikołów i tutaj trafiam na kolejne miejsce które mnie zaskakuje... Pierwsze to pomnik, ale tuż obok jest kirkut, objeżdżam go dookoła szukając wjazdu i... nie ma... wydaje się, że jest zamknięte na amen... Chwila focenia przez płot i tyle

Pomnik w Mikołowie
Pomnik w Mikołowie © amiga
Tablica na pomniku
Tablica na pomniku © amiga
Kirkut w Mikołowie
Kirkut w Mikołowie © amiga
Jeszcze jeden kadr zza potu
Jeszcze jeden kadr zza potu © amiga
W domu odnajduję na necie więcej informacji na jego temat
Cmentarz żydowski w Mikołowie znajduje się na rozległym wzniesieniu, w rozwidleniu ulic Starej Drogi i Żorskiej. Zajmuje obszar około 1 hektara. Wiadomo, że w 1828 r. powierzchnię działki cmentarnej zwiększono. Dokładna data założenia nekropolii nie jest znana. Marcin Wodziński podczas prac badawczych odnalazł we wschodniej części cmentarza zespół macew pochodzących z pierwszej połowy XVIII w. Najstarszy zidentyfikowany nagrobek upamiętniał Chaima syna Judy Lejba, zmarłego 1 marca 1726 r. Na jego macewie wyryto hebrajską inskrypcję o treści: "Pomnik ten dla znakomitszego od złota i szczerego złota. Mąż prawy, jaśniejący został wywyższony, strawa jego była wspaniała dla wędrowców w dzień i w nocy, oto ten pan Chaim syn pana Judy Lejba błogosławionej pamięci. Jego czysta dusza wyszła w sobotę 28 adar riszon roku 486 według rachunku i od stworzenia. Niech dusza jego będzie w węzełku życia związana". Na przestrzeni dziejów chowano tu wyznawców judaizmu z Mikołowa oraz innych okolicznych skupisk żydowskich, w tym także z Pszczyny i Żor. Przed wojną przy wejściu znajdował się dom przedpogrzebowy, a cały teren otoczony był ceglano-kamiennym murem.

A tutaj: Coś więcej o Kirkucie w Mikołowie


Ruszam dalej, jeszcze nie do domu, zastanawia mnie droga na Wilkowyje, później zaskakuje, że jest coś tak fajnego wzdłuż drogi DK44 na Tychy która z założenie jest paskudna dla rowerzystów. Trafiam też na kościół Matki Bożej Królowej Aniołów z ciekawą dzwonnicą.
Kościół pw. Matki Bożej Królowej Aniołów
Kościół pw. Matki Bożej Królowej Aniołów © amiga

Powoli czas mi się kończy, obijam przez las na Podlesie i Piotrowice, Wkrótce jestem w domu...