Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2014

Dystans całkowity:1662.95 km (w terenie 270.00 km; 16.24%)
Czas w ruchu:74:37
Średnia prędkość:22.29 km/h
Maksymalna prędkość:54.40 km/h
Suma podjazdów:10593 m
Maks. tętno maksymalne:189 (102 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Suma kalorii:69336 kcal
Liczba aktywności:42
Średnio na aktywność:39.59 km i 1h 46m
Więcej statystyk

koszmarny ruch na drogach

Wtorek, 30 września 2014 · Komentarze(0)
John Williams - Harry Potter

Ostatni dzień września... wychodzę ok 7:00 jest coś około 10 stopni... ciepło, a na pewno cieplej niż wczoraj... za to jest jakiś koszmarny ruch na ulicach? Czemu? Przecież rok akademicki zaczyna się jutro... jakiś falstart? Za to mam okazję podziwiać wschód słońca i unoszące się wszędzie mgiełki... Takie widoki w zasadzie zarezerwowane są tylko dla jesienie i wiosny... Lubię je... 
Pomimo koszmarnego ruchu do pracy dojeżdżam w niezłym czasie... chociaż to nie to co było jeszcze 3 miesiące temu gdy schodziłem z czasem poniżej godziny. Cóż uszkodzony bark to jedno, spadek kondycji to drugie... a pogoda to trzecie...
Złapany w lesie
Złapany w lesie © amiga

goniąc do przychodni...

Wtorek, 30 września 2014 · Komentarze(0)
Thind Red Line - God yu Tekkem Laef Blong Me
Wyjeżdżam sporo wcześniej niż zwykle... jest 15:30 gdy zaczynam kręcić... spieszy mi się jak diabli.... Musze dotrzeć do rejestracji w przychodni rehabilitacyjnej... Pomimo tego, że już zarezerwowałem termin, muszę się tam zjawić osobiście by go potwierdzić... chory kraj... Gnam ile sił w nogach... nie zatrzymuję się... co chwilę spoglądam na zegarek...  Dopadam drzwi przychodni, pakuję się tam centralnie z rowerem, pomimo tego, że pierwotnie planowałem podjechać do domu, przebrać się i dopiero wtedy ruszyć do przychodni...
Potwierdzenie rejestracji trwa... 7 minut... mogę jechać do domu...wizyta u lekarza za 3 tygodnie...  ;P
Ech...
Może mnie nie zauważy?
Może mnie nie zauważy? © amiga

znowu późno...

Poniedziałek, 29 września 2014 · Komentarze(0)
"The Imperial March" by the Vienna Philharmonic Orchestra

Wracam do domu, jest późno.. znowu, jaki poranek taki powrót... postanawiam jechać po szosach... tym bardziej, że muszę dotrzeć jak najszybciej do domu... Cóż... czasu niewiele... za 1.5 godziny jestem umówiony... Więc trzeba się sprężyć i nie kombinować. W między czasie dostaję jeszcze sms-a z domu... znowu coś się uszkodziło... Prawo serii czy co... ostatnio czajnik, co teraz...  
W dość przyzwoitym czasie docieram do Katowic, tyle, że awarią mogę się zająć później... Wpierw wizyta...
Jeszcze kwitną
Jeszcze kwitną © amiga

poranek po szosach

Poniedziałek, 29 września 2014 · Komentarze(0)
Ghostbusters - Hollywood Night
Wyjazd ok 7:15... Znowu nie chciało mi się pozbierać na czas... a może to efekt cieplejszego ubierania... Ubierania się na ogra? Może... w każdym bądź razie w końcu siedzę na rowerze... i za diabła endomondo nie chce zafiksować sygnału GPS... W końcu decyduję się na olanie go... trudno... i tam mam odpalonego OSMAnd-a Ten radzi sobie na drugiej komórce bez problemów. Po prostu przeniosę później plik śladu do endo... Ruszam... Jadę po szosach bo i jak, muszę dojechać w końcu w sensownym czasie do pracy. Trasa klasyczna, bez żadnych niespodzianek. Tyle, że znowu zrobiło się chłodniej... 6 stopni nie nie jest moja ulubiona temperatura. Na dokładkę przy szybkiej jeździe czuć że jest mi chłodno w dłonie... Masakra... chyba pora pomyśleć o jakiś ochraniaczach. W końcu zima za pasem.
Przyznam się, że nie znałem tego miejsca
Przyznam się, że nie znałem tego miejsca © amiga

na grzyby

Niedziela, 28 września 2014 · Komentarze(0)
Forrest Gump - Hollywood in Vienna
Krótki wypad po lesie... z siostrą i mamą. Trasa niewielka, ale całość w sumie zajęła ok 5 godzin... z tego 4 to szukanie grzybów... samej jazdy niewiele.
Ostatni grzybek
Ostatni grzybek © amiga

przez lasy

Czwartek, 25 września 2014 · Komentarze(0)
Timo Tolkki's Avalon - Enshrined In My Memory
Jest kilka minut przed 17:00, siedzę na rowerze, ok 15 stopni, przez chmury prześwituje słońce, jest dość przyjemnie, Wbijam się w lasek Makoszowski i dalej jadę przez Oświęcimską na Helembę, po starej hałdzie. Sporo błota.., muszę mocno zwolnić..., dalej też widać ślady po ostatnich deszczach... tyle, że nie ma aż takiego bagna... Chwila postoju przy sklepiku w Starej Kuźni i  jadę dalej przez las, szlakiem na Katowice, jest już ciemno... bez lampek nie byłoby mowy o jeździe tędy. Kolejny krótki postój w parku na Zadolu... i pora w końcu na dotarcie do domu... Hmm. dzisiaj jeszcze świeciło słońce, ale po zmianie czasu za około miesiąc pozostanie już tylko jazda w ciemnicy... 
Ostatni orzech
Ostatni orzech © amiga

pochmurny poranek

Czwartek, 25 września 2014 · Komentarze(0)
BLOODGOOD "Lamb of God"
Pogoda znowu niespecjalnie rozpieszcza, po słońcu z ostatnich dni nie ma śladu, na niebie sporo chmur, ale... nie leje, jest względnie ciepło... Zbieram się i ruszam do Gliwic... Dzisiaj wyjątkowo w czwartek ostatni dzień dojazdowy, jutro czeka mnie ganianie po przychodniach... może uda się później gdzieś wyjść? Kto wie... A dzisiaj trzeba pędzić do pracy... tym bardziej że wyjechałem ok 7:30...

Piękne kolory
Piękne kolory © amiga

Szybki powrót...

Środa, 24 września 2014 · Komentarze(0)
Stryper - No More Hell to Pay

17:23 na zegarku gdy ruszam... ech... słońce jeszcze będzie mnie ogrzewać przez max. kilkadziesiąt minut..., jest dość ładnie, słonecznie, termometr pokazuje coś około 15 stopni, tyle, że jak się ściemni to szybko poleci w dół... 
Trochę mi się spieszy, w domu mała awaria na mnie czeka..., mam tylko nadzieję, że to nie będzie nic wielkiego. Pędzę więc ulicami, byle szybciej... Omijam wszystkie terenowe przejazdy. Nie dzisiaj. Wpadam do domu i... okazuje się że winny był czajnik bezprzewodowy. Upalił mi się kabel... i wywalił wszystkie korki... 20 minut później jest już nowy kabelek, a czajnik działa...

Sporo owocków
Sporo owocków © amiga

2 gumy.... z rana

Środa, 24 września 2014 · Komentarze(0)
CRYSTAL VIPER - Prophet Of The End

Chłodny poranek, bardzo chłodny... 2 stopnie na starcie... jest 7:20... gdy ruszam. 
Od początku świeci słońce..... gdyby nie te 2 stopnie... jednak w promieniach słonecznych jest naprawdę przyjemnie... Jadę po szosach, bo jak zwykle wyjechałem późno. W Zabrzu tuż za stacją BP czuję, że rower mi pływa, szybki rzut oka w dół i widzę, że schodzi powietrze... Ech... 10 minut przerwy, rower gotowy ruszam dalej... Ujechałem jednak jedynie 1.5km i znowu czuję, że nie mam powietrza... Po raz kolejny wymieniam dętkę... sprawdzam po raz drugi oponę, nic w niej nie ma... Przyglądam się dętce... i już wiem... firmowo w gratisie dostałem z dziurą na zgrzewie... ot taki gratis... ;P To drugi przypadek w mojej historii gdy dostałem taki prezent i w obu przypadkach były to dętki rubeny... Masakra.. Cóż... W drodze powrotnej będę musiał uważać, by nie dorobić się kolejnej dziury.

Jak gołąb na latarni
Jak gołąb na latarni © amiga

Zaświeciło słońce...

Wtorek, 23 września 2014 · Komentarze(0)
RHAPSODY OF FIRE - Dark Wings Of Steel
17:15 czy coś koło tego... cały dzień niebo było zasnute chmurami... ech... nie za dobrze... Spodziewam się deszczu... Ubieram się odpowiednie na taką ewentualność... 
ruszam...
Dojeżdżam do Zabrza, w zasadzie do wiaduktu pomiędzy Zabrzem a Gliwicami i w tej chwili pojawia się słońce... Szok... zupełnie się tego nie spodziewałem dzisiaj... prognozy też raczej nie wskazywały na taką możliwość...
Szybko koryguję trasę... Jadę obok budowanego stadionu Górnika Zabrze...tam na wysokości kościoła św. Józefa chwila na focenie... muszę wykorzystać... taką okazję. Mam wrażenie jakby jakaś dobra wróżka czuwała nad dzisiejszym powrotem... Zero deszczu, zaczyna się robić ciepło... Zdejmuję przeciwdeszczówkę, nie przyda się już. 
Jadę dalej szosami, w lesie jest chyba za mokro... za to prawie do końca trasy mam okazję podziwiać niesamowite kolory zachodu słońca... :)
Wyszło słonko
Wyszło słonko © amiga