Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2014

Dystans całkowity:284.14 km (w terenie 20.00 km; 7.04%)
Czas w ruchu:13:24
Średnia prędkość:21.20 km/h
Maksymalna prędkość:42.30 km/h
Suma podjazdów:1431 m
Maks. tętno maksymalne:182 (98 %)
Maks. tętno średnie:144 (78 %)
Suma kalorii:11767 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:31.57 km i 1h 29m
Więcej statystyk

po pracy

Poniedziałek, 27 stycznia 2014 · Komentarze(0)
Coldplay - Clocks
z firmy wychodzę coś koło 17:00, wiem że czeka mnie długi i ciężki powrót..., czuję kolana, to niewygodna pozycja... to efekt opadającej sztycy... z rana... teraz powinno już być sporo lepiej... Rower w nieco lepszym stanie..., tylko te opony, co mnie podkusiło aby wsadzić tam, aż takie klocki...  To nawet z górki nie chce się toczyć... 


Powoli jednak jadę..., jednego jestem pewien, mam 3 wyjścia.... związane z przyszłością tego rowera, albo zainwestować... i wymienić w pierwszej kolejności sztycę i siodełko, hamulce (v-breaki) zamontowane w nim to jakaś masakra...,  a pewnie z czasem kilka innych elementów... począwszy od kierownicy..., korby itd..., albo zapomnieć o tym rowerze i poczekać na powrót KTM-a, lub zgarnąć Dziadunia od siostry :)


Po bardzo długim czasie w końcu docieram do domu..., jestem zmęczony..., tylko czy to związane z długą absencją, czy to raczej wina rowera i problemów jakie pojawiły się po drodze? Ciężko powiedzieć. Pewnie i jedno i drugie... Ale ja tam dawno nie byłem
Ale ja tam dawno nie byłem © amiga

Do pracy po przerwie

Poniedziałek, 27 stycznia 2014 · Komentarze(0)
ZZ Top - I Gotsta Get Paid Po przedłużonym niepotrzebnie pobycie w szpitalu w końcu wyjazd rowerowy do Gliwic, z garażu zabieram makrokeszowego złomka. Dziadunio jest u siostry i.... chyba tam już zostanie... Zawsze wydawało mi się, że jak coś ma 2 koła to na tym pojadę..., z rana jeszcze na szybko zmiana pedałów..., podniosłem wartość rowera o 200% instalując cranki ;P

Dzień wcześniej założyłem hardcorowe opony Maxxis WetScream..., bo warunki na drogach mogą być nieciekawe, zmarznięta ziemia, szron, może trochę lodu, a na nich wiem że przejadę przez wszystko...


W końcu ruszam, czuję jak wielki opór stawia rower, jak ciężko się na nim jedzie..., pewnie część to opony a część konstrukcja bike-a..., zastanawiałem się czy go nie przerobić na coś innego..., na ostre koło... w końcu kurzy się... 


W trakcie jazdy czuję, że siedzę coraz niżej... shit..., sztyca mocowana na śrubie..., mam w razie czego klucze.., jednak długo nie poddaję się... Dopiero w Zabrzu decyduję się na przerwę i małą regulację... Jedzie się zdecydowanie lepiej... 

Wjeżdżam w Lasek Makoszowski, czuję , że coś jest nie tak z korbą..., jakiś dziwny luz..., robię jeszcze km i.... lewe ramię odpada...., spoglądam na rower i widzę, że odkręciła się śruba mocująca korbę... 

Przerwa, szkoda że nie mam przy sobie klucza nasadowego, chwila zabawy i jest nieco lepiej... do Gliwic mam jeszcze 8km..., ruszam i km dalej to samo, wiem, że będę się zmagał z problemami aż do wrót firmy...,Przymusowy postój co ok 700-800m, by dokręcić feralną śrubę.... Moja wina, że nie sprawdziłem tego dzień wcześniej, że nie wyjechałem na nim choćby na 10km... problemy od razu by wyszły i mógłbym im przeciwdziałać... 

W końcu jestem w firmie..., mam odpowiedni klucz..., 2 min i korba w pełni sprawna... ech...

Zdjęcie sprzed mniej więcej roku - jaka to była inna zima :)
Zdjęcie sprzed mniej więcej roku - jaka to była inna zima :) © amiga

Ostatnia droga....

Czwartek, 16 stycznia 2014 · Komentarze(13)
Te ostatnie niedziele - CeZik Po długiej prawie 2 tygodniowej przerwie spowodowanej nieoczekiwanym pobytem w szpitalu..., w końcu dorwałem się do roweru i... zawiozłem go do serwisu.

Wycieczka o tyle nietypowa, że to ostatnia na tym rowerze, w takiej konfiguracji. Rama po 26500km po raz drugi pękła. Uszkodzenie jest identyczne jak to z maja 2012. Pewnie zawiózł bym ją już wcześniej bo taki był plan, jednak nieplanowo rozpoczęło mi się święto 3 króli. Jako że dystrybutor u którego kupiłem rower już nie istnieje, to po rozmowie z Bikershopem w Krakowie zawiozłem Manfreda do filii w Katowicach na ul Matejki 2 i... szok.

Już na wejściu dowiaduję się, że max czas oczekiwania to 2 tygodnie. Ma karcie mam napisane, że 29 stycznia mogę przyjść po rowerek. Trochę to dziwne po problemach przy poprzedniej wymianie, gdy cały "cyrk" trwał 6 tygodni. Przy okazji pobytu zleciłem im serwis obu piast, centrowanie tylnego koła, wymianę linek na Gore Ride-On, wymianę płynu w hamulcach i ew wszystkich zużytych drobiazgów jeżeli jeszcze takowe się trafią. Pozostało już tylko czekać.

Przy okazji pobytu w ośrodku wypoczynkowym NFZ..., spotkałem wariatów rowerowych (włącznie z lekarzami ;P) i.... wiem jaką będę miał ramę... przy najbliższej okazji... Nie chcę karbonu, nie chcę aluminium oba materiały są do d...y. Wracam do CrMo prosto z  Orłowski Frames ew. jak mi bardzo odbije to coś rodem z ameryki: Surly Bikes.
  Jedno z ostatnich zdjęć Manfreda
Jedno z ostatnich zdjęć Manfreda © amiga

A pewnie na 2 tyg. przyjdzie mi się przestawić na dziadunia :)

zupełnie nieplanowany objazd GOP

Sobota, 4 stycznia 2014 · Komentarze(9)
Uczestnicy
STRACHY NA LACHY - Fabryka
Z firmy wychodzę ok 15:50. Zmęczony..., chwilę wcześniej  Darek zagadywał na fb o jakimś wyjeździe...
Zastanawiam się co dalej i ruszam w kierunku centrum Zabrza... Zaskakuje mnie spory ruch o tej porze w sobotę..., paskudnie jedzie się przez miasta, po głównych szosach, co chwilę światła, co chwilę przerwa...

W Końcu dojeżdżam do placu Wolności i dzwonię kontrolnie..., umawiamy się na spotkanie gdzieś... pomiędzy centrum a Rokitnicą.
Centrum Zabrza
Centrum Zabrza © amiga

Ruszam dalej.... mijam Mikulczyce i odbijam na Rokitnicę kilka minut później spotykamy się, pytanie tylko co dalej? Żaden z nas nie ma sprecyzowanych planów, nie ma specjalnie koncepcji co robimy, teren jakoś dzisiaj mi nie leży, sporo błota, wody..., rano zaliczyłem kilka km w takich warunkach i nie mam ochoty na powtórkę..., z grubsza kierujemy się na Rudę Śląską, co... jest o tyle proste, że w zasadzie nie ważne w którym pojedziemy kierunku to i tak prędzej czy później musimy trafić do tego miasta :), po prostu jest wszędzie...

Dziwne mają tutaj pomniki przyrody
Dziwne mają tutaj pomniki przyrody © amiga
Krzyż w Rudzie Śląskiej
Krzyż w Rudzie Śląskiej © amiga
Zadowolony jeździec
Zadowolony jeździec © amiga

Trochę kluczenia po kolejnych dzielnicach, zaliczamy także centrum i kombinujemy co dalej..., z głupia rzucam hasło Park Śląski w Chorzowie i... nie było sprzeciwu..., cóż... jedziemy

Kościół pod wezwaniem św. Pawła w Rudzie Śląskiej
Kościół pod wezwaniem św. Pawła w Rudzie Śląskiej © amiga
Już po świętach a stajenka dalej jest
Już po świętach a stajenka dalej jest © amiga

W okolicach Plazy na jednym z rond jest niemiłosiernie ślisko..., Darkowi koło gdzieś ucieka..., dobrze, że nic za nami nie jechało..., Niby jest dodatnia temperatura, ale pod nogami czuć, że w tym miejscu to nie jest woda......
Zresztą jeszcze kilka razy odnoszę podobne wrażenie w innych miejscach, być może to efekt wiejącego wiatru...

Jedziemy głównymi drogami, jest o tyle dobrze, że częściowo są pozamykane, ruch ograniczony więc jedzie się przyjemnie i w krotkim czasie docieramy na Gliwicką, teraz o okolicach Wiśniowej hyc  przez kładkę i jesteśmy na os. 1000-lecia, a stąd do parku już niedaleko.

Mała pętelka po WPKiW i wyjeżdżamy na wysokości AKS-u, tutaj się rozstajemy i każdy leci w swoim kierunku.

Wracam przez tałzen na Wiśniową, mijam Makro i w końcu jestem na Bocheńskiego, dalej Załęska Hałda, Ligota, Brynów i jestem w domu... Wysyłam kontrolnego sms-a z informacją, że dojechałem, kilka min później dostaję potwierdzenie od Darka, że również dotarł. 

Prawdę powiedziawszy to nie spodziewałem się dzisiaj takiego obrotu spraw i tego, że będę w Chorzowie ;)

Sobotni wyjazd do Gliwic

Sobota, 4 stycznia 2014 · Komentarze(3)
STRACHY NA LACHY - Kwiecień'74 Sobota..., zbieram się, dzisiaj muszę pojechać do Gliwic, do pracy..., spoglądam za okno, mokro..., padało...
Temperatura w okolicach 4-5 stopni, po raz kolejny jest ciepło.

Jakieś 15 minut po 7 jestem na rowerze, trasa pierwotnie miała być po najkrótszej linii..., po szosach, jednak coś mi się przypomniało i w Bielszowicach zmieniam trajektorię..., kierunek Makoszowy..., po drodze zastanawiałem się jaki wybrać wariant i w końcu decyzja podjęta, wbijam się w Wiosenną... i kawałek niebieską rowerówką, przy czym odbiję w okolicy stawów i cmentarza. To chyba dzisiaj najlepszy wariant. A na miejscu w pobliżu budowy nowej Biedronki taki oto widok:

Przystanek
Przystanek "ekologiczny" w Zabrzu Makoszowach © amiga
To musiał projektować miSZcz przez duże SZ
To musiał projektować miSZcz przez duże SZ © amiga

Muszę przyznać że takie rzeczy to chyba tylko w Polsce można spotkać... Końcówka drogi to lasek Makoszowski i reszta już szosami po Gliwicach.

Testuję cały czas amora, dopompowanie go do 120psi dość mocno go "utwardziło" i jest taki jak lubię..., rewelacyjnie wybiera dziury, nierówności, owszem zdaję sobie sprawę, że pewnie Reba czy Sid biją go na głowę..., ale porównuję go do Darta... i jest bajecznie, tyle że to dopiero drugi przejazd. Zastanawiam się jak będzie w dłuższym okresie czasu, tak naprawdę dopiero po roku będę w stanie powiedzieć jak sprawuje się ten amorek..

Jeszcze wczoraj zajrzałem do dokumentacji i shit... producent zaleca pełną konserwację po 100h. W moim przypadku to co ok 2-3 miesiące... Chyba zabiorę się sam za to... inaczej pójdę z torbami... Jeden przegląd to ok 100zł + ew. koszt części.

A może po prostu nie powinienem zaglądać do instrukcji... ;P

Złamany amor i spotkanie w drodze powrotnej :)

Piątek, 3 stycznia 2014 · Komentarze(46)
Manowar - Warriors of the World W ciągu dnia rower trafił do serwisu, powody dwa, hamulec w tylnym kole i przyszedł amor..., głupio by było go nie przetestować. Ok 13:00 telefon, rower gotowy. Odbieram bike-a i przy okazji dowiaduję się, że ostatnio ryzykowałem życiem..., Dart3 miał wybitą dziurę i złamaną jedną goleń... Shit..., przeszedł mnie dreszcz, mogło się to faktycznie skończyć nieciekawie.

Pierwotnie myślałem o pełnym serwisie starego amora i zachowaniu go jako zapasu..., teraz jest to pod znakiem zapytania. Dolne golenie to koszt ok 200zł, uszczelki 100zł + serwis kolejna stówa..., chyba dołączy do kolekcji trofeów..., złamanego mostka, złamanej kierownicy i kilku innych gadżetów...

Z pracy wyjeżdżam kilka minut przed 17:00, na drogach niby jest ruch ale niezbyt wielki, amor spisuje się nieźle..., może będę musiał go dopompować, w zasadzie mógłbym to zrobić od razu bo w plecaku jest stosowne akcesorium ;P zakupione przy okazji wymiany amora. Jednak dochodzę do wniosku, że pobujam się trochę a dopompuję go już w domu.

Muszę przyznać, że pomimo różnych opinie odnośnie Axona RLD to spisuje się naprawdę nieźle..., wszystkie tzw, garby poprzeczne, czy schody są wybierane rewelacyjnie i coś z przydatności czego nie zdawałem sobie do tej pory sprawy..., blokada amora na kierownicy..., jak mogłem się bez tego obywać przez tyle czasu..., niby pierdoła, ale cieszy...

Drogę powrotną standardowo skracam sobie przez Bielszowicką, do domu pozostał już tylko przejazd przez Kochłowice, na "rynku" ktoś mi ustępuje pierwszeństwa, trochę to zaskakuje... ale ok... kilometr dalej, już wiem kto... ;) Qumpel z technikum, po ładnych kilku latach w końcu się spotkaliśmy. 10 min rozmowy i rozjeżdżamy się, mam nadzieję na spotkanie wkrótce... W sumie to ciekawy
dzisiaj był dzień :)

 Uszkodzona goleń amora
Uszkodzona goleń amora © amiga
Aż strach pomyśleć, jak mogło się to skończyć
Aż strach pomyśleć, jak mogło się to skończyć © amiga
Pożegnanie amora
Pożegnanie amora © amiga

skoro świt...

Piątek, 3 stycznia 2014 · Komentarze(2)
Queen - Flash Poranek, wyjeżdżam wyjątkowo późno, jest 7:25... masakra.. chyba za bardzo marudziłem rano..., ale przed wyjazdem zmieniam jeszcze klocki w tylnym kole i wychodzę na zewnątrz... - pada. Tego się nie spodziewałem dzisiaj. Zakładam na szybko przeciwdeszczówkę i w drogę. Na szosach stosunkowo niewielki ruch, za to jest ciepło, bardzo ciepło - +4 stopnie, podoba mi się taka Zima... Kombinuję jak dzisiaj połapać wszystko, do firmy ma przyjść ważna przesyłka dla mnie..., zastanawiam się co z tym dalej zrobić... czekać na kolejną ramę, czy już teraz sobie poszaleć? Zobaczymy o której toto dotrze do Gliwic. Po raz kolejny wybrałem skrót przez Bielszowicką, chyba go już polubiłem, zastanawia mnie tylko co w tym miejscu będzie..., stawy są zasypane..., kolejne ciężarówki dowożą "ziemię?", i co kawałek jakiś zjazd donikąd. Pewnie za jakiś czas wszystko się wyjaśni. W Okolicach Kochłowic przestaje padać, jednak średnio mam ochotę na zdjęcie kurtki, pojadę już tak do końca..., pewnie będę maksymalnie upocony, ale co tam..., wysuszy się. Przy wjeździe do Zabrza korci mnie aby zahaczyć o Makoszowy, jednak szybka kontrola zegarka hamuje moje zapędy, jest późno..., czuję coś jeszcze, strasznie ciężko mi się dzisiaj kręci i nie jest to efekt wmordęwindu. Już w firmie przekonuję się, że jeden z klocków w tylnym kole dociska do tarczy. Chyba coś źle zrobiłem, później to sprawdzę przed powrotem. Jednak nie tylko ja jeżdżę do pracy na rowerze :)
Jednak nie tylko ja jeżdżę do pracy na rowerze :) © amiga

powrót

Czwartek, 2 stycznia 2014 · Komentarze(0)
Kasia Kowalska - Modlitwa III - Pozwól mi Powrót bardzo późny, jest trochę przed 19 gdy opuszczam firmę..., jest ciemno i ciepło... Dwa stopnie na plusie..., chyba jestem za ciepło ubrany, ale już nie będę się przebierał... jadę.

Pewny jestem 2 rzeczy, po pierwsze pojadę szosami, a po drugie Bielszowicka się przyda. Brak czasu i ochoty na coś dłuższego. 

Pociesza fakt, że na drogach w zasadzie pusto, samochodów niewiele, za to minąłem kilkunastu rowerzystów, dawno już tak nie było. Czyżby coś się w narodzie zmieniło?

Trochę przed 20:00 jestem w domu, zastanawiam się czy nie umyć jeszcze roweru..., zobaczymy jak się reszta dnia ułoży.

Też tak potrafię :P
Też tak potrafię :P © amiga

Pierwszy wyjazd do Gliwic w 2014

Czwartek, 2 stycznia 2014 · Komentarze(5)
Dżem - Diabelski żart
Poranek 2 stycznia...

Nie zastanawiam się jak i czy jechać na rowerze, po prostu wsiadam i ruszam... jest rześko -2 stopnie, troszeczkę obawiam się możliwości wystąpienia oblodzeń na drogach, ale szybko okazuje się iż warunki są rewelacyjne. Jedynym elementem niewiadomym jest jeszcze ruch na ulicach..., dzisiaj może być totolotek..., część osób jeszcze na urlopach...
W Piotrowicach w zasadzie wszystko już jest jasne..., lekko nie będzie..., miejscami auto za autem z prędkością 15-20km/h "mknie" po szosach ;P. 
Decyduję się na jazdę nieco bocznymi drogami..., tyle ile się da..., co nie zmienia faktu, że część Panewnickiej i centrum Kochłowic zaliczone. Za to na Wirku, postanawiam sprawdzić jaki jest stan Bielszowickiej. W zeszłym tygodniu zdziwiło mnie, że ta droga jest przejezdna, że nie kończy się w stawie, że jest asfalt... Na tą chwilę są jeszcze zasieki, samochodami nie da się jechać..., za to rowerem czemu nie?

Korzystam z tego przy okazji zatrzymując się i focąc..., pora idealna, wschód słońca :)

Droga jeszcze nieotwarta ale DDR-ka już jest :)
Droga jeszcze nieotwarta ale DDR-ka już jest :) © amiga W oddali widać kopalnię
W oddali widać kopalnię © amiga
Prace jeszcze trwają
Prace jeszcze trwają © amiga

Przy okazji zauważam, że mam coś mniej powietrza z tyłu..., dopompowuję... i jadę dalej już bez przystanków, za to jeszcze z drobną modyfikacją trasy już w Kończycach... chciałem sprawdzić przejazd w kierunku Makoszow. Ścieżki która jest na google.maps nie zauważyłem, ale może to być spowodowane postawieniem kilku nowych budynków... Przy okazji spróbuję przetestować to z drugiej strony jadąc na Kończyce ;P
W Gliwicach jestem w takim sobie czasie, za to... dzięki Bielszowickiej wiem, że będę miał kilometr mniej do pracy :)