Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2014

Dystans całkowity:1157.27 km (w terenie 93.00 km; 8.04%)
Czas w ruchu:49:57
Średnia prędkość:23.17 km/h
Maksymalna prędkość:50.17 km/h
Suma podjazdów:5248 m
Maks. tętno maksymalne:200 (108 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:46398 kcal
Liczba aktywności:38
Średnio na aktywność:30.45 km i 1h 18m
Więcej statystyk

późną nocą...

Piątek, 28 lutego 2014 · Komentarze(1)
UL/KR - Po tak cienkim lodzie


o 17:00 małe pożegnanie kumpla z pokoju... zmienia pracę..., trochę się przeciągnęło, kilka piw później gdzieś około 22:00 opuszczam towarzystwo i rozważam możliwe alternatywy. Po pierwsze, czy jazda rowerem ma sens? Czy alkohol się ulotnił? Może jednak pociągiem? Taki też  mam plan...
Tyle, że wszystko się sypie gdy docieram do firmy po ciuchy, po rower...., jedno, drugie spotkanie, kilka zdań wymienionych i w zasadzie nie mam po co iść na dworzec. Niby jest jeszcze autobus... ale po pierwsze z rowerem nim nie pojadę..., a po drugie ile można jechać busem 30km... chore. 

Zmieniam plan. jadę rowerem, nie jestem przeszczęśliwy z tego powodu. Wiem, że muszę uważać jak diabli. tak szybko jak się da muszę uciekać do lasu, na boczne ścieżki, na chodniki. Moje OC tego nie obejmuje :(

Powoli wyjeżdżam z Gliwic, ruch niewielki..., pustki na szosach..., tuż za wiaduktem w Sośnicy jadę przez lasek makoszowski, kieruję się drogami na których raczej nie powinno być samochodów, o są najczęściej pozamykane z jakiś powodów, czy to remont, czy po prostu zakaz jazdy. W Rudzie Ślaskiej kawałek drogą, ale specjalnie alternatywy nie było, jednak dalej już wyłączenie oczne drogi i ścieżki rowerowe... po prostu przykład idealnego bikera... ;P

Jazda zajęła sporo czasu, ale to nie był czas na szarże, na pędzenie na oślep, na ryzykowanie. Z drugiej strony chyba nie będę dumny z tego wyjazdu...

Kolejowe wspominki
Kolejowe wspominki © amiga

koniec tygodnia

Piątek, 28 lutego 2014 · Komentarze(0)
Monika Brodka - Piosenka z głowy

Kolejny poranek, ostatni w tym tygodniu....
Ciężko jakoś mi się zbiera..., w końcu gdzieś w okolicach 7:15 jestem na zewnątrz, świeci słońce :), kilka stopni na plusie umila jazdę. Miejscami widać jednak szron na metalowych elementach. 
Jak to w piątki zwykle bywa ruch jak diabli, w Piotrowicach decyduje się na jazdę przez ul Asnyka, ominę nieco to wariactwo, podobnie czynię w Panewnikach jadąc Bałtycką, a nie Panewnicką.
W zasadzie aż do Kochłowic tak sobie się jedzie, dopiero droga za Kochłowicami aż do Pawłowa jest wolna od samochodów. Na wzmożony ruch natykam się ponownie w Zabrzu, sprawdzam godzinę... 8:03 - jeszcze kilka min i powinno być luźniej. Tak też się dzieje, tyle, że już w Gliwicach. 
Czemuś ciężko mi się dzisiaj jechało, może to zmęczenie?
Jeszcze jest chłodno
Jeszcze jest chłodno © amiga

Dalej trwa remont ul.rogoźnickiej w Pawłowie :(

Czwartek, 27 lutego 2014 · Komentarze(0)
Hey - Katasza

Jest trochę po 17:00. ostatnie przygotowania i ruszam. Zaczyna się ściemniać. 
Plan był nieco inny, miałem wyjść ok 16:00, myślałem o wjeździe do lasu, jednak teraz nie mam już na to ochoty, chociaż z drugiej strony  i tak dobrze się jedzie. Kombinuję z przełożeniami, jednak jestem niskokadencyjny i najlepiej jedzie mi się na wolnych obrotach ale z dużym obciążeniem. Co prawda jeszcze nie dorosłem do 48/11, ale już 48/13 jest przyjemne :), w każdym bądź razie widzę, że jest jeszcze margines, jest co robić.
Na szosach umiarkowany ruch, tyle, że to pewnie ta pora, późniejszy wyjazd, w Pawłowie skręcam w ul.Rogoźnicką, głównie po to aby sprawdzić stan prac..., remontu kanalizacji. Powoli ale coś tam się dzieje, chwilami ciężko przejechać pomiędzy porozrzucanymi rurami, jednak to tylko fragment całości. Nie musiałem zsiadać z roweru, więc i tak to był sukces. :)
Zastanawiam się czy nie domyć roweru do końca, jednak prognozy wskazują na możliwy deszcz, więc to trochę bezcelowe. Kolejne myjnie mijam bokiem. Dziwnie duży ruch na Wirku, dobrze, że mam tylko kilkaset metrów do pokonania, dalej znowu pustki, chociaż i tak pojechałem fragmentem czerwonej rudzkiej rowerówki. W Katowicach dla odmiany zaliczam boisko kolejarza i po kilku min melduję się w domu.
Jeszcze miesiąc i powinno być podobnie
Jeszcze miesiąc i powinno być podobnie © amiga

ciepły poranek

Czwartek, 27 lutego 2014 · Komentarze(1)
Perfect - Objazdowe Nieme Kino

Poranek... Znów wychodzę później niż myślałem, ech... 
Przy domu widzę jadącego Tomka, pozdrawiamy się i ruszam w swoją drogę... do Gliwic...

Kolejny ciepły dzień, ciepły poranek, prognozy wskazują na możliwość wystąpienia deszczu, w ostatnim odruchu założyłem błotniki. Późniejsze wyjście owocuje koniecznością omijania korków, staram się skracać drogę jak się da, miejscami nawet po chodniku ;P
Centrum Kochłowic dość niemiło zaskakuje, sporo samochodów, lekki korek, trzeba bardzo uważać... Podobnie jest na Wirku, na szczęście tam tylko niewielki kawałek drogi, dość szybko odbijam na Bielszowice. drogi przez które jeżdżę, są fragmentami rozkopane, dzięki temu samochodów tam jak na lekarstwo, rower bez problemu radzi sobie z koniecznością jazdy przez plac budowy. Pawłów wygląda podobnie, pusto na drogach... W końcu zbliżam się w okolice centrum Zabrza. Jest po ósmej, więc jak to zwykle o tej porze ruch lekko zamiera..., jedynie samochody DHL-a denerwują... goście zap...ą ile mocy w silnikach, spieszą się, czasami łamią przepisy i stwarzają dość nieprzyjemne sytuacje, jednak widząc furgon DHL-a wiem, że należy być ostrożnym, bo diabli wiedzą co kierowcy strzeli do głowy.

W Gliwicach jakieś 3km przed metą mija mnie samochód firmowy, pozdrawiamy się i jedziemy... w tym samym kierunku. Wkrótce tracę go z widoku. W tym miejscu więcej niż 35 nie pojadę...

Lubię to miejsce, ale rzadko tam ostatnio bywam :(
Lubię to miejsce, ale rzadko tam ostatnio bywam :( © amiga

wieczór...

Środa, 26 lutego 2014 · Komentarze(0)
EL DUPA - Natalia w Bruklinie

Wieczór... jest po 17:00
Miałem wyjść wcześniej, ale wyszło jak zwykle... ;P
Czuję dość wredny wiatr od południa...., miejscami mam go w twarz..., 2 najgorsze fragmenty to 3 km w Zabrzu, jakieś 2 w Bielszowicach i kolejne 3 pomiędzy Kochłowicami, a Katowicami, gdzie jestem  na otwartym terenie bądź jadę dokładnie na południe. Po raz drugi dzisiaj zaskakuje mnie wyjątkowo mały ruch... Dość zaskakujące jak na połowę tygodnia. Przy czym absolutnie nie powiem, że mi to przeszkadza. Jestem wręcz zadowolony z tego. Do domu docieram w średnim tempie, jednak w trasie próbuję się przekonać do przełożenia 48/11. Ciężkie, ale da się jechać..., muszę trochę poćwiczyć..., tan naprawdę to 42 zęby w góralu to stanowczo za mało..., następna zębatka mam nadzieję, że będzie miała ich przynajmniej 44. Chociaż nie wiem czy taką dostanę do 10rz korby Hollowtecha. 
jeszcze mam na to czas, bo blat zarżnę pewnie najwcześniej w lato..., może później, bo pewnie więcej będę jeździł Giantem, w końcu po to był kupiony ;P

Hmmm... tak było mniej więcej rok temu... też bez śniegu
Hmmm... tak było mniej więcej rok temu... też bez śniegu © amiga

po krótkiej przerwie

Środa, 26 lutego 2014 · Komentarze(0)
KULT - Inżynierowie z Petrobudowy

Wczoraj mała przerwa w wyjazdach do i z pracy. Dostałem wezwanie na policję ;P jako świadek... Pierwsze wrażenie to zdziwienie..., po co i  jakiej sprawie. Nic trzeba było się tam w końcu wybrać i zobaczyć co jest grane. Już na miejscu dowiedziałem się, że sprawa dotyczy usera allegro który prawdopodobnie przywłaszczył sobie kasę nie wysyłając towaru. Za to pytania zabawne... czy pamięta pan usera..., aukcje.... sprzed 3 lat.... jaja jakieś... Po nazwie aukcji domyśliłem się, że chodziło o pendrive, ale już dawno o tym zapomniałem. W między czasie miałem kilka innych ;P Przy czym, Policja pewnie leciała po liście wszystkich którzy kiedykolwiek tam kupowali. A ja miałem dzień w plecy. Może nie do końca, bo udało się go spożytkować m.inn. na wizytę u lekarza. Kolekcja prochów zakupiona i teraz można próbować się kurować. 

A poranek, jak zwykle w lutym ciepły ;P, wyjazd kilka min. po 7:00. Dość ograniczony ruch co może zaskakiwać, ale zupełnie nie przeszkadza.... Od jakiegoś czasu czuję, że w Giancie mam nieco za nisko siodełko i jest źle pochylone... i o ile pamiętam o tym gdy jadę, ale nie chce mi się tego korygować na trasie, to w domu o tym zawsze kompletnie zapominam... tym razem czuję to samo, a jest to odczuwalne szczególnie po jeździe na "pomarańczy" gdzie lata pracy ekspertów pozwoliły wypracować odpowiednią pozycję siodełka ;P

Oczywiście teraz też nie pora na to... w sumie pewnie zajęło by mi to minutę..., jednak mimo wszystko szkoda mi czasu. Po prostu gnam po szosach... 

W Bielszowicach chwila przerwy na... myjni. muszę doprowadzić rower do jakiegoś stanu używalności, po ostatniej jeździe jest cały pokryty warstewką błota. 2 zł wydane i rower prawie nówka ;P
Do pokonania zostało już tylko Zabrze i Gliwice... drogi prawie puste..., jazda jest przyjemnością..., dojeżdżam do firmy i wita mnie wynalazek znajomego...., musiałem się zatrzymać i zrobić mu fotę. :)

Poranek na trasie
Poranek na trasie © amiga

po pracy

Poniedziałek, 24 lutego 2014 · Komentarze(0)
T.Love - King

Wyjeżdżam, jest jeszcze jasno, względnie jasno. W końcu po kilku dniach pora wrócić do domu.
Męczy mnie przeziębienie, to już 5 tydzień, chyba pora odwiedzić doktora... 

Ale nie to jest ważne, przede mną 30km. Drogi względnie puste, ruch jakby mniejszy, dzisiaj marzę o jak najszybszym dotarciu do Katowic. Jadę ale, nogi nie chcą specjalnie pomagać, o wjeździe w las nawet nie myślę, chociaż góral powinien sobie dawać tam świetnie radę. Mam wrażenie, że wieje na dokładkę wiatr od wschodu..., ech... cóż, jechać trzeba... :)
Na pocieszenie zostaje wysoka (jak na luty) temperatura i coraz dłuższe dni... 


Dojeżdżam do Katowic, jest już ciemno, zupełnie ciemno. Ostatnie kilka km na szczęści dość szybko mijają. Docieram do domu... pora odpocząć :)
Pięknie się świeci :)
Pięknie się świeci :) © amiga

Po złocie do pracy

Poniedziałek, 24 lutego 2014 · Komentarze(0)
Myslovitz-Sprzedawcy marzeń

Poranek..., poniedziałek..., jestem w Zabrzu... mam bliżej do pracy, ale czuję się tak sobie... W sumie dobrze że zaliczyliśmy "Złoto dla zuchwałych" jednak coś mi się zdaje, że obydwoje to odpokutujemy. Darek rano jedzie do lekarza, a ja się umawiam na jutro... Mam już dość kaszlu, zmęczenia, temperatury. Co nie oznacza przerwy w jeździe na rowerze :), przynajmniej nie w moim, przypadku... 


Z helenki wyjeżdżam około 7:30..., jeszcze chwila na smarowanie łańcucha, mała korekta magnesów na kole... i ruszam... Przez chwilę chodzi mi po głowie opcja jazdy przez ul. Leśną, ale szybko nachodzi mnie refleksja, nie mam założonych błotników, nie ma mrozu, a tam na bank leży masa błota. Nie dzisiaj....


Jedyną opcją jest przejazd przez centrum Zabrza i zaliczenie ul Chorzowskiej w Gliwicach za którą nie przepadam, tyle że ok 8:00 przebijam się z centrum Zabrza do centrum Gliwic... rucha jak diabli. Co chwilę coś, światła, skrzyżowanie, korek, autobus... itd... 


Po dojeździe cieszy mnie, że to koniec na tą chwilę, może wieczór będzie lepszy?

Biały czy czarny?
Biały czy czarny? © amiga

Złoto dla zuchwałych

Sobota, 22 lutego 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Zehn kleine Jägermeister

Baza
Piątkowy poranek, nietypowy. Zamiast do pracy jedziemy z  Darkiem przez Poznań do Lubostronia w pobliżu Bydgoszczy na pierwszy Rowerowy Rajd; "Złoto dla zuchwałych". Poznań jest jedynie krótkim przystankiem u klienta.

W drodze przypominamy sobie czego zapomnieliśmy... Kilkadziesiąt km przed bazą, zatrzymujemy się w Żninie. Wizyta w Biedronce i Pizzeri. Dość dziwne miasto..., miasto kebabów. Chwilę nam zajęło zanim znaleźliśmy jakąś otwartą "restaurację". Wystrój i klientela wskazywała raczej na niezbyt wyszukaną kuchnię z mrożonek. Jednak kucharz zaskoczył, nie dość że smaczne to na dokładkę dużo...

Z pełnymi brzuchami ruszamy dalej. Do bazy docieramy ok 18:40, organizatorów nie ma. Ktoś w samochodzie obok potwierdza nam, że dobrze trafiliśmy, a Piotrek jest już w drodze. Ok czekamy.

Próbujemy się odprężyć
Próbujemy się odprężyć © amiga

Trochę się pobawiliśmy
Trochę się pobawiliśmy © amiga
Jacek daje nam popalić :)
Jacek daje nam popalić :) © amiga

Powoli pojawia się coraz więcej chętnych
Powoli pojawia się coraz więcej chętnych © amiga

Gra trwa
Gra trwa © amiga

I kto tu jest najlepszy?
I kto tu jest najlepszy? © amiga

Bez przesady.... zostaw coś dla innych
Bez przesady.... zostaw coś dla innych © amiga

Dochodzi 19:15, pojawiają się organizatorzy. Melinujemy się na sali gimnastycznej, staramy się wybrać dobre miejsca, tuż przy gniazdkach i kaloryferze. Mamy sporo czasu na przygotowanie rowerów.

A mówiłem, że z kolcami trzeba było wziąć?
A mówiłem, że z kolcami trzeba było wziąć? © amiga

Powoli pojawiają się kolejni znajomi i... nieznajomi, a w między czasie organizatorzy proponują nam posiłek - fasolkę po bretońsku, gorącą herbatę..., rewelacja, na dokładkę możemy się zrelaksować grając w bilard przy kilku stołach. :)

Około 22:00 sala jest już częściowo wypełniona. Spotkanie z Barkiem owocuje niesamowitymi gdyńskimi pączkami z wiśniami :). Na spotkaniach i pogaduchach mijają kolejne godziny. W końcu zmęczeni poddajemy się, pora spać.

Start
Poranek, sobota, ciężko się wstaje, ciężko się dobudzić, przeziębienie z którym walczę nasiliło się dość mocno, na dokładkę Darek wygląda mocno nieszczególnie, ale jeżeli już tutaj jesteśmy to głupio byłoby nie pojechać.

Chwila na odprawę
Chwila na odprawę © amiga
Kilka min przed startem
Kilka min przed startem © amiga

Dochodzi 7:45 pora na odprawę, wyjątkowo krótką. Dostajemy mapy możemy zająć się wykreśleniem szlaku. Z grubsza zaznaczamy ścieżki, od razu zakładając w kilku miejscach 2-3 warianty w zależności od tego co może nas spotkać w terenie. Niestety jakość mapy pozostawia wiele do życzenia, już na pierwszy rzut oka widać, ze to robota drukarki atramentowej o nieszczególnych możliwościach. Wyraźnie brakuje rozdzielczości..., w efekcie część ścieżek jest prawie niewidoczna, trudno je rozróżnić w gąszczu innych oznaczeń. Tak na dobrą sprawę wystarczyłoby gdyby zostały usunięte poziomice, są za gęste i niewiele wnoszą w całości. W końcu to nie Karkonosze, gdzie takie szczegóły mają istotne znaczenie (chociaż na Rudawskiej Wyrypie poziomice też były usunięte ;P jeżeli dobrze pamiętam). Koniec narzekania. Kilka minut po 8:00 ruszamy na poszukiwanie pierwszego PK.

PK 8 - Skrzyżowanie drzewo 10m na SW
Wyjazd z Lubostronia nie nastręcza nam większych problemów, "sieć" dróg bardzo ułatwia nawigację ;P Za to ze mną dzieje się coś niedobrego, strasznie łzawią mi oczy, chwilami niewiele widzę, o odczytach licznika nie ma mowy, masakra... Trzymam się za Darkiem.
Delikatnie dookoła, ale w niezłym czasie zdobywamy punkt. Czyżby miało być aż tak łatwo?
Chwila na zastanowienie
Chwila na zastanowienie © amiga

PK 3 - Drzewo przy granicy kultur
Opis punktu należy do tych moich ulubionych, szczyt górki, wysokie drzewo w lesie, na różnych maratonach bywało z tym różnie i często oznacza cokolwiek. Jednak tym razem jest łatwo, na zjeździe w nogę wbija mi się jakiś patyk dziurawiąc spodnie, ech... Będzie co łatać po powrocie :(
O dziwo lampion znaleziony, karty przedziurkowane i ruszamy dalej, tyle, że popełniamy dość paskudny błąd, bo powinniśmy od razu odbić na zachód, a początkowo jedziemy ścieżką wzdłuż jeziorka i dopiero później odbijamy na zachód, w efekcie lądujemy na niewłaściwej ścieżce..., na dokładkę jesteśmy przekonani że to ta dobra... 2 krotnie próbujemy naprawić błąd i 2 krotnie go powielamy... Masakra... W końcu zawracamy do miejsca gdzie wyszliśmy z okolic jeziorka, spoglądamy na mapę i jedziemy we właściwym kierunku, 250m dalej w końcu jesteśmy na drodze, na której powinniśmy być.
Ja po tym nie jadę, ani nie idę
Ja po tym nie jadę, ani nie idę © amiga

PK 5 - Ruiny wieży drzewo 20m na N
Ruszamy dalej, trochę podjazdu, ale ruiny wierzy widoczne są z daleka, krótki postój na odnalezienie lampionu i możemy jechać dalej.

Gdzie te ruiny?
Gdzie te ruiny? © amiga

PK 6 - drzewo na SE skraju skarpy
Dojazd do PK szybki, od poprzedniego przejechaliśmy max 1.5km ,a pewnie mniej. Tym razem poszło nieźle.

PK 11 - Skraj lasu słupek wysokości
Kolejny bliski punkt, w sumie chyba nawet dobrze, że pojechaliśmy w tą stronę, gorzej, że wcześniej straciliśmy niepotrzebnie sporo czasu. Lampion odnaleziony, kierujemy się na wschód, tam czekają na nas 2 PK 10 i 14 umieszczone po 2 stronach drogi którą jedziemy.

PK 10 - Początek strumienia
Mijamy wjazd na 14 i nieco dalej odbijamy na zachód kierując się na 10-kę. Natykamy się na grupkę bikerów jadących z, i na PK więc z samym odnalezieniem lampionu nie ma większych problemów.

Kolejny PK zaliczony :)
Kolejny PK zaliczony :) © amiga

PK 14 - Przepust
Zawracamy i musimy się cofnąć do drogi, i pojechać tym razem na wschód a później północ. Gdyby wszystkie PK takie były.
A gdzie ten przepust?
A gdzie ten przepust? © amiga

PK 12 - Szczyt górki
Pora zawrócić i skierować się na Bukszewo, tyle, że źle skręcamy i jedziemy na Kaliska..., z pomyłki zdajemy sobie sprawę dopiero w chwili gdy próbujemy odbić na Obielewo... niby wszystko się zgadzało, ale coś jest nie tak. Dobrze, że Darek czuwa.
Błąd nie jest może wielki, bo zaledwie kilka km, ale strata w czasie jest. Zastanawiamy się, czy nie zawrócić do miejsca gdzie mieliśmy skręcić, decydujemy się jednak na drogę przez pola po utwardzonej drodze. Przynajmniej tak wynika z mapy. Początek jest niezły, o droga jest niezła. Tyle, że w którym momencie odbija na północ zamiast prowadzić dalej na zachód. Może inaczej, droga na zachód była, ale wyglądała tak paskudnie iż zdecydowaliśmy się na wariant północy ;)
Wkrótce dojeżdżamy do szosy którą mieliśmy jechać wracając z 14-ki. Dojeżdżamy do Jabłówka, wjeżdżamy w drogę prowadząca w pobliże 12-ki.
Jest las, jest zakręt, jest górka..., tylko gdzie lampion? Po kilku min poszukiwania decydujemy pojechać dalej, objechać górkę i zaatakować z drugiej strony. Wyjeżdżamy z lasu i brzegiem pola objeżdżamy górkę odnajdując ścieżkę, chwilę później jesteśmy już na PK wraz z kilkoma pieszymi. Pomyłka kosztowała nas kolejne kilkadziesiąt minut... Jednego jesteśmy już pewni - nie zaliczymy wszystkich punktów. Pod nóż idą PK 20, 22, 13, a dalej się zobaczy.

PK 15 - Skraj lasu
Dość logiczny wariant, by nie robić niepotrzebnych pustych przelotów przez pół mapy. Kierujemy się na Jabłowo Puckie, po drodze Darek wyprzedza jakiegoś quada..., trzymam się z tyłu i obserwuje rozpaczliwe próby wyprzedzenia rowerzysty, ale się nie da...., widać jaki gość jest wściekłym jak próbuje wydusić kilka km więcej z maszyny. Bawię się nieźle, ale ile można się wlec z tyłu, dobijam quadowca i wyprzedzam go. Dalej jedziemy już w 2-kę. Obieramy kierunek na Wyrębę dojeżdżając do szosy odbijamy początkowo na zachód, by później skierować się w kierunku lasu. Z daleka podejrzewamy gdzie zlokalizowany jest lampion. Pojawia się myśl, by przeprawić się przez zaorane pole na azymut, bo z mapy nie wynika, że da się tam dojechać.
Jednak... to była tylko chwila słabości. Jadąc dalej ścieżką trafiamy na jakąś przecinkę, wygląda na całkiem niezłą i prowadzi z grubsza w interesującym nas kierunku. Chwilę później jesteśmy na PK :)
Ciekawe miejsce
Ciekawe miejsce © amiga
Mnie się tu podoba :)
Mnie się tu podoba :) © amiga

PK 9 - Granica kultur
Kolejny z PK z moim ulubionym opisem.... ;P
Początkowo mieliśmy na niego jechać przez Gąbin, jednak droga prowadząca w pobliżu PK 15 jest na tyle dobra iż decydujemy się na kontynuowanie jazdy nią. Troszkę nie w tym miejscu wyjeżdżamy na szosę więc musimy szybko skorygować plan jednak do samej 9-ki dojeżdżamy w dość niezłym czasie. Nawet opis punktu nam nie przeszkodził :)

Pora obrócić mapę
Pora obrócić mapę © amiga

PK 2 - Skraj rowu
Ponownie dłuższy przelot przez lasy, aż do drogi prowadzącej na Łabiszyn, Chwilę później namierzamy rów i kierujemy się wzdłuż niego, natykamy się na grupę bikerów, wspólnymi siłami odnajdujemy lampion. Można ruszać dalej. Spoglądamy na zegarek i... chyba pora po raz drugi skorygować nasze plany. Odpuszczamy 17, 21, 4, 1, a decyzję co do 19 zostawiamy sobie na później.

Łatwy do namierzenia
Łatwy do namierzenia © amiga

Szczęśliwy Darek
Szczęśliwy Darek © amiga

PK 7 - Brzeg strumienia
Przejazd przez miasto i długi odcinek szosami, po koniec wjazd w teren i jesteśmy na PK. poszło nieźle.

PK 23 - Wielki pień na skarpie
Okolica punktu nie wygląda najlepiej, mocno „nadziubane” na mapie, sporo ścieżek, może być bardzo różnie. Podjeżdżamy pod górkę zsiadamy z rowerów i szukamy pnia. Minutę później mamy podbite karty, pamiątkowa fota i jedziemy dalej.

PK 24 - Skrzyżowanie drzewo 10m na SE
To PK położony najbliżej bazy, mieliśmy zaliczać go jako ostatni, ale plany zostały jakiś czas temu zmienione. Przy 23 jeszcze się zastanawiamy czy aby nie pojechać przez 19-kę... jednak liczba odpuszczonych PK jest zbyt wielka. Jeden więcej, jeden mniej już niewiele zmieni. Sam punkt odnaleziony dość szybko, pozostało skierowanie się na 16 i 18.

PK 18 - Skrzyżowanie
Kierunek Józefinka. Punkt zupełnie bezproblemowy, zaczynamy żałować kilka odpuszczonych PK...., tylko kto mógł wiedzieć, że będzie tak łatwo? 16-ka też nie wygląda specjalnie skomplikowanie
Przyzwoity kawałek drogi
Przyzwoity kawałek drogi © amiga

Pogoda idealna
Pogoda idealna © amiga

PK 16 - Zagłębienie złamane drzewo
początkowo szosą, później trochę terenu i zbliżamy się na PK. Z daleka widać jakieś zagłębienie, wypełnione wodą, zsiadamy z rowrów i zagłębiamy się...
Mija dobre 10-15 min. Po drzewie i lampionie nie widać śladu. Darek postanawia się wrócić... do rowerów i przestudiować mapę jeszcze raz. Słyszę przekleństwa..., coś się stało...? Wracam.... spoglądam na Darka, na rowery i... na lampion dokładnie na wprost :)

Meta
Pałac w Lubostroniu
Pałac w Lubostroniu © amiga

Zawracamy, po głowie chodzi jeszcze myśl, aby zebrać 19-kę..., mamy ok godzinę czasu. Jednak nie. Wracamy do mety, zatrzymujemy się przy pałacu w Lubostroniu i wracamy do szkoły gdzie czeka na nas kolejny ciepły posiłek.
Godzinę później wsiadamy o samochodu i wracamy na Śląsk.

Powrót do domu
Powrót do domu © amiga


Jedyną rzeczą do której bym się przyczepił to mapa..., jej jakość jest tragiczna i potrafiąca generować problemy. Reszta stała na niezłym poziomie.

Wariant skrócony, tyle, że nie do domu...

Czwartek, 20 lutego 2014 · Komentarze(0)
Metallica - The Day That Never Comes

Zamiast do domu, kieruję się na Helenkę, jutro z rana czeka nas wyjazd do Poznania. Zabieram resztę rzeczy z firmy o których zapomniałem i ruszam. Szosy, szosy, szosy i to po raz kolejny w tym tygodniu przez Zabrze, Mikulczyce, Rokitnicę...

Nie spieszę się..., jak będę zbyt wcześnie to czeka mnie kwitnięcie przed blokiem, ale może to i lepiej, przynajmniej nie pędzę na złamanie karku. 

Gdy dojeżdżam na miejsce Darek już jest, czeka...

W oczekiwaniu na wiosnę... chociaż mam wrażenie, że trwa już od 2 miesięcy
W oczekiwaniu na wiosnę... chociaż mam wrażenie, że trwa już od 2 miesięcy © amiga