Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2018

Dystans całkowity:1090.31 km (w terenie 209.00 km; 19.17%)
Czas w ruchu:53:23
Średnia prędkość:20.42 km/h
Maksymalna prędkość:48.37 km/h
Suma podjazdów:4823 m
Maks. tętno maksymalne:166 (90 %)
Maks. tętno średnie:141 (76 %)
Suma kalorii:41464 kcal
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:31.15 km i 1h 31m
Więcej statystyk

Niedziela z Karoliną w Spale

Niedziela, 30 września 2018 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dzień trzeba było mocno przeplanować, w efekcie ruszamy dopiero przed 16, późno. Wiemy, że nie pojeździmy za dużo, max 3 godziny... 

Map nie bierzemy, co będzie to będzie... Zobaczymy gdzie trafimy. Może nad Niebieskie Źródła? W tym roku jeszcze tam nie byłem, zresztą podobnie jak i przy hali lodowej. Po drodze jeszcze odwiedzamy kozy ;)... Może by kupić mleko? 
Z wizytą nad źródłami
Z wizytą nad źródłami © amiga
Na Niebieskich Źródłach
Na Niebieskich Źródłach © amiga
Przez okno hali lodowej
Przez okno hali lodowej © amiga
Hala lodowa w Tomaszowie Mazowieckim
Hala lodowa w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Minęło kilka miesięcy od czasu gdy jeździłem po Tomaszowie, zaskakują nowe drogi, rodna, wszędobylskie remonty wszystkiego. Rok wyborów do czegoś zobowiązuje, za to później będzie kilka lat ciszy. Cóż dobre i to. 

Gdzie te 7 procent?
Gdzie te 7 procent? © amiga
Dopiero wyjechaliśmy, a słońce już nisko, gdy tylko wjeżdżamy do cienia jest chłodno, bardzo chłodno, czuć wilgoć unoszącą się w powietrzu. Jesień ma jednak swoje prawa. Drzewa jeszcze w większości zielone, jednak ta zieleń już jest zmęczona, to nie ta wiosenna radosna... Kierujemy się w kierunku Spały, dzisiaj raczej nic więcej nie zwiedzimy. 
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Powoli zmieniają kolory
Powoli zmieniają kolory © amiga
Aleja drzew
Aleja drzew © amiga
Zaskoczona Karolina :)
Zaskoczona Karolina :) © amiga
Po drodze rozglądamy się za grzybami, choć na rowerze to raczej ciężko, szybka jazda i rozmowa nie służą poszukiwaniom, a jadąc sporo rozmawiamy... układamy plany. Kombinujemy ile wlezie... ;)
Jesień już w pełni
Jesień już w pełni © amiga
Nad stawem w Spale
Nad stawem w Spale © amiga
Pora wracać do Tomaszowa, słońce powoli się chowa, może gdzieś dorwiemy je z wiaduktu, ale... jeszcze spory kawałek lasu przed nami. Jadąc zauważamy pojedynczą kanię, hamowanie i... mamy to :) Jest grzyb... może niezbyt wielki, ale nasz :). Zabieramy go ze sobą. 
Barierki na DDRce Tomaszów Mazowiecki-Spała
Barierki na DDRce Tomaszów Mazowiecki-Spała © amiga
Z fotografowania zachodu słońca nic nie wychodzi, słońce zdążyło skryć się za horyzontem zanim wyjechaliśmy z lasu... cóż... 
Za to przy wjeździe do Tomaszowa widzę, śląski akcent... tylko co tutaj robi logo Ruchu Chorzów... ? Jakaś sztama klubów?  Być może.
Ruch Chorzów w Tomaszowie Mazowieckim?
Ruch Chorzów w Tomaszowie Mazowieckim? © amiga

Na miejsce docieramy gdy zaczyna się ściemniać... Dzień był bardzo przyjemny, choć zaskakujący... 
Dzięki Karolina za czas spędzony wspólnie... za te 2 dni w Tomaszowie... 

Powrót do domu

Czwartek, 27 września 2018 · Komentarze(0)
Jest 16:40 gdy ruszam, zależy mi na czasie, muszę jechać szosami, wiatr chyba wspomagający, jest dość ciepło. Niewielki ruch.
Po około 2 km słyszę telefon, ważny telefon... kilka minut postoju, rozmowy... 
Ruszam dalej przed 17. Wychodzi słońce... przyjemny wieczór,  szkoda, że nie mam czasu na jazdę po lesie, trudno, może kiedy indziej. 

Franciszkańska w Gliwicach
Franciszkańska w Gliwicach © amiga
Na Wirku
Na Wirku © amiga
Jutro rower zostaje w domu, plan napięty, nie wyrobiłbym się... tak więc nieco inaczej wszystko planuję.  
Dość szybko docieram do Piotrowic, tam niestety problem z przedostaniem się na drugą stronę Kościuszki. Tragedia... przebudowa tego skrzyżowania chyba jest lekko nieprzemyślana. 
Przy Autostradzie w Kochłowicach
Przy Autostradzie w Kochłowicach © amiga
Zachód za drutami
Zachód za drutami © amiga
W parku Zadole
W parku Zadole © amiga
Rower po ostatnich wyjazdach jest mocno ubrudzony, dzisiaj na myjnię już nie podjadę. Może w weekend?

Czwartkowy wyjazd do pracy

Czwartek, 27 września 2018 · Komentarze(0)
Jest 7:19 gdy w końcu ruszam, znowu opóźnienie. Za to jest ciepło 11 stopni, wiatr z południowego-zachodu. 
Gdy ruszam przed domem widzę korek na dobre kilka km. Piotrowice też stoją, Kościuszki od strony Mikołowa zawalona. Wystarczyło zamknąć a raczej przymknąć częściowo jedno skrzyżowanie i... jest problem. Organizacja ruchu jest tragiczna, odcinek który zwykle pokonuję w 2.5 - 3 minut  dzisiaj zajął mi dobre 6... Przebicie się w poprzek fali samochodów było nie lada wyczynem. Coś czuję, że nieco zmienię trasę przejazdu do zakończenia remontu... Tyle, że wymusi to na mnie więcej jazdy terenem, na co nie zawsze mam ochotę o poranku... 

Gdy docieram do Panewnik tam również widzę ciągnący się sznur samochodów w kierunku Katowic. Jak się okazuje to także efekt przebudowy skrzyżowania w Piotrowicach. Cześć ludzi jedzie Owsianą licząc na to, że od tej strony szybciej dostaną się do centrum i... trafiają na podobne warunki... To jakiś obłęd... efekt zaniedbań w infrastrukturze, ale też myślenie ludzi, że samochód jest najlepszy, najszybszy. W mieście tak nie jest... 

Na szczęście gdy wyjeżdżam z Panewnik jest już spokojniej, w Kochłowicach jest prawie spokój, po prostu przejeżdżam i tyle. Zresztą identycznie jest na Wirku w Bielszowicach, dopiero Zabrze wita mnie korkami ;) Miałem jechać szybszą drogą, ale to co się działo zmusiło mnie do jazdy laskiem Makoszowskim, co nie jest karą, a raczej przyjemnością. Była chwila by stanąć by zrobić kilka zdjęć i ruszyć do Gliwic. 

Te jak prawie zawsze są puste, tak więc ostatnie 6 km minęło dość szybko. Mimo problemów z dojazdem to jednak poranek należy zaliczyć do udanych.
Chmury zasłaniają niebo
Chmury zasłaniają niebo © amiga
Kaczki dalej na stawie czekają na dokarmiających je ludzi
Kaczki dalej na stawie czekają na dokarmiających je ludzi © amiga
O poranku w Lasku Makoszowskim
O poranku w Lasku Makoszowskim © amiga

Lasami do domu

Środa, 26 września 2018 · Komentarze(1)
Jest grubo przed 17 gdy ruszam. Pogoda lekko zaskakuje, jest kilkanaście stopni na plusie, wiatr zmienił kierunek na południowo-zachodni. Na drogach nie ma specjalnego ruchu, ale też nie planują jazdy po szosach. 
Gdy mijam granicę z Zabrzem wjeżdżam do lasku Makoszowskiego, mniej więcej w jego połowie słyszę telefon, odbieram.... czekałem na tą rozmowę... Mija dobre 20 minut :) W końcu żegnamy się i ruszam w dalszą trasę, przez Makoszowy, starą hałdę w kierunku Halemby. 

Wąskie ścieżki w parku
Wąskie ścieżki w parku © amiga
Słońce jeszcze wysoko
Słońce jeszcze wysoko © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Kaczki na stawie
Kaczki na stawie © amiga

Po drodze rozglądam się za grzybami, wszędzie widać sporo Muchomorów, tych czerwonych i sromotnikowych, trochę jakiś grzybów opieńkowatych, ale dopiero na granicy z Rudą Śląską trafiam na Kanię :) Humor od razu mi się poprawił, rozglądam się czy gdzieś w pobliży nie będzie kolejnej, niestety nie ma, ale... do domu mam jeszcze spory odcinek leśny. Boję się jednak, że ostatnie jego fragmenty będę miał do przejechania już po zmroku. 
Znaleziona Kania :)
Znaleziona Kania :) © amiga
Tak więc specjalnie nie mam czasu na jeżdżenie i sprawdzanie leśnych ścieżek, od Halemby jadę najkrótszym leśnym szlakiem do Panewnik, co nie zmienia faktu, że nie rozglądam się za grzybami. Są miejsca gdzie widać grzyb przy grzybie, niestety to nie te gatunki o które mi chodzi. 
Ślad po obozie koncentracyjnym na Halembie
Ślad po obozie koncentracyjnym na Halembie © amiga
Nowe drzewa posadzone
Nowe drzewa posadzone © amiga
Widok na Starą Kuźnię
Widok na Starą Kuźnię © amiga
Z lasu wyjeżdżam dopiero w Piotrowicach, ostatnie 2 km już szosami, jednak skrzyżowanie w Piotrowicach to jakaś pomyłka, dzieją się tutaj cuda... Ktoś kto zaplanował tą przebudowę chyba nie do końca przemyślał sprawę. Już od wczesnego rana zakorkowane są wszystkie południowe dzielnice. Nie zazdroszczę osobom które muszą jechać do pracy samochodem, bez alternatywy, choć... moim zdaniem zawsze taka istnieje. Jest w końcu pociąg, autobus (ten niestety stoi w korkach), tramwaj, i oczywiście rower który w takich przypadkach jest najszybszym środkiem dojazdu z punktu A do punktu B.... 
Skrzyżowanie przy Famurze w Piotrowicach
Skrzyżowanie przy Famurze w Piotrowicach © amiga
W domu melduję się z lekkim poślizgiem, ale było warto :)

Rześki poranek

Środa, 26 września 2018 · Komentarze(1)
Wtorek zaskoczył temperaturą, za oknem niby 2 stopnie, ale szron osadził się na samochodach... Wygląda to nieciekawie. Wiatr słabszy jednak odczuwalny, nie będzie współpracował. Na drogach... szkoda gadać... Korek po horyzont... W okolicy przebudowywane są skrzyżowania, jedno przy Famurze drugie przy nowej Galerii, w efekcie Piotrowice i Ochojec stoją. Gdy jestem w Piotrowicach na skrzyżowaniu mogę jedynie powiedzieć cieszę się, że jadę rowerem... 
Kombinuję jak pojechać, ciągnie mnie do lasu, sprawdzić czy coś aby nie rośnie na kolację :), w Panewnikach wjeżdżam w las.... 
Jadę nieco wolniej przyglądając się rosnącym grzybom, tych jest wszędzie pełno, szkoda, że głównie Muchomory Sromotnikowe. Nie widzę jadalnych grzybów, pewnie trzeba by wejść w las. W tej chwili nie mam na to czasu, może wieczorem. 

Na boisku Kolejarza w Piotrowicach
Na boisku Kolejarza w Piotrowicach © amiga
Trochę wody jest w lese
Trochę wody jest w lese © amiga
Słońce zaczyna przygrzewać.
Słońce zaczyna przygrzewać. © amiga
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Wyjeżdżam na Halembie i zastanawiam się co teraz, czy jechać dalej lasami, czy jednak pociągnąć szosami. Wygrywa ten drugi wariant, na drodze z Halemby na Bielszowice jest niewiele samochodów, a będzie choć trochę szybciej. Od Bielszowic jadę jak zwykle. Nie kombinuję. Docieram do Zabrza, widzę tam lekkie zaciski i nieco inaczej, bo przez stację BP omijam światła, nie mam ochoty na stanie. 
W okolicach Bielszowic
W okolicach Bielszowic © amiga
Nieco dalej pakuję się przez lasek Makoszowski, nie ma tutaj żywego ducha... słońce wyraźnie grzeje. Dzień zapowiada się całkiem przyjemny i ciepły. Gdzieś przed 9 melduję się w firmie, przejazd zajął mi więcej czasu niż planowałem, ale warto było :)
Lasek Makoszowski
Lasek Makoszowski © amiga

Powrót z wiatrem

Wtorek, 25 września 2018 · Komentarze(0)
Ruszam około 17, warunki podobne d porannych, może jest jedynie nieco cieplej. Wiatr powinien pomagać, jednak jest na tyle zimny, że czuję chłód, trzeba będzie się rozgrzać. Na drogach nie widać specjalnie dużo samochodów, to akurat cieszy. 
W Zabrzu skręcam do lasku Makoszowskiego, choć nie planuję specjalnie pakować się w teren to skrót przez ten park daje trochę radości. 
To już nie jest to samo słońce co jeszcze miesiąc temu
To już nie jest to samo słońce co jeszcze miesiąc temu © amiga

Ludzi nie ma zbyt dużo, jeszcze w zeszłym tygodniu ciężko było ich wymijać w tym miejscu a dzisiaj.... prawie cała droga moja ;) 
Po wyjechaniu z parku nie planuję kolejnego wjazdu w teren, choć po głowie chodzą mi grzyby... może więc jednak? Kilka opcji w końcu jest. 
W teren wjeżdżam dopiero na Wirku. Wjeżdżam na szlak przy potoku Bielszowickim, kilka razy muszę się zatrzymać, słońce powoli chybi się ku zachodowi, do ciemnicy mam jeszcze trochę czasu. Za to kolory nieba, roślin... coś pięknego... 
Przy potoku Bielszowickim
Przy potoku Bielszowickim © amiga
Gdyby jeszcze tak nie wiało...
Gdyby jeszcze tak nie wiało... © amiga
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Kierunek Kochłowice
Kierunek Kochłowice © amiga
Cienie znacznie się wydłużyły
Cienie znacznie się wydłużyły © amiga
Od Kochłowic znowu wracam na szosy, DDRka na odcinku do Panewnik wygląda tragicznie, masa liści, masa gałązek, gałęzi i innego syfu. Muszę uważać... 
DDRka w Kochłowicach
DDRka w Kochłowicach © amiga
Klasycznie odbijam na Bałtycką i dalej przez park Zadole. W Piotrowicach przy Famurze zaskoczenie - zmieniła się organizacja ruchu..., przedostanie się na drugą stronę Kościuszki to nie lada wyczyn.  Chyba ktoś czegoś nie przemyślał. 
Na dokładkę zaczyna kropić, w oddali widać ciemną chmurę i tęczę :) 
Czyżby to pieczarka?
Czyżby to pieczarka? © amiga
Tęcza w Piotrowicach
Tęcza w Piotrowicach © amiga
Kolejny odcinek zamkniętej drogi w Piotrowicach
Kolejny odcinek zamkniętej drogi w Piotrowicach © amiga
Fontanna jeszcze działa
Fontanna jeszcze działa © amiga
Do domu docieram z lekkim poślizgiem. Dzień dobrze wykorzystany :) 

Pod wiatr

Wtorek, 25 września 2018 · Komentarze(0)
Poranek niepozbierany, ruszam dopiero o 7:30. Po raz pierwszy do kilku miesięcy jadę w długim rynsztunku. Wiatr daje popalić, czeka mnie pełne 30 km pod górkę, jednak nie widzę wielkiego problemu. Za to korki w Piotrowicach dobijają. 
Zresztą nie tylko w tym miejscu, jak się okazuj problemy są i w Panewnikach i w Kochłowicach. Mam tylko nadzieję, że gdy będę w Zabrzu to będzie grubo po ósmej i ruch się uspokoi. 
Po ostatnich wichurach w wielu miejscach widać liście, połamane gałęzie, chyba najgorszy jest odcinek pomiędzy Panewnikami a Kochłowicami. Zresztą to norma. Ruda średnio ma ochotę na sprzątanie rowerówki. Obstawiam że najbliższe zamiatanie będzie na wiosnę, chyba, że się mylę ;)

Gdy po dłuższych bojach z wiatrem docieram do Zabrza okazuje się, że nie ma samochodów, no... prawie nie ma, dość szybko przedostaję się do Gliwic i dalej do Zabrza. Cieszy mnie to, że ubrałem się w wariancie późno-jesiennym. Nie zmarzłem, choć mogłem wziąć coś cieplejszego na głowę :)
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga

Z Karoliną - "Na krętych drogach do Niepodległej"

Niedziela, 23 września 2018 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Sobota zresztą podobnie jak i piątek zapowiadały się bez roweru. Sprawy do załatwienia, trochę gonitwy i... wyszło nieco inaczej :)
W niedzielę za to jestem w Tomaszowie Mazowieckim, dzień zapowiada się średnio, dżdży lekki deszcz, wieje od zachodu, radary pokazują deszczowe chmurzyska. O 11 jesteśmy z Karoliną umówieni na rajdzie w Brzezinach, pędzimy samochodem, w międzyczasie  pogoda coraz bardziej straszy... Na szczęście gdy docieramy na miejsce coś się poprawia, jeszcze tylko kawa na stacji, drobne zakupy na drogę i... jesteśmy na starcie i tak z lekkim zapasem czasu.  Witamy się i czekamy na spóźnialskich... Te 25 minut ciągnie się niemiłosiernie, to wina wiatru... pogody, lekkich opadów... 

Powoli zbiera się ekipa
Powoli zbiera się ekipa © amiga

Gdy w końcu ruszamy jest coś około 11:15, z informacji które mamy wiemy, że całość ma zamknąć się w 70 km, kilka postoi w miejscach gdzie coś się wydarzyło. Z wstępnej obserwacji mapy, i prób połączenia miejsc które mamy odwiedzić nie pasuje mi ta odległość. Wydaje mi się, że nie wyjdzie z tego 70... ale zawsze można poprowadzić trasę tak by zakręcała co chwilę, by była maksymalnie kręta... 
Od początku lekkie zaskoczenie, bo o ole sam raczej wybrałbym asfalty, to tutaj organizatorzy postanowili poprowadzić nas szlakami, pieszymi, rowerowymi i końskimi.... Już na wstępie trafiamy na piaski ;)... Nie przepadamy za nimi, ale jakoś się jedzie... Szersze opony lepiej by się na czymś takim spisały, choć nie mogę narzekać i tak mam 2" :)

Pierwszy postój po około 10 km w Woli Cyrusowej pod pomnikiem, a raczej tym co zostało po oryginale. Dowiadujemy się o historii, znaczeniu tego miejsca, czemu pomnik wygląda tak, a nie inaczej. Pewnie na necie trudno szukać takich informacji, ale tutaj wciąż pamięć o tamtych wydarzeniach żyje.  Po kilkunastu minutach ruszamy dalej. 
Pod pomnikiem w Woli Cyrusowej
Pod pomnikiem w Woli Cyrusowej © amiga
Uśmiechnięta jak zwykle :)
Uśmiechnięta jak zwykle :) © amiga
Do Dmosina droga to ledwie 5 km, ale nie jedziemy jeszcze tam, w niedalekim Niesułkowie jest stary cmentarz z okresu I wojny światowej, nazwiska wskazują na niemców, kolejna opowieść i wiemy skąd się tutaj wzięli, czemu jest tego tyle... czemu sam cmentarz wygląda teraz tak a nie inaczej...  Niektóre informacje zaskakują. 
Niesułków-Kolonia - Na cmentarzu z I wojny światowej
Niesułków-Kolonia - Na cmentarzu z I wojny światowej © amiga
Zasłuchani uczestnicy rajdu
Zasłuchani uczestnicy rajdu © amiga
Droga do Dmosina prowadzi przez pola, a raczej należałoby powiedzieć, że przewodnik prowadzi nas polami ;), Miejscami lekko nie ma kopny piach daje popalić ;) Wkrótce docieramy do Dmosina w którym czeka na nas ekipa odtworzeniowa 37 pułku z mini muzeum. Można się przyjrzeć eksponatom, porozmawiać, zapytać się o coś... jest ciekawie. Udajemy się jeszcze pod pobliski obelisk i na kwaterę wojskowa na cmentarzu. Gdy wracamy pod tymczasowe muzeum rozmowy jeszcze trwają. Spędzamy tutaj dobre 45 minut... Z jednej strony fajnie, z drugiej... przy tej temperaturze i wietrze szybko stygniemy. Przy okazji organizatorka rajdu zagaduje Karolinę o to by poprowadziła jeden z wykładów dotyczących podróży :) Zapowiada się ciekawie, jednak piątek wieczór... cóż... to nie jest dobra pora... coś kto wie. 
Krótka przerwa przy tymczasowym muzeum w Dmosinie
Krótka przerwa przy tymczasowym muzeum w Dmosinie © amiga
Przywiezione Eksponaty
Przywiezione Eksponaty © amiga
Nie zazdroszczę ludziom, którzy musieli tego używać
Nie zazdroszczę ludziom, którzy musieli tego używać © amiga
Pod obeliskiem w Dmosinie
Pod obeliskiem w Dmosinie © amiga
Kościół pw. św. Andrzeja Apostoła i św. Małgorzaty w Dmosinie
Kościół pw. św. Andrzeja Apostoła i św. Małgorzaty w Dmosinie © amiga
Na cmentarzu w Dmosinie przy kwaterze z II wojny światowej
Na cmentarzu w Dmosinie przy kwaterze z II wojny światowej © amiga
Żołnierskie krzyże
Żołnierskie krzyże © amiga
Na cmentarzu w Dmosinie
Na cmentarzu w Dmosinie © amiga
Zaczynamy wracać do punku startu, jeszcze tylko ognisko przy leśniczówce w Niesułkowie, na którym pieczemy kiełbaski, pijemy herbatę i oczywiście grzejemy się. Jest przyjemnie, smacznie. A przy okazji dostajemy gadżety :) związane z tematyką rajdu. Jest tego tak dużo, że na czytanie trzeba będzie przeznaczyć kilka zimowych wieczorów :)
Płonie ognisko...
Płonie ognisko... © amiga
Z partyzanckim widelcem ;)
Z partyzanckim widelcem ;) © amiga
Gdy wybija 16 pora się zbierać i wracać do Brzezin, do punktu z którego wystartowaliśmy. Droga zaskakuje, bo osobiście z Karoliną pojechalibyśmy najkrótszą trasą z najmniejszą ilością zakrętów unikając na koniec piachów. Jednak organizatorzy i tym razem zaskoczyli, droga jest mega kręta. Nie oznacza to oczywiście, że jest zła... Po prostu jest inna od tego czego się spodziewaliśmy :)
Kilka minut przed 17 jesteśmy w miejscu gdzie rozpoczęliśmy rajd. Pora na krótkie podsumowanie, podziękowania... 

Mimo lekkiego niedosytu trzeba przyznać, że i frekwencja dopisała i pomysł na rajd też mi się podobał. Skróciłbym jedynie czas na postojach i pewnie wydłużył dystans, tym bardziej że rejon łódzkiego usiany jest pamiątkami z okresy I wojny światowej.

W sumie dzień bardzo dobrze wykorzystany. 
Gdy wracamy po 17 znowu zaczyna padać... Chyba Karolina ma jakieś znajomości gdzieś wyżej...  :) Dzięki :)

Powrót do domu

Czwartek, 20 września 2018 · Komentarze(0)
Ruszam sporo wcześniej niż planowałem, jest jeszcze przed 16:30, ruch na drogach trochę przerażam wiatr nie pomaga, ale jest ciepło, jadę szosami krótkim wariantem, wieczorem muszę się przygotować do wyjazdu. To potrwa, im więcej zyskam na dojeździe tym później będę miał więcej czasu. 

Zabrze lekko masakruje, korki są wszędzie, zastanawiam się czy nie ma meczu, ale w czwartek? Bez sensu... 
W Rudzie już zdecydowanie lepiej, jedynie Wirek jest paskudny. 
W Bielszowicach
W Bielszowicach © amiga
Gdy docieram do Panewnik, przypominam sobie o konieczności podjechania do paczkomatu... próbuję kolejową, ale okazuje się, że jest zamknięte na odcinku około 200m. Zmieniam trasę, pojadę nieco inaczej, jednak budowa drogi galerii powoduje masę problemów, korek ciągnie się od Brynowa do Ochojca. Ropwerem jest prościej, choć też nie idealnie, nawet piesi mają przewalone. 

Budowa galerii Libero
Budowa galerii Libero © amiga
Szybka wizyta w paczkomacie i jadę do domu, tym razem jest szybko. kawałek rowerówki. W domu jestem przed 18... jest nieźle... mam sporo czasu.