Wpisy archiwalne w kategorii

Spotkania Bikestats-owe

Dystans całkowity:20546.39 km (w terenie 4523.50 km; 22.02%)
Czas w ruchu:1178:49
Średnia prędkość:17.43 km/h
Maksymalna prędkość:64.33 km/h
Suma podjazdów:121073 m
Maks. tętno maksymalne:236 (128 %)
Maks. tętno średnie:156 (84 %)
Suma kalorii:868808 kcal
Liczba aktywności:278
Średnio na aktywność:73.91 km i 4h 14m
Więcej statystyk

Po miód do pasieki z Karoliną

Niedziela, 27 października 2019 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Szykują się zmiany i coraz rzadziej w tej chwili jeżdżę rowerem, więc każda okazja do rowerowania cieszy mnie niezmiernie. Mam nadzieję, że za jakiś czas liczba przejeżdżanych km wróci do jakiegoś bardziej sensownego stanu, a dziś... w planie mamy zakup miodu w pobliskiej pasiecie. Temperatura o poranku straszyła, lecz gdy zrobiło się ciut cieplej ruszamy. Dziś bez map ;) te mamy w głowie, a raczej ma je Karolina ;)

Staw ma Lubochence w Tomaszowie Mazowieckim
Staw ma Lubochence w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Aleja drzew w okolicach Glinnika
Aleja drzew w okolicach Glinnika © amiga
Na leśnych ścieżkach
Na leśnych ścieżkach © amiga
Krążymy po okolicy, po ścieżkach leśnych, po bocznych drogach. Wszędzie widać już oznaki jesieni, są miejsca gdzie cała okolica zasypana jest kolorowymi liśćmi. Pięknie to wygląda, choć to zapowiedź nadejścia zimy. Czasu za którym nie przepadamy. 

Staw Wojcieszek
Staw Wojcieszek © amiga
Jesienny mech
Jesienny mech © amiga
Nad stawem Wojcieszek
Nad stawem Wojcieszek © amiga
Co ja tutaj robię...
Co ja tutaj robię... © amiga
Tama na Gaci
Tama na Gaci © amiga
Lądujemy w Królowej Woli, to tutaj zaglądamy do pasieki kupujemy miód i w centrum przy stawie robimy przerwę na batony:) Mija dobre kilkanaście minut nim ruszamy dalej. Słońce przyjemnie już grzeje. Kilka km dalej jest Inowłódz i tam też się kierujemy. Zaskakuje nas brak ścieżki, czy raczej drogi polnej. Wygląda na to, że przebudowa jednego ze skrzyżowań spowodowała zaoranie ścieżki. Szok. Na czuja kierując się na górujący w oddali kościół idziemy na przełaj prowadząc rowery. 
Zaskakuje nas ilość bunkrów, latem ich nie widać, dziś zauważamy je co kilkadziesiąt metrów. 
 
Przystanek Królowa Wola
Przystanek Królowa Wola © amiga
Inowłodzki kościółek
Inowłodzki kościółek © amiga
Bunkier w pobliżu Inowłodza
Bunkier w pobliżu Inowłodza © amiga
Bunkier numer dwa
Bunkier numer dwa © amiga
Kolejny bunkier
Kolejny bunkier © amiga

Docieramy pod kościół od strony cmentarza, kilkanaście zdjęć i postanawiamy zjechać do centrum, może będzie otwarta kawiarnia? 

Kościół św Idziego
Kościół św Idziego © amiga
Widok na Pilicę
Widok na Pilicę © amiga
św. Idzi w pełnej krasie
św. Idzi w pełnej krasie © amiga
Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga

Jesteśmy za wcześnie, cóż... Zostaje sklep w starej synagodze i szybkie posilenie się bananami. Zawracamy w kierunku Tomaszowa, przejeżdżamy jeszcze przez Spałę, gdzie w COSie robimy kolejną krótką przerwę. 

Ścieżka w okolicach Inowłodza
Ścieżka w okolicach Inowłodza © amiga
Uwielbiam takie drogi
Uwielbiam takie drogi © amiga

Do bazy docieramy na obiad :) Można się posilić i chwilę odpocząć. Weekend był bardzo intensywny choć niestety mało rowerowy.

Z wizytą w Kobiernicach z Karoliną

Niedziela, 13 października 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Poranek zaczynamy bardzo wcześnie, plan jest napięty. Szybkie śniadanie i ruszamy gdy słońce ledwo wychyla się zza gór.  
Plan na dzisiaj to dojechać samochodem do Bielska, tam się pokręcić,a co dalej do się okaże. 

Do Bielska jedziemy nieco dookoła tak by zahaczyć o Łodygowice i odwiedzić tamtejszy drewniany kościół. Chwilę później ruszamy dalej do centrum Bielska. Na miejscu rozładowujemy rowery i jedziemy zwiedzać centrum. 
Kiedy ranne wstają... ;)
Kiedy ranne wstają... ;) © amiga
Kościół pw. św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Łodygowicach
Kościół pw. św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Łodygowicach © amiga
Uliczki na starym mieście w Bielsku-Białej
Uliczki na starym mieście w Bielsku-Białej © amiga
Budzi się dzień w Bielsku-Białej
Budzi się dzień w Bielsku-Białej © amiga
Stare miasto jest piękne, o tej porze miasto jeszcze śpi. Nie ma turystów, przechodniów, jesteśmy sami. No... prawie sami. Robimy zdjęcia to tu, to tam, ale w między czasie zastanawiamy się jak ogarnąć ten dzień. O 14 musimy być w Krakowie, a tyle do zwiedzenia. Chcemy jeszcze podjechać rowerami do Kobiernic. Pierwotny plan zakładał, że ruszmy tam z Bielska, jednak czas potrzebny na dojazd do Krakowa trochę nas przeraził. Cóż... po kilku km pakujemy rowery i przemieszczamy się do Kóz.
Bielski rynek
Bielski rynek © amiga
Słońce oświetliło już kamienice
Słońce oświetliło już kamienice © amiga
Zamek książąt Sułkowskich
Zamek książąt Sułkowskich © amiga
Fontanna na placu Bolesława Chrobrego
Fontanna na placu Bolesława Chrobrego © amiga
Teatr Polski w Bielsku-Białej
Teatr Polski w Bielsku-Białej © amiga
Zamek w Bielsku-Białej
Zamek w Bielsku-Białej © amiga
Kozy - Pałac Czeczów
Kozy - Pałac Czeczów © amiga

W Kozach zaskakuje nas ruch, przecież dzień jest wolny, niehandlowy? Więc co? Chwila... przecież dziś są wybory... przyznam się, że ilość ludzi idących do lokalu zaskoczyła mnie. Sam planuję odwiedzić lokal wyborczy dopiero wieczorem. 

Kolejny raz dzisiaj rozpakowujemy rowery i... ruszamy na zwiedzanie okolicy. Z Kóz kierujemy się na  Pisarzowice, na mapach mamy zaznaczone kilka ciekawych obiektów, które warto odwiedzić. Przynajmniej taką mamy nadzieję. 

Pałac Czeczów w Kozach
Pałac Czeczów w Kozach © amiga
W drodze do Pisarzowic
W drodze do Pisarzowic © amiga

Z tymi atrakcjami różnie było, a w zasadzie praktycznie nie było;). Mapy mapami, ale w rzeczywistości poza pięknymi widokami na góry niewiele jest. Docieramy do Kęt. Tutaj jest szansa na odrobienie zaległości z atrakcjami. Po raz kolejny zaskakuje spory ruch na drogach. Trochę może to tłumaczyć godzina kościelna, a częściowo wybory, jednak... ruch powinien być lokalny, a wygląda to raczej na tranzyty. 

Rynek w Kętach
Rynek w Kętach © amiga
Kościół pw. św. Jana Kantego w Kętach
Kościół pw. św. Jana Kantego w Kętach © amiga
Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Kętach
Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Kętach © amiga

Z Kęt jedziemy bezpośrednio do Kobiernic w odwiedziny do Kajmana i Niradhary, ekipy magnetic life. Na miejscu spędzamy nieco ponad godzinę. Szkoda, że to była tak krótka wizyta, jednak miło było spotkać się po latach :)

Spotkanie z Niradharą i Kajmanem
Spotkanie z Niradharą i Kajmanem © amiga
Funio pozuje do zdjęcia :)
Funio pozuje do zdjęcia :) © amiga

Czas uciekł, gnamy najkrótszą drogą do Kóz. Pakujemy rowery i do Krakowa... Zdążyliśmy :)  

W Beskidzie Żywieckim z Karoliną

Sobota, 12 października 2019 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Wyjazd nietypowy i na wariata. Szybka decyzja i znaleźliśmy się w Beskidzie Żywieckim ;) W drodze do szukaliśmy jeszcze jakiegoś miejsca na nocleg ;). Udało się takowe znaleźć w Sopotni Wielkiej. Tam też się kierujemy, rozpakowujemy siebie i rowery. 

Ruszamy dopiero około 11. Kierujemy się do pobliskiego wodospadu. Szkoda, że nie wzięliśmy zapięć, trudno się oddalić od rowerów by okazać całe jego piękno. Mimo tego spędzamy przy wodospadzie dobre kilkadziesiąt minut. 

W Sopotni Wielkiej - miejscowość
W Sopotni Wielkiej - miejscowość © amiga
Nad rzeką Sopotnia Wielka
Nad rzeką Sopotnia Wielka © amiga
Rwący nurt Sopotni Wielkiej
Rwący nurt Sopotni Wielkiej © amiga
Wodospad w Sopotni Wielkiej
Wodospad w Sopotni Wielkiej © amiga
Tablica informacyjna przy wodospadzie
Tablica informacyjna przy wodospadzie © amiga
Wodospad Sopotni Wielkiej
Wodospad Sopotni Wielkiej © amiga

W końcu ruszamy dalej, czasu mamy niewiele, planujemy powrót przed zachodem słońca, a te już wcześnie idzie spać. Kierujemy się główną drogą do Żywca, od czasu do czasu przystając i uwieczniając okolicę na zdjęciach. Temperatura bardzo przyjemna, słońce grzeje :) Na drzewach sporo zielonych liści, choć spodziewałem się, że tych żółtych i czerwonych będzie zdecydowanie więcej. 

Beskidzkie Widoczki
Beskidzkie Widoczki © amiga
W drodze do Krzyżowej
W drodze do Krzyżowej © amiga
Budynek Starej Karczmy w Jeleśni
Budynek Starej Karczmy w Jeleśni © amiga
Duża tama na Koszarawie
Duża tama na Koszarawie © amiga

Długi zjazd i jesteśmy w centrum Żywca, ostatnio gdy tutaj byłem trwał w najlepsze remont. Dziś po ekipach nie ma śladu, Rynek jest piękny czysty i... jakiś taki pusty. Pora jest dość późna, więc czemu? Dla nas niby lepiej, nikt nie wchodzi nam pod koła ;) Krążymy jeszcze trochę po mieście i odwiedzamy pobliski zamek i park... Tutaj zdecydowanie większy ruch, kręcimy rowerami to tu to tam.  Miejscami podziwiamy niesamowicie kolorowe drzewa, piękne aleje. 

Rynek w Żywcu
Rynek w Żywcu © amiga
Kamienna dzwonnica w Żywcu
Kamienna dzwonnica w Żywcu © amiga
Pałac Habsburgów w Żywcu
Pałac Habsburgów w Żywcu © amiga
Park przypałacowy
Park przypałacowy © amiga
Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga
Pałac Habsburgów w Żywcu
Pałac Habsburgów w Żywcu © amiga
Pałac Habsburgów w Żywcu
Pałac Habsburgów w Żywcu © amiga
Domek Chiński
Domek Chiński © amiga
Aleja w parku
Aleja w parku © amiga

Pora zastanowić się co dalej, w parku spędziliśmy sporo czasu, ale warto było. Wyjeżdżając z Żywca zauważamy Obiadomanię ;). Okazuje się, że to bar szybkiej obsługi, zatrzymujemy się i posilamy. Trudno powiedzieć czy dalej będzie okazja zjeść coś ciepłego. 
Najedzeni ruszamy dalej. Postanawiamy udać się do Węgierskiej górki gdzie wjeżdżamy na trakt Cesarski. Lubię tą drogę, kilka razy jechałem nią wcześniej i za każdym razem zachwyca. Tak też jest i teraz. Mam wrażenie, że Karolinie też się podoba :) W efekcie zamiast odbić od razy na Juszczynę jedziemy jeszcze do Milówki :)  Dopiero tam zawracamy. 

Okolice Wieprza
Okolice Wieprza © amiga
Nad Sołą
Nad Sołą © amiga
Coraz bardziej kolorowe drzewa
Coraz bardziej kolorowe drzewa © amiga
Punkt widokowy na drodze Carskiej w Węgierskiej Górce
Punkt widokowy na drodze Carskiej w Węgierskiej Górce © amiga
Na carskim trakcie
Na carskim trakcie © amiga
Droga w góry
Droga w góry © amiga
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Milówce
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Milówce © amiga
Centrum Milówki
Centrum Milówki © amiga
Droga nad Sołą
Droga nad Sołą © amiga
Cały czas na trakcie Carskim
Cały czas na trakcie Carskim © amiga
Mini wodospad
Mini wodospad © amiga
Ponownie meldujemy się w Węgierskiej górce i kierujemy się do Sopotni Wielkiej przez Juszczynę. Niby mamy jeszcze sporo czasu, ale poziomice pokazują, że czeka nas solidny podjazd. Rowery jadąc coraz wolniej, chwilami wydaje się, że pieszo będzie szybciej lecz nie poddajemy się. Spoceni docieramy na szczyt... jest nam gorąco. Chwila odpoczynku i zjeżdżamy z górki. Słońce jest za górką, dodatkowo mamy las. Jedziemy w cieniu, robi się chłodno. Trochę żałuję, że nie ubrałem się na szczycie. Mam cichą nadzieję, że wkrótce dotrzemy na miejsce. 

Wnętrze kościoła w Cięcinie
Wnętrze kościoła w Cięcinie © amiga
Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Cięcinie
Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Cięcinie © amiga
Kościół Nawiedzenia NMP w Juszczynie
Kościół Nawiedzenia NMP w Juszczynie © amiga
Punkt widokowi na przełęczy w Juszczynie
Punkt widokowi na przełęczy w Juszczynie © amiga

W Sopotni trafiamy na otwarty sklep. Szybkie zakupy, krótka rozmowa i okazuje się, że niedawno w okolicy powstała nowa ścieżka rowerowa prowadząca do Milówki. Może będzie okazja ją kiedyś przetestować? 
Dojeżdżamy do naszej dzisiejszej bazy... Jest już ciemno gdy rowery lądują w garażu. Teraz pora na szybką gorącą kąpiel, kolację i.... wieczór spędzamy nad mapami... Jutro musimy wrócić, a w okolicy jest tyle miejsc do odwiedzenia. 

Słońce już zaszło za górami
Słońce już zaszło za górami © amiga

Okolice Rudników koło Częstochowy z Karoliną :)

Niedziela, 22 września 2019 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Dzień zaczyna się dość wcześnie... chwila.... po co ustawiałem budzik na 5:30? Coś mi się pokręciło. Przed 7:00 jestem gotowy do wyjazdu mimo, że nic nie było przygotowane ;) Mam jeszcze sporo czasu.... Co tutaj robić? Może przejrzę mapy ;) Zaglądam na ich daty wydania. Koszmar... 2011 i 2012 rok. Trochę stare, widać po nich wiek, pora zastąpić je czymś nowszym. To załatwię po powrocie. 90% będzie się zgadzać, ale przez ten czas powstały nowe drogi, stare wyasfaltowano. Może być tak, że kompletnie nas coś zaskoczy... 
W Rudnikach koło Częstochowy jesteśmy o 9:00... Chwila rozmowy, trochę przygotowań, szybka gorąca herbata :) i można ruszyćw siną dal. 

Gdy już wszystko przed startem udało się ogarnąć jedziemy w kierunku Konina ;), tego koło Częstochowy, gdzieś ma mapie zaznaczony jest kościół, trochę dalej bunkier, tyle, że nie ma ani kościoła, ani bunkra. O ile to pierwsze zaskoczyło nas kompletnie, bo to nie jest mała budowla i raczej widoczna z daleka, to brak bunkra nie dziwi nas, gadu-gadu mogło nas mocno rozproszyć ;) Zresztą te pogaduchy o poranku powodują, że trasa jakoś szybko mija. Nawet nie zauważyliśmy kiedy dojechaliśmy do Kłobukowic. Jest informacja o pałacu, tylko co z tego skoro otoczony jest wysokim murem, całość zarośnięta. Karolina przypomina mi, że już tutaj jakiś czas temu byliśmy i tyle samo "nie zobaczyliśmy" ;) 

Kłobukowice - okolice pałacu - niestety niedostępnego :(
Kłobukowice - okolice pałacu - niestety niedostępnego :( © amiga

Trochę dalej jest most przez Wartę, zatrzymujemy się, zaglądamy pod most rzeka dość czysta, szeroka, aż szkoda, że nie mamy kajaku :). Może w przyszłym roku... Okolica przy rzece zagospodarowana, mini plaża, jakiś plac zabaw, skoszona trawa.... trochę jak nie w Polsce. 
Kłobukowice  nad Wartą
Kłobukowice nad Wartą © amiga
Most przez Wartę
Most przez Wartę © amiga
Plaża nad Wartą :)
Plaża nad Wartą :) © amiga
Widoki gdzieś przed Krasicami
Widoki gdzieś przed Krasicami © amiga

Pojawiają się pierwsze pagórki, chwilami nachylenie zaskakuje, wg licznika nawet 8%. O ile podjazd trochę męczy, to po drogiej stronie jest zawsze krótszy zjazd... Nie wiem jak to się dzieje. Podjazd trwa 10 minut a zjazd tylko 2... To nieuczciwe. ;) 
Widoki za to coraz fajniejsze :) Gdyby jeszcze tak nie wiało...

W drodze do Mokrzesza
W drodze do Mokrzesza © amiga
Górki na horyzoncie
Górki na horyzoncie © amiga
Przed Mokrzeszem
Przed Mokrzeszem © amiga

Wiatr chyba wyjątkowo nas nie lubi, pierwsze kilkanaście km daje popalić, ale coś za coś, później będzie nas wspomagał. Za miejscowością, Żuraw wjeżdżamy na szlak prowadzący przez Park Krajobrazowy Stawki. Las jest piękny, stawki równie malownicze, co jakiś czas stajemy by zrobić zdjęcie. Mijamy jakiegoś grzybiarza z pełnym koszem... Szok... Zaczynam się rozglądać za grzybami, ale z roweru jest to ciężkie do ogarnięcia. O ile Kanie są widoczne z daleka, to inne grzyby już niekoniecznie. 

Gdzieś przed Żurawiem
Gdzieś przed Żurawiem © amiga
Będzie z górki :)
Będzie z górki :) © amiga
Staw w lesie gdzieś przed Kopaninami
Staw w lesie gdzieś przed Kopaninami © amiga

Natykamy się na jakiegoś gościa w samochodzie, przeprasza, że tarasuje całą szerokość drogi, ale zgubił telefon gdzieś w okolicy i szuka go... Próbujemy mu pomóc, dzwonię na jego numer, ale telefonu nie słychać... za to jest sygnał, więc działa... Jadąc dalej rozglądamy się za nim. W razie czego wrócimy się z telefonem, ew, zostawimy go na policji. 
Telefonu nie ma, ale gdzieś przed wyjazdem z parku, na chwilę się zatrzymuję i prawie wpadam na podgrzybka, może jeszcze jakiś się trafi? Zabieram go ze sobą... 
Podgrzybek :)
Podgrzybek :) © amiga
Same słonka ;)
Same słonka ;) © amiga
Stawy rybne
Stawy rybne © amiga
Nieci dalej trafiają się dwie małe kanie... Pakujemy je i jedziemy dalej. Zaczynamy kombinować gdzie by zjeść obiad. Św Anna jest uboga w takie miejsca. mimo tego, że krzyżują się tutaj drogi wojewódzkie. Zjadamy po bananie i pytamy się googlea o restaurację, ta ma być w Dąbrowie Zielonej jakieś 3 km dalej. Damy radę, tam jednak okazuje się, że restauracja działa od poniedziałku do piątku. Bez sensu... kompletnie bez sensu... Rozglądamy się za jakimś otwartym sklepem, ale chyba za święte miasteczko mamy przed sobą. Cóż... Udajemy się do Cielętników... kilka km prostej drogi.

Przed Raczkowicami małą awaria, odpada mi lewe ramię korby ;) tzn mam je przyczepione do buta ;) krótki stres przy zatrzymaniu się i kilka minut by to ogarnąć. Poluzowały się chyba 2 śruby. Zakładam ramię, korba kompletna i możemy jechać dalej. W domu będę musiał zajrzeć, czy coś złego tam się nie dzieje. 

W Cielętnikach przy dworku Karolina zauważa jakąś informację o stawach rybnych, o stadninie, mini, zoo i restauracji... Obstawiam, że to jest związane ze stawami, może być problem kupić coś innego niż rybę ;)
2 znalezione kanie ;)
2 znalezione kanie ;) © amiga
Centrum Dąbrowy Zielonej
Centrum Dąbrowy Zielonej © amiga
Dworek Cielętniki - niestety niedostępny
Dworek Cielętniki - niestety niedostępny © amiga
Rowery czekają ;)
Rowery czekają ;) © amiga
Zabudowania przy dworze w Cielętnikach
Zabudowania przy dworze w Cielętnikach © amiga
Stawy rybne w Cielętnikach, gdzieś tam w gospodarstwie udało się zjeść świeżego pstrąga
Stawy rybne w Cielętnikach, gdzieś tam w gospodarstwie udało się zjeść świeżego pstrąga © amiga

Nie mylę się, zamawiamy po pstrągu z frytkami i surówką jakieś 20 minut później możemy się zajadać, ale 2 miejscowe koty coś od nas chcą... Udaje je się przekupić kawałkami płetw... ;) Idą sobie... A my kończymy obiad. Gospodarstwo zaskakuje. Jest rozległe, sporo różnego rodzaju zwierząt, czy to chińskie kury, czy koniki. Trochę szkoda, że całość lekko obrośnięta kurzem. Co do obiadu.. to... o ile ryba świeża, olej wył wykorzystywany już wcześniej... Czuć to niestety. Myślę, że nie będziemy tutaj zaglądać, a przynajmniej nie po to by zjeść. Wracamy do centrum miejscowości, przy kościele rośnie lipa, podobno najgrubsze drzewo w Polsce i najstarsza polska lipa. Jest po przejściach... Rozwija się, rośnie, ale gdyby nie opis to nie pomyślałbym o tym, że to tak stare drzewo. Podobny problem mieliśmy z n Cisem Henrykowskim - najstarszym drzewem w Polsce. 

W Kościele pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach
W Kościele pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach © amiga
Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach
Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach © amiga
Lipa Cielętniki - podobno najstarsza i najgrubsza w Polsce
Lipa Cielętniki - podobno najstarsza i najgrubsza w Polsce © amiga

Kierujemy się na Gidle, trochę przeszacowaliśmy czas dojazdu, zajęło nam to dłużej. W efekcie trochę postanowiliśmy sobie skrócić przejazd. Za gildami skorzystamy z drogi krajowej, ale na krótkim odcinku. 
W Gidlach zatrzymujemy się przy drewnianym kościółku, byliśmy tutaj ze 2 lata temu, jednak coś jest w takich starych budowlach. Musimy zrobić choć jedno zdjęcie. 
91 ciągniemy do Kłomnic, na szczęście jest chodnik i droga rowerowa, to co, że z kostki, że rowery podskakują, ale jest na tym jednak bezpieczniej niż na drodze. W Kłomnicach uciekamy na boczne drogi, na boczne ścieżki, tędy jedzie się zdecydowanie lepiej. 

Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Gidlach
Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Gidlach © amiga
Drewniana Kapliczka w drodze z Gidli
Drewniana Kapliczka w drodze z Gidli © amiga
Drewniana tymczasowa kładka w okolicach Zawady
Drewniana tymczasowa kładka w okolicach Zawady © amiga
Nad Wartą w Zawadzie
Nad Wartą w Zawadzie © amiga
Historia rodu Misiów :)
Historia rodu Misiów :) © amiga
Trochę zaniedbane
Trochę zaniedbane © amiga
Cmentarz Choleryczny i Grypowy w Zawadzie
Cmentarz Choleryczny i Grypowy w Zawadzie © amiga

Końcowy odcinek nie powinien obfitować w atrakcje,  jestem kilka km przed metą trafiamy na coś dziwnego, wielki wybieg, wysokie zasieli, w tym z drutu kolczastego. kolejne zasieki z belek drewnianych a dalej jeszcze elektryczny pastuch... Jakieś 50m może trochę dalej widzimy wielkie stado... To nie krowy... mi to wygląda na żubry, ale z tej odległości nie jestem pewny... Karolina ma aparat, może uda jej się zrobić dokładniejsze zdjęcia. 

To chyba stado żubrów w okolicach Mostków
To chyba stado żubrów w okolicach Mostków © amiga

Wracamy do Rudnik, bunkra ponownie nie odnajdujemy, choć tym razem nieco bardziej się za nim rozglądamy. Za to udaje się odnaleźć kościół, chyba trochę pozmieniała się topografia, chyba jest nieco więcej dróg niż na naszych mapach... Kościół nie prezentuje się zbyt ciekawie tak więc jedziemy dalej. 

W Rudnikach chwila odpoczynku, pakujemy się i uciekamy do domu...

Dzień był ciepły, przyjemny i jak zawsze udany, okolica rewelacyjna, myślę, że co jakiś czas będziemy tutaj zaglądać... :)
Dzięki Karolina :)

Od Pasieki do Pasieki edycja jesień 2019 :) z Karoliną

Niedziela, 15 września 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Niedziela zapowiada się ciekawie. Od maja czekaliśmy na jesienną edycję rajdu od Pasieki do Pasieki, organizowane m.in. przez Strefę Rowerową Brzeziny oraz Koło Pszczelarzy w Brzezinach. Wiosenna edycja obfitowała w niespodzianki, a organizatorzy zapowiadali, że jesień będzie jeszcze ciekawsza. 

Jedziemy z Karoliną do Koluszek, skąd ruszamy w dwójkę. Uczestników rajdu spotkamy w Nowych Wągrach o czym udało nam się ich poinformować przed rajdem. Do przejechania mamy jakieś 7 km.... mniej więcej tyle ile oni z Brzezin. Od Koluszek droga może nie jest jakoś bardzo ekscytująca, jedziemy szosami, by nie tracić cennego czasu. Zatrzymujemy się przy sklepie w Felicjanowie na szybkie zakupy. Ze sobą nie wzięliśmy nic ;) Tak więc zaopatrujemy się w batony, banany.... Ruszamy do Nowych Wągrów... Zatrzymujemy się w okolicach stacji PKP i czekamy. Mijają może 2-3 minuty gdy przyjeżdżają uczestnicy. Jeszcze chwila przy pobliskim sklepie i już razem jedziemy dalej. 

Wieża wodna w Koluszkach
Wieża wodna w Koluszkach © amiga

Droga zaskakuje i to bardzo mocno, "projektant" trasy niemiłosiernie ją powyginał, pokombinował, tak by na stosunkowo małym obszarze zrobić jak najwięcej kilometrów. Zaskakują lekkie wzniesienia, ale też polne drogi. Widać też, że trasa częściowo układa się na spontana... ;) 
W kilku miejscach robimy przerwy by zebrać całą ekipę. 
Całkiem sporo osób ma ochotę na miodek :)
Całkiem sporo osób ma ochotę na miodek :) © amiga
Chwila na pozbieranie ekipy
Chwila na pozbieranie ekipy © amiga
Nikt nie wspominał, że na kładach też można przyjechać ;)
Nikt nie wspominał, że na kładach też można przyjechać ;) © amiga
Tereny niesamowite :)
Tereny niesamowite :) © amiga
Docieramy w okolice Batorówki, choć tam nie zajeżdżamy, a może trochę szkoda, bo to dobre miejsce na odpoczynek... za to czeka nas długi odcinek piaskowy... Może przesadzam, ale kilka minut z buta jednak się pojawia. 

Takie drogi uwielbiam :)
Takie drogi uwielbiam :) © amiga
Takie drogi uwielbiam :)
Takie drogi uwielbiam :) © amiga
Krążymy dookoła Popienia, który jest naszym dzisiejszym celem, w Świnach jesteśmy ze 2 razy, zresztą w Popieniu także ;) Za bardzo to nie przeszkadza. Jedynie wiatr daje popalić, jest zimny i porywisty z południowego-zachodu... Trzeba sobie jednak z tym jakoś radzić. 
Przy drugim wjeździe do Świn trafiamy na ekipę TVP3 Łódź, która ma za zadanie uwiecznić nasze zmagania z piaskiem, ale nie tylko, chodzi o samą ideę rajdu i o to by zwrócić uwagę na rolę Pszczół w przyrodzie. Tym bardziej, że od dłuższego czasy sami je trujemy, siebie przy okazji też. Pestycydy są już wszędzie, na dokładkę wycinamy drzewa, krzewy czy zwykłe łąki tak potrzebne pszczołom. 
W oczekiwaniu na TV
W oczekiwaniu na TV © amiga
Po kilkudziesięciu km w końcu osiągamy nasz cel w Popieniu - dwór przy którym rozłożone jest stoisko z poczęstunkiem. Rozpalone jest ognisko, jest fantastyczne ciasto. Zajadamy kawałki chleba z różnymi gatunkami miodu, słuchamy wystąpienia organizatora całego zamieszania :) Na odchodne każdy uczestnik dostaje roślinę przyjazną pszczołom oraz słoiczek miodu. My dodatkowo kupujemy większe słoiki z miodem :) Szykuje się niezła wyżerka ;)

Pora na małe co nieco
Pora na małe co nieco © amiga
Kierownik imprezy :)
Kierownik imprezy :) © amiga
Dwór w Popieniu
Dwór w Popieniu © amiga

Teraz pozostało już tyko wrócić do domu, sprawdzam nawigację, mamy jakieś 40 km, tyle, że nadciągają bardzie nieprzyjemnie ciemne chmury. Nie powinno padać, ale robi się chłodno a wiatr się dodatkowo wzmaga. Zmienił się też jego kierunek. Tym razem wieje z zachodu. Tak więc mamy go głównie z prawej strony. czasami nam pomaga, a czasami przeszkadza. Co jakiś czas przystajemy by chwilę odpocząć i doładować baterie.. Do Tomaszowa wjeżdżamy od strony Nowego Glinika, jest tam więcej lasu chroniącego przed wiatrem... alternatywą była droga wzdłuż S8, jednak tam nic by nas nie chroniło przed podmuchami... 

Sady w drodze do domu
Sady w drodze do domu © amiga
Za to w Tomaszowie jedziemy sobie wzdłuż Wolbórki, po wałach i przez parki...  Na miejsce docieramy po 17, czeka na nas coś ciepłego do zjedzenia i picia... Można odpocząć... :)
Wolbórka w Tomaszowie Mazowieckim
Wolbórka w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Chmury zaczynają straszyć
Chmury zaczynają straszyć © amiga

Dzięki Karolina z kolejny wspólny wypad :)

Biała Rawska i okolice z Karoliną

Niedziela, 1 września 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień zapowiada się gorący, wczoraj wieczorem kombinowaliśmy gdzie nas jeszcze nie było ;) I wyszły nam okolice Białej Rawskiej ;) Tak więc ruszamy do Kowiesów, początkowo samochodem. Parkujemy przy szkole, wypakowujemy się i... ruszamy dalej na rowerach. Jest tylko mały problem, nie mam mapy tej okolicy, nie myślałem, że uderzymy na północ... ale na szczęście Karolina jest jak zawsze nieźle zaopatrzona. 

Kościół pw. św. Marcina - Chojnatka
Kościół pw. św. Marcina - Chojnatka © amiga

Jako, że dzisiaj jest niedziela, to przynajmniej o tej porze nie ma mowy byśmy weszli do kościołów, trwają nabożeństwa, już w Chojnatach zdjęcia robimy z pewnej odległości. Jedziemy w kierunku Zawady gdzie Goździk wspominał coś o wielkim głazie ;) Jedziemy wzdłuż linii kolejowej, pojawiają się podjazdy po moich ulubionych płytach ;), zjeżdżamy w końcu w okolicach węzła przy S8, a głazu nie wydać.... małą konsternacja... To musi być gdzieś tutaj... przejechaliśmy i nie widzieliśmy? 
Podejrzenia padają na mały zagajnik jakieś 100m wcześniej. Zaglądam na OSMAnd-a i pokazuje, że to tam...
Zawracamy... drugi raz tutaj raczej się nie pojawimy... do zagajnika prowadzi wąska ścieżka przez łąkę... sporo jeżyn, trzeba uważać. Dochodzimy do zagajnika i w gęstwinie widzimy jakieś zejście w dół... To tam jest kamyk... Przedzieram się do niego, szybkie zdjęcie i... możemy wracać na drogę... Powiem tak, jak na atrakcję, to szkoda było się wracać ;), ale PK mamy odhaczony ;)

Głaz Mszczonowski - 2 największy głaz narzutowy w Polsce
Głaz Mszczonowski - 2 największy głaz narzutowy w Polsce © amiga

Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga

Jedziemy na Ulaski i Budy Chojnackie, w końcu jest trochę lasu, lekkie zacienienie jest nam potrzebne. Mimo dość wczesnej jeszcze pory, słońce daje popalić... Nieco dalej w Turowej Woli wiemy że jest dworek, pałacyk... odnajdujemy go, ale jest dość mocno oddalony od drogi, bez opcji dotarcia, sfotografowania, próbujemy jeszcze coś złapać z innej strony, ale wszelkie próby kończą się tym samym.. Nie ma drogi, nie ma przejazdu, sporo drzew, niewiele widać. Nie przepadam za takimi sytuacjami... ale zdarza się. 

Zabezpieczone sady
Zabezpieczone sady © amiga

Musimy odpuścić, teraz przed nami dość długi otwarty odcinek drogi, w Niemirowicach mamy zaznaczony dworek więc tam się kierujemy. Zaskakują nas sady... jest ich wszędzie pełno. Nie ma innych upraw... A drzewa uginają się od owoców. W większości to jabłonie, trochę śliw, a w jednym miejscu widzimy grusze. Patrząc na te czerwieniejące się jabłka robimy się głodni ;)

Dworek w Niemirowicach nie istnieje... szkoda, wielka szkoda, bo to któryś PK który nie istnieje... 

W Rzeczowie miał być kolejny dworek i pewnie też był, w tym miejscu jest rozpadający się PGR, wymieniamy kilka zdań z Karoliną co do map, co do tego terenu, na dobrą sprawę to poza kamykiem pozostałe PK nie istnieją, trochę sfrustrowani odbijamy na Aleksandrów, po drodze powinien być jeszcze dworek, jakiś młyn, ale na wiele nie liczymy.... 

Stary Młyn nad Białką
Stary Młyn nad Białką © amiga
Piękne miejsce
Piękne miejsce © amiga
Staw przy Młynie
Staw przy Młynie © amiga
Widok na młyn
Widok na młyn © amiga

Gdy jednak docieramy na miejsce widzimy piękny drewniany młyn wodny, z małym stawem wśród drzew, z przyciętą trawą, w końcu jest coś.... Dworek jest nieco wyżej, ale na prywatnej posesji, udaje się zrobić zdjęcia z oddali, robimy też krótką przerwę na banana... i ustalenie dalszej trasy... pomysły są dwa, wybieramy jednak dłuższy wariant, gdyż mamy pewność, że jest tam pałac ;) i to w dobrym stanie. Chodzi o pałac Chojnata... przed nami dość przyjemny kawałek, mimo, że między sadami to jedzie się dość szybko, może dlatego, że jest głównie z górki ;) 

Pod Pałacem Chojnata
Pod Pałacem Chojnata © amiga

Wjeżdżamy na teren parku przypałacowego, jako że jest tutaj restauracja po głowie chodzi mi jakiś obiad... ale widać sporo ludzi, wygląda to jak poprawiny po weselu ;) Chyba jednak nie zjemy, tak wiec po kilku fotach ruszamy dalej, Biała Rawska jest niedaleko, wydaje się, że tam też uda się coś zjeść... 

Pałac Chojnata
Pałac Chojnata © amiga

Przy wjeździe do Białej Rawskiej pojawiają się informacje o pałacu, ale znaki są jakoś nieszczęśliwie ulokowane, pokazują idiotyczne kierunki, mające niewiele wspólnego z miejscem w którym znajduje się pałac. Wjeżdżamy do parku, jest informacja o sklepie, widzę jakąś knajpkę, ale wszystko jest zamknięte, a sam pałac chyba jest odnawiany... w   każdym bądź razie dziś nie prezentuje się jakoś rewelacyjnie. Cóż... 

Pałac w Białej Rawskiej
Pałac w Białej Rawskiej © amiga
Synagoga w Białej Rawskiej
Synagoga w Białej Rawskiej © amiga

Centrum miasteczka jest niedaleko, słychać śpiewy w kościele, tam też się kierujemy... Robimy zdjęcia i pora jednak coś zjeść, dalej nie ma żadnej restauracji, a przynajmniej tak nam się wydaje. Będziemy jechać przez niewielkie wsie... 
Rozmawiamy z mieszkańcem i... ten wspomina nam o pobliskim barze, ale jest zamknięty, o restauracji w pałacu (również zamkniętej), pozostaje zatem cukiernia i 2 otwarte sklepy... 

Nasz dzisiejszy obiad ;)
Nasz dzisiejszy obiad ;) © amiga

Cukiernia ratuje nas nieco, ciastko + lody dla ochłody i dość dobra kawa powinny nas wspomóc. Wizyta w sklepie to uzupełnienie elektrolitów, ale nie tylko. Pakujemy zakupy i odbijamy w kierunku Babska gdzie powinien być Pałac. 

Dość długi odcinek w słońcu, ale z pełnym brzuchem jedzie się lepiej... Mamy więcej sił... więc nie robi nam to problemu... W babsku meldujemy się dość szybko, co nas trochę zaskoczyło. Odszukujemy pałac, ten jest na terenie prywatnym, wiec za głęboko nie wjeżdżamy, ale mimo wszystko widać go z daleka :), zaglądamy na mapy.
Droga do pałacu w Babsku
Droga do pałacu w Babsku © amiga
Pałac w Babsku
Pałac w Babsku © amiga

Chcemy dostać się do Raduczy, wg map są 2 drogi, jedna dłuższa (z lewej strony pałacu) druga krótsza (z prawej strony pałacu), przy której jesteśmy, długo się nie namyślamy, jedziemy tą krótszą, tyle, ze przy lesie robi się trochę zarośnięta, a w lesie... zbieramy wszystkie pajęczyny ;) Dawno nikt tędy nie jechał, nie szedł. Do Raduczy nie ma daleko, ale mamy nadzieję, że gorzej nie będzie.

Szuter przed Raduczą
Szuter przed Raduczą © amiga
Zespół dworski w Nowym Dworze
Zespół dworski w Nowym Dworze © amiga
Dwór w Nowym Dworze ;)
Dwór w Nowym Dworze ;) © amiga

Po około kilometrze wyjeżdżamy na szeroki szuter, od razu lepiej... droga na dobre 5 m szerokości, jest dobrze ubita. Tak można jechać. Raducz jest niewielką wioską będącą tylko punktem do dworu w Nowym Dworze... By jednak do niego trafić jedziemy dookoła parku... odszukujemy wjazd i jesteśmy na terenie. W środku mieści się centrum rehabilitacji. Dwór jest w niezłym stanie, jest co fotografować. 

Czysta Rawka
Czysta Rawka © amiga
Przy takim skwarze, człowiek ma ochotę wskoczyć do zimnej wody :)
Przy takim skwarze, człowiek ma ochotę wskoczyć do zimnej wody :) © amiga
Pod mostem nad Rawką
Pod mostem nad Rawką © amiga

Powolutku musimy jednak kołować do punktu z którego ruszyliśmy, odbijamy na Starą Rawę, a tam w kierunku Dolecka. Jest tam dworek, ale nie mamy ochoty na podjeżdżanie, na odszukiwanie wjazdu. Za to stajemy przy Rawce. Rzeka robi na nas wrażenie, jest czyściutka, aż chce się człowiek w niej zanurzyć, wykąpać... Robimy sobie tutaj przerwę w cieniu drzew... Ciastka z plecaka umilają nam pobyt :)Mija dobre 20 minut nim decydujemy się ruszyć dalej. Do przejechania zostało jakieś 10 km, a po drodze jest Jeruzal w którym robimy kilka zdjęć przy kościele. 

Dotarliśmy do Jeruzala :)
Dotarliśmy do Jeruzala :) © amiga
Dworek w Paplinie
Dworek w Paplinie © amiga

Ostatnie kilometry do Kowiesów mijają szybko. Na miejscu musimy się zapakować do samochodu i po krótkim odpoczynku ruszamy w drogę do domu.... 

Słoma już zebrana
Słoma już zebrana © amiga

Dzień był intensywny, okolica... mam co do niej mieszane uczucia...  może z dokładniejszymi mapami, było by lepiej... wiemy, że trzeba te stare wymienić... Biała Rawska zawiodła... ale dzień i tak dobrze wykorzystany :)


W okolicach Tomaszowa z Karoliną

Sobota, 31 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień troszkę inny, wyjazd z lekką obsuwą do Tomaszowa mazowieckiego. Mija dobre kilka godzin nim wsiadamy na rowery i ruszamy pojeździć gdzieś po okolicy. Za dużo czasu nie ma... a coś trzeba zwiedzić, zobaczyć. Karolina wspomina coś o imprezie ze śpiewem szant... może tam? 

"Nowa" droga przez las © amiga
Rowery odpoczywają ;)
Rowery odpoczywają ;) © amiga
Orna nad zalewem Sulejowskim
Orna nad zalewem Sulejowskim © amiga
Jest 15:30 gdy ruszamy, pogoda przyjemna, nie jest gorąco, ale też nie marzniemy. Na odwiedzamy jeszcze 2 miejsca w Tomaszowie, musimy coś zrobić i dopiero wtedy jedziemy przez Wiaderno do Swolszewic, W lesie testujemy fragment jakiejś wyjątkowo ciekawej i szerokiej przecinki :) Jednak gdy okazuje się, że skręca w niewłaściwym kierunku zawracamy. Przetestujemy ją kiedy indziej ;) 

Marina na zalewie Sulejowskim
Marina na zalewie Sulejowskim © amiga
Wywiad :)
Wywiad :) © amiga
Podobno grają szanty ;)
Podobno grają szanty ;) © amiga

W Swolszewicach próbujemy różnych wariantów dotarcia do portu jachtowego Maruś... jednak gdy pojawia się piach... zmieniamy wariant i szukamy innej możliwości..
W poracie zabawa trwa na całego, sporo gości, czekamy na występ zespołu... zaczynają grać, a my po kilku minutach postanawiamy się oddalić, nie chodzi o to, że tak źle grali, ale widzimy, że słońce jest coraz niżej.. a po ciemku nie chcemy wracać, nie mamy ze sobą lampek... ;)

Podobno grają szanty ;)
Podobno grają szanty ;) © amiga

Do Tomaszowa wjeżdżamy od drugiej strony, podziwiamy niebieskie źródła, przejeżdżamy obok skansenu rzeki Pilicy iw końcu docieramy do domu. Przejazd był krótki, ale bardzo przyjemny, za to wieczorem knujmy plany na kolejny dzień ;)


Niebieskie Źródła
Niebieskie Źródła © amiga

Nasze podróżowanie z Karoliną - Od Kielc do Rzeszowa :) - dzień jedenasty

Niedziela, 25 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Poranek dość wczesny, zbieramy się, pakujemy, jemy śniadanie i ruszamy coś koło 8:00. Mamy sporo czasu do odjazdu pociągu, ale pamiętamy, że Bocian jest ranny, ma jedno przełożenie. Więc chuchając na zimnie ruszamy czym prędzej do Rzeszowa. 

Przystajemy przy charakterystycznych budowlach mijanych miejscowości, teraz najczęściej są to kościoły ;). Zaskakują nas za to otwarte sklepy, dopiero po chwili dociera do nas, że to handlowa niedziela. Po co robiliśmy wczoraj takie zapasy? ;) 
Nic będziemy musieli to jakoś zjeść ;). W tej chwili jest jeszcze za wcześnie na to... 
Bocian mimo rany radzi sobie całkiem nieźle, choć na prostej nie ma opcji by rozpędził się ponad 15 km/h... To niewiele, ale do mety też nie jest za daleko... W Malawie pojawia się dość stromy podjazd, ale Karolina świetnie daje sobie na nim radę... 

Kościół pw. św. Mikołaja w Kraczkowej
Kościół pw. św. Mikołaja w Kraczkowej © amiga
Dzień zapowiada się pięknie :)
Dzień zapowiada się pięknie :) © amiga
Kościół pw. św. Wawrzyńca w Malawie
Kościół pw. św. Wawrzyńca w Malawie © amiga
Ciekawy drewniany domek
Ciekawy drewniany domek © amiga
Kościół pw. św. Wawrzyńca w Malawie
Kościół pw. św. Wawrzyńca w Malawie © amiga

Docieramy do rogatek Rzeszowa, miasto jest spore, cieszą nas DDRki, ale szukamy drogi do centrum, w końcu widzimy stare zabudowania gdzieś w oddali... Docieramy do Zamku Lubomirskich :) Stajemy fotografujemy i nieco dalej zahacza nas para turystów, dopiero zaczynają swoją wyprawę, zaskakuje ich, że przejechaliśmy ponad 850 km :), że zwiedziliśmy na rowerach kawałek naszego kraju... ale sami też się chwalą, ze jeżdżą na rowerach :) Dziś są na wycieczce objazdowej z przewodnikiem więc po chwili muszą ruszać dalej, a my kręcimy się po starym mieście...  :)


Zamek w Rzeszowie
Zamek w Rzeszowie © amiga
Zamek w Rzeszowie
Zamek w Rzeszowie © amiga
Zabytkowe wille przy zamku
Zabytkowe wille przy zamku © amiga
Letni Pałac Lubomirskich w Rzeszowie
Letni Pałac Lubomirskich w Rzeszowie © amiga
Szczęśliwa Karolina :)
Szczęśliwa Karolina :) © amiga
Zabudowania przy ul 3-go maja w Rzeszowie
Zabudowania przy ul 3-go maja w Rzeszowie © amiga
3-go maja w kierunku kościóła pw. Św. Wojciecha i Św. Stanisława w Rzeszowie
3-go maja w kierunku kościóła pw. Św. Wojciecha i Św. Stanisława w Rzeszowie © amiga

Na rynku składam propozycję, a może ciepłe śniadanie? Jest kilka restauracji już otwartych, zapachy zachęcają po małej przerwy... Tak więc i my robimy dłuższy postój... Zamawiamy co nieco :) Żurek jest genialny, omlet podobnie.... Po pysznej kawie ruszamy dalej. Mamy jakąś godzinę do odjazdy pociągu. Wiemy, że w mieście są 3 synagogi, tak więc, pora je odszukać. 

Rzeszowski rynek
Rzeszowski rynek © amiga
Ratusz w Rzeszowie
Ratusz w Rzeszowie © amiga
Dwie z trzech Reszowskich Synagog
Dwie z trzech Reszowskich Synagog © amiga
Trzecia synagoga w RZeszowie
Trzecia synagoga w RZeszowie © amiga
Ciekawe jakie dzisiaj ma przeznaczenie...
Ciekawe jakie dzisiaj ma przeznaczenie... © amiga

Kończymy podróż, na dworcu PKP, ten jest remontowany i mamy zabawę w noszenie rowerów po kładce nad torami. To dość niemiła niespodzianka. Kolejna to brak jakiegoś cienia na peronie... W końcu przyjeżdża pociąg... pakujemy się do środka... i mamy jakieś 2 godziny spokoju. Chyba lekko przysypiamy... 

Wysiadamy w markecie Kraków... moim skromnym zdaniem jest to jeden z najgorszych dworców kolejowych w kraju, może tylko ten Katowicki jest gorzej zaprojektowany. Ganiamy między peronami. W końcu udaje się zapakować do pociągu. Można odetchnąć... 

Na tym kończy się nasza wyprawa na wschód Polski. Kolejne dni obfitowały w różne atrakcje, zastanawiam się gdzie chciałbym wrócić i... wydaje mi się, że to Roztoczańskiego parku narodowego. Chodzi chyba o ten niesamowity las. 


Nasze podróżowanie z Karoliną - Od Kielc do Rzeszowa :) - dzień dziesiąty

Sobota, 24 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Budzi się słońce, a my razem z nim. Poranne mgiełki zaskakują, ale jest pięknie. Zaczynamy się zbierać. Mamy doświadczenie w składaniu namiotu, więc wszystko idzie dość sprawnie. W między czasie gotuje się woda, przygotowuje się śniadanie. O 8:20 jesteśmy gotowi do drogi :) 

Jedziemy w kierunku Sielny, gdzie czeka nas przejazd przez San... i czeka na nas niespodzianka. Most dopiero się buduje ;) Przypuszczam, że stara przeprawa została rozebrana, a nowa powstaje. Jest na szczęście niż w niezłym stanie, pytamy się pracowników czy możemy... Obiecują, że nic nie będą widzieli ;) Tak więc w wersji cichociemni docieramy na drugą stronę ;) Zaglądamy na szybko na mapy... główna droga prowadzi wzdłuż Sanu, choć ta przez wieś wygląda na szerszą, tyle, że wg nawigacji kończy się na jednej z posesji. 
Most w Sielnicy
Most w Sielnicy © amiga
Po drugiej stronie mostu
Po drugiej stronie mostu © amiga
Na promie przed Bachórzcem
Na promie przed Bachórzcem © amiga
Po rak kolejny pokonujemy San
Po rak kolejny pokonujemy San © amiga
Chwila odpoczynku na promie
Chwila odpoczynku na promie © amiga

Jakieś 2 km dalej ponownie musimy przedostać się przez rzekę, tyle, że tym razem czeka na nas prom... Chwillę później jesteśmy w Bachórzcu i Bachórzu ;) Kierunek Szklary, parzę na dość gęsto narysowane poziomice, czeka nas solidny podjazd... dziś zresztą cały dzień taki będziemy mieli, wczoraj wieczorem sprawdziliśmy co mówi OSMAnd... a on wspomniał o 3 górkach, w rzeczywistości to przełęcze. Pewnie będzie bardzo widokowo, ale... by dotrzeć do tych widoków to trzeba będzie się napracować. Na dokładkę w górach jest tak, że liczba dróg jest mocno ograniczona. Musimy korzystać z tych bardziej głównych, bo boczne nie istnieją. 
Po drugiej górce lądujemy w Zabratówce. Widzimy otwarty sklep, dziś na nic więcej nie mamy co liczyć, zbyt małe miejscowości są po drodze. Tak więc wchodzimy do środka i... zaskoczenie. Sklep z zewnątrz wyglądał na mały... nieciekawy, a można w nim kupić wszystko... :)
Mamy więc banany, batony, wodę... pod OSP jest lekko zacieniona ławeczka.... 20 minut przerwy przywraca nam siły... 

Górki powoli zostawiamy za nami
Górki powoli zostawiamy za nami © amiga
Kościół pw. św. Katarzyny i bł. J. S. Pelczara w Bachórzcu
Kościół pw. św. Katarzyny i bł. J. S. Pelczara w Bachórzcu © amiga
Dzwonnica przy kościele W Bachórzcu
Dzwonnica przy kościele W Bachórzcu © amiga

Pięciokilometrowy podjazd trochę nas męczy, a przed nami piękna panorama i równie długi zjazd do Albigowej, gdzie wiemy, że są dwie agroturystyki. Jako że jest to nasza ostatnia noc, to zdecydowaliśmy się nie tracić czasu na składanie namiotu. Tym bardziej, że nie wiemy jaka czeka nas jutro droga do Rzeszowa. 

Jaka piękna droga :)
Jaka piękna droga :) © amiga
Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Albigowej
Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Albigowej © amiga

Agroturystykę odnajdujemy na drugim końcu miejscowości ;) wjeżdżamy na teren nie wiedząc czy będzie dostępny nocleg, bo to w końcu weekend. I zaskoczenie możemy wybierać w pokojach ;) Bierzemy pierwszy, który zostaje nam pokazany... Na szybko się rozpakowujemy. Ja jadę jeszcze na zakupy do pobliskiego sklepu... kilka minut później jestem z powrotem... 

Przygotowujemy coś na obiad :) Jest tego całkiem sporo... więc najedzeni i bez sakw jedziemy do Łańcuta. Kierujemy się na Markową, gdyż po drodze jest zaznaczone kilka ciekawych miejsc. Podjeżdżamy pod skansen... jest niby 10 minut do zamknięcia kas... ale nie dostajemy biletów... trudno. Robimy zdjęcia zza płotu i jedziemy dalej... 


Kościół św. Doroty w Markowej
Kościół św. Doroty w Markowej © amiga
Skansen w Markowej
Skansen w Markowej © amiga
Ciekawa zabudowa skanseu w Markowej
Ciekawa zabudowa skanseu w Markowej © amiga
Wiatrak w skansenie
Wiatrak w skansenie © amiga
Trochę szkoda, że nie mogliśmy wejść do środka
Trochę szkoda, że nie mogliśmy wejść do środka © amiga
Skansen w Markowej z zewątrz
Skansen w Markowej z zewątrz © amiga
Pokonujemy krótkie podjazdy :)
Pokonujemy krótkie podjazdy :) © amiga
Sporo wiatraków jest przy drodze
Sporo wiatraków jest przy drodze © amiga

Przez Soninę docieramy do centrum Łańcuta, interesuje nas przede wszystkim zamek, choć nie tylko. Już w parku widzimy że trwa solidny remont. Część ścieżek jest zerwana. Przy zamku spore zasieki budowlańców. Trochę tam kluczymy, i wyjeżdżamy na rynku, odszukujemy Synagogę i zawracamy do agroturystyki. Jakiś kilometr dalej awaria... Coś nie tak jest z przerzutką Karoliny, gdy proszę by zmieniła przełożenie urywa się hak... Gorzej nie mogło być. Jest sobota wieczór...  Łańcut jest małym miasteczkiem nie liczę na jakąkolwiek pomoc, jednak dzwonimy do 2 miejsc które wg google prowadzą sprzedaż rowerów...  Do pierwszego się nie dodzwaniam a w drugim odbiera serwisant. Co prawda sklep jest zamknięty, ale... mówi, że mamy podjechać, może coś będzie. 

W parku przy zamku w Łańcucie
W parku przy zamku w Łańcucie © amiga
Zamek w Łańcucie
Zamek w Łańcucie © amiga
Zamek w Łańcucie
Zamek w Łańcucie © amiga
Przy zamku
Przy zamku © amiga
Tam też nie dotrzemy
Tam też nie dotrzemy © amiga
Rynek w Łańcucie
Rynek w Łańcucie © amiga
Kościół pw. Św. Stanisława Biskupa w Łańcucie
Kościół pw. Św. Stanisława Biskupa w Łańcucie © amiga
Ławeczka Jana i Stanisława Cetnarskich w Łańcucie
Ławeczka Jana i Stanisława Cetnarskich w Łańcucie © amiga
Synagoga w Łańcucie
Synagoga w Łańcucie © amiga

W między czasie skracam łańcuch, zdejmuję przerzutkę. Karolina ma 1 przełożenie... Docieramy do serwisu położonego jakiś kilometr w kierunku centrum... Rozmawiamy z serwisantem... próbuje coś odszukać, ale do tego modelu nie ma... Masakra... Widzę jak Karolinie rzednie mina... jednak ja wiem, że damy sobie radę, Sprawdzam przewyższenia do Rzeszowa i nic w zasadzie nie ma... jeden lekki podjazd tuż za agro... w razie czego proponuję rozciągnięcie sznurka do suszenia prania i holowania do dworca w Rzeszowie ;) Pośmialiśmy się, chyba trochę to rozładowało atmosferę.... ale obydwoje gdzieś w środku mamy obawy... 

Docieramy do agroturystyki Albinos. Pozostało przyjrzenie się mapą, obranie jak jak najkrótszej trasy do Rzeszowa... i sprawdzenie czy w coś się nie wpakujemy... 

Bocian w wersji awaryjnej
Bocian w wersji awaryjnej © amiga

Po zachodzie słońca idziemy spać... 

I kilka słów o agroturystyce... miejsce to zaskoczyło niesamowicie pozytywnie, jest godne polecenia. Pokoje nie ustępują hotelom 3 gwiazdkowym, a nawet je przewyższają. Dodatkowo do dyspozycji mamy świetnie wyposażoną kuchnię :) Nie było też najmniejszego problemu ze zrobieniem prania. Właściciel jest niesamowicie miły i dobrze nastawiony do rowerzystów. Więc jeżeli będziecie w okolicach Łańcuta walcie tam jak w dym :)


Nasze podróżowanie z Karoliną - Od Kielc do Rzeszowa :) - dzień dziewiąty

Piątek, 23 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień zaczynamy wcześniej niż zwykle, pakujemy się, przygotowujemy do wyjazdu, jemy śniadanie. Sakwy zostają jeszcze w pokoju, a my na spokojnie jedziemy na zwiedzanie miasta, w Przemyślu jest trochę rzeczy do zobaczenia, do odwiedzenia. Zaczynamy od wizyty na rynku :), dalej staramy się odszukać zamek, trochę dookoła ale udaje się trafić we właściwe miejsce. Oczywiście o tak wczesnej porze nie ma mowy o jakimś wielkim zwiedzaniu, muzea się jeszcze pozamykane, ale udaje nam się zrobić kilka zdjęć z dziedzińca zamku :)

Rynek w Przemyślu
Rynek w Przemyślu © amiga
Pomnik na rynku
Pomnik na rynku © amiga
Przemyskie uliczki
Przemyskie uliczki © amiga
Kościół pw. Św. Marii Magdaleny i Klasztor Franciszkanów w Przemyślu
Kościół pw. Św. Marii Magdaleny i Klasztor Franciszkanów w Przemyślu © amiga
Baszta zamku w Przemyślu
Baszta zamku w Przemyślu © amiga
Widoki spod zamku
Widoki spod zamku © amiga
Dziedziniec zamkowy
Dziedziniec zamkowy © amiga
Wewnątrz zamku
Wewnątrz zamku © amiga
Zamek Kazimierzowski w Przemyślu
Zamek Kazimierzowski w Przemyślu © amiga
Królowa jest tylko jedna :)
Królowa jest tylko jedna :) © amiga
Widok spod zamku
Widok spod zamku © amiga

Wracamy do centrum, choć to złe określenie, w zasadzie cały czas jesteśmy w centrum. Może inaczej zbliżamy się ponownie do rynku, przy okazji zatrzymujemy się przy kościele, przy cerkwi, odnajdujemy synagogę wciśniętą w jakąś boczną uliczkę. 
Na koniec podjeżdżamy na dworzec PKP by kupić bilety powrotne z Rzeszowa :) Mamy tylko cichą nadzieję, że uda się kupić opcję na rower... a to nie jest pewne do samego końca.  Liczba miejsc w pociągach IC jest mocno ograniczona. Okazuje się, że nie ma problemy z zakupem właściwych biletów, humory od razu nam się poprawiają :) Wracamy na kwaterę... Pora na drugie śniadanie :)

Bazylika Archikatedralna pw. Świętego Jana Chrzciciela i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny
Bazylika Archikatedralna pw. Świętego Jana Chrzciciela i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny © amiga
Wnętrze archikatedry w Przemyślu
Wnętrze archikatedry w Przemyślu © amiga
Wnętrze archikatedry w Przemyślu
Wnętrze archikatedry w Przemyślu © amiga
Wnętrze archikatedry w Przemyślu
Wnętrze archikatedry w Przemyślu © amiga
Wnętrze archikatedry w Przemyślu
Wnętrze archikatedry w Przemyślu © amiga
Wrota Przemyskiej archikatedry
Wrota Przemyskiej archikatedry © amiga
Archikatedralny sobór św. Jana Chrzciciela w Przemyślu
Archikatedralny sobór św. Jana Chrzciciela w Przemyślu © amiga
Na sklepieniu sobór św. Jana Chrzciciela
Na sklepieniu sobór św. Jana Chrzciciela © amiga
Sobór Jana Chrzciciela w przemyślu
Sobór Jana Chrzciciela w przemyślu © amiga
Tekst również cyrylicą
Tekst również cyrylicą © amiga
Sklepienie w soborze
Sklepienie w soborze © amiga
Uliczki Przemyśla
Uliczki Przemyśla © amiga
Synagoga w Przemyślu
Synagoga w Przemyślu © amiga
Dworzec PKP w Przemyślu
Dworzec PKP w Przemyślu © amiga
Cerkiew Matki Bożej Bolesnej w Przemyślu
Cerkiew Matki Bożej Bolesnej w Przemyślu © amiga

Z Przemyśla wyjeżdżamy około 10:30... Po wczorajszej setce dzisiaj nie planujemy nic wielkiego, czeka nas wersja relaksacyjna wzdłuż Sanu. Po obu stronach rzeki mamy góry, może poruszamy się doliną, co prawda nie jest płasko, bo co jakiś czas musimy podjechać pod górkę, ale nie jest to nic specjalnie wymagającego :) Od czasu do czasu zjeżdżamy z obranego szlaku, bo trafia się coś co warto odwiedzić, zobaczyć, sfotografować. 

Zapowiada się widokowa droga
Zapowiada się widokowa droga © amiga
Musimy się zatrzymać i zrobić zdjęcia :)
Musimy się zatrzymać i zrobić zdjęcia :) © amiga
Dwór Wapowce
Dwór Wapowce © amiga
Wielka pasieka :)
Wielka pasieka :) © amiga
Cerkiew św. Dymitra w Korytnikach
Cerkiew św. Dymitra w Korytnikach © amiga

Naszym pierwszym celem jest Krasiczyn i tamtejszy zamek :) Odbijamy więc w Korytnikach w kierunku Krasiczyna, zaskakuje mnie most przez który przejeżdżamy... aż dziw bierze, że nie został on wyremontowany, czy może "wymieniony" na lepszy model... 

Przy zamku chwila rozmowy z ochroną i... za drobną opłatą możemy wjechać czy raczej wejść na teren parku. Mija dobre kilkadziesiąt minut nim udaje nam się obejść cały park i zamek dookoła. Zaskakuje nas spora ilość turystów. Jest opcja zwiedzenia wnętrz, ale nie mamy tyle czasu. Tak więc ograniczamy się po podziwiana całości z zewnątrz ;)

Most nad Sanem w Krasiczynie
Most nad Sanem w Krasiczynie © amiga
San w Krasiczynie
San w Krasiczynie © amiga
Zamek w Krasiczynie
Zamek w Krasiczynie © amiga
Zamek w Krasiczynie
Zamek w Krasiczynie © amiga
Zamek w Krasiczynie
Zamek w Krasiczynie © amiga
Główne wejście do Zamku w Krasiczynie
Główne wejście do Zamku w Krasiczynie © amiga
Na dziedzińcu zamku Krasiczyńskiego
Na dziedzińcu zamku Krasiczyńskiego © amiga

W końcu ruszamy dalej, teraz przed nami dość paskudny odcinek po drodze krajowej. Na szczęście nie jest on zbyt długi, trzy kilometry jakoś mijają, choć jest pod górkę, a sakwy ciągną w dół ;).
Przed Olszanami odbijamy na boczną drogą gdzie ruch samochodowy w zasadzie nie istnieje. Nie musimy się spieszyć, nie musimy gnać, za nami jest już połowa drogi... 

W Krzywczy rozglądamy się za restauracją, i tej niestety nie ma, za to uzupełniamy zapasy wody. Sprawdzamy też googlea. Tan mówi, że jakieś 1.5 km dalej jest zajad... Tak więc tam jedziemy... Na miejscu rozczarowanie. Zajazd jest zamknięty, ale na teren da się wjechać. Korzystamy więc z okazji, wybieramy jeden ze stolików i sprawdzamy co mamy ze sobą do jedzenia. Nie jest źle... Szybko robimy kanapki... Taka chwila odpoczynku była nam potrzebna. 

Widoki powalają
Widoki powalają © amiga
Kolejny dzisiaj most przez San
Kolejny dzisiaj most przez San © amiga
Cały czas poruszamy się wzdłuż rzeki
Cały czas poruszamy się wzdłuż rzeki © amiga
A może trochę terenu ;)
A może trochę terenu ;) © amiga
Połowa mostu to droga rowerowa
Połowa mostu to droga rowerowa © amiga
San :)
San :) © amiga
Krzywcza - Cerkiew Narodzenia NMP
Krzywcza - Cerkiew Narodzenia NMP © amiga

Podążając wzdłuż rzeki co jakiś czas sprawdzamy na mapach czy aby droga będzie asfaltowa. Czy tamtędy przejedziemy, bo widzimy opcje skracania, ale... nie mamy ochoty na ciągnięcie naszych rumaków po pustyni ;) Wspomagamy się mapami openstreetowymi... zawierają informację o nawierzchni, coś czego brakuje googleowi. Dzięki temu w wielu miejscach udaje nam się nieco skrócić przejazd. W końcu po co krążyć ;) jak można pojechać na wprost.. 

Kładka pieszo rowerowa w okolicy Bachowa
Kładka pieszo rowerowa w okolicy Bachowa © amiga
Tylko co tutaj robi samochód?
Tylko co tutaj robi samochód? © amiga
Dwór w Nienadowej
Dwór w Nienadowej © amiga
Zamek Dubiecko
Zamek Dubiecko © amiga
Cerkiew p.w. Podniesienia Krzyża Świętego w Dubiecku
Cerkiew p.w. Podniesienia Krzyża Świętego w Dubiecku © amiga

W Dubiecku wjeżdżamy na teren pałacu, zamawiamy kawę, robimy sobie przerwę :) Meta jest już niedaleko, więc nie mamy parcia by gnać... ;)

Po kilkudziesięciu minutach odbijamy na drogę w kierunku Słonnych... tam jest kemping, jest też kilka punktów agro... Zobaczymy na miejscu co uda nam się zrobić. W każdym bądź razie na bank będziemy mieli jakiś nocleg ;) 

Kładka piesza na wysokości Wybrzeża koło Dubiecka
Kładka piesza na wysokości Wybrzeża koło Dubiecka © amiga
Drogowskazy zaskakują :)
Drogowskazy zaskakują :) © amiga

Zahaczamy o pierwszą z brzegu agroturystykę, miejsc nie ma, ale dostajemy namiary gdzie uderzyć :) Nieco dalej zatrzymujemy się przy sklepie, od ekspedientki dowiadujemy się, że co do pokoju to musimy czekać na szefową, ale... dokładnie naprzeciwko jest ich małe pole namiotowe z dostępem do pryszniców :) W zasadzie nam to starcza. Rezygnujemy zatem z pokoju i rozbijamy namiot :) 

Miejsce o tyle fajne, że do sklepu mamy może 20 kroków, do toalety i łazienki jakieś 30 metrów... Jesteśmy nad rzeką. Przygotowujemy zatem kolację i jeszcze na chwilę udajemy się na mały spacer po okolicy. 

2019, sierpień, lato, podkarpackie, Przemyśl, Krasiczyn, Dubiecko, Słonne, w drodze, wycieczka, wyprawa, z Karoliną, z telefonu, z aparatu
2019, sierpień, lato, podkarpackie, Przemyśl, Krasiczyn, Dubiecko, Słonne, w drodze, wycieczka, wyprawa, z Karoliną, z telefonu, z aparatu © amiga
Kładka piesza w Słonnem
Kładka piesza w Słonnem © amiga
Słońce już zachodzi
Słońce już zachodzi © amiga
Pora wracać do namiotu
Pora wracać do namiotu © amiga

Gdy wracamy jest już kompletnie ciemno... pora spać...