Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2011

Dystans całkowity:425.95 km (w terenie 125.00 km; 29.35%)
Czas w ruchu:23:08
Średnia prędkość:18.41 km/h
Maksymalna prędkość:45.68 km/h
Maks. tętno maksymalne:236 (128 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Suma kalorii:23551 kcal
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:42.59 km i 2h 18m
Więcej statystyk

Nocne kręcenie

Czwartek, 24 listopada 2011 · Komentarze(2)
Wracając z pracy nic mi się nie chciało, na dokładkę denerwowali mnie bikerzy, w sumie minęło mnie ich kilkadziesiąt. Wyglądało na to, że dzień skończy się na Discovery, jednak szczęśliwym zbiegiem okoliczności zostałem zmuszony do wyjścia z autobusu kilka przystanków wcześniej niż zwykle. Nie chciało mi się czekać na połączenie i polazłem z buta do domu. O dziwo chęci wróciły, miałem ochotę na jazdę na rowerze, jazdę w nocy, przy lampkach, po lesie.
W domu spojrzałem z obrzydzeniem na stacjonarny rower, jego czas chyba jeszcze nie nadszedł. Za to po szybkim objedzie i przebraniu się dosiadłem KTM-a i w drogę.
Zahaczyłem o Piotrka, nie miał ochoty na jazdę więc pognałem sam. Pierwotnie planowałem większe kółko, ale będąc sam zdecydowałem się nieco krótszą i bezpieczniejszą drogę.
Odwiedziłem Muchowiec, Dolinę 3 Stawów, Bulwary Rawy, Rondo, SSC, WPKiW i wróciłem przez Załęską Hałdę i Ligotę.
Ścieżki rowerowe w Katowicach były już wyludnione, podobnie w WPKiW. Spodziewałem się więcej spacerowiczów i rowerzystów, ale w końcu co mnie obchodzą inni. Chyba temperatura i ciemność ludzi wystraszyła, niech żałują. Noc jest dzisiaj piękna, pomimo zachmurzenia i lekkiej mgiełki.

Może jutro powtórzę tą eskapadę ?

Kilka dzisiejszych fotek:
Dolina 3 stawów w Katowicach © amiga


Centrum Katowic © amiga


Chionka już stoi © amiga


Ufo wylądowało © amiga


Kadencja: 55 (masakra. Jak to się ma do kadencji 90-100 na stacjonarnym rowerze)

D.G. Łosień -> K-ce Ochojec

Niedziela, 20 listopada 2011 · Komentarze(5)
Poranna podbudka trochę inna niż zwykle. Budzi mnie kot Moniki. Postanowił sprawdzić co się stanie gdy podrapie lub ugryzie mnie. Co było robić trzeba było wstać.

Musta fota 1 © amiga


Musta fota 2 © amiga


Musta fota 3 © amiga


Inne zdjęcia tego przemiłego kotka są tutaj: Mad black cat

Po szybkim śniadaniu i chwili odpoczynku zaczynam się zbierać. Pora wracać do domu. Kosma postanawia mnie kawałek odprowadzić, zatrzymujemy się na chwilę przy pomniku żołnierzy w Łośniu.
Pomnik w Łosniu © amiga

Rozstajemy się kilka km dalej. Monika opisuje mi z grubsza plan trasy do Katowic: prosto, w lewo, prosto, prosto, prosto, w lewo, prosto, prosto, prosto, prosto, w prawo, prosto, prosto, prosto, w lewo i jestem w Sopienicach :)
Jadąc dalej postanawiam zaliczyć lasek w pobliżu Nikiszowca. Po małej rundce, wracam do Nikiszowca, i jadę dalej przez Giszowiec. Tutaj kilka godzin przerwy u rodziny i na spokojnie po 15:00 zaliczam ostatne 7 km przez las Ochojecki.

Dawno nie miałem tak wspaniałego weekendu rowerowego.
Pomimo tego, że jest już listopad, jest rześko, pogoda dopisała, a w takim towarzystwie nie można się nudzić.



Kadencja: 54

Częstochowa ->Dąbrowa Górnicza

Sobota, 19 listopada 2011 · Komentarze(5)



Sobota, 5:30 słyszę głos budzika. Chyba jestem chory, żeby w weekend wstawać o tej porze. Ale cóż, jestem umówiony na wypad rowerowy z Kosmą.
Pociąg odjeżdża z Katowic o 7:33 więc mam trochę czasu. Pakuję się, ubieram i w końcu wyjeżdżam. Centrum miasta wyludnione, to chyba efekt temperatury i tak wczesnej pory. Kupuję bilety i idę na peron. Dziwne … pociąg przyjeżdża o czasie.

W Dąbrowie Górniczej Ząbkowicach dosiada się Monika i dalej jedziemy razem. Jest trochę czasu, żeby pogadać, więc czas mija nam na przyjemnej rozmowie. Względnie szybko pociąg osiąga nasz cel: Częstochowę. Na miejscu kontaktujemy się z Poisonkiem i jedziemy na spotkanie. Chwila na przywitanie, poznanie się i kręcimy dalej. Arek oprowadza nas po okolicy, po drodze opowiadając o mijanych miejscach.

W krótkim czasie dojeżdżamy do Częstochowskiego Kirkutu, niestety brama jest zamknięta, nie próbujemy jej sforsować. Robimy kilka fotek, obiecujemy wrócić tutaj gdy będzie nieco cieplej, a dzień dłuższy.

Brama Częstochowskiego kirkutu © amiga


Menora nad bramą kirkutu © amiga


Kolejny punkt naszej wycieczki to góra Ossona. Miejsce niesamowite, przy dobrej pogodzie można z tego miejsca podziwiać panoramę Częstochowy, niestety zamglenie skutecznie nam to utrudnia. Na dokładkę na podjeździe pęka mi łańcuch, drugi w tym sezonie. Okazuje się, że pękł bolec ze spinki. Mam ze sobą zapasową więc nie ma problemu. Kilka min później mogę jechać dalej, w między czasie Monika próbuje zmierzyć się z podjazdem, na "ściankę płaczu", po kilku próbach rezygnuje.
Zatrzymujemy się na chwilę przy kapliczce, robimy zdjęcia i jedziemy dalej.

Kapliczka na górze Ossona © amiga


Jedziemy dalej w kierunku Olsztyna. Naszym kolejnym celem jest znajdujący się tam zamek, w zasadzie ruiny zamku.

Ruiny zamku w Olsztynie © amiga


Mamy okazję podsłuchać rozmowę sędziwych kobiet na temat kremacji. Nieco więcej na ten temat jest na blogu Moniki

Uchachani jedziemy dalej. Zatrzymujemy się przy "Barze pod Kotem",
Bar pod kotem © amiga


Spotykamy Kota któremu bar zawdzięcza swoją nazwę.

Garfield © amiga


Niestety tutaj musimy się tutaj pożegnać z Arkiem, jest umówiony i nie może nam dalej towarzyszyć. Niemiej poznanie go i przekazanie mu kierownictwa naszej wyprawy było niesamowitą przyjemnością. Chwała mu za to ;)

W barze wypijamy po grzanym piwku i ruszamy dalej. Dzień jest stosunkowo krótki, a przed nami jeszcze kawał drogi. Jedziemy czerwonym szlakiem, ale tylko chwilę, udaje nam się nieco pokręcić drogę. Naprawiamy to kilka km dalej wracając na właściwy szlak.

Jedziemy w kierunku Złotego Potoku, zatrzymujemy się tylko raz przy kapliczce św. Idziego, robimy foty i kręcimy dalej.
Kapliczka św Idziego © amiga


W Złotym Potoku odwiedzamy zespół pałacowo parkowy. Miejsce piękne, wiosną i latem musi to być bajecznie, teraz jest to nieco ponuro. Ruszamy dalej, czas nas goni. Jednak w mieście czeka nas dość niemiła przygoda. Jakiś baran jadąc Tirem przejechał kilka cm od nas. Moim rowerem lekko zachwiało, ale Monikę zdmuchnęło na pobocze. Dobrze, że nic poważnego się nie stało. Na swoje nieszczęście kierowca nieco dalej zatrzymał się na parkingu, a ja miałem okazję posłuchać wiązanki jaką posłała wk...a kobieta do kierowcy. Zrobił się jakiś dziwnie mały ... .

Zespół pałacowo-parkowy w Złotym Potoku © amiga


Nie tracimy wiele czasu na "barana" za kółkiem i pedalimy dalej. Przed nami Brama Twardowskiego.

Brama Twardowskiego © amiga


Kilka km dalej jadąc szlakami zastanawiamy się, czy noc nie zaskoczy nas na szlaku, więc zmieniamy nasze plany i postanawiamy jechać dalej drogami. Nie ustrzegliśmy się jednak od pokręcenia w niewłaściwą stronę i gratis dokładamy sobie kilkanaście km więcej. W zamian po drodze mijamy kilka ciekawych skałek.

Skałki na jurze © amiga


Zaczynamy przyspieszać, W ciągu godziny dojeżdżamy do Myszkowa i chwilę później do Siewierza, tam chwila przerwy przy zamku i jedziemy dalej.

Zamek w Siewierzu © amiga


Zaczyna się ściemniać, na szczęście rogatki Dąbrowy Górniczej już tuż, tuż. Włączamy lampki i ostatnie kilkanaście km jedziemy w ciemności. Szczęśliwie docieramy na miejsce noclegu w Łośniu. Wieczorem kilka "szpili" w Scrabble, przy muzyce Nightwish i Evanescence. Później seans filmowy "Monty Python w Operze" i pora spać. Jutro czeka mnie powrót do domu.

Kadencja: 58

Stacjonarne pedalenie dzień 3

Czwartek, 17 listopada 2011 · Komentarze(0)
Trzeci dzień kręcenia w miejscu. Średnio mi się chciało, ale jak mus to mus. Wiem, że jak sobie raz odpuszczę to później może być problem z powrotem do tego.
Byle do weekendu. Szukuje się w końcu jazda na Zygfrydzie ;)
Kadencja: 90
Spalone kalorie: 872
Puls max: 168
Puls średni: 130

Sesja na rowerku stacjonarnym dzień 2

Środa, 16 listopada 2011 · Komentarze(0)
Dzisiaj drugie podejście do tego wynalazku. Ustawiłem sobie program tak jak wydawało mi się, że będzie dobrze. Chyba trochę przegiąłem, dałem zbyt duże obciążenie i po 30 min miałem ochotę zrezygnować. Redukcja obciążenia rozwiązała problem i dokręciłem jeszcze 30 min.
W weekend pojeżdżę na normalnym rowerze, chyba brakuje mi czegoś.

Kadencja: 100 (dalej nie wiem jak)
Spalone kalorie: 999
Puls max: 179
Puls średni: 145

Byle do wiosny

Wtorek, 15 listopada 2011 · Komentarze(3)
Dzisiaj dotarł mój nowy (stary - bo używany) rower stacjonarny. Plan jest standardowy. Tzn wpierw sprawdzić czy to mnie kręci, jeżeli tak to z czasem kupić coś lepszego.

W kilkanaście minut poskładałem zabawkę i dosiadłem. Włączyłem pierwszy z brzegu program, czas na godzinę i w drogę (?).
Z tego co zauważyłem to programy nie są dostosowane do mnie. Zbyt małe obciążenie. Na manualu za to mogę sobie dołożyć na tyle, że ledwo jestem w stanie pedałować, więc jest spory zapas.
W każdym bądź razie na programie który miałem włączony wykręciłem "przejechałem" 38km (na Zygfrydzie widuję takie prędkości jadąc z przepaści), przy kadencji średniej ok 100-110 (normalnie mam problem z utrzymaniem 70). Jedynie puls na obu pulsometrach (tym w rowerze i tym naręcznym) były prawie identyczne Max 156 i średnia 126 - spalone 884 kcal.
Wpis robię chyba po to aby się zmotywować.

Wrażenia z "jazdy" są takie, że jest to zupełnie niepodobne do przyjemności jaką jest kręcenie na normalnym rowerze, tyle ..., że można się zmęczyć i to jest fajne. Na zimę będzie ok. Byle do wiosny.

Idzie zima ...

Niedziela, 13 listopada 2011 · Komentarze(7)
Krótki wypad do qmpla zbić luzy na sterach. Zapomnieliśmy to ostatnio zrobić więc dzisiaj była okazja aby się spotkać.
Po ostatnim przejeździe coś mnie dorwało, wczoraj nie miałem sił na jakiekolwiek wyjście/wyjazd z domu, wszystko mnie bolało. Dzisiaj też nie chciałem przeginać, głupio by było się rozchorować (i tak lecę na prochach z vitaminą C i paracetamolem), więc jedynie krótki wypad do "serwisu".
Wracając było już chłodno, dodatkowo wiał nieprzyjemny zimny wiatr. Ech, zaczynam się rozglądać za jakimś stacjonarnym rowerem do domu ;)

Wilcze oczy

Piątek, 11 listopada 2011 · Komentarze(4)
Dzisiaj Rower wrócił z krótkiej sesji w serwisie (u qmpla ;). Ostatnio pojawiły mi się dość paskudne luzy na tylnim kole, może nie było to jeszcze specjalnie groźne, ale z czasem mogło powodować problemy. W każdym bądź razie to już historia. Po przesmarowaniu i dokręceniu, koło znowu jest w dobrym stanie.
Około 15:00 pozbierałem się i postanowiłem pojechać gdzieś blisko. Pierwotny plan to Mysłowice Wesoła. Stosunkowo niedaleko, a przy temp. 2-3 stopni i paskudnym zimnym wietrze miało wystarczyć. Jednak nie wystarczyło. W Murckach zmodyfikowałem trasę i pojechałem do Lędzin ;) Szkoda że tak późno wyjechałem, ale 2 lampki + czołówka spisywały się rewelacyjnie w lesie. Kilkukrotnie widziałem między drzewami jakieś wilcze oczy (raczej nie był to Tusk), przypuszczalnie sarny patrzały co to za UFO przelatuje przez ich "dom". ;)

W drodze powrotnej zachaczyłem o znajomego, wróciłem nieco później prowadząc rower ;)

Pożej kilka fotek dzisiejszych

Staw w okolicach Hamerli © amiga


Spojrzenie na Tychy © amiga


Droga pod Lędzinami © amiga


Kadencja: 56

Klopsztanga

Środa, 9 listopada 2011 · Komentarze(9)
Do pracy już mi się nie chce jechać na rowerze, wieczorem jest już ciemno, zimno , przez lasy jedzie się średnio, a dróg unikam. Jednak jestem na tyle uzależniony od roweru, że musiałem gdzieś pokręcić, ... chociaż chwilę. Udało mi się namówić Piotrka do krótkiego wyjazdu po okolicy. Długo nie jeździł, więc było bez szaleństw. Kawałek przez las a później drogami rowerowymi na muchowiec i dolinę 3 stawów. Na miejscu 2 przerwy jedna przy ... klopsztangach (dawno ich nie widziałem) a druga przy największym stawie. Poniżej kilka fotek z dzisiejszego wyjazdu.

Klopsztanga (trzepak) © amiga


Klopsztanga - plakat © amiga


klopsztanga - opis © amiga


3 stawy wieczorem © amiga

Lepsza strona Zabrza

Sobota, 5 listopada 2011 · Komentarze(8)
Lepsza strona Zabrza

Wraz z DJK71 od kilkunastu dni planowaliśmy wycieczkę po ciekawych miejscach w Zabrzu. „Day 0” zaczął się od „wycieczki” rowerem do peronów umieszczonych przy kopalni odkrywkowej PKP Katowice. W pociągu spotykam Kosmę100 udającą się na ten sam zlot ;), była okazja do ponarzekania na brak haków na rowery w nowiutkich pociągach ELF jeżdżących w barwach Kolei Śląskich. Pewnie je zamontują za 30 lat po pierwszym remoncie ;).
W Zabrzu przy odnowionym dworcu czekają na nas DJK71 i WRK97. Pierwszą atrakcją jest sklep spożywczy (właściwie delikatesy) w pobliżu Zabrzańskiego „Rynku” (plac Wolności). Mamy okazję do podziwiania pobliskiej „płaskorzeźby” i wizyty w „Punkcie Informacji Turystycznej”, w którym otrzymujemy stosowne przewodniki i mapy.

Jednym z pierwszych przystanków na trasie jest Zabrzański kirkut założony w 1872 roku. Rosnące tutaj klony, platany i jesiony wraz z pozostałymi pnącymi się roślinami robią niesamowite wrażenie.

Zabrzański Kirkut © amiga


Miejsce pamięci © amiga


Jesień na cmentarzu Żydowskim w Zabrzu © amiga


Rodzinny pomnik © amiga


grobowce na cmentarzu © amiga


Płyta nagrobna © amiga


rośliny na cmentarzu © amiga


Pomnik rodzinny © amiga


tablica nagrobna na Zabrzańskim Kirkucie © amiga


uszkodzona tablia © amiga


Jesień na cmentarzu © amiga


Miejsce pamięci © amiga


płyta nagrobna na cmentarzu żydowskim w Zabrzu © amiga


Chwila zadumy © amiga


Spędzamy tam kilkadziesiąt minut i powoli w ciszy jedziemy nieco dalej, obejrzeć jeden z kilku stalowych domów znajdujących się w mieście.

Stalowy dom w Zabrzu © amiga


Szkoda, że taki zaniedbany, ale pewnie i dla niego nastaną lepsze czasu.

Kolejnym punktem w programie jest pomnik przy jednym z budynków w Zabrzu, niestety tablica jest już nieczytelna, a samo miejsce jest zaniedbane :(.

Za szybko jechał ... © amiga


Kawałek dalej podziwiamy jedną z kilku zabytkowych wież ciśnień, kiedyś była na terenie huty Zabrze, teraz dostęp do niej jest dużo prostszy.

Wieża ciśnień w centrum Zabrza © amiga


Wsiadamy na rowery i jedziemy dalej, kierujemy się do remontowanego szybu Maciej i dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności zostajemy zaproszenie na jego zwiedzenie. W środku podziwiamy maszyny które często mają po prawie 100 lat i dalej działają (Ciekawe czy mój domowy komputer będzie działać za 100 lat ;P ).

Szybowskaz w Szybie Maciej w Zabrzu © amiga


Jeszcze w remoncie © amiga


Uwaga zły pies © amiga


Silnik parowy © amiga


Pokaż język ... © amiga


Po ponad godzinie pobytu żegnamy się z przemiłym kierownikiem tego miejsca i ruszamy dalej. Odwiedzamy "Cmentarz Jeńców Radzieckich" w Lasku Makoszowskim i Pomnik Ofiar Pożaru w kopalni Makoszowy znajdujący się naprzeciwko wejścia głównego do kopalni

Pomnik przy kopalni Makoszowy © amiga


Wracamy do centrum Zabrza i odbijamy w kierunku Zaborza po drodze odwiedzamy kolejną wieżę ciśnień. Jest potężna, szkoda że również jest tak zaniedbana/zdewastowana.

Wieża ciśnień w Zabrzu © amiga


Kilkadziesiąt metrów dalej zauważamy pomnik Bohaterów Monte Cassino, więc robimy kolejny postój, robimy fotki i ruszamy dalej.

Pomnik bohaterów Monte Cassino © amiga


Pomnik bohaterów Monte Cassino w Zabrzu © amiga


Kolejnym punktem jest wyjście z szybu Luiza, remont trwa tu w najlepsze więc nie ma możliwości wejść gdzieś dalej. Na szczęście na obżeżach też jest co zobaczyć.

Para buch ... © amiga


Dawny Cooler © amiga


Przy głównym wejściu do szybu Luiza natykamy się na robota

Roboty są wśród nas © amiga


Ruszamy dalej kierujemy się na Biskupice, już dawno temu chciałem odwiedzić to miejsce. Wcześniej wielokrotnie miałem okazję podziwiać to miejsce z okien pociągu, ale do dnia dzisiejszego nie udało mi się go odwiedzić.

Panorama Biskupic © amiga


Fabryka chmur © amiga


Jezioro w Zabrzu © amiga


Zaczyna się ściemniać więc pora kończyć wycieczkę. Jedziemy na Helenkę chwilę odpocząć i posilić się (dzięki Anetko) i po 18:00 wraz z Moniką kierujemy się drogą 94 w kierunku Czeladzi. W pobliżu Siemianowic Śląskich rozstajemy się, Monika jedzie dalej, a ja odbijam na Katowice.

Kościół w Bytomiu © amiga


Długo będę pamiętał tą wycieczkę, było pięknie, ciepło, ... jak nie w listopadzie .... Mam nadzieję powtórzyć objazd po Zabrzu za jakiś czas gdy dzień będzie dłuższy.