Częstochowa ->Dąbrowa Górnicza

Sobota, 19 listopada 2011 · Komentarze(5)



Sobota, 5:30 słyszę głos budzika. Chyba jestem chory, żeby w weekend wstawać o tej porze. Ale cóż, jestem umówiony na wypad rowerowy z Kosmą.
Pociąg odjeżdża z Katowic o 7:33 więc mam trochę czasu. Pakuję się, ubieram i w końcu wyjeżdżam. Centrum miasta wyludnione, to chyba efekt temperatury i tak wczesnej pory. Kupuję bilety i idę na peron. Dziwne … pociąg przyjeżdża o czasie.

W Dąbrowie Górniczej Ząbkowicach dosiada się Monika i dalej jedziemy razem. Jest trochę czasu, żeby pogadać, więc czas mija nam na przyjemnej rozmowie. Względnie szybko pociąg osiąga nasz cel: Częstochowę. Na miejscu kontaktujemy się z Poisonkiem i jedziemy na spotkanie. Chwila na przywitanie, poznanie się i kręcimy dalej. Arek oprowadza nas po okolicy, po drodze opowiadając o mijanych miejscach.

W krótkim czasie dojeżdżamy do Częstochowskiego Kirkutu, niestety brama jest zamknięta, nie próbujemy jej sforsować. Robimy kilka fotek, obiecujemy wrócić tutaj gdy będzie nieco cieplej, a dzień dłuższy.

Brama Częstochowskiego kirkutu © amiga


Menora nad bramą kirkutu © amiga


Kolejny punkt naszej wycieczki to góra Ossona. Miejsce niesamowite, przy dobrej pogodzie można z tego miejsca podziwiać panoramę Częstochowy, niestety zamglenie skutecznie nam to utrudnia. Na dokładkę na podjeździe pęka mi łańcuch, drugi w tym sezonie. Okazuje się, że pękł bolec ze spinki. Mam ze sobą zapasową więc nie ma problemu. Kilka min później mogę jechać dalej, w między czasie Monika próbuje zmierzyć się z podjazdem, na "ściankę płaczu", po kilku próbach rezygnuje.
Zatrzymujemy się na chwilę przy kapliczce, robimy zdjęcia i jedziemy dalej.

Kapliczka na górze Ossona © amiga


Jedziemy dalej w kierunku Olsztyna. Naszym kolejnym celem jest znajdujący się tam zamek, w zasadzie ruiny zamku.

Ruiny zamku w Olsztynie © amiga


Mamy okazję podsłuchać rozmowę sędziwych kobiet na temat kremacji. Nieco więcej na ten temat jest na blogu Moniki

Uchachani jedziemy dalej. Zatrzymujemy się przy "Barze pod Kotem",
Bar pod kotem © amiga


Spotykamy Kota któremu bar zawdzięcza swoją nazwę.

Garfield © amiga


Niestety tutaj musimy się tutaj pożegnać z Arkiem, jest umówiony i nie może nam dalej towarzyszyć. Niemiej poznanie go i przekazanie mu kierownictwa naszej wyprawy było niesamowitą przyjemnością. Chwała mu za to ;)

W barze wypijamy po grzanym piwku i ruszamy dalej. Dzień jest stosunkowo krótki, a przed nami jeszcze kawał drogi. Jedziemy czerwonym szlakiem, ale tylko chwilę, udaje nam się nieco pokręcić drogę. Naprawiamy to kilka km dalej wracając na właściwy szlak.

Jedziemy w kierunku Złotego Potoku, zatrzymujemy się tylko raz przy kapliczce św. Idziego, robimy foty i kręcimy dalej.
Kapliczka św Idziego © amiga


W Złotym Potoku odwiedzamy zespół pałacowo parkowy. Miejsce piękne, wiosną i latem musi to być bajecznie, teraz jest to nieco ponuro. Ruszamy dalej, czas nas goni. Jednak w mieście czeka nas dość niemiła przygoda. Jakiś baran jadąc Tirem przejechał kilka cm od nas. Moim rowerem lekko zachwiało, ale Monikę zdmuchnęło na pobocze. Dobrze, że nic poważnego się nie stało. Na swoje nieszczęście kierowca nieco dalej zatrzymał się na parkingu, a ja miałem okazję posłuchać wiązanki jaką posłała wk...a kobieta do kierowcy. Zrobił się jakiś dziwnie mały ... .

Zespół pałacowo-parkowy w Złotym Potoku © amiga


Nie tracimy wiele czasu na "barana" za kółkiem i pedalimy dalej. Przed nami Brama Twardowskiego.

Brama Twardowskiego © amiga


Kilka km dalej jadąc szlakami zastanawiamy się, czy noc nie zaskoczy nas na szlaku, więc zmieniamy nasze plany i postanawiamy jechać dalej drogami. Nie ustrzegliśmy się jednak od pokręcenia w niewłaściwą stronę i gratis dokładamy sobie kilkanaście km więcej. W zamian po drodze mijamy kilka ciekawych skałek.

Skałki na jurze © amiga


Zaczynamy przyspieszać, W ciągu godziny dojeżdżamy do Myszkowa i chwilę później do Siewierza, tam chwila przerwy przy zamku i jedziemy dalej.

Zamek w Siewierzu © amiga


Zaczyna się ściemniać, na szczęście rogatki Dąbrowy Górniczej już tuż, tuż. Włączamy lampki i ostatnie kilkanaście km jedziemy w ciemności. Szczęśliwie docieramy na miejsce noclegu w Łośniu. Wieczorem kilka "szpili" w Scrabble, przy muzyce Nightwish i Evanescence. Później seans filmowy "Monty Python w Operze" i pora spać. Jutro czeka mnie powrót do domu.

Kadencja: 58

Komentarze (5)

Poisonek Też mam taką nadzieję.

Kosma100 A już myślałem, że nikt nie zauważy ;) Miał być Siewierz.

amiga 05:03 poniedziałek, 21 listopada 2011

Aaaatam od razu "szpili" ;-)
Dzięki za fajny weekend.
P.S. Nie jechaliśmy przez Zawiercie :)

kosma100 22:25 niedziela, 20 listopada 2011

Miło było Cie poznać i wspólnie pokręcić. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś to powtórzymy.

poisonek 20:23 niedziela, 20 listopada 2011

Poległem wcześniej. Gdy Reperowałem łańcuch :(, Monika zmagała się z podjazdem.

amiga 19:54 niedziela, 20 listopada 2011

Nic tylko pozazdrościć takiego wypadu. A gdzie fota jak Monika poległa na podjeździe? ;)

djk71 19:51 niedziela, 20 listopada 2011
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa accza

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]