Wpisy archiwalne w kategorii

Awaryjnie

Dystans całkowity:1841.07 km (w terenie 449.50 km; 24.42%)
Czas w ruchu:99:14
Średnia prędkość:18.55 km/h
Maksymalna prędkość:54.58 km/h
Suma podjazdów:6584 m
Maks. tętno maksymalne:208 (113 %)
Maks. tętno średnie:143 (77 %)
Suma kalorii:68046 kcal
Liczba aktywności:56
Średnio na aktywność:32.88 km i 1h 46m
Więcej statystyk

Poranek w lesie

Czwartek, 2 sierpnia 2018 · Komentarze(4)
Kilka minut po 7 ruszam do pracy, jest dość przyjemnie, ledwie 21 stopni, co prawda meteo wspomina coś o burzach, tyle, że to wieczorem. Samochodów niewiele, wiatr w plecy, ale.... nie jadę szosami, na wysokości stawów księżycowych skręcam w las.. 
Trochę zaszokowało mnie to, że jest mokro, są kałuże... chwila, przecież nie padało... 
Po chwili jednak sobie przypominam o burzy która ominęła Ochojec ale przeszła nad Katowicami i prawdopodobnie poszła na Rudę Śląską.... 
W nocy solidnie lało...
W nocy solidnie lało... © amiga
kierunek stawy księżycowe
kierunek stawy księżycowe © amiga
Kombinuję nad manewrem sprzed 2 dni... czyli przejazd przez Halembę, ale z innej strony niż zwykle, dalej lasem ma Makoszowi i przez hałdę na Sośnicy do pracy ;). 
To teraz z górki
To teraz z górki © amiga
Przez Halembę przejazd jest dość szybki, za to w lesie... w lusterku widzę coś, muszę się zatrzymać, to przechodzące przez korony drzew promienie słoneczne.... jednak warto było się wpakować w lasy.... to co że jest trochę mokro, sporo kamieni... i trwa wycinka... 
Uwielbiam takie klimaty
Uwielbiam takie klimaty © amiga
Poranne promienie słońca
Poranne promienie słońca © amiga
Wszystko paruje
Wszystko paruje © amiga
Gdy zbliżam się do skrzyżowania drogi leśnej z Chudowską słyszę i czuję jak jakiś patyk wpada mi w koło, chwilę później jest po przerzutce. Masakra... Szybka ocena sytuacji... przy drodze na początku czerwonej rowerówki jest miejsce postojowe, w tej chwili zredukowane do stojaka na rowery i ławeczki, ale będzie gdzie położyć klucze... na miejscu ocena sytuacji. Przerzutka zmielona, choć wydaje się, że powinno dać się ją odbudować. Łańcuch nie ma skręconych ogniw, szprychy całe... Tak więc po skróceniu łańcucha i odgięciu uszkodzonej przerzutki mogę jechać dalej. Skrócona część ląduje w plecaku. Jako że napęd jest już stary to nie wchodzi w grę zmiana łańcucha na nowy, skończyłoby się to wymianą całego napędu, a tak... łańcuch będzie na 2 spinkach... ;) ale napęd powinien jeszcze trochę wytrzymać. ;)
Wystarczył patyk
Wystarczył patyk © amiga
mogę jechać dalej....
mogę jechać dalej.... © amiga

Gdy docieram do firmy... pierwsze co robię to dzwonię do pobliskiego sklepu rowerowego... Mają 9rz. przerzutkę co prawda Deore ale jest i będzie na mnie czekać.... 

Mimo niespodzianki na trasie, poranek należy zaliczyć do dobrze wykorzystanych ;) Chodzi oczywiście o dojazd rowerem :)

Po okolicy

Sobota, 21 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Jest po 15 gdy postanawiam się ruszyć. Dzisiaj trochę bez celu, po okolicy, mam 3 godziny... Kierunek Starganiec, nie za daleko, a to ma być tylko punkt w drodze do Mikołowa, nie mam pojęcia jak dalej pojadę, którędy, gdzie skręcę... Wszystko wyjdzie w trakcie jazdy. Jedyne co mam w planie to jak najwięcej lasów, terenu itp. 

Na Stargańcu
Na Stargańcu © amiga
Za Stargańcem zaskakuje nawierzchnia... jazda po tym to horror, już mógł zostać piasek... ale nie ma co narzekać, nieco dalej odbijam na Śmiłowice, minęło sporo czasu gdy ostatnio mnie tutaj widziano, postanowiłem się nieco pokręcić po okolicy, sprawdzić kilka ścieżek, dróg, niektóre fajne, ale w efekcie ląduję na 44. Nie lubię tej drogi, choć dzisiaj jest spokojnie. Docieram w okolice Auchan... i kombinuję jak się przebić do centrum Mikołowa. Na szczęście widzę jadących rowerzystów, podążam za nimi i wkrótce jestem na rynku. 
Takie niespodzianki na szlaku rowerowych pod Mikołowem
Takie niespodzianki na szlaku rowerowych pod Mikołowem © amiga
Po co ta droga tutaj? 5 metrów po lewej jest stara droga...
Po co ta droga tutaj? 5 metrów po lewej jest stara droga... © amiga
W drodze do Mikołowa
W drodze do Mikołowa © amiga
Mikołowski rynek
Mikołowski rynek © amiga
Bazylika św. Wojciecha w Mikołowie
Bazylika św. Wojciecha w Mikołowie © amiga
Pora się stąd wydostać Kierunek Podlesie, oczywiście tyłami, kilka podjazdów. Te 2 tygodnie choroby zrobiły swoje, jestem słaby jak diabli, ale pod te górki jeszcze podjeżdżam. Tyle, że dawno nie robiłem tego tak wolno... Na szczycie jednej z nich krótka przerwa, opróżniam do połowy Muszyniankę. 
Panoramka z granicy Mikołowa i Katowic
Panoramka z granicy Mikołowa i Katowic © amiga
Teraz kilka km zjazdu, rower pędzi... W Podlesiu pakuję się ponownie w teren, jako, że wieki tędy nie jechałem to pokręciłem drogę, i zamiast w kierunku Kostuchny jadę na Murcki... kilka razy sprawdzam gdzie jestem... Miejsce ciekawe i myślę, że jeszcze nie raz skorzystam z tej opcji :)
Znowu wycinka
Znowu wycinka © amiga
Ciekawe miejsce
Ciekawe miejsce © amiga
Kanał do stawu
Kanał do stawu © amiga
Staw w lesie, okolice Kostuchny
Staw w lesie, okolice Kostuchny © amiga
Za to na drodze do Murcek... awaria... Odpada mi lewe ramię korby. Specjalnie się tym nie przejmuję, do chwili gdy okazuje się, że klucze zostały w drugim plecaku... Masakra... Na tym odcinku nie ma żywego ducha. Część drogi prowadzę, część jadę pedałując jedną nogą. Dobre 3-4 km pokonane, wydaje mi się, że w Murckach jest stacja benzynowa... i nie mylę się...  jest Lotos...  podjeżdżam i są imbusy :)... Kupuję, będzie 3 komplet w domu ;) Korzystam z okazji i jem HotDoga :). Rower naprawiony po 2 minutach... Szkoda gadać, ale widzę, że brakuje mi jednej śruby tej która powinna zabezpieczać korbę przed wypadnięciem. Trudno... Poszukam jej na allegro... 

Mała awaria..
Mała awaria.. © amiga

Przez awarię straciłem dobre 40 minut, część na spacerze z rowerem u boku, część na naprawę i "kolację" czas ucieka. Obieram najkrótszą drogę do domu... 7 km...  W domu jestem o 18:25... Szkoda, że tak to się dzisiaj skończyło... Ciekawe jak będę się czuł jutro... w końcu... jestem niby chory... ale cykloza silniejsza ;)

Powrót do domu

Poniedziałek, 25 września 2017 · Komentarze(1)
Ruszam dość późno jest po 17, w rachubę wchodzą tylko szosy, wiatr w twarz, samochodów niewiele... to tak w skrócie ;). Powinienem dojechać do domu przed zmrokiem... naciskam na pedały i... coś jest nie tak, tylne koło jakieś miękkie, po kilometrze staję i dopompowuję, może dziura niewielka i dojadę do domu...  jadę dalej. ale po kolejnych kilku km czuję, że tak się nie da, powietrze znowu zeszło, szukam jakiegoś miejsca by na spokojnie stanąć i wymienić dętkę. 

Sporo chmur na niebie, ale jest nieźle
Sporo chmur na niebie, ale jest nieźle © amiga
Zatrzymuję się w lasku Makoszowskim, 15 minut zajmuje mi wymiana i pompowanie koła... przy okazji płuczę je w potoku... za dużo piasku i błota... Opóźnienie spowoduje na bank powrót do domu po zmroku... cóż... 
Przy potoku Guido
Przy potoku Guido © amiga
Drogi coraz bardziej puste, ale nie mam parcia by gnać... dzisiejszy dzień jest ostatnim rowerowym w tym tygodniu... jutro wyjazd do Łodzi na szkolenie, do piątku więc wiele nie pokręcę... może w weekend coś się uda, a może nie ;)
Coraz więcej drzew zmienia kolory i zrzuca liście
Coraz więcej drzew zmienia kolory i zrzuca liście © amiga
Do domu coraz bliżej, jednak za Kochłowicami powoli robi się ciemno, gdy docieram do Panewnik jest już kompletna ciemnica... w domu jestem po 19, a jeszcze trzeba się spakować na jutro ;)
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Jest już ciemno
Jest już ciemno © amiga

Wycieczkowo do Wisły z zaliczeniem gleby

Poniedziałek, 19 czerwca 2017 · Komentarze(10)
Upłynęło już trochę wody w Wiśle od tej wycieczki, trzeba jednak uzupełnić wpis..., tym bardziej, że nie wiadomo kiedy będzie kolejny....

Jest poniedziałek, mam wolne, dzień zapowiada się ciepły, przyjemny, jutro jadę na krótko do pracy, a później szkolenie w Warszawie. Rowera nie będę widział przynajmniej kilka dni. Kierunek wybrany w ostatniej chwili... Wisła.

Ruszam około 7:00, jest jeszcze chłodno w cieniu, chwilami po 15 stopni, ale w słońcu jest przyjemnie. Kierunek Wilkowje, Żwaków, Paprocany. Sporo szutrów na początku, trochę we znaki daje się chłód i wilgoć w lasach, ale wiem, że wracając będę szukał takich miejsc...;)

Bocian w Wilkowyjach
Bocian w Wilkowyjach © amiga
Uwielbiam takie ścieżki
Uwielbiam takie ścieżki © amiga

W Kobiórze jadę nieco inaczej niż zwykle, tracę szlak, jest źle oznaczony, trafiam za to nad urokliwy staw, muszę zawrócić i odszukać żółty rowerowy ;), udaje się, do Pszczyny nie mam żadnych problemów, jadąc ścieżkami zaskakuje mnie tak mała liczba rowerzystów, tyle, że po chwili przypominam sobie, że to dzień roboczy... ludzie siedzą w pracy.... To ja mam inaczej ;)
Chyba coś pokręciłem ;) droga skończyła mi się stawem ;)
Chyba coś pokręciłem ;) droga skończyła mi się stawem ;) © amiga
Park i pałac w Pszczynie
Park i pałac w Pszczynie © amiga
Na zaporze w Goczałkowicach
Na zaporze w Goczałkowicach © amiga
Za Goczałkowicami zaczynają się szlaki których, za dobrze nie znam, mniej więcej wiem gdzie się kierować, ale nic więcej... raz pakuję się na drogą prowadzącą wprost do zalewu ;)... Była asfaltowa, w przeciwieństwie do tej właściwej. Odpuszczam sobie Rudziczkę, nie mam ochoty na darmo zaliczać górkę, bo ani widoków jakiś oszałamiających nie ma, ani sama miejscowość nie jest urokliwa... Byłem, widziałem i jak nie będę miał jakiegoś wyraźnego celu to tam się nie wybieram ;)
Zawsze gotów do obrony kraju
Zawsze gotów do obrony kraju © amiga
Intryguje mnie po co ta stacja, dookoła las
Intryguje mnie po co ta stacja, dookoła las © amiga
Pomnik pomiędzy rozlewiskiem
Pomnik pomiędzy rozlewiskiem © amiga
Od Skoczowa jadę na Brenną, dopiero nieco dalej odbijam na Górki Małe, lubię tędy jeździć... droga spokojna, trochę się pnie, ale widoki... to właśni dla nich lubię się pomęczyć. 
Góry już widać
Góry już widać © amiga
Płynie Wisła płynie
Płynie Wisła płynie © amiga
Na spokojnie docieram do Wisły, jest dopiero południe, pora coś zjeść, w centrum zamawiam szaszłyk. ten okazuje się około 30dkg mięsa z 2 krążkami cebuli ;), drogie danie i ... nie za dobre.
Pociąg powrotny jedzie dopiero za kilka godzin, coś trzeba zrobić, jadę więc na Salmopol, byłem tam rok temu z Darkiem, tyle, że coś mnie męczy, to chyba ten obiad... za dużo? Coś nie tak z mięsem... jeszcze nie zaczął się podjazd a mam dość, ale... jak już obrałem ten kierunek to jadę ;)
Zdecydowanie odradzam jedzenie w tym miejscu, nie dość że drogo, to nijakie to coś jest
Zdecydowanie odradzam jedzenie w tym miejscu, nie dość że drogo, to nijakie to coś jest © amiga
Wisła w centrum Wisły
Wisła w centrum Wisły © amiga
Jak dzisiaj jest tutaj pusto
Jak dzisiaj jest tutaj pusto © amiga
Skocznia im. Adama Małysza w Wiśle Malince
Skocznia im. Adama Małysza w Wiśle Malince © amiga
W drodze na Salmopol
W drodze na Salmopol © amiga
Od czasu do czasu między drzewami widać dolinki i okoliczne górki
Od czasu do czasu między drzewami widać dolinki i okoliczne górki © amiga
Na szczycie Salmopolu
Na szczycie Salmopolu © amiga
Dojazd na szczyt zajmuje mi sporo czasu, ledwo żyję, jeszcze ta temperatura > 30 stopni... Ze szczytu kieruję się do Szczyrku i dalej na Bielsko, to ostatnie przyprawia mnie o zawrót głowy, trochę sprawę ratują DDRki, ale to nie załatwia wszystkiego... 
Szaszłyk dalej mnie męczy, ale mam ochotę na lody, najlepiej kwaśne ;) W centrum Szczyrku krótka przerwa, lody obłęd, sorbet kilka smaków... wszystko kwaśne, rewelacja... :) Teraz mogę jechać dalej...
Zjazd do Szczyrku
Zjazd do Szczyrku © amiga
Pora na coś kwaśnego
Pora na coś kwaśnego © amiga
Skocznia w Szczyrku
Skocznia w Szczyrku © amiga
Bielsko to tak jak się spodziewałem walka na drogach, jedynie centrum jako tako poszło, obrzeża to horror, podobnie jak przejazd przez Czechowice-Dziedzice... ale trzeba to zrobić. Do domu coraz bliżej... W Goczałkowicach trochę para schodzi, w końcu znam już szlak do domu, zostało około 40 km :)... kierunek Pszczyna... 
Staw w Goczałkowicach-Zdroju
Staw w Goczałkowicach-Zdroju © amiga
Wjeżdżam na drogę wzdłuż wodociągu i... na progu zwalniającym zaliczam glebę..., boli... dostałem m.in. w splot słoneczny. Nikogo w okolicy nie ma... mija dobre kilkanaście sekund zanim oddycham normalnie, widzę zadrapania na łokciu, coś drobnego na kolanach.. rower cały... Cóż... do domu jakoś dojadę... to max 2 godziny spokojnym tempem...
Wsiadam na rumaka... i ... coś jest nie tak. Lewy nadgarstek rwie, każdy wybój to jakaś masakra... Z jedną ręką na kierownicy jadę około km... tak się nie da. Nadgarstek lekko puchnie...
Odpalam nawigację, sprawdzam który dworzec pkp mam najbliżej... - Pszczyna  około 3km... tam się kieruję, jeszcze chwilę jadę, ale nie mogę... boli jak diabli...schodzę z rowera i go prowadzę
Przeklęte progi zwalniające
Przeklęte progi zwalniające © amiga
Po drodze zaliczam aptekę, kupuję altacet, bandaż, wodę utlenioną, coś jeszcze smaruję tylko nadgarstek i lecę na dworzec. Pociąg przyjeżdża po około 5 minutach. Mam problem by wsadzić rower do pociągu... lewą ręką nie jestem w stanie się przytrzymać...
Wewnątrz zaczynam się opatrywać, pomimo tego, że było sporo ludzi ruszył się tylko około 20 letni chłopak - punk... pomógł mi zawinąć prawy łokieć...
Mija kilkadziesiąt minut...Dojeżdżam do Piotrowic... wysiadam, znowu problem z przytrzymaniem się... 
Rower prowadzę, nie próbuję wsiadać...
W domu szybki prysznic, mycie z użyciem jednej ręki i lecę do szpitala....

Po 5 godzinach spędzonych w szpitalu dowiedziałem się, że mam złamany koniec kości promieniowej z przemieszczeniem grzbietowym, pęknięcie końca dalszego kości łokciowej... założona szyna gipsowa... i informacja, że przez 6 tyg... raczej nie pojeżdżę :(

Urwana korba

Wtorek, 23 maja 2017 · Komentarze(5)
Ruszam około 7:00, jest ciepło, słonecznie, przyjemnie, lekki wiaterek, taki sobie ruch na drogach :), Czego chcieć więcej... Trasa standardowa, w Panewnikach jednak pozwalam sobie na jazdę całą długością Panewnickiej, może odrobię trochę czasu? Cieszy mnie kolejny wyjazd, chociaż wiem, że w firmie po ponad tygodniowej przerwie dzień będzie długi i ciężki... 

W Kochłowicach przy wyjeździe z ronda w kierunku Wirka, czuję, że coś jest nie tak, jakiś luz na pedale... kilka sekund później odpada lewe ramię korby... Świetnie. 
Pierwsza myśl, rozkręciła się... cóż, staję, próbuję skręcić i... nic... Chwila analizy i... zerwany gwint... w tej chwili już nic nie zrobię, do pracy mam 19 km do domu 11... 
Szybka decyzja wracam do domu, wstępnie 1:40 spaceru... próbuję jednak jechać, na początku wcale nie idzie, wpinanie się jest bez sensu, każdy najdrobniejszy podjazd to spacer, jedynie zjazdy jakoś idą, tyle, że tych jest niewiele w tym kierunku... Po około 20 minutach opanowuję metodę dociskania ramion korby co jakiś czas sykając bokami o ramiona... jakoś idzie. Prędkość nie jest zawrotna... może 10 może 15 km/h (licznik zdjąłem, bo spodziewałem się spaceru). Kilka razy muszę stanąć bo nie zareagowałem na czas, i korba została na drodze, czy chodniku bo z nich też korzystałem wracając do domu... 
Po około 50 minutach jestem pod drzwiami... zostawiam rower i jadę do pracy pociągiem... Góral niestety ma założone opony z kolcami, za długo bym się bawił... cóż... muszę odpuścić... 
Wieczorem będę miał czas by sprawdzić co się stało i jaki będzie koszt naprawy... 
I po zawodach ;)
I po zawodach ;) © amiga

Nie lubię poniedziałków - jak rozwalić przerzutkę ;)

Poniedziałek, 8 maja 2017 · Komentarze(7)
Jest trochę po 7 gdy ruszam w drogę do pracy, dzień taki sobie, wieje dość paskudny wiatr z północnego-zachodu, mam go w twarz... za to nie pada, temperatura na plusie ;) 
Niestety na drogach widać, że skończył się długi weekend, pojawili się wariaci, głupki itd... Cóż, będę jechał ostrożniej i uciekał na boczne drogi. Ale pomysł pomysłem a i tak wpakowałem się na Panewnicką, zamiast Bałtycką, trasa w sumie szybsza, ale samochodów więcej... w końcu to jedna z główniejszych nitek w mieście. 

Ciężarówka postanowiła zawrócić na skrzyżowaniu
Ciężarówka postanowiła zawrócić na skrzyżowaniu © amiga
W Kochłowicach piesi nieco kierują ruchem, głównie dzięki nim udaje się sprawnie przejechać centrum, na Wirku paru Wariatów wyprzedza mnie przy mocno zawyżonej prędkości, pomimo ograniczenia do 40 ki... W tym miejscu aż się prosi o policję... a może po prostu warto by było przeprojektować ten odcinek... 
Podjazd na mrówczą górkę, a w zasadzie to jego końcówka
Podjazd na mrówczą górkę, a w zasadzie to jego końcówka © amiga
Za to Bielszowicka pusta, podobnie jak i same Bielszowice, spoglądam jednak z niepokojem na zegarek, w Zabrzu będę ciut przed ósmą, ruch oczywiście jak w ulu... postanawiam odbić na lasek Makoszowski... jest spokojniej, ale... na jeden ze ścieżek, coś jest nie tak, najechałem na jakiś patyk, słyszałem, że uderzył w koło, wydaje mi się, że po prostu wpadł między szprychy... ale nie... próba jazdy i dalej nic... spoglądam na przerzutkę... oj.... Jednego kółka nie ma, drugie złamane, cofam się po ścieżce, większość rzeczy znajduję, ale nie wszystko... wózek powyginany... chwila kombinowania co mogę zrobić, nie chce skracać łańcucha... jest nowy... przejechał ledwie 200km... kombinuję... i usuwam resztki kółka, zostawiam śruby i tuleje... prostuję przerzutkę tyle ile się da... próba... i da się jechać, chociaż strasznie to terkocze ;) Do firmy mam 7 km... zobaczymy czy dam radę dojechać, nie naciskam na pedały... drugie zerwanie może mnie załatwić na amen... 
Wiszące na niebie ciemne chmury
Wiszące na niebie ciemne chmury © amiga
W Zabrzu... średnio ciekawie na drogach
W Zabrzu... średnio ciekawie na drogach © amiga
Chwila gdy dowiedziałem się, że przerzutkę tylną diabli wzięli
Chwila gdy dowiedziałem się, że przerzutkę tylną diabli wzięli © amiga
Mało miejsca zostawiają
Mało miejsca zostawiają © amiga
O przełączaniu biegów nie ma mowy... może inaczej nie chcę kombinować, pokrzywiona przerzutka sama od czasu do czasu zmienia mi przełożenia... staram się jechać wolno, bez naciskania, tam gdzie się da, rower jedzie sam... Docieram do firmy... udało się, chociaż odliczałem każdy kilometr.... każde 100 metrów. 
Pod firmą
Pod firmą © amiga
W firmie dzwonię do okolicznych sklepów, w jednym mają to co mnie interesuje - nową przerzutkę 9rz. Deore... podobną do tej która była.. szybka wycieczka i zakup dokonany. przed wyjazdem muszę ją podmienić, mam nadzieję, że hak będzie prosty... W domu mam zapas... ale to w domu... ;)
Poskładana przerzutka z tego co znalazłem ;) Kółeczka niestety się rozsypały
Poskładana przerzutka z tego co znalazłem ;) Kółeczka niestety się rozsypały © amiga

Sobota z panami

Sobota, 29 października 2016 · Komentarze(0)
Jest 8:17 gdy ruszam do pracy, dzisiaj sobota, ale i tak jest co robić, gorący okres w pełni... trzeba czas wykorzystać ile się da... o ile się da... 
Z rana zupełnie nie miałem ochoty na jazdę, coś mi mówiło, jedź pociągiem, nawet sprawdziłem rozkłady jazdy, ale w końcu doszedłem do wniosku, że będę się wygłupiał. Jak się później okazało mogłem spokojnie dzisiaj odpuścić... 

Jest ciepło 8-10 stopni i paskudny wiatr z zachodu, ruch na drogach zerowy, ale nie oznacza to, że będzie lekko, już w Piotrowicach jakiś debil wyprzedza mnie na gazetę, na wysokości wysepki przy Famurze, przekląłem okrutnie... 

Pierwszy kretyn wyprzedza na gazetę, na wysokości wysepki
Pierwszy kretyn wyprzedza na gazetę, na wysokości wysepki © amiga
SK 045GF - rejestracja debila nie potrafiącego wyprzedzać
SK 045GF - rejestracja debila nie potrafiącego wyprzedzać © amiga
Jadąc dalej w Panewnikach trafiam na panów idących środkiem drogi, zauważają mnie i lekko przetaczają się na pobocza, widać, że dla nich piątek jeszcze się nie skończył... ;)
Panowie chyba lekko wczorajsi
Panowie chyba lekko wczorajsi © amiga
W nocy padało, drogi mokre, zresztą kałuże są wszędzie, rowerówka przed Kochłowicami jest w opłakanym stanie i tak zostanie do marca, może kwietnia... w tej chwili na odcinku około 100m jedzie się po... nie wiadomo czym, coś jest pod liśćmi i błotem, wszystko utopione w wodzie..
Stan rowerówki w Kochłowicach - błoto, piasek, liście i woda
Stan rowerówki w Kochłowicach - błoto, piasek, liście i woda © amiga
Za Kochłowicami postanawiam odbić na Wirecką, bo to spokojniejsza droga, fakt samochodów mniej, ale znowu trafiam na 2 mądrych, idą drogą przesunięcie lekko  do lewej krawędzi. więc na spokojnie jadę prawą stroną, gdy jestem może metr za nimi, nagle odbijają jeden pakuje mi się wprost pod koła... cudem się zatrzymałem... poleciało przekleństwo... 
2 miśki idą drogą
2 miśki idą drogą © amiga
...w chwili gdy jestem tuż za nimi jeden nagle odbija wprost pod koła
...w chwili gdy jestem tuż za nimi jeden nagle odbija wprost pod koła © amiga
... a mogłem zabić
... a mogłem zabić © amiga
Gość zdziwiony... chyba częściej muszę używać sygnału ostrzegawczego, paskudna przygoda, nieco dalej na podjeździe na mrówczą górkę, czuję, że tylna opona mi mięknie... Gdzieś przebiłem dętkę... 10 minut z głowy... 
Niebo piękne, tylko ten wiatr
Niebo piękne, tylko ten wiatr © amiga
Ruszam ponownie, wiatr mnie wykończa, ale jest pięknie, Wirek pusty, podobne jest w Bielszowicach, wjeżdżam na chwilę na myjnię 2 minuty później ruszam dalej już czystym rowerem, w miarę czystym...  ujeżdżam może 2 km gdy czuję, że znowu mam mało powietrza... przecież sprawdziłem oponę... staję na poboczu oględziny i... czeka mnie klejenie. Dzwonię do Darka... chwila rozmowy i... jest szansa że będzie przejeżdżał za kilkanaście minut... 
Na horyzoncie pojawiają się nieciekawe chmury
Na horyzoncie pojawiają się nieciekawe chmury © amiga
Wyjmuję dętkę, sprawdzam oponę, nic nie ma, za to znalezienie dziury w dętce jest nie lada wyczynem.. Zajmuje mi to dobrą chwilę... w końcu mam, kleję, pompuję,  i postanawiam podjechać do skrzyżowania w Kończycach. 
Miejsce przymusowego postóju na Pawłowie
Miejsce przymusowego postoju na Pawłowie © amiga
Chwilę później podjeżdża Darek, pakuję rower na samochód i do pracy, czuję, że ten postój strasznie mnie wyziębił... 

Testowanie rowera po przeglądzie...

Niedziela, 19 czerwca 2016 · Komentarze(6)
Wczorajszy wieczór poświęciłem na to by zrobić przegląda amorowi... coś w nim dzwoniło... najprawdopodobniej to coś z tłumikiem, co zupełnie mi nie leży... Koszt wymiany to prawie 500zł... Nieco wcześniej kupiłem klucz nasadowy 27.. do tej pory taki wielki nie był mi potrzebny... 

Małe studiowanie dokumentacji, film instruktażowy producenta... i rozebrałem dziada... okazało się, że tłumik też jest rozbieralny... więc zajrzałem do środka... wszystko wyczyściłem, wymieniłem olej :) podkładałem... i w chwili gdy chciałem zamontować w rowerze, zauważyłem, że została plastikowa tuleja...  cóż... przekląłem siarczyście i poszedłem spać... 

Rano z nowymi siłami na spokojnie rozebrałem częściowo amortyzator... zamontowałem tuleję... poskładałem go ponownie...  zamontowałem w rowerze i... chyba działa... 

Jak już tak dobrze idzie to wymieniłem przerzutkę przednią, stara już nie domaga... w końcu ma ponad 2 lata... przejechała ponad 30kkm. dodatkowo sprawdzam łańcuchy, bo wydaje mi się, że już pora na ich wymianę... wydłużenie o około 0,7mm na 10 ogniwach... Można by było jeszcze chwilę na nich pojeździć... ale po co przeginać, potem łańcuch będzie skakał... 

Gdy wszystko jest już poskładane... gotowe... jest godzina 10:00... potrzebuję około godzinę by się przygotować do wyjazdu, raczej nie planuję nic wielkiego... może 40 km... jak wszystko będzie dobrze... 

Jeszcze szybka wizyta w Żabce... po Oshee... do jedzenia nic nie biorę w końcu jadę na góra 2 godziny... 

Minęła 11... ruszam, sprawdzam amora... chyba jest ok... hamulce działają, przerzutka też... łańcuch kilka razy mi przeskoczył na najczęściej używanej zębatce... jednak po kilku km wszystko się uspokaja... 
Pogoda zapowiada się nieźle :)
Pogoda zapowiada się nieźle :) © amiga
W Tunelu na Tunelowej :)
W Tunelu na Tunelowej :) © amiga

Jadę na Paprocany... do dobry kierunek...  i w zakresie kilometrowym który mnie interesuje :)... Jadę na pamięć... przez Piotrowice, Kąty, Podlesie... staram się używać raczej szos... Słońce niemiłosiernie pali... zastanawiam się czy te 2l picia starczą... chyba tak... a jakby co to mogę stanąć przy jakimś sklepie... 

Droga na Wilkowyje
Droga na Wilkowyje © amiga
Rodzinne wycieczki :)
Rodzinne wycieczki :) © amiga

Na drogach wszędzie sporo rowerzystów, głównie wycieczki rodzinne... po kilka a nawet kilkanaście osób... w końcu lasy Żwakowskie są idealne na takie eskapady, można w nich odbić na Gostyń, Wyry, Kobiór, Paprocany... 

Przy przejeździe w Żwakowie zwalniam, trwa remont... chyba w końcu stacja będzie wyglądała jak stacja... a raczej peron... może w końcu pociągi będą się na nim mieściły... bo parę razy musiałem skakać do rowu za peronem ;)

Nieco dalej w kilku miejscach widzę powyrywane drzewa, to efekt piątkowych wichur które nawiedziły okolice... i tak nie ma tych drzew zbyt wiele... naliczyłem może 4 może 5 najczęściej to były samotnie rosnące pojedyncze sztuki, jednak w drodze przez las na Paprocany leżały powalone wielkie brzozy... 
Przejazd kolejowy w Tychach Żwakowie - jakiś remont?
Przejazd kolejowy w Tychach Żwakowie - jakiś remont? © amiga
Złamane drzewo po ostatnich wichurach
Złamane drzewo po ostatnich wichurach © amiga
Kolejne powalone drzewo
Kolejne powalone drzewo © amiga
Droga przed Paprocanami
Droga przed Paprocanami © amiga
Jestem już w Paprocanach... jadę ścieżką przy jeziorze... na liczniku około 25 km... hmmm... dobrze się jedzie, mam jeszcze trochę czasu... może nieco przedłużyć wycieczkę... kombinuję... jestem w pobliżu wodociągu... i drogi serwisowej do Goczałkowic... to około 15 km... odszukuję właściwy szlak i jadę wzdłuż wodociągu...
W kierunku jeziora Paprocańskiego
W kierunku jeziora Paprocańskiego © amiga
Piękny dzień na odpoczynek :)
Piękny dzień na odpoczynek :) © amiga
Pomimo, że to kostka, do jest przyjemna pod kołem
Pomimo, że to kostka, do jest przyjemna pod kołem © amiga
Kolejny mostek przy Paprocanach
Kolejny mostek przy Paprocanach © amiga

Wada tej drogi polega na tym, że jest nudna... omija wszystkie atrakcje... w zamian jest najkrótszym wariantem dojazdowym, coś w rodzaju autostrady dla rowerów, szkoda tylko, że asfalt jest tak zniszczony... miejscami wyrwy w asfalcie mają 10 cm głębokości i obejmują 90% szerokości drogi...  trzeba bardzo uważać... 
To raczej nie efekt piątkowych wichur
To raczej nie efekt piątkowych wichur © amiga
Droga w Kobiórze
Droga w Kobiórze © amiga
Gdy mijam Kobiór pozostaje przekroczenie E75... lub jedynki jak kto woli... miejsce paskudne, w zasadzie jedyna opcja to łamanie przepisów... zsiadam z rowera, wpierw do połowy drogi... później drugie pół,. gdy jest pusto... uff
I co teraz? Muszę się dostać na drugą stronę
I co teraz? Muszę się dostać na drugą stronę © amiga
Jest przejście... ale te rozwiązanie nie jest najlepsze
Jest przejście... ale te rozwiązanie nie jest najlepsze © amiga
Dalej już nie ma niespodzianek... szlak jest prosty... poza oczywiście dziurami w nawierzchni, w zasadzie im jestem bliżej Pszczyny tym jest gorzej... Są jednak miejsca gdzie widoki gór na horyzoncie.. rekompensują wysiłek włożony w trasę...
Wzdłuż wodociągu
Wzdłuż wodociągu © amiga
Zarośnięta serwisówka
Zarośnięta serwisówka © amiga
Już widać góry
Już widać góry © amiga
Załatane dziury ;)
Załatane dziury ;) © amiga
Sporo rowerzystów dzisiaj :)
Sporo rowerzystów dzisiaj :) © amiga
Jakaś lokalna impreza
Jakaś lokalna impreza © amiga
Lubię te mostki :)
Lubię te mostki :) © amiga
Stan nawierzchni pozostawia wiele do życzenia
Stan nawierzchni pozostawia wiele do życzenia © amiga
Im bliżej Pszczyny tym gorzej
Im bliżej Pszczyny tym gorzej © amiga
Gdy jestem w okolicy Pszczyny odbijam po drodze wzdłuż jedynki... jest na szczęście alternatywa... wkrótce jestem w Goczałkowicach-Zdroju... Widać, że i tutaj coś zaczyna się zmieniać, jeszcze kilak lat temu wyglądało to jak za najlepszych czasów za komuny... teraz widać, że w końcu przyszły nowe czasy, może jeszcze tylko ten bazarek wzdłuż głównego deptaka jest do zagospodarowania, ucywilizowania, a może po prostu jestem uprzedzony do takich miejsc... mam alergię na deptaki w Wiśle, na Krupówki... i inne tego rodzaju wynalazki... nie lubię atmosfery odpustów... ale może też dlatego jeżdżę rowerem unikając takich miejsc... a nie samochodem od bazarku do bazarku... 
Chociaż teraz jest nowa moda... od galerii do galerii tyle, że handlowej... w zasadzie to to samo... tyle, że ładniej opakowane... a teraz to można nawet pociągiem jeździć po galeriach... ;)

Wieje od wschodu
Wieje od wschodu © amiga
Trochę wąsko
Trochę wąsko © amiga
Tych ekranów tutaj nie było gdy jechałem ostatni raz... tylko kiedy to było?
Tych ekranów tutaj nie było gdy jechałem ostatni raz... tylko kiedy to było? © amiga
Główny deptak w Goczałkowicach-Zdroju
Główny deptak w Goczałkowicach-Zdroju © amiga
Ta knajpa to też coś nowego
Ta knajpa to też coś nowego © amiga
Stawy w Goczałkowicach
Stawy w Goczałkowicach © amiga
Bocznymi ścieżkami jadę w kierunku tamy tam zastanowię się co dalej, zależeć to będzie głównie od czasu jaki mogę poświęcić na jazdę... korci by objechać jezioro, ale coś mi się wydaje, że nie wyrobię się... w domu chciałbym być max o 16...

Na ścieżce przy jednym z jeziorek  jedzie tatuś z dzieckiem na bagażniku, jedzie i narzeka... na wszystko, że droga nierówna, że drzewa rosną, że jest trawa... modły na szczęście nie zostaną w najbliższym czasie wysłuchane, przynajmniej taką mam nadzieję, jak chce asfalt, to jest jakieś 100m z prawej strony... i z drugiej za jeziorem... gdyby był deptak to przejazd nie byłby taki przyjemny, pewnie wyglądało by tak jak w centrum Goczałkowic.  Mi taka trasa odpowiada :) mało tego lubię to miejsce...  w przeciwieństwie do tamy, która przejezdna jest wtedy gdy pogoda się załamuje.... dzisiaj spodziewam się tam tłumów, a mimo wszystko chcę tamtędy przejechać.
Chłop narzekał na tą drogę..  masakra
Chłop narzekał na tą drogę.. masakra © amiga
Znowu wąska ścieżka, gorzej, że w wielu miejscach są rozpadliny
Znowu wąska ścieżka, gorzej, że w wielu miejscach są rozpadliny © amiga
Na tamie w Goczałkowicach
Na tamie w Goczałkowicach © amiga
Ludzi tutaj... :)
Ludzi tutaj... :) © amiga
Nie pomyliłem się,  na tamie setki ludzi... na rowerach, kijach, rolkach, hulajnogach, biegaczy... itd... trzeba bardzo uważać... na końcu staję przy nowych tabliczkach... chwilę patrzę na oznakowanie... droga na Wiedeń :) może... nie jednak nie dzisiaj ;) nie mam tyle czasu ;) Chyba zawrócę, przynajmniej tak mi podpowiada zegarek...  spoglądam na podane kilometry na znaku... hmmm... do Pszczyny 29 km?  Może chodzi o jakąś inną Pszczynę? Ta którą znam i przez którą będę jechał jest może 3-4 km dalej... to tuż obok... ;) spoglądam jeszcze raz... może jest tam przecinek... może miało być 2,9 km... ale nie ma nic...  jak byk pisze 29... 

Wracam Tamą, ale jadę na Pszczynę, tą położoną nieco bliżej Goczałkowic ;) 

Po drugiej stronie tamy
Po drugiej stronie tamy © amiga
Chyba te znaki zawierają błędy... Do Pszczyny jest góra 3 może 4 km
Chyba te znaki zawierają błędy... Do Pszczyny jest góra 3 może 4 km © amiga
Powrót po tamie
Powrót po tamie © amiga
Tam obowiązkowy przejazd przez park przypałacowy, chociaż dzisiaj to też nie jest dobry pomysł... tłumy ludzi są wszędzie... znalezienie przejazdu stanowi wyzwanie... jak najszybciej chcę stąd uciec... w planie czerwony szlak rowerowy na Kobiór, prowadzi przez lasy... bocznymi drogami... więc to dobry wybór... 
Zaczynam też odczuwać zmęczenie... głód, w końcu nic nie wziąłem ze sobą... nie planowałem wycieczki do Pszczyny i Goczałkowic, a to około 60km... już pora... po drodze rozglądam się za sklepami... nie ma nic... za to kilka kościołów... kapliczek, przy jednej z nich... łapię panę... 
Tego mi trzeba było, sprawdzam oponę... jest ok... wymieniam dętkę, w między czasie podjeżdża jakiś biker z pytaniem czy mam imbusa 5, jego lepszej połowie odkręcił się koszyk na bidon... Oczywiście, że mam ;) w scyzoryku... 

Po około 10 minutach ruszam dalej... 
Przy polu golfowym w Pszczynie
Przy polu golfowym w Pszczynie © amiga
Przy zagrodzie Żubrów
Przy zagrodzie Żubrów © amiga
Pałac w Pszczynie
Pałac w Pszczynie © amiga
To teraz kierunek Kobiór ;)
To teraz kierunek Kobiór ;) © amiga
Ekologiczna kapliczka
Ekologiczna kapliczka © amiga
Pora pochylić się nad dziurą w dętce
Pora pochylić się nad dziurą w dętce © amiga
Żegnam kapliczkę i ruszam dalej
Żegnam kapliczkę i ruszam dalej © amiga

Docieram w okolice Piasku i dalej Kobióra, jestem z drugiej strony... jadę po mostku pod torami, to jedyne takie miejsce w okolicy, i jedyne które znam z takim rozwiązaniem, a aż się prosi by je przenieść w kilka innych miejsc np na Ślepiotkę w Ochojcu i na Zadolu... uprościło by to wiele wycieczek ;)

Rodzinna wycieczka
Rodzinna wycieczka © amiga
Przy dworcu w Piasku
Przy dworcu w Piasku © amiga
Jeden ze szlabanów działających na przycisk ;)
Jeden ze szlabanów działających na przycisk ;) © amiga
Znienawidzone płyty betonowe
Znienawidzone płyty betonowe © amiga
Pogoda nadal dopisuje
Pogoda nadal dopisuje © amiga
W drodze do Kobióra
W drodze do Kobióra © amiga
Przejazd pod torowiskiem i nad rzeką :)
Przejazd pod torowiskiem i nad rzeką :) © amiga
Nie ma zbyt wielu takich rozwiązań w Polsce
Nie ma zbyt wielu takich rozwiązań w Polsce © amiga
Coś się dzieje na niebie... pojawia się jakby więcej chmur
Coś się dzieje na niebie... pojawia się jakby więcej chmur © amiga
Przy dworcu w Kobiórze
Przy dworcu w Kobiórze © amiga
Przez lasy Kobiórskie
Przez lasy Kobiórskie © amiga

Wkrótce jestem w okolicach Paprocan, postanawiam odwiedzić zameczek myśliwski w Promnicach... wiec jadę w jego kierunku, na miejscu niestety niemiła niespodzianka.... zamknięte z powodu zamkniętej imprezy ;)
Cóż... wracam na szlak dookoła jeziora Paprocańskiego, być może przy jakiejś knajpce zatrzymam się by coś zjeść... 
Jednak ilość ludzi kłębiących się przy każdym takim punkcie skutecznie mnie odstrasza od postoju... jedyna budka przy której jest pusto okazuje się kasą do małpiego gaju... ;) Trudno nie zjem, tyle, że bidony też są już prawie puste... hmmm... kombinuję, najbliższy sklep mam w Tychach... kilka km od miejsca gdzie jestem... jadę... stanie i kombinowanie do niczego nie prowadzi... a do domu mam góra 15 km w najkrótszym wariancie... którym i tak nie pojadę ;) Spoglądam na licznik... jest szansa na nieplanowaną setkę ... ;)
chyba, że umrę po drodze...  ;)
Rodak :) z Nikisza
Rodak :) z Nikisza © amiga
Kierunek Promnice
Kierunek Promnice © amiga
Nad jeziorem Paprocańskiem
Nad jeziorem Paprocańskiem © amiga
Piękne miejsca na rodzinne wycieczki
Piękne miejsca na rodzinne wycieczki © amiga
DDRka przy jeziorze
DDRka przy jeziorze © amiga
Tłumy Paprocańskie ;)
Tłumy Paprocańskie ;) © amiga
Plaża przy jeziorze
Plaża przy jeziorze © amiga
Przez mostek
Przez mostek © amiga
Nie podobają mi się te chmury
Nie podobają mi się te chmury © amiga
Noe oznakowania zwracają uwagę
Noe oznakowania zwracają uwagę © amiga
Wzdłuż alei Bielskiej w Tychach
Wzdłuż alei Bielskiej w Tychach © amiga
W Tychach Żwakowie, tylko Biedronka otwarta, ale nie mam ochoty ganiać po markecie, tym bardziej, że zanim rozkulbaczyłbym rower minęło by dobre kilka minut, a po drogie i tak nie mam zapięcia ze sobą. wiem jednak, że w pobliżu jest kilka małych sklepików...
tylko czemu dzisiaj wszystkie zamknięte? Czyżby to efekt "Dobrej Zmiany" ;)
Zastanawiam się czy nie wejść do knajpki przy stacji w Żwakowie, to byłby mój debiut w tym miejscu... gdy jestem obok, widzę tłumy przy niej... nie mam tyle czasu... nie chce mi się czekać... jakoś dojadę, ale mięśnie powoli odmawiają współpracy... na liczniku 18 km/h i nie chce być więcej... :(

Ale rozkopane
Ale rozkopane © amiga
Postój w Żwakowie
Postój w Żwakowie © amiga
Leśne ścieżki
Leśne ścieżki © amiga
Czyżby jednak jakieś burze miały się pojawić?
Czyżby jednak jakieś burze miały się pojawić? © amiga
Pojedyncza chmura...  ale coś mi się nie podoba
Pojedyncza chmura... ale coś mi się nie podoba © amiga
Na Mąkołowcu też nie kojarzę niczego przy czym można by stanąć i uzupełnić zapasy... masakra... jadę przez las na Podlesie... tam... wiem, że jestem niedaleko do domu, odbijam jeszcze na Kostuchnę i niespodzianka... jest otwarty sklep... 
Na szlaku do Katowic
Na szlaku do Katowic © amiga
Chyba wolę ten wariant... niż oryginalny szlak rowerowy
Chyba wolę ten wariant... niż oryginalny szlak rowerowy © amiga
Wiadukt w okolicach Podlesia
Wiadukt w okolicach Podlesia © amiga
Kierunek Kostuchna
Kierunek Kostuchna © amiga
Przy wyciągu narciarskim Sopelek ;)
Przy wyciągu narciarskim Sopelek ;) © amiga

Wewnątrz niewiele... Piwo, Wódka, Piwo, ale jest kola i jakiś zabłąkany Snikers, ciekawe ile leżał...  ;) ale jest mi wszystko jedno... 
Litr koli znika w kilkanaście sekund, Snikers chwilę później dotrzymuje towarzystwa koli, teraz musi minąć jeszcze kilka minut zanim zacznie to działać... jadę spokojnie czerwonym szlakiem z którego i tak zbaczam by zaliczyć jeszcze staw w lesie przy którym nie byłem od wieków... krótka wizyta przy szpitalu w Ochojcu i pora wracać do domu, na Polarze dochodzi 100km na podstawie sygnału GPS...  do domu niedaleko... Starczy na dzisiaj... 
W końcu jakiś otwarty sklep
W końcu jakiś otwarty sklep © amiga
Czerwony szlak rowerowy, tylko po cholerę aż takie zasieki
Czerwony szlak rowerowy, tylko po cholerę aż takie zasieki © amiga
Druga zapora na krótkim odcinku
Druga zapora na krótkim odcinku © amiga
Miejsce postojowe na Kostuchnie
Miejsce postojowe na Kostuchnie © amiga
Staw w Ochojeckim lesie
Staw w Ochojeckim lesie © amiga
Szpital w Ochojcu
Szpital w Ochojcu © amiga

Tuż przed samym domem, jakaś wariatka wymusza na mnie pierwszeństwo, gdy dojeżdżam do skrzyżowania nagle dodaje gazu... muszę hamować, by w nią nie przywalić, minutę później jestem w domu... Ufff... rower działa, dobrze go poskładałem... 
Chwilę wcześniej wymusiła pierwszeństwo... było gorąco
Chwilę wcześniej wymusiła pierwszeństwo... było gorąco © amiga

Pojawiła się nowa rowerowa opalenizna ;), a pić się chce niesamowicie...  

Środa wieczór

Środa, 27 stycznia 2016 · Komentarze(3)
Wyjeżdżam coś koło 17:20... trochę z premedytacją... będzie luz na drogach... :)
Po porannych przygodach chcę dojechać do domu i odpocząć, dzień paskudny, cały czas coś... 
Początkowo nic nie zapowiada tego co mnie czeka... asfalt piękny suchy... temperatura wysoka, na szosach pustki... w planie mam dzisiaj 2 sprawy do zrobienia. pierwsza to spłukanie piasku z roweru... druga to przełożenie opon z tyłu do przodu... tylna już jest lekko zużyta.. spiłowałem z niej może 1mm przednia wygląda jak nówka... Dziwnie szybko tym razem to idzie... opony przejechały może 2000km... wcześniej Maxxisy Tomahawk wytrzymywały po 7-8 tys.. km... czyżby producent postanowił sp... dobry produkt? Chyba tak... Guma nie powinna tak szybko z nich znikać... ale to inna bajka... 

Czerwona fala

Czerwona fala © amiga
Jakieś ufo? Chyba obiektyw się usyfił w kamerce
Jakieś ufo? Chyba obiektyw się usyfił w kamerce © amiga

W Zabrzu skracam sobie przez lasek Makoszowski... czuję jak rower tonie w grząskim gruncie, najważniejsze, że nie ma lodu, nie ma śniegu... musi to trochę przeschnąć. Wyjeżdżam na szosy w Kończycach... i czuję, że coś jest nie tak, czuję bicie na tylnym kole... czyżbym zerwał szprychę?  Ale DT raczej się nie urywają bez powodu
Jadę delikatniej, sprawdzę to na myjni...
 Dojeżdżam na miejsce spłukuję rower... i oczywiście zapominam o kole... Gdy ruszam pamięć wraca... mijam skrzyżowanie w centrum Bielszowic przy kopalni... zatrzymuję się przy jakiejś latarni... zaglądam na koło... i... widzę co się stało, strzeliła opona... wystaje wielki cycek... Przejeżdżam jeszcze kawałek w spokojniejsze okolice na Bielszowickiej... Na szybko chcę to połatać i chyba to był błąd... 
Znajduję na poboczu coś co rokuje, że będzie trzymać dętkę na miejscu... spuszczam częściowo powietrze montuję znalezisko przy pomocy taśmy którą zawsze mam przy sobie... :) 10 minut później ruszam dalej, postanawiam jechać spokojnie, bokami... uciekać od głównych dróg... początkowo idzie nieźle... ale na Wireckiej dętka puszcza... słuchać głośny ssyk... powietrze schodzi w sekundzie...

Rozkładam się koło jakiejś latarni... robię przegląda plecaka... Postanawiam poświęcić dętkę, zresztą przed chwilą wyzionęła ducha... więc trudno...  Od środka opony wklejam około 10cm gumy... z dętki... na zewnątrz dokładam podobny pasek zabezpieczając go taśmą...
Stacja w Bielszowicach
Stacja w Bielszowicach © amiga

Proteza jakoś wygląda... pompuję jedynie do 25 PSI... mogę jechać bardzo ostrożnie... z miejsca gdzie łatałem mam około 1:40 z buta... więc im więcej przejadę tym lepiej...
Powolutku przejeżdżam kolejne kilometry, na wylocie z Kochłowic staję przy sklepie... Zabawa z kołami zajęła mi sporo czasu, muszę coś zjeść i napić się, potrzebuję cukru. Właściciel robi wrażenie nieźle wciętego... ale kola jest, są snikersy... i są dziki po przeciwnej stroni drogi...  Chwilę je obserwuję, sprzedawca opowiada mi ich historię... po kilku minutach żegnam się i jadę jak najdalej od sklepu... Gość zagadałby mnie na śmierć... Staję na przystanku... dopiero tam zjadam i wypijam to co kupiłem.

Ruszam dalej... powolutku... by nie przegiąć, by nie rozwalić łatki :)... 15 na godzinę to wszystko... zresztą na 25 PSI buja równo...
Odliczam kolejne przejechane km...  Ze Starych Panewnik mam góra godzinę z buta... ale rower się toczy...  

Ligota..., medyków... do domu 3km... mijam Zadole... uff. ostatnie 2.... 
W końcu dom... udało się, zdążyłem na mecz :) pomimo tego, że straciłem masę czasu na przygotowaniu dojazdówki...  Oby jutrzejszy dzień był lepszy....  W domu czeka mnie zabawa... 
Udało się dojechać do domu na protezie
Udało się dojechać do domu na protezie © amiga

Pierwsze co robię to sprawdzam jakie mam opony na 26" ....  i o dziwo trochę tego jest... Jest prawie nowy Panaracer... :) i chyba jutro na nim pojadę... :)

Czwartek wieczór

Czwartek, 17 grudnia 2015 · Komentarze(3)
Wyjeżdżam z firmy, jutro wolne od rowerowania, zresztą podobnie jak w weekend. Gdy wychodzę na zewnątrz firmy, zaczyna padać, niedobrze... chociaż to nic zaskakującego, Miało tak być, o tym wspominały wszystkie prognozy...  Zresztą jestem przygotowany an to... 
Ruszam... na drogach niewielki ruch... o rowerzystach i pieszych nie ma co wspominać, bo tych pierwszych wcale nie ma, tych drugich tyle co kot napłakał

Padać zaczyna

Padać zaczyna © amiga
Wodne efekty specjalne
Wodne efekty specjalne © amiga

Jazda idzie całkiem przyzwoicie, chociaż przeszkadza tiatr który wieje od południa...
Gdy minąłem Kochłowice już się cieszę, że max za 30 minut będę w domu, na pocieszenie przestaje padać, jednak czuję coś dziwnego, jakieś dziwne bicie, w lesie między Kochłowicami a Katowicami rower dziwnie tańczy z wyraźnym jednym uderzeniem co obrót koła... 
Na bank złapałem panę. Tutaj jest ciemno, ale 100m dalej jest już cmentarz przy którym jest szeroki oświetlony parking i oczwiście nie ma żywego ducha... 
Przestało padać... 
Zdejmuję koło, wyciągam dętkę, z plecaka wyciągam zapas... 

Pana złapana
Pana złapana © amiga

Wielką 5cm śrubę, wbita po sam łebek... Jak? 
Teraz jednak nie mam czasu na takie rozważania. Stara dętka ląduje w plecaku nową wkładam do opony, ale coś mi nie pasuje... Sprawdzam oznaczenie... fuck... to nie do tego roweru... tyle, że przecież przekładałem dętki,,, więc jak ta zawędrowała do plecaka? 
Trudno. wyjmuję łatki... połatam starą dętkę... 
Odnajduję wielką dziurę... kleję... zakładam, powietrze dalej schodzi... co jest? 
Jest druga dziura... łatam, sprawdzam dętkę... powietrze dalej schodzi... wiec jest trzecia dziura... sprawdzam dalej... dziur jest więcej... Łatanie nie ma sensu będzie łata na łacie... zanim wszystko załatam, to minie masa czasu... już straciłem dobre 20 minut... 
Decyzja... mam 60 minut piechotą... powiedzmy 65 z rowerem u boku... 
Śruba która wbiła mi się do opony i dętki, dętka zakończyła żywot :(
Śruba która wbiła mi się do opony i dętki, dętka zakończyła żywot :( © amiga

Cóż... idę... idę... idę... po 20 minutach osiągam Bałtycką... idę, idę.. i trafiam na stado dzików przebiega tuż przede mną...  średni miłe, bo w razie czego nie nacisnę na pedały, nie  pojadę... Najwyżej będzie dziczyzna na wigilię ;P
Jednak dziki nie interesują się mną... bardziej zajmuje je pobliskie dzikie wysypisko... ;)
Dzik, jest dziki
Dzik, jest dziki © amiga
Jestem już na medyków, pozostały 3km... w domu jestem po 19... z przygodami, ale żyję... jestem w domu... 
Już niedaleko do domu, tylko 30 minut z buta ;P
Już niedaleko do domu, tylko 30 minut z buta ;P © amiga

Rower idzie na bok... zajmę się nim dopiero w weekend, jak wrócę... Mam ważniejsze sprawy na głowie :)