To Home
Piątek, 30 listopada 2012
· Komentarze(5)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Jezus MaRia Peszek - Sorry Polsko
Koniec pracy, obserwuję kilka serwisów meteorologicznych, to co widzę nie wróży nic dobrego, to początek końca sezonu, jak długo pojeżdżę? Nie wiem. Pewnie jeszcze chwila, może 2, 3 tygodnie, a może więcej…
Męczy mnie dalej przeziębienie, chyba nieprędko przejdzie, pomogło by zwolnienie na tydzień i wygrzanie się w domu, ale… jest rower, pewnie i tak bym jeździł,
więc po co zwalniać się, jak można powalczyć z ciekawymi tematami w pracy ;)
Jest po 16:30 zaczynam się w końcu zbierać, na zewnątrz delikatnie mży, temperatura wyraźnie spadała, ale śniegu jeszcze nie widać. Odpalam lampki i… czegoś mi brakuje, nie mam tylnej czerwonookiej. Why? Co się stało, głowę bym dał, że ją rano wyłączałem, a teraz jej nie ma. A może mi się tylko wydawało? Szlag…. Trudno, teraz już nie kupię nowej, zakładam na nogi odblaski, przynajmniej tak będzie mnie lepiej widać… .
Odpalam kamerkę, czas na nocny przelot do stolicy śląskiego… do domu, mam wrażenie, że ruch na drogach nieco zamarł, że jest jakbym mniej mobili, to dobrze, będzie się jechało przyjemniej. Pierwszy postój w Sośnicy na światłach, dalej wiadukt, wyjątkowo udaje mi się go przelecieć bez jakiegokolwiek postoju, przyspieszam, a co… jeszcze chwila i dojeżdżam do zjazdu ze średnicówki w Zabrzu, omijam go i wbijam się w Kończyce, 2 dni temu kretyn próbował mnie tu zabić, teraz jest prawie pusto, szybki skręt w lewo i jadę na Bielszowice. Tam na górze chyba ktoś mnie nie lubi zaczyna coraz mocniej siąpić, ulice mokre, robi się ślisko, zaczynam zwracać dodatkową uwagę na to po czym jadę i w jakim jest to stanie, nie mam ochoty na glebę na drodze…
Skracam drogę przez pole i jestem na Wirku, teraz kilometrowy podjazd, ciężko coś mi się kręci… chyba nie mam weny, nie chce mi się…., a może to tylko chwilowy problem… . Jestem na szczycie, z tego miejsca rozciąga się piękna panorama na Rudę Śląską, ale nie staję, jadę dalej, buty mam już przemoczone, robi się coraz chłodniej…,teraz mam dłuuugi zjazd do Kochłowic, na budziku utrzymuje się 40, fajnie.
Jeszcze trochę, … kolejne zakręty, świata i wjeżdżam na drogę do Panewnik, wyprzedza mnie autobus, włącza mi się instynkt łowcy, zaczynam gonić drania, dorwę go, co z tego, że mam pod górkę, że ona ma silnik..., ja mam ... 2 nogi, zaczynam go wyprzedzać, chyba mnie po…o. Pora odpuścić, jak tak dalej będzie to sam napytam sobie biedy… . Puszczam go przodem…, ale jestem już w Panewnikach, chwilę później autobus zjeżdża do zatoczki więc i tak go wyprzedzam… Kierowca coś dziwnie się na mnie patrzy, cóż…
Mijam rondko, teraz została ul. Bałtycka, krótki przelot przez las i dojeżdżam do ul Medyków, dalej park Zadole, jestem prawie w domu, boisko Kolejarza (mają w tym miejscu postawić nowy kompleks sportowy, teren jest już wykupiony przez miasto), wjeżdżam w ul.Asnyka (znajduje się na niej muzeum najmniejszych książek świata – robią wrażenie). Piotrowice, wiadukt kolejowy, ul Kościuszki, jeszcze kilometr, jeszcze chwila, jestem w domu, większość ciuchów mokra, czy to od deszczu, czy od potu, ale mokra. Trzeba się szybko przebrać, jeszcze szybka wizyta w sklepie i mogę odpocząć. Mogę sprawdzić co się nagrało na kamerce. Dziwne nagranie. Chyba wrzucę je na net…
Obiecany filmik z dzisiejszego przelotu... jest dziwny. Tym razem wrzuciłem jako podkład muzykę z Amigi. Miłego Wieczorku.
Koniec pracy, obserwuję kilka serwisów meteorologicznych, to co widzę nie wróży nic dobrego, to początek końca sezonu, jak długo pojeżdżę? Nie wiem. Pewnie jeszcze chwila, może 2, 3 tygodnie, a może więcej…
Męczy mnie dalej przeziębienie, chyba nieprędko przejdzie, pomogło by zwolnienie na tydzień i wygrzanie się w domu, ale… jest rower, pewnie i tak bym jeździł,
więc po co zwalniać się, jak można powalczyć z ciekawymi tematami w pracy ;)
Jest po 16:30 zaczynam się w końcu zbierać, na zewnątrz delikatnie mży, temperatura wyraźnie spadała, ale śniegu jeszcze nie widać. Odpalam lampki i… czegoś mi brakuje, nie mam tylnej czerwonookiej. Why? Co się stało, głowę bym dał, że ją rano wyłączałem, a teraz jej nie ma. A może mi się tylko wydawało? Szlag…. Trudno, teraz już nie kupię nowej, zakładam na nogi odblaski, przynajmniej tak będzie mnie lepiej widać… .
Odpalam kamerkę, czas na nocny przelot do stolicy śląskiego… do domu, mam wrażenie, że ruch na drogach nieco zamarł, że jest jakbym mniej mobili, to dobrze, będzie się jechało przyjemniej. Pierwszy postój w Sośnicy na światłach, dalej wiadukt, wyjątkowo udaje mi się go przelecieć bez jakiegokolwiek postoju, przyspieszam, a co… jeszcze chwila i dojeżdżam do zjazdu ze średnicówki w Zabrzu, omijam go i wbijam się w Kończyce, 2 dni temu kretyn próbował mnie tu zabić, teraz jest prawie pusto, szybki skręt w lewo i jadę na Bielszowice. Tam na górze chyba ktoś mnie nie lubi zaczyna coraz mocniej siąpić, ulice mokre, robi się ślisko, zaczynam zwracać dodatkową uwagę na to po czym jadę i w jakim jest to stanie, nie mam ochoty na glebę na drodze…
Skracam drogę przez pole i jestem na Wirku, teraz kilometrowy podjazd, ciężko coś mi się kręci… chyba nie mam weny, nie chce mi się…., a może to tylko chwilowy problem… . Jestem na szczycie, z tego miejsca rozciąga się piękna panorama na Rudę Śląską, ale nie staję, jadę dalej, buty mam już przemoczone, robi się coraz chłodniej…,teraz mam dłuuugi zjazd do Kochłowic, na budziku utrzymuje się 40, fajnie.
Jeszcze trochę, … kolejne zakręty, świata i wjeżdżam na drogę do Panewnik, wyprzedza mnie autobus, włącza mi się instynkt łowcy, zaczynam gonić drania, dorwę go, co z tego, że mam pod górkę, że ona ma silnik..., ja mam ... 2 nogi, zaczynam go wyprzedzać, chyba mnie po…o. Pora odpuścić, jak tak dalej będzie to sam napytam sobie biedy… . Puszczam go przodem…, ale jestem już w Panewnikach, chwilę później autobus zjeżdża do zatoczki więc i tak go wyprzedzam… Kierowca coś dziwnie się na mnie patrzy, cóż…
Mijam rondko, teraz została ul. Bałtycka, krótki przelot przez las i dojeżdżam do ul Medyków, dalej park Zadole, jestem prawie w domu, boisko Kolejarza (mają w tym miejscu postawić nowy kompleks sportowy, teren jest już wykupiony przez miasto), wjeżdżam w ul.Asnyka (znajduje się na niej muzeum najmniejszych książek świata – robią wrażenie). Piotrowice, wiadukt kolejowy, ul Kościuszki, jeszcze kilometr, jeszcze chwila, jestem w domu, większość ciuchów mokra, czy to od deszczu, czy od potu, ale mokra. Trzeba się szybko przebrać, jeszcze szybka wizyta w sklepie i mogę odpocząć. Mogę sprawdzić co się nagrało na kamerce. Dziwne nagranie. Chyba wrzucę je na net…
Zeszłoroczna wiewióra© amiga
Obiecany filmik z dzisiejszego przelotu... jest dziwny. Tym razem wrzuciłem jako podkład muzykę z Amigi. Miłego Wieczorku.