Ancient Bards - A New Dawn Ending
Sobotni poranek ruszamy z lekkim poślizgiem do Krzeczowa położonego
niedaleko Wielunia, to tam rozgrywana jest kolejna edycja BikeOrientu. Ciężko
powiedzieć czego się spodziewać, Piotrek obiecał masę piachu, świetną zabawę i
pogodę. Już na miejscu chwila na powitania ze znajomymi, a muszę przyznać, że frekwencja
dopisała, ponad 200 uczestników…
Organizator BikeOrientu :) © amiga
Powoli docierają zawodnicy © amiga
Jeszcze chwila © amiga
Kilka zdjęć © amiga
Kilka ujęć © amiga
Trzeba wysłuchać uwag przed startem © amiga
Rozrysować wariant © amiga
Pewnie każdy będzie jechał innym wariantem © amiga
To o czymś świadczy.Trzeba jedna przygotować rowery i.. siebie do pokonania ok
100km, ok 9:30 rozpoczyna się odprawa, kilka ważnych informacji i dostajemy
mapy, mamy sporo czasu na wyrysowanie wariantu, start za ok 15 minut.
Spoglądając na mapę wariant jest… nieoczywisty, zacząć można od 2 punktów, jednak
później pewnie grupy podzielą się na mniejsze, i mniejsze i mniejsze… Pewnie
dość szybko zostaniemy sami…
Wybija godzina S, ruszamy, jako pierwszy wybieramy
PK2 - Dno wąwozu
Tak jak się spodziewaliśmy, do punktu ciągnie spora grupa
bikerów, pomimo tego zjazd z szosy nie jest oczywisty, wiele osób
przestrzeliwuje go… my z tym nie mamy problemów, wjeżdżamy poprawnie i
podążając za bikerami docieramy na właściwy PK, chociaż miejsce jest nie do
końca oczywiste, wąwozów jest więcej i można było krążyć przy tym
wcześniejszym. Trzeba było dobrze wczytać się w dołączone rozświetlenie aby to
zauważyć. Jednak przy takiej ilości zawodników, nawet spora pomyłka byłaby
szybko skorygowana, dałoby się na upartego przeczesać całkiem spory teren w
krótkim czasie. Niemniej jest to dla nas informacje, że trzeba będzie się
dokładanie wczytywać w mapę, w rozświetlenia. Podbijamy karty i ruszamy na
PK8 – Zakręt wąwozu
Czeka nad dość długi przelot, Za to pod koniec wybieramy
ciut dłuższą drogę, ale z mapy wynika, że powinna być lepsza, tak też się dzieje,
gdy mijamy miejsce gdzie łączą się 2 warianty to jesteśmy zadowoleni z naszego
wybory, „alternatywa” jest dość mocno zarośnięta, więc co z tego, że krótsza.
Do miejsca umieszczenia lampionu docieramy szybko i bez
najmniejszych problemów, cokolwiek by nie mówić to na BikeOrientach PK zawsze
są na miejscu. Minute później jedziemy na
W pobliżu PK © amiga
Wracający Darek © amiga
PK11 - Dół
W między czasie Darek pyta się mnie czy widziałem opis
punktu…, oczywiście, że nie, bo opisy mam z drugiej strony mapy. Dochodzi do małego
nieporozumienia gdy zaczynam szukać opisu Pk na dole mapy… ech…
Dojeżdżamy do miejsca gdzie spodziewamy się ścieżki
dojazdowej w pobliże punktu widokowego z Krzyżem Jubileuszowym. Tyle, że
wjechaliśmy jedną przecinkę dalej, różnica ok 50m… więc decydujemy się stanąć
na wysokości granicy lasu i z buta pokonać pole. Kolejny raz odnalezienie
lampionu nie stwarza nam problemu. Pora na
W dołku © amiga
Przez pole © amiga
PK18 – źródło
Punkt położony jest dość blisko, okolicę osiągamy dość szybko,
jednak w tym miejscu ścieżek i rozwidleń jest jakby więcej, posiłkując się
kompasem wybieramy tą która powinna być właściwa i… oczywiście tak jest. Z to źródełko
zaskakuje. Na mapie opisane jest jako
Źródełko Objawienia tyle, że nic nie wskazuje na to co tam zastajemy. Robi to niesamowite wrażenie.
Jadąc już w kierunku kolejnego PK zauważamy na drzewach kolejne stacje drogi
krzyżowej.
Zaskakujące miejsce © amiga
Naprawdę robi wrażenie © amiga
Nowa rzeźba © amiga
PK14 – Dół
Umieszczony dość blisko poprzedniego z namierzeniem okolicy
nie mamy najmniejszych problemów, za to tuż przy chwila konsternacji, opis to
dół, a w pobliżu jest kilka wzniesień… Przyglądamy się mapie i widać, że tzw.
dół musi być na szczycie jednego z nich. Patrząc po ścieżkach to ten
interesujący nas musi być może 50m na północ od nas. Tak też jest. Karty
przedziurkowane więc możemy jechać dalej.
Kolejny PK © amiga
PK17 – Skrzyżowanie przecinki
ze strumieniem
Trochę dłuższy dojazd niż ostatnio, jednak również nie mamy
najmniejszych problemów z wjazdem na PK. Tyle, że podczas dojazdu czuję iż
tylna opona ma trochę za mało powietrza. Stajemy przy lampionie i wymieniam dętkę.
Mija 10 min, gzy i komary dają nam znać o sobie, to… chyba najgorsze miejsce na
taką awarię. Nie dopompowuję koła, zrobię to później, jeżeli stąd natychmiast
nie wyjedziemy to zjedzą nas żywcem… Wydostajemy się na drogę zdecydowanie
lepiej.
Widoki piękne © amiga
PK5 – Dno wyrobiska
Lubię takie opisy,
już wcześniej kilka razy wyprowadzały nas w pole… tym bardziej, że często
wyrobiskiem okazuje się niewielki dołek ;) W okolice OK dostajemy się bez
problemu, tyle, że na miejscu jest kopalnia odkrywkowa… Hmmm. Czyży PK był na
dole? Coś tutaj nie gra, nie podejrzewam aby Piotrek postawił lampion na dnie
czynnej kopalni… Zauważamy jednak
jeszcze coś, do tego punktu mamy rozświetlenie i już wiemy, że lampion musi być
kawałek dalej, a wyrobisko jest mocno porośnięte drzewami. Straciliśmy kilka
min, ale i tak jest nieźle.
PK7 – Róg lasu
Zaczynamy powoli odczuwać zmęczenie, piasku jak do tej pory
było stosunkowo niewiele, ale i tak dawał się we znaki. Jadąc przez Załęcze
Małe popełniamy błąd i wjeżdżamy o jedną drogę wcześniej, Na dokładkę zaczyna
lać, wiać, temperatura w krótkim czasie spada do ok 16 stopni. Walące pioruny
nie upraszczają orientacji w terenie. Efekt… tracimy dobre kilkanaście minut. W
końcu jedak ponownie pochylamy się nad mapą i widzimy gdzie popełniliśmy błąd.
Zjeżdżamy do drogi i tym razem trafiamy bezbłędnie. Na miejscu kręci się kilka
osób, więc samo odnalezienie perforatora banalne.
PK6 – Podstawa skały
Poruszamy się czerwonym szlakiem, powinien nas podprowadzić
prawie pod punkt, Na miejscu natrafiamy na grupę bikerów, próbujących odszukać
lampion, wszyscy krążą po okolicy i twierdzą, że PK niema, tyle, że coś jest
nie tak, Darek dzwoni do organizatora, chwila rozmowy i… nie było zgłoszeń, że
lampionu nie ma. Więc jesteśmy w niewłaściwym miejscu. 3 minuty później odnajdujemy
właściwą skałkę (standardowo jest ich więcej) i nasz lampion. Pora udać się na
Bufet mapa z PK1
Walcząc z piaskami na drodze dojazdowej zaliczam glebę…kierownica
uderza mnie kolano, czuję ból…, ale chwilę później jest już lepiej, wsiadam na
rower i jedziemy na bufet. Miejsce oczywiste, widoczne z daleka. Do zjedzenia
są owoce, ciasto, batony i oczywiście woda. Uzupełniamy zapasy, staram się
wypłukać rower z piasku w Warcie i musimy nanieść na naszą mapę umiejscowienie
PK1 z dostępnego na bufecie rozświetlenia. Dodatkowe utrudnienie
PK1 – bez opisu
(wejście do jaskini)
Ruszamy w grupie 4 osób, na miejsce ciągną jednak „pociągi”
więc z dojazdem do Pk nie na najmniejszego problemu. Karty podbite i jedziemy
na
PK19 – podnóże wapiennika
Większość terenem, docieramy na miejsce bez większego problemu,
pod wapiennikiem spotykamy 2 zawodników wracających od PK. Jest nieźle, za to błąd
przy PK7 zaczyna się mścić. Straciliśmy tam za dużo czasu. Decydujemy się na odpuszczenie
PK12, PK16 i PK20. Skracamy przejazd. Kierujemy się na
Chyba trzeba będzie skakać © amiga
PK13 – Szczyt wzniesienia
Ciągniemy DK42, ruch jest niewielki więc nie stwarza to
większego problemu, W dość ekspresowym tempie docieramy do Działoszyna. Krótki,
ale męczący podjazd i wbijamy się w teren. Po raz kolejny zaczyna lać, słychać uderzenia
piorunów. Szczyt wzniesienia to idealne miejsce w trakcie burzy….
Na szczęście lampion odnaleziony błyskawicznie i możemy
zjeżdżam w kierunku drogi prowadzącej na Bobrowniki która ma nas doprowadzić w
pobliże PK4.
Awaria
Mijając cmentarz czuję bicie tylnego koła, pierwsza myśl to…
zerwałem szprychę…
Zatrzymuję się spoglądam na koło…, oponę… 10cm rozdarcie tuż
przy obręczy, to koniec jazdy na dzisiaj… przynajmniej mojej, proponuję by Darek
pojechał dalej, ale nie chce… stajemy na poboczu zdejmuję koło i widzę w
czarnych barwach możliwość zrobienia z tym czegokolwiek. Dziura jest za wielka.
Zagaduje jakiegoś lokalnego bikera o sklep rowerowy, ale jest sobota 16:00. Szanse
zerowe… Wypakowuję plecak, szybki remanent. Poświęcam jedną z dętek, rozcinam
ją dzięki temu uzyskuję długie łaty, jedną wklejam od środka… zakładam oponę na
obręcz, teraz dętka, delikatnie pod podpompowuję i zakładam drugi fragment
rozciętej dętki od zewnątrz, gdzieś w plecaku odnajduję jeszcze kropelkę lub
coś podobnego… Sklejam tyle ile się da… Teraz w ruch idzie skocz… Zaczynam pompować, koło chyba jest nieźle.
30PSI więcej nie ryzykuję, muszę tylko dojechać. Do mety mam może kilkanaście
km. Oczywiście o zbieraniu PK nie mam mowy.
No i po zawodach © amiga
Za duże ryzyko, że będę musiał z
buta kończyć maraton. Odbijamy na Szczyty i dalej już na Krzeczów. Czuję spore
bicie na kole… rower jest niestabilny przy zjazdach na których osiągam ok
40km/h hamuję… 30 min później osiągamy
Metę
Mamy zaliczone 12 punktów o jeden za dużo na trasę mega i
sporo za mało by liczyć się na giga. Za to mamy sporo czasu by zjeść,
doprowadzić siebie i rowery do stanu używalności i porozmawiać ze znajomymi,
wymienić się uwagami. Rozdanie nagród i tombola zaczyna się ok 19:00. Darek zdobywa
nową mapę :) Jednak czas nagli. Pora wracać na Śląsk. Było pięknie, jak zawsze
na BikeOriencie.
Przestało padać © amiga
Nagrody już przygotowane © amiga
Można jeszcze porozmawiać © amiga
Chyba już wszyscy dotarli © amiga
Jeszcze tylko przygotować się do zdjęcia © amiga
Grupowa fotka © amiga