Wpisy archiwalne w kategorii

do 68km

Dystans całkowity:12663.22 km (w terenie 3720.00 km; 29.38%)
Czas w ruchu:654:42
Średnia prędkość:19.34 km/h
Maksymalna prędkość:63.76 km/h
Suma podjazdów:65222 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:156 (84 %)
Suma kalorii:544565 kcal
Liczba aktywności:272
Średnio na aktywność:46.56 km i 2h 24m
Więcej statystyk

Po miód do pasieki z Karoliną

Niedziela, 27 października 2019 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Szykują się zmiany i coraz rzadziej w tej chwili jeżdżę rowerem, więc każda okazja do rowerowania cieszy mnie niezmiernie. Mam nadzieję, że za jakiś czas liczba przejeżdżanych km wróci do jakiegoś bardziej sensownego stanu, a dziś... w planie mamy zakup miodu w pobliskiej pasiecie. Temperatura o poranku straszyła, lecz gdy zrobiło się ciut cieplej ruszamy. Dziś bez map ;) te mamy w głowie, a raczej ma je Karolina ;)

Staw ma Lubochence w Tomaszowie Mazowieckim
Staw ma Lubochence w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Aleja drzew w okolicach Glinnika
Aleja drzew w okolicach Glinnika © amiga
Na leśnych ścieżkach
Na leśnych ścieżkach © amiga
Krążymy po okolicy, po ścieżkach leśnych, po bocznych drogach. Wszędzie widać już oznaki jesieni, są miejsca gdzie cała okolica zasypana jest kolorowymi liśćmi. Pięknie to wygląda, choć to zapowiedź nadejścia zimy. Czasu za którym nie przepadamy. 

Staw Wojcieszek
Staw Wojcieszek © amiga
Jesienny mech
Jesienny mech © amiga
Nad stawem Wojcieszek
Nad stawem Wojcieszek © amiga
Co ja tutaj robię...
Co ja tutaj robię... © amiga
Tama na Gaci
Tama na Gaci © amiga
Lądujemy w Królowej Woli, to tutaj zaglądamy do pasieki kupujemy miód i w centrum przy stawie robimy przerwę na batony:) Mija dobre kilkanaście minut nim ruszamy dalej. Słońce przyjemnie już grzeje. Kilka km dalej jest Inowłódz i tam też się kierujemy. Zaskakuje nas brak ścieżki, czy raczej drogi polnej. Wygląda na to, że przebudowa jednego ze skrzyżowań spowodowała zaoranie ścieżki. Szok. Na czuja kierując się na górujący w oddali kościół idziemy na przełaj prowadząc rowery. 
Zaskakuje nas ilość bunkrów, latem ich nie widać, dziś zauważamy je co kilkadziesiąt metrów. 
 
Przystanek Królowa Wola
Przystanek Królowa Wola © amiga
Inowłodzki kościółek
Inowłodzki kościółek © amiga
Bunkier w pobliżu Inowłodza
Bunkier w pobliżu Inowłodza © amiga
Bunkier numer dwa
Bunkier numer dwa © amiga
Kolejny bunkier
Kolejny bunkier © amiga

Docieramy pod kościół od strony cmentarza, kilkanaście zdjęć i postanawiamy zjechać do centrum, może będzie otwarta kawiarnia? 

Kościół św Idziego
Kościół św Idziego © amiga
Widok na Pilicę
Widok na Pilicę © amiga
św. Idzi w pełnej krasie
św. Idzi w pełnej krasie © amiga
Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga

Jesteśmy za wcześnie, cóż... Zostaje sklep w starej synagodze i szybkie posilenie się bananami. Zawracamy w kierunku Tomaszowa, przejeżdżamy jeszcze przez Spałę, gdzie w COSie robimy kolejną krótką przerwę. 

Ścieżka w okolicach Inowłodza
Ścieżka w okolicach Inowłodza © amiga
Uwielbiam takie drogi
Uwielbiam takie drogi © amiga

Do bazy docieramy na obiad :) Można się posilić i chwilę odpocząć. Weekend był bardzo intensywny choć niestety mało rowerowy.

Wypad do Chudowa w kuzynką.

Sobota, 14 września 2019 · Komentarze(0)
Wyjazd trochę z zaskoczenia i dość późno. Jest po 14:30 gdy ruszam na Ligotę do kuzynki, dalej już jedziemy razem, początkowo przez lasy Panewnickie, aż do Starej Kuźni, gdzie trochę korzystamy z szos. Co jakiś czas zatrzymujemy się przy lokalnych "atrakcjach", a to bunkier w lesie, a to pomnik po jednym z podobozów Auschwitz. Dalej kluczymy po lasach pomiędzy Halembą, a Borową Wsią, wyjeżdżamy w okolicach drewnianego kościoła. Jest otwarty więc korzystamy z okazji i wchodzimy do środka :)

Pomnik po obozie na Halembie
Pomnik po obozie na Halembie © amiga
Wnętrze kościoła pw. św. Mikołaja w Borowej Wsi
Wnętrze kościoła pw. św. Mikołaja w Borowej Wsi © amiga
Kościół św. Mikołaja w Borowej Wsi
Kościół św. Mikołaja w Borowej Wsi © amiga
Fragment drogi 44 nie jest może zbyt przyjemny, ale w sobotę wieczorem mimo wszystko ruch jest sporo mniejszy, tragedii nie ma, tym bardziej, że musimy przejechać nią może 400m, a na wysokości Rajculi uciekamy na boczne drogi. W Paniówkach płoty ale nie tylko są wystrojone, w kościele sporo ludzi. Trafiliśmy na dożynki :) Co jakiś czas się zatrzymujemy, bo coś nas zainteresowało. Robimy zdjęcia :) 
Świnki trzy :)
Świnki trzy :) © amiga
Jest i bankomat ;)
Jest i bankomat ;) © amiga

Do Chudowa blisko, wiec dojeżdżamy tam w ciągu kilku minut, szybkie zdjęcia pod zamkiem i w okolicy. Zawracamy do domu, czasu mamy niewiele, o 18 musimy być w domach. 
Zamek w Chudowie
Zamek w Chudowie © amiga
Strzyga przy zamku
Strzyga przy zamku © amiga
Zamek w Chudowie z boku
Zamek w Chudowie z boku © amiga
Tekla dalej stoi
Tekla dalej stoi © amiga
Jedziemy nieco inaczej przez Paniowy, Mokre i gdzieś na szlaku rowerowym mała niemiłą niespodzianka. Brak przejazdy, rozpięty drut kolczasty... To chore, wiem, że kilka lat temu były problemy z miejscowym rolnikiem. Zdaje się, że gość nie odpuszcza. Rowery zostają przerzucone górą, a my delikatnie przeciskamy się między drutami... Nie będziemy zawracać... Trudno... Trzeba jednak pamiętać o tym. Ciekawe czy na stronie Mikołowa jest jakaś informacja o tym, trochę szukałem, ale informacji nie znalazłem.  
Kościół pw. św. Piotra i Pawła w Paniowach
Kościół pw. św. Piotra i Pawła w Paniowach © amiga
Młode byczki pod Mikołowem
Młode byczki pod Mikołowem © amiga
A to niespodzianka, tutaj był bramka na szlaku rowerowym... Trzeba było skakać przez druty
A to niespodzianka, tutaj był bramka na szlaku rowerowym... Trzeba było skakać przez druty © amiga
Ostatni odcinek prowadzi przez Retę-Śmiłowicką, dolinę Jamny i Starganiec. Zaczyna nam się spieszyć, rozstajemy się na wysokości wiaduktu na Ligocie i każdy jedzie w swoją stronę. W domu jestem przed 18... 
Na Stargańcu
Na Stargańcu © amiga

W okolicach Tomaszowa z Karoliną

Sobota, 31 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień troszkę inny, wyjazd z lekką obsuwą do Tomaszowa mazowieckiego. Mija dobre kilka godzin nim wsiadamy na rowery i ruszamy pojeździć gdzieś po okolicy. Za dużo czasu nie ma... a coś trzeba zwiedzić, zobaczyć. Karolina wspomina coś o imprezie ze śpiewem szant... może tam? 

"Nowa" droga przez las © amiga
Rowery odpoczywają ;)
Rowery odpoczywają ;) © amiga
Orna nad zalewem Sulejowskim
Orna nad zalewem Sulejowskim © amiga
Jest 15:30 gdy ruszamy, pogoda przyjemna, nie jest gorąco, ale też nie marzniemy. Na odwiedzamy jeszcze 2 miejsca w Tomaszowie, musimy coś zrobić i dopiero wtedy jedziemy przez Wiaderno do Swolszewic, W lesie testujemy fragment jakiejś wyjątkowo ciekawej i szerokiej przecinki :) Jednak gdy okazuje się, że skręca w niewłaściwym kierunku zawracamy. Przetestujemy ją kiedy indziej ;) 

Marina na zalewie Sulejowskim
Marina na zalewie Sulejowskim © amiga
Wywiad :)
Wywiad :) © amiga
Podobno grają szanty ;)
Podobno grają szanty ;) © amiga

W Swolszewicach próbujemy różnych wariantów dotarcia do portu jachtowego Maruś... jednak gdy pojawia się piach... zmieniamy wariant i szukamy innej możliwości..
W poracie zabawa trwa na całego, sporo gości, czekamy na występ zespołu... zaczynają grać, a my po kilku minutach postanawiamy się oddalić, nie chodzi o to, że tak źle grali, ale widzimy, że słońce jest coraz niżej.. a po ciemku nie chcemy wracać, nie mamy ze sobą lampek... ;)

Podobno grają szanty ;)
Podobno grają szanty ;) © amiga

Do Tomaszowa wjeżdżamy od drugiej strony, podziwiamy niebieskie źródła, przejeżdżamy obok skansenu rzeki Pilicy iw końcu docieramy do domu. Przejazd był krótki, ale bardzo przyjemny, za to wieczorem knujmy plany na kolejny dzień ;)


Niebieskie Źródła
Niebieskie Źródła © amiga

Dolinki Krakowskie z Karoliną

Sobota, 1 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień z Karoliną jest zawsze szalony, poranek wczesny, szybki wyjazd na pociąg, przesiadka w Dąbrowie Górniczej do samochodu i kilka godzin później jesteśmy gdzieś w okolicy Skały :) Trochę powoli idzie nam składanie się, tuż przed ruszeniem dzwoni tel. z firmy, muszę na kilka minut wejść na serwer... Ruszamy kilkanaście minut przed 10...  Pogoda dopisuje, słońce grzeje, jest przepięknie :)

Postanawiamy zjechać doliną Zachwytu do doliny Prądnika, początkowo mamy asfaltową ścieżkę, jednak dalej zmienia się w terenową wąską wyboistą ścieżynkę. Z sakwami jedzie się ciężko po takim terenie. Sama dolinka... z jednej strony piękna, z drugiej mam wrażenie, że jakiś rolnik zakopał tutaj kilka ton kapusty i teraz to wszystko gnije... ;)

Małe focenie w okolicach Wielmoży
Małe focenie w okolicach Wielmoży © amiga
W kierunku doliny Zachwytu
W kierunku doliny Zachwytu © amiga
Rowerami chyba można ;)
Rowerami chyba można ;) © amiga
Dolina Zachwytu
Dolina Zachwytu © amiga
Dolina Zachwytu
Dolina Zachwytu © amiga
Skałki przy wyjeździe z doliny Zachwytu
Skałki przy wyjeździe z doliny Zachwytu © amiga
Gdy wyjeżdżamy z dolinki jesteśmy tuż przy zamówionej na dziś wieczór agroturystyce. Co prawda mieliśmy tutaj pojawić się dopiero za kilka godzin, ale nie zaszkodzi zapytać się ;) Tak więc podjeżdżamy, chwilę rozmawiamy z właścicielami i... zostawiamy w pokoju sakwy :). Już na luzaka możemy ruszyć dalej... Początkowo poruszamy się doliną Prądnika... przez Ojców, ale tutaj już byliśmy, pora poszukać czegoś nowego. Tak więc wyjeżdżamy z dolinki przez Biały Kościół, na szczycie górki telefon od Darka. Jest w Ojcowie ;) Rozminęliśmy się o jakieś 30-40 minut... Szkoda
Okolice Młynów
Okolice Młynów © amiga
Wszędzie skałki
Wszędzie skałki © amiga
Może nie będzie głęboko ;)
Może nie będzie głęboko ;) © amiga
Figura Matki Bożej Niepokalanej w skale Prałatki
Figura Matki Bożej Niepokalanej w skale Prałatki © amiga
Kaplica
Kaplica "Na wodzie" pw. Św. Józefa Robotnika © amiga
Pieskowa Skała
Pieskowa Skała © amiga
Stare zabudowania w Ojcowie
Stare zabudowania w Ojcowie © amiga
Drewniana zabudowa Ojcowa
Drewniana zabudowa Ojcowa © amiga
Karolina zadowolona jak zwykle na rowerze :)
Karolina zadowolona jak zwykle na rowerze :) © amiga
Punkt widokowy na skale
Punkt widokowy na skale © amiga
Mały wodospad
Mały wodospad © amiga
Brama Krakowska
Brama Krakowska © amiga
Rękawica
Rękawica © amiga
Próg wodny na Prądniku
Próg wodny na Prądniku © amiga
Wysoko
Wysoko © amiga
W dolinie Prądnika
W dolinie Prądnika © amiga
Wąwóz na ul.Skalskiej
Wąwóz na ul.Skalskiej © amiga
Kościół św. Mikołaja w Białym Kościele
Kościół św. Mikołaja w Białym Kościele © amiga
Na polu w Białym Kościele
Na polu w Białym Kościele © amiga
Granica Zaborów
Granica Zaborów © amiga
Postanawiamy odwiedzić dolinki, na które nie starczyło nam czasu w kwietniu. Zaczynamy od doliny Kluczywody, już na wstępie zaskakuje nas replika słupa granicznego z Rosją... Szkoda tylko, że jest na prywatnej posesji, za zasiekami, i jakimiś śmieciami...  Cóż.... szybkie zdjęcie i jedziemy dalej... 
W dolinie Kluczywody
W dolinie Kluczywody © amiga
Dolinka zachwyca, choć ścieżka robi się coraz węższa, coraz bardziej błotnista, ale cały czas da się jechać. Podziwiamy skałki. Jest przepięknie... Nawet po głowie chodzi mi, by namówić Darka na małą zmianę wycieczki firmowej... zamiast Będkowską, może tędy? Moje zapędy kończą się w chwili gdy trafiamy na kilka błotnych przepraw... Jedna, czy dwie to nie problem, ale im dalej tym gorzej. Na koniec... niespodzianka. Na środku dolinki ktoś zagrodził główną ścieżkę, można to obejść tylko przy płocie. O jeździe nie ma mowy, na dokładkę skałki śliskie jak diabli. Wychodzimy po około 200m walki ze ścieżką i ze sobą... Musimy chwilę odsapnąć... a ja muszę założyć łańcuch, na jakimś kamieniu spadł mi z korby. 
Skała Zamkowa
Skała Zamkowa © amiga
Ścieżki trochę pozalewane
Ścieżki trochę pozalewane © amiga
Droga zaczyna być mocno wymagająca
Droga zaczyna być mocno wymagająca © amiga
W dolinie Kluczywody
W dolinie Kluczywody © amiga
Szybkie mycie butów w strumieniu i wsiadamy na rowery... Te po takim terenie już solidnie są ubłocone ;) W pobliżu jest dolinka Bolechowicka, nie ma sensu wjeżdżać do niej, ale bramę warto odwiedzić :) Niesamowite miejsce. Na podjeździe Karolinie spada łańcuch, zanim wracam łańcuch jest już na miejscu, Karolina ma oleiste dłonie. Teraz obydwoje wyglądamy podobnie ;) 
Pora umyć buty :)
Pora umyć buty :) © amiga
Między Gackami, a Bolechowicami
Między Gackami, a Bolechowicami © amiga
Dolina Bolechowicka
Dolina Bolechowicka © amiga
Skałki w dolinie Bolechowickiej
Skałki w dolinie Bolechowickiej © amiga
Okolice Karniowic
Okolice Karniowic © amiga
Jeszcze pachnie nowością ;)
Jeszcze pachnie nowością ;) © amiga
Docieramy w okolice Kobylan, rozmawiamy o tym, że może jak coś będzie to staniemy i coś zjemy.  Nie liczymy na zbyt wiele... ale czeka nas niespodzianka. Trafiamy na restaurację "Sen o Dolinie". Może nie zabija z zewnątrz, w środku też średnio, ale jesteśmy głodni i zjemy co będzie. Chwila rozmowy z obsługą. Zamawiamy po porcji i chwilę czekamy. To co dostajemy... szok... Wszystko świeże i z grilla, może ciut za słone... ale pyszne :) Porcje są tak wielkie, że nie dajemy im rady... Następnym razem możemy zamówić spokojnie jedną porcję na dwoje :) 
Obiad w Restauracji
Obiad w Restauracji "Sen O Dolinie" © amiga
Po sytym obiedzie ciężko się ruszyć, a przed nami dolinka Kobylańska... i znów gdy do niej wjeżdżamy chodzi mi po głowie by tędy poprowadzić wycieczkę firmową. Co chwilę stajemy, fotografujemy... jest przepięknie :), do czasu... focenie co prawda zostało, ale ścieżka jest poprzecinana strumieniami, pojawia się masa błota... Mocno nas to spowalnia... 
Wjazd do doliny Kobylańskiej
Wjazd do doliny Kobylańskiej © amiga
W dolinie Kobylańskiej
W dolinie Kobylańskiej © amiga
Dajemy radę :)
Dajemy radę :) © amiga
Skałki w dolinie Kobylańskiej
Skałki w dolinie Kobylańskiej © amiga
Skałki w dolinie Kobylańskiej
Skałki w dolinie Kobylańskiej © amiga
Ścieżka robi się coraz ciekawsza
Ścieżka robi się coraz ciekawsza © amiga
Wyjeżdżamy w Będkowicach ,podjazd daje nam się we znaki, nie dość że stromo, to jeszcze droga wysypana drobnymi kamykami ;) Na szczycie musimy odetchnąć... Część dalszej drogi znamy... dalej jednak rozglądamy się, za czymś w miarę płaskim :) W takiej okolicy jest to ciężkie.. Gdy trafiamy na lokalny market stajemy, chłodzimy się lodami :) Przyglądamy się mapie i... mamy plan...  Jest jeszcze trochę ścieżek, którymi nie jechaliśmy :) Odwiedzamy miejscowości gdzie nas nie było. 
Będkowice
Będkowice © amiga
No i rozkopali nam drogę w Będkowicach ;)
No i rozkopali nam drogę w Będkowicach ;) © amiga
Ale tutaj pięknie
Ale tutaj pięknie © amiga
Szlak w okolicy Łabajowej
Szlak w okolicy Łabajowej © amiga
Chyba stara plebania w Sąspowie
Chyba stara plebania w Sąspowie © amiga
Kościół Parafialny pw. Św. Katarzyny w Sąspowie
Kościół Parafialny pw. Św. Katarzyny w Sąspowie © amiga
Sąspów czaszka numer jeden :)
Sąspów czaszka numer jeden :) © amiga
Sąspów czaszka numer dwa :)
Sąspów czaszka numer dwa :) © amiga
Sąspów czaszka numer trzy :)
Sąspów czaszka numer trzy :) © amiga
Wnętrze kościoła w Sąspowie
Wnętrze kościoła w Sąspowie © amiga
I jak tu się minąć?
I jak tu się minąć? © amiga
W końcu jednak wracamy w okolice Ojcowa, długi zjazd, w cieniu jest nawet chłodno... podziwiamy ponownie Maczugę Herkulesa, zamek na Pieskowej Skale :) Kolacja w okolicach Wielmoży... Chwilę rozmawiamy, czas leci. W końcu gdy zauważamy, że słońce jest jednak coraz niżej postanawiamy wrócić do Agroturystyki. Droga w dół po asfalcie mija szybko, jeszcze 2 km w poziomie i jesteśmy na miejscu. 
Powrót do Parku Ojcowskiego
Powrót do Parku Ojcowskiego © amiga
Dzień dobry :)
Dzień dobry :) © amiga
Maczuga Herkulesa
Maczuga Herkulesa © amiga
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Z tej strony jeszcze chyba nie mam zdjęcia ;)
Z tej strony jeszcze chyba nie mam zdjęcia ;) © amiga
Skałki w okolicach Młynów
Skałki w okolicach Młynów © amiga
Taki widok mamy z kwatery :)
Taki widok mamy z kwatery :) © amiga
Trochę rozmawiamy z gospodarzami, jeszcze przygotowują się do sezonu... a my mamy sezon już teraz :) 
Udajemy się do pokoju... pora się odświeżyć, wypić herbatę i opracować plan na kolejny dzień :)

Od Pasieki do Pasieki z Karoliną :)

Niedziela, 19 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień od samego początku zapowiadał się ciekawie i intensywnie. Przed 10 meldujemy się z Karoliną w Brzezinach koło pływalni, bo tam miała być zbiórka, przynajmniej taka informacja była na stronie Brzezin. Czekamy trochę i... nikogo nie ma, to trochę podejrzane. Gdy jadą jacyś rowerzyści Karolina pyta ich czy nie widzieli gdzieś większej grupy bikerów. Dostajemy informację, że kawałek dalej jest zbiórka. Gnamy....

Zbiórka w Brzezinach
Zbiórka w Brzezinach © amiga
Mimo tego jesteśmy przed czasem :). Już później zajrzałem na stronę i odszukałem tą mylną informację, wydaje mi się, że ktoś zamiast dodać nowy wpis, przeedytował stary pozostawiając komentarze a to w nich była mylna informacja. Nie warto do tego wracać. Wycieczka nie zapowiada się specjalnie intensywnie, Do przejechania coś w okolicach 40 km. Z lekką obsuwą ale ruszamy.
Dzielimy się nieco wcześniej na 2 grupy, pierwsza jedzie krótszą trasą, wolniej za to dostosowaną dla dzieci. Tą którą my podążamy jest bardziej wymagająca. 
Pierwsze piaski szybko się pojawiają ;) Mam jednak wrażenie, że już tędy jechałem ;)
Polne drogi
Polne drogi © amiga
Czasami trawiaste ścieżki
Czasami trawiaste ścieżki © amiga
Niektórzy uczestnicy, czy raczej współorganizatorzy wiozą tabliczki, które tu i tam wbijamy... Co jakiś czas musimy się pozbierać do kupy... Obserwuję organizację, bo to mnie interesuje. Przyglądam się jak prowadzona jest grupa, jak pilnowani uczestnicy... Nie chodzi o to by oceniać organizatorów, ale za niecały miesiąc będę miał okazję prowadzić grupę firmową do Morska. A każde takie doświadczenie pomaga... Dziś to ja jestem uczestnikiem i nie muszę skupiać się na trasie, na rowerzystach.. To mnie mają doprowadzić do punktów kontrolnych... 
Zgadnij kto to ;)
Zgadnij kto to ;) © amiga
Chwila postoju
Chwila postoju © amiga
Widzę drobne uchybienia, gdy grupa rozrywa się, bo ktoś wchodzi do sklepu,. reszta na niego nie czeka, dobrze, że jeden z organizatorów zauważa takie rzeczy i zostaje. Chyba tylko dzięki temu docieramy w komplecie do pierwszej pasieki. 
Ja go gdzieś już widziałem ;)
Ja go gdzieś już widziałem ;) © amiga
Rowery dwa
Rowery dwa © amiga
Mija chyba dobra godzina, właściciele częstują nas ciastem, miodem prosto z pasieki, napojami słodzonymi miodem... Wszystko pyszne. W między czasie zapoznajemy się z pracą pszczół ale i pszczelarzy... Z jednej strony kontakt z naturą, z drugiej... nie jest to łatwa praca... i zupełnie nie chodzi mi o użądlenia... Te myślę, że nie stanowią problemu... 
Pasieka
Pasieka © amiga
Pszczoły pracują
Pszczoły pracują © amiga
Poglądowa wersja ula
Poglądowa wersja ula © amiga
Jeszcze się dymi
Jeszcze się dymi © amiga
Uwielbiam ten uśmiech
Uwielbiam ten uśmiech © amiga
Pora jednak ruszyć dalej, trasa zaskakuje, organizatorzy unikają dróg, zastanawiam się czy to fobia, czy jednak coś innego. Osobiście jeżeli się da to wolę pojechać asfaltem po mało uczęszczanych drogach, a tych w okolicy jest całkiem sporo. Co prawda zupełnie nie przeszkadza mi terem... powiem więcej uwielbiam go... To co rzuca mi się w oczy to pomijanie "atrakcji" które mamy na wyciągnięcie ręki, a to stary młyn a to drewniany kościół, czy stary cmentarz. Mimo, że przejeżdżamy tuż obok, nie zatrzymujemy się. 
Fakt, cel wycieczki jest inny, ale jednak... Przypomina mi się inna wycieczka do Lublińca sprzed paru lat, gdzie minęliśmy wszystkie możliwe atrakcje zatrzymując się przy marketach ;)
Pewnie będzie miód rzepakowy
Pewnie będzie miód rzepakowy © amiga
Piękne tutaj
Piękne tutaj © amiga
Zdjęcia mijanym młynom robimy w trasie, zatrzymują się dosłownie na kilka sekund. Po czym musimy gonić grupę ;)
Stary Młyn
Stary Młyn © amiga
Uwielbiam takie drogi
Uwielbiam takie drogi © amiga
Zawsze uśmiechnięta
Zawsze uśmiechnięta © amiga
Są i górki
Są i górki © amiga
Szkoda, że się nie zatrzymaliśmy
Szkoda, że się nie zatrzymaliśmy © amiga
Po jakimś czasie docieramy do drugiej pasieki, kolejna porcja zwiedzania, kolejne miody lądują na stole, próbuję lokalnego miodu pitnego... Czuję jego moc... 
Jako, że to ostatni punkt wycieczki, to pora na przemówienia i prezenty. Każdy uczestnik dostaje do zasadzenia śnieguliczkę różową :) Trochę mnie to zaskoczyło. Pakujemy nasze sztuki do plecaka, wyglądam dziwnie, ale... co tam :) Wracamy z Karoliną do Brzezin. 
W pasiece
W pasiece © amiga
Kościół pw. św. Wojciecha w Niesułkowie-kolonii
Kościół pw. św. Wojciecha w Niesułkowie-kolonii © amiga
Parafia Kościoła Starokatolickiego Mariawitów pw. Matki Boskiej Szkaplerznej i św. Wojciecha w Lipce
Parafia Kościoła Starokatolickiego Mariawitów pw. Matki Boskiej Szkaplerznej i św. Wojciecha w Lipce © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Oczywiście powrót nie jest po najkrótszej drodze, w pobliżu jest kilka atrakcji do odwiedzenia. Tak wiec stajemy tu i tam, dobrze, że Karolina wzięła mapę, bez niej byłoby trudno. 
Wyjątkowo z drutami
Wyjątkowo z drutami © amiga
Leśnictwo Tadzin Nadleśnictwo Brzeziny
Leśnictwo Tadzin Nadleśnictwo Brzeziny © amiga
Trochę stromo ;)
Trochę stromo ;) © amiga
W końcu późnym popołudniem wracamy pod pływalnie. Pakujemy rowery i do domu :)

Sama wycieczka przyjemna, miła i idealną pogodą. Oczywiście były drobne problemy z samą organizacją, ale czy zawsze musi być idealnie. Miodu próbowałem we wszystkich możliwych formach, wszystkie pyszne. Choć pewnie przez kilak dni nie będę mógł spojrzeć na nic słodkiego.


Nasze jeżdżenie po Malcie - dzień drugi

Wtorek, 7 maja 2019 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Wstajemy nieco później niż pierwotnie planowaliśmy, może to zmęczenie dnia poprzedniego. Powolutku się zbieramy, dzisiaj dzień rowerowy, co bardzo nas cieszy. Choć... z kilku powodów nie wzięliśmy na Maltę ubrań rowerowych. Jadę więc w dżinsach ;) Nie pamiętam kiedy zrobiłem coś podobnego poza wyjazdami na myjnię ;) Obstawiam, że szwy zrobią swoje... cóż ciekawe jak będzie.

Podobnie jak i wczoraj korzystamy z mapy, mało szczegółowej mimo stali 1:40000 oraz nawigacji. Droga nie wydaje się początkowo specjalnie skomplikowana, musimy jednak ponownie przywyknąć do jazdy po niewłaściwej stronie drogi. Po jakimś czasie udaje się to ogarnąć i jazda jest bezpieczna. Gdzieniegdzie kluczymy pomiędzy uliczkami. Tyle, że dzisiaj już kościoły w środku miasta już na nas nie wywierają takiego wrażenia, są zbyt powszechne, są zbyt podobne do siebie. Podobnie dzieje się z opuncjami. Wczoraj z rana zatrzymywaliśmy się przy prawie każdej... Dzisiaj... to już codzienność ;)
Okolice Gudji
Okolice Gudji © amiga
Għaxaq
Għaxaq © amiga
Kościół w Għaxaq
Kościół w Għaxaq © amiga
Żejtun
Żejtun © amiga
Zbliżamy się do Marsaxlokk
Zbliżamy się do Marsaxlokk © amiga
Wczesny wyjazd ma pewne zalety, ruch na drogach jest mały, zresztą nie jedziemy przez wielkie miasta, tylko małe miasteczka. Wkrótce docieramy do morza. W zasadzie spotkaliśmy się z nim po raz pierwszy wczoraj, ale wiatr jakoś nas odstraszył od bezpośredniego kontaktu. Dziś jest inaczej... 
Kościół w centrum Marsaxlokk
Kościół w centrum Marsaxlokk © amiga
W porcie Marsaxlokk
W porcie Marsaxlokk © amiga
Sporo łódek :)
Sporo łódek :) © amiga
Gdy wychylamy się z nabrzeża widzimy krystalicznie czystą wodę, widać pływające w niej rybki, widać dno... Przypomina to nasze najczystsze rzeki i jeziora. Nie ma nic wspólnego z Bałtykiem, który od zawsze kojarzy mi się z pływającym syfem... Po prostu człowiek ma ochotę wskoczyć do takiej wody :)... Mija dobra chwila nim opuszczamy Marsaxlokk... 
W wodzie widać małe rybki
W wodzie widać małe rybki © amiga
Marsaxlokk - port
Marsaxlokk - port © amiga
Sporo łodzi
Sporo łodzi © amiga
W oddali widać Marsaxlokk
W oddali widać Marsaxlokk © amiga
Chyba trochę przesadzają z paleniem
Chyba trochę przesadzają z paleniem © amiga
Wyspa nie jest płaska, to w zasadzie skała, raz wyższa, raz niższa, podjazdy chwilami szokują, osobiście brakuje mi budów i pedałów SPD... Docieramy do Marsaskali, ponownie jesteśmy przy brzegu... Tutaj kontakt z wodą jest jeszcze bliższy... To naprawdę niesamowite... i chyba największe zaskoczenia. 
W drodze do Marsaskali
W drodze do Marsaskali © amiga
Okolice San Tumas
Okolice San Tumas © amiga
Pięknie tutaj
Pięknie tutaj © amiga
Niesamowicie czysta woda
Niesamowicie czysta woda © amiga
Uśmiechnięta Posterunkowa :)
Uśmiechnięta Posterunkowa :) © amiga
Morze Śródziemne
Morze Śródziemne © amiga
Powolutku jedziemy wzdłuż wybrzeża, jest pięknie, choć chwilami wiatr daje o sobie znać. W końcu postanawiamy odbić w kierunku centrum wyspy, ściąć część szlaku gdzie nie spodziewamy się niczego specjalnego, a mogłoby się to skończyć niepotrzebnymi przelotami tam i z powrotem. Mimo mapy i nawigacji udaje nam się kilka razy pojechać nie tak, na szczęście błędy dość szybko korygujemy. 
Mocno zabudowane wybrzeże
Mocno zabudowane wybrzeże © amiga
Łodzie wypłynęły chyba....
Łodzie wypłynęły chyba.... © amiga
Okolice Żonqor
Okolice Żonqor © amiga
Ciekawe miejsce
Ciekawe miejsce © amiga
Łodzie nawet na skrzyżowaniach dróg
Łodzie nawet na skrzyżowaniach dróg © amiga
Madonna Tad-Dawl Chapel
Madonna Tad-Dawl Chapel © amiga
Jedzie samochód, jak tu się minąć?
Jedzie samochód, jak tu się minąć? © amiga
Słońce pali niemiłosiernie, po pierwszej opaleniźnie jeszcze schodzi mi skóra, a już szykuje się kolejna ;) Gdy docieramy w okolice Tarxien zaczynamy kołować po mieście, są chwile gdzie ruch samochodowy jest paskudny, gdzie postanawiamy połamać trochę przepisów jadąc chodnikiem. Jest bezpieczniej, mimo, że ludzie dziwnie na nas się patrzą. I co z tego ;) Trafiamy na pastizzerie, zaopatrujemy się w kilka lokalnych przysmaków. Każdy z innym nadzieniem i kombinujemy gdzie zjeść. Spokojne miejsce z ławeczką odnajdujemy do kilku minutach. To okazja by zajrzeć do mapy i ustalić gdzie właściwie jesteśmy. Po Zsynchronizowaniu nawigacji z mapą, okazuje się, że w okolicy jest kilka ciekawych pozycji do obejrzenia, ale to po drugim śniadaniu :)
Kościół Matki Bożej Łaskawej w Żabbar
Kościół Matki Bożej Łaskawej w Żabbar © amiga
Dalej mam wrażenie, że wszyscy jadą pod prąd ;)
Dalej mam wrażenie, że wszyscy jadą pod prąd ;) © amiga
Paola Parish Church
Paola Parish Church © amiga
Przerwa w Tarxien
Przerwa w Tarxien © amiga
Kościół w Tarxien
Kościół w Tarxien © amiga
Malta Islamic Center
Malta Islamic Center © amiga
Droga do Valetty
Droga do Valetty © amiga
Trochę pokrążyliśmy po Tarxien, wracamy na wybrzeże, tym razem północno-wschodnia część. Widoki niesamowite, kierujemy się do Valetty, to stolica Malty. Jak to zawsze bywa w takich miejscach liczba turystów zabija naszą chęć zwiedzania, tak więc kilka szybkich zdjęć i uciekamy dalej. Wyjeżdżając z miasta, w zasadzie to gdy jesteśmy pod murami Valetty jakaś baba otwiera drzwi samochodu może metr przed Karoliną, jestem kilka metrów za zdarzeniem, ale gacie mam pełne... Karolina nie miała szans na wyhamowanie. Uderzyła w drzwi... Baba coś pyskuje, sam na nią krzyczę, Karolina odjeżdża.... Po kilkuset metrach zjeżdża na pobocze... Adrenalina puściła.... widzę jak się trzęsie, siadamy odpoczywamy, pocieszam ją, zjadamy trzecie śniadanie ;), Mija dobre kilkadziesiąt minut. Mimo, że chodnik jest wąski korzystamy z niego, mimo tego, że od czasu do czasu pojawiają się piesi... 
Z murów Valetty
Z murów Valetty © amiga
Niesamowite widoki
Niesamowite widoki © amiga
Widok na Florianę
Widok na Florianę © amiga
W kierunku Valetty
W kierunku Valetty © amiga
Mury i winda w Valettcie
Mury i winda w Valettcie © amiga
Górny ogród
Górny ogród © amiga
Widoki zapierają dech
Widoki zapierają dech © amiga
Uliczki w Valettcie
Uliczki w Valettcie © amiga
Uliczki w Valettcie
Uliczki w Valettcie © amiga
Uliczki w Valettcie
Uliczki w Valettcie © amiga
Uliczki w Valettcie
Uliczki w Valettcie © amiga
Uliczki w Valettcie
Uliczki w Valettcie © amiga
Fort Manoel
Fort Manoel © amiga
Floriana Heritage Trail
Floriana Heritage Trail © amiga
Sarria Church - Floriana
Sarria Church - Floriana © amiga
Msida - port
Msida - port © amiga
Docieramy w do Msidy, tutaj możemy dać sobie spokój z drogami, pojawia się szeroka promenada, możemy się rozkoszować widokami, nie musimy mieć oczu dookoła głowy, a to pomaga, po niedawnym zdarzeniu. Jeszcze jakiś czas jedziemy wzdłuż wybrzeża, jednak patrząc na zegarki i dystans do Mosty modyfikujemy trasę. Oczywiście kręcimy się gdzieś pomiędzy miasteczkami źle, skręciliśmy i .... by nie zaliczać podjazdu po raz drugi wnosimy rowery po schodach. Jest szybciej i krócej ;)
Msida Parish Church
Msida Parish Church © amiga
Szeroka promenada
Szeroka promenada © amiga
Żaglowiec w porcie
Żaglowiec w porcie © amiga
Balluta
Balluta © amiga
Wąskie drogi pomiędzy kamiennymi murami
Wąskie drogi pomiędzy kamiennymi murami © amiga
W San Gwan odnajdujemy Lidla, muszę się napić, słońce robi swoje, a może źródełko wyschło. Wpadam do środka i... jakoś podobnie jest... Postanawiam prócz picia kupić Liony, pewnie będą smakować inaczej ;). Gdy spoglądam na skład widzę napis.... wyprodukowano w Polsce i Warszawski adres ;) Za to Kinnie niesamowicie dobre. Czuję gorzką pomarańczę, chyba cynamon. W Polsce nie widziałem tego napoju, a szkoda. Jest pyszny... 
Wkrótce ruszamy dalej... zahaczając to tu to tam. Do Mosty docieramy kilkanaście minut przed czasem... 
Resztki wiatraka
Resztki wiatraka © amiga
Bazylika św. Heleny w Birkirkara
Bazylika św. Heleny w Birkirkara © amiga

Chwilę rozmawiamy z właścicielem rowerów, chyba zaskoczyliśmy go taką trasą :) Mówi że Karolina to twarda twardej baby... :) I ma rację, ma całkowitą rację :) Wkrótce rozstajemy się z przemiłym panem i kombinujemy co dalej z tam pięknie rozpoczętym dniem :)

Powrót do domu z Łukaszem

Piątek, 26 kwietnia 2019 · Komentarze(0)
Powrót zapowiada się jeszcze ciekawiej niż dojazd. Temperatura bajeczna, około 28 stopni, ale... słońca za bardzo nie widać. Niby wieje z południa, jednak tego nie odczuwam. Chcę dotrzeć w miarę szybko do domu. Chcę odpocząć. Dzień był długi... Jadę szosami. 
W Zabrzu na ul Jasnej, słyszę telefon, na chwilę staję, to firmowy numer... chwila rozmowy i... dzwoni Łukasz, właśnie wsiada na rower pyta się czy jeszcze jestem w pracy, a ja jestem może 2 km od jego domu :). Tak więc zmieniam nieco kierunek i jadę mu na spotkanie. Chwila rozmowy i jakiś szatański plan się we mnie rodzi. Pojedziemy lasami przez hałdę na Sośnicy :) Pewnie nie będzie mnie za to lubił ;)
Na wiadukcie w Zabrzu
Na wiadukcie w Zabrzu © amiga
Dawno mnie tutaj nie było
Dawno mnie tutaj nie było © amiga
Łukasz już czeka
Łukasz już czeka © amiga
Droga na hałdę
Droga na hałdę © amiga
Na ścieżkach leśnych sucho, ani kropli deszczu, unosi się tylko pył. O tej porze roku powinno być tutaj jednak przynajmniej wilgotno... A jednej strony widać zmiany klimatu na niekorzyść, widać braki wody, a drugiej przejazd jest szybszy ;)
Co jakiś czas stajemy, pokazuję Łukaszowi gdzie prowadzą kolejne ścieżki, drogi, być może to mu się przyda na samotnych wyprawach... 
Trzeba się schylić
Trzeba się schylić © amiga
Docieramy do Makoszów, zastanawiam się co dalej, można pojechać na Chudów, albo dalej lasami w kierunku Rudy Śląskiej. Wybieram tą drugą wersję, pokazuję Łukaszowi stawy Makoszowskie, kilka mniejszych stawów pochowanych w lasach.. Mam wrażenie, że chyba o to Łukaszowi chodziło.... Wspomina, że na pierwszy raz chciałby zrobić kółko około 30-40 km... Tak więc z grubsza kontroluję licznik ;)
Wiadukt w Makoszowach
Wiadukt w Makoszowach © amiga
Pomiędzy stawami Makoszowskimi
Pomiędzy stawami Makoszowskimi © amiga
Okolice Borowej Wsi
Okolice Borowej Wsi © amiga
Lubię takie ścieżki
Lubię takie ścieżki © amiga
Wyjeżdżamy na Halembie w okolicach stawu Kiszka. Jeszcze kilka wyjaśnień i odprowadzam Łukasza na drogę prowadzącą wprost do Makoszów, tam wystarczy by wjechał na drogi na północ i dojedzie do domu. Od miejsca gdzie się rozstajemy ma około 10km. Mi do domu zostało około 15... Przez chwilę zastanawiam się czy nie poszaleć jeszcze bardziej, ale jest już dość późno. Do zachodu słońca mam jakąś godzinę. Tak więc i tak za dużo nie zrobię. Odwracam się i jadę w kierunku doliny Jamny.
Ścieżki leśne na Halembie
Ścieżki leśne na Halembie © amiga
Niebo trochę bardziej się rozjaśnia, do domu zostało 10km... już bez żadnych przygód i wycieczek przejechałem do Panewnika, gdzie odbijam na Zadole, a kilka minut później jestem w domu :) Wieczór i dzień dobrze wykorzystany. Kolejne kilka dni pod znakiem opadów... Ech... 
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Słońce już nisko
Słońce już nisko © amiga
W parku Zadole
W parku Zadole © amiga

Po okolicy z Kuzynką

Niedziela, 7 kwietnia 2019 · Komentarze(4)
Weekendowe plany musiały ulec korekcie. Sobota z definicji wypadła, ale niedziela już niekoniecznie. Mimo sporego opóźnienia udaje mi się wyjść na rower. Jest 14:30 gdy ruszam. Umówiłem się z kuzynką na mały trip po okolicy. Robię trochę za przewodnika ;) W zeszłym tygodniu częściowo udało mi się sprawdzić tereny którymi dzisiaj będziemy się poruszać. Szkoda tylko, że słońce nie grzeje nieco bardziej. Niby też nie ma wiatru, ale są chwile gdy jest wyraźnie odczuwalny. Cóż damy sobie radę. 

Po kilkunastu minutach spotykamy się w punkcie w pobliżu OBI. Szybkie nakreślenie trasy i jedziemy. Na dzisiaj zaplanowałem niecałe 50 km z możliwością skrócenia, bądź wydłużenia w zależności od potrzeb. Najkrótszy wariant to 35 km. najdłuższy około 60. Zobaczymy co nam z tego wyjdzie. 
Początkowo trochę podjazdów, niektóre bardziej konkretne, Kostuchna, Murcki ;), jakaś hałda :)... później długi zjazd od Sięgarni, do Hamerli i dalej do Imielina. 
Czekając na kuzynkę :)
Czekając na kuzynkę :) © amiga
Sięgarnia :) - kierunek Imielin
Sięgarnia :) - kierunek Imielin © amiga
Leśne ścieżki
Leśne ścieżki © amiga
Po wczorajszych opadach gdzieniegdzie widać kałuże. W sumie nic wielkiego, jednak trzeba uważać po czym się jedzie. Na dobrą sprawę wiele tego nie ma. Co jakiś czas robimy przerwę na picie i jedzenie... Wyjeżdżamy z lasu w Imielinie, chwila rozmowy i... pora na podjazd pod Klimont :) Końcówka przy kościele daje popalić. Na szczycie krótka przerwa :)
Kapliczka w okolicy Hamerli
Kapliczka w okolicy Hamerli © amiga
Widoki z Klimontu
Widoki z Klimontu © amiga
Kierunek na Tychy
Kierunek na Tychy © amiga
Spore zamglenia mocno ograniczają widoczność, trochę szkoda, próbowałem zlokalizować maszt w Kosztowach, ale nie było go widać. Trudno. Po krótkim odpoczynku ruszamy na Lędziny i dalej do Mysłowic. Po drodze kilka krótkich przerw, a to przy ośrodku sportowym w Lędzinach, a to przy Wapienniku :), czy kopalni Wesoła. 
Wapiennik w Mysłowicach - Krasowy
Wapiennik w Mysłowicach - Krasowy © amiga
W pobliżu kopalni Wesoła
W pobliżu kopalni Wesoła © amiga
Dłuższa przerwa nad zalewem Wesoła... trzeba przygotować się do podjazdu. W zasadzie to będzie ostatni taki długi terenowy podjazd. Dalej jeszcze kilka będzie lecz nie takich długich. Kamienie umilają nam drogę :). Odbijamy na Giszowiec i... szok. okazuje się że kuzynka nigdy nie była na starym Giszowcu, to postanawiam jeszcze lekko nagiąć trasę, po raz drugi dzisiaj, podjedziemy na Nikiszowiec... tam... oczywiście też nigdy nie dotarła :)... Fajnie jest pokazać takie miejsca, ale w Katowicach i w okolicznych miejscowościach jest od groma podobnych osiedli... każde inne, każde z inną historią... Te 2 są najbardziej znane. Może dlatego, że oba są w Katowicach... 
Zalew Wesoła
Zalew Wesoła © amiga
Na starym Giszowcu
Na starym Giszowcu © amiga
Wizyta na Nikiszowcu
Wizyta na Nikiszowcu © amiga
Plan Nikiszowca
Plan Nikiszowca © amiga
Z Nikiszowca już krótką drogą przez dolinę 3 stawów jedziemy na Brynów i Ligotę. Tam pora się pożegnać. Wracam do domu. Zostało około 3 może 4 km. Zaczyna się ściemniać... Gęste chmury robią swoje... Dzień dobrze wykorzystany :) a jutr pora znowu wsiąść na rower :)

Po okolicy.

Niedziela, 31 marca 2019 · Komentarze(0)
Jest dość późno gdy wychodzę, zegarek pokazuje 15:35, czas do max 19:00. Choć dobrze by było wrócić wcześniej. 
Plan... w sumie niewielki. Kierunek Lędziny i Klimont. Na dzień dobry podjazd do Kostuchny, w lasach Murckowskich szok, trwa w najlepsze wycinka, całe połacie lasu wycięte. Szkoda starych drzew... Pewnie nasadzą nowe, jednak nie jestem zwolennikiem takiego podejścia do lasów okalających Śląsk... 
Lex Szyszko w lasach Murckowskich
Lex Szyszko w lasach Murckowskich © amiga
Może przerwa?
Może przerwa? © amiga
Leśna ścieżka
Leśna ścieżka © amiga
Zresztą to nie jedyne miejsce gdzie trwa wycinka, coś się pokręciło, od kilku lat... wyrzynane są stare drzewa. Kieruję się na Hamerlę, krótki postój przy Trutowisku i... niespodzianka, jadą znajomi ;) Dobre 10 minut pogaduch... Rozstajemy się, oni jadą do domu, ja dopiero mam za sobą około 10 km. 
Dąb w Hamerli
Dąb w Hamerli © amiga
Stawy - Hamerla
Stawy - Hamerla © amiga
Słońce jeszcze wysoko
Słońce jeszcze wysoko © amiga
Docieram do Lędzin, ścieżki leśne są w niezłym stanie, tylko od czasu do czasu trafiałem jak do tej pory na kałuże. Teraz jednak mam odcinek asfaltowy, aż do Klimontu, rzadko podjeżdżam wariantem asfaltowym, wolę wpierw podjechać terenem górę św. Klemensa i przebić się przez pole do kapliczki, dopiero stamtąd na Klimont :). Jednak w tej chwili jakoś nie podejrzewam by przez pole dało się normalnie przejechać. Można co prawda nadłożyć kilka km terenem, ale po co ;). 
Nowe rondo w Lędzinach
Nowe rondo w Lędzinach © amiga
Widok z Klimontu
Widok z Klimontu © amiga
W kierunku Mysłowic
W kierunku Mysłowic © amiga
Na szczycie chwila odpoczynku. Jadę na Imielin... samo miasteczko jest mega nijakie, zupełnie nie mam potrzeby zatrzymywać się i focić. Dopiero w Mysłowicach jest ku temu okazja. Odbijam nieco inaczej niż zwykle... Kilka razy mnie korciło by sprawdzić jedną z dróg. I warto było... Tyle, że wiatr dał się we znaki... 
Kościół św. Klemensa w Lędzinach
Kościół św. Klemensa w Lędzinach © amiga

Stary wapiennik - Mysłowice Krasowy
Stary wapiennik - Mysłowice Krasowy © amiga
Kolejne ciekawe rondo
Kolejne ciekawe rondo © amiga
Zalew Wesoła Fala
Zalew Wesoła Fala © amiga
Gdy docieram do zalewu Wesoła spoglądam na zegarem, mam jakąś godzinę, może ciut więcej do zachodu słońca. Pora wracać.Opcje są 2 krótsza na Murcki na którą nie mam ochoty i dłuższa na Giszowiec. Wybieram drugi wariant :)
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Na szczycie podjazdu widzę rozkopaną drogę, ale jest szlak rowerowy, jadę nim kawałek i... zawracam. Już na początku są rozlewiska. nieco dalej są leśne stawy, które mają tendencję do zalewania drogi. Tak więc odpuszczam. Zawracam i jadę remontowanym odcinkiem mysłowickiej drogi... Po około kilometrze odbijam w kierunku osiedla Adama. Chwilę później jestem na Giszowcu... 
Może tędy?
Może tędy? © amiga
Jeżeli tutaj jest woda, to dalej przy stawach... będzie do kolan...
Jeżeli tutaj jest woda, to dalej przy stawach... będzie do kolan... © amiga
Na Giszowcu
Na Giszowcu © amiga
Stary rynek na Giszowcu
Stary rynek na Giszowcu © amiga
Do domu około 6 km. W większości asfaktem przez las. Zaskakuje wycinka w tym lesie, tyle, że tym razem to chyba robota kolei, tylko po diabła wycinać pas o szerokości 10m z obu stron torowiska? Żal patrzeć... 
Staw Janina
Staw Janina © amiga
Słońce już bardzo nisko
Słońce już bardzo nisko © amiga
Wyremontowane torowisko w lesie Ochojeckim
Wyremontowane torowisko w lesie Ochojeckim © amiga
Wkrótce jestem na Ochojcu, jest już chłodno, do domu może 2km. Jeszcze szybkie zdjęcie zieleniących się krzaków i liści na drzewach...  Mimo tego, że wyjechałem dość późno, dzień jest dobrze wykorzystany. Strasznie chce się pić ;)
Coraz bardziej zielono
Coraz bardziej zielono © amiga
Drzewa puściły liście :)
Drzewa puściły liście :) © amiga


Niedzielne kręcenie po mieście

Sobota, 16 lutego 2019 · Komentarze(3)
Jest grubo po 13. Mam kilka godzin dla siebie, pora ruszyć 4 litery, pora na rower. Jako, że plany planami, a rzeczywistość sobie, to dzisiaj wypadło, że zrobię sobie przejażdżkę po okolicy, po Katowicach... Z rana miałem okazję zajrzeć jak wyglądają leśne ścieżki, tak więc ruszając od razu odrzuciłem wariant terenowy...

Maksymalnie ile się da, będę korzystał z dróg i to tych asfaltowych, a nie polnych, czy tam nawet rolnych ;). Myślałem o Giszowcu, Nikiszowcu, jednak w tamtą stronę liczba dróg jest ograniczone, ew zostaje wersja przez las, na którą zupełnie nie mam ochoty. 
Tak więc kieruję się na Brynów gdzie odbijam po ścieżce pieszej na Muchowiec. 
Słońce dość przyjemnie grzeje, staję robię zdjęcia. 
Nie ma śniegu, jest słonecznie
Nie ma śniegu, jest słonecznie © amiga
Ruszam dalej i... zaskoczenie. Jakby 2 różne światy, może 200m od miejsca gdzie przed chwilą cieszyłem się słońcem, widokiem łąki natykam się na lodowisko... Dobre kilkaset metrów po lodzie. Jadę może 5-7 na godzinę, przygotowany an wszystko... Po drugiej stronie zatrzymuję się, to trzeba sfotografować :)

Coś chyba wylało i zamarzło na Muchowcu...
Coś chyba wylało i zamarzło na Muchowcu... © amiga
Na szczęście dalej wydaje się, że nie będzie już takich niespodzianek,co jakiś czas jednak staję, focę... natykam się na ludzi spacerujących, jadących, biegnących itp...  Spoglądam na stawy, te jeszcze zamarznięte, jedynie przy brzegu lekko rozmrożone. 
Jutro tutaj będzie baza zawodów
Jutro tutaj będzie baza zawodów © amiga
Staw na dolinie 3 Stawów w Katowicach
Staw na dolinie 3 Stawów w Katowicach © amiga
Specjalnie nie zastanawiam się gdzie dalej jechać, z tego miejsca aż prosi się by zahaczyć jeszcze o ścisłe centrum o Muzeum Śląskie, Spodek, rondo... Spędzam tutaj dobre kilkanaście minut... 
W kierunku Ronda
W kierunku Ronda © amiga

Zresztą po rewitalizacji, po remoncie to miejsce zachwyca. Tym bardziej, że dawno, dawno temu poprzedni prezydent miał plan postawić w tym miejscu wieżowce... Na szczęście nie udało mu się to... Pozostaje jednak poczekać, aż wszystko się zazieleni, zakwitnie... coś mi się wydaje, że wiosna w tym roku zjawi się sporo wcześniej. Zresztą gdzieś widziałem informację, że bociany już są w połowie drogi powrotnej... 
Muzeum Śląskie
Muzeum Śląskie © amiga
Panorama Muzeum Śląskiego
Panorama Muzeum Śląskiego © amiga
Muzeum Śląskie z drugiej strony ;)
Muzeum Śląskie z drugiej strony ;) © amiga
Widok z spod Muzeum Śląskiego w kierunku centrum
Widok z spod Muzeum Śląskiego w kierunku centrum © amiga
Widoczek na południe
Widoczek na południe © amiga
Muzeum Śląskie jeszcze raz
Muzeum Śląskie jeszcze raz © amiga
W kierunku Spodka
W kierunku Spodka © amiga
Mam jeszcze sporo czasu, odwiedzam więc SCC, nie przepadam za nim, ale mam je po drodze. W sumie to pierwszy tak wielki market w Katowicach. W środku byłem... w sumie nie pamiętam, kilka lat temu w kinie... ;) Zupełnie nie czuję potrzeby zaglądać do środka. Tak więc po szybkiej focie ruszam do pobliskiego parku Śląskiego. 
Przy Silesia City Center
Przy Silesia City Center © amiga
Dawniej Wesołe Miasteczko
Dawniej Wesołe Miasteczko © amiga
Zaskakuje mnie otwarta Legendia. Można kupić bilet, wejść do środka... W końcu... Jeszcze kilka lat temu, do maja można było tylko o tym pomarzyć... Szkoda tylko, że z rowerem to tak średnio... Chociaż, gdyby pokombinować... ;)

Jadę w kierunku ogrodu zoologicznego, objeżdżam go z wschodu przez północ, na zachód, lądując przy Planetarium, tutaj ponownie trafiam na oblodzenia, kombinuję jednak jak je sensownie objechać, zjazd po lodzie jest trochę karkołomny, ale jest na szczęście alternatywa, wyjeżdżam dzięki temu w pobliżu Stadionu Śląskiego. 

W parku Śląskim
W parku Śląskim © amiga
Z tyłu Planetarium
Z tyłu Planetarium © amiga
Chyba mój ulubiony kadr przy Planetarium Śląskim
Chyba mój ulubiony kadr przy Planetarium Śląskim © amiga
Stadion Śląski
Stadion Śląski © amiga
Mam jakąś godzinę czasu może ciut więcej do zachodu słońca, tak więc pora powoli zawracać, tym bardziej, że słońce coraz słabiej grzeje. Temperatura wyraźnie spadła. Przez osiedle 1000 lecia i staw Maroko dostaję się w okolice Gliwickiej. Chwila zastanowienia. Chciałbym dostać się na Ligotę, tylko jak, wariantów jest kilka, ale dzisiaj chyba najbardziej przemawia do mnie opcja przejazdu ulicami Żeliwną i dalej Przekopową. 
Zamarznięty staw Maroko
Zamarznięty staw Maroko © amiga
Na Przekopowej przy wiadukcie natykam się na Marcina w wersji nierowerowej. Więc szok jest tym większy... Chwilę rozmawiamy i... uciekam dalej. Mam jakieś 40 minut do zachodu słońca. 
Na ul. Przekopowej - historia tych zabudować potrafi zaskoczyć
Na ul. Przekopowej - historia tych zabudować potrafi zaskoczyć © amiga
Wkrótce docieram do domu, temperatura spadła do około 7 stopni. Po kolejnej tygodniowej przerwie fajnie było wsiąść na rower. Mam nadzieję, że wkrótce znowu  zacznę więcej jeździć... Trochę brakuje codziennych wyjazdów do pracy...