Wpisy archiwalne w kategorii

do 136km

Dystans całkowity:17562.19 km (w terenie 3900.00 km; 22.21%)
Czas w ruchu:1001:47
Średnia prędkość:17.53 km/h
Maksymalna prędkość:63.92 km/h
Suma podjazdów:99129 m
Maks. tętno maksymalne:236 (128 %)
Maks. tętno średnie:152 (82 %)
Suma kalorii:716912 kcal
Liczba aktywności:181
Średnio na aktywność:97.03 km i 5h 32m
Więcej statystyk

W Beskidzie Żywieckim z Karoliną

Sobota, 12 października 2019 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Wyjazd nietypowy i na wariata. Szybka decyzja i znaleźliśmy się w Beskidzie Żywieckim ;) W drodze do szukaliśmy jeszcze jakiegoś miejsca na nocleg ;). Udało się takowe znaleźć w Sopotni Wielkiej. Tam też się kierujemy, rozpakowujemy siebie i rowery. 

Ruszamy dopiero około 11. Kierujemy się do pobliskiego wodospadu. Szkoda, że nie wzięliśmy zapięć, trudno się oddalić od rowerów by okazać całe jego piękno. Mimo tego spędzamy przy wodospadzie dobre kilkadziesiąt minut. 

W Sopotni Wielkiej - miejscowość
W Sopotni Wielkiej - miejscowość © amiga
Nad rzeką Sopotnia Wielka
Nad rzeką Sopotnia Wielka © amiga
Rwący nurt Sopotni Wielkiej
Rwący nurt Sopotni Wielkiej © amiga
Wodospad w Sopotni Wielkiej
Wodospad w Sopotni Wielkiej © amiga
Tablica informacyjna przy wodospadzie
Tablica informacyjna przy wodospadzie © amiga
Wodospad Sopotni Wielkiej
Wodospad Sopotni Wielkiej © amiga

W końcu ruszamy dalej, czasu mamy niewiele, planujemy powrót przed zachodem słońca, a te już wcześnie idzie spać. Kierujemy się główną drogą do Żywca, od czasu do czasu przystając i uwieczniając okolicę na zdjęciach. Temperatura bardzo przyjemna, słońce grzeje :) Na drzewach sporo zielonych liści, choć spodziewałem się, że tych żółtych i czerwonych będzie zdecydowanie więcej. 

Beskidzkie Widoczki
Beskidzkie Widoczki © amiga
W drodze do Krzyżowej
W drodze do Krzyżowej © amiga
Budynek Starej Karczmy w Jeleśni
Budynek Starej Karczmy w Jeleśni © amiga
Duża tama na Koszarawie
Duża tama na Koszarawie © amiga

Długi zjazd i jesteśmy w centrum Żywca, ostatnio gdy tutaj byłem trwał w najlepsze remont. Dziś po ekipach nie ma śladu, Rynek jest piękny czysty i... jakiś taki pusty. Pora jest dość późna, więc czemu? Dla nas niby lepiej, nikt nie wchodzi nam pod koła ;) Krążymy jeszcze trochę po mieście i odwiedzamy pobliski zamek i park... Tutaj zdecydowanie większy ruch, kręcimy rowerami to tu to tam.  Miejscami podziwiamy niesamowicie kolorowe drzewa, piękne aleje. 

Rynek w Żywcu
Rynek w Żywcu © amiga
Kamienna dzwonnica w Żywcu
Kamienna dzwonnica w Żywcu © amiga
Pałac Habsburgów w Żywcu
Pałac Habsburgów w Żywcu © amiga
Park przypałacowy
Park przypałacowy © amiga
Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga
Pałac Habsburgów w Żywcu
Pałac Habsburgów w Żywcu © amiga
Pałac Habsburgów w Żywcu
Pałac Habsburgów w Żywcu © amiga
Domek Chiński
Domek Chiński © amiga
Aleja w parku
Aleja w parku © amiga

Pora zastanowić się co dalej, w parku spędziliśmy sporo czasu, ale warto było. Wyjeżdżając z Żywca zauważamy Obiadomanię ;). Okazuje się, że to bar szybkiej obsługi, zatrzymujemy się i posilamy. Trudno powiedzieć czy dalej będzie okazja zjeść coś ciepłego. 
Najedzeni ruszamy dalej. Postanawiamy udać się do Węgierskiej górki gdzie wjeżdżamy na trakt Cesarski. Lubię tą drogę, kilka razy jechałem nią wcześniej i za każdym razem zachwyca. Tak też jest i teraz. Mam wrażenie, że Karolinie też się podoba :) W efekcie zamiast odbić od razy na Juszczynę jedziemy jeszcze do Milówki :)  Dopiero tam zawracamy. 

Okolice Wieprza
Okolice Wieprza © amiga
Nad Sołą
Nad Sołą © amiga
Coraz bardziej kolorowe drzewa
Coraz bardziej kolorowe drzewa © amiga
Punkt widokowy na drodze Carskiej w Węgierskiej Górce
Punkt widokowy na drodze Carskiej w Węgierskiej Górce © amiga
Na carskim trakcie
Na carskim trakcie © amiga
Droga w góry
Droga w góry © amiga
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Milówce
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Milówce © amiga
Centrum Milówki
Centrum Milówki © amiga
Droga nad Sołą
Droga nad Sołą © amiga
Cały czas na trakcie Carskim
Cały czas na trakcie Carskim © amiga
Mini wodospad
Mini wodospad © amiga
Ponownie meldujemy się w Węgierskiej górce i kierujemy się do Sopotni Wielkiej przez Juszczynę. Niby mamy jeszcze sporo czasu, ale poziomice pokazują, że czeka nas solidny podjazd. Rowery jadąc coraz wolniej, chwilami wydaje się, że pieszo będzie szybciej lecz nie poddajemy się. Spoceni docieramy na szczyt... jest nam gorąco. Chwila odpoczynku i zjeżdżamy z górki. Słońce jest za górką, dodatkowo mamy las. Jedziemy w cieniu, robi się chłodno. Trochę żałuję, że nie ubrałem się na szczycie. Mam cichą nadzieję, że wkrótce dotrzemy na miejsce. 

Wnętrze kościoła w Cięcinie
Wnętrze kościoła w Cięcinie © amiga
Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Cięcinie
Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Cięcinie © amiga
Kościół Nawiedzenia NMP w Juszczynie
Kościół Nawiedzenia NMP w Juszczynie © amiga
Punkt widokowi na przełęczy w Juszczynie
Punkt widokowi na przełęczy w Juszczynie © amiga

W Sopotni trafiamy na otwarty sklep. Szybkie zakupy, krótka rozmowa i okazuje się, że niedawno w okolicy powstała nowa ścieżka rowerowa prowadząca do Milówki. Może będzie okazja ją kiedyś przetestować? 
Dojeżdżamy do naszej dzisiejszej bazy... Jest już ciemno gdy rowery lądują w garażu. Teraz pora na szybką gorącą kąpiel, kolację i.... wieczór spędzamy nad mapami... Jutro musimy wrócić, a w okolicy jest tyle miejsc do odwiedzenia. 

Słońce już zaszło za górami
Słońce już zaszło za górami © amiga

Okolice Rudników koło Częstochowy z Karoliną :)

Niedziela, 22 września 2019 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Dzień zaczyna się dość wcześnie... chwila.... po co ustawiałem budzik na 5:30? Coś mi się pokręciło. Przed 7:00 jestem gotowy do wyjazdu mimo, że nic nie było przygotowane ;) Mam jeszcze sporo czasu.... Co tutaj robić? Może przejrzę mapy ;) Zaglądam na ich daty wydania. Koszmar... 2011 i 2012 rok. Trochę stare, widać po nich wiek, pora zastąpić je czymś nowszym. To załatwię po powrocie. 90% będzie się zgadzać, ale przez ten czas powstały nowe drogi, stare wyasfaltowano. Może być tak, że kompletnie nas coś zaskoczy... 
W Rudnikach koło Częstochowy jesteśmy o 9:00... Chwila rozmowy, trochę przygotowań, szybka gorąca herbata :) i można ruszyćw siną dal. 

Gdy już wszystko przed startem udało się ogarnąć jedziemy w kierunku Konina ;), tego koło Częstochowy, gdzieś ma mapie zaznaczony jest kościół, trochę dalej bunkier, tyle, że nie ma ani kościoła, ani bunkra. O ile to pierwsze zaskoczyło nas kompletnie, bo to nie jest mała budowla i raczej widoczna z daleka, to brak bunkra nie dziwi nas, gadu-gadu mogło nas mocno rozproszyć ;) Zresztą te pogaduchy o poranku powodują, że trasa jakoś szybko mija. Nawet nie zauważyliśmy kiedy dojechaliśmy do Kłobukowic. Jest informacja o pałacu, tylko co z tego skoro otoczony jest wysokim murem, całość zarośnięta. Karolina przypomina mi, że już tutaj jakiś czas temu byliśmy i tyle samo "nie zobaczyliśmy" ;) 

Kłobukowice - okolice pałacu - niestety niedostępnego :(
Kłobukowice - okolice pałacu - niestety niedostępnego :( © amiga

Trochę dalej jest most przez Wartę, zatrzymujemy się, zaglądamy pod most rzeka dość czysta, szeroka, aż szkoda, że nie mamy kajaku :). Może w przyszłym roku... Okolica przy rzece zagospodarowana, mini plaża, jakiś plac zabaw, skoszona trawa.... trochę jak nie w Polsce. 
Kłobukowice  nad Wartą
Kłobukowice nad Wartą © amiga
Most przez Wartę
Most przez Wartę © amiga
Plaża nad Wartą :)
Plaża nad Wartą :) © amiga
Widoki gdzieś przed Krasicami
Widoki gdzieś przed Krasicami © amiga

Pojawiają się pierwsze pagórki, chwilami nachylenie zaskakuje, wg licznika nawet 8%. O ile podjazd trochę męczy, to po drogiej stronie jest zawsze krótszy zjazd... Nie wiem jak to się dzieje. Podjazd trwa 10 minut a zjazd tylko 2... To nieuczciwe. ;) 
Widoki za to coraz fajniejsze :) Gdyby jeszcze tak nie wiało...

W drodze do Mokrzesza
W drodze do Mokrzesza © amiga
Górki na horyzoncie
Górki na horyzoncie © amiga
Przed Mokrzeszem
Przed Mokrzeszem © amiga

Wiatr chyba wyjątkowo nas nie lubi, pierwsze kilkanaście km daje popalić, ale coś za coś, później będzie nas wspomagał. Za miejscowością, Żuraw wjeżdżamy na szlak prowadzący przez Park Krajobrazowy Stawki. Las jest piękny, stawki równie malownicze, co jakiś czas stajemy by zrobić zdjęcie. Mijamy jakiegoś grzybiarza z pełnym koszem... Szok... Zaczynam się rozglądać za grzybami, ale z roweru jest to ciężkie do ogarnięcia. O ile Kanie są widoczne z daleka, to inne grzyby już niekoniecznie. 

Gdzieś przed Żurawiem
Gdzieś przed Żurawiem © amiga
Będzie z górki :)
Będzie z górki :) © amiga
Staw w lesie gdzieś przed Kopaninami
Staw w lesie gdzieś przed Kopaninami © amiga

Natykamy się na jakiegoś gościa w samochodzie, przeprasza, że tarasuje całą szerokość drogi, ale zgubił telefon gdzieś w okolicy i szuka go... Próbujemy mu pomóc, dzwonię na jego numer, ale telefonu nie słychać... za to jest sygnał, więc działa... Jadąc dalej rozglądamy się za nim. W razie czego wrócimy się z telefonem, ew, zostawimy go na policji. 
Telefonu nie ma, ale gdzieś przed wyjazdem z parku, na chwilę się zatrzymuję i prawie wpadam na podgrzybka, może jeszcze jakiś się trafi? Zabieram go ze sobą... 
Podgrzybek :)
Podgrzybek :) © amiga
Same słonka ;)
Same słonka ;) © amiga
Stawy rybne
Stawy rybne © amiga
Nieci dalej trafiają się dwie małe kanie... Pakujemy je i jedziemy dalej. Zaczynamy kombinować gdzie by zjeść obiad. Św Anna jest uboga w takie miejsca. mimo tego, że krzyżują się tutaj drogi wojewódzkie. Zjadamy po bananie i pytamy się googlea o restaurację, ta ma być w Dąbrowie Zielonej jakieś 3 km dalej. Damy radę, tam jednak okazuje się, że restauracja działa od poniedziałku do piątku. Bez sensu... kompletnie bez sensu... Rozglądamy się za jakimś otwartym sklepem, ale chyba za święte miasteczko mamy przed sobą. Cóż... Udajemy się do Cielętników... kilka km prostej drogi.

Przed Raczkowicami małą awaria, odpada mi lewe ramię korby ;) tzn mam je przyczepione do buta ;) krótki stres przy zatrzymaniu się i kilka minut by to ogarnąć. Poluzowały się chyba 2 śruby. Zakładam ramię, korba kompletna i możemy jechać dalej. W domu będę musiał zajrzeć, czy coś złego tam się nie dzieje. 

W Cielętnikach przy dworku Karolina zauważa jakąś informację o stawach rybnych, o stadninie, mini, zoo i restauracji... Obstawiam, że to jest związane ze stawami, może być problem kupić coś innego niż rybę ;)
2 znalezione kanie ;)
2 znalezione kanie ;) © amiga
Centrum Dąbrowy Zielonej
Centrum Dąbrowy Zielonej © amiga
Dworek Cielętniki - niestety niedostępny
Dworek Cielętniki - niestety niedostępny © amiga
Rowery czekają ;)
Rowery czekają ;) © amiga
Zabudowania przy dworze w Cielętnikach
Zabudowania przy dworze w Cielętnikach © amiga
Stawy rybne w Cielętnikach, gdzieś tam w gospodarstwie udało się zjeść świeżego pstrąga
Stawy rybne w Cielętnikach, gdzieś tam w gospodarstwie udało się zjeść świeżego pstrąga © amiga

Nie mylę się, zamawiamy po pstrągu z frytkami i surówką jakieś 20 minut później możemy się zajadać, ale 2 miejscowe koty coś od nas chcą... Udaje je się przekupić kawałkami płetw... ;) Idą sobie... A my kończymy obiad. Gospodarstwo zaskakuje. Jest rozległe, sporo różnego rodzaju zwierząt, czy to chińskie kury, czy koniki. Trochę szkoda, że całość lekko obrośnięta kurzem. Co do obiadu.. to... o ile ryba świeża, olej wył wykorzystywany już wcześniej... Czuć to niestety. Myślę, że nie będziemy tutaj zaglądać, a przynajmniej nie po to by zjeść. Wracamy do centrum miejscowości, przy kościele rośnie lipa, podobno najgrubsze drzewo w Polsce i najstarsza polska lipa. Jest po przejściach... Rozwija się, rośnie, ale gdyby nie opis to nie pomyślałbym o tym, że to tak stare drzewo. Podobny problem mieliśmy z n Cisem Henrykowskim - najstarszym drzewem w Polsce. 

W Kościele pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach
W Kościele pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach © amiga
Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach
Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Cielętnikach © amiga
Lipa Cielętniki - podobno najstarsza i najgrubsza w Polsce
Lipa Cielętniki - podobno najstarsza i najgrubsza w Polsce © amiga

Kierujemy się na Gidle, trochę przeszacowaliśmy czas dojazdu, zajęło nam to dłużej. W efekcie trochę postanowiliśmy sobie skrócić przejazd. Za gildami skorzystamy z drogi krajowej, ale na krótkim odcinku. 
W Gidlach zatrzymujemy się przy drewnianym kościółku, byliśmy tutaj ze 2 lata temu, jednak coś jest w takich starych budowlach. Musimy zrobić choć jedno zdjęcie. 
91 ciągniemy do Kłomnic, na szczęście jest chodnik i droga rowerowa, to co, że z kostki, że rowery podskakują, ale jest na tym jednak bezpieczniej niż na drodze. W Kłomnicach uciekamy na boczne drogi, na boczne ścieżki, tędy jedzie się zdecydowanie lepiej. 

Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Gidlach
Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Gidlach © amiga
Drewniana Kapliczka w drodze z Gidli
Drewniana Kapliczka w drodze z Gidli © amiga
Drewniana tymczasowa kładka w okolicach Zawady
Drewniana tymczasowa kładka w okolicach Zawady © amiga
Nad Wartą w Zawadzie
Nad Wartą w Zawadzie © amiga
Historia rodu Misiów :)
Historia rodu Misiów :) © amiga
Trochę zaniedbane
Trochę zaniedbane © amiga
Cmentarz Choleryczny i Grypowy w Zawadzie
Cmentarz Choleryczny i Grypowy w Zawadzie © amiga

Końcowy odcinek nie powinien obfitować w atrakcje,  jestem kilka km przed metą trafiamy na coś dziwnego, wielki wybieg, wysokie zasieli, w tym z drutu kolczastego. kolejne zasieki z belek drewnianych a dalej jeszcze elektryczny pastuch... Jakieś 50m może trochę dalej widzimy wielkie stado... To nie krowy... mi to wygląda na żubry, ale z tej odległości nie jestem pewny... Karolina ma aparat, może uda jej się zrobić dokładniejsze zdjęcia. 

To chyba stado żubrów w okolicach Mostków
To chyba stado żubrów w okolicach Mostków © amiga

Wracamy do Rudnik, bunkra ponownie nie odnajdujemy, choć tym razem nieco bardziej się za nim rozglądamy. Za to udaje się odnaleźć kościół, chyba trochę pozmieniała się topografia, chyba jest nieco więcej dróg niż na naszych mapach... Kościół nie prezentuje się zbyt ciekawie tak więc jedziemy dalej. 

W Rudnikach chwila odpoczynku, pakujemy się i uciekamy do domu...

Dzień był ciepły, przyjemny i jak zawsze udany, okolica rewelacyjna, myślę, że co jakiś czas będziemy tutaj zaglądać... :)
Dzięki Karolina :)

Od Pasieki do Pasieki edycja jesień 2019 :) z Karoliną

Niedziela, 15 września 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Niedziela zapowiada się ciekawie. Od maja czekaliśmy na jesienną edycję rajdu od Pasieki do Pasieki, organizowane m.in. przez Strefę Rowerową Brzeziny oraz Koło Pszczelarzy w Brzezinach. Wiosenna edycja obfitowała w niespodzianki, a organizatorzy zapowiadali, że jesień będzie jeszcze ciekawsza. 

Jedziemy z Karoliną do Koluszek, skąd ruszamy w dwójkę. Uczestników rajdu spotkamy w Nowych Wągrach o czym udało nam się ich poinformować przed rajdem. Do przejechania mamy jakieś 7 km.... mniej więcej tyle ile oni z Brzezin. Od Koluszek droga może nie jest jakoś bardzo ekscytująca, jedziemy szosami, by nie tracić cennego czasu. Zatrzymujemy się przy sklepie w Felicjanowie na szybkie zakupy. Ze sobą nie wzięliśmy nic ;) Tak więc zaopatrujemy się w batony, banany.... Ruszamy do Nowych Wągrów... Zatrzymujemy się w okolicach stacji PKP i czekamy. Mijają może 2-3 minuty gdy przyjeżdżają uczestnicy. Jeszcze chwila przy pobliskim sklepie i już razem jedziemy dalej. 

Wieża wodna w Koluszkach
Wieża wodna w Koluszkach © amiga

Droga zaskakuje i to bardzo mocno, "projektant" trasy niemiłosiernie ją powyginał, pokombinował, tak by na stosunkowo małym obszarze zrobić jak najwięcej kilometrów. Zaskakują lekkie wzniesienia, ale też polne drogi. Widać też, że trasa częściowo układa się na spontana... ;) 
W kilku miejscach robimy przerwy by zebrać całą ekipę. 
Całkiem sporo osób ma ochotę na miodek :)
Całkiem sporo osób ma ochotę na miodek :) © amiga
Chwila na pozbieranie ekipy
Chwila na pozbieranie ekipy © amiga
Nikt nie wspominał, że na kładach też można przyjechać ;)
Nikt nie wspominał, że na kładach też można przyjechać ;) © amiga
Tereny niesamowite :)
Tereny niesamowite :) © amiga
Docieramy w okolice Batorówki, choć tam nie zajeżdżamy, a może trochę szkoda, bo to dobre miejsce na odpoczynek... za to czeka nas długi odcinek piaskowy... Może przesadzam, ale kilka minut z buta jednak się pojawia. 

Takie drogi uwielbiam :)
Takie drogi uwielbiam :) © amiga
Takie drogi uwielbiam :)
Takie drogi uwielbiam :) © amiga
Krążymy dookoła Popienia, który jest naszym dzisiejszym celem, w Świnach jesteśmy ze 2 razy, zresztą w Popieniu także ;) Za bardzo to nie przeszkadza. Jedynie wiatr daje popalić, jest zimny i porywisty z południowego-zachodu... Trzeba sobie jednak z tym jakoś radzić. 
Przy drugim wjeździe do Świn trafiamy na ekipę TVP3 Łódź, która ma za zadanie uwiecznić nasze zmagania z piaskiem, ale nie tylko, chodzi o samą ideę rajdu i o to by zwrócić uwagę na rolę Pszczół w przyrodzie. Tym bardziej, że od dłuższego czasy sami je trujemy, siebie przy okazji też. Pestycydy są już wszędzie, na dokładkę wycinamy drzewa, krzewy czy zwykłe łąki tak potrzebne pszczołom. 
W oczekiwaniu na TV
W oczekiwaniu na TV © amiga
Po kilkudziesięciu km w końcu osiągamy nasz cel w Popieniu - dwór przy którym rozłożone jest stoisko z poczęstunkiem. Rozpalone jest ognisko, jest fantastyczne ciasto. Zajadamy kawałki chleba z różnymi gatunkami miodu, słuchamy wystąpienia organizatora całego zamieszania :) Na odchodne każdy uczestnik dostaje roślinę przyjazną pszczołom oraz słoiczek miodu. My dodatkowo kupujemy większe słoiki z miodem :) Szykuje się niezła wyżerka ;)

Pora na małe co nieco
Pora na małe co nieco © amiga
Kierownik imprezy :)
Kierownik imprezy :) © amiga
Dwór w Popieniu
Dwór w Popieniu © amiga

Teraz pozostało już tyko wrócić do domu, sprawdzam nawigację, mamy jakieś 40 km, tyle, że nadciągają bardzie nieprzyjemnie ciemne chmury. Nie powinno padać, ale robi się chłodno a wiatr się dodatkowo wzmaga. Zmienił się też jego kierunek. Tym razem wieje z zachodu. Tak więc mamy go głównie z prawej strony. czasami nam pomaga, a czasami przeszkadza. Co jakiś czas przystajemy by chwilę odpocząć i doładować baterie.. Do Tomaszowa wjeżdżamy od strony Nowego Glinika, jest tam więcej lasu chroniącego przed wiatrem... alternatywą była droga wzdłuż S8, jednak tam nic by nas nie chroniło przed podmuchami... 

Sady w drodze do domu
Sady w drodze do domu © amiga
Za to w Tomaszowie jedziemy sobie wzdłuż Wolbórki, po wałach i przez parki...  Na miejsce docieramy po 17, czeka na nas coś ciepłego do zjedzenia i picia... Można odpocząć... :)
Wolbórka w Tomaszowie Mazowieckim
Wolbórka w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Chmury zaczynają straszyć
Chmury zaczynają straszyć © amiga

Dzięki Karolina z kolejny wspólny wypad :)

Biała Rawska i okolice z Karoliną

Niedziela, 1 września 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień zapowiada się gorący, wczoraj wieczorem kombinowaliśmy gdzie nas jeszcze nie było ;) I wyszły nam okolice Białej Rawskiej ;) Tak więc ruszamy do Kowiesów, początkowo samochodem. Parkujemy przy szkole, wypakowujemy się i... ruszamy dalej na rowerach. Jest tylko mały problem, nie mam mapy tej okolicy, nie myślałem, że uderzymy na północ... ale na szczęście Karolina jest jak zawsze nieźle zaopatrzona. 

Kościół pw. św. Marcina - Chojnatka
Kościół pw. św. Marcina - Chojnatka © amiga

Jako, że dzisiaj jest niedziela, to przynajmniej o tej porze nie ma mowy byśmy weszli do kościołów, trwają nabożeństwa, już w Chojnatach zdjęcia robimy z pewnej odległości. Jedziemy w kierunku Zawady gdzie Goździk wspominał coś o wielkim głazie ;) Jedziemy wzdłuż linii kolejowej, pojawiają się podjazdy po moich ulubionych płytach ;), zjeżdżamy w końcu w okolicach węzła przy S8, a głazu nie wydać.... małą konsternacja... To musi być gdzieś tutaj... przejechaliśmy i nie widzieliśmy? 
Podejrzenia padają na mały zagajnik jakieś 100m wcześniej. Zaglądam na OSMAnd-a i pokazuje, że to tam...
Zawracamy... drugi raz tutaj raczej się nie pojawimy... do zagajnika prowadzi wąska ścieżka przez łąkę... sporo jeżyn, trzeba uważać. Dochodzimy do zagajnika i w gęstwinie widzimy jakieś zejście w dół... To tam jest kamyk... Przedzieram się do niego, szybkie zdjęcie i... możemy wracać na drogę... Powiem tak, jak na atrakcję, to szkoda było się wracać ;), ale PK mamy odhaczony ;)

Głaz Mszczonowski - 2 największy głaz narzutowy w Polsce
Głaz Mszczonowski - 2 największy głaz narzutowy w Polsce © amiga

Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga

Jedziemy na Ulaski i Budy Chojnackie, w końcu jest trochę lasu, lekkie zacienienie jest nam potrzebne. Mimo dość wczesnej jeszcze pory, słońce daje popalić... Nieco dalej w Turowej Woli wiemy że jest dworek, pałacyk... odnajdujemy go, ale jest dość mocno oddalony od drogi, bez opcji dotarcia, sfotografowania, próbujemy jeszcze coś złapać z innej strony, ale wszelkie próby kończą się tym samym.. Nie ma drogi, nie ma przejazdu, sporo drzew, niewiele widać. Nie przepadam za takimi sytuacjami... ale zdarza się. 

Zabezpieczone sady
Zabezpieczone sady © amiga

Musimy odpuścić, teraz przed nami dość długi otwarty odcinek drogi, w Niemirowicach mamy zaznaczony dworek więc tam się kierujemy. Zaskakują nas sady... jest ich wszędzie pełno. Nie ma innych upraw... A drzewa uginają się od owoców. W większości to jabłonie, trochę śliw, a w jednym miejscu widzimy grusze. Patrząc na te czerwieniejące się jabłka robimy się głodni ;)

Dworek w Niemirowicach nie istnieje... szkoda, wielka szkoda, bo to któryś PK który nie istnieje... 

W Rzeczowie miał być kolejny dworek i pewnie też był, w tym miejscu jest rozpadający się PGR, wymieniamy kilka zdań z Karoliną co do map, co do tego terenu, na dobrą sprawę to poza kamykiem pozostałe PK nie istnieją, trochę sfrustrowani odbijamy na Aleksandrów, po drodze powinien być jeszcze dworek, jakiś młyn, ale na wiele nie liczymy.... 

Stary Młyn nad Białką
Stary Młyn nad Białką © amiga
Piękne miejsce
Piękne miejsce © amiga
Staw przy Młynie
Staw przy Młynie © amiga
Widok na młyn
Widok na młyn © amiga

Gdy jednak docieramy na miejsce widzimy piękny drewniany młyn wodny, z małym stawem wśród drzew, z przyciętą trawą, w końcu jest coś.... Dworek jest nieco wyżej, ale na prywatnej posesji, udaje się zrobić zdjęcia z oddali, robimy też krótką przerwę na banana... i ustalenie dalszej trasy... pomysły są dwa, wybieramy jednak dłuższy wariant, gdyż mamy pewność, że jest tam pałac ;) i to w dobrym stanie. Chodzi o pałac Chojnata... przed nami dość przyjemny kawałek, mimo, że między sadami to jedzie się dość szybko, może dlatego, że jest głównie z górki ;) 

Pod Pałacem Chojnata
Pod Pałacem Chojnata © amiga

Wjeżdżamy na teren parku przypałacowego, jako że jest tutaj restauracja po głowie chodzi mi jakiś obiad... ale widać sporo ludzi, wygląda to jak poprawiny po weselu ;) Chyba jednak nie zjemy, tak wiec po kilku fotach ruszamy dalej, Biała Rawska jest niedaleko, wydaje się, że tam też uda się coś zjeść... 

Pałac Chojnata
Pałac Chojnata © amiga

Przy wjeździe do Białej Rawskiej pojawiają się informacje o pałacu, ale znaki są jakoś nieszczęśliwie ulokowane, pokazują idiotyczne kierunki, mające niewiele wspólnego z miejscem w którym znajduje się pałac. Wjeżdżamy do parku, jest informacja o sklepie, widzę jakąś knajpkę, ale wszystko jest zamknięte, a sam pałac chyba jest odnawiany... w   każdym bądź razie dziś nie prezentuje się jakoś rewelacyjnie. Cóż... 

Pałac w Białej Rawskiej
Pałac w Białej Rawskiej © amiga
Synagoga w Białej Rawskiej
Synagoga w Białej Rawskiej © amiga

Centrum miasteczka jest niedaleko, słychać śpiewy w kościele, tam też się kierujemy... Robimy zdjęcia i pora jednak coś zjeść, dalej nie ma żadnej restauracji, a przynajmniej tak nam się wydaje. Będziemy jechać przez niewielkie wsie... 
Rozmawiamy z mieszkańcem i... ten wspomina nam o pobliskim barze, ale jest zamknięty, o restauracji w pałacu (również zamkniętej), pozostaje zatem cukiernia i 2 otwarte sklepy... 

Nasz dzisiejszy obiad ;)
Nasz dzisiejszy obiad ;) © amiga

Cukiernia ratuje nas nieco, ciastko + lody dla ochłody i dość dobra kawa powinny nas wspomóc. Wizyta w sklepie to uzupełnienie elektrolitów, ale nie tylko. Pakujemy zakupy i odbijamy w kierunku Babska gdzie powinien być Pałac. 

Dość długi odcinek w słońcu, ale z pełnym brzuchem jedzie się lepiej... Mamy więcej sił... więc nie robi nam to problemu... W babsku meldujemy się dość szybko, co nas trochę zaskoczyło. Odszukujemy pałac, ten jest na terenie prywatnym, wiec za głęboko nie wjeżdżamy, ale mimo wszystko widać go z daleka :), zaglądamy na mapy.
Droga do pałacu w Babsku
Droga do pałacu w Babsku © amiga
Pałac w Babsku
Pałac w Babsku © amiga

Chcemy dostać się do Raduczy, wg map są 2 drogi, jedna dłuższa (z lewej strony pałacu) druga krótsza (z prawej strony pałacu), przy której jesteśmy, długo się nie namyślamy, jedziemy tą krótszą, tyle, ze przy lesie robi się trochę zarośnięta, a w lesie... zbieramy wszystkie pajęczyny ;) Dawno nikt tędy nie jechał, nie szedł. Do Raduczy nie ma daleko, ale mamy nadzieję, że gorzej nie będzie.

Szuter przed Raduczą
Szuter przed Raduczą © amiga
Zespół dworski w Nowym Dworze
Zespół dworski w Nowym Dworze © amiga
Dwór w Nowym Dworze ;)
Dwór w Nowym Dworze ;) © amiga

Po około kilometrze wyjeżdżamy na szeroki szuter, od razu lepiej... droga na dobre 5 m szerokości, jest dobrze ubita. Tak można jechać. Raducz jest niewielką wioską będącą tylko punktem do dworu w Nowym Dworze... By jednak do niego trafić jedziemy dookoła parku... odszukujemy wjazd i jesteśmy na terenie. W środku mieści się centrum rehabilitacji. Dwór jest w niezłym stanie, jest co fotografować. 

Czysta Rawka
Czysta Rawka © amiga
Przy takim skwarze, człowiek ma ochotę wskoczyć do zimnej wody :)
Przy takim skwarze, człowiek ma ochotę wskoczyć do zimnej wody :) © amiga
Pod mostem nad Rawką
Pod mostem nad Rawką © amiga

Powolutku musimy jednak kołować do punktu z którego ruszyliśmy, odbijamy na Starą Rawę, a tam w kierunku Dolecka. Jest tam dworek, ale nie mamy ochoty na podjeżdżanie, na odszukiwanie wjazdu. Za to stajemy przy Rawce. Rzeka robi na nas wrażenie, jest czyściutka, aż chce się człowiek w niej zanurzyć, wykąpać... Robimy sobie tutaj przerwę w cieniu drzew... Ciastka z plecaka umilają nam pobyt :)Mija dobre 20 minut nim decydujemy się ruszyć dalej. Do przejechania zostało jakieś 10 km, a po drodze jest Jeruzal w którym robimy kilka zdjęć przy kościele. 

Dotarliśmy do Jeruzala :)
Dotarliśmy do Jeruzala :) © amiga
Dworek w Paplinie
Dworek w Paplinie © amiga

Ostatnie kilometry do Kowiesów mijają szybko. Na miejscu musimy się zapakować do samochodu i po krótkim odpoczynku ruszamy w drogę do domu.... 

Słoma już zebrana
Słoma już zebrana © amiga

Dzień był intensywny, okolica... mam co do niej mieszane uczucia...  może z dokładniejszymi mapami, było by lepiej... wiemy, że trzeba te stare wymienić... Biała Rawska zawiodła... ale dzień i tak dobrze wykorzystany :)


Nasze podróżowanie z Karoliną - Od Kielc do Rzeszowa :) - dzień dziesiąty

Sobota, 24 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Budzi się słońce, a my razem z nim. Poranne mgiełki zaskakują, ale jest pięknie. Zaczynamy się zbierać. Mamy doświadczenie w składaniu namiotu, więc wszystko idzie dość sprawnie. W między czasie gotuje się woda, przygotowuje się śniadanie. O 8:20 jesteśmy gotowi do drogi :) 

Jedziemy w kierunku Sielny, gdzie czeka nas przejazd przez San... i czeka na nas niespodzianka. Most dopiero się buduje ;) Przypuszczam, że stara przeprawa została rozebrana, a nowa powstaje. Jest na szczęście niż w niezłym stanie, pytamy się pracowników czy możemy... Obiecują, że nic nie będą widzieli ;) Tak więc w wersji cichociemni docieramy na drugą stronę ;) Zaglądamy na szybko na mapy... główna droga prowadzi wzdłuż Sanu, choć ta przez wieś wygląda na szerszą, tyle, że wg nawigacji kończy się na jednej z posesji. 
Most w Sielnicy
Most w Sielnicy © amiga
Po drugiej stronie mostu
Po drugiej stronie mostu © amiga
Na promie przed Bachórzcem
Na promie przed Bachórzcem © amiga
Po rak kolejny pokonujemy San
Po rak kolejny pokonujemy San © amiga
Chwila odpoczynku na promie
Chwila odpoczynku na promie © amiga

Jakieś 2 km dalej ponownie musimy przedostać się przez rzekę, tyle, że tym razem czeka na nas prom... Chwillę później jesteśmy w Bachórzcu i Bachórzu ;) Kierunek Szklary, parzę na dość gęsto narysowane poziomice, czeka nas solidny podjazd... dziś zresztą cały dzień taki będziemy mieli, wczoraj wieczorem sprawdziliśmy co mówi OSMAnd... a on wspomniał o 3 górkach, w rzeczywistości to przełęcze. Pewnie będzie bardzo widokowo, ale... by dotrzeć do tych widoków to trzeba będzie się napracować. Na dokładkę w górach jest tak, że liczba dróg jest mocno ograniczona. Musimy korzystać z tych bardziej głównych, bo boczne nie istnieją. 
Po drugiej górce lądujemy w Zabratówce. Widzimy otwarty sklep, dziś na nic więcej nie mamy co liczyć, zbyt małe miejscowości są po drodze. Tak więc wchodzimy do środka i... zaskoczenie. Sklep z zewnątrz wyglądał na mały... nieciekawy, a można w nim kupić wszystko... :)
Mamy więc banany, batony, wodę... pod OSP jest lekko zacieniona ławeczka.... 20 minut przerwy przywraca nam siły... 

Górki powoli zostawiamy za nami
Górki powoli zostawiamy za nami © amiga
Kościół pw. św. Katarzyny i bł. J. S. Pelczara w Bachórzcu
Kościół pw. św. Katarzyny i bł. J. S. Pelczara w Bachórzcu © amiga
Dzwonnica przy kościele W Bachórzcu
Dzwonnica przy kościele W Bachórzcu © amiga

Pięciokilometrowy podjazd trochę nas męczy, a przed nami piękna panorama i równie długi zjazd do Albigowej, gdzie wiemy, że są dwie agroturystyki. Jako że jest to nasza ostatnia noc, to zdecydowaliśmy się nie tracić czasu na składanie namiotu. Tym bardziej, że nie wiemy jaka czeka nas jutro droga do Rzeszowa. 

Jaka piękna droga :)
Jaka piękna droga :) © amiga
Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Albigowej
Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Albigowej © amiga

Agroturystykę odnajdujemy na drugim końcu miejscowości ;) wjeżdżamy na teren nie wiedząc czy będzie dostępny nocleg, bo to w końcu weekend. I zaskoczenie możemy wybierać w pokojach ;) Bierzemy pierwszy, który zostaje nam pokazany... Na szybko się rozpakowujemy. Ja jadę jeszcze na zakupy do pobliskiego sklepu... kilka minut później jestem z powrotem... 

Przygotowujemy coś na obiad :) Jest tego całkiem sporo... więc najedzeni i bez sakw jedziemy do Łańcuta. Kierujemy się na Markową, gdyż po drodze jest zaznaczone kilka ciekawych miejsc. Podjeżdżamy pod skansen... jest niby 10 minut do zamknięcia kas... ale nie dostajemy biletów... trudno. Robimy zdjęcia zza płotu i jedziemy dalej... 


Kościół św. Doroty w Markowej
Kościół św. Doroty w Markowej © amiga
Skansen w Markowej
Skansen w Markowej © amiga
Ciekawa zabudowa skanseu w Markowej
Ciekawa zabudowa skanseu w Markowej © amiga
Wiatrak w skansenie
Wiatrak w skansenie © amiga
Trochę szkoda, że nie mogliśmy wejść do środka
Trochę szkoda, że nie mogliśmy wejść do środka © amiga
Skansen w Markowej z zewątrz
Skansen w Markowej z zewątrz © amiga
Pokonujemy krótkie podjazdy :)
Pokonujemy krótkie podjazdy :) © amiga
Sporo wiatraków jest przy drodze
Sporo wiatraków jest przy drodze © amiga

Przez Soninę docieramy do centrum Łańcuta, interesuje nas przede wszystkim zamek, choć nie tylko. Już w parku widzimy że trwa solidny remont. Część ścieżek jest zerwana. Przy zamku spore zasieki budowlańców. Trochę tam kluczymy, i wyjeżdżamy na rynku, odszukujemy Synagogę i zawracamy do agroturystyki. Jakiś kilometr dalej awaria... Coś nie tak jest z przerzutką Karoliny, gdy proszę by zmieniła przełożenie urywa się hak... Gorzej nie mogło być. Jest sobota wieczór...  Łańcut jest małym miasteczkiem nie liczę na jakąkolwiek pomoc, jednak dzwonimy do 2 miejsc które wg google prowadzą sprzedaż rowerów...  Do pierwszego się nie dodzwaniam a w drugim odbiera serwisant. Co prawda sklep jest zamknięty, ale... mówi, że mamy podjechać, może coś będzie. 

W parku przy zamku w Łańcucie
W parku przy zamku w Łańcucie © amiga
Zamek w Łańcucie
Zamek w Łańcucie © amiga
Zamek w Łańcucie
Zamek w Łańcucie © amiga
Przy zamku
Przy zamku © amiga
Tam też nie dotrzemy
Tam też nie dotrzemy © amiga
Rynek w Łańcucie
Rynek w Łańcucie © amiga
Kościół pw. Św. Stanisława Biskupa w Łańcucie
Kościół pw. Św. Stanisława Biskupa w Łańcucie © amiga
Ławeczka Jana i Stanisława Cetnarskich w Łańcucie
Ławeczka Jana i Stanisława Cetnarskich w Łańcucie © amiga
Synagoga w Łańcucie
Synagoga w Łańcucie © amiga

W między czasie skracam łańcuch, zdejmuję przerzutkę. Karolina ma 1 przełożenie... Docieramy do serwisu położonego jakiś kilometr w kierunku centrum... Rozmawiamy z serwisantem... próbuje coś odszukać, ale do tego modelu nie ma... Masakra... Widzę jak Karolinie rzednie mina... jednak ja wiem, że damy sobie radę, Sprawdzam przewyższenia do Rzeszowa i nic w zasadzie nie ma... jeden lekki podjazd tuż za agro... w razie czego proponuję rozciągnięcie sznurka do suszenia prania i holowania do dworca w Rzeszowie ;) Pośmialiśmy się, chyba trochę to rozładowało atmosferę.... ale obydwoje gdzieś w środku mamy obawy... 

Docieramy do agroturystyki Albinos. Pozostało przyjrzenie się mapą, obranie jak jak najkrótszej trasy do Rzeszowa... i sprawdzenie czy w coś się nie wpakujemy... 

Bocian w wersji awaryjnej
Bocian w wersji awaryjnej © amiga

Po zachodzie słońca idziemy spać... 

I kilka słów o agroturystyce... miejsce to zaskoczyło niesamowicie pozytywnie, jest godne polecenia. Pokoje nie ustępują hotelom 3 gwiazdkowym, a nawet je przewyższają. Dodatkowo do dyspozycji mamy świetnie wyposażoną kuchnię :) Nie było też najmniejszego problemu ze zrobieniem prania. Właściciel jest niesamowicie miły i dobrze nastawiony do rowerzystów. Więc jeżeli będziecie w okolicach Łańcuta walcie tam jak w dym :)


Nasze podróżowanie z Karoliną - Od Kielc do Rzeszowa :) - dzień ósmy

Czwartek, 22 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Poranek jest nieco chłodniejszy, szybko się przebieramy, pakujemy, w między czasie gotuje się woda na herbatę, a na śniadanie czekają na nas jajka od kurek od gospodyni :)
Po sytym śniadaniu ruszamy, dzisiaj czeka nas dość długi odcinek, chcielibyśmy dotrzeć do Przemyśla, pytanie tylko czy nam się to uda? Z gospodarzami nie mamy okazji się pożegnać, śpią jeszcze gdy ruszamy. Szkoda. 

Park zdrojowy w Horyńcu
Park zdrojowy w Horyńcu © amiga
Na terenie parku w Horyńcu-Zdroju
Na terenie parku w Horyńcu-Zdroju © amiga

Wracamy do centrum Horyńca, wczoraj minęliśmy park zdrojowy, dziś trzeba to nadrobić, tym bardziej, że pewnie nie prędko będzie okazja tutaj wrócić. Kierunek Radruż, wieje ze wschodu co powoduje, że zaczyna nam się robić chłodno. Ubieramy wiatrówki, koszule, tak będzie lepiej.
W Rardużu stajemy przy cerkwi, jest piękna, szkoda, że tak wcześnie nie ma opcji wejścia, informacja mówi że dopiero gdzie po 11 jest taka możliwość. Nie mamy tyle czasu, tak więc musimy poskromić nasze apetyty. Robimy zdjęcia z zewnątrz. Nieco dalej odnajdujemy jeszcze jedną cerkiew, to była greckokatolicka cerkiew p.w. św. Świętego Mikołaja Cudotwórcy, obecnie przejęta na kościół katolicki. 

Na cmentarzu w Radrużu
Na cmentarzu w Radrużu © amiga
Budynek przy cerkwi w Radrużu
Budynek przy cerkwi w Radrużu © amiga
Cerkiew św. Paraskewy - Radruż
Cerkiew św. Paraskewy - Radruż © amiga
Cerkiew w Radrużu
Cerkiew w Radrużu © amiga
Była cerkiew greckokatolicka p.w. św. Świętego Mikołaja Cudotwórcy w Radrużu
Była cerkiew greckokatolicka p.w. św. Świętego Mikołaja Cudotwórcy w Radrużu © amiga
Była cerkiew greckokatolicka p.w. św. Świętego Mikołaja Cudotwórcy w Radrużu
Była cerkiew greckokatolicka p.w. św. Świętego Mikołaja Cudotwórcy w Radrużu © amiga

W Radrużu zmieniamy kierunek i jedziemy na południowy-zachód, dzięki temu wiatr który do tej pory tak nam przeszkadzał, zaczyna nas wspomagać ;) Chyba po raz pierwszy w trakcie całej wyprawy mamy takie warunki... 

Pojawia się też upragniony las chroniący nas nieco przed słońcem, jadąc rozglądam się za grzybami, te co jakiś czas zauważam na poboczach, ale w większości są to mało jadalne egzemplarze. 

Na szlaku GreenVelo przy granicy z Ukrainą
Na szlaku GreenVelo przy granicy z Ukrainą © amiga
Oby taka droga była przez cały czas
Oby taka droga była przez cały czas © amiga
W lesie jest pięknie :)
W lesie jest pięknie :) © amiga

Za Krowicą Hołodowską, odbijamy z GreenVelo, wybieramy krótszy wariant, zaoszczędzimy dobre 5-6 km... co nie jest dzisiaj bez znaczenia. Problem pojawia się na krótkim odcinku za miejscowością, gdzie droga zamienia się na szuter, później na drogę polną, a w końcu pojawia się piasek i rozlewiska po opadach... 
Zmęczeni wyjeżdżamy po drugiej stronie tego odcinka, chwila odpoczynku nam się należy... 

Krowica Sama - kościół pw. Przemienienia Pańskiego
Krowica Sama - kościół pw. Przemienienia Pańskiego © amiga

W Wólce Żmijewskiej jest kolejna stara cerkiew, nieco z boku, tam porzucamy rowery i już na piechotę podchodzimy do niewielkiej cerkwi ukrytej wśród drzew. 
Gdy wracamy okazuje się, że dość nieszczęśliwie położyłem rower, urwało się lewe lusterko, ale stratę zauważam dopiero po kilku km. Nie mam ochoty na powrót więc nic nie mówię ;)

Na niebie w oddali widać ciemne chmury, co jakiś czas słychać grzmoty... czyżby burza? Sprawdzamy co się dzieje na radarach... Burza nas minie i to w sporej odległości... nie musimy się nią przejmować. 


Cerkiew w Woli Żmijowskiej ukryta za drzewami
Cerkiew w Woli Żmijowskiej ukryta za drzewami © amiga
Piękne widoki
Piękne widoki © amiga
Cerkiew w Woli Żmijowskiej
Cerkiew w Woli Żmijowskiej © amiga

Wjeżdżamy do Wielkich Oczu, nieco większej miejscowości i zgadzamy się z Karoliną, że to dobre miejsce na wizytę w restauracji, tym bardziej, że widzimy ją z daleka :). Gdy jednak tam podjeżdżamy okazuje się, że otworzą ją za kilka godzin... Ech... Tak więc nie pozostaje nam nic innego jak zrobić kilka zdjęć miejscowości w której jest drewniana cerkiew, synagoga i ruszyć dalej. Jedna z mieszkanek mówi nam że jest restauracja w Korczowej... Wstępna analiza mówi nam że to jakieś 10 km i musimy lekko odbić z GreenVelo. 

I kto ma wielkie oczy ;)
I kto ma wielkie oczy ;) © amiga
Cerkiew pw. Mikołaja Cudotwórcy w Wielkich Oczach
Cerkiew pw. Mikołaja Cudotwórcy w Wielkich Oczach © amiga
Wielkie Oczy - Synagoga
Wielkie Oczy - Synagoga © amiga
Kościół  pw. NMP Królowej w Kobelnicy Wołoskiej
Kościół pw. NMP Królowej w Kobelnicy Wołoskiej © amiga

Niewiele nam to zmieni, stracimy może jeden punkt na trasie, ale jakoś go nie żałujemy, jedziemy na poszukiwanie restauracji. O gotowaniu nie myślimy, możemy stracić zbyt wiele cennego czasu. 

Sama droga do Korczowej nie jest zła, mija szybko, a na miejscu stajemy przy jedynej jak się okazuje restauracji. Zamawiamy obiad i pozostaje nam czekać popijając pyszną kawę. Dania szybko lądują na stole, ale... kelnerka coś pokręciła, zamiast 2 x Devolay, dostajemy jednego schabowego i jednego devolay, nie czepiamy się, cóż... wymiana dania kosztowała by nas kolejne kilkanaście minut...  Zjadamy... a w zasadzie nie zjadamy wszystkiego. Porcje są ogromne... Po posiłku musimy chwilę odpocząć... ;)

Skracamy sobie przejazd jadąc dalej drogą 94, a ta jest prawie pusta, to efekt wybudowania w pobliżu autostrady, a GreenVelo wracamy w okolicach Chotyńca. 

Chotyniec - Cerkiew Pw. Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy
Chotyniec - Cerkiew Pw. Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy © amiga
Stubno Dworek z XXw.
Stubno Dworek z XXw. © amiga
Fajny kawałem drogi
Fajny kawałem drogi © amiga
Na kładce nad Sanem
Na kładce nad Sanem © amiga
W oddali Wytaszyce :)
W oddali Wytaszyce :) © amiga
Wytaszyce - cerkiew Przemienienia Pańskiego
Wytaszyce - cerkiew Przemienienia Pańskiego © amiga
Wytaszyce - cerkiew Przemienienia Pańskiego
Wytaszyce - cerkiew Przemienienia Pańskiego © amiga

Jadąc obok siebie rozważamy możliwe opcje noclegu, rozglądamy się za jakimś miejscem które nadawało by się do tego, jakiś MOR, agroturystyka, kemping, pole namiotowe... ale.. tutaj nic takiego nie istnieje. W końcu w okolicach Stubna... chwila namysłu i... cóż... wykorzystamy Booking, sprawdzam co jest w Przemyślu... i... chwilę później mamy już zarezerwowane lokum tuż przy rynku :) Kamień spadł nam z serca... możemy jechać spokojniej nie martwiąc się o miejsce noclegowe. 

Za Chałupkami Dusowskimi trafiamy na ciekawą przeprawę przez San, przyznam się, że nie spodziewałem się kładki pieszo-rowerowej. Samochody tędy nie pojadą. A my mamy okazję na kilka zdjęć. 

Do Przemyśla jest coraz bliżej, wygląda na to, że będziemy tam za jakąś godzinę, najwyższa pora, zmęczenie jest bardzo odczuwalne, stajemy nieco częściej, okazje jakieś się znajdują, a to cerkiew, arboretum, ciekawy krajobraz... 

Już widać Przemyśl
Już widać Przemyśl © amiga
DDRka jak się patrzy :)
DDRka jak się patrzy :) © amiga
Drewniany budynek przy stadionie w Przemyślu
Drewniany budynek przy stadionie w Przemyślu © amiga
Gdzieś w tej zabudowie jest nasza dzisiejsza kwatera ;)
Gdzieś w tej zabudowie jest nasza dzisiejsza kwatera ;) © amiga

Wjeżdżamy do Przemyśla piękną rowerówką poprowadzoną wzdłuż rzeki, zjeżdżamy z niej w samym centrum, odszukujemy naszą dzisiejszą kwaterę, rozpakowujemy się i... jedziemy na poszukiwanie chleba i czegoś na chleb ;) 

To pierwsze odnajdujemy na rynku w lokalnej piekarni, chleb tani nie jest 12 zł za bochenek... Może będzie przynajmniej smaczny ;) 
Nieco dalej w lokalnym markecie robimy resztę zakupów i... pora wracać do pokoju... 

Rynek w Przemyślu
Rynek w Przemyślu © amiga

Do dyspozycji mamy nieźle wyposażoną kuchnię, kolacja jest nam jak najbardziej potrzebna. A po niej ustalamy jeszcze plan na kolejny dzień, pomysł na nocleg już mamy, ale szkoda by było odpuścić objazd Przemyśla, przy czym z sakwami było by ciężko zaliczać kolejne wzniesienia. Ustalamy, że o poranku zwiedzimy miasto, a dopiero później ruszmy dalej. 

Zasypiamy w kilka minut... 

Nasze podróżowanie z Karoliną - Od Kielc do Rzeszowa :) - dzień siódmy

Środa, 21 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Po kilku dniach pobytu w woj. Lubelskim dzisiaj mamy w planie powrót do woj. Podkarpackiego :) Opuszczamy Suszec z mieszanymi uczuciami. O ile Park Roztoczański nas zachwycił, podobnie jak i Szumy Tanwi, to agroturystyka skutecznie nam zepsuła humory. Pobudka urządzona przez pana Właściciela spowodowała to, że długo nie mogliśmy usnąć, pokój okazał się niemiłosiernie gorący, mimo otwartych okien pociliśmy się strasznie. Ech... Chyba lepiej spałoby się w namiocie.

Wyjeżdżamy około 8:30, mamy gotowy obiad w menażkach :) , tak więc nie musimy się martwić brakiem restauracji barów. Naszym miejscem docelowym jest Świdnica w okolicy Horyńca-Zdroju. Wczoraj obdzwoniliśmy kilka miejsc, o pokoju nie ma mowy, ale namiot jest gdzie rozbić. Wiemy gdzie będziemy nocować, tak więc ze spokojnymi głowami możemy odwiedzać kolejne atrakcje po drodze. 

Łosiniec - miejsce zamieszkania księcia plebana...
Łosiniec - miejsce zamieszkania księcia plebana... © amiga
Kościół pw. Opieki Św. Józefa Oblubieńca NMP w Łosińcu
Kościół pw. Opieki Św. Józefa Oblubieńca NMP w Łosińcu © amiga

Jedziemy w kierunku Bełżca, korzystając ile się da z GreenVelo, w Łosińcu odbijamy do miejscowości, mapa twierdzi, że jest tam drewniany kościół. Taki też zastajemy, jest odnowiony, a raczej odbudowany. Przed kościołem znajduje się stara wieżyczka. Spoglądamy na lewo w kierunku plebani i... mam wrażenie, że mieszka tu nie ksiądz, a Książę Pan... Potężna posiadłość, rzeźby, kolumienki. To jakieś nieporozumienie. Zastanawiam się czy wierni mają wodę zamiast mózgu? Nie mogę na to patrzeć, wracamy na szlak i jedziemy do Bełżca... 


Okolice Maziły
Okolice Maziły © amiga

Przy wjeździe zatrzymujemy się przy starej drewnianej cerkwi, przydał by się jej remont, ale i tak wygląda pięknie :) Zastanawiam się jak wygląda sam Bełżec. Czy też zrobiono mu taką krzywdę jak Oświęcimiowi? Chodzi mi o to, że Oświęcim jako miasto jest niesamowicie piękne, z fantastycznym centrum, ale wszyscy pamiętają tylko obóz zagłady... 

Cerkiew św. Bazylego w Bełżcu
Cerkiew św. Bazylego w Bełżcu © amiga
Bełżec - Cerkiew św. Bazylego
Bełżec - Cerkiew św. Bazylego © amiga

Okazuje się, że Bełżec jest jako miast paskudny jak Stalowa Wola, nie ma jakiegoś centrum, nie ma niczego... Podjeżdżamy do miejsca pamięci w Bełżcu... wiem jak wygląda, przed naszym wyjazdem oglądałem zdjęcia, relacje... wiedziałem, że będziemy w pobliżu i to trochę mój pomysł by trasę lekko naciągnąć. Trudno tutaj mówić o byłym obozie, bo takowego nie ma, jednak cały teren jest wielkim miejscem pamięci robiącym piorunujące wrażenie. Na jego terenie o tak wczesnej porze w tygodniu jesteśmy sami. Trochę chodzimy, trochę focimy...

Muzeum i Miejsce Pamięci w Bełżcu
Muzeum i Miejsce Pamięci w Bełżcu © amiga
Miejsce pamięci -Bełżec
Miejsce pamięci -Bełżec © amiga
Żużel w tym miejscu daje do myślenia
Żużel w tym miejscu daje do myślenia © amiga
Miejsce pamięci w Bełżcu - lista miejscowości z których pochodziły ofiary
Miejsce pamięci w Bełżcu - lista miejscowości z których pochodziły ofiary © amiga

Czas jednak jest nieubłagany, musimy ruszać dalej. Jedziemy przez Brzeziny, Chlewiska, Łukawicę, Wolę Wielką... zaskakują nad wzniesienia, niby nic wielkiego, ale niektóre ciągną się po kilka km... Na szczęście słońce nie pali aż tak bardzo jak ostatnio.
Namówiłem Karolinę by przejechać przez Werchatę gdzie powinien być drewniani kościół.

I po żniwach
I po żniwach © amiga
Zlot rowerzystów pod sklepem w Łukawicy
Zlot rowerzystów pod sklepem w Łukawicy © amiga
Cerkiew Opieki Bogurodzicy w Woli Wielkiej
Cerkiew Opieki Bogurodzicy w Woli Wielkiej © amiga
Cerkiew w Woli Wielkiej w trakcie renowacji
Cerkiew w Woli Wielkiej w trakcie renowacji © amiga
Zastanawiam się czy remont trwa, czy to tylko zabezpieczenie by się nie rozpadło?
Zastanawiam się czy remont trwa, czy to tylko zabezpieczenie by się nie rozpadło? © amiga

O ile do Werchraty jechało się nieźle, to powrót z niej sprawiał nam niemałe problemy, zaczęło się od dość stromego podjazdu a później, aż do Horyńca musieliśmy walczyć z wiatrem i kolejnymi wzniesieniami... Chyba bardziej męczyło nas to, że po drodze nie było żadnych atrakcji, może poza bykiem z wielkimi rogami ;)


Kościół pw. św. Józefa Robotnika w Werchratrze
Kościół pw. św. Józefa Robotnika w Werchratrze © amiga
Chyba będzie stromo ;)
Chyba będzie stromo ;) © amiga
Z górki na pazurki
Z górki na pazurki © amiga
No pokaż się żubrze ;) (w zasadzie to chyba byku)
No pokaż się żubrze ;) (w zasadzie to chyba byku) © amiga
Droga do Horyńca
Droga do Horyńca © amiga

Wjeżdżamy do Horyńca-Zdroju, trochę po nim krążymy, udaje się też odnaleźć informację turystyczną w której zaopatrujemy się w mapy GreenVelo oraz dość szczegółowe mapy okolicy. Wielka szkoda, że wydawnictwo Compass nie ma pełnego pokrycia kraju, a tylko wycinki można dostać w skali 1:50000 czy 1:100000. To co mamy to jakieś wydawnictwo z Rzeszowa, jak wspomniałem mapy są dokładne, ale strasznie niewyraźne, trzeba się wpatrywać w nią chwilę by odnaleźć cokolwiek... Ale cieszy nas i to... Bez map jedzie się źle. 

Gminny Ośrodek Kultury w Horyńcu
Gminny Ośrodek Kultury w Horyńcu © amiga
Bajka. Sanatorium uzdrowiskowe w Horyńcu-Zdroju
Bajka. Sanatorium uzdrowiskowe w Horyńcu-Zdroju © amiga
Kościół pw. bł. Jakuba Strzemię w Horyńcu
Kościół pw. bł. Jakuba Strzemię w Horyńcu © amiga
Nasz tymczasowy dom ;)
Nasz tymczasowy dom ;) © amiga

Po szybkim objeździe miasteczka kierujemy się do naszego miejsca noclegowego, do agroturystyki Wiśniowa Góra :) Nocować mamy pod namiotem, ale na miejscu okazuje się, że mamy do dyspozycji całą wielką wiatę. Dostęp po prądu, wody, toalety, łazienki... są także piłkarzyki, cymbergaj itp... Chwilę rozmawiamy z właścicielami i robimy przerwę obiadową, zaczynamy oczywiście od herbaty ;) Obiad jechał z nami, więc wystarczy go podgrzać. Po około godzinie zostawiamy sakwy i jedziemy jeszcze trochę pokręcić się po okolicy, a jest gdzie :) 

Widok z Wiśniowej Góry
Widok z Wiśniowej Góry © amiga
Nowe Brusno pomnik
Nowe Brusno pomnik © amiga
Krzyż i miejsce pamięci w Nowym Brusnie
Krzyż i miejsce pamięci w Nowym Brusnie © amiga
Miejsce pamięci w Nowym Brusnie
Miejsce pamięci w Nowym Brusnie © amiga

Jedziemy do Nowego Brusna, na mapie mamy zaznaczone kościoły, cerkwie, pomniki. Zobaczymy co to jest... 
Okazuje się, że cerkiew jest wyremontowana, ale jeszcze bez wyposażenie, to znajduje się jeszcze w muzeum, a na dokończenie remontu nie ma kasy po zmianie władzy i kierownictwa muzeum. A szkoda... Rozmawiamy z mieszkanką, okazuje się, że ma klucze do cerkwi, wchodzimy do środka i faktycznie jest pusto, ale ten zapach drewna... 

Cerkiew św. Paraskewny - Nowe Brusno
Cerkiew św. Paraskewny - Nowe Brusno © amiga
Cerkiew św. Paraskewny w Nowym Brusnie
Cerkiew św. Paraskewny w Nowym Brusnie © amiga
Cmentarz przycerkiewny w Nowym Brusnie
Cmentarz przycerkiewny w Nowym Brusnie © amiga
Puste wnętrza cerkwi w Nowym Brusnie
Puste wnętrza cerkwi w Nowym Brusnie © amiga
Puste wnętrza cerkwi w Nowym Brusnie
Puste wnętrza cerkwi w Nowym Brusnie © amiga
Leśne drogi
Leśne drogi © amiga
Gdzieś przed Nowinami Horynieckimi
Gdzieś przed Nowinami Horynieckimi © amiga
Kapliczka św. Jana Nepomucena w Nowinach Horynieckich
Kapliczka św. Jana Nepomucena w Nowinach Horynieckich © amiga

W okolicy jest nieco więcej atrakcji, tak więc jedziemy dalej tyle, że wjeżdżamy w las, zaskakuje nas jeden z podjazdów, jest długi... 
Jesteśmy w Nowinach Horynieckich, tutaj odnajdujemy zabytkową kapliczkę a nieco dalej kaplicę leśna p.w. Matki Bożej. Miejsce odnowione, zaciekawiły mnie puste butelki na wodę z opisem - mała butelka 1 zł, duża butelka 2 zł. Okazuje się, że te służą do czerpania wody ze źródełka położonego tuż przy kapliczce ;) My jednak nie korzystamy z takiej okazji. Trochę fotografujemy i pora zawracać. Do Świdnicy jest kilka km, a na niebie wiszą ciężkie chmury. Radary pokazuję, że może z nich coś kropić. 
Robi się chłodno... staramy się jak najszybciej dotrzeć do noclegu...

Kaplica leśna w Nowinach Horynieckich
Kaplica leśna w Nowinach Horynieckich © amiga
Przy kaplicy leśna w Nowinach Horynieckich
Przy kaplicy leśna w Nowinach Horynieckich © amiga
Kaplica Leśna p.w. Matki Bożej
Kaplica Leśna p.w. Matki Bożej © amiga
Studnia czy raczej źródło w kaplicy
Studnia czy raczej źródło w kaplicy © amiga
Przy kaplicy leśnej
Przy kaplicy leśnej © amiga
Dzisiaj jest tutaj pusto
Dzisiaj jest tutaj pusto © amiga

Gdy jesteśmy pod wiatą, możemy zająć się przygotowaniami do kolacji i do przeglądania map w poszukiwaniu kolejnego miejsca noclegu. Pomysł jest dość karkołomny, ale może się uda? 

Jako, że mamy do dyspozycji wiatę i kilka tapczanów, to zamiast rozkładać namiot decydujemy się za namową właścicieli przenocować w środku... Po zapadnięciu zmroku usypiamy... 

Nasze podróżowanie z Karoliną - Od Kielc do Rzeszowa :) - dzień szósty

Wtorek, 20 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Na dzisiaj mamy zaplanowany nieco krótszy odcinek niż w dniach poprzednich, chcemy dotrzeć do Suśca. W większości już jesteśmy spakowani, sakwy lądują na rowerach. Kończymy śniadanie i ruszamy kilka minut po ósmej. 

Brama Roztoczańskiego Parku Narodowego w Zwierzyńcu
Brama Roztoczańskiego Parku Narodowego w Zwierzyńcu © amiga

Słońce jeszcze nie ogrzało świata, jest jednak przyjemnie. Opuszczamy Zwierzyniec, robiąc jeszcze kilka zdjęć, przystajemy nieco dalej przy stawach Echo, przy jednym z nich funkcjonuje plaża. O tej porze dnia jest jeszcze pusta. Mimo sporej reklamy, nie przestawia to sobą nic specjalnego. Może dlatego, że takich miejsc widzieliśmy już wiele. Nieco dalej z drugiej strony stawów trafiamy na MOR i wieżę widokową. Wchodzimy na górą, ponownie robimy zdjęcia.

Plaża przy stawach Echo
Plaża przy stawach Echo © amiga
Stawy Echo z wieży widokowej
Stawy Echo z wieży widokowej © amiga

Mijamy znaki informujące o wjeździe do Roztoczańskiego Parku Narodowego, tutaj samochody nie mają wjazdu, szutry są szerokie, nieźle ubite. Lasy przez który jedziemy jest potężny, drzewa wielkie, panuje fantastyczna cisza, jedynie ptaki od czasu do czasu dają znać o sobie. Osobiście jestem zachwycony tym odcinkiem :), mam nadzieję, że takie lasy będą się ciągnąć jeszcze długo. 


Lasy w parku Roztoczańskim
Lasy w parku Roztoczańskim © amiga
Ubite szutry w parku
Ubite szutry w parku © amiga
Las w parku
Las w parku © amiga
Miejsce przyjazne rowerzystom - okolice Florianki
Miejsce przyjazne rowerzystom - okolice Florianki © amiga
Robimy sporo zdjęć ;)
Robimy sporo zdjęć ;) © amiga
Punkt widokowy na górce
Punkt widokowy na górce © amiga
Ikona na rozstaju dróg
Ikona na rozstaju dróg © amiga
Przed Góreckiem Starym
Przed Góreckiem Starym © amiga
Kościół pw. św. Stanisława Biskupa w Górecku Kościelnym
Kościół pw. św. Stanisława Biskupa w Górecku Kościelnym © amiga
Przydrożna kapliczka
Przydrożna kapliczka © amiga
Zabudowania w Górecku Kościelnym
Zabudowania w Górecku Kościelnym © amiga

Podążamy w kierunku Józefowa, dwa dni temu odpuściliśmy go sobie, by dojechać wcześniej do Zwierzyńca, ale cały czas mieliśmy go na liście miejsc do odwiedzenia. Pamiętam jak w zagrodzie Sitarskiej wspominano nam o tym miejscu o kamieniołomie, o Synagodze.  Pierwszym miejscem które zobaczyliśmy w Józefowie to piękny zalew i plaża :) Dzisiaj jest tutaj niewielu ludzi, ale pewnie w weekendy jest tłoczno :)

Zalew w Józefowie
Zalew w Józefowie © amiga
Centrum Józefowa
Centrum Józefowa © amiga
Synagoga w Józefowie - obecnie biblioteka
Synagoga w Józefowie - obecnie biblioteka © amiga

W centrum miasteczka chwila na ustalenie co pierwsze, wybór pada na Synagogę i nieco dalej położony Kirkut. To pierwsze miejsce pełni w chwili obecnej rolę biblioteki, gdy tam wchodzimy okazuje się, że jest opisana historia, pojawiają się wycieczki szkolne... pomysł jest trafiony. 

Kirkut za to jest nieco oddalony od zabudowań, dobrze, że są oznaczenia inaczej ciężko było by trafić. Sam cmentarz jest opuszczony, ktoś co prawda od czasu do czasu odwiedza to miejsce, ale to wszystko. 
Kirkut w Józefowie
Kirkut w Józefowie © amiga
Na terenie kirkutu w Józefowie
Na terenie kirkutu w Józefowie © amiga
Macewy na cmentarzu
Macewy na cmentarzu © amiga
Ktoś o tym pamięta.
Ktoś o tym pamięta. © amiga
Ktoś tutaj przychodzi
Ktoś tutaj przychodzi © amiga

Pora zawrócić i podjechać od dość charakterystycznej baszty widokowej i niesamowitych kamieniołomów. Wchodzimy na wieżę i ... aparaty idą w ruch. Nie jesteśmy sami :) Widoki zapierają dech. 
Baszta widokowa w Józefowie
Baszta widokowa w Józefowie © amiga
Sporo schodów przed nami
Sporo schodów przed nami © amiga
Przez okienko w baszcie
Przez okienko w baszcie © amiga
Widoki na okolicę z Baszty
Widoki na okolicę z Baszty © amiga
Kamieniołomy w Józefowie
Kamieniołomy w Józefowie © amiga
Kamieniołom w Józefowie
Kamieniołom w Józefowie © amiga
Teraz trzeba w dół
Teraz trzeba w dół © amiga

Wracamy ponownie do centrum, jeszcze szybkie uzupełnienie zapasów i dopiero ruszamy dalej. Sześć kilometrów przez pola, pod wiatr i w pełnym słońcu wywołuje u nas wspomnienia z dnia poprzedniego. Chcemy jak najszybciej minąć ten odcinek. Gdy docieramy do granic lasu czujemy ulgę... Jazda ponownie staje się przyjemnością. Do Suśca jest coraz bliżej, gdy pojawia się wcześniejsza miejscowość zaczynamy rozglądać się za sklepami. Coś na kolację i kolejne śniadanie bardzo by się przydało ;) 

Kościół Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Józefowie
Kościół Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Józefowie © amiga
Kościół Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Józefowie
Kościół Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Józefowie © amiga

Odwiedzamy jeszcze miejscowy kościółek, by po kilku minutach odszukać agroturystykę. Chwila rozmowy rozpakowujemy się na szybko. Na dojeździe nie było sklepu więc muszę poszukać czegoś. Okazuje się, że wszystkie sklepy znajdują się po jednej stronie Suśca... Wchodzę do jednego z nich. Jest nieźle zaopatrzony... Zakupami wypełniam plecak, a na kierownicy wisi reklamówka :) Mogę wracać. 

W między czasie Karolina czaruje w kuchni. Dołączam do niej. 
Po obiedzie i odpoczynku gdy słońce zaczyna już nieco słabiej grzać postanawiamy wybrać się na małą rundkę do szumów Tanwi. Korzystamy ze szlaku, ten jednak okazuje się chwilami mało przejezdny rowerami, pojawiają się rozległe piaskownice, czasami wąskie przejścia, mostki drewniane. Idziemy pieszo czasami tylko wspomagając się rowerami. Co jakiś czas stajemy, robimy trochę zdjęć i ruszamy dalej. 

Szlak w kierunku szumów Tanwi
Szlak w kierunku szumów Tanwi © amiga
Fajna droga przez las
Fajna droga przez las © amiga
A takich ścieżek nie lubię
A takich ścieżek nie lubię © amiga
Piaskownica przed Szumami Tanwi
Piaskownica przed Szumami Tanwi © amiga
Nad Tanwią
Nad Tanwią © amiga
Drewniane mostki nad Tanwią
Drewniane mostki nad Tanwią © amiga
Nad Tanwią
Nad Tanwią © amiga
Szumy Tanwi
Szumy Tanwi © amiga
Tanew
Tanew © amiga

Szlak opuszczamy kilka km dalej niedaleko parkingu, tam w barze uzupełniamy elektrolity. Zaczynamy wracać, ale... jesteśmy niedaleko Huty Różaneckiej... tam znajdują się ruiny cerkwi, chyba warto podjechać. Ten krótki kawałek jest morderczy, spore nachylenie daje się nam we znaki... Później zjazd pod kościół i cerkiew, a po sesji trzeba podjechać to samo tylko z drugiej strony... 

Przydrożna kaplicza
Przydrożna kaplicza © amiga
Huta Różanecka
Huta Różanecka © amiga
Widoki z górki
Widoki z górki © amiga
Pozostałości cerkwi w Hucie Różaneckiej
Pozostałości cerkwi w Hucie Różaneckiej © amiga
Ruiny cerkwi w Hucie Różaneckiej
Ruiny cerkwi w Hucie Różaneckiej © amiga

Przez Rybnicę wracamy do Suśca... Udało się :) Pora na kolację..., przeglądnięcie map i czas pójść spać. 
Dzień był dość przyjemny... 

A teraz trochę o agroturystyce pod Jałowcem... w Suścu. 

Pokoje czyste, wysprzątane. Za to kuchnia... zero wyposażenia, chyba po raz pierwszy z czymś takim się spotykam, 2 garnki oba wyglądają jakby kopały się z koniem w świńskim korycie. Były 2 patelnie w tym jedna zarośnięta tłuszczem i brudem. Sztućców brakowało. Jakaś jedna łyżeczka, tępy nóż... Czajnik zakamieniony. Dziwi to o tyle, że nie było to tanie miejsce. Na dokładkę zapytaliśmy o pralkę i możliwość wyprania ciuchów... Zażądano od nas dodatkowej też wygórowanej opłaty, to po raz pierwszy podczas wszystkich naszych wypraw. Praktycznie zawsze albo pralka była dostępna od tak... albo gospodarze udostępniali nam ją w ramach opłaty za nocleg...  Na dokładkę około 22 gdy już poszliśmy spać pan gospodarz postanowił zaprosić nas na TV... Wybudził nas... masakra... Mam wrażenie, że szukał kompana do kieliszka.
Troch żałuję, że nie zanocowaliśmy gdzie indziej, ale nie mogliśmy spodziewać się takich atrakcji. Cóż... 

Pomnik Kargula i Pawlaka w Suścu
Pomnik Kargula i Pawlaka w Suścu © amiga
 Chyba jedyna atrakcja Suśca
Chyba jedyna atrakcja Suśca © amiga

Nasze podróżowanie z Karoliną - Od Kielc do Rzeszowa :) - dzień piąty

Poniedziałek, 19 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzisiejszy dzień zapowiada się nieco inaczej. Sakwy zostają na kwaterze, jedziemy nieobciążeni do Zamościa po drodze odwiedzając to i owo :) W plecakach mamy zapakowany mały zestaw biwakowy, bo wygląda na to, że może być problem z obiadem... W Zamościu będziemy za wcześnie, a później na mapach nie ma zaznaczonego baru, restauracji... A jak będzie sklep to damy sobie radę ;)

Zbieranie idzie nam całkiem sprawnie, szybkie śniadanie i o 8:00 wychodzimy na zewnątrz. Słońce już grzeje, dzień zapowiada się wyjątkowo upalny, mam tylko nadzieję, że będzie sporo lasów :) Ze Zwierzyńca kierujemy się na pobliski Obrocz, fragment piaszczysty udaje się przejechać bokiem, cieszymy się, że jedziemy bez sakw :)

Po dożynkach w Kostobudach
Po dożynkach w Kostobudach © amiga

Na szczęście to krótki odcinek, dalej jest już asfalt, choć gdy zaglądamy na przecinki leśne wiemy, by tam się nie pakować, piach widać wszędzie, mało tego ma on inną strukturę niż w innych miejscach Polski. Rower po prostu od razu w nim się zapada nawet gdy warstwa nie jest zbyt głęboka... 2-3 cm starczają by rower pływał... centymetr więcej i rower staje. 

Kościół św. Andrzeja Boboli w Kostobudach
Kościół św. Andrzeja Boboli w Kostobudach © amiga

W Kostobudach do których dojeżdżamy widzimy pozostałości po dożynkach, wszędzie masa dyni, cukinii, żal by to się zniszczyło, wybieramy najmniejszą cukinię i pakujemy ją do plecaka ;) Pewnie mieszkańcy pogoniliby nas za to, ale cóż... korzystamy z każdej nadarzającej się okazji... ;)

Kaplica drewniana w Zarzeczu
Kaplica drewniana w Zarzeczu © amiga

Teren staje się otwarty, lasy zostają za nami, jazda zaczyna być nużąca, mijają kolejne km, mijamy kolejne miejscowości, w końcu docieramy do rogatek Zamościa... Chwila oddechu.

Widać już stare miasto w Zamościu
Widać już stare miasto w Zamościu © amiga

Jadąc wzdłuż Łabunki docieramy w okolice rotundy Zamojskiej. Wjeżdżamy na teren, zaskakują mnie groby, krzyże, gwiazdy Dawida, im bliżej jesteśmy tym bardziej zdajemy sobie sprawę co co za miejsce i jak było wykorzystane w trakcie wojny... Sama rotunda jest w remoncie, postanawiamy jednak zajrzeć za bramę zakazującą dostęp... chcemy zrobić szybkie zdjęcie i... chwilę później dołącza do nas kobieta chwilę rozmawiamy i okazuje się, że najprawdopodobniej jest konserwatorem zabytków z Zamościu, dostajemy pozwolenie na wstęp do rotundy... musimy jednak uważać, bo z zewnątrz widać uwijających się robotników. 

Brama Rotundy Zamojskiej
Brama Rotundy Zamojskiej © amiga
Rotunda w trakcie remontu
Rotunda w trakcie remontu © amiga
Napisy na bramie
Napisy na bramie © amiga
Wnętrza rotundy w Zamosciu
Wnętrza rotundy w Zamosciu © amiga
Wnętrza rotundy w Zamosciu
Wnętrza rotundy w Zamosciu © amiga
Wnętrza rotundy w Zamosciu
Wnętrza rotundy w Zamosciu © amiga
Wnętrza rotundy w Zamosciu
Wnętrza rotundy w Zamosciu © amiga

Wnętrza rotundy w Zamosciu
Wnętrza rotundy w Zamosciu © amiga
Wnętrza rotundy w Zamosciu
Wnętrza rotundy w Zamosciu © amiga
Wnętrza rotundy w Zamosciu
Wnętrza rotundy w Zamosciu © amiga
Aż trudno uwierzyć, że tylu ludzi tutaj zginęło.
Aż trudno uwierzyć, że tylu ludzi tutaj zginęło. © amiga

Chodzimy po kolejnych pomieszczeniach, czy celach rotundy, każda jest inna, każda poświęcona czemuś innemu. Wiedząc jednak ilu ludzi zostało tutaj zakatowanych robi to na nas dość ponure wrażenie. Trudno powiedzieć że lubię takie miejsca, ale gdy znajduję się czy to w pobliżu kirkutów, czy obozów zagłady to zawsze chcę je odwiedzić, choć na chwilę zajrzeć do środka i w jakiś sposób złożyć hołd tym ludziom. Chyba chodzi o to by pamiętać o ciemnych kartach historii i starać się tego unikać. Może z tego powodu nie podoba mi się prowadzona w chwili obecnej polityka, która przymyka oko na wyczyny niektórych grup. 

Minęło dobre kilkadziesiąt minut nim postanawiamy wrócić do centrum, jeszcze chwilę rozmawiamy z przemiłą panią konserwator, opowiada nam o miejscach które warto zobaczyć, odwiedzić, czy wejść do środka. Centrum Zamościa jest niesamowite. Chodzi oczywiście o stare miasto. Krążymy od punktu do punktu, wchodzimy czasami do kościołów, by zrobić choćby jedno zdjęcie. 

Widok na stare miasto w Zamościu
Widok na stare miasto w Zamościu © amiga
Brama wjazdowa do Zamościa :)
Brama wjazdowa do Zamościa :) © amiga
Pomnik Jana Zamoyskiego
Pomnik Jana Zamoyskiego © amiga
Ratusz w Zamościu
Ratusz w Zamościu © amiga
Rynek Zamoyski
Rynek Zamoyski © amiga
Synagoga w Zamościu
Synagoga w Zamościu © amiga
Stare miasto w Zamościu
Stare miasto w Zamościu © amiga
Wnętrze kolegiaty Zamoyskiej
Wnętrze kolegiaty Zamoyskiej © amiga
Przy kolegiacie
Przy kolegiacie © amiga
Kolegiata w Zamościu
Kolegiata w Zamościu © amiga
W bramie kolegiaty
W bramie kolegiaty © amiga
Twierdza Zamość
Twierdza Zamość © amiga

Pora opuścić Zamość i poszukać kolejnych ciekawych punktów, wczoraj przeglądaliśmy przewodnik z zaznaczonymi ciekawymi punktami w okolicy, tak więc lekko nagięliśmy drogę powrotną by przynajmniej część odwiedzić. Wyjazd drogą krajową w zasadzie był jedyną opcją, a ta jest nieprzyjemna, spory ruch. Początkowo jeszcze byłą DDRka (paskudnej jakości, ale jednak), tak dalej musimy jechać szosą. Przed Łabuniami Pierwszymi odwiedzamy dworek, a z mapy wynika, że od tego miejsca jest alternatywna droga z której skrzętnie korzystamy :) Tyle, że wiatr daje nam popalić...kilka km jest bardzo męczące... 

Zespół pałacowy z XIX w. w Łabuniach
Zespół pałacowy z XIX w. w Łabuniach © amiga

W Łabuniach podjeżdżamy pod Zespół Pałacowy Zamoyskich i pora zawracać do Zwierzyńca, mam chichą nadzieję, że wkrótce znajdziemy jakieś miejsce odpoczynkowe, jakąś wiatę, w której będziemy mogli chwilę odpocząć, coś zjeść... 

W kruchcie kościoła w Łabuniach
W kruchcie kościoła w Łabuniach © amiga
Łabunie - kościół pw. MB Szkaplerznej i św. Dominika z 1605r
Łabunie - kościół pw. MB Szkaplerznej i św. Dominika z 1605r © amiga
Kościół pw. MB Szkaplerznej i św. Dominika w Łabuniach
Kościół pw. MB Szkaplerznej i św. Dominika w Łabuniach © amiga
Zespół pałacowy Zamoyskich w Łabuniach
Zespół pałacowy Zamoyskich w Łabuniach © amiga
Stara gorzelnia w Łabuniach
Stara gorzelnia w Łabuniach © amiga
Droga przed nami, słońce wysysa z nas resztki energii
Droga przed nami, słońce wysysa z nas resztki energii © amiga

Kierujemy się na Siewną Górną, jednak przed nami kilkanaście km przez pola i łąki. Tutaj brakuje atrakcji, za to pagórki i wiatr nie pomagają... Czujemy olbrzymie zmęczenie, a wiaty, czy jakiegoś skrawka cienia nie widać. Dopiero na wysokości Białowoli widać szkołę i plac zabaw... długo się nie namyślamy, skręcamy, dostajemy się na teren placu i rozkładamy manatki... Marzy nam się herbata, wstawiamy więc wodę w między czasie przygotowujemy posiłek z rzeczy które jadą z nami od początku dzisiejszej wycieczki. Byliśmy prawie pewni, że nie będzie restauracji, knajpki na tym odcinku. Tak więc warto było wieźć ten majdan ze sobą.

Przerwa na placu zabaw :)
Przerwa na placu zabaw :) © amiga

Mija dobra godzina nim najedzeni, lekko wypoczęci postanawiamy ruszyć dalej, przed wyjazdem jeszcze szybka wizyta w sklepie przy szkole :) Uzupełnienie zapasów wody... Ruszamy. Pojawiają się podjazdy, pojawiają się lasy, okolice zaczyna być bardziej przyjemna, jest na czym zawiesić oko :) 

Będzie z górki :)
Będzie z górki :) © amiga
Potoczek - Kościół pw. św. Stanisława
Potoczek - Kościół pw. św. Stanisława © amiga
Muzeum Historyczne Światowego Związku Żołnierzy AK Okręg Zamość im. ppłk. Stanisława Prusa ps. Adam
Muzeum Historyczne Światowego Związku Żołnierzy AK Okręg Zamość im. ppłk. Stanisława Prusa ps. Adam © amiga
Stary Młyn nad Wieprzem w Kaczórkach
Stary Młyn nad Wieprzem w Kaczórkach © amiga
Bondyrz - kościół pw. Opatrzności Bożej
Bondyrz - kościół pw. Opatrzności Bożej © amiga

Wejście do zagrody Guciów
Wejście do zagrody Guciów © amiga
Zagroda Guciów
Zagroda Guciów © amiga
Na terenie zagrody w Guciowie
Na terenie zagrody w Guciowie © amiga
Szkoda, że dziś jest zamknięte
Szkoda, że dziś jest zamknięte © amiga

Wjeżdżamy do Guciowa, o tym miejscu słyszeliśmy wcześniej, głupio by było go nie odwiedzić gdy jesteśmy tak blisko. Chodzi oczywiście o zagrodę Guciów. To mini skansen, żyjący, zamieszkany... z możliwością noclegu w nim, posilenia się, czy zrobienia zakupów lokalnych specjałów...  Mamy jednak sporego pecha... W poniedziałek zagroda jest zamknięta... robimy kilka zdjęć z zewnątrz i ruszamy dalej. Może 50 metrów dalej trafiamy na stoisko z lokalnymi specjałami, jest chleb, jest miód, smalec i kilka innych rzeczy. Decydujemy się na zakup chleba (na kwaterze już nie mamy) i smalcu ze skwarkami i cebulą. 

Bocian wygrzewający się w promieniach słońca
Bocian wygrzewający się w promieniach słońca © amiga
A może zmienimy na chwilę pojazdy?
A może zmienimy na chwilę pojazdy? © amiga
Drewniana kaplica w lesie w Obroczy
Drewniana kaplica w lesie w Obroczy © amiga

Do Zwierzyńca jest już niedaleko, jakieś 8 może 9 km... Trasa prowadzi głównie lasem, tak więc koniec ze smażeniem się w pełnym słońcu. W Zwierzyńcu objeżdżamy jeszcze pobliskie stawy, odwiedzamy kilka miejsc które wczoraj pominęliśmy. i wracamy do schroniska. 


Zabytkowy układ wodno-pałacowy w Zwierzyńcu
Zabytkowy układ wodno-pałacowy w Zwierzyńcu © amiga
Stawy w Zwierzyńcu
Stawy w Zwierzyńcu © amiga
Drewniany mostek
Drewniany mostek © amiga
Kolejny staw
Kolejny staw © amiga
Drewniana dzwonnica przy kościele w Zwierzyńcu
Drewniana dzwonnica przy kościele w Zwierzyńcu © amiga
Kościół pw. św. Jana Nepomucena w Zwierzyńcu
Kościół pw. św. Jana Nepomucena w Zwierzyńcu © amiga
Staw przy kościele w Zwierzyńcu
Staw przy kościele w Zwierzyńcu © amiga
Zespół Szkół Drzewnych i Ochrony Środowiska im. Jana Zamoyskiego w Zwierzyńcu
Zespół Szkół Drzewnych i Ochrony Środowiska im. Jana Zamoyskiego w Zwierzyńcu © amiga

W ciągu dnia pranie wyschło, mamy jeszcze sporo czasu by przygotować się do jutrzejszego wyjazdu, jemy kolację, szybki prysznic i omawiamy plan na kolejny dzień. Rozkładamy mapy, przyglądamy się gdzie możemy dotrzeć, gdzie powinniśmy szukać noclegu. Na zewnątrz dawno już zapadł zmrok gdy postanawiamy się udać na spoczynek.


Nasze podróżowanie z Karoliną - Od Kielc do Rzeszowa :) - dzień czwarty

Niedziela, 18 sierpnia 2019 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Poranek cieplejszy niż po pierwszej nocy namiotowej na tej wyprawie. Budzi nas słońce :) zaglądające przez szpary do namiotu :) 
Dość szybo składamy namiot, tropik suszy się na podeście :), Namiot praży się tuż obok. 

W między czasie przygotowujemy śniadanie, gotujemy wodę na kawę i herbatę... Cały czas coś się dzieje...
Czas ucieka nieubłaganie. 
Startujemy kilka minut po 9:00... 
Wczoraj wieczorem ślęcząc nad mapami ustaliliśmy, że dojedziemy do Zwierzyńca i tam zostaniemy dwie noce w schronisku. Dzisiaj po dojeździe chcielibyśmy jeszcze zahaczyć o Szczebrzeszyn... Może się to uda... cóż zobaczymy. Mapy zarówno te papierowe jak i elektroniczne pokazują nam, że pomiędzy Dąbrowicą, a Sierakowem nie ma kompletnej drogi... trzeba to objechać przez Kurzynę Małą, Średnią i Wielką. Objazd trochę bez sensu, brak DW na tym odcinku jest jeszcze większą zagadką dla nas. 

Tanew w okolicach Dąbrowicy
Tanew w okolicach Dąbrowicy © amiga
Rekonstrukcja przejścia granicznego z 1914 r.
Rekonstrukcja przejścia granicznego z 1914 r. © amiga
Do Biłgoraju którędy?
Do Biłgoraju którędy? © amiga
Dzień dobry :)
Dzień dobry :) © amiga

Na tym odcinku, nie ma nic specjalnie ciekawego, choć łapiemy się każdej nadarzającej okazji do zrobienia zdjęcia. 
Gdy jedziemy lasami jest całkiem przyjemnie, jednak w otwartym terenie słońce już o tak wczesnej porze potrafi wycisnąć z nas siódme poty. 
Zaczynamy rozglądać się za jakimś sklepem, ale jest niedziela, te duże są zamknięte na Amen, te małe albo ich nie ma, albo jeszcze nie otwarte, a stacji benzynowej nie ma wcale. Docieramy do Soli, miejscowość jest długa, ale nie ma w niej nic ciekawego, dopiero gdzieś na przedmieściach Biłgoraju trafiamy na coś otwartego i tłumy ludzi kłębiące się przy nim. Stajemy i my... 
Wchodzę do środka, trochę to trwa nim wychodzę z zakupami. Ale pora na jakiś baton, na coś do popicia.
Ruszamy dalej z myślą by coś zjeść w Biłgoraju, ciekawe ile zajmie nam zwiedzanie, tym bardziej, że to około połowy wycieczki, planujemy jeszcze zahaczyć o Józefów :) 

Cerkiew Prawosławna p.w. Św. Jerzego
Cerkiew Prawosławna p.w. Św. Jerzego © amiga

Początkowo miejscowość robi średnie wrażenie na nas, ale... trafiamy do czegoś takiego jak Miasteczko Kresowe, to nowo wybudowane osiedle wzorowane na starych miasteczkach z centralnie postawioną bożnicą. Większość zabudowań jest drewniana, widać, że nie wszystko jest jeszcze skończone, ale już wygląda to niesamowicie, już czuć ten klimat. Pomysł i wykonanie na najwyższym poziomie. Trochę to trwa nim się otrząsamy i jedziemy nieco dalej do Zagrody Sitarskiej.

Miasteczko kresowe
Miasteczko kresowe © amiga
Plac wewnętrzny miasteczka kresowego
Plac wewnętrzny miasteczka kresowego © amiga
Centralnie umieszczony budynek w miasteczku kresowym w Biłgoraju
Centralnie umieszczony budynek w miasteczku kresowym w Biłgoraju © amiga
Zastanawiam się co było pierwowzorem tego budynku
Zastanawiam się co było pierwowzorem tego budynku © amiga

Gdy okazuje się, że jest otwarta wchodzimy do środka. Opłata 4 zł za wstęp nie jest zbyt wygórowana, początkowo myślałem, że wlecimy tam na kilka minut zrobimy trochę zdjęć i wyjdziemy.., ale osoby oprowadzające opowiadają nam o historii Biłgoraju, o tym miejscu o tym jak udało się zachować tą zagrodę. Taki mini skansen jest miłym przerywnikiem w trakcie wycieczki. Widać, że czuwają nad nim osoby z pasją :) 

Zagroda Sitarska
Zagroda Sitarska © amiga
Wewnątrz zagrody Sitarskiej
Wewnątrz zagrody Sitarskiej © amiga
Pomieszczenia dospodarcze
Pomieszczenia dospodarcze © amiga
Maselnicy dawno nie widziałem :)
Maselnicy dawno nie widziałem :) © amiga
Zagroda Sitarska od Środka
Zagroda Sitarska od Środka © amiga
Piękna Sitareczka :)
Piękna Sitareczka :) © amiga

Wychodzimy po 40 minutach... wracamy do centrum i krótka narada.... Chyba pora zmienić nieco trasę, Józefów zostawimy sobie na inny dzień, a teraz pojedziemy najkrótszą drogą do Zwierzyńca. Przed tym jednak coś zjemy. Chwilę wcześniej minęliśmy jakiś bar, był otwarty. Wracamy więc do niego i wchodzimy do środka. Może nie jest to wypasiona restauracja, ale jedzenie jest podane szybko, sprawnie i jest całkiem przyzwoite, choć pewnie Magda Gessler by się przyczepiała do posiłków ;) 

Najedzeni wychodzimy, wsiadamy na rowery i postanawiamy przejechać odcinek do Zwierzyńca drogą wojewódzką. Gdzieś przed rogatkami Biłgoraju zrównuje się z nami miejscowy rowerzysta, chwilę rozmawiamy i proponuje nam odbicie na pobliskie źródełka. Twierdzi, że to niedaleko, pojedziemy bocznymi drogami, ścieżkami... Trochę się obawiamy jazdy po piasku, ale dajemy się przekonać i podążamy za nim gawędząc sobie miło :)

Docieramy do źródeł rzeki Stok, na mapie nie mamy ich zaznaczonych, takie miejsca znają tylko mieszkańcy, lokalni turyści i rowerzyści... my mieliśmy szczęście że trafiliśmy na jednego z nich. Trochę jest mi przykro z tego powodu, że nie pamiętam imienia naszego kompana. Może kiedyś to przeczyta? A może spotkamy się gdzieś na szlakach...?

Źródła rzeki Stok
Źródła rzeki Stok © amiga
Jesteśmy w Zwierzyńcu
Jesteśmy w Zwierzyńcu © amiga

Od źródełek jedziemy w trójkę jeszcze przez kilka km do Panasówki i nieco dalej na wysokość wzgórza Polak. Dopiero tutaj się rozstajemy, zostało nam kilka km przez las do Zwierzyńca, w większości z górki :) W pierwszej kolejności odszukujemy nasze schronisko. Dostajemy klucze do pokoju, rozpakowujemy się częściowo, robimy kawę... chwilę odpoczywamy i snujemy plan na wieczór. 

Pomnik przy wyjeździe ze Zwierzyńca
Pomnik przy wyjeździe ze Zwierzyńca © amiga
GreenVelo w drodze do Szczebrzeszyna
GreenVelo w drodze do Szczebrzeszyna © amiga
Liceum ogólnokształcące w Szczebrzeszynie
Liceum ogólnokształcące w Szczebrzeszynie © amiga
Ratusz w Szczebrzeszynie
Ratusz w Szczebrzeszynie © amiga
Pomnik Chrząszcza
Pomnik Chrząszcza © amiga
Podobno zabytkowa drewniana kaplica ;)
Podobno zabytkowa drewniana kaplica ;) © amiga
Cerkiew pw. Zaśnięcia NMP w Szczebrzeszynie
Cerkiew pw. Zaśnięcia NMP w Szczebrzeszynie © amiga
Na Szczebrzeszyńskim Kirkucie
Na Szczebrzeszyńskim Kirkucie © amiga
Macewy na terenie kirkutu
Macewy na terenie kirkutu © amiga
Dość dobrze zachowane
Dość dobrze zachowane © amiga
Kawałek naszej historii
Kawałek naszej historii © amiga
Synagoga w Szczebrzeszynie
Synagoga w Szczebrzeszynie © amiga
Robali wszędzie pełno ;)
Robali wszędzie pełno ;) © amiga
To jakieś zabytkowe wersje chrząszczy ;)
To jakieś zabytkowe wersje chrząszczy ;) © amiga
Kościoł  pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Szczebrzeszynie
Kościoł pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Szczebrzeszynie © amiga

W końcu ponownie wsiadamy na rowery, tym razem bez sakw kierujemy się do Szczebrzeszyna, korzystamy przy tym z GreenVelo poprowadzonego w tym miejscu wzdłuż drogi wojewódzkiej. 11 km później jesteśmy w Szczebrzeszynie. Samo miasto kojarzyło mi się tylko z Chrząszczem, znajomi którzy tutaj byli też wspominali tylko robala... Bałem się, że przyjechaliśmy tutaj tylko po zdjęcie stawonoga... A miasteczko zaskakuje i to bardzo pozytywnie. Okazuje się, że prócz rzeźby, jest więcej atrakcji. Drewniana kapliczka, zabytkowy kościół, synagoga, kirkut... W sumie kręcimy się po tej dość niewielkiej miejscowości dobrą godzinę :) 

Droga przez Kawęczyn
Droga przez Kawęczyn © amiga
Drewniane zabudowania :)
Drewniane zabudowania :) © amiga
Piękna okolica
Piękna okolica © amiga
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Promienie słońca ukrytego za chmurami
Promienie słońca ukrytego za chmurami © amiga
Kościół pw. św. Izydora w Topólczy
Kościół pw. św. Izydora w Topólczy © amiga

Pora jednak wrócić na kwaterę, by nie jechać tą samą drogą kierujemy się przez Kawęczyn i Turzyniec. Same miejscowości niewiele wnoszą swoim brakiem czegokolwiek na czym można zawiesić oko, jednak widoki na okolice zapierają dech. Droga znajduje się nieco powyżej okolicy, widać całą dolinę, w oddali drogę, którą jakieś 2 godziny wcześniej jechaliśmy. Słońce coraz niżej, zaczyna się chować za co większymi wzniesieniami.

Ciekawy napis na bramie Zwierzynieckiego cmentarza
Ciekawy napis na bramie Zwierzynieckiego cmentarza © amiga
Takie drogi tylko w Zwierzyńcu ;)
Takie drogi tylko w Zwierzyńcu ;) © amiga

Na szczęście dojeżdżamy do Zwierzyńca, stajemy na chwilę przy sklepie tłok spory, ale musimy zrobić zakupy, na kolację, na śniadanie... Zostaję i pilnuję rowerów, a Karolina udaje się do środka... Obserwuję turystów, miejscowych choć ci są w mniejszości. Chwilę później jesteśmy już w pokoju. Pora zrobić małą przepierkę, ciuchy mogą się spokojnie suszyć przez całą noc i cały jutrzejszy dzień :) Plany rowerowe są z grubsza ustalone, choć wieczorem je doprecyzowujemy. Gdy jest kompletnie ciemno udajemy się powoli na spoczynek. Dobnranoc :)