Nasze podróżowanie z Karoliną - Od Kielc do Rzeszowa :) - dzień ósmy
Czwartek, 22 sierpnia 2019
· Komentarze(0)
Poranek jest nieco chłodniejszy, szybko się przebieramy, pakujemy, w między czasie gotuje się woda na herbatę, a na śniadanie czekają na nas jajka od kurek od gospodyni :)
Po sytym śniadaniu ruszamy, dzisiaj czeka nas dość długi odcinek, chcielibyśmy dotrzeć do Przemyśla, pytanie tylko czy nam się to uda? Z gospodarzami nie mamy okazji się pożegnać, śpią jeszcze gdy ruszamy. Szkoda.
Park zdrojowy w Horyńcu © amiga
Na terenie parku w Horyńcu-Zdroju © amiga
Wracamy do centrum Horyńca, wczoraj minęliśmy park zdrojowy, dziś trzeba to nadrobić, tym bardziej, że pewnie nie prędko będzie okazja tutaj wrócić. Kierunek Radruż, wieje ze wschodu co powoduje, że zaczyna nam się robić chłodno. Ubieramy wiatrówki, koszule, tak będzie lepiej.
W Rardużu stajemy przy cerkwi, jest piękna, szkoda, że tak wcześnie nie ma opcji wejścia, informacja mówi że dopiero gdzie po 11 jest taka możliwość. Nie mamy tyle czasu, tak więc musimy poskromić nasze apetyty. Robimy zdjęcia z zewnątrz. Nieco dalej odnajdujemy jeszcze jedną cerkiew, to była greckokatolicka cerkiew p.w. św. Świętego Mikołaja Cudotwórcy, obecnie przejęta na kościół katolicki.
Na cmentarzu w Radrużu © amiga
Budynek przy cerkwi w Radrużu © amiga
Cerkiew św. Paraskewy - Radruż © amiga
Cerkiew w Radrużu © amiga
Była cerkiew greckokatolicka p.w. św. Świętego Mikołaja Cudotwórcy w Radrużu © amiga
Była cerkiew greckokatolicka p.w. św. Świętego Mikołaja Cudotwórcy w Radrużu © amiga
W Radrużu zmieniamy kierunek i jedziemy na południowy-zachód, dzięki temu wiatr który do tej pory tak nam przeszkadzał, zaczyna nas wspomagać ;) Chyba po raz pierwszy w trakcie całej wyprawy mamy takie warunki...
Pojawia się też upragniony las chroniący nas nieco przed słońcem, jadąc rozglądam się za grzybami, te co jakiś czas zauważam na poboczach, ale w większości są to mało jadalne egzemplarze.
Na szlaku GreenVelo przy granicy z Ukrainą © amiga
Oby taka droga była przez cały czas © amiga
W lesie jest pięknie :) © amiga
Za Krowicą Hołodowską, odbijamy z GreenVelo, wybieramy krótszy wariant, zaoszczędzimy dobre 5-6 km... co nie jest dzisiaj bez znaczenia. Problem pojawia się na krótkim odcinku za miejscowością, gdzie droga zamienia się na szuter, później na drogę polną, a w końcu pojawia się piasek i rozlewiska po opadach...
Zmęczeni wyjeżdżamy po drugiej stronie tego odcinka, chwila odpoczynku nam się należy...
Krowica Sama - kościół pw. Przemienienia Pańskiego © amiga
W Wólce Żmijewskiej jest kolejna stara cerkiew, nieco z boku, tam porzucamy rowery i już na piechotę podchodzimy do niewielkiej cerkwi ukrytej wśród drzew.
Gdy wracamy okazuje się, że dość nieszczęśliwie położyłem rower, urwało się lewe lusterko, ale stratę zauważam dopiero po kilku km. Nie mam ochoty na powrót więc nic nie mówię ;)
Na niebie w oddali widać ciemne chmury, co jakiś czas słychać grzmoty... czyżby burza? Sprawdzamy co się dzieje na radarach... Burza nas minie i to w sporej odległości... nie musimy się nią przejmować.
Cerkiew w Woli Żmijowskiej ukryta za drzewami © amiga
Piękne widoki © amiga
Cerkiew w Woli Żmijowskiej © amiga
Wjeżdżamy do Wielkich Oczu, nieco większej miejscowości i zgadzamy się z Karoliną, że to dobre miejsce na wizytę w restauracji, tym bardziej, że widzimy ją z daleka :). Gdy jednak tam podjeżdżamy okazuje się, że otworzą ją za kilka godzin... Ech... Tak więc nie pozostaje nam nic innego jak zrobić kilka zdjęć miejscowości w której jest drewniana cerkiew, synagoga i ruszyć dalej. Jedna z mieszkanek mówi nam że jest restauracja w Korczowej... Wstępna analiza mówi nam że to jakieś 10 km i musimy lekko odbić z GreenVelo.
I kto ma wielkie oczy ;) © amiga
Cerkiew pw. Mikołaja Cudotwórcy w Wielkich Oczach © amiga
Wielkie Oczy - Synagoga © amiga
Kościół pw. NMP Królowej w Kobelnicy Wołoskiej © amiga
Niewiele nam to zmieni, stracimy może jeden punkt na trasie, ale jakoś go nie żałujemy, jedziemy na poszukiwanie restauracji. O gotowaniu nie myślimy, możemy stracić zbyt wiele cennego czasu.
Sama droga do Korczowej nie jest zła, mija szybko, a na miejscu stajemy przy jedynej jak się okazuje restauracji. Zamawiamy obiad i pozostaje nam czekać popijając pyszną kawę. Dania szybko lądują na stole, ale... kelnerka coś pokręciła, zamiast 2 x Devolay, dostajemy jednego schabowego i jednego devolay, nie czepiamy się, cóż... wymiana dania kosztowała by nas kolejne kilkanaście minut... Zjadamy... a w zasadzie nie zjadamy wszystkiego. Porcje są ogromne... Po posiłku musimy chwilę odpocząć... ;)
Skracamy sobie przejazd jadąc dalej drogą 94, a ta jest prawie pusta, to efekt wybudowania w pobliżu autostrady, a GreenVelo wracamy w okolicach Chotyńca.
Chotyniec - Cerkiew Pw. Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy © amiga
Stubno Dworek z XXw. © amiga
Fajny kawałem drogi © amiga
Na kładce nad Sanem © amiga
W oddali Wytaszyce :) © amiga
Wytaszyce - cerkiew Przemienienia Pańskiego © amiga
Wytaszyce - cerkiew Przemienienia Pańskiego © amiga
Jadąc obok siebie rozważamy możliwe opcje noclegu, rozglądamy się za jakimś miejscem które nadawało by się do tego, jakiś MOR, agroturystyka, kemping, pole namiotowe... ale.. tutaj nic takiego nie istnieje. W końcu w okolicach Stubna... chwila namysłu i... cóż... wykorzystamy Booking, sprawdzam co jest w Przemyślu... i... chwilę później mamy już zarezerwowane lokum tuż przy rynku :) Kamień spadł nam z serca... możemy jechać spokojniej nie martwiąc się o miejsce noclegowe.
Za Chałupkami Dusowskimi trafiamy na ciekawą przeprawę przez San, przyznam się, że nie spodziewałem się kładki pieszo-rowerowej. Samochody tędy nie pojadą. A my mamy okazję na kilka zdjęć.
Do Przemyśla jest coraz bliżej, wygląda na to, że będziemy tam za jakąś godzinę, najwyższa pora, zmęczenie jest bardzo odczuwalne, stajemy nieco częściej, okazje jakieś się znajdują, a to cerkiew, arboretum, ciekawy krajobraz...
Już widać Przemyśl © amiga
DDRka jak się patrzy :) © amiga
Drewniany budynek przy stadionie w Przemyślu © amiga
Gdzieś w tej zabudowie jest nasza dzisiejsza kwatera ;) © amiga
Wjeżdżamy do Przemyśla piękną rowerówką poprowadzoną wzdłuż rzeki, zjeżdżamy z niej w samym centrum, odszukujemy naszą dzisiejszą kwaterę, rozpakowujemy się i... jedziemy na poszukiwanie chleba i czegoś na chleb ;)
To pierwsze odnajdujemy na rynku w lokalnej piekarni, chleb tani nie jest 12 zł za bochenek... Może będzie przynajmniej smaczny ;)
Nieco dalej w lokalnym markecie robimy resztę zakupów i... pora wracać do pokoju...
Rynek w Przemyślu © amiga
Do dyspozycji mamy nieźle wyposażoną kuchnię, kolacja jest nam jak najbardziej potrzebna. A po niej ustalamy jeszcze plan na kolejny dzień, pomysł na nocleg już mamy, ale szkoda by było odpuścić objazd Przemyśla, przy czym z sakwami było by ciężko zaliczać kolejne wzniesienia. Ustalamy, że o poranku zwiedzimy miasto, a dopiero później ruszmy dalej.
Zasypiamy w kilka minut...
Po sytym śniadaniu ruszamy, dzisiaj czeka nas dość długi odcinek, chcielibyśmy dotrzeć do Przemyśla, pytanie tylko czy nam się to uda? Z gospodarzami nie mamy okazji się pożegnać, śpią jeszcze gdy ruszamy. Szkoda.
Park zdrojowy w Horyńcu © amiga
Na terenie parku w Horyńcu-Zdroju © amiga
Wracamy do centrum Horyńca, wczoraj minęliśmy park zdrojowy, dziś trzeba to nadrobić, tym bardziej, że pewnie nie prędko będzie okazja tutaj wrócić. Kierunek Radruż, wieje ze wschodu co powoduje, że zaczyna nam się robić chłodno. Ubieramy wiatrówki, koszule, tak będzie lepiej.
W Rardużu stajemy przy cerkwi, jest piękna, szkoda, że tak wcześnie nie ma opcji wejścia, informacja mówi że dopiero gdzie po 11 jest taka możliwość. Nie mamy tyle czasu, tak więc musimy poskromić nasze apetyty. Robimy zdjęcia z zewnątrz. Nieco dalej odnajdujemy jeszcze jedną cerkiew, to była greckokatolicka cerkiew p.w. św. Świętego Mikołaja Cudotwórcy, obecnie przejęta na kościół katolicki.
Na cmentarzu w Radrużu © amiga
Budynek przy cerkwi w Radrużu © amiga
Cerkiew św. Paraskewy - Radruż © amiga
Cerkiew w Radrużu © amiga
Była cerkiew greckokatolicka p.w. św. Świętego Mikołaja Cudotwórcy w Radrużu © amiga
Była cerkiew greckokatolicka p.w. św. Świętego Mikołaja Cudotwórcy w Radrużu © amiga
W Radrużu zmieniamy kierunek i jedziemy na południowy-zachód, dzięki temu wiatr który do tej pory tak nam przeszkadzał, zaczyna nas wspomagać ;) Chyba po raz pierwszy w trakcie całej wyprawy mamy takie warunki...
Pojawia się też upragniony las chroniący nas nieco przed słońcem, jadąc rozglądam się za grzybami, te co jakiś czas zauważam na poboczach, ale w większości są to mało jadalne egzemplarze.
Na szlaku GreenVelo przy granicy z Ukrainą © amiga
Oby taka droga była przez cały czas © amiga
W lesie jest pięknie :) © amiga
Za Krowicą Hołodowską, odbijamy z GreenVelo, wybieramy krótszy wariant, zaoszczędzimy dobre 5-6 km... co nie jest dzisiaj bez znaczenia. Problem pojawia się na krótkim odcinku za miejscowością, gdzie droga zamienia się na szuter, później na drogę polną, a w końcu pojawia się piasek i rozlewiska po opadach...
Zmęczeni wyjeżdżamy po drugiej stronie tego odcinka, chwila odpoczynku nam się należy...
Krowica Sama - kościół pw. Przemienienia Pańskiego © amiga
W Wólce Żmijewskiej jest kolejna stara cerkiew, nieco z boku, tam porzucamy rowery i już na piechotę podchodzimy do niewielkiej cerkwi ukrytej wśród drzew.
Gdy wracamy okazuje się, że dość nieszczęśliwie położyłem rower, urwało się lewe lusterko, ale stratę zauważam dopiero po kilku km. Nie mam ochoty na powrót więc nic nie mówię ;)
Na niebie w oddali widać ciemne chmury, co jakiś czas słychać grzmoty... czyżby burza? Sprawdzamy co się dzieje na radarach... Burza nas minie i to w sporej odległości... nie musimy się nią przejmować.
Cerkiew w Woli Żmijowskiej ukryta za drzewami © amiga
Piękne widoki © amiga
Cerkiew w Woli Żmijowskiej © amiga
Wjeżdżamy do Wielkich Oczu, nieco większej miejscowości i zgadzamy się z Karoliną, że to dobre miejsce na wizytę w restauracji, tym bardziej, że widzimy ją z daleka :). Gdy jednak tam podjeżdżamy okazuje się, że otworzą ją za kilka godzin... Ech... Tak więc nie pozostaje nam nic innego jak zrobić kilka zdjęć miejscowości w której jest drewniana cerkiew, synagoga i ruszyć dalej. Jedna z mieszkanek mówi nam że jest restauracja w Korczowej... Wstępna analiza mówi nam że to jakieś 10 km i musimy lekko odbić z GreenVelo.
I kto ma wielkie oczy ;) © amiga
Cerkiew pw. Mikołaja Cudotwórcy w Wielkich Oczach © amiga
Wielkie Oczy - Synagoga © amiga
Kościół pw. NMP Królowej w Kobelnicy Wołoskiej © amiga
Niewiele nam to zmieni, stracimy może jeden punkt na trasie, ale jakoś go nie żałujemy, jedziemy na poszukiwanie restauracji. O gotowaniu nie myślimy, możemy stracić zbyt wiele cennego czasu.
Sama droga do Korczowej nie jest zła, mija szybko, a na miejscu stajemy przy jedynej jak się okazuje restauracji. Zamawiamy obiad i pozostaje nam czekać popijając pyszną kawę. Dania szybko lądują na stole, ale... kelnerka coś pokręciła, zamiast 2 x Devolay, dostajemy jednego schabowego i jednego devolay, nie czepiamy się, cóż... wymiana dania kosztowała by nas kolejne kilkanaście minut... Zjadamy... a w zasadzie nie zjadamy wszystkiego. Porcje są ogromne... Po posiłku musimy chwilę odpocząć... ;)
Skracamy sobie przejazd jadąc dalej drogą 94, a ta jest prawie pusta, to efekt wybudowania w pobliżu autostrady, a GreenVelo wracamy w okolicach Chotyńca.
Chotyniec - Cerkiew Pw. Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy © amiga
Stubno Dworek z XXw. © amiga
Fajny kawałem drogi © amiga
Na kładce nad Sanem © amiga
W oddali Wytaszyce :) © amiga
Wytaszyce - cerkiew Przemienienia Pańskiego © amiga
Wytaszyce - cerkiew Przemienienia Pańskiego © amiga
Jadąc obok siebie rozważamy możliwe opcje noclegu, rozglądamy się za jakimś miejscem które nadawało by się do tego, jakiś MOR, agroturystyka, kemping, pole namiotowe... ale.. tutaj nic takiego nie istnieje. W końcu w okolicach Stubna... chwila namysłu i... cóż... wykorzystamy Booking, sprawdzam co jest w Przemyślu... i... chwilę później mamy już zarezerwowane lokum tuż przy rynku :) Kamień spadł nam z serca... możemy jechać spokojniej nie martwiąc się o miejsce noclegowe.
Za Chałupkami Dusowskimi trafiamy na ciekawą przeprawę przez San, przyznam się, że nie spodziewałem się kładki pieszo-rowerowej. Samochody tędy nie pojadą. A my mamy okazję na kilka zdjęć.
Do Przemyśla jest coraz bliżej, wygląda na to, że będziemy tam za jakąś godzinę, najwyższa pora, zmęczenie jest bardzo odczuwalne, stajemy nieco częściej, okazje jakieś się znajdują, a to cerkiew, arboretum, ciekawy krajobraz...
Już widać Przemyśl © amiga
DDRka jak się patrzy :) © amiga
Drewniany budynek przy stadionie w Przemyślu © amiga
Gdzieś w tej zabudowie jest nasza dzisiejsza kwatera ;) © amiga
Wjeżdżamy do Przemyśla piękną rowerówką poprowadzoną wzdłuż rzeki, zjeżdżamy z niej w samym centrum, odszukujemy naszą dzisiejszą kwaterę, rozpakowujemy się i... jedziemy na poszukiwanie chleba i czegoś na chleb ;)
To pierwsze odnajdujemy na rynku w lokalnej piekarni, chleb tani nie jest 12 zł za bochenek... Może będzie przynajmniej smaczny ;)
Nieco dalej w lokalnym markecie robimy resztę zakupów i... pora wracać do pokoju...
Rynek w Przemyślu © amiga
Do dyspozycji mamy nieźle wyposażoną kuchnię, kolacja jest nam jak najbardziej potrzebna. A po niej ustalamy jeszcze plan na kolejny dzień, pomysł na nocleg już mamy, ale szkoda by było odpuścić objazd Przemyśla, przy czym z sakwami było by ciężko zaliczać kolejne wzniesienia. Ustalamy, że o poranku zwiedzimy miasto, a dopiero później ruszmy dalej.
Zasypiamy w kilka minut...