Wpisy archiwalne w kategorii

Coś z zupełnie innej beczki

Dystans całkowity:407.83 km (w terenie 101.78 km; 24.96%)
Czas w ruchu:29:29
Średnia prędkość:13.83 km/h
Maksymalna prędkość:51.01 km/h
Suma podjazdów:192 m
Maks. tętno maksymalne:223 (121 %)
Maks. tętno średnie:151 (82 %)
Suma kalorii:22689 kcal
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:25.49 km i 1h 50m
Więcej statystyk

Nasze wędrowanie po Malcie - dzień pierwszy

Poniedziałek, 6 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Pierwszy dzień pobytu na Malcie. Noc była wyjątkowo krótka. Brak wody zdatnej do picia dał nam się we znaki. Przed 6:00 gnamy na miasto poszukać jakiegokolwiek otwartego sklepu, marketu, czegokolwiek... 

Zaskakuje to, że już kilka sklepów działa, malutkie lokalne sklepiki, zawartość różna. W większości nie ujmują, po prostu małe coś... podobne do sklepików u nas tak sprzed... 20 lat ;) Wyjątek stanowi piekarnia... Tutaj czas zatrzymał się dobre 100 lat temu :) 
Kupujemy niesamowicie pachnący chleb i coś w rodzaju bułek ;) W zasadzie to duży chleb i 2 maleńkie ;) 

Po zakupach pędzimy na kwaterę, strasznie chce nam się pić... Ostatni raz cokolwiek piliśmy jeszcze we Wrocławiu. Na Malcie nie było jak, nie było gdzie. Przed północą wszystko było zamknięte, a deszcz dodatkowo przegonił nas na kwaterę ;)

Po pysznym śniadaniu - ten chleb do dzisiaj mi się śni :) i uzupełnieniu elektrolitów, pakujemy się. Plan to długie spacerowanie. Pójdziemy gdzie nas oczy poniosą. 
Il-Gudja - Malta - o poranku
Il-Gudja - Malta - o poranku © amiga
St. Mary's Parish Church
St. Mary's Parish Church © amiga
Problemem jest mapa, jest taka sobie, mam w telefonie OSMAnda z bardzo szczegółowymi mapami i nawigacją, ale nie chcemy z tego korzystać cały czas. Zobaczymy jak nam pójdzie. Mijamy lotnisko i kierujemy się na Niebieskie groty. Do przejścia około 8 km... Po drodze podziwiamy architekturę, zaskakują nas wszechobecne opuncje :) 
Wczoraj w nocy tutaj lądowaliśmy :)
Wczoraj w nocy tutaj lądowaliśmy :) © amiga
Z opuncjami ;)
Z opuncjami ;) © amiga
Opuncja z bliska
Opuncja z bliska © amiga
Czyżby cytryny?
Czyżby cytryny? © amiga
Gdzieniegdzie widać drzewa z cytrynami :), rosną jak u nas jabłonie. Udaje się kupić Pastizzi, chwilę później zajadamy się nimi :) Pycha... Możemy iść dalej ;)
U nas najwyżej jabłka ;)
U nas najwyżej jabłka ;) © amiga
Krajobraz jest tak inny od Polskiego, to fajna odmiana. Jest inaczej. Biała zabudowa po jakimś czasie męczy oczy, trochę żałuję, że okulary przeciwsłoneczne zostały na kwaterze. Ale dam radę. Wiatr chwilami daje się we znaki, są miejsca gdzie chce nam urwać głowy ;)
Panorama z Tal-Bebbux
Panorama z Tal-Bebbux © amiga
Maltańskie uliczki
Maltańskie uliczki © amiga
Gdy tylko jest okazja wejść do kościoła, to korzystamy z tego. Wnętrza piękne. Zaskakujące. Ciekawe kiedy nam się to znudzi ;)
Malta Kościoł w Kirkopie
Malta Kościoł w Kirkopie © amiga
Kościół św. Katarzyny w Żurrieq
Kościół św. Katarzyny w Żurrieq © amiga
Kościół św. Katarzyny w Żurrieq
Kościół św. Katarzyny w Żurrieq © amiga
Kościół św. Katarzyny w Żurrieq
Kościół św. Katarzyny w Żurrieq © amiga
Jeden z niewielu cmentarzy na Malcie
Jeden z niewielu cmentarzy na Malcie © amiga
Kościoły na Malcie zaskakują...
Kościoły na Malcie zaskakują... © amiga
Idąc dalej, zaglądamy do mapy, włączyliśmy nawigację by nie zgubić się wśród uliczek, ale dzięki mapie jest szansa że nie pominiemy ciekawszych obiektów na trasie. Tak też jest z wiatrakiem :) Widać go z daleka, choć pewnie bez mapy przeszlibyśmy 2-3 uliczki dalej i tyle by z tego było. 
Kościoły na Malcie zaskakują...
Kościoły na Malcie zaskakują... © amiga
Pod kościołem na Malcie
Pod kościołem na Malcie © amiga
Piękna zabudowa
Piękna zabudowa © amiga
Zbliżamy się powolutku do Blue Grotto, postanawiamy zajrzeć czy dzisiaj pływają łódki, wg oficjalnej strony wszystko działa, jest otwarte, jednak coś nam się nie podoba. Idziemy jednak dalej. Z punktu widokowego przyglądamy się okolicy, nie ma łódek... Jednak twardo idziemy dalej. 
Piękna zabudowa
Droga gdzieś tam prowadzi © amiga
W oddali widać morze :)
W oddali widać morze :) © amiga
Kozy? Trafiliśmy do Pacanowa?
Kozy? Trafiliśmy do Pacanowa? © amiga
Trochę bardziej zielono
Trochę bardziej zielono © amiga
Coraz bardziej widać morze
Coraz bardziej widać morze © amiga
Blue Grotto - szkoda, że nie udało nam się popłynąć do nich
Blue Grotto - szkoda, że nie udało nam się popłynąć do nich © amiga
Zadowoleni w drodze do Niebieskich Grot
Zadowoleni w drodze do Niebieskich Grot © amiga
Ale widoki
Ale widoki © amiga
Wyspa w oddali
Wyspa w oddali © amiga
Klify :)
Klify :) © amiga
Skaliste wybrzeże
Skaliste wybrzeże © amiga
Skaliste wybrzeże
Skaliste wybrzeże © amiga
Przy brzegu... rozczarowanie. Jednak łódki nie pływają, zbyt silny wiatr. Szkoda tylko, że na stronie nie było o tym ani słowa. Trochę rozgoryczeni wpadamy do kawiarni, zamawiamy 2 kawy i zajadamy się ciastem prosto z Polski :) Spoglądamy na siebie, musimy wrócić tą samą trasą, ale... chwila... przecież tutaj jeżdżą autobusy.... zaglądamy do przewodnika gdzie jest rozrysowana mapa komunikacji. Sprawdzamy rozkład na przystanku, autobus będzie za kilkanaście minut :) Możemy się poopalać... 
Wysmarowana Karolina :)
Wysmarowana Karolina :) © amiga
Gdy podjeżdża pakujemy się do środka, płacimy 3 euro za dwa bilety na 2 godziny i jedziemy w odwiedziny do Klifów Dingli, wysiadamy i na spokojnie idziemy dalej pieszo podziwiając okolicę :) Na otwartym terenie wiatr chce nam chwilami urwać głowy, ale nie poddajemy się...  
Radar dopplerowski :) na Malcie
Radar dopplerowski :) na Malcie © amiga
Pięknie miejsce
Pięknie miejsce © amiga
Opuncje :)
Opuncje :) © amiga
Panorama Maltańska
Panorama Maltańska © amiga
Znajome zwierzaki ;)
Znajome zwierzaki ;) © amiga
Trochę brakuje mi drzew
Trochę brakuje mi drzew © amiga
Klify Dingli
Klify Dingli © amiga
Dingli Cliffs
Dingli Cliffs © amiga
Kaplica Marii Magdaleny w pobliżu Klifów Dingli
Kaplica Marii Magdaleny w pobliżu Klifów Dingli © amiga
Kaplica św. Marii Magdaleny w Dingli
Kaplica św. Marii Magdaleny w Dingli © amiga
Jeszcze raz klify
Jeszcze raz klify © amiga
Radar coraz bliżej
Radar coraz bliżej © amiga
Klify Dingli
Klify Dingli © amiga
Klify Dingli
Klify Dingli © amiga
Klify Dingli
Klify Dingli © amiga
W końcu pora skierować się do wnętrza wyspy, kierunek Mdina, oczywiście po drodze jest trochę innych miasteczek. Ich budowa coraz bardziej powszednieje. W centrum wielki kościół, dookoła biała zabudowa i wąskie uliczki. Podziwiam kierowców autobusów, jak oni tutaj manewrują... Szok... Gdzieś pomiędzy miasteczkami trafiamy na owocującą Opuncję, zrywamy kilka owoców, pakujemy do woreczka i... idziemy dalej. Spróbujemy ich po dotarciu do kwatery :)
Akcent rowerowy :)
Akcent rowerowy :) © amiga
Zbliżamy się do jakiegoś miasteczka
Zbliżamy się do jakiegoś miasteczka © amiga
Kwitnąca opuncja
Kwitnąca opuncja © amiga
Magiczne okienko
Magiczne okienko © amiga
Kolejny kościołek
Kolejny kościołek © amiga
Wnętrze kościołka
Wnętrze kościołka © amiga
Kościoły bardzo podobne do siebie
Kościoły bardzo podobne do siebie © amiga
St. Mary's Parish Church
St. Mary's Parish Church © amiga
Te uliczni się nie nudzą
Te uliczni się nie nudzą © amiga
Zastanawia mnie cały czas po diabła te samochody na tak małej wyspie...
Zastanawia mnie cały czas po diabła te samochody na tak małej wyspie... © amiga
Rondo?
Rondo? © amiga
Trochę szerszy chodnik ;)
Trochę szerszy chodnik ;) © amiga
W Mdinie
W Mdinie © amiga
Gdy docieramy do Mdiny miasto trochę nas zaskakuje, jest inne od tego co do tej pory widzieliśmy, uliczki są jeszcze węższe, mury wyższe, na większości uliczek panuje przyjemny cień. Wspinamy się na mury by zrobić zdjęcie, tutaj tak wieje, że ledwo da się oddychać, szybka fora i uciekamy... ;) Trochę błądzimy ale opuszczamy miasto i kierujemy się na Mostę. 
Brama główna w Mdinie
Brama główna w Mdinie © amiga
Alejki nieco poniżej
Alejki nieco poniżej © amiga
Brama w Mdinie
Brama w Mdinie © amiga
Wąskie uliczki w Mdinie
Wąskie uliczki w Mdinie © amiga
Szokuje mnie taka zabudowa...
Szokuje mnie taka zabudowa... © amiga
U nas chyba niewyobrażalne...
U nas chyba niewyobrażalne... © amiga
Jakiś Krzaczek
Jakiś Krzaczek © amiga
Dalej uważam, że w takich miejscach samochody nie powinny mieć wjazdu
Dalej uważam, że w takich miejscach samochody nie powinny mieć wjazdu © amiga
Widoki z murów w Mdinie
Widoki z murów w Mdinie © amiga
Mdina z daleka
Mdina z daleka © amiga
Mdina w oddali
Mdina w oddali © amiga
Droga zajmuje nam trochę czasu, Mdina powolutku ginie nam z oczu, Ruch jakby większy, za to wpadamy na szatański pomysł. Pierwotny plan zakładał wyprawę na rowerze, ale tuż przed wyjazdem zrezygnowaliśmy z rezerwacji nastawiając się na wycieczki piesze. Jednak Karolina pamięta miej więcej gdzie była wypożyczalnia w Moście. Sprawdzamy to na Google i... tam też się kierujemy. Punkt jest jeszcze zamknięty, mamy trochę czasu więc udajemy się do ścisłego centrum. Udaje się zwiedzić rotundę, wejście po 2 euro, ale warto. Kościół jest inny od tego co do tej pory widzieliśmy. W sumie spędzamy tam dobre kilkadziesiąt minut. 
Wracamy do wypożyczali, na miejscu okazuje się, że tutaj tylko składa się zamówienia, a wypożyczalnia jest gdzie indziej. Dostajemy adres i tam też się udajemy. 
Miasto Ciszy coraz dalej
Miasto Ciszy coraz dalej © amiga
Rotunda w Moście
Rotunda w Moście © amiga
W rotundzie w Moście
W rotundzie w Moście © amiga
W rotundzie w Moście
W rotundzie w Moście © amiga
Piękne wnętrze
Piękne wnętrze © amiga
Szokujące wnętrze
Szokujące wnętrze © amiga
Znaleziona czaszka
Znaleziona czaszka © amiga
Na miejscu rozczarowanie, punkt jest zamknięty, ale... obok jest sklep rowerowy, chwila rozmowy i sprzedawca dzwoni do znajomego... Mamy podejść jakiś km dalej. Będzie czekał... Cóż... idziemy i. rowerki na nas czekają. Co prawda daleko im do tego do czego przywykliśmy, ale mają dwa koła ;) Umawiamy się na oddanie w dniu kolejnym około 17... Tak więc po prawie 30 km wsiadamy na rowery i ruszamy w dalszą drogę... 
 
Pożyczone rowerski
Pożyczone rowerski © amiga


Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień drugi - Kajaki

Niedziela, 16 sierpnia 2015 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Dzisiejszy dzień zapowiada się zupełnie inaczej niż można by przypuszczać, rowery zostają w garażu ukryte przed palącym słońcem a my... udajemy się na spływ kajakowy Czarną Hańczą, to mój debiut na tej rzece... nie wiem jak będzie, co będzie się działo.... jaki jest stan rzeki... czy nie trzeba będzie przenosić kajaków, a może będzie głęboko, trzeba będzie uważać? 

Dojeżdżamy do Głębokiego Brodu... chwila powitania z przemiłą rodziną zajmującą się wypożyczaniem kajaków i transportem powrotnym... planujemy trasę ekstremalną około 25-26 km... to zajmie około 7 godzin... 

Kapelusz został :)
Kapelusz został :) © amiga

Jeszcze chwila i tam popłyniemy
Jeszcze chwila i tam popłyniemy © amiga

Pierwszy rzut oka na rzekę... jest płytko... w miejscu gdzie wsiadamy do kajaków ledwie 30-40cm... 
Rodzice Karoliny w jednym kajaku - prowadzącym, a my jako grupa pościgowa w drugim kajaku :)... Plan dość prosty... minąć 3 mosty... skręcać w odpowiednich kierunkach, zaliczyć na koniec 2 śluzy na kanale Augustowskim i... poczekać na transport powrotny.... 

W zasadzie trasa podzielona jakby na 3 odcinki..., środkowy prowadzi przez najbardziej odkryty teren, ostatni niby jest najbardziej malowniczy, a pierwszy to trochę łąk, trochę lasów...

Instrukcja obsługi i tel... wyjątkowo załączam bo firma jest godna polecenia
Instrukcja obsługi i tel... wyjątkowo załączam bo firma jest godna polecenia © amiga

Wypływamy dość wcześnie, jest 9:28 gdy ruszamy... początkowo trochę może niepewnie... nie wiemy jak będzie dalej... jednak okazuje się, że niski stan rzeki w niczym nie przeszkadza, a czasami nawet pomaga... początkowo mamy oczywiście problemy z synchronizacją machania wiosłami... ale szybko się uczymy... 

Trochę trzeba popracować :)
Trochę trzeba popracować :) © amiga

O poranku temperatura znośna... pozycja w kajaku... może nie jest komfortowa..., ale w tym też jest urok..., dzisiaj dla odmiany pracują głównie górne mięśnie, górne stawy... troszeczkę się obawiałem na początku co będzie z barkiem, który od czasu do czasu daje dalej o sobie znać... jednak... jest nieźle... :) Miejscami dajemy z siebie wszystko... wyprzedzając wiodącą dwójkę :)...

Dookoła sporo kaczek
Dookoła sporo kaczek © amiga

Na zmianę prowadzimy raz my, a raz rodzice Karoliny....

Zupełnie się nami nie przejmują
Zupełnie się nami nie przejmują © amiga

Chwilami jest śmiesznie, chwilami, trzeba bardzo uważać, kilka razy lądujemy w krzakach... trzeba odbić i wrócić na właściwą ścieżkę... od czasu do czasu spoglądam na endomondo sprawdzając jak na idzie..., wrażenie jest takie, że płyniemy bardzo szybko... ale jak się później okaże to tylko złudzenie... nurt rzeki jest bardzo ospały... pewnie gdyby liczyć na niego to spływ zajął by nam ze 2 dni... :) więc nie można odpoczywać cały czas... trzeba wiosłować :) 

Kajaki wyciągnięte - chwila przerwy
Kajaki wyciągnięte - chwila przerwy © amiga

Co chwilę mijamy ptaki, te mniejsze i te większe, troszeczkę obawiamy się łabędzi... jednak zostawiają nas w świętym spokoju, chociaż widzimy, że od czasu do czasu jakiś dureń w kajaku próbuje je zezłościć.... Zresztą wariatów też tutaj nie brakuje... wyprzedza nas kilka kajaków z młodzieżą... niewiele brakuje a zaliczyliby wywrotkę, chociaż nie można być pewnym czy czegoś nie zaliczyli gdy ich nie widzieliśmy, z tym bywa różnie...

I Łabądki się znalazły
I Łabądki się znalazły © amiga

Co ciekawe kilka razy mijamy panie sprzedające a to babeczki, a to jagodzianki..., w niektórych miejscach są informacje, że do sklepu jest.... x metrów..., że jest bar... lub coś innego... 

Damy radę przepłynąć pod spodem?
Damy radę przepłynąć pod spodem? © amiga

Zabija nad jedna z starszych kobiecin która z daleka nawołuje że ma najlepsze prawdziwe jagodzianki, z prawdziwych jagód, a nie z dżemem, jak inni... a po tamtych ludzie chorują... Taka ciekawa odskocznia, miejscowy folklor... później dowiadujemy się, że to ta kobieta zaczęła handel nad Czarną Hańczą :) .... 

Jest czas na opalanie :)
Jest czas na opalanie :) © amiga

Na trasie 2 razy zatrzymujemy się, pierwszy raz korzystamy z własnych zapasów, za to z drugim miejscem postojowym mamy problem, zaczął się ostatni odcinek ten najbardziej malowniczy... tyle, że tam są pustki... gdy tylko widzimy pomost, dobijamy do niego... okazuje się, że tuż obok można i zjeść i napić się kawy... 

Nie tylko kajaki :)
Nie tylko kajaki :) © amiga

Korzystamy z tej drugiej opcji, jedzenie jeszcze mamy swoje... coś z nim musimy zrobić... :) najlepiej skonsumować... 

Malowniczy fragment jest usiany powalonymi drzewami, kłodami, w wielu miejscach są mielizny... trzeba bardzo uważać... a nawet czasami trzeba zawrócić, gdy zapędziliśmy się nie w tą odnogę, w kozi róg... 

Młode łabędzie :)
Młode łabędzie :) © amiga

Robi się tłoczno
Robi się tłoczno © amiga

Kilka razy w uczy rzucają się oznakowania...  tylko co one oznaczają? Próbuję się domyślać... i prawie trafiam... ale o tym przekonuję się dopiero w domu Oznakowanie śródlądowych dróg wodnych

Co to oznacza?
Co to oznacza? © amiga

Po minięciu trzeciego mostu wiemy, że do mety już niedaleko, wpływamy na kanał Augustowki i zaliczamy 2 śluzy :), ciekawe doświadczenie... sporo piany... przy okazji widać że woda jest tutaj bardziej zanieczyszczona... 

Czekamy na śluzowanie
Czekamy na śluzowanie © amiga

Wewnątrz śluzy
Wewnątrz śluzy © amiga

Za chwilę otwarte zostaną wrota
Za chwilę otwarte zostaną wrota © amiga

Musimy się trzymać w kupie
Musimy się trzymać w kupie © amiga

W Mikaszówce nad Nettą kończymy spływ, dzwonimy po transport... Samochód dociera w ciągu kilkunastu minut... Pora zapakować się do środka i wrócić do Głębokiego Brodu, a później do Starego Folwarku... 

Pora wyjść na ląd
Pora wyjść na ląd © amiga

Czujemy już zmęczenie.... 

Na kwaterze padam w krótkim czasie na łóżko i zasypiam... Co chwilę się budzę, czuję ból stawów... chyba dawno tak się nie napracowały... przynajmniej je górne... Może trzeba było płynąć rowerkiem wodnym? ;P

Tak naprawdę wo wypad kajakowy był świetną odskocznią, rzeka piękna, piękna przyroda... może gdyby jeszcze słońce tak nie paliło? 


Stała pod hałdą...

Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 · Komentarze(10)
Sting - Englishman In New York


Powrót z pracy po 17:00, od pewnej chwili było pewne, że posiedzę nieco dłużej. Przed wyjazdem przepakowuję plecak, zostawiam graty na Rudawską Wyrypę, zabieram rzeczy z BikeOrientu + kilka drobiazgów które się przeleżały w szafce. W sumie na plecach ląduje ładne kilka kg.
Na zewnątrz jest ciepło, temperatura w okolicach 20 stopni. Jadę ponownie przez hałdę w Sośnicy. zaczynam już zjeżdżać gdy zauważam zaparkowane w bocznej ścieżce Mitsubishi Space Star na zabrzańskich blatach. Już rano zwróciło moją uwagę, tyle, że zignorowałem to, czasami pracownicy zostawiają w okolicy swoje samochody, a sami przewracają hałdę do góry nogami. Jednak po 10 godzinach tej fury nie powinno już być. Podjeżdżam do samochodu, jest otwarty, dziwne, na przednim siedzeniu leżą kluczyki... . Wyciągam tel. i dzwonię na 112. Chwila rozmowy z dyspozytorem, próbuję mu wytłumaczyć jak dojechać na hałdę od strony Zabrza..., w końcu proponuję, że poczekam na policję w okolicach kościoła w Makoszowach i poprowadzę ich w kierunku znaleziska.

Staję pod kościołem, obok jest sklep, zakładam, że policja nie przyjedzie w 5 min, więc wchodzę do środka, szybkie zakupy, coś na ząb + napój, rozsiadam się.
Mija 20 min, podjeżdża policyjny bus. Chwila rozmowy i pakuję się wraz z rowerem do środka, prowadzę ich moją ścieżką przez hałdę. Dojeżdżamy do podnóża, dalej nie jadą, szkoda auta. Prowadzę ich jeszcze 150m i wskazuję samochód. Szybko okazuje się, że został wczoraj skradziony. Mija kolejne kilkadziesiąt minut, jest czas aby porozmawiać z ekipą. Wszystko to młodzi chłopcy w wieku ok do 30 lat. 2 dni temu wrócili ze szkolenia w Katowicach-Piotrowicach - jakieś 2 km od mojego domu :)
Gdy z grubsza wszystko ustalone, zostawiam im namiary na siebie i jadę po raz kolejny z hałdy :)
Już bez kombinowania jadę najkrótszą trasą z tego miejsca, 0 przygód, na dzisiaj chyba starczy :)

Za oknami wiosna © amiga


kici kici... © amiga

I have a dream… (podsumowanie roku)

Poniedziałek, 31 grudnia 2012 · Komentarze(13)
WILKI - Pijemy Za Lepszy Czas


Mamy Sylwester, czasu mało, więc na szybko małe podsumowanie sezonu.

Przyznam się, że bardzo długo zastanawiałem się jakie powinno być... i czy w ogóle powinno być, wiele się zdarzyło, wiele się zmieniło, nie ma sensu pisać historii od nowa, zawsze można zajrzeć do wpisów… skupię się więc głównie na tym do czego BS został stworzony…

Wielkim marzeniem było przejechanie 10000km w ciągu roku, ot takie małe coś..., a wyszło nieco inaczej...

Styczeń

Do połowy miesiąca praktycznie bezśnieżnie, ale leń robił swoje, plan był taki żeby częściowo zrekompensować zimę na rowerku stacjonarnym, oczywiście nie wyszło, przekonałem się, że to urządzenie jest totalnie bezużyteczne…, jedyne zastosowanie to chronienie podłogi przed kurzem…
Może ktoś się oburzy, ale pomimo kręcenia nie przesunęło się nawet o 5cm…, 0 przyjemności….

W efekcie w styczniu przejechane było tylko 71km – 3 wyjazdy

Kopernik też była kobietą © amiga


Luty

Niby ciut lepiej, 119km – ale 2 wyjazdy i padnięte baterie na jednym z wyjazdów… ogólnie tragedia…
więc stąd te chmury © amiga


Marzec

W końcu zrobiło się na tyle przyjemnie, że dało się wyjechać do pracy, początkowo walka z kadencją, z czasem przejazdu, niestety ponad 3 miesiące prawie bez wyjazdów dały o sobie znać, co większa górka to problem…, niemniej im dłużej jeździłem tym lepiej to wychodziło…, pierwsze dłuższe wypady, pierwsze wizyty na maratonach (jako obserwator), ale też pierwsza poważniejsza gleba w sezonie, długo czułem jej skutki…

W sumie 875km – 24 wpisy…

Łagisza © amiga


Kwiecień

Zaczyna się szaleństwo, coraz więcej wypadów rowerowych, coraz więcej kilometrów nabitych, coraz cieplej. Częste szukanie alternatywnych szlaków, zaowocowało odkryciem całkiem przyjemnych ścieżek, czy to w okolicy domu, czy na trasie do pracy….
Rowerowo wyszło nieźle i była to zapowiedź całkiem niezłego sezonu.

Efekt: 1322.00 km – 40 wpisów…

Zamek w Rabsztynie © amiga


Maj

Jeden z bardziej paskudnych dla mnie miesięcy, problemy, problemy, problemy, na szczęście odreagowane na rowerze, zaliczony pierwszy samotny rajd na orientację (jeszcze amatorski), kilka dłuższych wypadów i pierwsze testy jazdy ze słuchawkami na uszach, wcześniej jakośnie mogłem się przemóc do takiej opcji…. Dzisiaj uważam to za normę…

Przejechane 1811km – 48 wpisów…

Przy okazji w końcu założyłem konto na facebooku :)

Kydrant w polu © amiga


Czerwiec

W końcu naprawdę ciepło, chce się jeździć, więcej i więcej, w końcu jakiś wypad w góry, których mi tak brakowało, piękna Industriada , zaliczone „Na kole ku familokom”, dłuższy wypad do Rybnika i niestety coś czego się nie spodziewałem – pęknięta rama w rowerze i ciągnący się serial jej wymiany, dopiero po 6 tygodniach rower wrócił z serwisu, rozmawiając z nimi można było dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, włącznie z tym, że wykorzystuję rower w sposób niestandardowy, do dzisiaj zastanawiam się o co mogło im chodzić…. Wymusiło to na mnie przesiadkę na stary rower Dziadunia, ale jakoś niespecjalnie odczułem różnicę, owszem geometria inna, rozmiar też, lecz po prostu wsiadłem i pojechałem, nie robiło mi różnicy, że nie mam pedałów SPD, że hamulce to V-brake…, że to tylko 7 rzędówka…, zresztą cały czas mnie dziwi po jakiego diabła firmy Sram i Shimano wypuszczają kolejne generację nieprzydanych napędów 3x10, 1x11? Jeżeli 3x7 w zupełności wystarcza.

1715km – 43 wpisy

Odkrycie na nowo Endomondo. - Świetna zabawka

Jakiś zapalony taki © amiga


Lipiec

Padł rekord przejechanych przeze mnie km w ciągu miesiąca, głównie za przyczyną kolejnych weekendów poza domem, w górach, Lublińcu, kilku spotkaniach BS i przygotowaniach do zdobycia śnieżki ,a którą pochopnie zapisałem się pod koniec czerwca…. Walka o kondycję była ciężka, wiedziałem, że podjazdy nie są moją mocną stroną, ale uphill właśnie na tym polega więc było co robić. W końcu po długich tygodniach oczekiwania dostałem nową ramę, tym samym swój żywot zakończył Zygfryd, a narodził się Manfred.
2012km – 50 wpisów

Gruppen foto © amiga


Sierpień

Chyba największy punkt zwroty w całym roku, a w zasadzie cała ich masa nagromadzona w tak krótkim okresie, najważniejsze to zdobycie Śnieżki. Jeden z bardziej morderczych moich wyczynów, ale gdy byłem już na szczycie, to... ech… nie da się tego opisać… przeżycie jedyne w swoim rodzaju.
Chwilę później wyjazd do Francji, totalnie nierowerowy, ale chyba nigdy tego nie zapomnę, a to za sprawą francuskich przyjaciół, których poznałem miesiąc wcześniej… Zwiedzony Paryż i Normandia, ale z punktu widzenia zwykłych ludzi, a nie turystów, czyli w sposób w jaki preferuję zwiedzanie, chociaż siłą rzeczy nie dało się ominąć pewnych turystycznych miejsc…
Rowerowo wyszło za to tak sobie

1202km – 33 wpisy

Zdobywcy Śnieżki © amiga


Wrzesień

Zaliczony kolejny rajd na orientację, bez większych sukcesów, ale w końcu gdzieś trzeba się nauczyć nawigacji, przy okazji świetna okazja do spotkania ze znajomymi BS… i nie tylko. W końcu w Realu.
Zaliczony pierwszy wyścig szosowy, niestety na góralu mogłem jedynie poważyć, że go wygram… z szosowcami… ech… może w przyszłym roku…., udział wezmę, ale przygotuję się inaczej…
Przy okazji chyba pierwsza tak poważna gleba, przerycie kilku metrów gębą pozostawiło ślady, wylizywanie się zajęło ok. 2 tygodnie, jednak cały czas dalej jeździłem na rowerze do pracy :).

1961km – 52 wpisy

Moja latarnia, nie oddam jej, już stoi koło kominka... © amiga


Październik

Pierwsze opady śniegu, pierwsze wyjazdy przy minusowej temperaturze, ten fragment jesieni szczególnie nie rozpieszczał. Ostatnie większe wypady terenowe, te późniejsze już tylko symbolicznie, aby się nazywało, że teren zaliczony, siłą rzeczy coraz więcej szos…. Ale coś za coś kolejny wyjazd na rajd na orientację tym razem do Krzeszowic…. Pierwszy dzień wypadku fantastyczny, piękna słoneczna pogoda, drugi to zmaganie się ze swoimi słabościami, lejącą się z nieba wodą, błotem…, ale jest co wspominać…

1690km – 49 wpisów

Piękna nasza jura ©


Listopad

Sezon chyli się ku końcowi, coraz częściej odpuszczane rowerowo dni. Jesień jednak wyjątkowo zrobiła się przyjemna, pomimo kilku wyraźnie chłodniejszych dni jest nieźle, na dokładkę zaliczony Tropiciel 9 – nocny rajd przygodowy na orientację, odkryłem ile jeszcze mi brakuje, jest z czym się zmagać, jest o co walczyć, w przyszłym roku będzie lepiej…

Ufo wylądowalo.... © amiga


1467km – 46 wpisów

W końcu odpaliłem konto na Flickrze :)

Grudzień

Zaczyna się robić naprawdę nieprzyjemnie, zaliczam kilka gleb na lodzie, 3 poważniejsze sytuacje na drodze uświadamiają mi jak niebezpiecznie potrafi być na drogach, jacy nieprzewidywalni potrafią być ludzie i jak bezmyślni. W efekcie po kilku dłuuugich miesiącach inwestuję kolejowy bilet miesięczny, odpuszczam kolejne dni, wolę dożyć 2013 roku…, dokręcam jeszcze kilka km do 15000 i starczy sezon 2012 uważam za zamknięty…

832km – 26 wpisów.

Po długich wachaniach odpaliłem w końcu last.fm-a głównie jako uzupełnienie do Endomondo ;)

Rowerowa zima :) © amiga


2013

Trochę o planach na przyszły rok….
Po pierwsze nie utracić kondycji, długo na to pracowałem, a wiem co 2 miesiące potrafią zrobić i jak to trudno później jest odrobić…., czy się uda nie wiem.
Ostrożnie zakładam przejechane 10000km w 2013 rok, ostrożnie bo nie wiem co się wydarzy, ale tą dyszkę chciałbym zaliczyć…
Nie odpuszczę Śnieżce, nie odpuszczę Beskidom, niech się boją :) (jak ja ich się bałem)
Reszta to tylko droga ku lepszemu, co wyjdzie to wyjdzie, ciekawe co warto będzie wspominać 31 grudnia 2013 roku.

UDANEJ ZABAWY SYLESTROWEJ i ROWEROWEGO NOWEGO ROKU

Spotykamy się mam nadzieję wszyscy na BS już w nowym roku.


Ps. Dziękuję wszystkim którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do tak świetnego wyniku.

Wilijo....

Poniedziałek, 24 grudnia 2012 · Komentarze(6)
Dzisiaj wyjątkowo coś innego :)

KULT - Maria ma syna


W przeciągu całego roku,
Jest taki jeden dzień, dzień zimy,
Który pachnie pysznym barszczykiem oraz choinką,
Wesołych i zdrowych świąt sobie wtedy życzymy
Potrawy na wigilijny stół robimy,
Szczęście wita nasze progi,
Jest to dzień dla nas bardzo drogi.
Pierwszej gwiazdki wypatrujemy a kiedy już zaświeci
W naszym domu już kolęda leci.
Rower niech wytrwa z nami rok cały,
Oby święta się udały!


Rowerowych świąt... © amiga

powrót do domku....

Środa, 14 listopada 2012 · Komentarze(2)
Pierdolnięci dekadenci - Marian Opania


Powrót wieczorową porą, w firmie trochę pracy, niewiele już zostało do dokończenia, jutro finish... i pora na kolejny projekt :)
Z firmy ewakuuję się ok 17:00, jest ciemno, odpalam lampki i jadę, na szosach pusto, no... prawie, w każdym bądź razie jedzie się przyjemnie, tyle że znowu jest rześko, ale w końcu mamy już połowę listopada, więc to chyba nie dziwnie. Brakuje jednak ciepła, brakuje słońca świecacego do 22:00, brakuje tych wieczorych długich wypadów popracowych w terenie... . Byle do marca... - szybko zleci...

Fotka zastępna, z kwietnia 2011 roku, tyle...., że poddana dodatkowej obróbce...

Emilia Krakowska w spektaklu wakacjuszka - zdjęcie archiwalne z kwietnia 2011 © amiga


Miłego wieczora...

koncertowy weekend

Niedziela, 11 listopada 2012 · Komentarze(0)
Happysad - Stare Miasto


Sobota wieczór zbieramy się na koncert tzn. [http://djk71.bikestats.pl]Darek[/url], [http://wrk97.bikestats.pl]Wiktor[/url], [http://kosma100.bikestats.pl]Monika[/url], [http://t0mas82.bikestats.pl]Tomek[/url] & Mła. Po drodze zabieramy [http://coco75.bikestats.pl]Olka[/url] i jedziemy do C.K.Wiatrak na koncert Farben Lehre. na miejsce docieramy z małym poślizgiem. Pierwszy zespół już skończył, teraz gra Jumanji, ale jakoś chłopakom nie idzie specjalnie. Na szczęście jest piwo, zdecydowanie lepsze niż muzyka, nie trwa to długo i na scenę wychodzą Farbeni, zaczynają grać, już jest zdecydowanie lepiej. Brakuje kilku osób śpiewających z nimi na ostatniej płycie, ale jest nieźle. Przynajmniej jest czego posłuchać, grają w sumie kilka kawałków z nowej płyty + kilkanaście ze starego repertuaru.
Piwo robi swoje, coraz lepiej się bawimy, niestety jak wszystko i to się kończy, wracamy na Helenkę z... buta i autobusem. Na miejscu jeszcze małe afterparty zakończone gdzieś po 2:00. Mocno zmęczeni idziemy na spoczynek, chyba zasłużony.


Farben Lehre - C.K. Wiatrak - 2012.11.10 (1) © amiga


Farben Lehre - C.K. Wiatrak - 2012.11.10 (2) © amiga


Farben Lehre - C.K. Wiatrak - 2012.11.10 (3) © amiga


Farben Lehre - C.K. Wiatrak - 2012.11.10 (4) © amiga


Farben Lehre - C.K. Wiatrak - 2012.11.10 (5) © amiga


Farben Lehre - C.K. Wiatrak - 2012.11.10 (6) © amiga


Farben Lehre - C.K. Wiatrak - 2012.11.10 (7) © amiga


Farben Lehre - C.K. Wiatrak - 2012.11.10 (8) © amiga


Farben Lehre - C.K. Wiatrak - 2012.11.10 (9) © amiga


Farben Lehre - C.K. Wiatrak - 2012.11.10 (10) © amiga


Farben Lehre - C.K. Wiatrak - 2012.11.10 (11) © amiga


Farben Lehre - C.K. Wiatrak - 2012.11.10 (12) © amiga


Farben Lehre - C.K. Wiatrak - 2012.11.10 (13) © amiga


Rano w niedzielę późno zwlekamy się z łóżka, niestety specjalnie nie mam czasu muszę wracać do domu. Żegnam się ze wszystkimi i jadę, ostrożnie…, ale jadę... Docieram do domu i muszę się przygotować, do wieczornego wyjścia. Jeszcze krótkie spotkanie z siostrą, Filipem i qmpelami z Anglii. Nie trwa to jednak długo, o 19:00 czeka mnie kolejny koncert tym razem Happysad w MegaClubie w Katowicach. Docieramy na miejsce o czasie..., w zasadzie nawet trochę przed... w środku tłum, sporo nas, tak na oko będzie ponad 1000 dusz... .
Koncert jest nieco inny od tego do czego przywykłem, przed Happysad-em nikt nie gra, wychodzą ONI z małym kilkuminutowym poślizgiem i zaczyna się... grają, grają, grają, publika bawi się, żadnego bydła, po prostu wszyscy świetnie się bawią. Jak miałbym porównywać, to jedyne co mi przychodzi na myśl to koncert Die Toten Hossen sprzed chyba 2 lat. Klimat był podobny, tyle, że publiczność zdecydowanie młodsza. Mocno zawyżaliśmy średnią wieku, ale tragedii nie było. ;P
Cały występ trwał nieco ponad 2 godziny ciągłego grania z ew. przerwami 20 sekundowymi na zapowiedź, na pogaduchę. Dali radę. Zdecydowanie jest to jeden z lepszych koncertów na jakich byłem w ostatnim czasie, na dłuuugo zapadnie mi w pamięci. Szkoda tylko że skończył się po 21:00, że nikt przed nimi nie grał..., ale może właśnie to było w tym dobre? Nie wiem...

Happysad - MegaClub - 2012.11.11 (1) © amiga


Happysad - MegaClub - 2012.11.11 (2) © amiga


Happysad - MegaClub - 2012.11.11 (3) © amiga


Happysad - MegaClub - 2012.11.11 (4) © amiga


Happysad - MegaClub - 2012.11.11 (5) © amiga


Happysad - MegaClub - 2012.11.11 (6) © amiga


Happysad - MegaClub - 2012.11.11 (7) © amiga


Happysad - MegaClub - 2012.11.11 (8) © amiga


Happysad - MegaClub - 2012.11.11 (9) © amiga


Happysad - MegaClub - 2012.11.11 (10) © amiga


Mam nadzieję, że nie zanudziłem :)

Pod ciśnieniem....

Piątek, 9 listopada 2012 · Komentarze(6)
Farben Lehre - Autobusy i tramwaje


Wieża ciśnień w Zabrzu © amiga


Piątek klasycznie niestandardowy, zamiast do domu lecę na Helenkę na spotkanie z rodziną Darka. Plan niespecalnie skomplikowany, trochę popracować przy regulacji mebli, a rano wypad na wycieczkę po wieżach ciśnień organizowaną przez Muzeum w Zabrzu.
Regulacja wybitnie nam nie szła, może dlatego, że oboje mieliśmy serdecznie dość pracy, potrzebny był mały reset. To wyszło nam całkiem nieźle, a z rana gnamy na miejsce spotkania przy muzeum pakujemy się do autobusu i w drogę.
Droga od początku była wielką niespodzianką, pewnych miejsc mogliśmy się domyślać, ale nie wszystkich. Droga prowadziła przez Zabrze, Bytom, Chorzów, Świętochłowice by w zakończyć się w Katowicach.
Było nieźle, a wieczorem czekało nas spotkanie z Moniką i Tomkiem - wspólny wypad na koncert Farben Lehre zakończony małym afterparty. Więcej w kolejnym wpisie.
A poniżej kilka fotek z objazdu wież Ciśnień.

Zabrze - wieża ciśnień przy Poliklinice © amiga


Wieża ciśnień w Zabrzy obok Platana © amiga


Wieża ciśnień w Zabrzu - chyba z najciekawsza z wszystkich © amiga


Prywatna wieża ciśnień w Miechowicach - tuż za platanem w pozostałościach pałacyku Tiele-Wincklerów © amiga


Kolejowa wieża ciśnień W Rudzie Śląskiej Hebziu © amiga


W tle wieża ciśnień przy szpitalu w Chorzowie © amiga


Wieża ciśnień w Świętochłowicach - tylko czemu nie ma do niej dostępu, żadnej drogi? © amiga


Wieża ciśnień na Giszowcu © amiga


Remontowane pozostałości po hucie Uthemann © amiga


wieża ciśnień na terenie po hucie Uthemann - czmu kojarzy mi się to z filmem "Skazany na Bluesa" © amiga


Wieża ciśnień na Borkach © amiga


Miłego dnia.

Ps. Wpis z małym opóźnieniem, ale czasu chwilowo brak. Może do jutra uda mi się wyprowadzić bloga na prostą, a za chwilę chyba urwę się na chwilę na rower.