Wpisy archiwalne w kategorii

Coś z zupełnie innej beczki

Dystans całkowity:407.83 km (w terenie 101.78 km; 24.96%)
Czas w ruchu:29:29
Średnia prędkość:13.83 km/h
Maksymalna prędkość:51.01 km/h
Suma podjazdów:192 m
Maks. tętno maksymalne:223 (121 %)
Maks. tętno średnie:151 (82 %)
Suma kalorii:22689 kcal
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:25.49 km i 1h 50m
Więcej statystyk

dopracowo.... 323, 6200, 12000, 20000...

Środa, 17 października 2012 · Komentarze(7)
LOREIN - Krótkowzroczność


Kolejny dopracowy wyjazd, jakiż odmienny od wczorajszego, niby jest chłodno lecz widok tego pięknego słońca na horyzoncie pobudza mnie, chce mi się jechać, kilka razy zakręciłem korbą i krew zaczyna szybciej krążyć w żyłach, robi się cieplej, robi się zupełnie przyjemnie, na dokładkę te poranne mgły.... WOW. W kilku miejscach zastanawiam się nad fotką, ale nie, to nie jest w stanie oddać piękna tego co widzę..., muszę pomyśleć nad nieco inną trasą, nad nieco inną drogą... jutro :) - również ma być mgliście, czyli tak jak lubie ;P

Na drogach troszkę korków, ale zupełnie mi to nie przeszkadza, wyjątkowo, praktycznie nie zatrzymują mnie światła. Tracę może na nich w sumie może 1-2 minuty...., a korki da się ominąć po... chodniku :), skrót przes stację benzynową również pomaga w jeździe..., oby było tak zawsze :)

Dzień się zaczął, pięknie... i mam nadzieję, że będzie taki do końca.
Miłego dnia :)

Fotka archiwalna :)
Koleje Śląskie - zdjęcie archiwalne z marca 2012 © amiga


Jeszcze jeden szczegół...
To jest mój 323 wpis w tym roku - 300 jakoś nie zauważyłem
6200km zrobiłem na nowej ramie w tym roku
12000km popełniłem w tym roku na rowerach
20000km w sumie od początku :)
Nie może być lepiej

Szybki szpil

Wtorek, 25 września 2012 · Komentarze(0)
Machinae Supremacy - Sidology Episode 2 Trinity


Jeszcze jeden krótki wypad do kumpla podrzucić mu przenośną nagrywarkę DVD. Specjalnie nie ma się więc co rozpisywać.

Do wpisu dołączam 2 część Sigology z coverami kawałków z C64. Miłego słuchania.

nie, nie żałuję niczego...

Czwartek, 23 sierpnia 2012 · Komentarze(6)
Edith Piaf - Non, Je ne regrette rien


Dzisiejsza wycieczka dość krótka..., po tygodniu absencji rowerowej musiałem gdzieś pojechać, musiałem dosiąść rower..., musiałem gdzieś pojechać, ale nie po to aby coś zobaczyć, coś pofocić, ale aby pojechać, aby pędzić, aby poczyć te dwa koła między nogami..., brakowało mi tego..., jestem chory... .

W skrócie Ochojec->Murcki->Ledzieny->góra św. Klemensa->Imielin->Mysłowice-> Krasowy->Wesoła->Giszowiec->Ochojec... Na dzisiaj starczy opisu...


Francja....


Cały poprzedni tydzień ciężki, na szczęście dla mnie to nie zorganizowana wycieczka, tylko mały hardcore z tubylcami, z moimi przyjaciółki.... (zresztą nie wyobrażam sobie innego zwiedzania jakiegokolwiek kraju, części świata, regionu...)

Mosty mosty, piękne wiszące... © amiga


drogi rowerowe © amiga


Space station ? © amiga



kolejny most.... © amiga



Pierwszy dzień nieco lajtowy, na dzień dobry jazda z lotniska pod Paryżem w okolice Normandii..., po południu zwiedzanie okolicy..., niestety/stety samochodem - jest pięknie niesamowicie, inaczej, udaje mi się oderwać od szarej rzeczywistości, jest to co lubię....

Ech te plaże.... © amiga


jak tam zejść ? © amiga


Eric (mój prywatny przyjaciel), obwozi mnie po ciekawych miejscach, wie co lubię, na dokładkę nie jest zwykłym francuzem, ma "jazdę" na punkcie czasów Napoleońskich i II wojny światowej - nie przeszkadza mi to..., lubię jedno jak i drugie, w zasadzie interesuje mnie Normandia, D-Day..., czekałem na to od miesiąca...

Napoleon patrzy i wszystko widzi.... © amiga


Ktoś się nieźle natrudził © amiga


Grób Napoleona © amiga



Sobota, Niedziela to wizyta w Paryżu, bałem się, że będzie to standardziak, tzn wieża Eiffel-a, Łuk Triumfalny, może coś jeszcze, co odwiedzają "zwykli" turyści, ale na szczęście nie... .

Apteka... czasami trzeba skorzystać © amiga


To chyba każdy zna :) © amiga


Eifell tower jeszcze raz... © amiga



Co prawda Wieża Eiffel-a została zaliczona, Louvre również, ale miałem okazję pooglądać inne miejsca, trafiło się muzeum armii (invalid museum), Montmar (zakochałem się w tym miejscu, wrócę tu, jest piękne, jest inne).... katedra Notre-Dame (Kwazimodo gdzieś zwiał), po drodze kilka mniej znanych placyków, pomników itp., i coś co mnie urzekło, coś mnie zachwyciło, coś o czym nigdy nie zapomnę, do czego wrócę... Paryskie Metro. Niesamowite miejsce, jestem zachwycony tymi wagonikami, tymi stacjami, tym klimatem..., chyba zacznę wierzyć... W sumie mam ponad 300 fot z metra, ze stacji..., jestem nienormalny..., chyba?

Montmar nocą © amiga


Paryż nocą.... © amiga


Notre-Dame © amiga


Notre-Dame - inaczej © amiga


Metro - fantastyczne miejsce © amiga


W podziemiach ... © amiga


Louvre od dołu © amiga


resztki pierwszego palacu... © amiga


Sfinks też tu zawędrował... © amiga


Pierwsza rozmowa po przylocie dotyczyła tego co lubię jeść, odpowiedź - jeżeli jestem we francji jem TYLKO francucki jedzenie... i przez cały okres pobytu raczyłem się fantastycznymi specjałami, najadłem się ślimaków (pewnie z Polski), w tym morkich (te raczej nie z polski), krewetek, ostryg (te ostatnie jadłem pierwszy raz), jestem zachwycony nimi, pomimo tego, że wiem, iż to jeszcze żyje, że to gdzieś tam pływa w moim żołądku), i co tego, nie przeszkadza mi to... ten smak, ten zapach... i te wino :).

Ostrygi..., pycha © amiga


Krewetki - pychota © amiga


Inne krewetki ;) © amiga


ślimaki morskie © amiga



Restauracje w Paryżu :) © amiga


Już wiem, czemu dobre wino może kosztować 100, 200, 300zł. Ten niesamowity aromat, smak...., w Polsce jestem skazany często na tanie gatunki :( z Lidla i innych marketów. Wolę rzadziej, ale wypić coś dobrego. Co z tego że dobra wódka potrafi kosztować >20Euo, co z tego, że dobre Whisky kosztuje >25Euro, co z tego że dobre Wino to koszt >20 Euro - nie muszę przecież pić tego codziennie... - na razie nie musze :), ale z chęcią się uzależnię od drogich trunków :)


Wracając do Francji, kolejne 2 dni to Normandia, w zasadzie wybrzeże, miejsce gdzie lądowali alianci podczas II wojny światowej (plaże Omaha, Juno, Gold, Sword, Pegasus Brigge i kilka innych...).

Cmentarz żołnierzy niemieckich © amiga


Pomnik na cmentarzu niemieckim © amiga


i jeszcze raz od przodu.... © amiga


Przyznam się, że spodziewałem się czegoś innego, może po prostu, za dużo filmów wojennych, z tego okresu, za dużo gier (Medal of Honour, Call of Duty itd.), żadnych zasieków, w bunkrach co najwyżej turyści, na plażach również. Gdyby nie cmentarze, bunkry i muzea to miejsca te byłyby jak najbardziej zwykłe, nie różniące się niczym szczególnym od Polskich plaż..., są piękne..., tyle, że zdaję sobie sprawę z tego iż ok 70 lat temu w tym miejscu rozegrały się dantejskie sceny, że zginęli tu ludzie, czemu,... ? Kaprys jednego dyktatora?

John Steel dalej wisi... © amiga


Polski akcent - 1.09.1939 © amiga


Zasieki jednak są gdzieniegdzie... © amiga


Sherman... © amiga


Klify, amerykanie mieli co robić podchodząc tutaj © amiga


Jednego człowieka? Patrząc na daty, to byli bardzo młodzi ludzie często tacy którzy skończyli ledwie 18 lat, qrwa, tak nie może być... . Na dokładkę zdaję sobie sprawę, że zbliżamy się do kolejnej cienkiej czerwonej linjii..., padła Grecja, padła Hiszpania, padły Włochy,... niewiele brakuje aby padła... Francja..., jeżeli do tego dojdzie czeka nas kolejny wielki "burdel" w Europie. Kolejna wojna? O co? W imię czego?
Do władzy doją ludzie, którzy niegodni są uwagi, których należy uciszyć zawczasu... kolejni nacjonaliśni, kolejni niebezpieczni spadkobiercy Hitlera, Stalina (i Piłsudzkiego - o tak był dyktatorem, ale też takie były wtedy czasy)... tyle, że być może będą to właściciele banków, koncernów itd..., dla których najważniejszy jest zysk, którzy mają w d...ie zwykłego "szarego" człowieka. Zresztą wystarczy zaglądnąć do "Lalki" Prusa, a historia lubi się "niestety" powtarzać.

Sorry trochę poleciałem, ale to chyba przeciążenie obwodów po całym tygodniu jazdy bez trzymanki..., po tygodniu zwiedzania, od świtu do późnego wieczora/nocy..., tych pięknych miejsc o których wielokrotnie czytałem, widziałem fotografie, oglądałem filmy... Tyle że dzisiaj są inne, na szczęście..., pozostały muzea, które przypominają o tym co się tutaj działo w 44 roku.

Las krzyży.... © amiga


Jednak ktoś pamięta © amiga


Cmentarz amerykański © amiga


Jednak nie same krzyże... © amiga


Symbole... © amiga


Te kilka fot dołączonych do wpisu w żaden sposób nie jest w stanie oddać tego co czuję, o czym myślę, pisząc te kilka niezdarnie skleconych zdań..., zresztą co tu dużo pisać, TEN rok jest dla mnie specyficzny, jest niesamowicie odmienny od tego do czego przywykłem, co do tej pory uważałem za moje ideały, za punkty odniesienia, za mój świat. Odmieniło się po raz kolejny całe może życie, przewróciło się wszystko co kochałem, co znałem... .
W tej chwili zupełnie inaczej spoglądam na ludzi mnie otaczających, nie liczy się dla mnie nic poza nimi, poza ludźmi do których coś czuję, których mogę nazwać przyjaciółmi. Z którymi wiem, że mogę konie kraść, na których mogę liczyć, do których mogę zadzwonić o każdej porze, każdego dnia, który są mnie w stanie wysłuchać, porozmawiać.... i vice versa .

Zrobiło się ckliwie, a nie o to mi chodziło, niestety TEN tydzień odcisnął na mnie swoje piętno, zapamiętam go na długo, był niesamowity. Na dokładkę po raz kolejny dowiedziałem się, że to nie ja szukam pracy, tylko praca mnie, jest to dla mnie kolejny szok..., tyle, że tym razem we Francji - języka jestem w stanie nauczyć się w ciągu 2-3 miesięcy - dam radę, wystarczy tylko przestawić kilka klepek w mózgu i już ;) W zasadzie na dzień dzisiejszy nic mnie w Polsce nie trzyma, pewnie przyjaciele, ale na szczęście świat to globalna wioska internetowa (w końcu jak pisał poeta: skype über alles ;).

Armata... o jaka wielka © amiga


pole pole, a za polem, bukry © amiga


Widok na bunkier © amiga


Co zapamiętam z tego tygodnia? Erica i Mumu (hej przyjaciele...), Montmar, Metro Paryskie, plaże i bunkry w Normandii, smak francuskich potraw, serów, ostryg, wina i tego jak oddani mogą być ludzie, jak potrafią się odwdzięczyć jak potrafią być bezinteresowni, jak potrafią kochać... .

V1 - Brytyjczycy ich nie lubili © amiga


Nie żałuję, absencji rowerowej, nie żałuję ani jednej minuty spędzonej we Francji, wiem, że tam wrócę, zakochałem się w Paryżu, w Normandii, w tym kraju, wiem, że jest ktoś kto nie tam oczekuje, na kogo mogę liczyć... .

Pegasus Bridge © amiga


konstrukcja mostu tymczasowego © amiga


Niestety wiele ludzi w Polsce/na świecie patrzy przez pryzmat mamony, to nie jest dobra perspektywa, to nie jest klucz do wolności, można być biednym, ale wolnym, bogatym, a jednocześnie więźniem pewnych przyzwyczajeń, pewnego stylu bycia (świata konsumpcji którego szczerze nienawidzę), więźniem banków, korporacji i pewnej skrzywionej wizji rzeczywistości wykreowanej przez marketingowców, polityków... . Spotykałem ludzi na swojej drodze którzy twierdzili jedno, a robili zupełne co innego, ludzi zakłamanych, ludzi którzy za wszelką cenę dążą tylko do swojego dobra, pożądają dóbr doczesnych (sorry daleko mi do jakiejkolwiek wiary, ale wyrosłem w takiej kulturze, tak się wychowałem i tego nie zmienię, czuję się z tym całkiem dobrze).
Ten tydzień uświadomił mi, że tego nie chcę, chce być inny, chcę być wolny, wolny od wszystkiego.... . Jakiś czas temu podjąłem pewne kroki aby pozmieniać parę rzeczy, które od dawna przeszkadzają mi jako człowiekowi, jako jednostce, chcę wyjść o ludzi,... zobaczymy co z tego będzie..., w październiku będę mógł sprawdzić czy obrałem właściwą drogę...., ale to nie miejsce i czas aby o tym pisać, może za jakiś czas? Kto to wie?

Starczy tego grafomaństwa, na dzisiaj ;), reszta na fotkach (kilkudziesięciu wybranych na szybko z ponad 3000 ;).

Ps. Pewnie za kilka dni dojdę do siebie i zacznę norlamnie egzystować, będę miał trochę czasu, aby zaglądnąć na blogi..., ale jeszcze nie w tej chwili....

Na kole ku familokom

Sobota, 9 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Kolejny piękny weekendowy dzień, może nie idealny, gdzieś wysoko nad nami krążą ciemne deszczowe chmury. Z Darkiem, Anetką, Wiktorem i Igorem wyruszamy ok 9:15 z Helenki, na miejsce spotkania pod Zabrzańskim Muzeum Górnictwa. Dzisiaj czeka nas wycieczka rowerowa organizowana "Na kole ku familokom". Zapowiada się ciekawie, odwiedzić mamy cztery rózne osiedla w zabrzu. Pod Muzeum spotykamy Yoasię.

Punkt pierwszy wycieczki to Kolonia B na Zaborzu, dziwne miejsce, wygląda jakby Bóg o nim zapomniał, jest to jedna z tych dzielnic gdzie po zmroku nie należy się zapuszczać, co nie zmienia faktu, że historia tego miejsca robi wrażenie.
Kolonia B – Zaborze © amiga

Kilkanaście min później ruszamy do chyba najciekawszego miejsca w Zabrzu - Zandki. Byłem tam w zeszłym roku, ale tym razem czekał na nas/na mnie genialny przewodnik Dariusz Waleriański, opowiadający niesamowite historie o tym miejscu.
Na pierwszy ogień idzie opowieść o stalowym domu,

Waleriański na os. Zandka © amiga


Mieszkańcy stalowego domu © amiga


Jednak nieopodal jest coś znacznie ciekawszego, kirkut, zachowany prawie w stanie idealnym, każda wizyta w tym miejscy jest ciekawym doświadczeniem i niesamowitym przeżyciem. Zresztą zdjęcia niech mówią same za siebie.
Urna na cmentarzu ewangielickim © amiga


Zabrzański kirkut © amiga


Pamięć o tych co odeszli © amiga


Nie wszystko jest w stanie idealnym © amiga


bluszcz na cmentarzu © amiga


Płyty nagrobne © amiga


Płyty nagrobne 2 © amiga


Płyty nagrobne 3 © amiga


Pamiętamy... © amiga


Płyty nagrobne 4 © amiga


Niektórzy tu mieszkają © amiga


Pogoda zaczyna się nieco psuć, zaczyna padać deszcz, część współuczestników rezygnuje z wycieczki, jednak nie my. Jedziemy dalej tym razem na os. Borsig w Biskupicach. Stajemy przy niepozornym budynku, jednak w środku odkrywamy coś niesamowitego kapliczkę ewangelicką, zapomnianą, opuszczona, ale na szczęście odkrytą ponownie, jest szansa na jej uratowanie, na to, że nikt nie przerobi jej na magazyn.

kaplica ewangelicka na os. Borsiga – Biskupice © amiga


Niesamowita architektura © amiga


Kapliczka ewangelicka © amiga


W kapliczce kolejne opowieści o ty miejscu i całym osiedlu.

Czas leci nieubłaganie i ruszamy do ostatniego miejsca postoju Osiedle Ballestrema w Rokitnicy. Niesamowicie piękne miejsce, piękne zadbane domy, każdy inny, żadnych sztampowych rozwiązań.

Kolejny stalowy dom - os. Ballestrema - Rokitnica © amiga


Zalotna taka © amiga


Na koniec przewodnicy informują nas o jeszcze jednaj atrakcji w Rokitnicy - tulipanowcach rosnących w pobliżu tutejszej leśniczówki. Nie jest to niestety kolejny punkt wycieczki, ruszamy więc sami. W zasadzie w piątkę, gdyż Yoasia opuszcza nas nieco wcześniej.

Pod tulipanowcem © amiga


Kwiaty tulipanowca © amiga


Wracamy na Helenkę, chwila odpoczynku i niestety musze ruszać w drogę powrotną do Katowic. Wyruszam po 17:00.


Ps. Przepraszam za tak lakoniczny opis, ale czasu mam niewiele najego uzupełnienie. Może go kiedyś poprawię ?

Było rewelacyjnie, dziękuję wszystkim uczestnikom, bez nichto już nie było by to..

I ciekawoska, zanim skończyliśmy zwiedzanie to już zostały umieszczone zdjęcia w Głosie Zabrza. Jestem na pierwszym z nich. Ciekawe czy w wersji drukowanej też będę na Pole Position ;P

A do posłuchania
Apocalyptica - The Life Burns Tour

Stacjonarne pedalenie dzień 3

Czwartek, 17 listopada 2011 · Komentarze(0)
Trzeci dzień kręcenia w miejscu. Średnio mi się chciało, ale jak mus to mus. Wiem, że jak sobie raz odpuszczę to później może być problem z powrotem do tego.
Byle do weekendu. Szukuje się w końcu jazda na Zygfrydzie ;)
Kadencja: 90
Spalone kalorie: 872
Puls max: 168
Puls średni: 130

Sesja na rowerku stacjonarnym dzień 2

Środa, 16 listopada 2011 · Komentarze(0)
Dzisiaj drugie podejście do tego wynalazku. Ustawiłem sobie program tak jak wydawało mi się, że będzie dobrze. Chyba trochę przegiąłem, dałem zbyt duże obciążenie i po 30 min miałem ochotę zrezygnować. Redukcja obciążenia rozwiązała problem i dokręciłem jeszcze 30 min.
W weekend pojeżdżę na normalnym rowerze, chyba brakuje mi czegoś.

Kadencja: 100 (dalej nie wiem jak)
Spalone kalorie: 999
Puls max: 179
Puls średni: 145

Byle do wiosny

Wtorek, 15 listopada 2011 · Komentarze(3)
Dzisiaj dotarł mój nowy (stary - bo używany) rower stacjonarny. Plan jest standardowy. Tzn wpierw sprawdzić czy to mnie kręci, jeżeli tak to z czasem kupić coś lepszego.

W kilkanaście minut poskładałem zabawkę i dosiadłem. Włączyłem pierwszy z brzegu program, czas na godzinę i w drogę (?).
Z tego co zauważyłem to programy nie są dostosowane do mnie. Zbyt małe obciążenie. Na manualu za to mogę sobie dołożyć na tyle, że ledwo jestem w stanie pedałować, więc jest spory zapas.
W każdym bądź razie na programie który miałem włączony wykręciłem "przejechałem" 38km (na Zygfrydzie widuję takie prędkości jadąc z przepaści), przy kadencji średniej ok 100-110 (normalnie mam problem z utrzymaniem 70). Jedynie puls na obu pulsometrach (tym w rowerze i tym naręcznym) były prawie identyczne Max 156 i średnia 126 - spalone 884 kcal.
Wpis robię chyba po to aby się zmotywować.

Wrażenia z "jazdy" są takie, że jest to zupełnie niepodobne do przyjemności jaką jest kręcenie na normalnym rowerze, tyle ..., że można się zmęczyć i to jest fajne. Na zimę będzie ok. Byle do wiosny.

wersja skrócona

Środa, 24 sierpnia 2011 · Komentarze(5)
Powrót z Gliwic nieco inaczej niż zwykle. Na prośbę koleżanki z pracy sprawdziłem czas dojazdu do Zabrza Kończyc. Zwykle jadę przez całe Makoszowy i omijam szerokim łukiem Kończyce. Zahaczam je delikatnie przy zjeździe na autostradę. Dzisiaj ominąłem większość Zabrza Makoszowy ładując się centralnie w Kończyce i jadąc przez w/w zjazd na autostradę. Wyszło mi, że mam ok 2km mniej do przejechania. Kiedyś testowałem tą trasę i jakoś tak mi to nie wyszło. Jedyne co mi się nie podoba to ... ten dojazd do autostrady. Multum samochodów osobowych, ciężarowych itd. Bezpiecznie nie ma ale jest szybciej. Chyba jednak zostanę przy mojej wersji drogi do Gliwic.

Swoją drogą to dzisiaj mam jakiś porąbany dzień (nie tylko ja). Rano awaria, w zasadzie 2 (rower oczywiście dostał 2 nowe śruby i jest ok), później informacja od żony bliskiego qmpla, że Artur rano wyszedł i ... tyle go widziano. Nie był w pracy, na osiedlu nikt go nie widział. Mać. Policja oczywiście nic nie zrobi przed upływem 24h. Od rana szukają go po Sosnowcu (dowiedziałem się o tym dopiero po południu). Nie wziął, tel, kluczy itd. Nigdzie u rodziny i po qmplach go nie ma.

Rowerowe OC :)

Wtorek, 14 czerwca 2011 · Komentarze(7)
Dzisiaj wieczorem krótki wypad. Cele 2. Sprawdzić jak będzie mi się jechało z zakwasami oraz porozmawiać i wykupić "OC w życiu prywatnym" w Warcie. po ostatniej serii przypadków będę chyba spokojniejszy jeżdżąc na rowerze z TAAAKIM ubezpieczeniem. :)
Odnośnie zakwasów okazuje się że po raz kolejny prościej mi się jedzie na rowerze niż chodzi. Szkoda 2 ostatnich dni. Mogłem to sprawdzić w poniedziałek.

Zakwasy pojawiły się po ostatniej wycieczce pieszej po pobliskich górach. Wyjazd w niedzielę dość późno- około 8:00. Trasa z grubsza była ustalona i traktuję ją jako rekonesans przed próbą zmierzenia się z nią za jakiś czas na rowerze :).
Wyjście z Ustronia Polany na Równicę Czerwonym szlakiem, później zmiana szlaku na niebieski - zaliczony Beskidek, Orłowa i Świniorka, na koniec drobna zmiana planów i zamiast pchać się na Trzy Kopce Wiślańskie skręciłem na Cyrhlę i zszedłem do Wisły. Tam obiad w jednej z karczm, odpoczynek nad Wisłą (rzeką).
Ok 19:00 wyjechałem pociągiem z Wisły (nie wiem czemu ale nie przepadam za tym miastem, jest tak samo przereklamowane jak Zakopane, ale za to góry piękne i jest blisko).

Z ciekawszych rzeczy jakie zauważyłem to spore ilości rowerzystów, którzy jeżdżą w górach i po szlaku który pokonałem "z buta", więc (w)jechać się da, aż mi głupio jak sobie przypomnę moją walkę z hałdą Makoszowy. Nie wiem, brakuje mi jeszcze kondycji, techniki, pewnie oby tych rzeczy. Muszę chyba więcej trenować, może wydłużę sobie drogę do domu ? Zacznę chyba jeździć przez Mikołów, jest tam kilka ciekawych podjazdów. :)

Poniżej kilka zdjęć z wyprawy oraz zapis GPS.


Most na Wiśle w Wiśle :) © amiga


Widok na Czantorię Wielką z podejścia na Równicę © amiga


Widok z podejścia na Równicę w kierunku Czantorii © amiga


Gdzieś w Beskidzie ... w okolicach Równicy © amiga


Panorama w okolicach Zakrzoska © amiga


Na szlaku w okolicach Trzech Kopców Wiślańskich © amiga


"Impreska" w Wiśle © amiga


A na koniec filmik znaleziony na portalu PolskaNaRowery.pl

Nie lubię pedałów, szczególnie prawych ....

Środa, 4 maja 2011 · Komentarze(7)
...
Dzisiaj zabrałem się po raz kolejny za zdemontowanie prawego pedała, zapiekł się i za cho...ę nie mogę go wykręcić. Pojechałem w końcu do znajomego "serwisanta" i walczyliśmy razem. Udało nam się jedynie rozebrać pedał na części pierwsze. Pozostała ośka z okrągłą śrubą - po ok 2 godzinnej walce. Może jutro uda mi się podjechać do ślusarza i tam jakimś cudem wykręcę resztki pedała.
Uszkodzony pedał © amiga

Aktualny wynik walki: 3:0 dla pedała - 2 uszkodzone klucze 15 i złamany impus.
A może ktoś ma jakiś pomysł jak się dziada pozbyć ?