Powrót z pracy ok 16:40. Pogoda zaczęła się psuć, myślałem, że jest to chwilowe załamanie pogody i po kilkudziesięciu minutach znowu wyjdzie słońce, a ja będę mógł zrobić sobie przerwę przy jakimś stawie. Wjeżdżając jednak na hałdę Makoszowy zaczął padać deszcz, a z oddali było słychać grzomoty. Nie miałem ochoty na burzę będąc w tak wysko położonym punkcie, więc przyspieszyłem, chyba pierwszy taz w tak ekspresowym tempie przejechałem hałdę :) Jadąc dalej co jakoś czas widziałem na horyzoncie błyski i miałem nadziję, że mnie to ominie. Przy okazji przypominałem sobie co robić gdy, będąc w terenie zaskoczy nas burza. Wyszło mi jednak na to, że najlepszą opcją będzie po prostu jechać dalej omijając ew. błyskawice :). Zatrzymanie się w lesie było by głupotą, poza tym nie wiedziałem czy jest to przejściowe zjawisko czy może jakaś dłuższa akcja. W każdym bądź razie podarowałem sobie opcję objazdową po okolicy i postoje przy stawach, wróciłem najbardziej optymalną pod kątem odległości, czasu i bezpieczeństwa trasą. Zatrzymałem się dopiero w domu. Pod koniec "wyprawy" przypomniałem sobie o jeszcze jednym drobiazgu. Do 900km w maju brakuje mi tylko 33 km. Na liczniku miałem 32, różnica niewielka więc zaliczyłem rundę honorową po dzielnicy i wrócłem do domu :).
Kolejny dzień pracy rozpoczęty rowerowo. I kolejne 32 km do statystyki :) Droga standardowa, najbardziej mi pasująca. Dzisiaj na szczęście bez większych przygód i bez czarnych kropek na ciele, kałuże sporo mniejsze niż wczoraj, więc i problem zrobił się mniejszy :)
Powrót do domu nieco okrężną drogą. Pojechałem ponownie trasą sprzed kilku dni która tak mi się podobała, dzisiaj dodatkowo ją zmodyfikowałem, bo okolica piękna. Jazda tamtędy to czysta przyjemność, jednak w nieznanym terenie trochę kluczyłem, widać to na śladzie GPS. Postaram się go wrzucić jeszcze dzisiaj ;). Krótka przerwa nad jednym z mijanych stawów
Wyjazd do pracy o 6:50, nie mogłem pozbierać się wczesniej. Dodatkowo przeziebienie daje znać o sobie, trudno, rowerka nie odpuszczę dzisiaj, pogoda zbyt piękna. Zaliczyłem jakieś gripeksy i w drogę. Trasa standardowa, ale nie wziąłem pod uwagę tego, że w sobotę cały dzień lało. W lesie sporo kałuż, rozlewisk i innych niespodzianek. Do Rudy Śląskiej dojechałem bez większych przygód, problem pojawił się później, pomiędzy Halembą, a Makoszowami. W lesie miałem jeden wielki slalom gigant, nie uchroniło mnie to przed zdobyciem kilkuset czarnych punktów błotnych. Dojeżdżając do Gliwic przechodnie dziwnie na mnie patrzyli, ciekawe czemu :)
Kolejny weekend, i kolejny niewypał. Plan był zupełnie inny, niestety plany sobie, a życie sobie. Kilka dni temu siostra przylciała z francji do polski i .... w tym samym dniu wylądowała w szpitalu ..., plany się skomplikowały, a w zasadzie wzięły w łeb. Dzisiaj późnym popołudniem miałem okazję wsiąść na rower i gdzieś pojechać, ... pojechałem z wizytą do szpitala ... . Trasa niezbyt długa, ale nie znając dokładnie drogi, zrobiłem wielkie koło, wracając udało mi się pojechać wersją skróconą. W tamtą stronę pojechałem przez dolinę 3-stawów i chyba była to jedna z gorszych decyzji ... okolica piękna, ale setki ludzi na rowerach, rolkach, z kijkami, skutecznie uprzykszała jazdę. Niby też jestem jednym z tych na rowerach, ale to co robią niedzielni rowerzyści i rolkarze to chyba lekka przesada. Niektórzy chyba wrócili z GB i próbowali wprowadzić ruch lewostronny. Rolkarze za to ładowali się na pas przeznaczony dla rowerów pomimo, że mają swoje 2 po obu stronach drogi. Masakra. Trzeba było mocno uważać. Sorry za marudzenie, ale jestem lekko przeziębiony. Jutro będzie lepszy dzień, pojadę do pracy na rowerze :)
Powrót do domu ok godziny 17:00. Późno, ale cały dzień był taki opóźniony. Wszystko włokło się niemiłosiernie, nie na czas, z opóźnieniem. Prognozy na popołudnie były nieciekawe. Wyjeżdżając, spodziewałem się deszczu w ciągu max 20-30 minut. Trasę powrotną nieco zmodyfikowałem i zamiast pchać się przez hałdę Makoszowy pojechałem nieco okrężną trasą, przez lasek Makoszowski i dalej szosą, obok kopalni Makoszowy. Reszta trasy pozostała niezmieniona. Jednak jechało mi się paskudnie, czułem się źle, jakiś taki zmęczony byłem, 2 razy na 8 i 12km musiałem się zatrzymać, miałem dość, dziwne jest to, że w tych mejscach z regóły nie mam żadnych problemów z kondycją, może jest troszeczkę pod górę, ale nie na tyle, abym umarł ... . Dopiero mniej więcej po 40-50 minucie jazdy w końcu się rozkręciłem i już szybciutko do domu. Na 30 km zaczął kropić deszcz, nieco nieśmiało, ale odczuwalnie. Dojechawszy do domu, byłem szczęśliwy, że jednak udało się zdążyć przed zapowiadaną ulewą. Po któtkim odpoczynku zabrałem się za drobną modyfikację rowera. W końcu dotarł do sklepu zamówiony mostek Accent Avio 90mm ok 110g. Przełożene zajęło mi 10 min :). Ale testy już jutro, może pojutrze.
Kolejny wyjazd do pracy :). Pogoda wymarzona, w momencie wyjazdu było ok 15 stopni i lekki wiatr. Jazda w takich warunkach to czysta przyjemność. Wyjazd z domu dopiero ok 7:05, tragedia, trochę zaspałem :), ale udało się nadrobić 5 min na trasie. Ciekawe jaki będzie powrót, na wieczór zapowiedziane są burze i silny wiatr.
Kolejny powrót do domu po pracy. Wracając postanowiłem odszukać jeszcze jednen staw na wysokości Rudy Śląskiej. Drogi dojazdowej do niego nie znaalazłem, za to odkryłem całkiem ciekawą trasę omijającą Halembę. Miejsce o tyle niezwykłe, że miałem wrażenie iż jestem na wsi ...., daleko od miasta, cywilicacji itd. Przy okazji porobię tam trochę fot. Może dzisiaj, jeżeli pogoda na to pozwoli.
... i kolejny dojazd na rowerze. Takie pokręcenie z rana daje niesamowitego kopa na dnień dobry ... Jest lepsze niż ... hmmm.... kawa z rana :) Pogoda do jazdy wręcz idealna, rano zimno, w momencie wyjazdu ok 11 stopni i zimny wiatr. Na szczęście temperatura dość szybko rosła i po ok godzinie było już 16 stopni. Wiatr niestety został ;)
Kolejny powrót z pracy. Pogoda do jazdy idealna. Nie za zimno, nie za gorąco, lekki wiaterek, szkoda tylko, że od wschodu. Zatrzymałem się po raz kolejny w okolicach Rudy Śląskiej - przy drodze prowadziącej do Paniówek, mam chyba słabość do tego miejsca. Zdjęcia nie są w stanie oddać piękna i kontrastów występujących w tym miejscu Po jednej stronie cisza spokój ...