Wpisy archiwalne w kategorii

do 136km

Dystans całkowity:17562.19 km (w terenie 3900.00 km; 22.21%)
Czas w ruchu:1001:47
Średnia prędkość:17.53 km/h
Maksymalna prędkość:63.92 km/h
Suma podjazdów:99129 m
Maks. tętno maksymalne:236 (128 %)
Maks. tętno średnie:152 (82 %)
Suma kalorii:716912 kcal
Liczba aktywności:181
Średnio na aktywność:97.03 km i 5h 32m
Więcej statystyk

Nasze podróżowanie z Karoliną - Od Kielc do Rzeszowa :) - dzień trzeci

Sobota, 17 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Zapowiada się gorący dzień. Wstajemy jak zwykle dość wcześnie, pora zacząć się pakować, przygotować śniadanie i w końcu ruszyć. Z racji tego, ze spaliśmy w schronisku nie tracimy czasu na suszenie namiotu, na dodatkowe pakowanie karimat itp.. W między czasie trochę rozmawiamy z jednym z podróżnych nocujących w tym samym schronisku :) Zresztą poznaliśmy go wczoraj wieczorem... Pogaduch z nim były o tyle pozytywne, że wymieniliśmy się wiedzą dot. dalszego fragmentu GreenVelo :) Jedziemy z przeciwnych kierunkach. O ile on kończy wyprawę to my zaczynamy. 

Centrum Baranowa Sandomierskiego
Centrum Baranowa Sandomierskiego © amiga
Fajna droga wzdłuż wałów Wisły
Fajna droga wzdłuż wałów Wisły © amiga

Plan z grubsza mamy opracowany, dziś czekają nas długie przeloty, miejscowości w zasadzie nie będzie zbyt wiele. Przy wyjeździe z Baranowa popełniamy błąd... nie ten kierunek, zawracamy i odszukujemy właściwą drogę... Wyjeżdżając z miasteczka odkrywany jeszcze tereny rekreacyjne. Wczoraj tego nie widzieliśmy :)

Nagnajów k. Tarnobrzega - Dwór Padewiczów.
Nagnajów k. Tarnobrzega - Dwór Padewiczów. © amiga
Jezioro Tarnobrzeskie
Jezioro Tarnobrzeskie © amiga
Niesamowicie czysta woda
Niesamowicie czysta woda © amiga
Ciekawe czy woda jest ciepła
Ciekawe czy woda jest ciepła © amiga

Do Tarnobrzegu mamy dobre kilkanaście km, korzystamy z drogi wojewódzkiej, w zasadzie nie ma dla niej alternatywy. Ruch na szczęście nie jest zbyt wielki. Na wysokości jeziora Tarnobrzeskiego wbijamy się na drogę tuż przy nim... Samo jezioro robi na nas wrażenie, woda jest krystalicznie czysta... W Polsce raczej nieczęsto spotyka się takie miejsca :) Zachwycamy się nim. 

Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Tarnobrzegu
Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Tarnobrzegu © amiga
Wnętrze kościoła św. Marii Magdaleny
Wnętrze kościoła św. Marii Magdaleny © amiga

Wjeżdżamy do Tarnobrzegu, trochę krążymy po centrum fotografując co się da... A ciekawych miejsc jest dość trochę. Piękny rynek, może poza kilkoma klockami komunistycznymi straszącymi od zachodniej strony rynku. Mija sporo czasu nim wyjeżdżamy z miasta. 

Ratusz w Tarnobrzegu
Ratusz w Tarnobrzegu © amiga
Rynek Tarnobrzeski
Rynek Tarnobrzeski © amiga
Ciekawa zabudowa centrum Tarbobrzega
Ciekawa zabudowa centrum Tarbobrzega © amiga
Pomnik Bartosza Głowackiego w Tarnobrzegu
Pomnik Bartosza Głowackiego w Tarnobrzegu © amiga
Klasztor Dominikanów i parafia NMP w Tarnobrzegu
Klasztor Dominikanów i parafia NMP w Tarnobrzegu © amiga
Wnętrze kościoła NMP w Tarnobrzegu
Wnętrze kościoła NMP w Tarnobrzegu © amiga
Sklepienie kościoła
Sklepienie kościoła © amiga

Kierujemy się na Stalową Wolę licząc na to, że będzie równie pięknie. Odcinek drogi jest dość długi i jak szybko się okazuje, jest męczący. W zasadzie pozbawiony atrakcji, a samochody gnające drogą nie umilają jazdy. Tam gdzie się da uciekamy z głównej drogi.. 

Zamek Tarnowskich w Dzikowie
Zamek Tarnowskich w Dzikowie © amiga

W Stalowej woli mamy zaznaczone kilka miejsc, które chcemy odwiedzić, tak więc odbijamy na północ, podjeżdżamy pod Muzeum Regionalne i... w sumie to nic ciekawego, choć z rozmowy z jedną z mieszkanek wynikało, że to jest niesamowite miejsce... Cóż.., mamy różny poziom określenia niesamowitego miejsca. Zaczynamy zatem kierować się na południe, by wyjechać z miasta. Zaskakuje nas jeszcze rynek, straszy niesamowicie.. Wygląda jakby ktoś bo przeniósł z początku lat 90. Szukamy jakiejś restauracji, pora coś zjeść i... nic nie ma.. Bary na rynku straszą. przy głównej drodze nie jest lepiej... Muszę przyznać, że dawno tak brzydkiego miasta nie widziałem... Udaje się trafić na KFC... długo się nie zastanawiamy. Składamy zamówienie i ... można coś w końcu zjeść i chwilę odpocząć. 

Ścieżki rowerowe z przeszkodami w Stalowej Woli
Ścieżki rowerowe z przeszkodami w Stalowej Woli © amiga
Dwór Ordynata w Stalowej Woli
Dwór Ordynata w Stalowej Woli © amiga
Pałac Lubomirskich w Stalowej Woli
Pałac Lubomirskich w Stalowej Woli © amiga
Pomnik
Pomnik "Patriota" w Stalowej Woli © amiga
Drewniany kościół pw. św. Floriana z XIXw. w Stalowej Woli
Drewniany kościół pw. św. Floriana z XIXw. w Stalowej Woli © amiga
Kaplica w Pysznicy-Olszowcu
Kaplica w Pysznicy-Olszowcu © amiga

Po posiłku jeszcze podjeżdżamy do pobliskiego drewnianego kościółka i opuszczamy to miasto, z myślą by nigdy więcej tutaj nie wracać. Nie ma po co... 

Planowaliśmy dzisiaj dotrzeć do Biłgoraju, jednak wczoraj planując trasę nie doszacowaliśmy odległości, zapomnieliśmy o tym, że wpierw skierujemy się do Tarnobrzegu, że kilka km dołożymy w mijanych miastach. Te kilka to około 10... Gdy mamy w nogach 75 km widzimy znak 50 km do Biłgoraju... 
Pora skorygować plany... Zaglądamy na mapy..., aż prosi się by znaleźć nocleg w Ulanowie... 

Kościół modrzewiowy w Zarzeczu
Kościół modrzewiowy w Zarzeczu © amiga
Kościół św.Trójcy w Ulanowie
Kościół św.Trójcy w Ulanowie © amiga

Gdy tam dojeżdżamy posiłkujemy się panem Googlem... Obdzwaniamy okoliczne miejsca noclegowe, ośrodki, agroturystyki i... nic. Dopiero gdy dodzwaniamy się nieco dalej do Dąbrowicy mówiąc, że wystarczy nam miejsce na rozbicie namiotu i dostęp do łazienki... udaje się :) W zdecydowanie lepszych humorach docieramy na miejsce... 

Centrum informacji w Ulanowie
Centrum informacji w Ulanowie © amiga
Kościół św. Jana Chrzciciela i św. Barbary w Ulanowie
Kościół św. Jana Chrzciciela i św. Barbary w Ulanowie © amiga
Zabytkowe zabudowania w Ulanowie
Zabytkowe zabudowania w Ulanowie © amiga

Wita nas właścicielka, długo z nią rozmawiamy :) jest bardzo miła, udostępnia nam kuchnię, dzięki temu możemy na spokojnie przygotować obiado-kolację ;) Dostajemy też zaproszenie na ognisko, ale nie korzystamy z niego. Mamy na wieczór inne plany. Musimy pochylić się też nad mapami by ustalić gdzie dalej... gdzie szukamy kolejnego noclegu... Nasz wybór pada na Zwierzyniec :), powinniśmy tam dotrzeć bez większego problemu. 

Zachodzi słońce, a my pakujemy się do namiotu. Pora spać.  


Nasze podróżowanie z Karoliną - Od Kielc do Rzeszowa :) - dzień drugi

Piątek, 16 sierpnia 2019 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Poranek zaczyna się dość wcześnie, ale wiemy, że z rana będzie sporo rzeczy do ogarnięcia. Lekko niewyspani z powodów nocnej imprezy i akcji policji (chyba), wychodzimy z namiotu. 

Duży staw w pobliżu Staszowa
Duży staw w pobliżu Staszowa © amiga

Poranek jest dość chłodny, wilgoć utrzymuje się w powietrzu, po pierwsze musimy przygotować coś ciepłego do picia :) Woda wstawiona. Po drugie pora na rozłożenie namiotu. Z tropika kapie woda, wieszamy go na pobliski sznur rozpięty pomiędzy drzewami, nieco później tuż obok ląduje reszta namiotu... Szybko wpijamy się w ciuchy rowerowe, jemy śniadanie. Pakujemy graty...
Czas strasznie ucieka. Gotowi do wyjazdu jesteśmy dopiero o 9:30... Nocleg w namiocie to godzina więcej potrzebna na składanie. Trzeba to uwzględnić w kolejnych dniach. Choć dziś w planie mamy dojazd do Baranowa Sandomierskiego. W linii prostej to może 30 km, ale nie pojedziemy na wprost. Warto coś jeszcze zwiedzić, a jest kilka miejsc, które mamy w planie. 

Kościół Rzymskokatolicki pw. Św. Bartłomieja w Staszowie
Kościół Rzymskokatolicki pw. Św. Bartłomieja w Staszowie © amiga
Centrum Staszowa
Centrum Staszowa © amiga



O poranku kierujemy się na pobliskie centrum Staszowa, miasteczko lekko zatłoczone, ruch trochę nas zniesmacza. Dość szybko wyjeżdżamy stamtąd. Kierujemy się na północ, naszym celem jest Ujazd i zamek Krzyżtopór. 

Kapliczka zagubiona pomiędzy polami
Kapliczka zagubiona pomiędzy polami © amiga
Żółte małe słońca
Żółte małe słońca © amiga

Zanim tam dotrzemy postanawiamy pojechać do Wiśniowej gdzie znajduje się kościół, w którym znajduje się serce Hugo Kołłątaja oraz majątek jego brata Rafała. Droga trochę zaskakuje, to co jest na mapie nie do końca zgadza się z rzeczywistością. 
Sam kościół niczym specjalnym się nie wyróżnia, za to dworek robi wrażenie :)
Spoglądamy na mapy i wiemy, że teraz będzie trochę zjazdów i podjazdów. Nie powinno nas to dziwić, cała okolica usiana jest pagórkami.

Serce Hugona Kołłątaja
Serce Hugona Kołłątaja © amiga
Kościół Przemienia Pańskiego i Świętego Ducha w Wiśniowej
Kościół Przemienia Pańskiego i Świętego Ducha w Wiśniowej © amiga
Pałac Kołłątajów w Wiśniowej
Pałac Kołłątajów w Wiśniowej © amiga

Podjazdy nie są specjalnie długie i bardzo strome jednak dają nam chwilami popalić ;) W okolicach wsi Łaziska popełniam błąd, jedziemy w niewłaściwym kierunku, a wszystko przez to, że ta droga wydawała nam się lepsza, była po prostu asfaltowa. Musimy kawałek zawrócić, wjechać na szuter. Pojawia się trochę kamieni, ale jakieś 100 m dalej za zakrętem ponownie pojawia się asfalt.

Jazda zacienioną drogą wśród drzew sprawia nam niemałą frajdę :) 

Piękna studnia :)
Piękna studnia :) © amiga

Wracamy jednak na nieco bardziej główne drogi, przejeżdżamy przez kolejne miejscowości. Trafiamy w końcu na GreenVelo i korzystając z niego docieramy pod zamek w Ujeździe. I... tutaj małe rozczarowanie. Do tej pory zamek ten widziałem tylko na zdjęciach. Tym razem widzę go na żywo i... muszę przyznać, że wersja na zdjęciach wygląda zdecydowanie lepiej. Specjalnie nie wyróżnia się spośród zamków które można spotkać na jurze. Owszem jest nieco większy, ale to tyle. 
Może za jakiś czas wrócę do niego wiedząc czego oczekiwać, będzie też czas by po nim pochodzić, ale trzeba wybrać taki termin by uniknąć tłumów turystów. 

W oddali ruiny zamku Krzyżtopór w Ujeździe
W oddali ruiny zamku Krzyżtopór w Ujeździe © amiga
Zamek Krzyżtopór
Zamek Krzyżtopór © amiga
Zamek Krzyżtopór w Ujeździe
Zamek Krzyżtopór w Ujeździe © amiga


Postanawiamy coś zjeść. Jest kilka knajpek z nieciekawą ofertą, ale mamy swój sprzęt biwakowy, możemy sami coś przyrządzić. W dwóch sklepach nie udaje nam się jednak zgromadzić potrzebnych nam surowców. Nawet głupie pytanie o jakieś pieczywo wywołuje uśmieszki na twarzach sprzedawczyń. Jesteśmy pierwsi którzy o to pytają czy jak? 

Pozostaje zadowolić się kabanosami Tarczyńskiego, a raczej czymś co kabanosem jest tylko z nazwy. W sakwach mamy resztki chleba ze śniadania. Damy radę. 

Wąwozy na bocznych drogach
Wąwozy na bocznych drogach © amiga
W oddali widać Klimontów
W oddali widać Klimontów © amiga
Kościół św. Józefa w Klimontowie
Kościół św. Józefa w Klimontowie © amiga
Rynek w Klimontowie
Rynek w Klimontowie © amiga

Po krótkiej przerwie ruszamy dalej. Spoglądamy na mapy...  Może nieco dalej w Klimontowie coś dorwiemy. Miejscowość wydaje się zdecydowanie większa. 
Drogę wskazuje nam szlak GreenVelo, jest nieźle oznakowany i przygotowany, choć boczne drogi to więcej podjazdów i zjazdów. Z sakwami jedzie się ciężko po takim terenie. 

Docieramy do Klimontowa, trwają przygotowania do festynu, widzimy MOR, mijamy go i podjeżdżamy do sklepu, szybkie zakupy i kilka minut rozmowy z właścicielem. Też jest rowerzystą :), też trochę zwiedza. Zresztą to nie jedyna osoba która tak nas zagaduje... 

Wracamy do MORu, rozkładamy manatki, woda się gotuje, będzie kawa :), jajecznica na obiad okazuje się dobrym rozwiązaniem. Z pełnymi brzuchami możemy ruszyć dalej. Powolutku musimy kierować się na Baranów Sandomierski, Zakładamy, że gdzieś koło 17 powinniśmy tam dotrzeć. Przed wyjazdem odszukuję telefon na przeprawę promową w Baranowie. Stany wód są dość niskie i może się okazać, że prom nie kursuje, a to spowoduje konieczność objazdu przez Nagnajów. Lepiej wiec w razie czego teraz skorygować trasę, niż zawracać spod promu. Chwila rozmowy i okazuje się, że prom działa, poziom rzeki wrócił do właściwego stanu... To dobrze. 
Widok na Sulisławice
Widok na Sulisławice © amiga
Sanktuarium Maryjne w Sulisławicach
Sanktuarium Maryjne w Sulisławicach © amiga
Panorama spod kościoła w Sulisławicach
Panorama spod kościoła w Sulisławicach © amiga
Wnętrze kościoła w Sulisławicach
Wnętrze kościoła w Sulisławicach © amiga
Wnętrze kościoła w Sulisławicach
Wnętrze kościoła w Sulisławicach © amiga
Kościół w Sulisławicach z zewnątrz
Kościół w Sulisławicach z zewnątrz © amiga


Oczywiście spoglądamy na mapy i staramy się tak naginać trasę by nie dokładając specjalnie kilometrów coś jednak zwiedzić, zobaczyć dodatkowo. Przed Baranowem prom już czeka, pakujemy się do środka, płacimy Charonowi i przeprawiamy się na drogą stronę Styksu (Wisły oczywiście). Po drogiej stronie świat jest nieco inny.

Kościół św. Mikołaja w Łoniowie
Kościół św. Mikołaja w Łoniowie © amiga
Pałac w Łoniowie
Pałac w Łoniowie © amiga
Przeprawa promowa w Baranowie Sandomierskim
Przeprawa promowa w Baranowie Sandomierskim © amiga
Przeprawa promowa w Baranowie Sandomierskim
Przeprawa promowa w Baranowie Sandomierskim © amiga

Miasteczko mega pozytywnie zaskakuje, nie przypomina brudnych zapuszczonych miejscowości mijanych nieco wcześniej. Wszystko odrestaurowane, wyczyszczone. Czas płynie jakby wolniej, jest całkiem sporo atrakcji, choć w pierwszej chwili wydaje się, ze to tylko zamek. Przyjemne dla oka centrum. Wszystko skupione na niewielkim obszarze. Odszukujemy nasze schronisko :) Jeszcze tylko zakupy i pora na kolację. Wieczorem jeszcze omawiamy plany na jutro. Ciekawe jak pójdzie nam pakowanie. Namiotu nie będziemy używać, nie trzeba będzie go suszyć. Jednak i tak mamy sporo rzeczy do rozpakowania. 

Zastanawia mnie ta konstrukcja dofinansowana przez UE... Bez dojazdu? Po co to?
Zastanawia mnie ta konstrukcja dofinansowana przez UE... Bez dojazdu? Po co to? © amiga
Zamek w Baranowie Sandomierskim
Zamek w Baranowie Sandomierskim © amiga
Zamek w Baranowie Sandomierskim
Zamek w Baranowie Sandomierskim © amiga
Zamek w Baranowie Sandomierskim
Zamek w Baranowie Sandomierskim © amiga

Nasze podróżowanie z Karoliną - Od Kielc do Rzeszowa :) - dzień pierwszy

Czwartek, 15 sierpnia 2019 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Poranek dość spokojny jak na początek wyprawy, ale może głównie dlatego, że wieczorem udało się wszystko pozbierać do kupy. Rano miałem sporo czasu by wyjść i dojechać na dworzec PKP... 

Rower w pociągu
Rower w pociągu © amiga

Na dworcu kilka minut oczekiwania na pociąg, a podczas kontroli słyszę pytanie konduktora, pak wyjeżdża, a dzisiaj parada wojskowa... wszyscy raczej przyjeżdżają... Szybka odpowiedź: Czołgi na ulicach Katowic widziałem w 81... pamiętam jak to wyglądało i nie potrzebuję sobie tego przypominać. A poza tym mam ciekawsze zajęcie... Wyprawa przez 3 województwa. 

W centrum Kielc
W centrum Kielc © amiga

Droga szybko minęła. W Kielcach witam się z Karoliną i ruszamy w nieznane... w zasadzie plan znamy, wiemy gdzie chcemy dotrzeć... Możemy zająć się podziwianiem okolicy. Przez centrum Kielc wyjeżdżamy z miasta szukając GreenVelo którym zamierzamy się posiłkować w trakcie całej wyprawy. 

Dokąd jedziesz?
Dokąd jedziesz? © amiga
Widok na telegraf
Widok na telegraf © amiga

Święto takie jak to ma pewne wady, będzie trudno o prowiant, o jakieś jedzenie... Trzeba będzie korzystać z każdej nadarzającej się okazji....
Ta okazja nadarza się w Borkowie, nie jest to co prawda sklep, ale restauracja. Widok klientów zachęca nas do postoju. Może nie jesteśmy jeszcze bardzo głodni, ale później nie wygląda by cokolwiek było. Czeka nas spory odcinek leśny i raczej z dala od cywilizacji. 

Zalew w Sukowie
Zalew w Sukowie © amiga
Zasyfiony MOR
Zasyfiony MOR © amiga
Nad zalewem Borków
Nad zalewem Borków © amiga
Jaka piękna droga
Jaka piękna droga © amiga
Kolor wskazuje, że w okolicy musi być sporo torfu
Kolor wskazuje, że w okolicy musi być sporo torfu © amiga
Leśnie asfalty :)
Leśnie asfalty :) © amiga
Widoczki :)
Widoczki :) © amiga
Piękne chmurki
Piękne chmurki © amiga
Okolica przez którą jedziemy jest coraz ciekawsza, coraz piękniejsza i... chyba coraz bardziej dzika :), uwielbiamy takie klimaty. Mapy pomagają nam w lokalizacji ciekawych miejsc, atrakcji. To oczywiście, zalewy, dworki, zamki, ale też kościoły, choć dzisiaj raczej nie ma mowy o znalezieni czegoś zabytkowego, a najlepiej drewnianego :) 
Drewniane kościółki czy cerkwie czekają na nas już niedługo, może za dzień, może za dwa, gdy dotrzemy w pobliże granicy z Ukrainą. 
Na GreenVelo
Na GreenVelo © amiga
Czy leci z nami... ?
Czy leci z nami... ? © amiga

Fontanna w Rakowie
Fontanna w Rakowie © amiga
Raków - dom Ariański
Raków - dom Ariański © amiga
Raków - dom Ariański
Raków - dom Ariański © amiga
Raków - dom Ariański
Raków - dom Ariański © amiga

W Rakowie ciut większy objazd, mapy pokazują, że oprócz rynku jest coś jeszcze... szukamy, bo dokładna lokalizacja nie jest pewna. Korzystamy z różnych map i te pokazują nam nieco inne miejsca. Na szczęście miejscowość nie jest wielka... Udaje się ogarnąć całość dość szybko. 


Nieco dalej w Kurozwękach chcemy podjechać pod pałac... i... szok. Dawno tylu ludzi nie widziałem w jednym miejscu. Tutaj wygląda to trochę jak Krupówki. Choć nie powinno mnie to dziwić, bo co robić w taki dzień. Gdy wszystko inne jest zamknięte. Zostaje zwiedzanie. 

Przy  pałacu w Kurozwękach
Przy pałacu w Kurozwękach © amiga
Pałac w Kurozwękach
Pałac w Kurozwękach © amiga

Pierwszy nocleg mamy w Staszowie, na kempingu. Docieramy na miejsce i... trochę to szokuje, mam wrażenie, że cofnąłem się do lat 80, gdy takie konstrukcje były popularne. Widać, że miejsce mocno zaniedbane, ale ludzi sporo. Domki... zbite z dykty, widać, że wilgoć zrobiła z nimi swoje, w środku musi być nieprzyjemnie. Ale... my mamy namiot. Rozkładamy się niedaleko łazienek, toalet, nie za blisko, ale też nie za daleko. Na kuchence robimy herbatę :) To jej debiut... szybka kolacja.W między czasie rozstawiliśmy namiot. 
Rzeczy i rowery na noc wędrują do lokalnej kanciapy. Miejsce podobno przygotowane pod bawialnię dla dzieci. ale jeszcze nie jest dokończone. Robi za magazyn ;)

Dokąd ta droga prowadzi?
Dokąd ta droga prowadzi? © amiga

Gdy zachodzi słońce pakujemy się do namiotu. Na karimaty, do śpiworów... Ciekawe jak będzie się tutaj spało.

Przygotowania do kolacji ;)
Przygotowania do kolacji ;) © amiga

O ile ja nie mam problemu z zaśnięciem, to Karolina słyszy każdy szept, każdy krok... na dokładkę gdzieś w pobliżu jakaś młodzież nieźle się bawi... O ile do 22 można przyjąć, że jeszcze jest ok, to trwa to zdecydowanie za długo. Około północy mamy dość... Telefon na policję... Po jakiś 20-30 minutach impreza nieco cichnie... Ale głosy słychać do około 3 w nocy.... 



Do Chęcin z Karoliną :)

Niedziela, 28 lipca 2019 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Dzień lekko zwariowany. Na dzisiejszą wycieczkę umówiliśmy się dopiero wczoraj ;)... Więc dzieje się. Około 8:00 a może chwilę po jesteśmy na miejscu. Chwila rozmowy, ustalenia trasy przejazdu i ruszamy. Plan to odwiedzić zamek w Chęcinach, a przy okazji zahaczyć o wszystko co będzie po drodze. 

Zaczynamy przy zalewie w Strawczynie. Chmury lekko straszą, pojawiają się pojedyncze krople deszczu, prognozy nic o tym nie wspominały. Mam nadzieję, że nie będzie większej niespodzianki. 

Trasa prowadzi nas bocznymi drogami, ale... tutaj prócz lasów niewiele jest. Nawet widoki średnio ciekawe. Zdjęć nie robimy bo... nie ma na czym zawiesić oka. Po około 30 km... stajemy... musi być jakaś fotorelacja, a jest okazja bo za nami jest długi podjazd. Może nie jest stromy ale... był odczuwamy :)
Przed nami nieciekawy fragment drogi
Przed nami nieciekawy fragment drogi © amiga
Mapa otwarta na właściwym fragmencie :)
Mapa otwarta na właściwym fragmencie :) © amiga
Za nami podjazd ;)
Za nami podjazd ;) © amiga
Przed nami trochę lasów :)
Przed nami trochę lasów :) © amiga

Lekko nie ma, i jak pojawił się podjazd to czeka nas zjazd i kolejny podjazd :), w końcu to już tereny gór Świętokrzyskich, sporo rozmawiamy i nie za bardzo interesujemy się mapami, w efekcie zamiast odbić na Łosinek pojechaliśmy w kierunku Piekoszów ;) Już wiemy, że gratis nadrobimy przynajmniej kilkanaście km by jednak zrealizować plan na dzisiaj ;) 
Okolica pięknieje gdy w Zajączkowie skręcamy na Bolmin. Pojawia się więcej podjazdów, w oddali widać coraz więcej wzniesień :), po prostu jest pięknie. Zresztą sam Bolmin też zaskoczył, wieś jest długa z wieloma ciekawymi atrakcjami. Choć dworek jest zaniedbany, zniszczony i z drogi go praktycznie nie widać. Cóż... 

Na kolejnej górce
Na kolejnej górce © amiga
Kościół pw. Narodzenia NMP w Bolminie
Kościół pw. Narodzenia NMP w Bolminie © amiga
Bolmin - kościół Narodzenia NMP
Bolmin - kościół Narodzenia NMP © amiga
Widoki na pobliskie górki :)
Widoki na pobliskie górki :) © amiga
Resztki dworku w Bolminie
Resztki dworku w Bolminie © amiga
Nad zalewem Bolmin
Nad zalewem Bolmin © amiga
Za Bolminem kierujemy się szlakiem prowadzącym gdzieś z dala od zabudować i... trafiamy na niespodziankę, środkiem drogi płynie rzeka :) Chwila... przecież ostatnio nie padało, a przynajmniej nie tak by utworzyła się rzeka. Zaglądamy na mapy... na mapie jest faktycznie tutaj coś niebieskiego, ale na drodze? Na szczęście obok są kładki... Można przejść, trzeba się jednak spieszyć bo krążą dookoła nas stada wygłodniałych komarów. Chyba dawno nie ucztowały... ;)

Trochę nas zaskoczył szlak ;)
Trochę nas zaskoczył szlak ;) © amiga
Nie spodziewaliśmy się czegoś takiego :)
Nie spodziewaliśmy się czegoś takiego :) © amiga
Po drogiej stronie szlaku jakby inny świat, piękne asfaltowe drogi i... kompletna cisza. Nie ma ludzi, nie ma samochodów, słychać tylko ptaki i szum wiatru w koronach drzew. Obydwoje milkniemy by wsłuchać się w ciszę :) 

Zalane wyrobisko w piaskowni w Mostach
Zalane wyrobisko w piaskowni w Mostach © amiga
Mosty jak się patrzy
Mosty jak się patrzy © amiga
W Starochęcinach podjeżdżamy pod dworek. Mimo że mapy i rzeczywistość to w tym miejscu 2 różne rzeczy. Podejrzewam, że budowa autostrady nieco zmieniła oblicze okolicy. Trochę na czuja docieramy do dworku, przy którym jest jeszcze Centrum Nauki. Pomysł i wykonanie rewelacja. W parku sporo instalacji (czy raczej maszyn) naukowych. Wyjaśniających działanie różnych rzeczy. Kręcimy się po okolicy dobre kilkanaście minut robiąc zdjęcia. 

Centrum Nauki Leonardo Da Vinci
Centrum Nauki Leonardo Da Vinci © amiga
Dwór Starostów Chęcińskich
Dwór Starostów Chęcińskich © amiga
Ogród przy dworze w Chęcinach
Ogród przy dworze w Chęcinach © amiga
Pomnik przy drodze do Chęcin
Pomnik przy drodze do Chęcin © amiga
W końcu jednak pora skierować się do Chęcin. Jesteśmy już wygłodniali, a w planie mamy obiad właśnie w Chęcinach. Dość długi ale niezbyt stromy podjazd kieruje nas do zamku. Na parkingu chwila rozmowy, spoglądamy na google, na inne nawigacje, na mapy... Karolina pokazuje, że w pobliżu stadionu jest stary kirkut. Tak więc jedziemy w tamtym kierunku. Droga jednak niespodziewanie się kończy. Okazuje się, że by dotrzeć do cmentarza trzeba się przedrzeć przez wzgórze po wąskich i stromych ścieżkach... Z rowerami nie ma mowy... Zawracamy i jedziemy do Chęcin... 
Zamek już widać
Zamek już widać © amiga
Droga ze stadiony w Chęcinach... chyba ktoś nie lubi piłkarzy i kibiców ;)
Droga ze stadiony w Chęcinach... chyba ktoś nie lubi piłkarzy i kibiców ;) © amiga
Rynek górny w Chęcinach
Rynek górny w Chęcinach © amiga
Jest pora obiadowa, chwilę jeszcze krążymy po rynku, a raczej rynkach... bo okazało się, że są 2... górny i dolny... Szukamy jakiejś restauracji, baru, niekoniecznie z pizza czy kebabem. I jak to często bywa jest problem... Bo albo nie interesują nas serwowane dania (czytaj fastfoody), albo nie ma jak i gdzie zostawić rowerów. Do bani... Jednak trafiamy na znak informujący o pierogarni w lekkim oddaleniu od ścisłego centrum. Ryzykujemy.... i okazuje się, że to coś w rodzaju baru mlecznego... To co zamawiamy podane jest szybko i na dokładkę jest smaczne. Choć do pierogów ruskich mógłbym się czepić... za dużo sera, mało przypraw... ale nie były złe. 

Po obiedzie kręcimy się jeszcze chwilę po centrum, próbujemy odszukać drogą na kierkut z tej strony... wiemy, że jest, ale... nieszczególnie mamy ochotę na jazdę terenową. Cóż... te miejsce zostawiamy na kiedyś... Pora powoli skierować się do Strawczyna. 

Synagoga w Chęcinach
Synagoga w Chęcinach © amiga
Zamek w Chęcinach od strony miasta
Zamek w Chęcinach od strony miasta © amiga
A może do jaskini Raj?
A może do jaskini Raj? © amiga
Oczywiście nasze drogi nie prowadzą po linii prostej ;) Zresztą to nie miałoby sensu... Woliny pojechać trochę okrężnie, ale coś zwiedzić, odwiedzić. Odszukujemy szlak Green Velo i nim planujemy poruszać się przez większość powrotnej drogi. Sposób jego wytyczenia jest o tyle dobry, że nie pomija atrakcji po drodze. A jeżeli już, to są stosowne informacje o tym, że warto odbić na chwilę... 
Kościół Przemienienia Pańskiego w Białogonie (Kielce)
Kościół Przemienienia Pańskiego w Białogonie (Kielce) © amiga
Takie DDRki mile widziane :)
Takie DDRki mile widziane :) © amiga
Szutry też potrafią cieszyć :)
Szutry też potrafią cieszyć :) © amiga
Na Green Velo
Na Green Velo © amiga
Podjeżdżamy do Podzamcza w okolicach Piekoszowa. Stajemy przy ruinach zamku. Podjeżdżamy bliżej, da się wejść, do środka. Widać, że to miejsce jest wykorzystywane przez okolicznych pijaczków, czy okoliczną młodzież, w różnych celach. Przyczynili się do tego także miejscowi ekolodzy demontując wrota wejściowe. W środku trzeba troszkę uważać, ale gdy patrzy się pod nogi nie ma powodów do obaw. Sesja jest udana, gdy jednak wychodzimy stamtąd widzę, że w tylnym kole nie mam powietrza... Cóż... 10-15 minut postoju i wymiana dętki... Pewnie trafiłem na jakieś szkło, bo tego tutaj jest pełno... 
Pałac Tarłów
Pałac Tarłów © amiga
Chyba nie tego spodziewałem się w środku
Chyba nie tego spodziewałem się w środku © amiga
Aż prosi się by te ruiny zagospodarować.
Aż prosi się by te ruiny zagospodarować. © amiga
Widoki z okien wieży
Widoki z okien wieży © amiga
Rowerki czekają :)
Rowerki czekają :) © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga
Zwiedzając ruiny
Zwiedzając ruiny © amiga
Można wejść kawałek po schodach, widoki z góry też są ciekawe
Można wejść kawałek po schodach, widoki z góry też są ciekawe © amiga
W końcu ruszamy dalej do Oblęborka, co jakiś czas zerkamy na mapy... i oczywiście nie jedziemy tak jak planowaliśmy, na wysokości Chełmic naprawiamy nasz błąd, a przy okazji podjeżdżamy w okolice kościoła i zboru Ariańskiego. Może 2 km przed Oblęborkiem czuję, że pływa mi tylne koło... Staję... znowu pana... Co jest? Chyba pora wymienić oponę tylną. Ta może zrobiła ze 4000km, ale coś czuję, że już pora na wymianę... Tym bardziej, że zbliża się termin kolejnej wyprawy, a takich niespodzianek nie chcę... 

Chyba jest gorąco ;) - zostawiliśmy ślad dla potomnych ;)
Chyba jest gorąco ;) - zostawiliśmy ślad dla potomnych ;) © amiga
Dookoła pola
Dookoła pola © amiga
Dwór obronny w Chełmicach
Dwór obronny w Chełmicach © amiga
Dwór obronny, a także zbór Ariański
Dwór obronny, a także zbór Ariański © amiga
Po kolejnej przymusowej przerwie wracamy na szlak i wkrótce meldujemy się przy muzeum Henryka Sienkiewicza. Robimy kilka zdjęć zza płotu. Za bilety nie chcemy płacić, bo i tak z nich nie skorzystamy. Do środka nie wejdziemy... rowerów nie zostawimy samych. A płacić tylko po to by zrobić fotę dworku z ogrodu może 5 minut pokręcić się po nim... To nie nasza bajka... 

Muzeum Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku
Muzeum Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku © amiga
Widok na dworek
Widok na dworek © amiga
Na teren niestety bez biletów nie wjedziemy
Na teren niestety bez biletów nie wjedziemy © amiga
Do zalewu w Strawczynie nie ma daleko, wkrótce jesteśmy na miejscu. Zaskoczyła nas liczba ludzi... są ich setki... trudno się przecisnąć, a musimy się popakować i jakoś wyjechać... 
Zalew w Strawczynie
Zalew w Strawczynie © amiga
Na mecie jeszcze chwilę czasu spędzamy przy bananach, które jeździły z nami dzielnie przez cały dzień. Popijamy herbatą... Jednak musimy wracać... 
Dzięki Karolina za kolejny wspólny wyjazd :) Za wypad w nieznane... 

Rajd Rowerowy z okazji 5-lecia Stowarzyszenia Historia Koluszek

Niedziela, 14 lipca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Po kolejnej dłuższej przerwie, umawiamy się z Karoliną w Koluszkach. Przez 1.5 tygodnia nie jeździłem, dorwało mnie przeziębienie, nałożyło się na to załamanie pogody. Może i dobrze? Dziś jednak plan jest inny... Szybkie zbieranie się o świcie i w drogę. W Koluszkach jestem trochę przed czasem. Oglądam to i owo... 

Dociera Karolina i już razem jedziemy do miejsca startu. Chwila rozmowy, tym bardziej, że nie jestem zapisany. Decyzja zapadła wczoraj około 18 ;) Ale mogę jechać, choć nie będę "klasyfikowany"... ;) Zastanawiam się jaka jest formuła tego rajdu. Coś jest o grupach, coś o indywidualnej jeździe... Nie wiem o co chodzi. 

Jako, że mamy sporo czasu to jedziemy na mały objazd okolicy... Karolina pokazuje na mapie Lisów... czy ja tam byłem? Chyba nie? No to jedziemy... 

Ręce do góry ;)
Ręce do góry ;) © amiga
Co jakiś czas pojawiają się tablice informacyjne"Muzeum w Przestrzeni" pomysł fajny, by zwrócić uwagę, na coś... co pewnie byśmy pominęli, bo czasami czegoś nie widać... Tak jest m.in. z mogiłą O podjechaniu pod nią raczej nie ma mowy. Prędzej przeniesienie roweru. Robimy tylko zdjęcie z daleka... i jedziemy dalej. Troszeczkę blokuje nas czas, o 11 musimy być w bazie bo wtedy mają nastąpić stary naszych grup....  
Mogiła ofiar hitleryzmu w Felicjanowie
Mogiła ofiar hitleryzmu w Felicjanowie © amiga
Muzeum w przestrzeni - Tworzyjanki
Muzeum w przestrzeni - Tworzyjanki © amiga
Tworzyjanki - zabudowania ukryte za drzewami
Tworzyjanki - zabudowania ukryte za drzewami © amiga
Willa na terenie jakiegoś środka w Tworzyjankach
Willa na terenie jakiegoś środka w Tworzyjankach © amiga
Zahaczamy o Tworzyjanki, tutaj jestem pewien, że byłem, choć nie do końca jestem pewien kiedy i przy jakiej okazji. Karolina pokazuje mi znaki na Lisów i tamtejszą inwestycję. Jedziemy... i pierwsze co rzuca mi się w oczy to stacja rowerów miejskich... Miejsce takie zupełnie nijakie, choć... to niby centrum miejscowości. Zresztą to rower aglomeracyjny i chyba w takiej formie ma to jakiś sens... Okazuje się, że inwestycja jest tuż obok... Jest niedokończona... Może inaczej... jeszcze trwa, wygląda że potrwa co najmniej rok. Jak patrzę na spuszczone stawy to widzę świeże ślady po łyżkach koparek.  Objeżdżamy okolicę, na już działa tylko basen odkryty. Widać ratownika, kilka osób obsługi, ale całość jest jeszcze zamknięta. Ciekawe o której otwierają?  Jest już grubo po 10... 
Lisowice - rower miejski :)
Lisowice - rower miejski :) © amiga
Pogłębione stawy w Lisowicach
Pogłębione stawy w Lisowicach © amiga
Ścieżka bardzo fajna, szkoda, że staw wygląda jak wygląda... :(
Ścieżka bardzo fajna, szkoda, że staw wygląda jak wygląda... :( © amiga
Zawracamy na start rajdu... Jesteśmy jeszcze przed czasem. Dostajemy wodę, batony itp... Nasza grupa rusza o 11:30. Z grubsza dowiadujemy się jaka jest formuła. Mimo map z zaznaczonymi kilkoma PK, jest to forma wycieczki. Jest 2 prowadzących i do 13 osób prowadzonych ;) Wśród nich jesteśmy i my ;) Pierwszy PK to sklep... po około 8 km drogi. Stajemy, ktoś coś kupuje i dalej bez słowa ruszamy dalej... Hmmm... Historia Koluszek? Chyba spodziewałem się czegoś innego... 

Czekając na pociąg....
Czekając na pociąg.... © amiga
Karolina na rowerze :)
Karolina na rowerze :) © amiga
Punkt kontrolny ;)
Punkt kontrolny ;) © amiga
Mijamy miejsca w których byliśmy, które znamy, podziwiamy okolicę, tutaj muszę przyznać, że trasa poprowadzona jest perfekcyjnie. Z daleka od ruchu, głównie lasami, polami... jest pięknie... Docieramy do kolejnego PK... tutaj spisują numery docierających uczestników. Tylko po co? Z jakiego powodu? Jaki to ma sens jeżeli to wycieczka... I ponownie bez informacji o tym miejscu, choć... chyba niespecjalnie jest o czym mówić. Jesteśmy na rozwidleniu dróg... ;) To coś co mnie w tej formule kompletnie zaskakuje. Próbuję sobie poukładać jak to się ma do historii Koluszek.. Nic nie do głowy nie przychodzi. 

Ciekawa Ścieżka po śladzie kolei...
Ciekawa Ścieżka po śladzie kolei... © amiga
Kapliczka św. Huberta
Kapliczka św. Huberta © amiga
Kolejny PK na trasie
Kolejny PK na trasie © amiga
Trochę ludzi się pojawiło
Trochę ludzi się pojawiło © amiga
Zboże prawie gotowe do zebrania
Zboże prawie gotowe do zebrania © amiga
Szutry w okolicach Koluszek
Szutry w okolicach Koluszek © amiga
Docieramy do Batorówki, miejsce fantastyczne, dobrze przygotowane, jest sklep, jest przerwa na posiłek. Uczestnicy między sobą rozmawiają, jednak przewodnicy dalej milczą jak zaklęci... dalej zero historii. Okolicy. Przyznam się, że już bardziej podobał mi się wyjazd z Brzezinami z okazji 100 lecia odzyskania niepodległości. Gdy w miejscach ważnych z historycznego punktu widzenia były przerwy, ktoś nawiązywał do historii. Tutaj echo... 
Batorówka - Wola Łokotowa
Batorówka - Wola Łokotowa © amiga
Telefon do przyjaciela?
Telefon do przyjaciela? © amiga
W drodze do Koluszek
W drodze do Koluszek © amiga
Wiejski krajobraz
Wiejski krajobraz © amiga
Powoli wracamy do Koluszek. Niektórzy uczestnicy ścinają trasę, upraszczają ją... my jednak trzymamy się dzielnie podążając za prowadzącymi. Kilka przerw na pozbieranie grup, kolejne PK, kolejne ostoje. Pogoda dopisuje... A szlak po kolejce wąskotorowej rewelacyjny, ale sami to odkrywamy czytając tablice przy drodze... Zatrzymujemy się też częściej niż inni, by zrobić zdjęcie, by zapoznać się z czymś. 
Punkt zborny ;)
Punkt zborny ;) © amiga
Tablica przy DDRce poprowadzonej po szlaku kolei
Tablica przy DDRce poprowadzonej po szlaku kolei © amiga
Tablice przy DDRce poprowadzonej po szlaku kolei
Tablice przy DDRce poprowadzonej po szlaku kolei © amiga
Losowanie nagród :)
Losowanie nagród :) © amiga
W końcu dojeżdżamy do Koluszek... Na miejscu poczęstunek, choć to jest mało powiedziane. Wielka wyżera...  ;) Jest wielki grill, kiełbaski, kaszanki, karczki się na nim grzeją. Masa pomidorów, ogórków... chleb, kawa, herbata, napoje gazowane, niegazowane, soki... Szybko wypełniają się brzuchy. Może zjadło by się więcej, ale miejsca brak w żołądku. Po jakimś czasie następuje losowanie wśród uczestników. 3 osoby dostają upominki, a z pośród nich jedna wygra bilet do Aten. Tyle, że konkurs trwa, każdy ma po 3 pytania. Ten który poprawnie odpowie na największą ich liczbę dostanie nagrodę główną :)

Teraz może na szybko to co mi się podobało....
Ponad 200 uczestników... Szok :) i gratulacje.
Pomysł świetny, baza genialna, poczęstunek i przygotowanie genialne... 
Ale... 
Jak kilka razy wspomniałem, nie mam pojęcia jak przejazd lasami miał się do historii Koluszek. Obawiam się, że nijak... a szkoda. I to podstawowy zarzut... i chyba jedyny. 
W zasadzie jestem mega zadowolony z tej wycieczki :)

Dzięki Karolina za kolejny wspólny wypad :) Słońce świeciło jak zawsze gdy jesteś obok :)

Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 8

Środa, 26 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Wyjeżdżamy z przemiłej willi o 5:30. Około 12:40 musimy być w Szczecinie Dąbiu skąd mamy pociąg powrotny. Wstępnie oceniam, że gdzieś koło 11 powinniśmy być na miejscu więc będzie sporo czasu na zwiedzanie. Na dzień dobry zahaczamy jeszcze o pobliską Marinę, kilka zdjęć i zawracamy, nasz plan obejmuje przejazd przez Goleniów. Wczoraj sprawdzaliśmy co można tam zobaczyć i chyba warto nieco nagiąć drogę. Wyjeżdżając ze Stepnicy widzimy pochód ludzi ubranych w jednakowe niebieskie stroje.. Za kilkanaście minut pewnie rozpoczną zmianę w zakładzie IKEI. Z jednej strony fajnie bo jest praca, z drogiej trochę to wygląda jak na starych filmach sprzed kilku dekad o pracownikach kopalń, hut itp... Troszkę jestem uczulony na takie widoki, ale też jestem przyzwyczajony do zupełnie innego trybu pracy... Ktoś też musi to wykonywać, z fragmentów rozmów które do nas docierają mam wrażenie, że to głównie sąsiedzi zza wschodniej granicy. 

Marina w Stepnicy
Marina w Stepnicy © amiga
Szczecin już Widać...
Szczecin już Widać... © amiga
Gdy jedziemy drogą mającą nad doprowadzić do Goleniowa kilka razy mijają nas samochody z drewnem. W głowie od razu zapala mi się kontrolka Lex Szyszko. Szkodnik przez którego wycięto wiele drzew w miastach, pozostawiając goły beton... 

Puste drogi za Stepnicą
Puste drogi za Stepnicą © amiga
Ale co tam polityka, trafiamy na Syrenkę w barwach milicji z kogutem milicyjnym, musimy stanąć, Takich samochodów jest coraz mniej, coraz rzadziej można je spotkać, a szkoda. 
Wóz Milicyjny
Wóz Milicyjny © amiga
Posterunkowa w swoim żywiole :)
Posterunkowa w swoim żywiole :) © amiga

Przed Goleniowem mapa wyprowadza nas na manowce, coś tam się zupełnie nie zgadza. Odpalam nawigację i... na mapie jest jedno a w terenie drugie, dlatego skręciliśmy nie tak... Cóż... zawracamy i udaje się dojechać do Goleniowa. Liczyliśmy na moc zabytków, a tych jest tyle co kot napłakał. Podejrzewam, że miasto musiało mocno ucierpieć w trakcie wojny. Całe centrum to nowe budynki. Jedynie kilka starych budynków powtykane jest jak rodzynki. Cóż... Mieliśmy większy apetyt... Odbijamy w kierunku Szczecina. Niby trzymamy się bocznej drogi, z daleka od Wojewódzkiej, ale miejscami ruch jest taki, że szkoda gadać. Psycha mi powoli pada. 

Centrum Goleniowa
Centrum Goleniowa © amiga
Kościół pw. św.Katarzyny Aleksandryjskiej w Goleniowie
Kościół pw. św.Katarzyny Aleksandryjskiej w Goleniowie © amiga
Spichlerz zbożowy w Goleniowie
Spichlerz zbożowy w Goleniowie © amiga
Ruiny kaplicy św. Jerzego w Goleniowie
Ruiny kaplicy św. Jerzego w Goleniowie © amiga
Park XXX-lecia w Goleniowie
Park XXX-lecia w Goleniowie © amiga

Gdy mijamy znak z napisem Szczecin i jest jakiś zjazd proszę Karolinę o chwilę przerwy... Zdecydowanie za dużo samochodów. Przy okazji odpalam nawigację i okazuje się, że tuż obok jest jest szlak św. Jakuba który zaprowadzi nas do Dąbia. Początkowo jest trochę piasku, dalej kocie łebki, ale później już zwykły asfalt. Jazda jest zdecydowanie przyjemniejsza. Mijamy centrum Dąbia, tutaj i tak wrócimy za kilak godzin. A teraz kierujmy się do centrum Szczecina. Droga dłuży się niesamowicie. 

Gdy docieramy do centrym małe rozczarowanie, miasto jest może i nowoczesne, ale brzydkie. Betonowe klocki straszą tu i ówdzie. Po kilkunastu minutach postanawiamy podjechać na dworzec PKP. Starczy atrakcji na dziś... Tam posilamy się w KFC, gdzie zagaduje nas człowiek z obsługi, także rowerzysta :) Zajadamy się kurakami i idziemy na nieszczęsny peron 4 z którego jedzie pociąg do Dąbia. 

Nad Odrą w Szczecinie
Nad Odrą w Szczecinie © amiga
Odra w Szczecinie
Odra w Szczecinie © amiga
Uliczna prowadząca do zamku książąt pomorskich w Szczecinie
Uliczna prowadząca do zamku książąt pomorskich w Szczecinie © amiga
Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie
Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie © amiga
Kościół Polskokatolicki pw. św. Piotra i Pawła
Kościół Polskokatolicki pw. św. Piotra i Pawła © amiga
Która godzina?
Która godzina? © amiga
Zabudowania w Szczecinie
Zabudowania w Szczecinie © amiga
DDRki wyglądają zachęcająco
DDRki wyglądają zachęcająco © amiga

A w Dąbiu mamy jeszcze godzinę, jakoś nie mamy ochoty na sterczenie pod zadaszeniem. Tak więc postanawiamy objechać okolicę, może coś się znajdzie? Kręcimy się to tu i tam. Jakiś park, resztki murów, kościół i chyba wyczerpaliśmy wszystkie atrakcje. Wracamy na peron. 

Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Szczecinie Dąbiu
Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Szczecinie Dąbiu © amiga
Na peronie w Szczecinie Dąbiu
Na peronie w Szczecinie Dąbiu © amiga
Rowerki już odpoczywają
Rowerki już odpoczywają © amiga

Przyjeżdża pociąg, pakujemy się do środka, jest klimatyzacja. To dobrze. Przed nami kilka godzin podróży... Początkowo trochę ucinamy komara, później możemy zająć się innymi sprawami. 
W Poznaniu mamy dłuższy postój. Wychodzimy na peron by rozprostować kości... Termometr pokazuje 38 stopni... Dość szybko zawracamy, chyba wolimy pomęczyć się z klimatyzacją ;)

Do Tomaszowa docieramy około 21 z lekkim opóźnieniem. W drodze powrotnej jeszcze myjnia. Rowery i sakwy są strasznie skurzone. Po kąpieli wyglądają zdecydowanie lepiej.... 

Nasza wyprawa właśnie się zakończyła, ale to nie ostatni wypad. Już planujemy co dalej, gdzie można by pojechać i w jakim terminie. Tyle, że o kierunku pewnie zadecyduje pogoda. :)

Dzięki Karolina za kolejny niesamowity wypad :) 

A coś więcej można poczytać na blogu Karoliny: 

http://tymoteuszka.bikestats.pl/1768779,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1768784,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769599,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769606,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769608,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769609,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769610,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769612,Tropikalna...

oraz na stronie stronie PodPrad.info


Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 7

Wtorek, 25 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Wyjazd z Wisełki nieco później, spacer o 22 chyba nas nieco zmęczył. Po szybkim śniadaniu wyjeżdżamy z Wisełki. Szkoda, że nie mieliśmy sposobności pożegnać się z przemiłymi właścicielami. Na drogach niewielki ruch... Informacje które wczoraj udzielili nam właściciele pensjonatu pomagają nam w trakcie drogi. Szybko mamy fajną rowerówkę. 

Wczoraj po powrocie udało mi się jeszcze połatać dętki i zabezpieczyć porządnie oponę, ale... wiem jedno, przy pierwszej okazji kupię nową oponę, powinienem to zrobić jakieś 500 km temu ;), a nie niepotrzebnie się męczyć. 

Docieramy dość szybko do Międzywodza, tutaj próbujemy objechać główna promenadę, ale ta miejscowość odstrasza. Smród kebabów a raczej przypalonego tłuszczu to nie to czego oczekiwałem, uciekamy stąd.  Za to nieco dalej w Dziwnowie wjeżdżamy na szlak, czy może ścieżkę wzdłuż morza po wydmach... Pomysł rewelacyjny, a my uśmiechnięci powolutku przemierzamy tą drogę. Wiemy, że za chwilę odbijemy wgłąb lądu, by zbliżyć się do Szczecina gdzie jutro koło południa odjedziemy pociągiem... 



Znowu fajna droga rowerowa :)
Znowu fajna droga rowerowa :) © amiga
Do Dziwnowa już niedaleko ;)
Do Dziwnowa już niedaleko ;) © amiga
Most zwodzony w Dziwnowie
Most zwodzony w Dziwnowie © amiga
Rzeka Dziwna w Dziwnówku
Rzeka Dziwna w Dziwnówku © amiga
Karolina na moście
Karolina na moście © amiga
Nad Dziwną
Nad Dziwną © amiga
A może na plażę...
A może na plażę... © amiga
Niewielu spacerowiczów
Niewielu spacerowiczów © amiga
Nad Bałtykiem
Nad Bałtykiem © amiga
Takie coś w Polsce :)
Takie coś w Polsce :) © amiga
Ostatni raz zerkamy na polskie morze
Ostatni raz zerkamy na polskie morze © amiga

Wyjeżdżamy z Dziwnowa, pożegnawszy się na jakiś czas z Bałtykiem, jeszcze nad nie wrócimy, ale nie do Świnoujścia, nie do Międzyzdrojów, czy Międzywodzia... wolę bardziej spokojne okolice :) Np Wisełkę :)

Za Dziwnówkiem robimy krótką przerwę, na śniadanie, na wykonanie telefonu do Gliwic... Mija trochę czasu nim ruszamy dalej. Gdzieś przed Kamieniem Pomorskim widzimy reklamę sklepu rowerowego na ulicy Dworcowej. Gdy tam docieramy prócz objazdu miasta i zachwycania się niektórymi atrakcjami, przystajemy przy sklepie.. 

Krótki postój
Krótki postój © amiga
Coś tam siedzi na pieńku
Coś tam siedzi na pieńku © amiga
Katedra pw. Jana Chrzciciela w Kamieniu Pomorskim
Katedra pw. Jana Chrzciciela w Kamieniu Pomorskim © amiga
Szachulce w Kamieniu Pomorskim
Szachulce w Kamieniu Pomorskim © amiga
Katedra pw. Jana Chrzciciela z innej strony
Katedra pw. Jana Chrzciciela z innej strony © amiga
Marina w Kamieniu Pomorskim
Marina w Kamieniu Pomorskim © amiga
Ratusz w Kamieniu Pomorskim
Ratusz w Kamieniu Pomorskim © amiga
Kamień Pomorski - Baszta
Kamień Pomorski - Baszta © amiga

Pytam się o oponę zwijaną, a tutaj niespodzianka, dowiaduję się, że jestem pierwszym w tym roku który pyta o takie cudo... Sklep niby nieźle zaopatrzony, ale wybór opon jest niewielki, kupuję najdroższą jaka jest, firmy BlackStone. Nie znam jej, ale biorę co jest... Nie zakładam jej teraz szkoda czasu, być może na jakimś dłuższym postoju, a może na mecie. Zabezpieczenie dziury w oponie jest solidne. Nie spodziewam się, żadnej niespodzianki w drodze. 

Dalsza droga jest trochę męcząca, to przez otwarty teren i wiatr z północy. Upał zabija... Marzymy o cieniu, o odpoczynku, męczący odcinek... 

Bociany powoli dorastają :)
Bociany powoli dorastają :) © amiga
W drodze do Wolina
W drodze do Wolina © amiga
Mała przystań nad Dziwną
Mała przystań nad Dziwną © amiga
Może chwilę odpoczniemy tutaj?
Może chwilę odpoczniemy tutaj? © amiga
Kościół pw. Chrystusa Króla w Sibinie
Kościół pw. Chrystusa Króla w Sibinie © amiga
Trochę cienia
Trochę cienia © amiga
W oddali Wolin
W oddali Wolin © amiga
Zatrzymaliśmy się pod jedynym drzewem z możliwością zjazdu w okolicy...
Zatrzymaliśmy się pod jedynym drzewem z możliwością zjazdu w okolicy... © amiga
Pasażer na gapę
Pasażer na gapę © amiga
Wiatraki w okolicy
Wiatraki w okolicy © amiga
Szkoda, że teraz są passe
Szkoda, że teraz są passe © amiga
Analiza mapy...
Analiza mapy... © amiga

Gdy tylko nadarza się okazja, jest ławeczka przy krzyżu stajemy, pora posilić się, chwilę odsapnąć, napić się... Do Stepnicy gdzie mamy nocleg nie ma daleko... Ale obstawiam, że przy tej temperaturze zajmie nam to przynajmniej godzinę, Mapy pokazują, że niedługo powinniśmy dotrzeć do granicy lasu, tam nie powinno tak palić. 

Pora skorzystać z ławeczki przy przydrożnym krzyżu...
Pora skorzystać z ławeczki przy przydrożnym krzyżu... © amiga
Nad Gowienicą
Nad Gowienicą © amiga

Lasy nas ratują, dla odmiany mamy spory zjazd, prawi do samej miejscowości. Tam wpierw odszukujemy nasz nocleg. Okazuje się, że to dość wypasiona willa. Sam pokój jest skromny, ale czysty i przyjemny. Do dyspozycji mamy 2 łazienki, wielką kuchnię, salon, itd... Jest też kilku mieszkańców, część to robotnicy pobliskiej fabryki IKEI. A część jak my to podróżni, zatrzymujący się tylko na chwilę. Po rozpakowaniu się i szybkiej inwentaryzacji postanawiamy pojechać na zakupy. Tutaj okazuje się, że sklepów jest kilka, w tym biedronka. Zakupy udają się. Dostajemy wszystko o czym marzyliśmy przez ostatnie kilka dni. Wracamy do willi. I pierwsze co to kąpiel i przygotowanie prania. Mamy do dyspozycji Pralkosuszarkę. Zostajemy przy praniu, a przy tej temperaturze ciuchy wysuszą się w kilka godzin... W między czasie zajmujemy się kolacją... 

Fajny pomysł by rozdzielić pasy
Fajny pomysł by rozdzielić pasy © amiga

Wyjątkowo nie musimy szukać kolejnego noclegu, jednak na szybko omawiamy trasę dojazdową do Szczecina.. Wiele atrakcji nie będzie. Ale to co zwiedzimy to nasze :)

Padamy nieco wcześniej. Jutro musimy wcześniej wyjechać by zdążyć choć trochę zwiedzić Szczecin. 


Część relacji jest na stronie PodPrad.info, opisany trochę innej perspektywy niż na blogach BS...

Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 6

Poniedziałek, 24 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Pobudka bardzo wczesna, o 4:55 opuszczamy nasze lokum. Za trochę ponad godzinę mamy pociąg z Chojny. Plan zmodyfikowaliśmy chcemy być nieco więcej czasu nad morzem, trudno, może kiedyś przejedziemy ten brakujący odcinek ONR? Chociaż im bliżej północy tym bardziej był on nijaki. Fakt, asfalt, oznaczenia itp... Tyle, że część południowa była zdecydowanie fajniejsza. 

Wsiadamy na rowery i gnamy ile sił w nogach, do przejechania kilkanaście km. Mamy spory zapas czasu, ale... lepiej być wcześniej... tym bardziej, że wypadałoby coś sfotografować ;)  Wita nas piękny wschód słońca :) Co chwilę zatrzymujemy się.. Gra świateł i porannych mgiełek jest niesamowita :) Wynagradza nam to wczesną porę wstawania :)
Wschodzące słońce w okolicach Morynia :)
Wschodzące słońce w okolicach Morynia :) © amiga
Uwielbiam takie widoki
Uwielbiam takie widoki © amiga
Jest pięknie :)
Jest pięknie :) © amiga
Delikatne mgiełki
Delikatne mgiełki © amiga
Ruiny kaplicy św. Gertrudy
Ruiny kaplicy św. Gertrudy © amiga
Dojeżdżamy do Chojny, wiemy, że nie musimy się spieszyć, na spokojnie zatrzymujemy się tu i tam. Stara część może nie jest imponująca, ale warta odwiedzenia i sfotografowania. Dojazd na dworzec PKP trochę nam jednak zajmuje. Wjazd nie jest oczywisty, oznaczenia są mylące, a mapa... cóż... też nie jest jednoznaczna. Tak więc musimy skorygować nasz wariant przejazdu. 
Na peronie jest już spora grypa ludzi. Pewnie jadą do pracy... Trochę na nas zerkają zdziwieni, trochę z zazdrością... 

Przyjeżdża pociąg na szczęście niskopodłogowy, pakujemy się do Środka i jedziemy do Szczecina. 
Brama Świecka w Chojnie
Brama Świecka w Chojnie © amiga
Ratusz w Chojnie
Ratusz w Chojnie © amiga
Kościół pw. NMP w Chojnie
Kościół pw. NMP w Chojnie © amiga
Brama Barnkowska w Chojnie
Brama Barnkowska w Chojnie © amiga
Pod bramą Barnkowską
Pod bramą Barnkowską © amiga

W Szczecinie planowaliśmy krótki objazd centrum i wszystko by się udało gdyby nie to, że trwa remont dworca. Peron 3 nie istnieje. Czwarty jest odseparowany od pozostałych, nie działa winda... Spacer po schodach i dotarcie do dworca zajmuje nam dobre kilkanaście minut... koszmar... Na dworcu kupujemy bilety na dalszą podróż... mamy chwilę czasu więc kupujemy coś w sklepiku... Obsługa nieprzyjemna, kobieta ma minę jakbyśmy jej krzywdę robili zamawiając hotdogi... Drugi raz tutaj nie kupimy nic... 

Pociąg do Świnoujścia już czeka na peronie pierwszym, na szczęście nie musimy targać rowerów po schodach... wchodzimy do środka i... pociąg jest trochę napchany... 

Wysiadamy w Świnoujściu, prom czeka, wsiadamy i płyniemy na drugą stronę. Jedziemy przez miasto i... mam wrażenie, że dookoła same święte krowy... nie patrzą, pakują się pod koła. Nie reagują na proste słowa, przepraszam..., uwaga... itp... 

Na promie w Świnoujściu
Na promie w Świnoujściu © amiga
Centrum Świnoujścia
Centrum Świnoujścia © amiga
Zabudowania w Świnoujściu
Zabudowania w Świnoujściu © amiga
Wnętrze kościoła Matki Bożej Gwiazdy Morza
Wnętrze kościoła Matki Bożej Gwiazdy Morza © amiga
Zahaczamy o informację turystyczną, dostajemy mapy.. i jedziemy odszukać wiatrak.... szlak na mapie ma się nijak do tego co jest w terenie. niewiele się zgadza. Przywykliśmy też do idealnych ścieżek po stronie niemieckiej, a tutaj z sakwami musimy walczyć z piachem... Udaje się jednak znaleźć właściwą drogę i podejść na plażę by zrobić kilka zdjęć. Teraz kierujemy się do części uzdrowiskowej i dalej do niemieckiej.... 

Kościół pw. Matki Bożej Gwiazdy Morza
Kościół pw. Matki Bożej Gwiazdy Morza © amiga
Wieża wodna w Świnoujściu
Wieża wodna w Świnoujściu © amiga
Marina w Świnoujściu
Marina w Świnoujściu © amiga
Fort Anioła
Fort Anioła © amiga
Pierwszy nasz kontakt z morzem w tym roku :)
Pierwszy nasz kontakt z morzem w tym roku :) © amiga
Ale pusto na plaży....
Ale pusto na plaży.... © amiga
W oddali wizytówka Świnoujścia
W oddali wizytówka Świnoujścia © amiga
Wiatrak przy wejściu do portu
Wiatrak przy wejściu do portu © amiga
Pierwsze parawany już stoją
Pierwsze parawany już stoją © amiga
Część uzdrowiskowa Świnoujścia
Część uzdrowiskowa Świnoujścia © amiga
Główna promenada
Główna promenada © amiga

Część uzdrowiskowa, jest koszmarka... tysiące ludzi, tysiące turystów, oczy musimy mieć dookoła głowy, to, że droga oznaczona jest dla rowerów nic tutaj nie znaczy. Święte krowy są wszędzie... Marzę o tym by to się już skończyło... Odcinek nieco bardziej leśny trochę poprawia nasze humory, docieramy do granicy. Dalej już w części niemieckiej nie jest lepiej... Koszmary wracają... W końcu zapada decyzja. Uciekamy stąd, objedziemy jeziorko i tyle nas tutaj widziano. 

Szlak prowadzi nas przez leśny odcinek
Szlak prowadzi nas przez leśny odcinek © amiga
Granica państwa
Granica państwa © amiga
Po niemieckiej stronie
Po niemieckiej stronie © amiga
Ciekawa zabudowa
Ciekawa zabudowa © amiga
Jakiś dworek?
Jakiś dworek? © amiga
Ciekawa konstrukcja mola
Ciekawa konstrukcja mola © amiga
Nie ma specjalnie chętnych na kąpiele
Nie ma specjalnie chętnych na kąpiele © amiga
Jeszcze raz molo
Jeszcze raz molo © amiga
Zdecydowanie lepsze drogi ;) dla nas oczywiście
Zdecydowanie lepsze drogi ;) dla nas oczywiście © amiga
W końcu nie ma samochodów
W końcu nie ma samochodów © amiga
Z daleka od promenad i uzdrowisk jest lepiej... choć i tutaj mam wrażenie, że mieszkańcy chodzą naburmuszeni. Zaskoczyło mnie to, że i Niemcy nie znają przepisów. Któryś przyczepił się, że nie jedziemy po chodniku. Fakt był dopuszczony na nim ruch rowerowy, ale to nie droga dla rowerów. Nie ma obowiązku tamtędy jechać. Puszczają nam nerwy... Północno-zachodnia  kraina chyba nie jest dla nas... Skręcamy z powrotem do Polski. Niby kilkanaście km do przejechania, ale obydwoje jesteśmy wyczerpani psychicznie. Staramy się unikać głównych dróg... choć  nie zawsze udaje się je ominąć. Dopiero droga przez las do Ahlbeck jest przyjemna. Przejeżdżamy przez granicę i jakiś burak tym razem polak zaczyna na nas trąbić. To kolejna święta krowa... Obiecuję Karolinie, że więcej nasze rowery tutaj nie postawią koła... 

Zabudowa Sellin
Zabudowa Sellin © amiga
Wioska z domami ze strzechy
Wioska z domami ze strzechy © amiga
Pierwszy las mamy taki odcinek leśny po niemieckiej stronie
Pierwszy las mamy taki odcinek leśny po niemieckiej stronie © amiga
Trochę nietypowe zabudowania wsi niemieckiej
Trochę nietypowe zabudowania wsi niemieckiej © amiga
Nad jeziorem Wolgastsee
Nad jeziorem Wolgastsee © amiga
Rowerówka do Ahlbeck
Rowerówka do Ahlbeck © amiga
Przynajmniej jest trochę cienia
Przynajmniej jest trochę cienia © amiga
Fajny kawałek trasy
Fajny kawałek trasy © amiga
Bunkier przy DDRce
Bunkier przy DDRce © amiga
A może do Grodna?
A może do Grodna? © amiga

Z Świnoujścia kierujemy się na wschód, przez Międzyzdroje, jak tylko się da korzystamy z leśnych duktów po których prowadzi trasa R-10. Gdzieś po drodze po raz kolejny odzywa się dętka... Przecież wkleiłem łatkę na oponę, co jest... gdy po raz kolejny w trakcie wycieczki zaglądam do środka okazuje się, że pośpiech przy poprzednim łataniu spowodował to, że łatka odpadła. przykleiła się jakieś 20 cm dalej ;) Zakładam kolejną dętkę... i ruszamy.. Na miejscu popracuję trochę nad oponą. 

Nie mamy ochoty na fotografowanie, po prostu chcemy dotrzeć do mety... Mijamy Międzyzdroje bez postoju. Ludzi pełno... kolejne Krupówki... Do Wisełki jedziemy główną drogą przez Woliński Park Narodowy. Jesteśmy osłonięci od słońca, ale za to podjazdy dają nam popalić ;) Tego się nie spodziewaliśmy, ale... cóż... jest to jakaś odmiana.... 

Docieramy do Wisełki, stawiamy rowery przy znaku Woliński Park Narodowy i... z koła uchodzi mi powietrze... Do mety jest może 400m . Nie mam ochoty na pompowanie, na łatanie, wymianę dętki... Prowadzę rower. Ten dzień jest koszmarem... 

W Wolińskim Parku Narodowym
W Wolińskim Parku Narodowym © amiga
Zabudowania w Wisełce
Zabudowania w Wisełce © amiga

I pewnie tak bym go zapamiętał gdyby nie Pensjonat w którym mamy zarezerwowany pokój... Właściciele witają nas serdecznie. Rowery dostają swoje miejsce zamykane na klucz, do którego mamy dostęp tylko my. Po szybkim rozpakowani się schodzimy do restauracji i w ciągu kilku minut dostajemy pyszny obiad... coś czego potrzebowaliśmy. Na dokładkę w ramach oczekiwania na obiad właściciele nas zabawiają. Okazuje się, że też jeżdżą na rowerach... Podpowiadają nam niektóre trasy. Dziwią się, że wybraliśmy główną drogą dojazdową do Wisełki... ale nam zależało na czasie... Obiad i poobiedzie minęło w miłej atmosferze. Dzień został odczarowany...  A my po kąpieli ustalamy kolejne miejsce noclegowe, składamy rezerwację i postanawiamy się udać na plażę na zachód słońca.
Droga prowadzi borem, lasem... Kilometrowy spacer był nam też chyba potrzebny. Na plaży słońce już nie praży... Zachodzi za horyzontem... Trochę spacerujemy... tu i tam. Cykamy foty. Gdy całkowicie zniknęło w morskiej toni ewakuujemy się do pokoju. W lesie jest prawie kompletnie ciemno, ale droga dalej jest widoczna. Jest coś koło 23 gdy udajemy się na spoczynek. 

Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Spacerowicze na plaży
Spacerowicze na plaży © amiga
Jeszcze dobre pół godziny do zapadnięcia zmroku
Jeszcze dobre pół godziny do zapadnięcia zmroku © amiga
Uwielbiam takie klimaty
Uwielbiam takie klimaty © amiga
Szałas o zachodzie słońca
Szałas o zachodzie słońca © amiga
Morze jest spokojne
Morze jest spokojne © amiga
Mimo tego, że większość dnia nas "denerwowała" to jednak wschód i zachód słońca wiele nam wynagrodził, a właściciele pensojany w Wisełce odczarowali nam ten dzień... 



Część relacji jest na stronie PodPrad.info, opisany trochę innej perspektywy niż na blogach BS...

Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 5

Niedziela, 23 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień rozpoczyna się wcześnie, choć i tak później niż pierwotnie planowaliśmy. Trochę to przez późne śniadanie, które kucharz podaje nam o 6:00. W Hotelu Sportowym Słubickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji większość personelu pochodzi z Ukrainy. I powiem tak, takiej obsługi i takiej serdeczności chyba nigdzie na naszej zachodniej granicy nie zaznaliśmy jak do tej pory. Mimo, że śniadanie wydawane jest zwykle od 7-8 to dla nas nagięli zasady i kucharz wstał wcześniej by przygotować posiłek... To nie było coś odgrzewanego, śniadanie było robione przy nas...  Mam wrażenie, że ludzie pochodzący ze wschodu ,czy to polski, czy z Ukrainy mają inny stosunek do życia. Są po prostu milsi. O ile można się czepiać o pijane ekipy przewalające się po całej Polsce, to tutaj zaskoczyli nas mile. Ale czy my Polacy nie robiliśmy dokładnie tego samego jeszcze kilka lat temu  wyjeżdżając na zachód? Jak było widać zataczającą się osobę to na bank był to Polak... cóż.. Czasy się zmieniają. Za to z radością będę witał ludzi zza wschodniej granicy :) I tak naprawdę to był najjaśniejszy punkt pobytu w Słubicach. 
Samo miasto jak wspomniałem jest kompletnie nijakie. Nie ma na czym zawiesić oczu. Wszystko podporządkowane jest handlowi z Niemcami. Taki jeden wielki bazarek. 
Na szczęście byliśmy tutaj jeden dzień i nie mam najmniejszego zamiaru wracać, bo i po co?  

Słubice - chyba jedyny deptak...
Słubice - chyba jedyny deptak... © amiga

Wracamy na stronę niemiecką. Jednak dzisiaj trasa zaplanowana jest tylko w około 50% po tej stronie Odry. Poranek jest jeszcze chłodny, ale wiemy co nas będzie czekało za kilak godzin. Obstawiam, że około 15 powinniśmy dotrzeć w okolice Morynia gdzie mamy zaklepany kolejny nocleg :) Muszę przyznać, że trochę mnie zaskoczyła rozmowa, bo w 2 przypadkach usłyszałem o komplecie gości, tam gdzie jedziemy gość sprawdzał w kalendarzu czy ma wolne pokoje. Ale udało się... choć... może o tym na końcu wpisu. 

Trochę się oddaliliśmy od Odry
Trochę się oddaliliśmy od Odry © amiga
Uwielbiam takie mosty
Uwielbiam takie mosty © amiga
Na tą chwilę cieszymy się trasą, asfaltowymi ścieżkami, ciekawymi widokami, droga w końcu jest ciut inna od tego co mieliśmy przez ostatnie 2 dni. Krajobraz nieco zmieniony, rzeka wyraźnie szersza, choć punkty postojowe mogłyby być częściej. Wydaje się, że szlak w części północnej jest lepiej przygotowany. Droga po wałach sprawia nam frajdę... Wkrótce docieramy do Kostrzyna nad Odrą... 

Tym razem wiatraki widać po polskiej stronie
Tym razem wiatraki widać po polskiej stronie © amiga
O poranku i już uśmiechnięta :)
O poranku i już uśmiechnięta :) © amiga
Nad Odrą
Nad Odrą © amiga
Droga znad rzeki
Droga znad rzeki © amiga
Rozlewiska Odry
Rozlewiska Odry © amiga
Skrzyżowanie rowerówek ;)
Skrzyżowanie rowerówek ;) © amiga
Widoki z wałów Odry
Widoki z wałów Odry © amiga
Karolina czeka na mnie pod wałami
Karolina czeka na mnie pod wałami © amiga
Ciekawe kto tam miałby powód by zapuścić się samochodem bądź motocyklem?
Ciekawe kto tam miałby powód by zapuścić się samochodem bądź motocyklem? © amiga
Rzeka za nami
Rzeka za nami © amiga
Rozlewiska starorzecza Odry
Rozlewiska starorzecza Odry © amiga
Odra
Odra © amiga

Po przekroczeniu granicy widzimy drogowskaz Stare Miasto, tyle, że gdy jedziemy we wskazanym kierunku nic tam nie ma. Jest jakiś płot... Źle pojechaliśmy? 
Zawracamy i z drugiej strony podjeżdżamy pod twierdzę, zaglądam na nawigację, na mapy OSMAnd i... wygląda na to, że stare miasto jest wewnątrz twierdzy... Tak więc wjeżdżamy do środka i kolejne zaskoczenie... To nie jest Stare miasto, to nie są nawet ruiny, to zarysy starego miasta ze sterczącymi kikutami budynków. Wojna nie obeszła się łagodnie z tym miejscem. Kręcimy się to tu, to tam, robiąc fotografie w miejscach gdzie był kościół, zamek... itd... 

Muszę przyznać, że to miejsce ma niesamowity potencjał i wymowę, myślę, że niektórzy powinni pojechać i zobaczyć co robi wojna, co robi nienawiść jednych ludzi do drugich.. Może coś by dotarło do nich?

Twierdza Kostrzyń
Twierdza Kostrzyń © amiga
Brama twierdzy Kostrzyń
Brama twierdzy Kostrzyń © amiga
Ruiny, czy raczej pozostałości starego Kostrzyna
Ruiny, czy raczej pozostałości starego Kostrzyna © amiga
Główna ulica Starego Kostrzyna
Główna ulica Starego Kostrzyna © amiga
Kościół a w Starym Kostrzynie, a raczej miejsce po nim
Kościół a w Starym Kostrzynie, a raczej miejsce po nim © amiga
Główny plac Starego Kostrzyna
Główny plac Starego Kostrzyna © amiga

Wyjeżdżamy ze starego miasta, w ciszy, nie rozmawiamy, trochę nas przygnębiło to miejsce. Nieco dalej zatrzymujemy się na Maku, to dobra pora by coś zjeść i napić się kawy... Gdy siadamy do stołu, przysiada się do nas ptaszek... obserwuje nas.. dajemy mu kilak okruszków, chwilę później pojawia się kolejny ptak i kolejny... Wszystkie wypatrują okruchów... Kończymy śniadanie, ptaki nakarmione, a my w nieco lepszych humorach jedziemy dalej. Nowa część Kostrzyna jest nijaka... nawet nie mamy ochoty na jej zwiedzanie, ale... na mapie wczoraj zaznaczyliśmy sobie miejscowości gdzie coś jest... i kierujemy się na Dąbroszyn... 

Nasz gość przy śniadaniu ;)
Nasz gość przy śniadaniu ;) © amiga
Odra w okolicach Kostrzyna
Odra w okolicach Kostrzyna © amiga
Pałac w Dąbroszynie
Pałac w Dąbroszynie © amiga
Kościół w Dąbroszynie
Kościół w Dąbroszynie © amiga
Tam na miejscu zatrzymujemy się przy pałacu, przy kościele, jeszcze jest plan by pokrążyć po parku w którym są kapliczki i inne atrakcje. Odbijamy w drogę wojewódzką numer 129 i... szybko dochodzimy do wniosku, że krążenie po lesie z krążącymi dookoła komarami nie ma sensu...  Na dokładkę mimo, bruk pnie się pod górkę, pojawia się wredny kilku procentowy podjazd... Nie lubię takich niespodzianek...  Komary tną, na szczęście lasu nie ma dużo, za to w pełnym słońcu dla odmiany umieramy z gorąca... 
Wydawałoby się, że po wejściu do Unii już wszystkie tego typu drogi powinny być asfaltowe. A tutaj niespodzianka.. Dobrze, że nie jechał żaden samochód, musielibyśmy uciekać w las czy później na pole. 

Droga wojewódzka nr 129 w Dąbroszynie
Droga wojewódzka nr 129 w Dąbroszynie © amiga
Łatwiej po tym spacerować niż jechać
Łatwiej po tym spacerować niż jechać © amiga
Ukwiecone pola
Ukwiecone pola © amiga
Lekko zniszczony asfalt ;)
Lekko zniszczony asfalt ;) © amiga
Droga poprawia się przed Sarbinowem. Równiutki asfalt, chwila postoju, by dać odpocząć rękom, a przy okazji robimy zakupy na pobliskim polu, są i buraki i ziemniaki ;)  Nieco dalej przy drodze krajowej zaskakuje nas piękna asfaltowa rowerówka. Byłoby grzechem nie skorzystać z niej... Zapominamy o bruku i pędzimy przed siebie. W zasadzie nasze rowery same jadą :) Co jakiś czas zatrzymujemy się przy kolejnych miejscowościach, bo mamy zaznaczone, że znajduje się to kościół czy inna atrakcja. Spore wrażenie zrobił na nas kościół Templariuszy w Chwarszczanach. Z zewnątrz robi wrażenie, w środku nieco gorzej. Nie zachowało się nic z pierwotnego wyposażenia czy wystroju. Obstawiam, że został wyremontowany i to względnie niedawno. Pewnie na początku lat 2000. 

Szukamy morza?
Szukamy morza? © amiga
Takie rowerówki lubię
Takie rowerówki lubię © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga
Kaplica Rzymskokatolicka templariuszy pw. św. Stanisława Kostki - dany kościół Templatiuszy
Kaplica Rzymskokatolicka templariuszy pw. św. Stanisława Kostki - dany kościół Templatiuszy © amiga
Chwarszczany - kościół Templariuszy
Chwarszczany - kościół Templariuszy © amiga
Wnętrze kościoła się nie zachowało, a szkoda....
Wnętrze kościoła się nie zachowało, a szkoda.... © amiga
Zabudowania przy kościele w Chwarszczanach
Zabudowania przy kościele w Chwarszczanach © amiga
Boleszkowice - kościół pw. św. Antoniego Padewskiego
Boleszkowice - kościół pw. św. Antoniego Padewskiego © amiga
Piękna okolica :)
Piękna okolica :) © amiga
Do celu jest coraz bliżej, drogi są różne, ale nie ma bruku z czego jesteśmy zadowoleni :) Główna droga prowadzi przez Mieszkowice trochę bokiem, ale sposób ułożenia zabudowań wskazuje, że może to być coś bardziej zabytkowego. Widać centralny plac i rozchodzące się dookoła drogi. Ciekawe jak to się zachowało. Wjeżdżamy więc do centrum i.... muszę przyznać, że miasteczko jest niesamowicie zadbane, jest piękne, tylko mieszkańców coś nie widać... Choć przy tej temperaturze i o tej godzinie nie powinno nas to dziwić. Zahaczamy jeszcze o kościół... Udaje się wejść na galerię przy organach... Kilka zdjęć, próbuję zaśpiewać Ave Maria, ale wokalista ze mnie żadne... Cóż.. wychodzimy na zewnątrz... I jedziemy do Morynia. To ledwie kilkanaście km drogi, ale ta pnie się pod górkę, w zasadzie bez przerwy mamy ten jeden, dwa stopnie...  
Centrum Mieszkowic
Centrum Mieszkowic © amiga
Kościół w Mieszkowicach
Kościół w Mieszkowicach © amiga
Zabudowania przy kościele w Mieszkowicach
Zabudowania przy kościele w Mieszkowicach © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Widok na główną nawę z galeri
Widok na główną nawę z galeri © amiga
Jezioro Morzycko
Jezioro Morzycko © amiga
W Moryniu zaczynamy od odszukania kwatery... mimo błędu w oznaczeniu ma mapach googlea odnajdujemy to miejsce. Witamy się w właścicielem, starszym panem i udajemy się do pokoju. Tam zaskoczenie. Pokój był dawno nie sprzątany. Widać w wielu miejscach pajęczyny. Za tą kasę, gość mógłby się postarać. Naprawdę starczyła by godzina bądź 2 by doprowadzić to do dobrego stanu.. 
Cóż... Na dokładkę gdy przypomniałem sobie rozmowę, że gość musi sprawdzić w grafiku czy ma wolne pokoje, krew mnie zalewa... Na całą posiadłość byliśmy tylko my... Jakieś jaja... Ale później już w domu sprawdziłem, że chyba mieszkańcy Morynia mają zbyt duże mniemanie o sobie. Wiem, że gdybyśmy mieli namiot, to olalibyśmy to miejsce. Nad jeziorem też jest pięknie ;)

Pod kościołem pw. św. Ducha w Moryniu
Pod kościołem pw. św. Ducha w Moryniu © amiga
Kościół w Moryniu
Kościół w Moryniu © amiga
Fontanna Wielkiego Raka w Moryniu
Fontanna Wielkiego Raka w Moryniu © amiga
Po zakwaterowaniu ruszamy do centrum, zobaczyć cokolwiek i zrobić zakupy. Zaskoczeniem jest to, że w zasadzie wszystko jest zamknięte, poza lodziarnią i małym sklepikiem z totkiem. Tam na szczęście udaje nam się zrobić drobne zakupy, była woda i kilka innych drobiazgów. Ale o pieczywie, jajach czy o warzywach możemy zapomnieć... 

Na chwilę zatrzymujemy się w lodziarni, kolejka jak diabli, ale warto było. Lody są pyszne :) Przy okazji dowiadujemy się, że na stacji też jest sklepik... Cóż jedziemy specjalnie nie licząc na sukces... Gdy docieramy na miejsce okazuje się, że nie ma prądu ;) Nic nie możemy kupić. Wracamy na kwaterę. 

Tutaj też nie ma prądu. Okazuje się, że cały Moryń ma zaciemnienie ;) Na szczęście nie trwa to długo, udaje nam się zrobić zupę na tym co mamy, zjeść, wykąpać się i ustalić plan na kolejny dzień, przy okazji znajdujemy i rezerwujemy kolejny nocleg... 

Dzień był męczący, w TV leci mecz... 



Część relacji jest na stronie PodPrad.info, opisany trochę innej perspektywy niż na blogach BS...

Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 3

Piątek, 21 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Kolejny dzień, kolejna wczesna pobudka, choć dzisiaj zbieranie idzie nam sporo wolniej ;) Chyba to efekt wczorajszego lekkiego przegięcia trasą, dokładniej jej długością i temperaturą z którą musieliśmy walczyć. 

W hotelu i przystawkach jeszcze wszyscy śpią. Patrząc po parkingu, to sporo rowerzystów pojawiło się na nocleg :). Podejrzewam, że jesteśmy pierwsi który jadą dalej. Śniadanie hotelowe jest o godzinie 8:00 czy może 9:00. Nie ma mowy byśmy na nie czekali. O 5:53 wychodzimy za bramę spakowani, najedzeni, napici i mający nadzieję, że dzisiaj trasa będzie krótsza.

Początek zaplanowaliśmy po polskiej stronie aż do Łęknicy gdzie zamierzamy wrócić na niemiecką stronę. 
Po kilku km marzymy o asfalcie, kocie łebki niestety strasznie uprzykrzają jazdę, strasznie nas spowalniają, liczniki miejscami pokazują 10-11 km/h szybciej z sakwami się nie da. Gdy pojawia się asfalt musimy rozluźnić nieco nadgarstki... dać odpocząć ręką...  Koszmarna droga... 

Docieramy jednak do miejsca dla którego warto było się pomęczyć, to teren po starej zalanej kopalni Babina... W tej chwili to rezerwat i ścieżka geoturystyczna. Całość to szutry, ale przyjemnie się po tym jedzie, na dokładkę co kilkaset metrów jest miejsce postojowe z takimi widokami, że chce się krzyknąć WOW... Przy ścieżce co jakiś czas widzę grzyby, głównie niejadalne, choć widziałem też smardza, po raz pierwszy w życiu... Mijam go jednak, po co mi jeden grzybek.. ;)

W razie czego można naprawić rower :)
W razie czego można naprawić rower :) © amiga
Żegnamy się z naszym miejscem noclegowym
Żegnamy się z naszym miejscem noclegowym © amiga
Myślałem, że takie drogi odeszły już do historii, a tutaj są na porządku dziennym
Myślałem, że takie drogi odeszły już do historii, a tutaj są na porządku dziennym © amiga
Poranek na polskich drogach
Poranek na polskich drogach © amiga
Trasa Geoturystyczna „Dawna Kopalnia Babina”
Trasa Geoturystyczna „Dawna Kopalnia Babina” © amiga
Wózki kopalniane
Wózki kopalniane © amiga
Kolorowe jeziorka o świcie
Kolorowe jeziorka o świcie © amiga
Ciekawe formy geologiczne
Ciekawe formy geologiczne © amiga
Warto było tutaj przyjechać o takiej porze
Warto było tutaj przyjechać o takiej porze © amiga
Prócz nas nie ma tutaj nikogo
Prócz nas nie ma tutaj nikogo © amiga
Promień słońca oświetlił Anioła :)
Promień słońca oświetlił Anioła :) © amiga
Nad stawem w zalanej kopalni
Nad stawem w zalanej kopalni © amiga
Pięknie tutaj
Pięknie tutaj © amiga
Słonko już grzeje
Słonko już grzeje © amiga
Rowerki dzielnie czekają
Rowerki dzielnie czekają © amiga
Uśmiechnięta jak zwykle :)
Uśmiechnięta jak zwykle :) © amiga
Zalany las
Zalany las © amiga
Kolejne zalane wyrobisko
Kolejne zalane wyrobisko © amiga
Postoje tu i tam, w sumie przejazd tych kilku km zajmuje nam około godziny... Warto było... Wyjeżdżamy w Łęknicy, miejscowość niczym się nie wyróżnia... gdy widzę jakąś restaurację z napisem śniadania zatrzymuję się, sprawdzam i dowiaduję się, że śniadania wydają po 10:00. Tylko komu? Dla nas 10:00 to pora obiadowa ;) Przy wyjeździe jeszcze krótka wizyta w Biedronce, szybkie uzupełnienie zapasów i ruszamy za granicę. Tam zaskakuje nas piękny zamek z wielkim zadbanym parkiem. Chwilę po nim krążymy, podziwiamy okolicę, budynki i... tracimy szlak z oczu :) 
Mamy mapy więc dość szybko wjeżdżamy na właściwe drogi i wyjeżdżamy z miasta... 
Zamek w Bad Muskau
Zamek w Bad Muskau © amiga
Zamek w Bad Muskau
Zamek w Bad Muskau © amiga
Zamek w Bad Muskau
Zamek w Bad Muskau © amiga
Urząd stanu cywilnego w Bad Muskau
Urząd stanu cywilnego w Bad Muskau © amiga

W kilku miejscach oznaczenia są nieco inne niż na mapie, nowy wariant jest bardziej bez sensu, to niepotrzebny zjazd do rzeki, tylko po to by po 100 metrach zaliczyć podjazd i powrót na główną drogę... Cóż... Od teraz będziemy częściej sprawdzać czy nie ma lepszej i krótszej opcji... Gdy pojawia się punkt postojowy, zatrzymujemy się, pora coś zjeść, z restauracją nie wyszło, ale mamy własny prowiant :) Niebo jest zasnute jeszcze ciemnymi chmurami. Sprawdzam dla zasady radary, ale zarówno one jak i prognozy nie pokazują by miało lać... deszcze już się odsunęły gdzieś dalej... Wygląda na to, że za jakiś czas niebo się "oczyści" i powinno znów być ciepło ;)


Chwila postoju
Chwila postoju © amiga
Znaleziony grzybek, szkoda, że robaczywy :(
Znaleziony grzybek, szkoda, że robaczywy :( © amiga
W nocy padał deszcz
W nocy padał deszcz © amiga
Chmury trochę straszą
Chmury trochę straszą © amiga
Ścieżka przy granicy
Ścieżka przy granicy © amiga
Szeroka rzeka
Szeroka rzeka © amiga
Strasznie płaska okolica
Strasznie płaska okolica © amiga
Bardzo długi odcinek po wałach i przy wałach trochę zaczyna nużyć, wolę gdy coś się dzieje, gdy krajobraz się zmienia, trak wiec każdy budynek, każde drzewo wyróżniające się na tle pozostałych witamy radośnie. W kilku miejscach zatrzymujemy się choć na chwilę, by odpocząć od monotonii jazdy. Najbliższe "coś" czeka nas dopiero w Forst. Do dziwne miasto... a raczej to co się z nim stało po wojnie. Podobnie jak Zgorzelec, czy Frankfurt, zostały podzielone pomiędzy dwa państwa, ale tutaj... nie odbudowano mostu, mało tego, tutaj po stronie polskiej mimo, że miasto przetrwało nie chciał nikt mieszkać, w efekcie w ciągu kilkunasu lat zabudowania po stronie wschodniej zostały rozebrane. Został tylko zarys zabudować na mapach satelitarnych, widać jak rozchodziły się kiedyś ulice. Chyba jedynie cmentarz jako taki ocalał.. czy może inaczej nie został rozebrany, czy rozkradziony. 

Mimo tego mijając Forst, kilka km za miastem przejeżdżamy na polską stronę. Po głowi chodzi mi postój i napicie się gorącej kawy na stacji, jakiś postój chwila odpoczynku. Jednak gdy widzimy wszystkie ceny w euro, widzimy bazarek i witających nas sprzedawców witających się Guten Morgen, dajemy sobie spokój. Ten kraj jest chory, rozumiem, że z Niemcami warto handlować, ale by robić aż taki cyrk? To nie pierwsze miasto w którymś z czymś takim się spotykamy, ale im dalej na północ tym mam wrażenie, że jest gorzej.


Punkt widokowy przy Nysie
Punkt widokowy przy Nysie © amiga
Chyba elektrownia po polskiej stronie
Chyba elektrownia po polskiej stronie © amiga
Po wałach Nysy
Po wałach Nysy © amiga
Jakaś tama? A może mała elektrownia?
Jakaś tama? A może mała elektrownia? © amiga
Ogród różany
Ogród różany © amiga
Róże z ogrodu różanego w Forst
Róże z ogrodu różanego w Forst © amiga
Resztki starego mostu w mieście Forst
Resztki starego mostu w mieście Forst © amiga
Dziwna jest powojenna historia tego miasta, po polskiej stronie zabudowania zostały rozebrane przez mieszkańców... Zniknęło pół miasta
Dziwna jest powojenna historia tego miasta, po polskiej stronie zabudowania zostały rozebrane przez mieszkańców... Zniknęło pół miasta © amiga
Pozostałości po moście w mieście Forst
Pozostałości po moście w mieście Forst © amiga
Wybieramy trasę na skróty w kierunku Gębic gdzie zarezerwowaliśmy nocleg... Jedziemy przez Janiszewice, Mielno i skręcamy na Węgliny, drogą przez las i to był nasz poważny błąd, niby jest bliżej, ale po drodze mamy łachy piasku, to jeszcze jakoś da się przejechać, ale ostatnie 300m to wypłukany przez wodę wąwóz, powalone drzewa uniemożliwiają jazdę, musimy prowadzić, a raczej przenosić rowery. Problemem jest to, że komary z całej okolicy przyleciały na kolację, z chęcią byśmy się dołączyli, gdyby nie to, że to my byliśmy głównym daniem... Karolina odszukuje Off, pryskamy się to nieco pomaga, chmura krążąca dookoła nas nieco rzednie, ale od czasu do czasu i tak znajduje się jakiś bardziej odporny komar który nas dziabie... 

Te kilkaset metrów wykańcza nas... Docieramy do drogi i w nogi... a raczej na koła... Uciekamy... 
I jesteśmy w Mielnie tylko gdzie morze?
I jesteśmy w Mielnie tylko gdzie morze? © amiga
Rowery czekają :)
Rowery czekają :) © amiga
Komary chciały nas tutaj zeżreć
Komary chciały nas tutaj zeżreć © amiga
Drewniany mostek :)
Drewniany mostek :) © amiga
Plac Pamięci Narodowej im. Maksymiliana Kolbego
Plac Pamięci Narodowej im. Maksymiliana Kolbego © amiga
Pomnik na Placu Pamięci Narodowej
Pomnik na Placu Pamięci Narodowej © amiga
Aż do Gębic nie kombinujemy, zostajemy na głównych drogach, na asfaltach z daleka od kniei. Słońce jest dla nas łaskawe, chowa się za chmurkę, lekki wiatr chłodzi nas... Docieramy do agroturystyki w Gębicach... Chwila rozmowy i mamy apartament :) 
Kościół w Gębicach - w zasadzie zabezpieczone ruiny
Kościół w Gębicach - w zasadzie zabezpieczone ruiny © amiga
Wnętrze ruin kościoła, wygląda na to, że trwają jakieś prace by przywrócić go do życia
Wnętrze ruin kościoła, wygląda na to, że trwają jakieś prace by przywrócić go do życia © amiga
Jakieś zabudowanie przy kościele
Jakieś zabudowanie przy kościele © amiga
Kościół w Gębicach
Kościół w Gębicach © amiga
Jeden z nagrobków przy kościele
Jeden z nagrobków przy kościele © amiga
Prawdopodobnie tutaj był cmentarz, mogą o tym świadczyć nieliczne rozwalone nagrobki
Prawdopodobnie tutaj był cmentarz, mogą o tym świadczyć nieliczne rozwalone nagrobki © amiga
Ruiny kościoła w Gębicach
Ruiny kościoła w Gębicach © amiga
Nasz nocleg :)
Nasz nocleg :) © amiga
Zostawiamy sakwy i wsiadamy na rowery, pora na małe zakupy, miejscowy sklep z jakimś strasznie zmierzłym sprzedawcą, widać że raczej z tego się nie utrzymuje. Tutaj nic w zasadzie nie można kupić. Na pytanie czy jest w pobliżu jakiś inny sklep twierdzi, że nie ma... Coś mu nie wierzę, po wyjściu pytam się pana googlea... Ten mówi, że w wiosce obok - niecałe 2 km dalej są 3 sklepy i wszystkie powinny być otwarte.. Tak więc wsiadamy na rumaki i pędzimy dalej. Tam zdecydowanie lepiej to wygląda, zaopatrzenie lepsze a i sprzedawczyni jakby z innej bajki :) 

Wracamy na kwaterę, musimy jeszcze poszukać miejsca na nocleg w dniu jutrzejszym, z grubsza określić trasę. Jest sporo czasu... 


Dla przypomnienia, część relacji jest na stronie PodPrad.info, opisany trochę innej perspektywy niż na blogach BS...