Na urlopik....

Piątek, 9 sierpnia 2013 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Maria Sadowska - Rewolucja


Piątek... minęła północ... zaspałem...
Miałem wyjechać o godzinie 0:00, a budzik nie był w stanie mnie ruszyć..., w efekcie wyjeżdżam ok 1:30. Późno...
Plan dość ambitny jak na mnie... przejazd z Katowic do Jeleniej Góry, w zasadzie w okolice tego miasta, gdzieś tam będzie na mnie czekać kwatera.., a w niedzielę wjazd na Śnieżkę...
Gdzieś po głowie chodzi mi myśl, czy organizm się zregeneruje w ciągu 1 dnia po takiej drodze..., ale cóż...
W końcu ruszam, na plecach niewiele..., same najpotrzebniejsze rzeczy, kilka ciuchów, jakieś jedzenie, aparat,... netbook... w sumie ok 10kg :)
Ciemno dookoła, a ja mknę pustymi ulicami Górnego Śląska, do Gliwic wszystko idzie jak z płatka, zresztą znam tą trasę z codziennych wyjazdów, więc nic mnie raczej nie zaskoczy...., a jednak, w Gliwicach zamiast w okolice Szarej jadę bezpośrednio na centrum..., trafiam na jakieś objazdy związane z budową DTŚki, przez chwilę zastanawiam się gdzie jestem..., spoglądam na kompas i wybieram drogi które mają mnie wyprowadzić na zachód..., w końcu wyjeżdżam w okolicy Politechniki Śląskiej, teraz jest już prościej..., aż do Kleszczowa długa prosta, tam odbijam na Rudno, później Rudziniec i Ujazd. Kieruję się na Leśnicę, samo miasto mnie nie interesuje, ale w pobliżu jest góra św Anny, korci mnie aby podjechać ją po raz drugi w tym roku.... :)

Leśnica - widok z góry św. Anny © amiga


Zaczyna świtać..., dzień się wyraźnie skrócił, wschód słońca w okolicach 5:00. Prawdę powiedziawszy liczyłem na ładniejsze widoki, jednak słońce niespecjalnie chciało wyjść zza chmury, przy kościele spędzam kilkanaście minut, jest w końcu chwila aby coś zjeść, aby chwilę odpocząć.

Ale tutaj pusto © amiga


Jest niesamowicie pusto, nie ma ludzi, turystów, jarmarku...., pewnie kiedyś zdecyduję się ponownie na odwiedzenie tego miejsca o tej porze :)
Starczy..., koniec przyjemności, trzeba jechać dalej..., kieruję się przez Ligotę Dolną do Gogolina, wieki tutaj nie byłem..., a że jest w pobliżu to czemu nie...?

Wózek górniczy w Gogolinie © amiga


W ciągu godziny jestem na miejscu, ponownie robię chwilę odpoczynku, miasto robi wrażenie wyludnionego, ale może to ta pora?

Pora na chwilę odpoczynku © amiga


Kilka fot i ruszam dalej, ignoruję pomnik Karolinki, jest paskudny, mijam go bokiem i ruszam na Krapkowice leżące tuż obok. Odbijam na Mosznę, interesuje mnie tamtejszy zamek, ostatnio widziałem go ze 4-5 lat temu, a warto go odwiedzić... i zapoznać się z jego historią...

Główna brama wjazdowa do parku w Mosznie © amiga


Zawsze robi na mnie wrażenie © amiga


Wyjeżdżając spod zamku mylę kierunki i zamiast na północny-zachód jadę na południe, coś mi jednak nie pasuje, zatrzymuje się sprawdzam kierunki, spoglądam na mapę i koryguję trajektorię :)

Jadę na Korfantów, później Jasienicę Dolną, w końcu ląduję w okolicach Nysy, zatrzymuję się na stacji Shella, najwyższa pora na coś ciepłego, a stacja jest po drodze i mają Hot-Dogi, przy okazji kupuję 2 mapy dla tirów woj. Opolskiego i Dolnośląskiego. Te które zabrałem z domu, skończyły się jakieś 20 km temu, teraz jechałem trochę na czuja wspomagając się endomondo. Mapy w skali 1:250000, ale z grubsza powinny wystarczyć do określenia pozycji, kierunku w którym się poruszam. Zresztą na wszelki wypadek mam ze sobą listę miejscowości przez które powinienem przejechać.

Trochę zniszczony © amiga


Zostawiam za sobą stację, kieruję się przez Sękowice, Goraszowice, Grądy, Siedlec, Białowieżę, Lipnik, Niedźwiedź. Zaczynają się górki, jest też trochę terenu, zaczynam zwalniać, chwilami teren dobija, ale cóż, to najkrótsza droga z punktu A do punktu B.

Wiadukt w Białowieży © amiga


Dojeżdżam do Ząbkowic Śląskich, jedyne o czum marzę to jak najszybciej opuścić miasto, nie lubię poruszać się w nieznanej plątaninie ścieżek, ulic, dróg, prowadzących gdzieś....
Za Ząbkowicami coraz więcej pagórków, dolinek,

kieruje się na Pilawę Górną, później Dolną tym razem potrzebuję czegoś bardziej normalnego do zjedzenia, staję w przydrożnej knajpce, jem, zupa borowikowa, jakieś kotlety ziemniaki i... piwo bezalkoholowe...

Wielki ptak © amiga


Od jakiegoś czasu po lewej stronie widzę góry, poruszam pięknie, projektując drogę zastanawiałem się czy nie pojechać bardziej górami, jednak wiem czego spodziewać się w okolicach Jeleniej Góry, jak przegnę to podjazdy mnie w końcu zabiją...
Obiad zjedzonym, jadę dalej mijam wielkim łukiem Świdnicę, na dzisiaj mam dość miast, gdzieś na horyzoncie zaczyna błyskawic, nie wróży to zbyt dobrze.

W końcu ustrzeliłem swojego © amiga


Kieruję się na Mokrzeszów, jednak patrząc na ruch na drodze ze Świdnicy w kierunku Świebodzic, postanawiam odpuści, nieco nadłożyć drogi i pojechać przez Milikowice. Skręcam na Ciernie i Świebodzice, zaczyna padać, staję przy sklepie. Pogoda się załamuje, to... koniec na dzisiaj mam dość...., do celu zostało ok 70km, ale chyba lepiej odpuścić... niż walczyć z aura... Dzwonię po wóz techniczny, chwila rozmowy z Darkiem i chwilę czekam.... obserwuję oberwanie chmury, lejące się strugi deszczu, płynące ulicą rzeki i ten darmowy spektakl światło-dźwięk....
Sklep pod ręką więc mam chwilę na uzupełnienie elektrolitów, zjedzenie czegokolwiek....,po kilkudziesięciu minutach dojeżdża Darek, chwila rozmowy i pakuję rower na samochód...
Jedziemy na kwaterę do Borowic...

Strumień górski © amiga

Komentarze (8)

Tymoteuszka Urlop był dość ambitny i w zasadzie prawie cały czas był zagospodarowany, w sumie przywiozłem trochę ponad 80GB zdjęć, na BS jest tylko niewielki wycinek tego..., a w okolicy tak do 100km od Katowic jest przynajmniej kilkadziesiąt zamków, drugie tyle pałaców, bunkrów, i w zasadzie wszystkiego po kolei, jedynie morza nie ma pod ręką..., ale już nad tym pracujemy :)
Kajman To fakt, brakowało czasu aby zatrzymać się na dłużej, przeczytać coś więcej, dowiedzieć się czegoś..., ale tym razem miał być to czysty przelot..., przy okazji dowiedziałem się, że nie warto korzystać z map poniżej 1:100000 przy takich dystansach, są zbyt szczegółowe, za to te dla Tirów są genialne..., ale o tym tak naprawdę dowiedziałem się już wracając
Bod10 W sumie brakło trochę do 300-ki, nic będzie na zaś :), w zasadzie nie mam parcia na to aby robić tak wielkie dystanse, a tym razem była okazja i chciałem ją wykorzystać, przy czym w razie czego miałem względnie blisko do kolei...
Limit Spokojnie dasz radę, wybierz dobry dzień, dobrą trasę i w drogę, tyle, że przy takiej odległości nie pozwiedzasz..., po prostu dzień jest za krótki, nawet ten gdy słońce mamy 16 godzin...
Devilek :), oj tak, zresztą sam tam nie byłem chyba 5-6 lat... a zamek i okolica rewelacyjne, nawet na zasadzie Katowice->Moszna->Opole (tutaj warto zahaczyć o naleśnikarnię) i powrót pociągiem...
Noibasta Jak Małysz, bułka, banan ;P
Jurek57 Raz się zdarzyło...

amiga 08:09 wtorek, 27 sierpnia 2013

Długodystansowiec !!!

Jurek57 16:50 wtorek, 20 sierpnia 2013

co bierzesz na moc ? ;)

noibasta 16:27 wtorek, 20 sierpnia 2013

Szalony ... Ale bardzo pozytywnie ;) W okolicach zamku w Mosznie, nie raz kręciłem się samochodem, nigdy nie zajrzałem ; mam czego żałować.

devilek 14:33 wtorek, 20 sierpnia 2013

Eh. Chyba czas się spiąć i zrobić w końcu tą "trzysetkę". Coraz więcej znajomych rzuca się na ten dystans. Trzeba mi sprawdzić, czy dam radę :-)

limit 10:19 wtorek, 20 sierpnia 2013

Normalnie nie wierzyłem że to zrobisz. 300 kilometrów a na drugi dzień Śnieżka. Brawo.

Bod10 10:15 wtorek, 20 sierpnia 2013

Mocna trasa:)
Przy długich dystansach nie ma wiele czasu na zwiedzanie

Kajman 09:27 wtorek, 20 sierpnia 2013

O jaaa, wspaniały jest ten zamek w Mosznej. Bociany i wiatraki, strumień górski, ah. Urlop zaczyna się ciekawie.
Czekam na cd. :) Pozdarwiam.

Tymoteuszka 09:14 wtorek, 20 sierpnia 2013
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ylisz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]