po świątecznie :)
AC/DC - Back in Black
Poświąteczny piątek..., ciepło :), tyle, że w nocy padało. Jest mokro..., a ja chwilowo bez błotników..., w zasadzie bez przedniego, przed świętami zapomniałem kupić nowy..., teraz to się na mnie zemści... ;P
Ruszam..., pustki na drogach, prawie jak w wakacje..., niektórzy patrzą się na mnie jak na obcego..., co to za wariat w grudniu o świcie jedzie na rowerze..., pewnie trochę przesadzam, bo przy takich temperaturach grzechem byłoby nie pojechać na rowerze...
Dość szybko przekonuję się jak brudne są nasze szosy..., już po kilku km mam na sobie wszystko co leżało na drodze..., najgorszy odcinek - tzn najbardziej błotnisty, to DDR-ka w Kochłowicach, okolice ul Rogoźnickiej w Zabrzu i okolice budowy DTŚki w Gliwicach. niby cienka warstwa błota, ale daje się we znaki. Czuję, że nie tak dawno szosy były "posolone", czuję to wyraźnie w ustach ;P. Piach zgrzyta między zębami :)..., wyjątkowo zabrałem okulary i chyba było to dobre posunięcie..., jak ich nie zapomnę to wieczorem pewnie też będą przydatne. Za to wiatr wyraźnie zelżał..., dalej dmucha od południa, ale to już nie to co było przez ostatnie 2 tygodnie, a w szczególności to co się działo w święta...
Po przyjeździe, zastanawiam się czemu na mnie tak dziwnie patrzą..., w szatki spojrzałem w lustro.., chyba zapuszczę brodę... ;P
Gorąca kąpiel pomogła..., zdecydowanie lepiej i nawet jestem w stanie się rozpoznać w lustrze..., a teraz do pracy :)