Powrót po pracy

Czwartek, 12 września 2019 · Komentarze(0)
Jest chwilę po 17 gdy ruszam, pogoda całkiem niezła, jest dość ciepło, sucho. Dzień był męczący, a jutro nie pojeżdżę..., konieczność wizyty u klienta zmienia moje plany. Tyle, że to jutro. 

Na drogach spory ruch, co mocno zaskakuje o tej porze, nawet po Gliwicach jazda nie jest zbytnią przyjemnością, jednak mam alternatywę z której korzystam choć nie w pełnym wymiarze.

Wjeżdżam w lasek Makoszowski, chwila odpoczynku od zgiełku, choć i tutaj jest większy ruch, tyle, że pieszo-rowerowy ;). 
Chyba policja kogoś dorwała
Chyba policja kogoś dorwała © amiga
W centrum Zabrza wyjeżdżam na chwilę na drogi by wjechać do kolejnego parku - im Witolda Pileckiego. Zaskakują mnie napotykane lampiony i biegacze... widzę perforatory. Musi trwać jakiś bieg na orientację. Muszę jechać ostrożniej, bo piesi mogą wyjść na drogę w dowolnym miejscu. Na szosy wracam dopiero w Pawłowie, niedaleko kościoła Pawła Apostoła.Kawałek pod górkę, jakieś 5 może 6 % nachylenia daje popalić, ale później długi zjazd do Bielszowic ;) gdzie odbijam na Nowy Świat. 

W parku W.Pileckiego trwa bieg na orientację
W parku W.Pileckiego trwa bieg na orientację © amiga

Kolejna górka jest z tyłu kopalni Halemba, na ul Skośnej, początek jest asfaltowym ale końcówka już terenowa. Jest rewelacyjnie, męcząco, ale na to miałem dzisiaj ochotę. Z lasu wyjeżdżam dopiero w Starych Panewnikach :) 
Na Wirku od tyłu kopalni ;)
Na Wirku od tyłu kopalni ;) © amiga
Czyszczenie kół ktoś zamawiał?
Czyszczenie kół ktoś zamawiał? © amiga
Staw w lasach Kochłowickich
Staw w lasach Kochłowickich © amiga
Słońce jeszcze oświetla korony drzew
Słońce jeszcze oświetla korony drzew © amiga
Budowa kolejnego nikomu niepotrzebnego kościoła w Starych Panewnikach
Budowa kolejnego nikomu niepotrzebnego kościoła w Starych Panewnikach © amiga
Młody dawał radę :)
Młody dawał radę :) © amiga
Przypominam sobie o konieczności wizyty w paczkomanie, Jednak ze względu na to, że troszkę ich ostatnio nastawiali w okolicy, mam go po drodze, choć muszę delikatnie nagiąć trasę przejazdu :) W Piotrowicach odbieram przesyłkę i gnam do domu... Pora odpocząć, a jutro wczesna pobudka. 
Ostatnio mój ulubiony PK
Ostatnio mój ulubiony PK © amiga



W drodze do pracy

Czwartek, 12 września 2019 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam ze sporym poślizgiem, w zasadzie to wyjeżdżam 2 razy. Po pierwszym razie po 100 metrach zawracam... coś mi nie pasowało, nie mam plecaka... Kilka minut z głowy... 
Drugi raz już bardziej kompletny ;) Korki... są wszędzie. Samochodów jak mrówków, Koszmarny przejazd przez Piotrowice i Panewniki, dalej jest zdecydowanie lepiej, ale to efekt rowerówki. Samochody w Kochłowicach stoją, nie jadę więc przez centrum tylko nieco wcześniej uciekam bokiem, jest niby wolniej, więcej zakrętów, ale nie muszę czekać w kolejne, nie ma tutaj samochodów. Na Wirku jest zdecydowanie lepiej... 
Bielszowice pustawe, ale przy szkole mały zeskoczenie, trafiam na kumpla, chwilę rozmawiamy i jadę dalej. Zobaczymy się za jakieś 30-40 minut w Gliwicach w pracy.... ;)

W Zabrzu nieco więcej samochodów, skracam trasę więc przez lasek Makoszowski, tam dla odmiany muszę uważać na psy, nie pamiętam kiedy ich tutaj tyle było. Trzeba bardzo uważać, tym bardziej, że jeden z nich niesie patyk kilka raz większy od siebie. 

Wyjeżdżam na granicy z Gliwicami, tutaj od dłuższego czasu nie ma ruchu... spokojne mogę jechać dalej. W firmie jestem w niezłym czasie, choć opóźnienie wyjazdu spowodowało lekki poślizg.
Toaleta na granicy Katowic i Rudy Śląskiej
Toaleta na granicy Katowic i Rudy Śląskiej © amiga
Korek przed Kochłowicami
Korek przed Kochłowicami © amiga
Na Wireckiej
Na Wireckiej © amiga
Słońce już wysoko
Słońce już wysoko © amiga
Byle nie wsadził mi tego kilka w szprychy ;)
Byle nie wsadził mi tego kilka w szprychy ;) © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
W Gliwicach
W Gliwicach © amiga

Powrót do domu

Środa, 11 września 2019 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam dość późno, jest po 17... Jeszcze ciepło, termometr pokazuje około 22 stopni, choć czuć lekki chłodek, wiejący od wschodu. Po głowie chodzą mi lasy, po ostatnich opadach jest szansa na grzyby. Ciekawe czy są w lasach przez które mogę jechać., 
Rozglądam się już w parku w Zabrzu, ale nic nie ma... nawet tych trujących. 
Do "właściwego" lasu wjeżdżam jednak dopiero za Halembą, zwalniam i przyglądam się pobliskim zaroślom, w miejscach gdzie zawsze były grzyby... i nic nie ma mimo, tego, że wilgoć jest widoczna. W Panenikach postanawiam przejechać przez łąkę, gdzie zawsze rosły kanie. Także tutaj nie ma śladu po grzybach. Jakieś trujące grzyby zauważam dopiero na przedłużeniu ul śląskiej. W zasadzie szkoda czasu na chodzenie po lasach. Ciekawe o co chodzi... czemu nie ma grzybów? Padało, jest wilgotno, noce są dość ciepłe... nie rozumiem tego... 
Dojeżdżam do domu... czuję zmęczenie... ale jutro też mam zamiar pojechać rowerem. Brakowało mi tego i to bardzio
Rowerzystka na granicy Gliwic i Zabrza
Rowerzystka na granicy Gliwic i Zabrza © amiga
Na ul Dorotki w Zabrzu
Na ul Dorotki w Zabrzu © amiga
W Halembie
W Halembie © amiga
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Prawie Piotrowice ;)
Prawie Piotrowice ;) © amiga
Boisko Kolejarza
Boisko Kolejarza © amiga

Poranny dojazd do pracy

Środa, 11 września 2019 · Komentarze(0)
Wyjazd z lekkim poślizgiem, ruch na drogach jak diabli. Chłodno. Termometr za oknem zeznaje 9 stopni. Trochę cieplej ubrany ruszam do pracy. Dzień zapowiada się przyjemny, jadę szosami, to ze względu na to opóźnienie. Gdzieniegdzie widać jeszcze kałuże po ostatnich opadach. Korkują się całe Katowice.  Ochojec, Piotrowice, Ligota i Panewniki stoją. Koszmar... jeszcze 2 tygodnie temu była może 1/3 samochodów... Trzeba się przyzwyczaić do tego co jest i tyle. 
Mam wrażenie, że lekki wiatr mi pomaga, nie czuję go od przodu, więc musi być od tyłu ;) 
Ruch maleje gdy dojeżdżam do Wirka, tak też jest w Bielszowicach i o dziwo w Zabrzu. Dzięki temu postanawiam skrócić przejazd ul Winklera. Do firmy docieram w dobrym czasie, czuję że doładowałem nieco baterie... :) 
W Panewnikach
W Panewnikach © amiga
Malucha dawno nie widziałem ;)
Malucha dawno nie widziałem ;) © amiga
Pogoda nawet dopisuje
Pogoda nawet dopisuje © amiga
Niedaleko firmy
Niedaleko firmy © amiga

Powrót z pracy

Czwartek, 5 września 2019 · Komentarze(0)
Z firmy ruszam około 16:30, jest dość ciepło, zastanawiam się jak jechać, po ostatnich opadach jakoś nie ciągnie mnie do lasu. Przynajmniej nie na początkowym odcinku. Może później? 

Na granicy z Zabrze, odbijam na lasku Makoszowskiego, trochę to skróci przejazd, ale też oddali mnie od głównych dróg. Potrzebuję chwilę oddechu. Wyjeżdżam na drogi Dopiero w Kończycach, jadę przez Bielszowice i Wirek, choć tam postanawiam przejechać przy potoku Bielszowickim. 

Od Kochłowic jest rowerówka, mimo, że jej się czepiam, to jednak jest to jeden z niewielu odcinków który w tej chwili jest względnie przejezdny. To się skończy za kilka tygodni, gdy zaczną opadać liście, gdy pojawi się jakaś solidna ulewa... Ale dziś... jestem z tego zadowolony.

Docieram na spokojnie do domu. Powrót był przyjemy. 

Trochę za blisko przejechał...
Trochę za blisko przejechał... © amiga
DDRka koło DTŚki ;)
DDRka koło DTŚki ;) © amiga
DDRka w Bielszowicach na Bielszowickiej ;)
DDRka w Bielszowicach na Bielszowickiej ;) © amiga
Stromo i wąsko
Stromo i wąsko © amiga
A to co za niespodzianka...
A to co za niespodzianka... © amiga
Może przesiąść się na hulajnogę ;)
Może przesiąść się na hulajnogę ;) © amiga

Z rana do pracy

Czwartek, 5 września 2019 · Komentarze(0)
Poranek dość przyjemny, szybko się zbieram, choć i tak wychodzę później ;)... Wsiadam na rower i w drogę. Od początku roku szkolnego na drogach jest jakiś horror... Zbyt dużo samochodów, zbyt dużo remontów. Wyjazd z Katowic jest strasznie nieprzyjemny. 
Nie zazdroszczę tym, którzy jadą do miasta. W Kochłowicach kolejne korki, rower to chyba jedyna opcja w takich miejscach... 
Dopiero od Wirka zaczyna się luzować i to mocno :) Tak też jest w Bielszowicach i o dziwo w Zabrzu :)  Rower prawie sam jedzie, to na 100% wspomaganie wiatru... Jazda jesz szybka i przyjemna. W firmie jestem w przyzwoitym czasie...


Z górki na Wirku :)
Z górki na Wirku :) © amiga
Bielszowice koło szkoły
Bielszowice koło szkoły © amiga
Jeszcze kawałek do pracy
Jeszcze kawałek do pracy © amiga

Powrót z pracy

Środa, 4 września 2019 · Komentarze(0)
Wieczór zapowiadał się dość ciepło. Gdy wychodzę z firmy przed 17, okazuje się, że jest chłodniej niż myślałem. Około 18 stopni, ale świeci słońce :). Przynajmniej nie usmażę się. 
Od samego początku mam przejazd lasem, ale po ostatnich ulewach nie mam ochoty na przejazd przez hałdy na Sośnicy iw Makoszowach. Jestem pewien, że w obu tych miejscach będzie masa błota, kałuż itp... Szczególnie ta druga hałda ma problem z odprowadzaniem wody. 

W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Coś mokro miejscami
Coś mokro miejscami © amiga

Postanawiam dojechać do lasku Makoszowskiego i tam odbić na Makoszowy a dalej przez Wiosenną dostać się do lasu. I.... wszystki idzie nieźle, ale do czasu. pod wiaduktem na Wiosennej słyszę, ssyk... czuję, że z tylnego koła uchodzi powietrze. Zatrzymuję się. odnajduję miejsce ucieczki powietrza... Jeszcze jest coś wbite, wygląda jak jakiś ostry fragment zbrojenia z płyt, po których wcześniej jechałem. Opona jest przecięta na odcinku około 5mm. Zdejmuję wszystko i kleję oponę. Trochę to trwa, ale to jedyna opcja by na niej jeszcze pojeździć. Dętkę wymieniam i w końcu po około 10-15 minutach ruszam dalej. Tym razem mam leśne ścieżki, aż do Halemby gdzie muszę wyjechać na chwilę na szosy... 

Rowerzyści na Halembie
Rowerzyści na Halembie © amiga
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga

Do lasu wjeżdżam w okolicach Starej Kuźni, jadę wolniej, rozglądam się za grzybami, ale... ich nie ma. Co mnie zaskakuje. W tym miejscu prawie zawsze po opadach można było coś znaleźć... A dzisiaj nic... Cóż. Pozostało wyjechać z lasu w Panewnikach i przez Bałtycką, Medyków dostać się do Piotrowic. Wkrótce jestem w domu... Czuję zmęczenie... ale fajnie się jechało. Szkoda, że nie znalazłem żadnego grzybka... Może jutro?


Jeszcze do paczkomatu
Jeszcze do paczkomatu © amiga

Do pracy o poranku

Środa, 4 września 2019 · Komentarze(0)
Poranek chłodny, poprzednie 2 dni wyłączone z jazdy. W poniedziałek przymusowy urlop, a we wtorek lało i jakoś mi się nie chciało. 
Za to dzisiaj już pora ruszyć 4 litery. Pora na poranny trening :) 
Boję się jednak co będzie na drogach. Zaczął się rok szkolny i przez najbliższe 2-3 miesiące część rodziców dostanie fioła na punkcie dostarczania pociech samochodem pod szkołę. Efekt jest taki, że ul Jankego przy której mieszkam od około 630 jest kompletnie zakorkowana, podobnie jest na Kościuszki, Brynowskiej itp.

Na Medyków w Ligocie...
Na Medyków w Ligocie... © amiga
Okolice Owsianej
Okolice Owsianej © amiga

Jadę przez Piotrowice, uciekam na boki, główne drogi są koszmarne. W Panewnikach wjeżdżam na Panewnicką, jako wyjazdowa o tej godzinie jest niezła. Za to Ci którzy jadą w przeciwną stronę nie mają za wesoło. Korki zaczynają się już w okolicach Owsianej...

Gdy docieram do Kochłowic, zdaję sobie sprawę, że przejazd przez centrum nie jest dobrym pomysłem, kilometrowy zator nie wróży szybkiego przejazdu, ale da się to objechać ;) 

W pobliżu centrum Kochłowic
W pobliżu centrum Kochłowic © amiga

Co ciekawe na Wirku jest pusto... jak w wakacje. Może kilka samochodów i to wszystko. Podobnie jest w Bielszowicach i Zabrzu to mnie zaskakuje.Tyle, że w Zabrzu jestem po ósmej, co może nieco tłumaczyć ograniczony ruch. Mimo tego przejeżdżam przez lasek Makoszowski. Chwila odpoczynku, chwila ciszy...

W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga

Na drogi wracam na granicy Gliwicami. Do firmy już niedaleko, temperatura podniosła się w międzyczasie o kilka stopni. Bluza wieczorem powędruje do plecaka. Ale teraz ratuje mi życie :) Nie marznę. 
W firmie jestem w takim sobie czasie, ale mimo tego i korków na drogach jechało się nadspodziewanie dobrze

Jakaś awaria?
Jakaś awaria? © amiga

Biała Rawska i okolice z Karoliną

Niedziela, 1 września 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień zapowiada się gorący, wczoraj wieczorem kombinowaliśmy gdzie nas jeszcze nie było ;) I wyszły nam okolice Białej Rawskiej ;) Tak więc ruszamy do Kowiesów, początkowo samochodem. Parkujemy przy szkole, wypakowujemy się i... ruszamy dalej na rowerach. Jest tylko mały problem, nie mam mapy tej okolicy, nie myślałem, że uderzymy na północ... ale na szczęście Karolina jest jak zawsze nieźle zaopatrzona. 

Kościół pw. św. Marcina - Chojnatka
Kościół pw. św. Marcina - Chojnatka © amiga

Jako, że dzisiaj jest niedziela, to przynajmniej o tej porze nie ma mowy byśmy weszli do kościołów, trwają nabożeństwa, już w Chojnatach zdjęcia robimy z pewnej odległości. Jedziemy w kierunku Zawady gdzie Goździk wspominał coś o wielkim głazie ;) Jedziemy wzdłuż linii kolejowej, pojawiają się podjazdy po moich ulubionych płytach ;), zjeżdżamy w końcu w okolicach węzła przy S8, a głazu nie wydać.... małą konsternacja... To musi być gdzieś tutaj... przejechaliśmy i nie widzieliśmy? 
Podejrzenia padają na mały zagajnik jakieś 100m wcześniej. Zaglądam na OSMAnd-a i pokazuje, że to tam...
Zawracamy... drugi raz tutaj raczej się nie pojawimy... do zagajnika prowadzi wąska ścieżka przez łąkę... sporo jeżyn, trzeba uważać. Dochodzimy do zagajnika i w gęstwinie widzimy jakieś zejście w dół... To tam jest kamyk... Przedzieram się do niego, szybkie zdjęcie i... możemy wracać na drogę... Powiem tak, jak na atrakcję, to szkoda było się wracać ;), ale PK mamy odhaczony ;)

Głaz Mszczonowski - 2 największy głaz narzutowy w Polsce
Głaz Mszczonowski - 2 największy głaz narzutowy w Polsce © amiga

Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga

Jedziemy na Ulaski i Budy Chojnackie, w końcu jest trochę lasu, lekkie zacienienie jest nam potrzebne. Mimo dość wczesnej jeszcze pory, słońce daje popalić... Nieco dalej w Turowej Woli wiemy że jest dworek, pałacyk... odnajdujemy go, ale jest dość mocno oddalony od drogi, bez opcji dotarcia, sfotografowania, próbujemy jeszcze coś złapać z innej strony, ale wszelkie próby kończą się tym samym.. Nie ma drogi, nie ma przejazdu, sporo drzew, niewiele widać. Nie przepadam za takimi sytuacjami... ale zdarza się. 

Zabezpieczone sady
Zabezpieczone sady © amiga

Musimy odpuścić, teraz przed nami dość długi otwarty odcinek drogi, w Niemirowicach mamy zaznaczony dworek więc tam się kierujemy. Zaskakują nas sady... jest ich wszędzie pełno. Nie ma innych upraw... A drzewa uginają się od owoców. W większości to jabłonie, trochę śliw, a w jednym miejscu widzimy grusze. Patrząc na te czerwieniejące się jabłka robimy się głodni ;)

Dworek w Niemirowicach nie istnieje... szkoda, wielka szkoda, bo to któryś PK który nie istnieje... 

W Rzeczowie miał być kolejny dworek i pewnie też był, w tym miejscu jest rozpadający się PGR, wymieniamy kilka zdań z Karoliną co do map, co do tego terenu, na dobrą sprawę to poza kamykiem pozostałe PK nie istnieją, trochę sfrustrowani odbijamy na Aleksandrów, po drodze powinien być jeszcze dworek, jakiś młyn, ale na wiele nie liczymy.... 

Stary Młyn nad Białką
Stary Młyn nad Białką © amiga
Piękne miejsce
Piękne miejsce © amiga
Staw przy Młynie
Staw przy Młynie © amiga
Widok na młyn
Widok na młyn © amiga

Gdy jednak docieramy na miejsce widzimy piękny drewniany młyn wodny, z małym stawem wśród drzew, z przyciętą trawą, w końcu jest coś.... Dworek jest nieco wyżej, ale na prywatnej posesji, udaje się zrobić zdjęcia z oddali, robimy też krótką przerwę na banana... i ustalenie dalszej trasy... pomysły są dwa, wybieramy jednak dłuższy wariant, gdyż mamy pewność, że jest tam pałac ;) i to w dobrym stanie. Chodzi o pałac Chojnata... przed nami dość przyjemny kawałek, mimo, że między sadami to jedzie się dość szybko, może dlatego, że jest głównie z górki ;) 

Pod Pałacem Chojnata
Pod Pałacem Chojnata © amiga

Wjeżdżamy na teren parku przypałacowego, jako że jest tutaj restauracja po głowie chodzi mi jakiś obiad... ale widać sporo ludzi, wygląda to jak poprawiny po weselu ;) Chyba jednak nie zjemy, tak wiec po kilku fotach ruszamy dalej, Biała Rawska jest niedaleko, wydaje się, że tam też uda się coś zjeść... 

Pałac Chojnata
Pałac Chojnata © amiga

Przy wjeździe do Białej Rawskiej pojawiają się informacje o pałacu, ale znaki są jakoś nieszczęśliwie ulokowane, pokazują idiotyczne kierunki, mające niewiele wspólnego z miejscem w którym znajduje się pałac. Wjeżdżamy do parku, jest informacja o sklepie, widzę jakąś knajpkę, ale wszystko jest zamknięte, a sam pałac chyba jest odnawiany... w   każdym bądź razie dziś nie prezentuje się jakoś rewelacyjnie. Cóż... 

Pałac w Białej Rawskiej
Pałac w Białej Rawskiej © amiga
Synagoga w Białej Rawskiej
Synagoga w Białej Rawskiej © amiga

Centrum miasteczka jest niedaleko, słychać śpiewy w kościele, tam też się kierujemy... Robimy zdjęcia i pora jednak coś zjeść, dalej nie ma żadnej restauracji, a przynajmniej tak nam się wydaje. Będziemy jechać przez niewielkie wsie... 
Rozmawiamy z mieszkańcem i... ten wspomina nam o pobliskim barze, ale jest zamknięty, o restauracji w pałacu (również zamkniętej), pozostaje zatem cukiernia i 2 otwarte sklepy... 

Nasz dzisiejszy obiad ;)
Nasz dzisiejszy obiad ;) © amiga

Cukiernia ratuje nas nieco, ciastko + lody dla ochłody i dość dobra kawa powinny nas wspomóc. Wizyta w sklepie to uzupełnienie elektrolitów, ale nie tylko. Pakujemy zakupy i odbijamy w kierunku Babska gdzie powinien być Pałac. 

Dość długi odcinek w słońcu, ale z pełnym brzuchem jedzie się lepiej... Mamy więcej sił... więc nie robi nam to problemu... W babsku meldujemy się dość szybko, co nas trochę zaskoczyło. Odszukujemy pałac, ten jest na terenie prywatnym, wiec za głęboko nie wjeżdżamy, ale mimo wszystko widać go z daleka :), zaglądamy na mapy.
Droga do pałacu w Babsku
Droga do pałacu w Babsku © amiga
Pałac w Babsku
Pałac w Babsku © amiga

Chcemy dostać się do Raduczy, wg map są 2 drogi, jedna dłuższa (z lewej strony pałacu) druga krótsza (z prawej strony pałacu), przy której jesteśmy, długo się nie namyślamy, jedziemy tą krótszą, tyle, ze przy lesie robi się trochę zarośnięta, a w lesie... zbieramy wszystkie pajęczyny ;) Dawno nikt tędy nie jechał, nie szedł. Do Raduczy nie ma daleko, ale mamy nadzieję, że gorzej nie będzie.

Szuter przed Raduczą
Szuter przed Raduczą © amiga
Zespół dworski w Nowym Dworze
Zespół dworski w Nowym Dworze © amiga
Dwór w Nowym Dworze ;)
Dwór w Nowym Dworze ;) © amiga

Po około kilometrze wyjeżdżamy na szeroki szuter, od razu lepiej... droga na dobre 5 m szerokości, jest dobrze ubita. Tak można jechać. Raducz jest niewielką wioską będącą tylko punktem do dworu w Nowym Dworze... By jednak do niego trafić jedziemy dookoła parku... odszukujemy wjazd i jesteśmy na terenie. W środku mieści się centrum rehabilitacji. Dwór jest w niezłym stanie, jest co fotografować. 

Czysta Rawka
Czysta Rawka © amiga
Przy takim skwarze, człowiek ma ochotę wskoczyć do zimnej wody :)
Przy takim skwarze, człowiek ma ochotę wskoczyć do zimnej wody :) © amiga
Pod mostem nad Rawką
Pod mostem nad Rawką © amiga

Powolutku musimy jednak kołować do punktu z którego ruszyliśmy, odbijamy na Starą Rawę, a tam w kierunku Dolecka. Jest tam dworek, ale nie mamy ochoty na podjeżdżanie, na odszukiwanie wjazdu. Za to stajemy przy Rawce. Rzeka robi na nas wrażenie, jest czyściutka, aż chce się człowiek w niej zanurzyć, wykąpać... Robimy sobie tutaj przerwę w cieniu drzew... Ciastka z plecaka umilają nam pobyt :)Mija dobre 20 minut nim decydujemy się ruszyć dalej. Do przejechania zostało jakieś 10 km, a po drodze jest Jeruzal w którym robimy kilka zdjęć przy kościele. 

Dotarliśmy do Jeruzala :)
Dotarliśmy do Jeruzala :) © amiga
Dworek w Paplinie
Dworek w Paplinie © amiga

Ostatnie kilometry do Kowiesów mijają szybko. Na miejscu musimy się zapakować do samochodu i po krótkim odpoczynku ruszamy w drogę do domu.... 

Słoma już zebrana
Słoma już zebrana © amiga

Dzień był intensywny, okolica... mam co do niej mieszane uczucia...  może z dokładniejszymi mapami, było by lepiej... wiemy, że trzeba te stare wymienić... Biała Rawska zawiodła... ale dzień i tak dobrze wykorzystany :)


W okolicach Tomaszowa z Karoliną

Sobota, 31 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień troszkę inny, wyjazd z lekką obsuwą do Tomaszowa mazowieckiego. Mija dobre kilka godzin nim wsiadamy na rowery i ruszamy pojeździć gdzieś po okolicy. Za dużo czasu nie ma... a coś trzeba zwiedzić, zobaczyć. Karolina wspomina coś o imprezie ze śpiewem szant... może tam? 

"Nowa" droga przez las © amiga
Rowery odpoczywają ;)
Rowery odpoczywają ;) © amiga
Orna nad zalewem Sulejowskim
Orna nad zalewem Sulejowskim © amiga
Jest 15:30 gdy ruszamy, pogoda przyjemna, nie jest gorąco, ale też nie marzniemy. Na odwiedzamy jeszcze 2 miejsca w Tomaszowie, musimy coś zrobić i dopiero wtedy jedziemy przez Wiaderno do Swolszewic, W lesie testujemy fragment jakiejś wyjątkowo ciekawej i szerokiej przecinki :) Jednak gdy okazuje się, że skręca w niewłaściwym kierunku zawracamy. Przetestujemy ją kiedy indziej ;) 

Marina na zalewie Sulejowskim
Marina na zalewie Sulejowskim © amiga
Wywiad :)
Wywiad :) © amiga
Podobno grają szanty ;)
Podobno grają szanty ;) © amiga

W Swolszewicach próbujemy różnych wariantów dotarcia do portu jachtowego Maruś... jednak gdy pojawia się piach... zmieniamy wariant i szukamy innej możliwości..
W poracie zabawa trwa na całego, sporo gości, czekamy na występ zespołu... zaczynają grać, a my po kilku minutach postanawiamy się oddalić, nie chodzi o to, że tak źle grali, ale widzimy, że słońce jest coraz niżej.. a po ciemku nie chcemy wracać, nie mamy ze sobą lampek... ;)

Podobno grają szanty ;)
Podobno grają szanty ;) © amiga

Do Tomaszowa wjeżdżamy od drugiej strony, podziwiamy niebieskie źródła, przejeżdżamy obok skansenu rzeki Pilicy iw końcu docieramy do domu. Przejazd był krótki, ale bardzo przyjemny, za to wieczorem knujmy plany na kolejny dzień ;)


Niebieskie Źródła
Niebieskie Źródła © amiga