Beskidzki weekend, dzień I

Sobota, 28 lipca 2012 · Komentarze(10)
O'reggano - Małe Rzeczy


Weekend spontaniczny, nietypowy i.... jak zawsze rewelacyjny, tym bardziej, że rowerowy.

Jest sobota rano, powoli zbieram się i jadę na miejsce spotkania, po drodze odwiedzając bankomat. Chwilę później dociera cała rodzina K. Darek, Anetka, Wiktor i Igor03. Pakujemy rowery, i wraz z moją rodziną, siostrą Basią, szwagrem Philippe, Valerie, Julie i Hugo w końcu ruszamy w drogę.

Cel do osiągnięcia to Pietrzykowice koło Żywca, tam jest nasza baza wypadowa. Po dorarciu i rozpakowaniu się wraz z Darkiem wsiadamy na rowery i ruszamy na podbój Beskidu Małego, zabieramy ze sobą mapy, przwewodnik i... w drogę.

Początkowo próbujemy odnaleźć żółty szlak, jednak efekt jest taki, iż jedziemy po nasypie kolejowym, później przez żwirownię i w efekcie przebijamy się przez tory ma stację pkp w Pietrzykowicach Żywieckich. Szosa będzie w tym przypadku lepsza, wbijamy się na nią, na szczęście ruch nie jest zbyt wielki, jedzie się szybko i przyjemnie, mijamy kolejne miejscowości: Zarzecze, Tresną, Czernichów,

Jezioro Żywieckie © amiga


tam odbijamy na żółty szlak na Hrobaczą. Niby asfalt, ale nachylenie daje się we znaki, dodatkowo temperatura 36 stopni skutecznie nas osłabia, odpoczywamy kilka razy. Tętno skacze powyżej 200, masakra..

Profil wysokośći Podjazd na hrobaczą

Chwila odpoczynku © amiga


W końcu docieramy do schroniska na Hrobaczej łące,

Schronisko na Hrobaczej Łące © amiga


Kapliczka w schronisku © amiga


tutaj za namową lokalnych bikerów, przyjmujemy chleb w płynie.

W Żywcu najlepiej smakuje Żywiec © amiga


Ruszamy dalej, na szczycie kilka fot i pora jechać dalej

Krzyż Tysiąclecia na Hrobaczej © amiga


Pod krzyżem © amiga


Z wizytą u Panienki... © amiga


Jedziemy szczytami, co chwila wyjeżdżając z lasu ukazują się nam fantastyczne widoki, panoramy gór i okolicy, patrząc na to wiem po co się tak męczyłem, po co wjechałem, a miejscami wciągałem rower na górę.

Panorama Beskidów z okolicy Groniczka © amiga


Godzinę później jesteśmy na Magurce Wilkowickiej, kolejne schronicko, kolejna chwila przerwy, tym razem posilamy się, uzupełniamy płyny, spędzamy w tym miejscu prawie godzinę, słuchając wowodów starych wyjadaczy na temat żywności...

Magurka Wilkowicka © amiga


Panorama Beskidów z Magurki Wilkowickiej © amiga


Kilka fot i ruszamy dalej, jednak coś poszło nie tak, gubię Darka i skręcam nie w tą drogę, szczęśliwie telefony działają i szybko naprawiam swój błąd, w zasadzie niewiele się stało, przejechałem może 1,5km zanim stwierdziłem, że coś jest mocno nie tak.

Panorama w okolicy przysłopa © amiga


Panorama z okolicy przysłopa ver.2 © amiga


Po paskudnym zjeździe z Magurki gdzie zaliczam solidne OTB, wracamy do naszej bazy wypadowej, Pietrzykowic, na miejscu czeka już na nas reszta ekipy, szybki prysznic i ruszamy do Żywca, coś zjeść. Trafiamy na fajną góralską knajpkę, spędzamy tam kolejną godzinkę i...

Pora na posiłek © amiga


wracamy do naszej bazy, jest przed północą, jednak nikomu jeszcze nie przyszło do głowy aby pójść spać, spontaniczne after party trwa do ok 2:00.

After party... © amiga


W końcu jednak zmęczenie daje się we znaki, trzeba się położyć, wcześnie rano musimy wstać i odwiedzić kilka okolicznych górek w nieco większej ekipie.

Komentarze (10)

W końcu i mnie się udało wpis zrobić choć z tego dnia :-)
Zaiste było świetnie... do samego końca, choć... braki w kondycji, technice i... psychice jeszcze spore...

djk71 14:32 czwartek, 2 sierpnia 2012

No to są braki w technice, Twoich oponach i kondycji, na podjazdach akurat wiele full nie daje, a nawet przeszkadza.

Krzychu22 21:16 wtorek, 31 lipca 2012

myślę, że jakbyście zamienili się rowerami to efekt byłby taki sam.

amiga 12:55 wtorek, 31 lipca 2012

Krzychu22 masz rację technika ważna, ale przyznasz, że o wiele łatwiej to idzie na podjazdach w górach. Dobrym przykładem było Pilsko jak byliśmy, tam gdzie ty wjeżdżałeś My pchaliśmy pod górę

gizmo201 12:52 wtorek, 31 lipca 2012

Krzychu22 Z chęcią się z nimi zapoznam :), w beskidach byłem z kilkoma wariatami, to nie miało znaczenia, czy sztywniak, czy full, lecieli prawie tak samo, na podjazdach nie było żadnej róznicy

amiga 11:13 wtorek, 31 lipca 2012

Gizmo201 Myślisz że jak będziesz miał fulla to technika już nie jest potrzebna, full sam nie jeździ nie ukrywa że trochę lepiej się podjeżdża po luźnych kamieniach, ale na takiej nawierzchni liczy się tylko kondycja i technika(balans ciałem). Największą zaletą są zjazdy na pełnym piecu ale tutaj technika jest niesamowicie ważna żeby nie spalić hampli(co się kończy zmniejszeniem siły hamowania o 80%) i nie wlec się jak ślimak. Jak ktoś chętny to mam małą bazę technicznych zjazdów:)

Krzychu22 10:29 wtorek, 31 lipca 2012

Pewnie też kupię z czasem fulla. Ale nawet na nim są dropi po których nei da się po prostu jechać, sprawdzone. Full bardziej przydaje się na zjeździe.

amiga 08:10 wtorek, 31 lipca 2012

Takie górskie te rowery, że trochę kamieni i nie wiedziesz nikaj.
Następny rower bd to full by się gładko wjeżdżało bez zbędnego męczenia się na podjeździe

gizmo201 14:30 poniedziałek, 30 lipca 2012

W końcu z jakiegoś powodu nasze rowery nazywają się górskie ;P i nie chodzi to o Kazimierza... to wiem na 100%. Po drugie Śnieżka tuż, tuż.

amiga 14:17 poniedziałek, 30 lipca 2012

Darek może się minęliśmy nawet bo w sobotę przez Żywiec przejeżdżaliśmy!?
Widzę wszystkich w góry ciągnie jakoś teraz...

gizmo201 14:08 poniedziałek, 30 lipca 2012
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa dajaj

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]