Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2014

Dystans całkowity:1112.68 km (w terenie 115.00 km; 10.34%)
Czas w ruchu:52:12
Średnia prędkość:21.32 km/h
Maksymalna prędkość:53.40 km/h
Suma podjazdów:10466 m
Maks. tętno maksymalne:191 (103 %)
Maks. tętno średnie:143 (77 %)
Suma kalorii:49176 kcal
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:34.77 km i 1h 37m
Więcej statystyk

jednak trochę terenu....

Czwartek, 14 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Always Look on the Bright Side of Life Sing-Along - Monty Python

Wychodząc z firmy myślałem, że polecę szosami i tak też początkowo było..., ale zmieniłem zamiary, może temperatura nie rozpieszcza, ale... nei pada, jest sucho, przynajmniej na drogach... na hałdach pewnie będzie inaczej, ale... skręcam przez lasek makoszowski na Makoszowy, na starą hałdę i dalej przez las na Halembę... Po drodze muszę mocno uważać, sporo kałuż, rozlewisk, błota... Średnia szybko spada... Po raz drugi w tym miesiącu staję w znajomym sklepie w Starej Kuźni, znowu kola i przerwa na hałdzie :) w miejscu które ma swój urok... chyba lubię je... i to o każdej porze roku, zresztą przeglądając archiwum zdjęć to chyba mam wszelkie możliwe możliwości sfocenia tego miejsca ;) Po 10 minutach ruszam dalej... do domu, jeszcze tylko 2 nico bardziej błotniste km i docieram do asfaltu w Panewnikach... można nieco przyspieszyć :)
Jeszcze jedno zdjęcie z Parku Kościuszki
Jeszcze jedno zdjęcie z Parku Kościuszki © amiga

szosa

Czwartek, 14 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Locust Swarm - Falconer

Kolejny raz szosami, wyjeżdżam ok 7:30 - masakra.. co dzień to później... kiedy odwrócę tendencję? Chyba nieprędko... nawet specjalnie nie wiem co jest przyczyną, ale pozbieranie się z rana stanowi spore wyzwanie. Późna pora wyjazdu jest równoznaczna ze zwiększonym ruchem w pierwszej części trasy. Tak też jest, Piotrowice, Ligota i Panewniki to jedna wielka tragedia, w kilku miejscach muszę hamować, zwalniać wlec się w sznureczku samochodów... Sam tego chciałem, Dopiero za Kochłowicami jest lepiej... tyle, że powoli dochodzi 8:00. Minąwszy Bielszowice robi się luźniej, gdy docieram do Zabrza jest już rewelacyjnie, puste drogi ronda, skrzyżowania... :) Do firmy docieram coś około 8:40...  Ech... trzeba będzie dłużej posiedzieć... ale to nic nowego :P
Instrukcja o gry w Boules
Instrukcja o gry w Boules © amiga

terenem

Środa, 13 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Stop Playing God - Exilia
Wyjeżdżam z firmy jest coś po 16:30... jest ciepło, przyjemnie, dość szybko odbijam na Sośnicę, pora przypomnieć sobie jak jeździ się w terenie... W końcu za kilka dni IWW, tam nie będzie zbyt dużo szos... 
Na dzień dobry jednak czeka mnie spacer przez torowisko, dopiero dalej mogę ponownie wsiąść na rower, jako że dawno tędy nie jechałem to staram się zwracać uwagę na  drogę, po ulewach droga lubi zmieniać kształt..., fakt, że ostatnio może wiele się nie działo, ale nie byłem tak dawno w tej okolicy, że mogło się naprawdę wiele zmienić... Jest względnie normalnie, dopiero na zjeździe jest nieprzyjemnie grząsko... 
Kolejna niespodzianka (tyle że spodziewana) to błoto na starej hałdzie w Makoszowach... ciężko się tędy jedzie na Slickach, cały czas balansując na krawędzi... cd to drogi przeryte przez leśników... Kiedy skończy się ta wycinka... od później zimy cały czas tutaj coś się dzieje... Podobne problemy są na kawałku z Kończyc na Halembę... 
Pod koniec ul. P. Skargi staję przy sklepie, muszę kupić jakąś kolę... chwila odpoczynku na kolejnej hałdzie, pękła kola... mogę wracać do domu... :)
W parku Kościuszki
W parku Kościuszki © amiga

znowy szosy

Środa, 13 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Break The Line - Guano Apes

Wczoraj wyszedłem późno, dzisiaj jest jeszcze gorzej, nie wiem czy to nie jakiś efekt przemęczenia jesiennego mnie nie dopada... Niby miałbym ochotę na coś dłuższego... ale gdy już jestem na rowerze to po 30 minutach jakoś mnie tonie ciągnie, nie bawi, może dlatego, że coś się skończyło? Śnieżka za mną... przede mną IWW..., cudów też nie oczekuję, gorzej, że prognozy wskazują na możliwe ulewy...
Za to dzisiaj szaleństwo na drogach, już w Piotrowicach muszę uważać, jest sajgon... masa samochodów..., marzę by jak najszybciej wyjechać z miasta... Dopiero w Bielszowicach robi się luźniej, pewnie głównie z  powodu tego, że minęła 8:00 ;)
W firmie jestem w okolicy 8:35... może jutro uda się wyjechać wcześniej?
Wieża spadochronowa w parku Kościuszki
Wieża spadochronowa w parku Kościuszki © amiga

po pracy po szosach

Wtorek, 12 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
So Weird - Veruca Salt
Wychodzę z firmy ok 16:40, trochę kropi jednak nie jest źle... Jedyne o czym marzę to dotrzeć do domu... mam wrażenie, że coś mnie próbuje dorwać, jakieś przeziębienie... 
Jadę wyłącznie po szosach, unikam terenu, jedynie fragment po placu budowy na Rogoźnickiej i kawałek na Bałtyckiej, to wszystko... Czuję jednak, że coś jest nie tak z kołami, prawie na 100% mam w nich za mało powietrza, dopompuję je w domu... Teraz nie mam na to ochoty... 
Po dotarciu do domu... odstawiam rower i pędzę pod prysznic, kolacja i na dzisiaj starczy...
Deszczu na szczęście nie było... jedynie delikatne pokropywanie na początku :)
Zachód słońca w Katowicach
Zachód słońca w Katowicach © amiga

Poranne mgiełki

Wtorek, 12 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Foreword - Wovenwar
Mam problem by się rano pozbierać, masakra... W efekcie wychodzę coś koło 7:20, na szczęście dzisiaj biorę szybszy rower..., Szaraka... Po tygodniu walki z góralem wsiadam na Gianta... chyba wolę ten rower... jeździ mi się na nim lepiej, zaczynam się zastanawiać nawet czy na maratony nie brać ATB :) boję się  jednak, że na nim pewnie nie przejechałbym w niektórych miejscach, a może się mylę?
Nieważne, jestem już na rowerku i gnam po szosach, o tej godzinie nieco większy ruch... pogoda specjalnie też nie rozpieszcza, delikatne mgiełki, ale mocne zachmurzenie, czyżby coś się kroiło dzisiaj w pogodzie. Na prognozy oczywiście nie spojrzałem bo po co... ech... 
Na dokładkę wieje mi z zachodu... cóż... dobry trening... :)
Dojeżdżam do firmy, szybka kąpiel i trzeba zabrać się za pracę...

Poranek w lasku Makoszowskim
Poranek w lasku Makoszowskim © amiga

po pracy

Poniedziałek, 11 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
The Voice of My Doctor - Sinéad O'Connor
Jednak czuję delikatne zmęczenie, zabieram graty i pędzę do domu, po szosach, na lasy, ścieżki dzisiaj nie mam zupełnie ochoty, może też z powodu późnego wyjazdu, w końcu wyszedłem ok 17:15.... Pogoda za to dość przyzwoita..., jest ciepło... jedzie się szybko.. tyle, że plecak trochę ciąży, sporo ciuchów w nim.... 
Większość drogi mignęła dość szybko, ale... na Wirku spory ruch, zmieniam trasę, zamiast główną drogą na Kochłowice jadę czerwonym szlakiem... przynajmniej częściowo, bo bezpieczniej, bo bez ruchu bo lubię ten fragment. Gdzie w zasadzie nie spotyka się samochodów, a asfalt jest....:)
 Dojeżdżam do domu... ciuchy lądują w pralce razem z butami, a ja nie mam ochoty na nic więcej... Chyba dopadło mnie zmęczenie... pora spać...
Makro... :)
Makro... :) © amiga

do pracy z Helenki

Poniedziałek, 11 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
treading and trodden - King 810

Po intensywnym weekendzie pora na zwykły szary wyjazd do pracy, wariant skrócony bo z Helenki... do pokonania jedynie ok 16km... w większości z górki, ale w nocy padało, przez głowę przechodzi mi myśl o jeździe szosami... jednak szybko zmieniam plan, w końcu błotnisty odcinek leśnej to jedynie 300-400m... w najgorszym przypadku przeprowadzę rower.
Myślałem że będzie mi się gorzej jechać...ale jest nieźle... nic mnie nie boli, nie dolega... szok... Na leśnej... okazuje się, że jest całkiem przyzwoicie... Fakt, że trzeba zwolnić ale to wszystko... Końcówka to szosy i we względnie szybkim czasie docieram na miejsce..., do pracy... :)

Na przełęczy karkonoskiej
Na przełęczy karkonoskiej © amiga

Przełęcz Karkonoska

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
La Rasarit - ROA (Rise Of Artificial)

Niedzielny poranek, dzisiaj plan prosty, przełęcz karkonoska, tyle, że od Borowic, więc w zasadzie skrócony wariant...
Ruszamy dość wcześnie, krótki postój przy cmentarzu znanym nam z poprzedniego roku i jedziemy w kierunku Golgoty.

Kamień z upamiętkaniający
Kamień z upamiętniający © amiga
Cmentarz więźniów obozu pracy nad przesieką
Cmentarz więźniów obozu pracy nad przesieką © amiga
Z innej strony
Z innej strony © amiga

Przed potworem krótka przerwa na nawodnienie i powoli wspinamy się w górę, by po 50m natknąć się na szlan... trzeba przerzucić rowery i dopiero wtedy ruszyć dalej... Napęd coś mi szwankuje... dziwne jest to, że nie zmieniałem przełożeń... przy przenoszeniu... po chwili odzyskuję kontrolę i gonię Darka... OSMAnd dość dokładnie wskazuje mi ilość km którą mamy do pokonania... Wbrew wszystkiemu... jedzie się zdecydowanie lepiej niż wczoraj na Śnieżkę, a nachylenie jest większe, ale nie ma kocich łebków... wybojów... Jestem w szoku...
Jednak nie ma tak różowo, gdzieś pod koniec daję za wygraną... po prędkość 5km/h to jakaś porażka, kawałek podchodzę... i wsiadam ponownie na rower, muszę wjechać... Na szczycie kilka sweet foci... wizyta w schronisku.... 

Panorama z przełęczy
Panorama z przełęczy © amiga

Rowery 2
Rowery 2 © amiga

Zaproszenie na IWW ;)
Zaproszenie na IWW ;) © amiga

Wieje niemiłosiernie, w ciągu kilku chwil czuję, że wiatr wychładza mnie, po szybkim piwku pora wracać... Zjeżdża się dość przyjemnie i szybko, aż prosi się o puszczenie klamek, jednak  nie ma takiej opcji, asfalt pozostawia wiele do życzenia, co jakiś czas są w nim wyrwy i o ile przy podjeździe to nie przeszkadza... bo przy 5km/h po prostu jest czas by je ominąć, to przy 50km/h może nie być czasu na reakcję... ale i tak na dole jesteśmy w ciągu kilkunastu minut ;) Cała wycieczka włącznie z przerwą zajęła nam 2 godziny... aż szok, że to tylko tyle... W zasadzie to mam wrażenie, że na Chrobaczej Łące swego czasu dostałem bardziej w d...ę niż tutaj... 
Widzę jednak jeden mały problem w tym wszystkim, brakuje mi gór..., długich podjazdów.., w tym roku pewnie tego już nie doświadczę... chyba że na wyrypach... Chociaż na Izerskiej nie spodziewam się cudów... za to na Kaczawskiej zawsze można pojechać na Jelenią Górę...  W przyszłym roku chyba zmienię plany.... Beskidy w końcu są niedaleko....

Śnieżka 2014

Sobota, 9 sierpnia 2014 · Komentarze(1)
Piotr Rogucki - Wielkie K

Dzień nietypowy, pobudka w Borowicach i szybki wyjazd do Karpacza... ostawiamy Anetkę i Wiktora w okolice wyciągu, a sami jedziemy do centrum, zostawiamy samochód i przygotowujemy rowery i siebie... Darek przekonuje mnie do rozgrzewki na którą nie mam zupełnie ochoty. A drugiej strony może to i lepiej..., cóż i tak nie spodziewam się cudów... Ten rok to jedno pasmo problemów najczęściej ze zdrowiem.  Jednak jak co roku założenie jest tylko jedno wjechać, wejść na Śnieżkę nawet gdybym musiał wnieść rower. 
Po krótkiej rozgrzewce jedziemy na start, w między czasie rozmawiamy ze znajomymi z kolegami z firmy...i w końcu doczekaliśmy się startu...
Chwilę przed startem
Chwilę przed startem © amiga

Początek jak zwykle dość banalny, bo po szosie, jednak te 3 km jakoś wyjątkowo mi się dłużą..., chyba zapomniałem jak długi jest ten początkowy fragment, dojeżdżamy do Wangu, zaczyna się kostka i stromy podjazd... nogi płoną, jednak jakimś cudem podjeżdżam, czuję zmęczenie... czuję ten podjazd... Spoglądam na pulsometr pokazuje coś koło 165... - czyli się op...am... 
Jednak wiem jedno to w końcu dopiero początek, przede mną jeszcze 10km wertepów, nie ma co się wygłupiać, wspinam się kawałek po kawałku, w końcu gdzieś tam w lesie ktoś mi delikatnie zajeżdża drogę, uślizg i.. leżę... Chyba pierwszy raz zaliczam glebę na tym podjeździe..., na szczęście prędkość spacerowa, będzie co najwyżej siniak... Ruszam dalej... 

Ostatni podjazd
Ostatni podjazd © amiga
Szczęśliwy Darek
Szczęśliwy Darek © amiga

Po kolejnym długim i mozolnym odcinku spotykam kogoś proszącego o dętkę... większość ludzi go olewa, ale ja jak zawsze mam ze sobą pełny arsenał narzędzi... pomimo braku plecaka to i tak jakiś klucz do kasety i francuz by się znalazł :) w torbie podsiodłowej... Oddaję dętkę i ruszam dalej... Zbliżam się do strzechy, czuję ból, widzę osoby zsiadające z rowerów... chyba zrobię to samo... przechodzę kilkadziesiąt metrów i wsiadam na rower, dopadam wyjątkowo bufetu umieszczonego tuż przy budynku... Szybki banan, woda i ruszam dalej, tylko po diabła wiozę ze sobą litr isotoniców jeżeli z tego nie korzystam? Może później się przydadzą....
Ciężki podjazd, ale już widać szczyt, widać schronisko... oceniam, że zajmie mi to ok 30-40 minut... 
Co chwilę kamienie wybujają z rytmu, w końcu chwila słabości i krótki spacer, ale... tak nie może być... wsiadam na rower i jadę dalej...
W końcu po długim boju Dom Śląski... prawie kilometrowe siodło, w końcu można chwilę odpocząć, co z tego, że rower podskakuje na wertepach, na liczniku ponad 30km/h :), spory ruch pieszy, trzeba bardzo uważać.
P...ę nie jadę ;P
P...ę nie jadę ;P © amiga

Schronisko coraz bliżej... ostatni podjazd... ostatni kilometr... Początkowo jadę... gdzieś w 2/3 długości denerwują mnie piesi rowerzyści którzy wpychają rowery szybciej niż ja jadę, licznik pokazuje coś około 4-5km... przegięcie... w końcu decyzja, podejdę ostatnie kilkaset metrów... koniec z torturami... nie dziś... Będę szybciej na szczycie...  Docieram na szczyt. czas coś kolo 1:45... gorzej niż rok i 2 lata temu, ale cóż... ważne że dotarłem... Jest jeszcze coś dziwnego, coś co również czułem w zeszłym roku, wydaje mi się, że jechałem bardzo asekuracyjnie, bojąc się, że braknie gdzieś mi sił, starając się je zachować na później... Może to i dobra taktyka...? Tzn dobra przy długich dystansach, a nie przy krótkim sprincie... (przesadzam). Na mecie czekali już na mnie Andrzej i Darek... pierwszy z czasem 1:17 drugi 1:39 (wartości z pamięci), a kilka minut później dołącza do nas Krzysiek. 
Na szczycie
Na szczycie © amiga
Drużyna w komplecie
Drużyna w komplecie © amiga
Jakiś znak?
Jakiś znak? © amiga
Sporo rowerzystów
Sporo rowerzystów © amiga
W sumie i tak wjechałem w czasie krótszym niż się spodziewałem, może za rok będzie lepiej... kto wie.....
Na szczycie za to szok... jesteśmy ponad godzinę i cały czas świeci słońce jest ciepło, temperatura w okolicach 25 stopni, to najlepsze warunki z jakimi się tutaj spotkałem... Po prostu jest idealnie. 
Widoki rewelacyjne
Widoki rewelacyjne © amiga
Pogoda też dopisała
Pogoda też dopisała © amiga
Chyba warto było się pomęczyć
Chyba warto było się pomęczyć © amiga

Przyszła jednak pora na drugą część imprezy, trzeba zjechać... za pilotem, tej części chyba bardziej nie lubię... kocie łebki zabijają bardziej przy jeździe w dół na zaciśniętych klamkach... Pierwszy i zarazem ostatni postój przy Domu Śląskim, ten najbardziej wredny fragment mamy już za sobą. Ciąg dalszy już nie jest, aż tak paskudny całość trwa ponad godzinę... Gdy za Wangiem wjeżdżamy na asfalt, tak jak co roku czuję ulgę... dłonie mogą odpocząć...  
Krótka przerwa na zjeździe
Krótka przerwa na zjeździe © amiga
Kolejna Śnieżka zaliczona, może to nie był najlepszy mój występ... ale nie można mieć wszystkiego..., za rok będzie kolejna okazja na podjazd...

2 medale :)
2 medale :) © amiga