Przełęcz Karkonoska
Niedziela, 10 sierpnia 2014
· Komentarze(0)
Kategoria W towarzystwie, tam i z powrotem, do 34km
La Rasarit - ROA (Rise Of Artificial)
Niedzielny poranek, dzisiaj plan prosty, przełęcz karkonoska, tyle, że od Borowic, więc w zasadzie skrócony wariant...
Ruszamy dość wcześnie, krótki postój przy cmentarzu znanym nam z poprzedniego roku i jedziemy w kierunku Golgoty.
Kamień z upamiętniający © amiga
Cmentarz więźniów obozu pracy nad przesieką © amiga
Z innej strony © amiga
Przed potworem krótka przerwa na nawodnienie i powoli wspinamy się w górę, by po 50m natknąć się na szlan... trzeba przerzucić rowery i dopiero wtedy ruszyć dalej... Napęd coś mi szwankuje... dziwne jest to, że nie zmieniałem przełożeń... przy przenoszeniu... po chwili odzyskuję kontrolę i gonię Darka... OSMAnd dość dokładnie wskazuje mi ilość km którą mamy do pokonania... Wbrew wszystkiemu... jedzie się zdecydowanie lepiej niż wczoraj na Śnieżkę, a nachylenie jest większe, ale nie ma kocich łebków... wybojów... Jestem w szoku...
Jednak nie ma tak różowo, gdzieś pod koniec daję za wygraną... po prędkość 5km/h to jakaś porażka, kawałek podchodzę... i wsiadam ponownie na rower, muszę wjechać... Na szczycie kilka sweet foci... wizyta w schronisku....
Panorama z przełęczy © amiga
Rowery 2 © amiga
Zaproszenie na IWW ;) © amiga
Wieje niemiłosiernie, w ciągu kilku chwil czuję, że wiatr wychładza mnie, po szybkim piwku pora wracać... Zjeżdża się dość przyjemnie i szybko, aż prosi się o puszczenie klamek, jednak nie ma takiej opcji, asfalt pozostawia wiele do życzenia, co jakiś czas są w nim wyrwy i o ile przy podjeździe to nie przeszkadza... bo przy 5km/h po prostu jest czas by je ominąć, to przy 50km/h może nie być czasu na reakcję... ale i tak na dole jesteśmy w ciągu kilkunastu minut ;) Cała wycieczka włącznie z przerwą zajęła nam 2 godziny... aż szok, że to tylko tyle... W zasadzie to mam wrażenie, że na Chrobaczej Łące swego czasu dostałem bardziej w d...ę niż tutaj...
Widzę jednak jeden mały problem w tym wszystkim, brakuje mi gór..., długich podjazdów.., w tym roku pewnie tego już nie doświadczę... chyba że na wyrypach... Chociaż na Izerskiej nie spodziewam się cudów... za to na Kaczawskiej zawsze można pojechać na Jelenią Górę... W przyszłym roku chyba zmienię plany.... Beskidy w końcu są niedaleko....
Niedzielny poranek, dzisiaj plan prosty, przełęcz karkonoska, tyle, że od Borowic, więc w zasadzie skrócony wariant...
Ruszamy dość wcześnie, krótki postój przy cmentarzu znanym nam z poprzedniego roku i jedziemy w kierunku Golgoty.
Kamień z upamiętniający © amiga
Cmentarz więźniów obozu pracy nad przesieką © amiga
Z innej strony © amiga
Przed potworem krótka przerwa na nawodnienie i powoli wspinamy się w górę, by po 50m natknąć się na szlan... trzeba przerzucić rowery i dopiero wtedy ruszyć dalej... Napęd coś mi szwankuje... dziwne jest to, że nie zmieniałem przełożeń... przy przenoszeniu... po chwili odzyskuję kontrolę i gonię Darka... OSMAnd dość dokładnie wskazuje mi ilość km którą mamy do pokonania... Wbrew wszystkiemu... jedzie się zdecydowanie lepiej niż wczoraj na Śnieżkę, a nachylenie jest większe, ale nie ma kocich łebków... wybojów... Jestem w szoku...
Jednak nie ma tak różowo, gdzieś pod koniec daję za wygraną... po prędkość 5km/h to jakaś porażka, kawałek podchodzę... i wsiadam ponownie na rower, muszę wjechać... Na szczycie kilka sweet foci... wizyta w schronisku....
Panorama z przełęczy © amiga
Rowery 2 © amiga
Zaproszenie na IWW ;) © amiga
Wieje niemiłosiernie, w ciągu kilku chwil czuję, że wiatr wychładza mnie, po szybkim piwku pora wracać... Zjeżdża się dość przyjemnie i szybko, aż prosi się o puszczenie klamek, jednak nie ma takiej opcji, asfalt pozostawia wiele do życzenia, co jakiś czas są w nim wyrwy i o ile przy podjeździe to nie przeszkadza... bo przy 5km/h po prostu jest czas by je ominąć, to przy 50km/h może nie być czasu na reakcję... ale i tak na dole jesteśmy w ciągu kilkunastu minut ;) Cała wycieczka włącznie z przerwą zajęła nam 2 godziny... aż szok, że to tylko tyle... W zasadzie to mam wrażenie, że na Chrobaczej Łące swego czasu dostałem bardziej w d...ę niż tutaj...
Widzę jednak jeden mały problem w tym wszystkim, brakuje mi gór..., długich podjazdów.., w tym roku pewnie tego już nie doświadczę... chyba że na wyrypach... Chociaż na Izerskiej nie spodziewam się cudów... za to na Kaczawskiej zawsze można pojechać na Jelenią Górę... W przyszłym roku chyba zmienię plany.... Beskidy w końcu są niedaleko....