Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:1565.00 km (w terenie 354.00 km; 22.62%)
Czas w ruchu:68:47
Średnia prędkość:22.75 km/h
Maksymalna prędkość:56.67 km/h
Suma podjazdów:9717 m
Maks. tętno maksymalne:178 (96 %)
Maks. tętno średnie:145 (78 %)
Suma kalorii:63279 kcal
Liczba aktywności:44
Średnio na aktywność:35.57 km i 1h 33m
Więcej statystyk

zerwana szprycha....

Wtorek, 25 marca 2014 · Komentarze(2)
Myslovitz - Polowanie Na Wielbłąda

Wychodzę z pracy gdzieś koło 17:00.., zaskakuje mnie pogoda, brak deszczu, słońce... coś jest nie tak... Już prawie zapomniałem jak wygląda to żółte coś... Od razu poprawia mi się humor. Nieco wcześniej dzwoni Darek z informacją, że na budowie DTŚki znaleźli jakiś mały arsenał amunicji, a jako, że i tak tamtędy jadę to może uda mi się zahaczyć o to miejsce i chwilę pofocić?
Na miejscu okazuje się, że nie ma na to szans, zasieki, sporo pracowników i nieco policji... Nie podejdę, nie podjadę, trudno.
Jadę dalej, drogi o dziwo pustawe, jedzie się szybko i przyjemnie, w którymś momencie czuję, że dziwnie pływa mi rower..., staję na chwilę sprawdzam opony i wszystko jest ok. Nie przebiłem, jadę dalej, to pewnie złudzenie. Jednak coś mi nie daje spokoju w końcu zatrzymuję się jeszcze raz na rogatkach Katowic sprawdzam ponownie opony i widzę co jest grane, zerwałem szprychę w tylnym kole.... Fuck...
Chwila zastanowienia co dalej, do koła 28" nie mam w domu nic zastępczego..., kombinuję gdzie są w pobliżu sklepy, może któryś będzie otwarty? W sumie w Ochojcu jest taki powinien być w tygodniu czynny do ok 20:00, jednak przecież mam 2 rowery :), jutro wezmę Pomarańczę na spacer a w Gliwicach kupię jakieś szprychy i postawię szaraka na koła. Tyle, że zapadła jeszcze jedna decyzja... jak pękła jedna szprycha to pęknie kolejna, te Giantowskie są więc do bani. Wymienię wszystkie na coś DT, inne raczej nie wchodzą w rachubę. Ale na to będzie jeszcze czas... Może uda się to załatwić jeszcze w tym tygodniu?
Staw w pobliżu akademików
Staw w pobliżu akademików © amiga

świt dobry :)

Wtorek, 25 marca 2014 · Komentarze(0)
Rammstein Spring

Jest 5:00 pobudka...., za oknem powoli się rozjaśnia... tylko po co wstaję o tej godzinie? Mija chwila zanim do siebie dochodzę. Wiem... mam do zaliczenia badania okresowe... Zbieranie idzie mi jakoś niesamowicie wolno, zastanawiam się nawet czy nie pojechać pociągiem, tym bardziej, że średnio się czuję..., znowu kaszel, temperatura, ogólnie samopoczucie do bani.
5:45 jestem na rowerze, na czczo, co jakiś czas delikatnie kropi, chwilami nawet leje..., za to drogi puste..., prawie zero samochodów... Niemniej nijak mi się jedzie... mijam kolejne dzielnice, miasta... Przyglądam się ludziom na przystankach...., chyba nie tylko ja tak wcześnie dzisiaj wstałem, ale mam nadzieję, że Oni nie wybierają się na badania...? Nie mam ochoty stać w kolejce...
Zaliczam Bielszowicką, podjazd na Pawłów..., zupełnie nie mam siły.jak marzę za tym aby w końcu temperatura i pogoda się ustabilizowały. Takie wahania po kilkanaście stopni pomiędzy porankiem w wieczorem mnie dobijają. Nawet ciężko się ubrać, gdy z rana +4 a wieczorem +20. 
W końcu po ciężkiej walce dojeżdżam do firmy, zostawiam rower, kąpiel, przebieram się, chwila przy komputerze i udaję się do przychodni.Starczy wrażeń na dzisiaj.


Wiosna zawitała
Wiosna zawitała © amiga

W końcu otwarto Bielszowicką ;)

Poniedziałek, 24 marca 2014 · Komentarze(0)
Farben Lehre - Na skróty

Z firmy wyjeżdżam wyjątkowo późno, jest ciut przed 18:00. Zaczyna szarzeć...
Jako że od kilku dni walczę z kolejną falą przeziębienia to nie ma mowy o szaleństwie, o jakiejś wycieczce Śląskoznawczej. Staram się jechać jak najkrótszą drogą do domu,  Zastanawiam się czy gdzieś po drodze nie spłukać roweru, ale z drugiej strony po co... i tak jutro ma padać...
W Bielszowicach/Wirku zaskakuje jeszcze coś, po kilku miesięcznym okresie karencji w końcu została otwarta droga Bielszowicka, jeszcze mało kto o niej wie. Ruch jest niewielki, minęło mnie zaledwie kilka samochodów.. Ale będę musiał korzystać ze ścieżki rowerowej wzdłuż drogi, szkoda, że kładąc nowy  asfalt nie zrobili jej po obu stronach szosy. Jest dwukierunkowa w ramach jednego chodnika, na dokładkę od strony Wirka chodnik kończy się zasiekami.... jest to tym bardziej dziwne, że tuż za przeszkodą, chodzik dalej istnieje..., zastanawiam się jaki jest sens istnienia tej przeszkody, ale też jaki jest sens istnienia tej ścieżki? Jeżeli zaczyna się zupełnie nigdzie i kończy również w taki dość osobliwy sposób... Czas pokaże..., być może jest w tym jakiś większy plan, który ukarze się gdy pojawią się kolejne ścieżki. Chyba że będzie tak jak zawsze..., dobudowany fragment powiększy liczbę km ścieżek rowerowych w Rudzie Śląskiej, a to że jest zupełnie nieprzydatna to już nikogo nie zainteresuje. 
W domu jestem po 19:00, jedyne co jestem w stanie zrobić to... iść spać..., jutro muszę wstać przynajmniej godzinę wcześniej niż zwykle.
Ostatnie koncertowe
Ostatnie koncertowe © amiga

bez życia...

Poniedziałek, 24 marca 2014 · Komentarze(0)
Rammstein Engel

Zaczyna się kolejny pracowity tydzień, chociaż dla mnie ten poprzedni się nie skończył. Wczoraj kilka godzin w firmie..., dzisiaj też raczej nie będzie lekko. Po Weekendzie czuję się jakby potrąciła mnie ciężarówka... Samopoczucie sięgnęło dna..., chyba gorzej już nie będzie. Pokonują mnie najłatwiejsze podjazdy, nie mam ochoty na jakikolwiek wysiłek, zastanawiam się czemu nie pojechałem cugiem. Przynajmniej nie męczyłbym się... 
Dzień nijaki, wczoraj pogoda pod psem dzisiaj wcale nie lepiej, drogi pełne samochodów... korek za korkiem, korka pogania... Chyba największa tragedia z samochodami jest w Kochłowicach, dobre kilkaset metrów przed centrum ciągnie się kolejka. Wyprzedzam towarzystwo wpierw z prawej, później lewej strony. Jakoś się przebijam dalej. Podjazd w kierunku Wirka i czuję, że padam..., walka z tą niewielką górką zabiera mi sporo czasu, ale w końcu udaje się.. Nie mam siły, nie mam chęci... męczy mnie wszystko.
Tyle, że to i tak nei ostatni podjazd, jest jeszcze kilka pierwszy pomiędzy Bielszowicami, a Pawłowem, później już w samym Pawłowie, w pobliżu centrum Zabrza i podjazd pod Wiadukt w Sośnicy. Dojeżdżam do firmy i mam dość. Na dokładkę uświadamiam sobie, że zostawiłem spodnie cywilne w domu :( Trudno. Trzeba awaryjnie kupić nowe..., na dokładkę zapowiada się ciężki dzień

Jeszcze jedna fota z koncertu czwartkowego
Jeszcze jedna fota z koncertu czwartkowego © amiga

Wiosenne Jurajskie Korno

Sobota, 22 marca 2014 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Yuriy Nikulin - А нам все равно (A nam vse ravno)

Od początku miałem mieszane uczucia co do wyjazdu na Korno, długi okres przeziębienia z którym się cały czas zmagam daje po raz kolejny o sobie znać. Wczorajszy wypad do Tarnowskich Gór uważam za udany, ale dzisiaj już czuję, że to odchoruję. Krótko po wstaniu dusi mnie kaszel…, porcja Apapu, polopiryny i może coś z tego będzie…
Do bazy w Błędowie dojeżdżamy mniej więcej godzinę przed czasem, odbieramy karty startowe, zipy, wpisujemy się na listę i pora przygotować rowery do jazdy. W między czasie witamy się ze sporą grupą znajomych którzy ściągnęli na rajd…
Zbliża się czas odprawy, tłoczymy się w pobliżu startu, dostajemy kilka wskazówek i… pora wykreślić plan, na dzisiaj… Jednego jestem pewien… omijać szlaki końskie i górę Chełm której nie lubię… bo nie…
Decydujemy się na początek zacząć od południowego-zachodu tam gdzie jest nagromadzone najwięcej punktów, w razie czego nie będzie żal odpuścić jednego czy dwóch później niż gdyby miało się okazać, że nie zaliczymy grypy 3-4 umieszczonych tak blisko startu/mety.
Na starcie
Na starcie © amiga

PK 6 - mostek


Na dzień dobry wjeżdżamy na żółty szlak prowadzący w kierunku miejsca gdzie spodziewamy się pierwszego punktu. Problemów z odnalezieniem specjalnie nie ma bo… jedziemy ze sporą grupą bikerów. W zasadzie to nic dziwnego, bo większość pętli wydaje się oczywista, różnice mogą być może w 2-3 przypadkach. Lampion odnaleziony, mostek…, może nieco inny niż się spodziewałem, ale i tak trzeba go pokonać, nasz kolejny punkt jest po drugiej stronie Białej Przemszy.

PK 1 - wieża widokowa


Na górze
Na górze © amiga
Znowu jedziemy wraz ze sporą grupą, w zasadzie specjalnie nie przejmujemy się mapą. Stajemy pod wieżą i kilkanaście osób zaczyna szukać kolejnego lampiony, nie ma… kilka słów zamienionych z Darkiem i postanawiamy ruszyć sami nieco dalej. Okazuje się, że kilkaset metrów dalej jest druga identyczna wieża, tyle, że tym razem na jej szczycie jest perforator. W pobliżu mamy kolejny punkt:
Ktoś musiał iść na górę :)
Ktoś musiał iść na górę :) © amiga

PK 7 - gospodarstwo agroturystyczne


Znamy to miejsce z poprzednich rajdów, wiemy którędy nie jechać, bo szkoda czasu i energii, lepiej nadrobić nawet kilka km ale podarować sobie przebijanie się przez piachy, las… , co nie oznacza że będzie lekko, pierwsze kilka km pod linią wysokiego napięcia w zasadzie głównie po piachu, ale innej opcji nie ma. Zaliczam glebę i wypada mi tylne koło… shit… musiałem zahaczyć klamką o coś. Chwilę później siedzę ponownie na rowerze, gonię Darka… , wyjeżdżamy w końcu na szlak , na coś bardziej utwardzonego. Do PK pozostało max kilka minut jazdy. Słupek z perforatorem jest tam gdzie był poprzednim razem…, ciężko aby go przenosić za każdym razem… tym bardziej, że to fragment gry terenowej. Podbijamy karty i lecimy dalej. Patrząc na mapę kolejny Pk to identyczny słupek również znajomy.

PK 8 - wyrobisko piasku


Do wyboru mamy przynajmniej 2-3 warianty. Na pytanie Darka którędy nie zastanawiam się: Asfalt. I nieco dookoła przez Kuźniczkę Nową, Krzykawę i Laski. Po raz pierwszy na podjeździe czuję osłabienie, niemiłosiernie się pocę, jestem zmęczony, tyle, że nie powinienem tak reagować… Na szczęście podjazd jest stosunkowo krótki, a później w Kierunku Lasek jest długi zjazd. Słupek odnaleziony, w zasadzie nawet nie musieliśmy go szukać.. Spoglądamy na mamę, na drogi, mapy i najkrótsza droga

PK 9 - podaj trzecią z kolei miejscowość, która widnieje na pasku u góry tablicy informacyjnej szlaków konnych


prowadzi przez las po terenie, z grubsza znam tą ścieżkę i nie spodziewam się jakiś wielkich problemów. Okazuje się jednak, że sporo kałuż wielkości małych jezior skutecznie nas spowalnia, kilka razy zmuszenie jesteśmy zejść z rowerów i przedrzeć się przez krzaki. Dojeżdżamy w pobliże miejscowości Hutki i odnajdujemy tablicę. Tyle, że spotkany biker informuje nas, że to nie ta tablica, chyba, że właściwa jest kawałek dalej tyle, że z identyczną informacją… Spoglądamy na mapę, faktycznie jesteśmy ciut nie w tym miejscu. Cóż… Przepisujemy na karty Miejscowość i ruszamy na poszukiwanie

PK 10 – skałki


Za zakładem Opiekuńczo-Leczniczym wjeżdżamy w ścieżkę i podążamy wraz z nią. Tyle, że ścieżka w którymś momencie zaczyna być coraz węższa…, i węższa… w końcu próbujemy przebić się do drogi na azymut… Tracimy całkiem sporo czasu prowadząc tuż za zabudowaniami rowery i przedzierając się przez łąki, haszcza i zagajniki. Udaje się pokonać ominąć budynki i dotrzeć do drogi prowadzącej na Olkusz. Czuję, że opuszczają mnie po raz n-ty dzisiaj siły… Męczę się.. to nie jest mój dzień, to nie jest mój rajd. Ostatni podjazd w kierunku skałek pomorzańskich i nie daję rady… W każdym bądź razie skałki są…, tylko przy której jest lampion? Obchodzimy wszystkie i jest… kolejne dziurki znajdują się na kartach i ruszamy dalej. Tym razem czeka nas jaskinia, powinno być łatwo…

Gdzieś tam są skałki
Gdzieś tam są skałki © amiga
Ostro pod górkę
Ostro pod górkę © amiga

PK 12 - Jaskinia Januszkowa Szczelina - podaj odmianę storczyka wymienioną jako 3 na tablicy Januszkowej Góry i Jaskini


Kierujemy się z grubsza na Rabsztyn, by tam odbić na drogę prowadzącą w kierunku Wolbromia, tuż za przejazdem i rondem wjeżdżamy w las, minutę później jesteśmy w okolicy celu, o jeździe pod górkę specjalnie nie ma mowy, jest za stromo, a sama droga usiana jest w wielu miejscach kłodami. Co ciekawe dookoła masa kwiatów, po prostu góra miejscami wygląda jak fioletowy dywan :)
Podejście wyciska ze mnie siódme poty, w końcu staję… Darek gramoli się dalej… a ja odszukuję prochy w plecaku i zażywam kolejną już dzisiaj porcję Apapu. Darka coś długo nie ma… idę na szczyt… stoję przed jaskinią robię fotę napisom i dociera do mnie Darek mówiąc, że lampionu nie ma :)
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga
Dziura w ziemi
Dziura w ziemi © amiga
Małe skałki tuż obok
Małe skałki tuż obok © amiga
Schodzimy na dół i czeka nas tym razem przejazd przez Klucze w pobliże punktu widokowego.

PK 11 – skałka


Nie spodziewamy się, żadnych problemów z tym PK, wygląda na banalny. Skałki są, jaskinia jest, jezioro jest, tylko lampionu nie ma. Za to dookoła tłoczy się ciżba zawodników, w sumie dobre 20 osób szukając PK. Chwilę później zauważam że nie mam karty startowej, zaj…e. Dalej więc jadę już czysto turystycznie, dla mnie zawody się skończyły. Robię kilak fot i w końcu dzwonię do bazy. Organizatorzy upierają się, że lampion jest i pewnie to nie te skałki…, wspominam też o karcie. Decydujemy się z Darkiem na kolejny manewr, niech wszyscy sobie szukają a my sprawdzimy okolice. Objeżdżamy stawy i wracamy do punktu wyjścia w pobliżu stadionu. Odmierzamy jeszcze raz odległości. Nie ma mowy o pomyłce, drugi raz zaliczamy podjazd i drugi raz lądujemy przy tych samych skałkach. Mamy zdjęcia jedziemy dalej. Szkoda tylko straconej godziny. Już na mecie dowiadujemy się, że lampion faktycznie był, tylko komuś z tubylców musiał być bardzo potrzebny, może zbiera jako trofea? Rozmawiając z Agatą wynikało że max 20 min przed naszym przyjazdem jeszcze był. Jak pech to pech…

Staw jest
Staw jest © amiga
Skałki też
Skałki też © amiga
Z innej strony
Z innej strony © amiga

Następny punkt to Chechło, też nie ma się nad czym zastanawiać, miejsce znane, jedziemy na pamięć.

PK 4 - bunkier


Docieramy w pobliże PK i korzystamy z informacji przekazanej na odprawie…, lampion jest ok. 100m od PK :). Bardzo dokładna informacja, ale na szczęście jest widoczny z daleka. Cieszy mnie to, że nie musze lecieć do perforatora. ;P

Pustynia wciąga nas
Pustynia wciąga nas © amiga
Od głowy do pięt
Od głowy do pięt © amiga

PK 14 – Mostek


Zawracamy musimy pojechać na Golczowice, nawigacja banalna, prosto, prosto, prosto…, tyle, że na ostatniej prostej wbijamy się jakiemuś gospodarzowi na podwórko. Chwila rozmowy i jedziemy dalej, punkt jest tuż obok.

Mostek - trochę duży :)
Mostek - trochę duży :) © amiga

PK 13 - Zamek Bydlin

Kolejny znany z wcześniejszych rajdów punkt… Wyjeżdżamy na asfalt i przez chwilę zastanawiamy się gdzie jesteśmy, Na szczęście tabliczki informują nas, że to Kolbark. Pytamy się gospodarza gdzie jest najbliższy Sklep, mówi, że niedaleko, na samym szczycie… Muszę uzupełnić płyny, muszę chwilę odpocząć, muszę zaliczyć sklep. Jadąc pod górkę, znowu czuję że opuszczają mnie siły, na dokładkę dopada mnie skurcz… masakra…, schodzę z rowera i go prowadzę…., zaczynam się poważnie zastanawiać, czy dzisiaj nie dać już sobie spokoju z jazdą… 2 litry soku pomarańczowego później i po 2 kolejnych Apapach wsiadam na rower i jedziemy w dół… bo Bydlin jest oczywiście w innym kierunku, ale Sklep był potrzebny i to bardzo. Zamek osiągamy dość szybko, lampion odnaleziony , pora na kolejne miejsce:

Zamek Bydlin
Zamek Bydlin © amiga

PK 17 - miejsce postojowe


Długi przelot po asfaltach, przez Krzywopłoty i dalej w kierunku Złożeńca…, płasko jak stół a mnie łapie po raz kolejny skurcz…, zwalniam…, w tym miejscu powinienem lecieć przynajmniej trzy dychy, a nie jestem w stanie wykręcić nawet 16-17… Widzę tylko oddalający się punkt zwany Darkiem… Na miejscu proponuję mu by jechał dalej sam. Ja mam dość… dość, roweru, przeziębienia, drogi, rajdu i wszystkiego po kolei… tym bardziej, że od jakiegoś czasu jadę hobbystycznie. Przy czym do kolejnego PK i tak będziemy jechać dalej gdyż i tak mam go po drodze na Błędów, a zobaczymy co będzie się działo.

PK 16 - Skała Firkowa


Dość prosta nawigacja…, dojazd banalny, skała widoczna z daleka, zaskoczyła mnie jej wielkość, myślałem, że będzie to mniejsze. Cóż… ;) Za to chyba jest mi ciut lepiej…, zaczęły działać środki przeciwbólowe.

PK 15 - Jaki napis widnieje na niebieskiej oponie oraz jaka litera widnieje w środku opony


Początek przez Żelazko i kierujemy się na Śrubarnię, teoretycznie najkrótsza wersja prowadzi przez górę Chełm, ale ja tam nie pojadę…, szkoda na nią czasu. Stracimy cenne minuty, lepiej mimo wszystko objechać to dookoła… Przejeżdżamy w zamian w pobliżu dość ciekawego miejsca – ruin prochowni. Tyle, że nie mamy już czasu na podziwianie i zwiedzanie okolicy, zostawimy to nie kiedyś, a może i tutaj pojawi się PK?
Dojeżdżając do drogi 790 pierwotnie chcemy jechać nią aż do Mitręgi i tam odbić na nasz PK, Jednak 2-3 minuty później nie zastanawiam się, jedziemy przez Rokitno Szlacheckie, będzie ciut dłużej, ale przynajmniej nie będzie takiego ruchu. Opona widoczna z daleka, nie na się jej pominąć. Darek spisuje potrzebne dane i ruszamy na

PK 18 - skrzyżowanie


Mamy ok. 45 minut… Analizuję mapę…, wydaje mi się, że mamy szanse zdążyć.. i zaliczyć komplet Pk, jednak Podjaz pod skałki Niegowonickie zmienia nasze plany, odpuszczamy 18-kę, pomimo tego, że wiemy gdzie to jest. Tyle, że możemy do mety dotrzeć już po czasie… Może to będzie tylko kilka min, ale stracimy punkty (w zasadzie Darek straci, ja i tak już ich nie mam ;). W Niegowonicach odbijamy w najkrótszą drogę na Błędów… Na metę wpadamy 10 min przed czasem.
Trochę szkoda tej 18-ki, ale cóż zdarza się.
Chwila odpoczynku, szybki posiłek i trochę rozmów ze znajomymi umila nam czas do rozdania nagród i dyplomów. W sumie wyszła ciałkiem fajna wycieczka. Gdyby jeszcze nie to męczące przeziębienie, skurcze i zgubiona karta…



Tarnowskie góry

Piątek, 21 marca 2014 · Komentarze(1)
Homoferus - Reality Show

Wieczór zapowiadał się od jakiegoś czasu inny niż myślałem, chwila rozmowy z Darkiem i idziemy gdzieś pojeździć, początkowo zupełnie bez planu, w zasadzie plan był... ze względu na późną porę odpuszczamy teren. Jedziemy przyjrzeć się nowemu sklepowi rowerowemu w Rokitnicy.
Zaglądając przez okno, nie widać nic szczególnego, wygląda jak jeden z wielu sklepów gdzie wyziera z każdego kąta taniość... 94.9% rowerów to warianty miejskie, w cenach ok kilkuset złotych, najdroższy kosztuje 1250... Nie prezentują się jakoś specjalnie, po prostu są, spoglądając na części porozmieszczane w sklepie widzę, że właściciel stawia raczej na mało wymagającą klientelę... W Katowicach znam 2 takie sklepu, zresztą do jednego mam może 700m i staram się z niego nie korzystać... Bo szkoda kasy na to co tam można kupić, niby tanie ale przy okazji podłej jakości. To w Rokitnicy nie wygląda lepiej, cóż, trzeba poczekać na cywilizację jeszcze chwilę. 
Pod sklepem kombinujemy co dalej, Darek rzuca hasło "Tarnowskie Góry"...., czemu by nie... W dość mocnym tempie jedziemy przez Wieszową i Zbrosławice, Po około kilkudziesięciu minutach osiągamy nasz cel... Chwila na focenie i trzeba wracać, jutro czeka nas wyjazd na maraton do Błędowa.

Na rynku w Tarnowskich Górach
Na rynku w Tarnowskich Górach © amiga

ciepło

Piątek, 21 marca 2014 · Komentarze(0)
Apocalyptica -Path

Ostatni dzień tygodnia, wiem jedno będzie długi, bardzo długi, po wczorajszym wcześniejszym wyjściu na koncert, dzisiaj będę musiał przysiąść i zrobić co zrobić, tym bardziej, że czasu nie ma zbyt wiele. Wyjeżdżam z domu i pędzę co sił. Piękny, ciepły poranek poranek, czegóż chcieć więcej, oby pogoda utrzymała się jak najdłużej. Zimy w sumie nie było, ale prognozy na najbliższe kilka dni są mocno zróżnicowane. Szykuje się piękna sobota i paskudna niedziela. Żal szczególnie tego drugiego dnia. Zapowiadał się intrygująco, a przez pogodę będzie chyba nijaki...
Jako, że spodziewam się dzisiaj nawału pracy to zależy mi na jak najszybszym dostaniu się do Gliwic, skracam w wielu miejscach trasę. Nie mam mowy o zaliczeniu jakiejś atrakcji w okolicy. Pozostaje jazda na czas :) Poczynając od Zabrza trafiam na kolejne zaciski na szosach, staram się jakoś toto wyminąć, ale z różnym skutkiem, chyba za późno wyjechałem.
W końcu jestem w firmie... i jest tak jak się spodziewałem... - ciężko.

Niespodzianka na Zabskiej rowerówce
Niespodzianka na Zabskiej rowerówce © amiga
Dobrze, że ktoś włożył patyki
Dobrze, że ktoś włożył patyki © amiga
Rower na mnie czeka
Rower na mnie czeka © amiga

lekko spóźniony

Czwartek, 20 marca 2014 · Komentarze(0)
Vital Remains - Forever Underground

Jest wieczór, miałem wyjść o 16:00, ale... nie wyszło. Wychodzę kilkanaście min przed 17:00, niedobrze, bardzo niedobrze. O 19:00-19:30 mam być w MegaClubie na koncercie... A nie dość, że muszę dojechać, to jeszcze trzeba się przebrać, coś zjeść i dojechać na miejsce. Jadę szosami, naciskając na pedały ile mam sił. Tyle, że o tej porze jest jeszcze wariactwo na drogach, muszę uważać, chcę skracać ile się da, jednak w 2-3 miejscach decyduję się na nieco dłuższą trasę, za to szybszą... Omijam miejsca gdzie mogą być światła, skrzyżowania, gdzie prawie na 100% mnie coś zatrzyma. W domu jestem kilka min po 18:00. Udało się... teraz tylko się pozbierać i dotrzeć do klubu na czas.

Vital Remains - koncert MegaClub
Vital Remains - koncert MegaClub © amiga

Czwartek...

Czwartek, 20 marca 2014 · Komentarze(0)
Gorgoroth - Sign of an Open Eye

Dzisiejszy dzień zapowiada się intensywnie..., w końcu dostanę sprzęt do testów. Tyle, że jednego jestem pewien nie będę miał go na tak długi na ile chciałbym, po jutro już musi zostać poskładany, a po drugie wieczorem wybieram się na koncert i nie będę dzisiaj mógł posiedzieć przy nim tyle ile chciałbym. 
Za to na dworze ciepło, przyjemnie. Jedzie się niesamowicie dobrze. Przez chwilę korci mnie aby wjechać do lasu, jednak przypominam sobie jak napięty będzie plan dnia..., nie ma mowy o czymś więcej. Po prostu staram się jak najkrótszą drogą dotrzeć do firmy. 
Zastanawiam się jak to wszystko dzisiaj uda się pogodzić, pozbierać do kupy, prawie niewykonalne. Dobrze, że na drogach nie ma źle, i samochody specjalnie nie przeszkadzają. Korki widzę dopiero w Zabrzu, mijam je bokiem i jadę przez lasek Makoszowski. jeszcze kilka km i jestem u celu. 
Pracę czas zacząć :)
MegaClub Katowice - na koncercie - Gorgoroth
MegaClub Katowice - na koncercie - Gorgoroth © amiga

w deszczu...

Środa, 19 marca 2014 · Komentarze(1)
Megadeth - The Big 4 in Sofia 2010


Wybiła 17:00 pora opuścić cieplutką firmę, na zewnątrz pada, może nie jest to ulewa, ale siąpi i jest nieprzyjemnie. Odpalam maszynę i jadę. Początkowo chcę jechać szosami, ale uświadamiam sobie, że rower i tak jest już pokryty błotem i w zasadzie niewiele to zmieni czy pojadę terenem czy też nie i tak nadaje się do mycia i to solidnego. 
Trochę dookoła pomijam Makoszowy ale w końcu wbijam się w las, przy okazji testując opony w dość paskudnych warunkach, jest okazja więc trzeba ją wykorzystać. Jak wspominałem kilka dni temu, Maxxisy WormDrive mają dość kiepską opinię wśród opon górskich, tyle, że ja nie jadę na góralu. Przy rozmiarze 700x42C spisują się nadspodziewanie dobrze, nawet w paskudnym błocie nie zdarzyło mi się aby koło uciekło, aby coś z nim się działo, tyle, że już się nauczyłem iż pompuje się je minimum na 60PSI inaczej opona faktycznie jest niestabilna, a dętki podatne na uszkodzenia... 
Na chwilę zatrzymuję się w Starej Kuźni przy przejeździe nad Jamną, pada coraz bardziej, ale jest okazja do kilku fot... 
Mija dobre 10 min. pora ruszać... Dojeżdżając do Piotrowic postanawiam przedłużyć trasę o kolejny kilometr, tyle, że chcę zahaczyć o myjnię ręczną i spłukać syf z rowera. Za dużo błota, jest wszędzie i oblepia wszystko, słyszę piasek w łańcuchu, na tarczach hamulcowych. Po prostu jest wszędzie. 5 min na myjni i rower lśni, mogę wracać.  
Ciekawe jakie warunki będą jutro?
Szarak czeka na mnie :)
Szarak czeka na mnie :) © amiga
Jamna w swoim korycie
Jamna w swoim korycie © amiga
Jeszcze nie wylała
Jeszcze nie wylała © amiga