Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:1565.00 km (w terenie 354.00 km; 22.62%)
Czas w ruchu:68:47
Średnia prędkość:22.75 km/h
Maksymalna prędkość:56.67 km/h
Suma podjazdów:9717 m
Maks. tętno maksymalne:178 (96 %)
Maks. tętno średnie:145 (78 %)
Suma kalorii:63279 kcal
Liczba aktywności:44
Średnio na aktywność:35.57 km i 1h 33m
Więcej statystyk

na śpiocha...

Środa, 19 marca 2014 · Komentarze(0)
Metallica live July 7, 2009 at Festival de Nimes in Nimes, France.


Wczorajszy dzień lekko mi się przeciągnął, w zasadzie do domu ściągnąłem...dzisiaj, kilka min po północy. Usnąłem gdzieś koło 1:00. Efekt jest łatwy do przewidzenia, kilka dzwonków z rana i wszystkie ignoruję, w końcu jednak 30 min po czasie normalnej pobudki wstaję i próbuję się pozbierać. Idzie to koszmarnie, niemniej o 7:15 jestem na rowerze.
Pogoda wredna, jak to często w marcu - pada. prognozy wskazują na to, że tak będzie przez cały dzień, z drobnymi przerwami. Ubieram się nieco inaczej, bardziej szczelnie, może deszcz mnie nie zmoczy, ale suchy nie dotrę do Gliwic.
Na rogach Sajgon, samochód, na samochodzie..., nieprzyjemnie się jedzie, na dokładkę dalej wieje z północnego zachodu, a ja zmęczony. Próba pociśnięcia spełza na niczym bo i jak...
Im dłużej jestem w trasie tym rower gorzej wygląda, coraz więcej zbiera błota, piasku i wszystkiego po czym jadę..., jak pogoda się zmieni czeka mnie solidne mycie roweru. Na szczyt... trafiam w Zabrzu, decyduję się na małą zmianę trasy, przebiję się przez Lasek Makoszowski, jadąc przez niego postanawiam się zatrzymać na chwilę przy Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich, dawno mnie tutaj nie było :) Kilka min później jadę dalej, pozostało ok 7km. Tym razem jest nieźle, jest już po ósmej. Ruch wyraźnie zelżał :)
Przed bramą
Przed bramą © amiga
Mogiły poległych żołnierzy
Mogiły poległych żołnierzy © amiga
Chyba idzie wiosna
Chyba idzie wiosna © amiga

Pędząc do domu...

Wtorek, 18 marca 2014 · Komentarze(3)
Dream Theater - Score 20th Anniversary World Tour

Tak jak wspominałem rano, dzisiaj czeka mnie wcześniejsze wyjście. Punkt 14:00 jestem już na rowerze przed firmą i ruszam w drogę powrotną, mam max 90 min na dotarcie do domu.
Kombinuję nad trasą, w rachubę wchodzą tylko szosy, co nie zmienia faktu, że w 2 miejscach skracam sobie trasę terenem. Pociesza też wiatr w plecy, chociaż raz pomaga.
Za to im bliżej Katowic tym ruch na rogach gęstnieje, coraz więcej samochodów, coraz więcej problemów..., w Zasadzie od Wirka jedzie się nieprzyjemnie gdy mija mnie kolumna samochodów. Pół biedy gdy prowadzą go kierowcy, ale w Kochłowicach trafiam na Kretyna..., który olewa znaki, oznaczenia. To drugi raz w ciągu kilku dni w tym miejscu... Zastanawiam się nawet czy to nie ten sam bałwan... Ale nie to jest ważne dla mnie w tej chwili. Ostatnie 5-6 km muszę zwolnić..., muszę być bardziej uważny, chwilami dość paskudnie zaciska, decyduję się chwilami na ominięcie takich miejsc chodnikami. Do domu dojeżdżam ok 15:09 - jest nieźle. mam zapas czasu.
Rok temu na Wirku
Rok temu na Wirku © amiga

Fota sprzed roku :), przy okazji uświadomiłem sobie, że dokładnie rok temu zaliczyłem w okolicy dość paskudną glebę, skutki odczuwałem dobre pół roku. 

szosowy poranek

Wtorek, 18 marca 2014 · Komentarze(3)
Within Temptation & Metropole Orchestra: Black Symphony

Poranek..., muszę w miarę szybko dotrzeć do firmy, opcję wjazdy w las odrzucam z definicji, po pierwsze po ostatnich ulewach pewni będzie tam nieciekawie, a po drugie jak wspominałem wcześniej zależy mi na czasie. Dzisiejszy dzień będzie pokręcony, tym bardziej, że będę musiał wyjść wcześniej. max o 15:30 muszę być w domu.

Po wyjściu z domu pierwsze co czuję to wredny wiatr wiejący z zachodu a w zasadzie chyba z północnego zachodu, kolejny dzień z jazdą pod górę, kolejny dzień treningu..., tyle, że wolałbym uniknąć dzisiaj tej walki.

Chwilę przed ruszeniem widzę że kropi, przeciwdeszczówka ląduje na garbie, może się ugotuję, ale nie zmoknę ;).
Na drogach całkiem spory ruch, w zasadzie na całej długości..., może to nie zaskakuje bo załamanie pogody często skutkuje wzmożonym ruchem samochodów...
Dojeżdżam do Gliwic, do firmy..., czas dość przyzwoity, ale czuję tą dzisiejszą walkę z wmorewindem. Pociesza mnie jedno, wracając będę miał wiatr w plecy :)

Wjazd do Lasku Makoszowskiego
Wjazd do Lasku Makoszowskiego © amiga

powrót z wiatrem

Poniedziałek, 17 marca 2014 · Komentarze(1)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo
Ewa Bem - Sprzedaj mnie wiatrowi

17:00 wybiła, siedzę na rowerze, wiatr wyraźnie osłabł, jednak kierunek został zachowany, tzn będę go miał w plecy, więc tym razem cała droga z górki :) Tym razem nie myślę o wjeździe do lasu, na szlaki... jadę szosą. Gliwice i Zabrze w zasadzie całkowicie opustoszone, Ruch pojawia się dopiero w Rudzie Śląskiej, tak jak przypuszczałem tym razem wiejący zachodni wiatr wspomaga mnie dość mocno. Nawet jazda pod górkę jest przyjemnością. 
Za to w Kochłowicach idiotyczna sytuacja na tym dziwnym rondzie w Kochłowicach dookoła "rynku", jakiś debil na chama wbijał się przede mnie, cóż z tego, że stoi wielki znak jak krowa ustąp pierwszeństwa, że jest stop. Tyle, że mimo wszystko jadąc w pobliżu skrzyżowań zawsze mam oczy dookoła głowy, już nie raz uratowało mi to 4 litery, Tym razem jest podobnie. Widząc co się szykuje, odbijam na lewy pas który mi do niczego nie pasuje, kawałek dalej zatrzymuję się na chodniku. 
Chwila zastanowienia co robić, jeszcze 2 min temu myślałem aby ruszyć na Radoszowy, teraz zupełnie odeszła mi ochota na jazdę. Jadę najkrótszą trasą do domu, na szczęście dalej już bez przygód. Za to zaskoczyły mnie 2 miejsca, pierwsze to końcówka ul Bałtyckiej a drugie to okolice parku Zadole, jestem tam kilkanaście min przed zapadnięciem ciemnicy i słyszę ten niesamowity śpiew ptaków. Coś niesamowitego. Ze zdecydowanie poprawionym humorem dojeżdżam do domu :)
Resztki z zimowej spiżarni
Resztki z zimowej spiżarni © amiga

wieje jak diabli....

Poniedziałek, 17 marca 2014 · Komentarze(1)
Myslovitz - Deszcz

Poniedziałkowy poranek nie zapowiada się zbyt ciekawie, za oknem na niebie płyną ciemne chmury, na dokładkę co jakiś czas kropi... i wieje silny wiatr. Profilaktycznie odwiedzam  new.meteo.pl i widzę, że całą drogę będę miał pod wiatr. Będzie ciężko, tego jestem pewien. Kilka minut po siódmej jestem na rowerze, wyjeżdżam zza budynku i pierwszy podmuch mało nie zwala mnie z nóg.

Pierwszy kilometr jest już ciężki, gdy dojeżdżam do Piotrowic, zaczynam zastanawiać się czy dobrze dzisiaj zrobiłem wybierając się rowerem go Gliwic, z drugiej strony może to być całkiem niezły trening. Przez głowę chodzi mi jeszcze opcja jazdy przez las..., tam nie powinno aż tak bardzo wiać. Dojeżdżam do Panewnik i chwila wahania, jednak... nie... dzisiaj jednak szosy, ostatnie dwa dżdżyste dni mogły dość mocno rozmiękczyć leśne dukty, hałdy..., z dwojga złego chyba wolę kręcić pod wiatr. 

Dojeżdżam po grubo ponad godzinie do firmy, czuję ten przejazd..., lekko nie było, za to jest szansa na to iżwieczorny powrot będzie z wiatrem. Ciekawe czy prognozy się sprawdzą?

W Lasku Makoszowskim
W Lasku Makoszowskim © amiga

po pracy

Piątek, 14 marca 2014 · Komentarze(2)
Róże Europy - Mamy dla was kamienie

Już po pracy, wychodzę trochę przed 17:00, wieje..., ale za to mamy piątek, ostatni dzień w tym tygodniu gdy jadę na rowerze. Weekend będzie nierowerowy, poświęcony na wykurowanie się po raz n-ty..., tyle, że nie będzie mi żal tych dni - ma lać. 
Za to teraz świeci słońce, jest pięknie. Wsiadam na rower i jadę na Sośnicę, by tam wjechać wpierw na hałdę, a później w miarę możliwości lasami. Tyle, że nie mogę przeciągać dzisiaj przejazdu. 

Będąc na w pobliżu szczytu zastanawiam się czy tam nie wjechać i chwilę pofocić, rozmyślam się jednak - mam max 40 min do zachodu słońca, druga sprawa to jak wspominałem wcześniej nie mam nieograniczonego czasu przejazdu. 

Kilka min później jestem już w Makoszowach, w ostatnich dniach kierowałem się na wały wzdłuż Kłodnicy, jednak dzisiaj jadę na krechę przez starą hałdę, przejeżdżam ul Legnicką w Kończycach i kieruję się na Helembę.

Tutaj 2 km po szosach i znowu las. Muszę przyznać, że po dopompowaniu kół do 60-PSI opony zachowują się dużo lepiej, są przewidywalne, a i w terenie radzą sobie nieźle. Na dokładkę nie załapałem się dzisiaj na żadną panę. Pewnie za wcześnie na odtrąbienie sukcesu, ale wydaje mi się, że to to. Przyzwyczajony jestem do ciśnień na poziomie 40 PSI w góralu. A Giant to w końcu cross :) i cieńsze oponki.

Zachód słońca nad Rudą Śląską
Zachód słońca nad Rudą Śląską © amiga

Bazylika w Panewnikach
Bazylika w Panewnikach © amiga

poranek po szosach...

Piątek, 14 marca 2014 · Komentarze(0)
DAAB - Nie wolno nie ufać


Kolejny piękny dzień. Tylko co z tego skoro dalej czuję się nieszczególnie. Krótko przed wyjazdem szybka kuracja, polopiryna, apap zalane energetykiem... Jest lepiej...
7:10 jestem na rowerze, jadę szosami i raczej od tego nie będzie odstępstw..., może też nie zupełnie najkrótszą drogą, w Piotrowicach zaliczam boisko Kolejarza..., - już niedługi basen... może jeszcze w tym roku :)
Dalej Śląska, Panewnicka... i zbliżam się do Kochłowic, o dziwo jakiś sprawnie przychodzi mi przejazd przez centrum tej dzielnicy. Na otwartym terenie czuję silne podmuchy wiatru z południowego-zachodu, ale też jest coś jeszcze - grzejące słońce... Temperatura nie jest specjalnie wysoka, jednak w słońcu jest niesamowicie przyjemnie. 
W Zabrzu melduję się ok 8:03 - przynajmniej tak pokazuje zegarek... i ruch na drogach. Jest prawie pusto. Do bram firmy nie napotykam już żadnych korków, tyle, że 2 razy stoję na czerwonym. 
W plecaku spoczywają 2 dętki - jedna połatana z rana, druga jeszcze wczoraj. Z tego co widzę, to prawie na 100% jechałem na zbyt małym ciśnieniu w kołach. W góralu byłem przyzwyczajony do 40PSI i tak też były napompowane koła w Giancie... tyle, że tutaj oponki mają 42mm szerokości, balon jest sporo mniejszy. Patrząc na dętkę i dziury wynika z tego jasno że dobiła obręcz na jakiejś przeszkodzie, więc trzeba nieco bardziej wypełnić gumkę powietrzem. Przed wyjazdem dopompowałem koła do 60PSI. Na Szosach jest nieźle, ale muszę to sprawdzić w terenie. Muszę sprawdzić jak te opony będą się zachowywać na hałdzie, błocie, piachu przy takim ciśnieniu... Ale to pewnie wieczorem

Kawałek w lesie
Kawałek w lesie © amiga

na podwójnym....

Czwartek, 13 marca 2014 · Komentarze(2)
Magda Umer - Koncert na dwa świerszcze
Już rano czułem się nieszczególnie. Teraz nie jest lepiej..., zastanawiam się czy nie wrócić pociągiem...
Trochę przed wyjazdem aplikuję sobie podwójnego Vicksa w komplecie z litrowym energetykiem. 
Wyjazd na wspomaganiu, ale może uda mi się jakoś dojechać do domu.

Gdy wychodzę, widzę że mam ok 30-40 minut  do zachodu słońca i gdzieś koło godziny do zapadnięcia ciemnicy nocą zwaną :)
Nie chcę jechać drogami..., boję się, że chwila nieuwagi i... okaże się, że to moja wina. Tak szybko jak się da skręcam na Sośnice i hałdę. W zasadzie trasa podobna do tej wczorajszej, może w wyłączeniem kilku drobnych fragmentów. 2-krotnie  zatrzymuję się na wałach wzdłuż Kłodnicy. Jest zbyt pięknie by tego nie zrobić, na dokładkę jest niesamowicie ciepło.

Jako, że  pokusiłem się o teren to mam chwilę, by potestować nowe oponki i.... mam mieszane uczucia. Po pierwsze całkiem nieźle radzą sobie z lekkim błotem i piachem. Ale dziwnie zachowują się na wąskich koleinach. Tutaj przypominają mi Michelin-y Wildracery z których byłem totalnie niezadowolony bo nie trzymały trakcji... Ale być może to kwesta ciśnienia w oponach? Jutro dopompuję koła i sprawdzę to jeszcze raz.

Kilometr przed Panewnikami w lesie łapię kolejną w ciągu ostatnich 2 dni panę..., Miejsce to samo. Jakieś fatum? Wymiana zajmuje mi ok 10 min. Kilkanaście min później jestem już w domu...

Gdzieś na wałach Kłodnicy
Gdzieś na wałach Kłodnicy © amiga
Zachód słońca
Zachód słońca © amiga
Po prostu pięknie
Po prostu pięknie © amiga

do pracy...

Czwartek, 13 marca 2014 · Komentarze(0)
CHWYTAK vs. CZAKI - Wjebię jej?
 Rano tragedia, czuję się jakby coś mnie sponiewierało w nocy. Niemniej go Gliwic czas ruszyć. decyduję się na przejazd szosami, jednak w dość spokojnym tempie. Bolą mnie mięśnie..., chcę tylko dojechać.


Drogę skracam na tyle ile się da, teraz to nie jest czas na szaleństwa, to nie czas na błądzenie, na kombinacje. Zresztą nie mam ani siły ani ochoty. Dobrze, że ruch jest nijaki. W zasadzie, aż do 8:00 nie dzieje się nic na drogach. Dopiero o 8:00 gdy jestem w Zabrzu wiać rój samochodów udających się we wszystkich możliwych kierunkach. Omijam więc kilka niebezpiecznych punktów wjeżdżając w lasek Makoszowski. Za to w Gliwicach pusto na drogach, tyle, że ósma minęła dobre kilkanaście minut temu :)


Jeszcze wczoraj połatałem dętki i zmieniłem  opony na Maxxisy, na szosach nie czuję specjalnie różnicy w stosunku do slicków w które rower był wyposażony fabrycznie. Zastanawiam się tylko jak będą się zachowywały w terenie. Ale na to dopiero przyjdzie czas.

Maxxis Wormdrive 700x42C
Maxxis Wormdrive 700x42C © amiga

po lesie

Środa, 12 marca 2014 · Komentarze(1)
Chwytak & Dj Wiktor - "BIMBER" 

Zbliża się czas wyjścia z firmy, coś ze mną jest nie tak od kilku godzin czuję się nijako..., chyba coś mnie dorywa... znowu.. 
W końcu jestem na rowerze i ruszam, mięśnie odmawiają współpracy..., szybko dochodzę do wniosku, że "po szosach" to nie będzie dobry wybór. Bezpieczniej będzie pojechać lasem. Postanawiam trochę pokluczyć po Sośnicy..., szukając innego wariantu przejazdu...
Alternatywa niby jest, ale niedługo. Gdy tylko dokończona zostanie DTŚka to w zasadzie cała dzielnica zostanie oddzielona od lasu..., bez możliwości przejścia. Chore, mam wrażenie, że znowu ktoś dał ciała. Jedyna opcja to będzie tłuc się pod wiaduktem po torach.
Brawo dla projektanta. Przebijam się nieco na azymut... w w końcu dojeżdżam do hałdy. Tutaj już jestem prawie jak u siebie. 

W Makoszowach pakuję się po raz kolejny na wały wzdłuż Kłodnicy, tak sobie jadę nie przejmując się specjalnie niczym. Tyle że dalej sił nie ma i coś mam wrażenie, że tak będzie przez kilka dni.

W lesie Panewnickim przejeżdżając w okolicach hałdy łapię panę. Masakra... Miejsce prawie identyczne jak to poranne.Staję i wymieniam dętkę. A gość twierdził, że te opony są z wkładką antyprzebiciową... :) Czwarta pana w miesiąc...W plecaku mam co prawda nowe oponki do Gianta, ale założę je dopiero w domu. Są nieco bardziej terenowe. Maxxis Wormdrive. Ciekawe jak się sprawdzą. Oponie o wersji 26" do górali są zniechęcające. Tyle, że to nieco inny rozmiar, inne wykonanie. Gorzej, że w sklepie specjalnie wyboru nie było.

Zachód słońca w Makoszowach
Zachód słońca w Makoszowach © amiga

Jeszcze kilkadziesiąt min i będzie zupełnie ciemno
Jeszcze kilkadziesiąt min i będzie zupełnie ciemno © amiga