na śpiocha...
Środa, 19 marca 2014
· Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Metallica live July 7, 2009 at Festival de Nimes in Nimes, France.
Wczorajszy dzień lekko mi się przeciągnął, w zasadzie do domu ściągnąłem...dzisiaj, kilka min po północy. Usnąłem gdzieś koło 1:00. Efekt jest łatwy do przewidzenia, kilka dzwonków z rana i wszystkie ignoruję, w końcu jednak 30 min po czasie normalnej pobudki wstaję i próbuję się pozbierać. Idzie to koszmarnie, niemniej o 7:15 jestem na rowerze.
Pogoda wredna, jak to często w marcu - pada. prognozy wskazują na to, że tak będzie przez cały dzień, z drobnymi przerwami. Ubieram się nieco inaczej, bardziej szczelnie, może deszcz mnie nie zmoczy, ale suchy nie dotrę do Gliwic.
Na rogach Sajgon, samochód, na samochodzie..., nieprzyjemnie się jedzie, na dokładkę dalej wieje z północnego zachodu, a ja zmęczony. Próba pociśnięcia spełza na niczym bo i jak...
Im dłużej jestem w trasie tym rower gorzej wygląda, coraz więcej zbiera błota, piasku i wszystkiego po czym jadę..., jak pogoda się zmieni czeka mnie solidne mycie roweru. Na szczyt... trafiam w Zabrzu, decyduję się na małą zmianę trasy, przebiję się przez Lasek Makoszowski, jadąc przez niego postanawiam się zatrzymać na chwilę przy Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich, dawno mnie tutaj nie było :) Kilka min później jadę dalej, pozostało ok 7km. Tym razem jest nieźle, jest już po ósmej. Ruch wyraźnie zelżał :)
Przed bramą © amiga
Mogiły poległych żołnierzy © amiga
Chyba idzie wiosna © amiga
Wczorajszy dzień lekko mi się przeciągnął, w zasadzie do domu ściągnąłem...dzisiaj, kilka min po północy. Usnąłem gdzieś koło 1:00. Efekt jest łatwy do przewidzenia, kilka dzwonków z rana i wszystkie ignoruję, w końcu jednak 30 min po czasie normalnej pobudki wstaję i próbuję się pozbierać. Idzie to koszmarnie, niemniej o 7:15 jestem na rowerze.
Pogoda wredna, jak to często w marcu - pada. prognozy wskazują na to, że tak będzie przez cały dzień, z drobnymi przerwami. Ubieram się nieco inaczej, bardziej szczelnie, może deszcz mnie nie zmoczy, ale suchy nie dotrę do Gliwic.
Na rogach Sajgon, samochód, na samochodzie..., nieprzyjemnie się jedzie, na dokładkę dalej wieje z północnego zachodu, a ja zmęczony. Próba pociśnięcia spełza na niczym bo i jak...
Im dłużej jestem w trasie tym rower gorzej wygląda, coraz więcej zbiera błota, piasku i wszystkiego po czym jadę..., jak pogoda się zmieni czeka mnie solidne mycie roweru. Na szczyt... trafiam w Zabrzu, decyduję się na małą zmianę trasy, przebiję się przez Lasek Makoszowski, jadąc przez niego postanawiam się zatrzymać na chwilę przy Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich, dawno mnie tutaj nie było :) Kilka min później jadę dalej, pozostało ok 7km. Tym razem jest nieźle, jest już po ósmej. Ruch wyraźnie zelżał :)
Przed bramą © amiga
Mogiły poległych żołnierzy © amiga
Chyba idzie wiosna © amiga