Wyprawa w Świętokrzyskie z Karoliną - dzień 1
Pakuję się więc z rowerem do pociągu Kolei Śląskich, wieszam rower i jadę do Częstochowy, gdzie mając trochę czasu i odpowiednią porę zahaczam o chińczyka w pobliżu stacji... Po dość wczesnym obiedzie tarabanię się do kolejnego pociągu, tym razem Regio jadącego do Żakowic.
W pociągu Kolei Śląskich © amiga
Koleje regionalne :) © amiga
Tam na stacji wsiadam na rower i gnam do Koluszek - całe 3 km :), kolejny pociąg, jestem w Tomaszowie, witam się prędziutko z Karoliną i... jedziemy szynobusem do Opoczna. Dzisiaj chyba padł mój rekord przesiadek ;)
Mamy 30 minut na dojazd do Opoczna, możemy z grubsza określić trasę jaką będziemy się poruszać, na miejscu nie będziemy na to tracić czasu. Najważniejszy punkt dzisiejszego planu to dotrzeć na kwaterę w Baryczy (Agroturystyka Barycz 46). Adres podaję bo już na miejscu okazało się, że warunki są rewelacyjne :) Niejeden hotel wygląda gorzej.
Trasa prawie na krechę, bez dłuższych postojów. Tak naprawdę to kilka razy króciutki postój by przyjrzeć się mapie, raz na zdjęcie przy wjeździe na Nałęczowa, i później dopiero na kwaterze.
W Nałęczowie © amiga
Tam zostawiamy rzeczy i jedziemy na krótki objazd okolicy, w pobliżu znajdują się miejscowości Piekło i Niebo więc trzeba tam zajrzeć, głównie ze względu na nazwę, bo atrakcji tam wiele nie ma :) o czym wiedzieliśmy... Są jedynie skałki zaznaczone...
W centrum Końskich zatrzymujemy się w centrum, kilka szybkich fot, ale na dłuższą sesję przyjedziemy jutro z rana. Nasza dalsza podróż pokrywa się fragmentami z Green Velo który właśnie w Końskich ma swój koniec, czy może początek? Pewnie jedno i drugie ;)
Kolegiata św. Mikołaja w Końskich © amiga
Fragment Green Velo w Końskich © amiga
Odszukujemy interesującą nad drogę do Nieba i gnamy, wiemy, że czasu do zachodu słońca zostało niewiele... nie znamy też samej trasy, nie wiemy czy po drodze będziemy się zatrzymywać, czy też nie... czy zobaczymy coś ciekawego?
Mija dobre kilak km gdy wita nas znak Niebo, rowery parkujemy pod znakiem, kilak zdjęć, ale ku naszemu zaskoczeniu z krzaków wyłaniają się koty, wpierw jeden, młodziutki... przymila się do bajów :), chwilę później w pobliżu pojawia się i drugi. To znak by wsiąść na rowery i udać się do Piekła ;)
Jesteśmy w Niebie © amiga
Niebiański kot ;) © amiga
Na mapie zaznaczone są skałki... Odbijamy więc na nie, tak nam się wydaje, chociaż oznakowanie... hmmm... jest wątpliwe. Na czuja trafiamy w odpowiednie miejsce. Skałki... zaskakują, spodziewałem się czegoś podobnego jak na jurze, a to ledwie kilka kamyków i tuż obok ślady po licznych libacjach... Kilka for i lecimy dalej, docieramy do Piekła.
Skałki Piekło © amiga
Piekielne skałki © amiga
Sama miejscowość widać, że jest opuszczona przez Boga... niewiele zabudowań, droga zniszczona... więc zostaje tylko fota pod znakiem na Piekielnym szlaku i w drogę w kierunku Sielpi. Z mapy wynikało, że powinien być asfalt... być może kiedyś był, teraz to droga Piekielna... łaty asfaltu pojawiają się to tu, to tam, a dookoła rumosz. Wytrzęsło nas okrutnie...
Trafiliśmy do Piekła © amiga
W końcu wjeżdżamy na szlak wzdłuż drogi 728, prowadzi po nim GreenVelo, pomimo kostek jedzie się po tym dość szybko. Słońce jednak coraz niżej. Mijamy kolejne miejscowości, zaskakuje ilość ekranów dźwiękochłonnych i luster... jakieś to chore... Może trzeba było pomyśleć nad innymi rozwiązaniami, a nie budować coś tak paskudnego. To nie autostrada.
Szaleństwo z tymi lustrami © amiga
Gdy docieramy w pobliże kwatery w Baryczy... jest już ciemno... jeszcze zahaczamy o mały sklepik, kilka drobnych zakupów i pora udać się do gospodarstwa... Plan wykonany... rowery śpią na zewnątrz pod wiatą... Jest cicho i spokojnie, szkoda tylko, że zrobiło się zimno.