Wyprawa w Świętokrzyskie z Karoliną - dzień 1

Piątek, 25 sierpnia 2017 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Kilka dni temu patrząc na prognozy pogody, zgadaliśmy się z Karoliną na weekend, kierunek zmieniał się standardowo kilak razy, po głowach chodziły dolinki podkrakowskie, dokończenie wyprawy na jurę... tylko czasu mało. Mamy jedynie 2,5 dnia. Stanęło na wyjeździe do Końskich o których kilka razy myśleliśmy, już dawno, dawno temu... Główną zaletą tego miejsca jest nie tracenie zbyt wiele cennego czasu na dojazd... Piątek i tak będzie krótszy... 

Pakuję się więc z rowerem do pociągu Kolei Śląskich, wieszam rower i jadę do Częstochowy, gdzie mając trochę czasu i odpowiednią porę zahaczam o chińczyka w pobliżu stacji... Po dość wczesnym obiedzie tarabanię się do kolejnego pociągu, tym razem Regio jadącego do Żakowic. 
W pociągu Kolei Śląskich
W pociągu Kolei Śląskich © amiga
Koleje regionalne :)
Koleje regionalne :) © amiga
Tam na stacji wsiadam na rower i gnam do Koluszek - całe 3 km :), kolejny pociąg, jestem w Tomaszowie, witam się prędziutko z Karoliną i... jedziemy szynobusem do Opoczna. Dzisiaj chyba padł mój rekord przesiadek ;)

Mamy 30 minut na dojazd do Opoczna, możemy z grubsza określić trasę jaką będziemy się poruszać, na miejscu nie będziemy na to tracić czasu. Najważniejszy punkt dzisiejszego planu to dotrzeć na kwaterę w Baryczy (Agroturystyka Barycz 46). Adres podaję bo już na miejscu okazało się, że warunki są rewelacyjne :) Niejeden hotel wygląda gorzej. 

Trasa prawie na krechę, bez dłuższych postojów. Tak naprawdę to kilka razy króciutki postój by przyjrzeć się mapie, raz na zdjęcie przy wjeździe na  Nałęczowa, i później dopiero na kwaterze. 
W Nałęczowie
W Nałęczowie © amiga
Tam zostawiamy rzeczy i jedziemy na krótki objazd okolicy, w pobliżu znajdują się miejscowości Piekło i Niebo więc trzeba tam zajrzeć, głównie ze względu na nazwę, bo atrakcji tam wiele nie ma :) o czym wiedzieliśmy... Są jedynie skałki zaznaczone... 

W centrum Końskich zatrzymujemy się w centrum, kilka szybkich fot, ale na dłuższą sesję przyjedziemy jutro z rana. Nasza dalsza podróż pokrywa się fragmentami z Green Velo który właśnie w Końskich ma swój koniec, czy może początek? Pewnie jedno i drugie ;)
Kolegiata św. Mikołaja w Końskich
Kolegiata św. Mikołaja w Końskich © amiga
Fragment Green Velo w Końskich
Fragment Green Velo w Końskich © amiga
Odszukujemy interesującą nad drogę do Nieba i gnamy, wiemy, że czasu do zachodu słońca zostało niewiele... nie znamy też samej trasy, nie wiemy czy po drodze będziemy się zatrzymywać, czy też nie... czy zobaczymy coś ciekawego? 

Mija dobre kilak km gdy wita nas znak Niebo, rowery parkujemy pod znakiem, kilak zdjęć, ale ku naszemu zaskoczeniu z krzaków wyłaniają się koty, wpierw jeden, młodziutki... przymila się do bajów :), chwilę później w pobliżu pojawia się i drugi. To znak by wsiąść na rowery i udać się do Piekła ;)
Jesteśmy w Niebie
Jesteśmy w Niebie © amiga
Niebiański kot ;)
Niebiański kot ;) © amiga
Na mapie zaznaczone są skałki... Odbijamy więc na nie, tak nam się wydaje, chociaż oznakowanie... hmmm... jest wątpliwe. Na czuja trafiamy w odpowiednie miejsce. Skałki... zaskakują, spodziewałem się czegoś podobnego jak na jurze, a to ledwie kilka kamyków i tuż obok ślady po licznych libacjach... Kilka for i lecimy dalej, docieramy do Piekła. 
Skałki Piekło
Skałki Piekło © amiga
Piekielne skałki
Piekielne skałki © amiga
Sama miejscowość widać, że jest opuszczona przez Boga... niewiele zabudowań, droga zniszczona... więc zostaje tylko fota pod znakiem na Piekielnym szlaku i w drogę w kierunku Sielpi. Z mapy wynikało, że powinien być asfalt... być może kiedyś był, teraz to droga Piekielna... łaty asfaltu pojawiają się to tu, to tam, a dookoła rumosz. Wytrzęsło nas okrutnie...
Trafiliśmy do Piekła
Trafiliśmy do Piekła © amiga
W końcu wjeżdżamy na szlak wzdłuż drogi 728, prowadzi po nim GreenVelo, pomimo kostek jedzie się po tym dość szybko. Słońce jednak coraz niżej. Mijamy kolejne miejscowości, zaskakuje ilość ekranów dźwiękochłonnych i luster... jakieś to chore...  Może trzeba było pomyśleć nad innymi rozwiązaniami, a nie budować coś tak paskudnego. To nie autostrada. 
Szaleństwo z tymi lustrami
Szaleństwo z tymi lustrami © amiga
Gdy docieramy  w pobliże kwatery w Baryczy... jest już ciemno... jeszcze zahaczamy o mały sklepik, kilka drobnych zakupów i pora udać się do gospodarstwa... Plan wykonany... rowery śpią na zewnątrz pod wiatą... Jest cicho i spokojnie, szkoda tylko, że zrobiło się zimno.

Opis Karoliny

Komentarze (7)

2x jechałem do Cisnej i raz do Wołkowyi. Tam nie da się dojechać pociągiem. Najdalej chyba ciuchcia dojeżdża do Zagórza. Potem o własnych kołach trzeba. Pół dnia jazdy po pagórkach. Skoro podróż tak czy tak trwa 2 dni to o wiele przyjemniej jest to zrobić na własnych kołach. I jest przy okazji zaprawa przed śmiganiem po górach :-)
Za 2-3 lata ponownie w Bieszczady pojedziemy ale tym razem na północ od zalewu solińskiego. Może Ustrzyki Dolne? Na razie czas myśleć nad planami na przyszły rok.

limit 10:27 czwartek, 31 sierpnia 2017

Limit W które miejsce Bieszczad chcesz podjechać? Chyba najlepsza opcja to Rzeszów lub Przemyśl, a dalej rowerem... ;)
Tymoteuszka 30 do Baryczy a reszta to rundka do Piekła przez Niebo :) Szkoda, że w agro było tak zimno, ale to raczej wina lasu i pobliskiego stawu

amiga 07:42 czwartek, 31 sierpnia 2017

Drogi z Piekła w kierunku Green Velo nie polecamy, ale jak najbardziej polecamy agroturystykę w Baryczy 46.Niby taki krótki odcinek do przejechania mieliśmy, skąd tyle kilometrów się wzięło? Wiem, wiem, te dodatkowe do Nieba i Piekła zrobiły swoje.

Tymoteuszka 13:44 środa, 30 sierpnia 2017

:-) To podrzuć pomysł projektantom serwisu rozkładu jazdy taką opcję jak przejazd między stacjami rowerem jeśli ktoś planuje jechać pociągiem z rowerem :-)
Ostatnio sprawdzałem połączenie w Bieszczady. Wybrałem jakiś teoretyczny termin w niedalekiej przyszłości. Jedno z połączeń zaproponował z pięcioma przesiadkami przy czym na jedną czekało się gdzieś 5 godzin w nocy. 300km jechało się wg kolei 14 godzin. Porażka. Na cenę już nawet nie patrzyłem ale pewnie nielicha by była bo w planie uwzględnili też pociąg IC. Pomijam fakt, że miejsca docelowego i tak pociągiem nie dawało się osiągnąć i drugi dzień by trzeba poświęcić na dojazd na własnych kołach.
Wolę w Bieszczady 2 dni na rowerku dymać i mieć z tego jakąś radochę niż 1 dzień wqrwa i jeden dzień dojazdu rowerem.

limit 09:11 środa, 30 sierpnia 2017

Anwi Hmmm.. z kotami coś może być... a może się lekko nagrzewają w trakcie jazdy, są cieplutkie ;)
Limit Oj tam, oj tam... Oby takie sytuacje nikomu się nie przydarzały. Odnośnie wycieczek, czasami serwisy PKP wysiadają przy proponowaniu połączeń. Czasami okazuje się, że pociąg dojeżdża do stacji obok i prościej jest przejechać te 3-4 km do kolejni i wsiąść do kolejnego pociągu niż kombinować tylko z pociągami. Ciężko jest o pociąg z Częstochowy do Koluszek, ale okazuje się że jest tego trochę do Żakowic które tuż obok. :) Wiem, że już kilka dziwnych rozwiązań znalazłem :) Mało tego nawet w niektórych przypadkach jadąc do Tomaszowa bardziej może mi się opłacać jechać pociągiem na Kielce wysiąść w Czarncy przejechać 5 km do Włoszczowej Północ i tam wsiąść do pociągu :) Zabawa w takie połączenia jest przednia...

amiga 06:34 środa, 30 sierpnia 2017

Masz szczęście, że ja nie jechałem tymi pociągami bo na 99% miałbyś w życiorysie jakąś katastrofę kolejową ;-p
Co do rekordu przesiadek to spróbuj dojechać w Bieszczady. Niektóre propozycje kolei wiążą się z pięcioma takimi atrakcjami.

limit 16:22 wtorek, 29 sierpnia 2017

Dni robią się coraz krótsze, niestety.
Co do kotów, to zauważyłam, ze dość często interesują się rowerami. Pewnie na oponach jest mnóstwo ciekawych śladów zapachowych.

anwi 10:20 wtorek, 29 sierpnia 2017
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa wiata

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]