Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

przez las...

Poniedziałek, 10 marca 2014 · Komentarze(3)
Turbo - Szalony Ikar


Jest kilkanaście min przed 17:00 w nowym hełmie wychodzę na zewnątrz. Jest ciepło..., tzn ciepło jak na tą porę roku, świeci jeszcze słońce i wieje wschodni wiatr. Tyle, że w tej chwili tylko jedno chodzi mi po głowie..., las...


Jadę na Sośnicę, tam odbijam do lasu, może bardziej w kierunku hałdy. Początkowo dookoła góry, później w już w Makoszowach kieruję się na wały wzdłuż Kłodnicy. Piękne miejsce... 


W okolicy miejsca gdzie usypują kolejną Śląską "Śnieżkę" ktoś próbuje mi urozmaicić drogę, na ścieżce wysypane są jakieś Kamienie głazy. Muszę zejść i przeprowadzić przez te kilka metrów rower. Za to dalej już bez większych sensacji..., po prostu można jechać.


Parę razy włącza mi się ścigacz leśnych i drogowych bikerów... Podobnie dzieje się w Katowicach na Panewnickiej..., mało tego zamiast skręcić jak zwykle w Bałtycką, bawię się w pogoń za oddalonym o kilkaset metrów światełkiem roweru... Dość szybko go doganiam i teraz muszę uciekać :) Chora zabawa ;P


Już w domu stary kask ląduje na "kupce" zużytych hełmów... - już są 3 ;P

Piękna pogoda i idealny czas
Piękna pogoda i idealny czas © amiga

Zachód słońca nad Kłodnicą w Zabrzu
Zachód słońca nad Kłodnicą w Zabrzu © amiga

wieczorny wschodni wiatr....

Piątek, 7 marca 2014 · Komentarze(4)
Pudelsi - Nigdy więcej
Wychodzę z firmy, jest jasno ;). Na drogach pustawo... ruszam i czuję zaj...e silny wschodni wiatr...
Nie namyślając się specjalnie postanawiam jechać przez hałdę w Sośnicy a przy okazji poszukać jakiegoś alternatywnego wjazdu na nią.... omijającego plac budowy DTŚki. Ścieżka oczywiście znaleziona, ale dobre 200-300m nie za bardzo nadaje się do jazdy. Kilkadziesiąt szyn wystających z gruntu, to wyżej to niżej dość skutecznie uprzykrza jazdę.  Chyba nie będę z tego przejścia/przejazdu korzystał zbyt często. 

Za to coś co rzuciło mi się w oczy to... kilkudziesięcio metrowa górka usypana na szczycie hałdy, powstała w zaledwie kilka miesięcy, 3 może 4. Tyle, że moja droga prowadzi u podstawy hałdy, dopiero z drugiej strony wjeżdżam w poliże jej szczytu.

Hałda trochę urosła przez ostatnie kilka miesięcu
Hałda trochę urosła przez ostatnie kilka miesięcu © amiga

Jadę dalej, kolejne kawałki terenowe, na starej hałdzie w Makoszowach postanawiam skręcić w prawo w kierunku wałów przy Kłodnicy, głównie z tego powodu aby ominąć błoto zalegające na głównej ścieżce. I nieco dalej szok... pierwszy raz w tym roku miałem okazję spotkać żurawie..., ostatnio widziałem je chyba jesienią... . Kilkadziesiąt metrów dalej kolejna niespodzianka... lis :) Tego to dobre 4 lata nie miałem okazji oglądać. Podobno przyczyną jest masowe wybijanie tych zwierzaków przez myśliwych :(

Na wysokości Borowej Wsi krótka przerwa na focenie jednego z dopływów Kłodnicy. 

Dziwne miejsce... tuż obok ruchliwej drogi
Dziwne miejsce... tuż obok ruchliwej drogi © amiga

Kilka min. później podążam dalej lasami, kierując się na Halembę, przy okazji uświadamiam sobie, że wieczorem jestem umówiony. Chyba pora wyjechać z lasu i pognać nieco szosami. Tak też czynię, jednak w Starej Kuźni i tak najlepszą opcją jest las..., najkrótszy wariant.

Dopadam drzwi domu i mam jeszcze 20 min czasu... udało się ;)

Poranna nuda....

Piątek, 7 marca 2014 · Komentarze(2)
Gianki i Pacyfki - Artur Andrus


Po wczorajszej przerwie rowerowej związanej ze szwendaniem się po lekarzach, dzisiaj przyszła w końcu chwila by dosiąść rumaka... jednego z 2 stojącego w prywatnej stajni. Zastanawiam się czy wziąć kasztanowatego, czy może lepszy będzie kary? 

Jako, że dość szybko orientuję się iż za prędko nie opuszczę domu i trzeba będzie raczej ciągnąć szosami wybór pada na Karego. Jest szybszy, ale wybredny jeżeli chodzi o podłoże.

W końcu jesteśmy na zewnątrz, w chwili wyjazdu jest 7:16. Nie za dobrze... Trzeba będzie pogalopować. Standardowo chwila postoju w Piotrowicach na skrzyżowaniu AK i Kościuszki. Tuż przed wiaduktem jakiś raptus wyprzedza mnie na podwójnej ciągłej... Może nie było by w tym nic zdrożnego, jednak widok nadjeżdżających samochodów z naprzeciwka jakoś nie napawa mnie optymizmem.

W Panewnikach chwila wahania..., może jednak skręcić w las..., poddaję się temu pragnieniu i minutę później jestem już w kniei. Szerokie ścieżki, więc można nieco poszaleć, problematyczne są jedynie gałęzie leżące to tu, to tam... W wszystko przez "wiosenną" wycinkę drzew, zresztą jak się później okaże nie jedyną na trasie mojego przejazdu. 

W Halembie natykam się na jakąś sierotkę próbującą skręcić w prawo z ul. Piotra Skargi w 1-go Maja... przy pustej drodze. Dobrze, że jednak jadę wariantem nieco bardziej leśnym. Chociaż jeszcze kilka km i będę musiał zmierzyć się z moimi demonami..., przesadzam... ale mam jakiś uraz do zjazdu z A4-ki w Kończycach. 2 lata temu zaliczyłem tam dość paskudną glebę... Niby nic takiego..., po takim czasie jeżdżę zupełnie inaczej, pewniej, wiem czego spodziewać się po rowerze, po nawierzchni po warunkach w których jadę..., ale uraz do tego miejsca pozostał.

Z drugiej strony uświadamiam sobie, że dzisiaj jadę najstarszym wariantem dojazdu do pracy, jak sobie przypomnę ile czasu przesiedziałem nad google-maps-earth..., ale warto było. Do dzisiaj w zasadzie żadna modyfikacja, żaden wariant (poza dobudowaną Bielszowicką) nie jest krótsza. 


Chwila strachu w Kończycach i dojeżdżam do Lasku Makoszowskiego, zbliża się 8:00, niedobrze, bo ruch będzie wielki... z drugiej strony przejazd przez park zajmie mi trochę czasu, więc jest szansa iż uda się dzisiaj nie napotkać spowalniaczy.


Za wiaduktem w Sośnicy tuż przy rondzie, jakiś kretyn próbuje mnie zabić..., wyprzedza na kartkę papieru, przy wysepce l lewej strony, nie daję się... . Mam ochotę wkręcić mu jaja w szprychy za karę.


Kilka km dalej dla odmiany trafiam na wlokący się spowalniacz w postaci autobusu..., najgorsze, że specjalnie nie było go jak wyprzedzić, więc wlokę się przez prawie całą ul. Błogosławionego Czesława z prędkością niewiele większą niż 20km/h. Ech...
Na szczęście do bram firmy pozostało już niewiele, kilka min później odprowadzam Karego do "stajni", a sam udaję się do pracy.

Fotoskecher - rok temu
Fotoskecher - rok temu © amiga

do pracy o poranku

Środa, 5 marca 2014 · Komentarze(0)
Lilly Hates Roses Głosy zza kwiatów
Poranek... Dzień kolejny. Miałem w planie wyjść wcześniej i pociągnąć lasami..., jednak zbieranie się zajęło mi więcej niż myślałem. Jadę jednak szosą :( 
W sumie nie ma co narzekać, wg mew.meteo.pl wiatr dalej od wschodu i czuć to wyraźnie. Jedzie się bez większych problemów, po prostu koła same się toczą. Na szosach nie ma szaleństwa, można pognać nieco. 
Zmiana następuje na wysokości Gliwic..., wybiła ósma, więc każdemu się spieszy, każdy gna... Na ul Odrowążów mała niespodzianka. samochód wywrócony na bok. Jakiś Punciak się "wykopyrtnął" wygląda to nieciekawie, ale na poboczy stoi grupa 3 ludzi i tak na oko kierowca któremu nic się nie stało... Zachodzę w głowę jak on to wykonał..., pewnie wpadł kołem w rów...ale jak go aż tak odwróciło...?
No nic... jadę dalej, jeszcze kilkaset metrów i jestem w firmie.

Wiosna panie sierżancie ;P
Wiosna panie sierżancie ;P © amiga

wariant leśny...

Środa, 5 marca 2014 · Komentarze(0)
Gaba Kulka - królestwo i pół
Wieczór... pora wyjść... jest jeszcze jasno... w końcu raz udało się wyjść nieco wcześniej. Z góry wiem jak dzisiaj pojadę..., a przynajmniej tak mi się wydaje. Po pierwsze interesuje mnie możliwość przejazdu przez hałdę w Sośnicy. Jesienią postawili mi na trasie zasieli w postaci DTŚki. Nie wiem co zastanę... 

Na szczęście okazuje się, że przejazd jest, nieco inaczej niż do tej pory..., ale da się myknąć centralnie przez plac budowy... jednak jadąc dalej mam wrażenie, że jest jakaś inna alternatywa dojazdu w to miejsce, ale to sprawdzę przy innej okazji... nie dzisiaj.
Na hałdzie sucho :), najbardziej bałem się błota... o w końcu po każdym deszczy część hałdy spływa, tworzą się bagniste jeziora...

Po drugiej stronie hałdy wjeżdżam w ul Oświęcimską w Makoszowach... i szok... wykopaliska trwają w najlepsze, ale... da się przejechać przynajmniej rowerem. Za to na starej hałdzie już nie jest tak różowo... dobre kilkaset metrów w błocie..., na tych filigranowych oponkach przejazd tędy to niezły wyczyn ;P

Zjeżdżając z hałdy odbijam w kierunku szlaku prowadzącego dookoła Halemby. W okolicach Starej Kuźni odbijam w kierunku Mikołowa, myślę o Stargańcu, jednak będąc w pobliżu decyduję się na zmianę trasy. Jadę na Rynek..., dawno mnie tam nie widziano...

Rynek w Mikołowie
Rynek w Mikołowie © amiga

Stąd przyjechałem i tam pojadę
Stąd przyjechałem i tam pojadę © amiga

Chwila na sesję i ruszam w kierunku na Podlesie, tam postanawiam przedostać się do ul Tunelowej jadąc w pobliżu stacji PKP. Ul Hortensji to kolejne miejsce wykopalisk... Naciskam mocniej na pedały i.... słyszę ssyk... Najechałem na coś.... jakiś ostry kamień... czy coś... w każdym bądź razie chwilę po najechaniu gdzieś poleciało w bok... Powietrze z koła znika w ciągu ułamków sekundy... Pozostało postawić rower do góry nogami i wymienić dętkę... 
10 min. później ruszam dalej... do domu mam max. 4 km. Wjeżdżając w ul. ks. Wilczewskiego widzę, że coś tam się dzieje... kilka wozów strażackich, policja.... a ja odbijam i tak ciut wcześniej przez Kostki-Napierskiego w kierunki os.Odrodzenia...

wtorkowy poranek

Wtorek, 4 marca 2014 · Komentarze(3)
DAGADANA - List do Ciebie

7:00 - spoglądam za okno, jest chyba całkiem nieźle...
Kilka minut później siedzę na rowerze..., po wczorajszym nieco bardziej terenowym wariancie powrotu..., zastanawiam się czy nie pojechać tą samą trasą. Podobała mi się...Jednak czas na dojazd mam ograniczony, więc szaleństwa nie będzie... Niemniej w Panewnikach zmieniam trasę częściowo po czerwonym rudzkim szlaku zbaczając na chwilę w kierunku czarnego stawu... Strasznie  wysoki poziom wody, jedna ze ścieżek kompletnie zalana...

Jadę dalej kieruję się z grubsza na Helmbę, tyle, że omijam szerokim łukiem Kochłowice, zastanawiam się tylko co dalej, nie jestem przekonany do starej hałdy w Makoszowach, niby opadów dawno już nie było, jednak tam nawet kilka tygodni po często jest błoto. Korekta planu i tyłem kieruję się na ul Wiosenną w Zabrzu i dalej na Beskidzką. Do firmy zostało ok 10km, tylko minąć lasek Makoszowski i w zasadzie jestem w Gliwicach. A co do ruchu na drogach to.... cóż... w lesie pusto..., 0 samochodów, niewiele zwierząt za to ptaki uwijają się przy budowie gniazd :)

W sumie warto było nadłożyć te kilka km.... Zaczyna znowu być pięknie w lesie :)

Czarny staw.... trochę się rozlał po okolicy
Czarny staw.... trochę się rozlał po okolicy © amiga

na leśnym szlaku

Wtorek, 4 marca 2014 · Komentarze(6)
Kapela ze wsi Warszawa - Bendzie wojna


Na szaleństwa jakoś nie mam dzisiaj ochoty, jednak wychodząc z pracy czuję, że wieje jak diabli..., na dokładkę jest to wiatr od wschodu, więc całą drogę będę miał go w twarz. Przez chwilę zastanawiam się co z tym fantem zrobić. Rozwiązanie widzę tylko jedno... Wbić się w las... tam mimo wszystko nie będzie to aż tak odczuwalne. Mijając wiadukt w Sośnicy skręcam w Lasek Makoszowski i podążam niebieskim szlakiem rowerowym, o którym wspominał jakiś czas temu Darek. Niewielka ilość błota, w zasadzie jego niewyschnięte resztki zupełnie nie przeszkadzają. Prawdę powiedziawszy to pierwszy raz jadę tym wariantem niebieskiego szlaku - w zeszły roku w okolicy hałdy zmieniał się 2-krotnie. Zaskoczył mnie fragment przy wyjeździe z okolic stawu pod hałdę, solidny stromy podjazd. Na krótkim fragmencie wymiękłem..., za stromo... to chyba przegięcie, jeżeli miało to być projektowane dla zwykłych śmiertelników. Chyba wolę mój wariant wypracowany przez ostatnie 2 lata... 

W Makoszowach jadę ul. Jana Styki, podobnie jak dzień wcześniej, zmiana trasy następuje dopiero na Helmbie, gdzie decyduję się na jazdę "starym" leśnym wariantem dojazdu DPD. W Starej Kuźni przejeżdżając przez Jamnę natykam się na spore łachy nawiezionego piachu. Rower staje dęba...
Kilka metrów muszę podprowadzić, na 1.5" slickach nie przejadę.... Dobrze że to max 10-15m. Dalej już nie ma problemów z przejazdem... Po kilkunastu minutach jestem już w domu. Przejazd nie był jakoś specjalnie szybki, ale po lesie i... podobało mi się to;)
Chyba będę powtarzał to w następnych dniach :)

Coraz więcej ich
Coraz więcej ich © amiga

poniedziałek z rana

Poniedziałek, 3 marca 2014 · Komentarze(0)
HUNTER - Samael

W weekend niestety nie było kiedy jeździć..., coś zwiedzać.... W zasadzie jedynym akcentem rowerowym była wymiana łańcucha w szaraku. Po 800km podmianka, niby nieco spóźnione, ale nic nie skacze, więc chyba jest dobrze. 

Wyjeżdżam ok 7:15 może 7:20. Mści się to niesamowicie bo już od domu prawie cały czas borykam się z wzmożonym ruchem, z korkami...., światłami itd... dawno już nie musiałem zatrzymywać się i zwalniać w tylu miejscach. Staram się unikać ruchliwych dróg, Panewnicką dzisiaj odpuszczam. Jednak do Kochłowic specjalnie innej alternatywy nie mam, tyle, że na początku mam szerokie pobocze, a później moją ulubioną "rowerówkę". Bielszowice witają mnie za to pustkami na drogach, jednak to tylko kawałek, bowiem już w Pawłowie wszystko zaczyna się od nowa... ruch, korki, światła...., spoglądam na zegarek..... 8:01 i.... wszystko jasne.

Podczas jazdy wieje dość wredny wiatr, wydaje mi się, że z południowego zachodu, a przynajmniej takie mam odczucia. Im bliżej jestem Gliwic tym bardziej daje się we znaki...

Fotosketcher - Kraków
Fotosketcher - Kraków © amiga

po lesie...

Poniedziałek, 3 marca 2014 · Komentarze(0)
System Of A Down - Forest

Jest coś około 17:20. W końcu udaje się wyjść... ruszam.... wieje silny porywisty wiatr od zachodu... Pierwsza myśl... do lasu...., druga szybko to koryguje.... W tej chwili zmaganie się z hałdami i DTŚką w Sośnicy nie ma większego sensu. Jednak czuje zew..., muszę przejechać się po terenie.... W Zabrzu przejeżdżam przez Lasek Makoszowski, kieruję się na Makoszowy, wjeżdżam na płytówkę prowadzącą obok cmentarza i dalej w kierunku stawów i lasu...., zmierzcha...

Jednak jest coś co mnie zaskakuje..., po pierwsze to śpiew ptaków..., 3 marca to dość osobliwe, ale pojawia się coś jeszcze... żaby..., słychać rechotanie żab. Staję na chwilę..., by wsłuchać się i... poprawić mocowanie lampki... 

Ruszam dalej, tym razem zagłębiam się nieco w las, fragmentem niebieskiej Zabskiej rowerówki..., później odbijam na czerwoną Rudzką.... Jednak długo nią nie jadę, dość szybko na wysokości Wirka odbijam w drogę prowadzącą wzdłuż kopalni, dalej wjeżdżam w teren i zastanawiam się co dalej... jak skręcę w prawo to pojadę w kierunku Halemby, jednak nie... zauważam ścieżkę odbijającą nieco w lewo...., chyba pojadę ją sprawdzić. Po krótkim czasie ścieżka robi się sporo węższa i dojeżdżam nią na wysokość Shella na A4-ce na wysokości Kochłowic..., co dalej... widzę, że ścieżka dalej się wije wzdłuż A4-ki... jadę nią dalej, nie mam pojęcia gdzie mnie doprowadzi... szlak coraz bardziej przypomina ścieżkę do Freeride-u. 

W końcu docieram do ul Kochłowickiej. odbijam w kierunku centrum Kochłowic i dalej na Radoszowy, później długi zjazd ul.Oświęcimską by lasem przelecieć na Panewniki... Reszta drogi to Bałtycka, Medyków, Śląska, AK, Zbożowa , Wilcza i w końcu osiągam dom :)

Stacja na wysokości Kochłowic
Stacja na wysokości Kochłowic © amiga

koniec tygodnia

Piątek, 28 lutego 2014 · Komentarze(0)
Monika Brodka - Piosenka z głowy

Kolejny poranek, ostatni w tym tygodniu....
Ciężko jakoś mi się zbiera..., w końcu gdzieś w okolicach 7:15 jestem na zewnątrz, świeci słońce :), kilka stopni na plusie umila jazdę. Miejscami widać jednak szron na metalowych elementach. 
Jak to w piątki zwykle bywa ruch jak diabli, w Piotrowicach decyduje się na jazdę przez ul Asnyka, ominę nieco to wariactwo, podobnie czynię w Panewnikach jadąc Bałtycką, a nie Panewnicką.
W zasadzie aż do Kochłowic tak sobie się jedzie, dopiero droga za Kochłowicami aż do Pawłowa jest wolna od samochodów. Na wzmożony ruch natykam się ponownie w Zabrzu, sprawdzam godzinę... 8:03 - jeszcze kilka min i powinno być luźniej. Tak też się dzieje, tyle, że już w Gliwicach. 
Czemuś ciężko mi się dzisiaj jechało, może to zmęczenie?
Jeszcze jest chłodno
Jeszcze jest chłodno © amiga