Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

powrót tym razem nie dookoła ;)

Środa, 19 lutego 2014 · Komentarze(0)
Sinead O'Connor - Molly Malone

Czuję lekkie zmęczenie, średnią ochotę na jazdę, z drugiej strony chyba zmęczył mnie dzisiejszy dzień w pracy. Wychodzę raczej klasycznie ok 17:00. Drogi względnie czyste..., nie pada... więc jest nieźle... 
W miarę normalnym czasie ocieram do Katowic, mam tylko jedno marzenie... spać :)
A jednak nie..., spoglądam na ślad endomondo i wizę jakieś zanotowane bzdury.począwszy od tego że wygląda jakbym część drogi zrobił chorzowską w Gliwicach a na dokładkę wyrosła mi wielka 2,5km góra :) analizując ślad z rana okazało się, że endomondo gdzieś pomiędzy Bytomiem, a Zabrzem znalazł 100m depresję. Może amerykanie postanowili napaść na kogoś i satelity pokazują bzdury? Cóż... ślad zostawiam dla potomności :)

Lubię takie zachody słońca
Lubię takie zachody słońca © amiga

późny poranek

Wtorek, 18 lutego 2014 · Komentarze(0)
Pink Floyd - Time Poranek...

Wyjeżdżam późno, bardzo późno... niedobrze, na drogach czekają mnie korki. Tak też się dzieje, tragedia w Katowicach, później jeszcze Kochłowice i Wirek, dalej na szczęście jest już zdecydowanie lepiej, tyle, że jest po ósmej. Przejazd przez Pawłów kosztuje mnie trochę wysiłku. Drogi miejscami mokrawe, a w chwili wyjazdu delikatny minus. Przydałoby się aby temperatury się podniosły do komfortowych +16 + 20 stopni. Na szczęście połowę lutego mamy już za sobą i raczej nie zapowiada się, aby zima miała powrócić. A nawet to będzie to chwilowe. W firmie jestem w dość niezłym czasie, chyba zaczyna mi się podobać jazda crossem, na drogach spisuje się rewelacyjnie. Można by się czepić do opon, bo... w 2 miejscach czułem delikatny uślizg.
Na drugiej lokalizacji jest chyba trochę więcej bikerów
Na drugiej lokalizacji jest chyba trochę więcej bikerów © amiga

powrót lekko dookoła

Wtorek, 18 lutego 2014 · Komentarze(1)
Queen & Annie Lennox & David Bowie - Under Pressure

Wychodzę z firmy i... nie jadę do domu, przynajmniej jeszcze nie w tej chwili. Kieruję się na Zabrze a później Bytom, jestem tam umówiony. Ruch na drogach jak diabli, ale czemu się dziwić jeżeli to czas powrotów, jeżeli to główne drogi?

Nie za bardzo mam w tej chwili ochotę na jakieś szaleństwa na drogach, jadę dość powoli, nie chcę się spocić..., przynajmniej w pierwszej części przejazdu. W centrum Zabrza zatrzymuję się na chwilę przy płaskorzeźbie, szybka focia i mogę lecieć dalej. Tam razem już nie kombinuję jak kiedyś. Najwygodniej jest mi polecieć na Rokitnicę i tam odbić na Miechowice. 


Minęło kilka godzin, w końcu trzeba ruszyć w drogę do domu. Jest po 22:00..., chwila zastanowienia i chyba najlepszą opcją jest pociągnięcie głównymi szosami, aż do Katowic. Chyba najszybszy wariant. Na dogach pustka :) odpuszczam nawet jazdę po ścieżkach rowerowych, szkoda na nie czasu, na stanie na światłach. Po prostu jadę... W Katowicach z Gliwickiej skręcam w Wiśniową, i przy makro kieruję się na Załęską Hałdę. W domu jestem w okolicach 23:30. Przed drzwiami uświadamiam sobie, że w Bytomiu zostawiłem klucze. Ech...., będę miał pobudkę wcześniej niż zwykle.


"Płasko rzeźba" © amiga

Poranek...

Poniedziałek, 17 lutego 2014 · Komentarze(0)
Piersi - Paranoid

Wyjazd do pracy w wersji skróconej, z Helenki..., w sumie dość późno, jest 7:50..., pogoda za to dopisuje,  temperatura na plusie, nie jest to może lipiec z upałami po +30, ale te 2-3 stopnie też cieszą... Świeci słońce..

Przez chwilę zastanawiam się czy nie polecieć przez ul leśną w Zabrzu. jednak...., chyba wolę szosy, przynajmniej dzisiaj..., tam na bank będzie błoto, tam.... zawsze jest błoto..., chyba, że jest -20... :)

Całkiem spory ruch na drogach, ale to nie dziwota, jest poniedziałek rano..., czerwona fala dobija... na odcinku od centrum Zabrza go centrum Gliwic stoję chyba z 5-6 razy... masakra...  W firmie jestem ok 8:30... szybko, ale też droga była sporo krótsza :) Poranek w Zabrzu :)
Poranek w Zabrzu :) © amiga

po ciemku i błocie :)

Poniedziałek, 17 lutego 2014 · Komentarze(0)
AC / DC - HELLS BELLS

Jest po 17:00 późno..., miałem wyjść wcześniej...


Ruszam i wiem jedno, pora przetestować nową lampkę w terenie, profilaktycznie mam drugą starą na kierownicy oraz czołówkę Biedronkowską na głowie... 


Wyjeżdżam z Gliwic i hyc do lasku Makoszowskiego, pierwsza próba to błotniste pobojowisko w okolicy budowy DTŚki, nie była to próba dla lampki, tylko raczej dla roweru, nie spodziewałem się aż tak głębokiego błota, wczorajsze mycie diabli wzięli..., teraz nawet nie zastanawiam się czy jechać drogami czy lasami... Odpowiedź jest jedna. Jak.... cały rower jest up...y to nie zrobi mu już żadnej różnicy przecioranie po terenie. Spodziewam się problemów w okolicach starej hałdy w Makoszowach i... nie mylę się... 

Musi być kilka tygodni słonecznych by droga ta stała się w pełni przejezdna, bokami po nieco mniejszym błocie udaje mi się przejechać, pomimo tego, że koła kręcą się w miejscu... prędkość spada do kilku km/h. Koła wyraźnie zwiększyły swoją szerkość, to już nie 700x40... to 700x2.1", kilka kg więcej do uciągnięcia... Wydawało mi się, że dalej będzie już lepiej..., pomyłka, wycinka drzew i ciężki sprzęt zrobiły swoje. Za to z opon powoli odpada warstwa błota...

Dobrze że widzę na kilkadziesiąt metrów do przodu, kilka razy przebiegają mi drogę sarny, tyle, że przy takiej prędkości nie zagrażam im ani one mnie :)

Nieco lepiej prezentuje się odcinek pomiędzy Kończycami, a Halembą..., to co uskuteczniam można nawet nazwać jazdą :)

Krótki odcinek szos na Halembie i w Starej Kuźni ponownie wbijam się w las, dolina Jamny wita mnie rozmiękłą ziemią, głębokimi koleinami, tutaj nie ma mowy o jeździe, jest gorzej niż na hałdzie w Makoszowach, kilkadziesiąt metrów muszę podprowadzić rower...
Dzieje się...


Przy drodze na hałdę w Panewnikach natykam się na pociąg... chwila przerwy i ruszam w dalszą podróż, tyle, że już niedaleką, w ciągu kilku minut dojeżdżam do asfaltu... 

Jeszcze krótki odcinek terenu na końcu Bałtyckiej, gdzie doganiam jakiegoś zupełnie nieoświetlonego "niedzielnego" bikera, tyle, że dzisiaj widzę go ze 100m :)


15 min później jestem w domu, rower wygląda tak jak przed wyjazdem na Helenkę... w niedzielę, szkoda go było myć ;P


Potwór Bajką zwany - zdjęcie sprzed dokładnie roku :)
Potwór Bajką zwany - zdjęcie sprzed dokładnie roku :) © amiga

na Helenkę...

Niedziela, 16 lutego 2014 · Komentarze(1)
Kukiz i Piersi - Rowerek

Niedziela..., po ciężkiej sobocie ;P...


Gdzieś przed południem dzwoni  Darek, ech czyli nie będzie lekko, trzeba będzie wsiąść na rower i ruszyć 4 litery. Nie chce się...
jest po 13:00 kolejny tel. Darek jest w Wojkowicach, a ja z przygotowaniami dalej w lesie, zaczynam się zbierać, kombinuję który wziąć rower (tak to już jest gdy rowerów jest za dużo... (osiołkowi z żłoby dano...)). W końcu wybór pada na Szaraka..., po pierwsze raczej pojedziemy szosami, a po drugie mam niecny plan zahaczenia o myjnię, dzisiaj musi się udać...


Grubo po 14:00 ruszam, kieruję się na Ligotę, później na Załęską Hałdę, tam spotykam Darka. Chwila rozmowy i namawiam go na małe dookoła... (najkrótsza trasa to chyba Gliwicka, może Chorzowska i kierunek na Bytom), wracamy na Ligotę, przez Kokociniec wbijamy się w teren. trochę pod górkę, na szczęście jest sucho, obawiam się błota i tego, że na cieniutkich crossowych oponkach po prostu ugrzęznę... Na szczycie odbijamy przez uroczysko Bukowina. Później w pobliżu stawów Czarnego i Księżycowych... kierujemy się na rudę, tyle, że źle skręcam i zamiast w okolicach Halemby, lądujemy w Kochłowicach...., w końcu trzeba robić kilka km po leniwym styczniu ;P

Dalej odpuszczamy teren, zostają szosy, wiatr wieje od zachodu, może południowego zachodu, przed nami wredny podjazd w kierunku Wirka, ale jakoś dajemy radę, krótki przelot przez Bielszowicką i kawałek dalej w końcu namawiam Darka na mały postój na myjni :)

10 min później Giancik i Superior wymyte..., może przesadzam, bo błoto RedRockowe jest nie do wymycia..., w każdym bądź razie jest jakiś postęp. Rowery lżejsze o kilka kg. Możemy jechać dalej, zaliczamy Pawłów, centrum Zabrza - mam wrażenie, że cały czas jest pod górkę... dopiero później chwila odpoczynku na zjeździe, jednak czekają nas kolejne, pierwszy podjazd przed Rokitnicą i drugi na Helence......  Kto to w ogóle wymyślił budować osiedla na wzgórzach.... masakra... ;P

Gdzieś po 17:00 jesteśmy na miejscu..., teraz można się zabrać za nieco przyjemniejszy punkt programu...

Mogiła nieznanego żołnierza w Panewnikach
Mogiła nieznanego żołnierza w Panewnikach © amiga

z nową przerzutką...

Piątek, 14 lutego 2014 · Komentarze(4)
Piotr Rogucki - Mała Wczoraj wieczorem coś mnie podkusiło..., wymieniłem tylną przerzutkę, zmieniłem XTR-a na SLX - Shadowa..., myślałem pierwotnie, aby poczekać do wymiany napędu, ale nie..., 10 minut roboty i mam wrażenie że konstrukcja jest bardziej odporna na cokolwiek, mało tego, prowadzenie linki jest moim zdaniem bardziej przemyślane..., pytanie tylko jak to będzie działać w rzeczywistości.

5:20 - wyje telefon, uciszam go i śpię dalej...

W końcu 6:10.... jednak pora się ruszyć..., zbieram się i godzinę później  siedzę na rowerze, zabieram się za testowanie przerzutki... chyba chodzi lepiej..., w porównaniu do starego XTR-a ma sporo większy margines regulacji..., działa dość sprawnie, doregulowania będzie wymagało przerzucanie pomiędzy drugą, trzecią i czwartą zębatką. Pewnie starczy pobawić się 20s "beczułką". Ale nie teraz, teraz jadę do Gliwic...


Po szosach...., od kilku dni mam wrażenie że pełnia na niektórych dziwnie działa, że przestali myśleć..., wsiedli za kierownicę i próbują się zabić przy okazji zabierając może jeszcze kilka osób. Dzisiaj idiotyczny przypadek na ul Panewnickiej...., niby duperela, ale gość wjeżdżając na posesję zajechał mi drogę..., byłem może 2-3 metry od niego... widział mnie bo jechałem z naprzeciwka i świeciłem lampkami... Po raz n-ty jakimś cudem wyminąłem debila...


Na szczęście dalsza droga ie obfitowała w jakieś większe problemy, pozostały takie zwykłe standardziaki..., rozkopana droga, błoto, woda... trochę lodu...


Dojeżdżam do firmy i... prawie od progu mnie napadają... oj będzie ciężki dzień...

Założony nowy Shimano SLX M662 Shadow
Założony nowy Shimano SLX M662 Shadow © amiga

Z nową lampką

Piątek, 14 lutego 2014 · Komentarze(18)
STRACHY NA LACHY - Krew z szafy Wychodzę z pracy coś po 16:30, jest jeszcze jasno, to... niedobrze.

Niedobrze, bo dzisiaj dotarła lampka na diodzie Cree T6. W takich warunkach źle się będzie ją  testować, pociesza mnie tylko to, że do domu mam ponad godzinę i w końcu zapadni zmrok. 

Wyjeżdżam z firmy i... przypominam sobie, że... miałem zadzwonić do kumpla..., staję na jakimś przystanku, 5 min rozmowy i... wiem, że wracając muszę zahaczyć o niego... A że "zboczeniec" rowerowy więc zawsze będzie temat ;P

W okolicach Kochłowic jest już dostatecznie ciemno, mogę odpalić reflektor... bałem się, że oświetlane pole będzie zbyt małe, ale nie... spokojnie można oświetlić kilkadziesiąt metrów do przodu... Nieco klucze na bocznych drogach, tym mniej lub wcale nieoświetlonych... Lampka robi wrażenie... 

Ale pora kończyć zabawę, trzeba pociągnąć do domu, zahaczając o kumpla..., jeszcze kilka km i jestem w Ochojcu. Wpadam do niego i 2 godziny później dopiero wracam do siebie. Kilometr przede mną, jednak ciuchy są mokre i szybko wyciągają ze mnie ciepło. 3 min później jestem już w domu. Wszystko do prania, a lampka do ładowania. Teraz będzie mnie interesowało ile wytrzyma na jednym ładowaniu i... dlaczego tak mało... Trochę czasu jest do "nocnych" występów więc pewnie coś wykombinuję :)

Nowe światełko... - testy trwają :)
Nowe światełko... - testy trwają :) © amiga

ślisko...

Czwartek, 13 lutego 2014 · Komentarze(4)
"In My Mind" - Amanada Palmer

Noc była "chłodna", wszystko co wczoraj spadło z nieba, zostało zamrożone, jedynie główne drogi zostały "posolone" i są czarne... te boczne... są w stanie.... hmmm... "różnym". już na początku wycieczki na ul.wilczej i później ul.zbożowej spotkałem się z lodem... w zasadzie cała ich szerokość pokryta była cieniutką warstewką białego szkaradztwa.

Wyjazd dość późny zemścił się na mnie sporymi utrudnieniami na ul.Panewnickiej....,  za to po minięciu Wirka na drogach zrobiło się zdecydowanie luźniej. przejazd przez Zabrze był bajeczny w porównaniu do tego co działo się przez ostatnie 2-3 dni. Jedynie na Rogoźnickiej musiałem zejść z rowera i go poprowadzić. Ciężki sprzęt budowlany skutecznie zablokował drogę. Pozostało jedynie przeciskać się pomiędzy elementami kanalizacji leżącymi w bezładzie na poboczu. O wjeździe na teren ogródków działkowych nie było dzisiaj mowy... 


Dobrym wyborem był wyjazd na góralu, szersze opony i nieco niższy punkt ciężkości, zdecydowanie dzisiaj pomagały..., tyle, że rower jest dalej upaprany do granic możliwości. Chociaż pewnie Darek kazałby mi jechać na RedRocka w TG :)

W drodze powrotnej planuję mimo wszystko odwiedzić myjnię..., a jutro chyba pojadę Szarakiem, głównym celem będą odwiedzimy myjni, dzięki temu oba rowery powinny być względnie czyste na weekend....

Kapliczka, a może mogiła w Ochojeckim lesie
Kapliczka, a może mogiła w Ochojeckim lesie © amiga

szukając błotnika....

Środa, 12 lutego 2014 · Komentarze(6)
PIDŻAMA PORNO - Kotów kat ma oczy zielone wyjeżdżam z firmy gdzieś około 16:30. Jest mokro ale nie pada..., chwilę wcześniej założyłem nowy błotnik z przodu, a jako, że musiałem kupić komplet to na tyle mam założone 2 błotniki :) (jakoś nie miałem ochoty wieźć go w plecaku).

Plan na wieczór to przepatrzeć 30 km drogi i spróbować odnaleźć mojego sks-a..., mam wytypowane 2 miejsca gdzie bardziej byłem skupiony na omijaniu dziur. Nie zmienia to faktu, że w zasadzie od Sośnicy muszę przyglądać się lewej stronie dróg i poboczom...

Jakieś 600m od firmy, na skrzyżowaniu ul Jagiellońskiej, Hutniczej i Franciszkańskiej, jakiś debil w samochodzie mało mnie nie rozjechał (jechałem Jagiellońską i miałem pierwszeństwo), ostre hamowanie i zatrzymuję się kilka cm przed maską... qrwa....
Co z tego, że gość przeprasza..., zrobiło mi się ciepło... Chyba od jutra zacznę znowu jeździć z kamerką...

Jadę wolniej niż zwykle...., szukam czegoś co mogłoby przypominać mój błotnik, zbliżam się do pierwszego miejsca gdzie spodziewam się, że mogłem go stracić... tuż za osiedlem Janki/Janek... kawałek ścieżki i przejazd przez tory i... jest :) leży pod drzewem... Nikt się nim nie zainteresował :), Wkładam go do plecaka i w nieco lepszym humorze jadę do domu.

Syf na drogach nieziemski, ul Rogoźnicka, zawalona błotem z pobliskiej budowy...., po tym nie da się jechać...
W Rudzie Ślaskiej zmieniam nieco trajektorie i jadę bocznymi drogami. Dla odmiany leży sporo nie do końca roztopionego śniegu..., 
Jak to zamarznie w nocy to rano będzie dopiero Sajgon na drogach.... obym się jednak mylił...

W domu spoglądam na rowery dwa... - wyglądają podobnie, dość szczelnie pokrywa je błoto i piach... 

Mechaniczna pomarańcza
Mechaniczna pomarańcza © amiga