Wpisy archiwalne w kategorii

Solo

Dystans całkowity:86682.07 km (w terenie 14611.30 km; 16.86%)
Czas w ruchu:3846:14
Średnia prędkość:22.54 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:321037 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3340130 kcal
Liczba aktywności:2661
Średnio na aktywność:32.57 km i 1h 26m
Więcej statystyk

W poniedziałek do pracy

Poniedziałek, 10 września 2018 · Komentarze(0)
Poranek ciężki, zbieram się dłużej niż powinienem. W końcu ruszam, ruch na drogach taki sobie, nie ma wariactwa, ale samochodów jest jednak całkiem sporo. Wiatr zerowy, niewyczuwalny, a przynajmniej nie jestem w stanie określić kierunku. Za to temperatura z rana zaskoczyła 9 stopni około 6, w chwili wyjazdu było 10... Zimniej niż w ostatnich dniach. 

Weekend minął bez rowera, choć nie było tragedii, niedzielny poranek spędzony w lasach Kobiórskich :) na poszukiwaniach grzybów. Są miejsca gdzie jest tego już dość trochę, a są tez takie gdzie las jest totalnie wysuszony... Woda gdzieś zniknęła, grzyby nie chcę rosnąć. Niemniej sama wycieczka udana. Miło spędzony czas. 

Gdzieś w lasach Kobiórskich
Gdzieś w lasach Kobiórskich © amiga
Mglisty poranek w lesie
Mglisty poranek w lesie © amiga
O poranku w lesie
O poranku w lesie © amiga

Za to poniedziałek już nie taki zupełnie miły, rozgrzanie się zajmuje mi dobre kilkadziesiąt minut, chłód robi swoje. Na szczęście wstające słońce zaczyna przygrzewać :). Gdy jestem w Kochłowicach jest już prawie komfortowo :) Ruch samochodowy w tym miejscu wymusił na mnie jazdę nieco inaczej, tak by minąć całe centrum. Kawalątek terenem na mrówczą górkę i dalej już standardowo. Gdy mija ósma, ruch na drogach zanika. 

W stronę Kochłowic
W stronę Kochłowic © amiga

Jestem w Zabrzu, skracam sobie drogę przez lasek Makoszowski, choć jakiegoś parcia nie mam by tędy jechać. W cieniu jest niestety chłodniej. Na drogach za to jest więcej słońca. Zresztą asfalt i beton całkiem nieźle grzeją :)

Na granicy Zabrza i Gliwic widzę policję z suszarkami, polują na kierowców, mam spokój, choć przejeżdżając przez jezdnię na drugą stronę, patrze by nie przejechać po pasach ;) Po co prosić się o problemy. 
W lasku Makoszowskim o poranku
W lasku Makoszowskim o poranku © amiga
Gliwice klasycznie puste, za to całkiem sporo rowerzystów pędzi po drogach. W firmie melduję się w przyzwoitym czasie jak na jesień, jak na koniec lata. Początkowo jechałem sporo wolniej by nie tracić ciepła.... A wieczór... zobaczymy, ale prosi się o jazdę lasami :)

Powrót z pracy

Piątek, 7 września 2018 · Komentarze(1)
Ruszam spod firmy o 16:22, już po chwili mam ważny dla mnie telefon :). Ujechałem niecałe 2 km rozmowa chwilę zajmuje. Gdy ruszam jest coś koło 17, ujeżdżam może 5 km i kolejny telefon, zatrzymuję się, chwilę rozmawiam... W końcu jadę dalej. Czas trochę uciekł, ale nieco się już przemieściłem. Od początku kierowałem się na lasy, nie zmieniam planów, z rana zebrałem 2 kanie. Może coś dorwę wieczorem? Specjalnie na to nie liczę,w końcu w ciągu dnia pewnie grzybiarze już pochodzili to tu, to tam... 

Jest przyjemnie ciepło, w lesie wilgotno, ścieżki suche. Nie specjalnie mam ochotę na mocniejsze naciskanie. Po prostu chcę miło spędzić wieczór. 
Droga na starą hałdę w Makoszowach
Droga na starą hałdę w Makoszowach © amiga
Docieram do starej Kuźni zatrzymuję się przy cukierni, kawałek makowca + coś do picia i robię sobie przerwę jakiś km dalej na dolinie Jamny. Słońce coraz niżej, jednak do zachodu jeszcze trochę czasu jest :)
Stara Kuźnia
Stara Kuźnia © amiga
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Okolice dominy Jamny
Okolice dominy Jamny © amiga
Jadąc na tym odcinku, moim oczom ukazuje się całkiem dorodna Kania :), hamowanie i mam... Dzisiaj to trzecia, wsiadam na rower, przejeżdżam może 100m i mam kolejne 2 :) Zapowiada się niezła kolacja, a może śniadanie :) 
Pierwsza wieczorna kania
Pierwsza wieczorna kania © amiga
Dwie kanie
Dwie kanie © amiga
W domy jestem trochę przed 19... kilka przystanków zrobiło swoje. Dzień jednak dobrze wykorzystany. Weekend zapowiada się jednak bez roweru... 

Piątkowy poranek

Piątek, 7 września 2018 · Komentarze(1)
Ruszam ze sporą obsuwą, jest 7:18, spory ruch na drogach, prawie niewyczuwalny wiatr i ledwie 12 stopni. Wiatrówka ubrana, powinna starczyć, choć chwilami czuję lekki chłód, pewnie się rozgrzeję za kilka km ;)
W Panewnikach dochodzę do wniosku, że jednak za duże wariactwo panuje na drogach, pojadę lasem, nie powinno być mokro. 
Za to prawie na początku trafiam na wycinkę... leśne drogi trudno przejezdne przez samochody służb leśnych... Kilka razy muszę zwolnić do zera, nawet przenieść rower bo inaczej się nie da... Na szczęście to nie jest długi odcinek, może 100-150m. Dalej jest już spokojniej, nawet spotykam rowerzystów :)
Poranek na leśnych drogach
Poranek na leśnych drogach © amiga
Moim oczom ukazuje się Kania :), ostre hamowania i bieg w las... Mam.... będzie kolacja ;), może minutę później trafiam na drugą :) jeszcze nie do końca rozwinięta, ale... i tak będzie dobra. Coś czuję, że wracając zahaczę jeszcze raz o tą okolicę, będę miał nieco więcej czasu... 
Niespodziewane spotkanie z kanią ;)
Niespodziewane spotkanie z kanią ;) © amiga
Kolejna kania :)
Kolejna kania :) © amiga
Słońce już wysoko
Słońce już wysoko © amiga
Stara Kuźnia
Stara Kuźnia © amiga
Wyjeżdżam na Halembie, krótki odcinek szosami i ponownie pakuję się w las, zaczynam kombinować jak wyjechać z lasu, najkrótsza droga to przez wiadukt nad A4, podobnej długości jest opcja przez hałdę na Sośnicy, tyle, że o poranku stracę tam sporo czasu. Jest jeszcze opcja przez Makoszowy, i lasek Makoszowski, ale tutaj nadrobię kilka km. Opóźnienie na stracie wymaga jednak poświęcenia, wybieram opcję przez wiadukt nad A4... Strasznie go nie lubię, ale mocno skraca przejazd. Tak więc szybko docieram do cywilizacji. A skrót przez lasek Makoszowski i tak mam po drodze... ;)
Leśne klimaty
Leśne klimaty © amiga
Słońce, lekkie przymglenie i las :)
Słońce, lekkie przymglenie i las :) © amiga
Nad autostradą A4 w Zabrzu
Nad autostradą A4 w Zabrzu © amiga

W Gliwicach na szczęście drogi puste. Jadę spokojnie, bez nacisku. Słońce ładnie już przygrzewa... W firmie jestem z lekką obsuwą, ale warto było. Mam 2 kanie ;)

W czwartek do pracy

Czwartek, 6 września 2018 · Komentarze(0)
Znowu późno ruszam, jest 7:18, wiatr słaby ale w twarz, strasznie krąży od kilku dni, nie mogąc się zdecydować skąd dmuchać. 
Chłodno, 12 stopni na starcie na dokładkę spory ruch... W Piotrowicach przebijam się przez stojące w korku samochody. Podobnie jest w Kochłowicach przy rondzie. Nie lubię takich sytuacji, ale pora się do tego przyzwyczaić, zresztą za jakieś 3 tygodnie będzie jeszcze gorzej gdy na drogi wyjadą studenci. 
Za Kochłowicami odbijam lekko w bok, by chwilę ochłonąć, do ruchy włączam się dopiero na Wirku... 
Słonce już przygrzewa
Słonce już przygrzewa © amiga
Kierunek Wirek
Kierunek Wirek © amiga

Gdy mija ósma ruch powoli słabnie, od granicy z Gliwicami w zasadzie jest zupełnie pusto, Jazda sprawie przyjemność, wieczór zapowiada się ciepły, przyjemny i mam nadzieję, że bez opadów, choć meteo znowu straszy. 
Wyjazd z Zabrza
Wyjazd z Zabrza © amiga

Do domu

Czwartek, 6 września 2018 · Komentarze(1)
Ruszam trochę przed 17, nie spieszy mi się, czuję zmęczenie, coś mnie męczy... to chyba efekt ostatniego przeziębienia. Nie planuję gnania, pędzenia, wariactwa. Nie mam też ochoty na jazdę lasami. Po prostu chcę dojechać do domu. Trasa ma być względnie krótka. Jednak na granicy z Zabrze, odbijam nieco inaczej przez lasek Makoszowski do wiaduktu przy DTŚce. Tam przejeżdżam na drugą stronę. Zaskakuje mnie to, że nie jest najcieplej, mimo że nie ma wiatru czuję lekki chłód.  Jadę oczywiście na krótko, nie myślę o ubieraniu się bardziej. 

Dalsza droga standardowa, aż do Wirka gdzie  jadę ul Polną, a później Oświęcimską, wyjeżdżam w Kochłowicach przy rondzie, zastanawiam się czy aby nie pojechać przez Radoszowy, wbić się w lasy na granicy z Załęską Hałdą. Jednak gdy docieram do skrzyżowania odbijam jak zwykle w kierunku Panewnik. 

Opuszczają mnie siły, nie wiem o co biega... Zwalniam i ostatnie 7-8 km jadę zupełnie na luzie bez ciśnienia. Mimo tego docieram do domu w przyzwoitym czasie. 
Rowerówka przy DTŚce w Zabrzu
Rowerówka przy DTŚce w Zabrzu © amiga
Teraz będzie z górki ;)
Teraz będzie z górki ;) © amiga
Kopalnia Bielszowice
Kopalnia Bielszowice © amiga
Droga do Kochłowic z mrówczej górki
Droga do Kochłowic z mrówczej górki © amiga
Samochodu coraz mniej w parku Zadole
Samochodu coraz mniej w parku Zadole © amiga

Poranny przejazd do pracy

Środa, 5 września 2018 · Komentarze(1)
Zbieranie się dzisiaj nie idzie mi zbyt żwawo. Na zewnątrz jestem około 7:10, poranek nie za gorący, jest około 14 stopni, na dokładkę chyba mamy dzień świra... Samochodów jak mrówków... Wszędzie pełno. Korki ciągną się przy każdym skrzyżowaniu. W Piotrowicach jedyna sensowna opcja to chodnik... Nieco luzuje się przy wyjeździe z Katowic, niestety centrum Kochłowic wygląda tragicznie, od wiadukty A4 stoją już samochody. Odbijam w bok, mijam całe centrum, kieruję się na polną, gdzie ruch nie ma ;)

Słońce schowane za chmurami
Słońce schowane za chmurami © amiga
Dopiero na Wirku wracam na drogi, jest chyba lepiej. Aż do Zabrza wszystko jest w jak najlepszym porządku. Niestety dojazd do Centrum Południe to również walka z samochodami, mimo, że jest po ósmej...  swoje na skrzyżowaniu musiałem odstać. Ech... mogłem skręcić na Kończyce i Makoszowy. Nie spodziewałem się jednak tutaj takich problemów. 
W Zabrzu na rondzie jakiś debil w samochodzie prawie nie wjechał mi w 4 litery... Szkoda gadać... Słyszałem hamowanie i to że zgasł mu silnik... gdzie mu się tak spieszyło... Mam trochę dość, wiec jadę przez Lasek Makoszowski... mogę odpocząć. 
Ścieżki w Lasku Makoszowskim
Ścieżki w Lasku Makoszowskim © amiga
Jest niesamowicie przyjemnie w lesie
Jest niesamowicie przyjemnie w lesie © amiga

Po drugiej stronie jestem już w Gliwicach, jest spokojniej... Dopiero przy wyjeździe z bł.Czesława postanawiam nieco inaczej przejechać. Remont Zabrskiej skutkuje objazdami i korkami. Na szczęście do pracy niedaleko... 
Mimo problemów poranek jest dobrze wykorzystany. Na wieczór zapowiedziane są burze... oby to się nie sprawdziło... 

Powrót do domu

Środa, 5 września 2018 · Komentarze(0)
Jest 6:10 gdy ruszam, pogoda dopisuje, tyle, że wieje nie z tego kierunku. Zresztą kierunek wiatru zmienił się w ciągu dnia. Teraz dmucha z północnego-wschodu... Meteo straszy burzami, ale radary nic o tym nie wspominają. Pędzę do domu, kilka razy muszę się zatrzymać, bo coś. W efekcie przez pierwsze 40 minut przejechałem może 5 km ;)

O jeździe po lasach nie myślę, teraz zależy mi by dotrzeć do domu i to jak najszybciej. Szosy są idealne, gdy docieram do Bielszowic widzę myjnię, skręcam tam 2 minuty później rower jest czysty, nie ma na sobie piachu... Wieczorem będę mógł za spokojnie zajrzeć do klocków hamulcowych, mam wrażenie, że z tyłu piłuję już sprężynkę ;) 

W plecaku mam co prawda komplet klocków, ale w domu jednak robi się takie rzeczy przyjemniej niż gdzieś na chodniku, czy poboczu. 
Pora odwiedzić myjnię
Pora odwiedzić myjnię © amiga
Na Wirku ruch jak diabli, ciężko przejechać, w końcu jednak udaje się przejechać do Kochłowic, tam dla odmiany trafiam na jakąś panią kierowniczkę, przejechanie przez skrzyżowanie stanowi dla niej spore wyzwanie. Minuta idzie się paść. Na koniec wykonała jakiś dziwny manewr przelatując przez 2 pasy... 
Do domu na szczęście coraz bliżej. Dość szybki i bezpieczny odcinek, poza skrzyżowaniem przy Famurze. Tyle, że stąd mam kilometr do domu ;) Dzień należy zaliczyć do dobrze wykorzystanych :)
Przebudowa drogi przy Famurze
Przebudowa drogi przy Famurze © amiga

Uciekając przed burzą

Wtorek, 4 września 2018 · Komentarze(1)
Jest 7:10 gdy ruszam, drogi suche, wiatr od wschodu. Dwie rzeczy które mnie niepokoją to ruch na drogach i burza idąca od wschodu, mam nad nią jakieś 15 minut przewagi na starcie, pytanie czy uda mi się dojechać na sucho? 

Już na starcie leciutko kropi, z oddali słychać grzmoty, nie wróży to zbyt dobrze porannemu przejazdowi. Gnam ile sił w nogach, tyle, że już w Piotrowicach muszę odstać na światłach. Kropienie nie ustaje.  

Na Ligocie odbijam na skrót przez Bałtycką, dzisiaj każdy zaoszczędzony km jest ważny. Wiem, że muszę poruszać się na zachód i na północ, w zasadzie to w kierunku do pracy by jakoś uniknąć zlania. Deszcze raczej powinien mnie minąć od południa, tyle, że cały czas jestem gdzieś na granicy. 

Gdy docieram do Kochłowic widzę wielkie rozlewiska, niedawno lało, z górek płyną wartkie strumienie, odbijam na ul.Polną, nieco z dala od samochodów, staję, szybkie zdjęcie, sprawdzam radary. Te zaskakują, bo teraz mam burzę przed sobą, za sobą i od południa. Jestem w dziurze między tym wszystkim. 

Jeszcze kilka minut temu musiało tutaj lać
Jeszcze kilka minut temu musiało tutaj lać © amiga

Niby na mnie nie pada nic z nieba, ale woda spod kół robi swoje. Dobrze, że wziąłem błotniki, ostatni raz miałem je założone chyba w czerwcu, może w lipcu...Długa przerwa, przed wyjazdem musiałem ich poszukać ;) Na Wirku i w Bielszowicach jeszcze więcej wody... Na Bielszowickiej decyduję się na wjazd na znienawidzoną DDRkę, jest powyżej lustra wody. A w kilku miejscach rozlewiska są na całą szerokość drogi. W butach wilgotno ;), choć nie marznę, nie przy tej temperaturze. 

Mokro na Bielszowickiej
Mokro na Bielszowickiej © amiga
W centrum Zabrza kolejne zaskoczenie, drogi suche, tutaj nie padało, mam chwilę czasu i sprawdzam jeszcze raz radary, wygląda na to, że nieco wyjechałem z dziury na północ, za to za mną kroczy wielgaśna chmura...  Mogę mieć tylko cichą nadzieję, że mnie nie dogoni. Skracam drogę przez lasek Makoszowski, w zasadzie nie ma tutaj żywej duszy. Jestem na granicy z Gliwicami, oglądam się za siebie, nie widzę jeszcze chmury deszczowej... chyba zdążę, powinienem być w firmie za jakieś 15 minut. 
Czekając na zielone
Czekając na zielone © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Przejazd przez Gliwice na szczęście bez większych problemów, jakiś wariat wymusza pierwszeństwo, dobrze, że jestem w bezpieczniej odległości. W firmie melduję się w takim sobie czasie. Najważniejsze, że mnie nie zlało. Uciekłem przed ulewą... 

Zdążyć przed deszczem

Wtorek, 4 września 2018 · Komentarze(0)
Ruszam trochę po 17, prognozy wskazują, że może coś popadać, radary pokasują chmury gdzieś daleko na wschodzie, chyba więc będzie dobrze. Wiatr od wschodu, na drogach niewielki ruch. Jest ciepło i przyjemnie, choć od rana przez kilka godzin lało. 

Początkowo chcę jechać najkrótszą możliwą drogą, by jak najszybciej być w domu, jestem wieczorem umówiony z kumplem, ale... na wysokości parku Pileckiego w Zabrzu rower sam wbija się do parku... wyjeżdżam w Pawłowie, tak jest początek nowej DDRki wczoraj widziałem jej kontynuację gdzieś na Wirku, cóż... trzeba sprawdzić jak to wygląda. 

W Zabrzu przy lasku Makoszowskim
W Zabrzu przy lasku Makoszowskim © amiga
Park W Pileckiego w Zabrzu
Park W Pileckiego w Zabrzu © amiga
Nowa piękna DDRka w Rudzie Śląskiej
Nowa piękna DDRka w Rudzie Śląskiej © amiga
Spory odcinek jest już otwarty, ale od granicy z Czarnym Lasem drogę zagradzają znaki zakazu ruchu... oczywiście ignoruję je. Jak się okazuje po 200 m droga kończy się w polu. Jakoś tak trochę t bez sensu... Wydaje mi się, że powinno to prowadzić gdzieś na wysokość Bielszowickiej i być może dalej w kierunku węzła z A4. To góra kilometr do tego pierwszego miejsca i jakieś 2 więcej do węzła. Czemu przerwano? Brak funduszy? Dobra zmiana? 

Zupełnie nowa droga, jeszcze zamknięta
Zupełnie nowa droga, jeszcze zamknięta © amiga
DDRka prawie idealna, prawie, bo zamiast kostki powinien być asfalt
DDRka prawie idealna, prawie, bo zamiast kostki powinien być asfalt © amiga
A to niespodzianka, droga urywa się w polu
A to niespodzianka, droga urywa się w polu © amiga
Ciekawe czy ktoś tutaj wypadł...
Ciekawe czy ktoś tutaj wypadł... © amiga
Na samym Wirku też trochę niespodzianek, przejeżdżam przez plac budowy miasteczka ruchu drogowego. W tej chwili jeszcze masa błota, ale gdzieniegdzie pojawiają się jednak namiastki dróg, ścieżek... Wydaje się, że ma to sens... Chwilę później jestem na Bieszowickiej, jadę wzdłuż potoku Bielszowickiego aż do Kochłowic. Tam wyjeżdżam na asfalty... Pora pognać do domu, robi się późno... na dokładkę od wschodu widać nadciągające ciemne chmury... Nie wygląda to zbyt dobrze. 
Budowa miasteczka ruchu drogowego na Wirku
Budowa miasteczka ruchu drogowego na Wirku © amiga
W końcu pojawiło się słońce
W końcu pojawiło się słońce © amiga
W Panewnikach na rondzie
W Panewnikach na rondzie © amiga
Gdy docieram do domu lekko kropi... udało się... Mija pół godziny ma przebranie się i na wyjazd do kumpla. Na zewnątrz leje... 
Ciekawe jak będzie jutro... meteo straszy... 
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga






Poniedziłkowy poranek

Poniedziałek, 3 września 2018 · Komentarze(1)
Poniedziałek jak zwykle pokręcony, szybkie zbieranie, wychodzenie i... powrót... skleroza nie boli, dobrze, że zrobiłem rachunek sumienia przed ruszeniem, w firmie nie miałbym w co się przebrać ;)
W efekcie ruszam dopiero około 7:25.... strasznie późno, na dokładkę ruch na drogach jest spory, dużo większy niż to co było przez ostatnie kilka tygodni... zaczął się rok szkolny, 10 miesięcy walki o życie z kierowcami... tymi niedzielnymi głównie. 
Szkoły otwierają się około 9... niby więc mam sporo czasu by dotrzeć do pracy, ale po co kusić los... pojadę przez las... Odbijam tuż za granicą z Rudą Śląską, nad stawami unoszą się poranne mgiełki :) Muszę stanąć.... 

O poranku nad jednym ze stawów księżycowych
O poranku nad jednym ze stawów księżycowych © amiga
Wczoraj i w nocy długo lało, wszędzie widać po tym ślady, na ścieżkach leśnych w wielu miejscach trzeba mijać kałuże czy błoto, nie wszędzie się da. Czasami muszę w to wjechać... będzie wieczorem co prać ;). Po krótkim odcinku leśnym wyjeżdżam na Halembie tyle, że z nieco innej strony niż zwykle, spoglądam na nawigację, zainteresował mnie jej wariant. Korzystam z niego, "skrót" przez osiedla jest intrygujący, być może do wykorzystania na kolejnych wycieczkach. W sumie wjeżdżam na leśną ścieżkę prowadzącą, aż na Makoszowy :)
Mokro w lesie
Mokro w lesie © amiga
Na starej hałdzie w Makoszowach
Na starej hałdzie w Makoszowach © amiga
Przejazd przez hałdę na Sośnicy sobie daruję, po ulewach ścieżki zmieniają swoją konsystencję, kształt, zawartość. Często jest tak że coś się obsunie, wolę nie ryzykować, bo jak znam siebie to zamiast zawrócić, ryzykując nadrobienie kilku km, to pewnie bym się w to pchał dalej, po kolana w błocie... tracąc kilkadziesiąt minut. Lepiej więc nieco bardziej dookoła, ale bezpieczniej. 
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Wyjeżdżam na granicy z Gliwicami, tutaj też widać zwiększony ruch... Samochodów kilka razy więcej... nawet z wyjechaniem z lasu mam problem. Muszę odczekać kilka aut... 
W firmie jestem w nie najlepszym czasie, mam na sobie całkiem sporo błota, zresztą rower jest nim solidnie pokryty... ;) Dzień za to zapowiada się całkiem ciepły, mam nadzieję, że powrót będzie równie przyjemny jak dojazd do pracy.