Wpisy archiwalne w kategorii

Solo

Dystans całkowity:86682.07 km (w terenie 14611.30 km; 16.86%)
Czas w ruchu:3846:14
Średnia prędkość:22.54 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:321037 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3340130 kcal
Liczba aktywności:2661
Średnio na aktywność:32.57 km i 1h 26m
Więcej statystyk

Piątkowy dojazd do pracy

Piątek, 14 września 2018 · Komentarze(3)
Poranek dość ciepły, wiatr ze wschodu, niewielki ruch na drogach. Wyjeżdżam ze standardowym poślizgiem 20 minut ;)
Przed wyjazdem sprawdziłem prognozy, meteo, radary, yr. Pierwsze i ostatnie mówi o opadach, mają być dość obfite. Radary dają jednak cień nadziei, że nas to ominie... Cóż, to się okaże. Profilaktycznie ubieram stare buty, nowych trochę mi szkoda na ulewy ;) W plecaku mam kurtkę przeciwdeszczową, a teraz na sobie wiatrówkę. Starczy :)

Co jakiś czas spoglądam na licznik, w Kochłowicach średnia 26, zapowiada się niezły przejazd, choć do rekordu i tak daleko. W centrum mały zacisk, muszę swoje odstać ma skrzyżowaniu, czy raczej nietypowym rondzie. Co ciekawe gdy docieram na Wirek sytuacja też nieciekawa, w kierunku A4ki korek po byku. Tam gdzie jadę też sporo samochodów. 

Zaskakuje mnie to, że w Katowicach było względnie czysto, a w Rudzie taki ruch. Dopiero w Bielszowicach jest spokojniej. Rower popychany przez wiatr chwilami sam jedzie :), górki nie są wielką przeszkodą. Szybko docieram do Zabrza. Obawiałem się, że będzie jakiś Sajgon, a jest na tyle dobrze iż pozwalam sobie na skrót przez ul. Winklera i rondo Sybiraków :). Nie dość, że skraca to drogę, to na dokładkę da się tędy mocniej pocisnąć. 

Nie wjeżdżam w lasek Makoszowski, za dobrze mi się jedzie. Wkrótce osiągam Gliwice. 

DDRka na wyjeździe z Zabrza

DDRka na wyjeździe z Zabrza © amiga

Tutaj jak zwykle jest dość spokojnie, miasto lekko uśpione. Ostatnie kilka km minęło tak szybko. W firmie jestem jedyny na rowerze dzisiaj. Zdaje się, że prognozy wystraszyły ludzi... 

Ciepły letni deszcz

Piątek, 14 września 2018 · Komentarze(0)
Jest coś przed 17 gdy wychodzę na zewnątrz. Od kilku godzin pada deszcz. Przygotowałem się na Armageddon i trochę tak to wygląda. Przecideszczówka, buty których nie będzie żal, ubrano na plecak... Wszystko gotowe. Ruszam. Jest dziwnie ciepło, niewielki ruch na drogach. Wydawało by się, że jazda w deszczu będzie nieprzyjemna, a jednak... dobrze mi się jedzie, mało tego zastanawiam się czy nie wjechać w las ;). 
Pakuję się przez lasek Makoszowski, klimat niesamowity, zachmurzenie powoduje, że jest stosunkowo ciemno, jednak deszcz jest ciepły... nie jest to wielka ulewa. Czuję się jakbym był pod ciepłym prysznicem :)

Frajda niesamowita, a to, że się ubrudzę, że rower będzie nadawał się do mycia, no to co... :)
W Zabrzu skręcam do parku Pileckiego, dość rzadko tędy jeżdżę. Zero spacerowiczów, na alejkach nie ma żywego ducha, lekkie zamglenie... niesamowicie jest. 

Mokre drogi
Mokre drogi © amiga
Kropi deszcz
Kropi deszcz © amiga
Może pozbierać?
Może pozbierać? © amiga
Park im. W. Pileckiego w Zabrzu
Park im. W. Pileckiego w Zabrzu © amiga
Alejka w parku
Alejka w parku © amiga
Przejeżdżam przez Rudę Śląską, na Wirku trochę zaciska, nie wiem czy nieco wcześniej nie był zamknięty przejazd, ale dalej znowu się luzuje. Od Kochłowic gnam już tylko Szosami, może z wyłączeniem krótkiego odcinka na Bałtyckiej. 
Kochłowice w deszczu
Kochłowice w deszczu © amiga
W parku Zadole
W parku Zadole © amiga
Gdy docieram do domu jestem kompletnie przemoczony, ale zadowolony :) Dzień należy zaliczyć do dobrze wykorzystanych :)

Do pracy w czwartek o poranku

Czwartek, 13 września 2018 · Komentarze(3)
Jest 7:20 gdy w końcu ruszam, miało być wcześniej, a wyszło jak zwykle ;) Meteo zapowiada na dzisiaj niezłą pogodę, wiatr niby niewielki z południa, ale od początku mam wrażenie, że jednak jest z zachodu. Piotrowice zaskakują, są prawie puste, przejazd dość szybki i bez większych problemów. 
Jednak w Panewnikach coś mi podpowiada, jedź lasem, jedź lasem i... tak też robię. Na ścieżkach natykam się na leśników i rowerzystów. Wyjeżdżam na Halembie, tutaj ruch zdecydowanie większy. Kieruję się asfaltami an Bielszowice, lasu starczy o poranku ;), za to sprawdzam drogę którą nie za często jeżdżę, bo... nie specjalnie mam ją na trasie. Jest lekko w poprzek, ale cóż... Może coś się zmieniło? 

Poranek na dolinie Jamny
Poranek na dolinie Jamny © amiga
Tych zmian nie ma za dużo, w zasadzie w ogóle ich nie ma ;).. Od Bielszowic za to jadę standardem po drogach. W Zabrzu lekkie zaciski, jednak wybieram wariant przez lasek Makoszowski, co oszczędza mi nieco drogi, a jednocześnie nie muszę walczyć z korkami ;) Po kilkunastu minutach jestem w Gliwicach.
Słońce dość przyjemnie przygrzewa :), jest szansa, że wieczór będzie bardzo ciepły :). 
Docieram do firmy, spocony jak zawsze, na parkingu rowerowym już stoi 5 rowerów... 

Lasy :) w drodze do domu

Czwartek, 13 września 2018 · Komentarze(2)
Jest coś koło 17 gdy ruszam. Jest ciepło, przyjemnie, podobnie jak wczoraj. Wiem, że pojadę lasami :). Ruchu na drogach nie ma. 
Wiatr... chyba słabszy niż o poranku, a może lekko w plecy? 
Na granicy Gliwic i Zabrza wjeżdżam na drogi i ścieżki prowadzące w kierunku hałdy na Sośnicy, tam trochę dookoła i jestem w Makoszowach, ale... nie wjeżdżam do nich, jadę wzdłuż Kłodnicy, wydaje mi się, że ostatni raz tędy jechałem jakiś rok temu, a może więcej. Zauważam jakiegoś rowerzystę i odkrywam inną alternatywę przejazdu pod mostem, wydawało mi się, że tam nie ma ścieżki... Szok... 
Wiadukt DTŚki
Wiadukt DTŚki © amiga
Droga na hałdę
Droga na hałdę © amiga
Okolice hałdy na Sośnicy
Okolice hałdy na Sośnicy © amiga
Kłodnica nieco przed Gliwicami
Kłodnica nieco przed Gliwicami © amiga
Pierwszy raz jestem pod tym mostem
Pierwszy raz jestem pod tym mostem © amiga
Wyjazd spod wiaduktu też na czuja, ścieżki strasznie wąskie, muszę uważać, dalej za to dalej już nieco bardziej szeroko. Z daleka widzę wielkiego białego ptaka, zastanawiam się co to, czapla, łabędź a może jeszcze coś innego. Dopiero z kilku metrów jestem pewien, mam tylko nadzieję, że nie będzie zbyt agresywny, muszę przejechać tuż obok niego. Na szczęście ptak ma mnie gdzieś ;)
Łabądek Zabrski
Łabądek Zabrski © amiga
Tyłami przez Borową Wieś docieram w okolice Halemby, widzę sporo zmian, nie ma pola Painballowego. Budynek zamknięty, reklama rowerów na nim. Dziwne...  Może jest jakiś pomysł na to miejsce. Szkoda by się zniszczyło. 
Niedaleko jest staw Kiszka, sporo wędkarzy nad nim, woda szaro-bura, widać sinice. Jakoś nie miałbym ochoty na ryby z tego stawu. Cóż.. Wcześniej widziałem jakiegoś maniaka łowiącego ryby w Kłodnicy w okolicach gdzie wpływa jakiś ściek do niej... Masakra.. 
Jeszcze rok temu był to punkt Paintball
Jeszcze rok temu był to punkt Paintball © amiga
Staw Kiszka na Halembie
Staw Kiszka na Halembie © amiga
Od Halemby jadę podobnie jak wczoraj, i niespodzianka trafiam na grzybki. W sumie nic wielkiego, ale jednak. Pierwszy z nich jest zarobaczony. Drugi to Kania :) zdrowa Kania. Tak więc szykuje się kolacja. 
Szkoda, że był robaczywy
Szkoda, że był robaczywy © amiga
Będzie kolacja
Będzie kolacja © amiga
Konik Panewnicki
Konik Panewnicki © amiga
Nowy asfalt... ciekawe czy to wersja ostateczna
Nowy asfalt... ciekawe czy to wersja ostateczna © amiga

Do domu docieram chwilę po zachodzie słońca. W sumie było przyjemnie, ciepło, choć gdy słońce zaczęło zachodzić, to robiło się coraz chłodniej. Powoli zbliża się jesień. Za to prognozy na jutro straszą. 

Do pracy o poranku

Środa, 12 września 2018 · Komentarze(1)
Ruszam kilka minut wcześniej niż wczoraj, jak tak dalej pójdzie to w piątek wyjadę może o czasie ;). Prognozy na dzisiaj niezłe. Z rana całe 13 stopni ;), nie pada, świeci słońce, wiatr niewyczuwalny chyba z południa, ale głowy za to nie dam. Na drogach... skoda gadać. Piotrowice wyglądają paskudnie, jadę jednak szosami, w sumie mógłbym wjechać w las, ale... jakoś nie mam o tej porze parcia na to. Za to mam wrażenie, że rower sam jedzie... nogi podają, może wiatr w plecy...

Dość szybo wyjeżdżam z Katowic, jakimś cudem szybko mijam Kochłowice, nie stoję na rondzie, piesi w idealnym czasie zmienili światła :), Na Wirku trwa wariactwo, jakiś gość w białym mercedesie trochę za szybko jechał, trochę za blisko, ale lusterko się przydało, widziałem co się święci... 

Za to od Bielszowic zupełny luz, drogi pustoszeją, choć jest jeszcze przed ósmą. Boję się jednak Zabrza, gdy tam dojeżdżam ruch jest wyraźnie większy, ale nie ma tragedii, odpuszczam sobie wariant przez ul Winklera, za dużo samochodów, jadę kawałek w kierunku Makoszów, później odbijam na Sportową i dalej ciągnę asfaltami.

Jestem w Gliwicach. samochodów prawie nie ma, za to goni mnie autobus ;), tyle że on zostaje na przystanku, a ja jadę dalej. 
W firmie jestem w przyzwoitym czasie :). Za to wieczorem pojadę zwiedzać lasy, może znowu trafię na jakiegoś grzybka ;)
Jeden z wjazdów do Lasku Makoszowskiego
Jeden z wjazdów do Lasku Makoszowskiego © amiga

Po lasach i do Paczkomatu

Środa, 12 września 2018 · Komentarze(1)
Jest trochę przed 16 gdy ruszam. Ciepło zaskoczyło, jest niesamowicie przyjemnie. Wiatr niestety trochę przeszkadza, ale co tam. Bardziej niepokoi mnie ruch na drogach. Choć i to nie powinno mnie ruszać, w planie mam przejazd lasami, poszukiwanie grzybów, może coś wypatrzę. 
Na chwilę staję w pobliżu PECu, szybki telefon :) i ruszam dalej. Przejeżdżam przez lasek Makoszowski, kieruję się na stawy Makoszowskie, gdzie niespodzianka, kolejne miejsce gdzie trwa wycinka. Od 2 lat to jakieś szaleństwo. Wycinają wszystko na potęgę. Nie przypominam sobie by coś takiego było w latach wcześniejszych. 
Okolice PECu w Gliwicach
Okolice PECu w Gliwicach © amiga
Rower czeka
Rower czeka © amiga
No to pora w las
No to pora w las © amiga
Na leśnych ścieżkach jadę wolniej, rozglądam się to tu to tam, w którymś momencie przypominam sobie, że miałem pojechać na Borową Wieś, teraz jest już za późno. Trochę krążę po Halembie by wjechać ja szlak pieszy prowadzący na Starą Kuźnię. W lasach dalej nie widzę grzybów, przynajmniej nie przy ścieżkach. Cóż... nie padało od dłuższego czasu. 
Ścieżki leśne pomiędzy Zabrzem, a Rudą Śląską
Ścieżki leśne pomiędzy Zabrzem, a Rudą Śląską © amiga
Przed Halembą
Przed Halembą © amiga
Melduję się na Dolinie Jamny, zastanawiam się którędy pojechać, czy tak jak wczoraj, czy może inaczej. Wybieram inny wariant, nie jest zbyt dobry, grzybów nie ma i coś czuję, że dzisiaj nic nie znajdę.  Wyjeżdżam w końcu na Panewnikach, jeszcze raz pakuję się do lasu, a co... ostatnie 2 może 3 km po ścieżkach. W Piotrowicach odbijam na Paczkomat, pewnie później nie będzie mi się chciało tam specjalnie jechać. Załatwię to po drodze. 
Stara Kuźnia
Stara Kuźnia © amiga
Jeszcze chwila i będę w Panewnikach
Jeszcze chwila i będę w Panewnikach © amiga
Ostatnie promienie zachodzącego słońca
Ostatnie promienie zachodzącego słońca © amiga
W domu jestem prawie w założonym czasie ;), Wieczór był niesamowicie przyjemny :)

W lekkim deszczu

Wtorek, 11 września 2018 · Komentarze(2)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo
Ruszam ciut wcześniej niż wczoraj, za oknami... spore zachmurzenie, nie ma słońca i meteo twierdzi, że raczej go dzisiaj nie zobaczymy. Cóż. Ruch na drogach... szkoda gadać. W Piotrowicach na przebudowywanym skrzyżowaniu przy Famurze dzieją się cuda. Podobne cyrki są na skrzyżowaniu Medyków i Panewnickiej. Tyle, że tutaj nie ma remontu, po prostu jest Sajgon, korek. 
Po głowie chodzi mi opcja las... może będą grzyby? Jednak to, że wyjechałem ze sporym opóźnieniem wybija mi to z głowy, tym bardziej, że rower całkiem szybko pomyka po drogach. 
Gdzieś za Kochłowicami zaczyna kropić, tego nie miałem w planach... kurtka przeciwdeszczowa jest w domu, mam jedynie wiatrówkę, przed lekkim deszczem mnie uchroni ale jak będzie gorzej...  Oby nie.

Im bliżej Zabrza, tym opady bardziej intensywne, dopiero po wjechaniu w lasek Makoszowski powoli się to uspokaja. Początkowo chronią mnie drzewa, ale później okazuje się, że na granicy z Gliwicami nie spadła ani jedna kropla

Pusta alejka
Pusta alejka © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga

Do firmy docieram  w niezłym czasie, jak na tą porę roku. Chyba to efekt sporo wyższej temperatury niż ta wczorajsza. 

Po lasach do domu

Wtorek, 11 września 2018 · Komentarze(3)
Wyjeżdżam z pracy około 16:30, jest względnie ciepło, choć nie tak jakbym sobie tego życzył, za to przyświeca lekko słońce, jest przyjemnie cokolwiek by nie mówić :). Na drogach spory ruch, ale od początku chcę wjechać w lasy, tylko w który miejscu, którymi lasami? Końcówki jestem pewien, to odcinek od Halemby do Panewnik. Ale wcześniej? Kombinuję... i w efekcie przejeżdżam przez lasek Makoszowski, dalej Makoszowy, gdzie chyba robię za króliczka. Widzę jak za mną gość się poci... zaczyna się jednak podjazd i tyle mnie widział ;) 
W Makoszowach jadę przez starą hałdę, może 20 m przed nią widzę kanię :) Staję, biegnę po nią, rozglądam się czy nie będzie obok kolejnej, ale nie ma. 
Pora w las
Pora w las © amiga
Czubajka Kania
Czubajka Kania © amiga
Lasami jadę dość wolno, rozglądam się na różne strony, grzyby głównie trujące, jest ich całkiem sporo, ale nie o nie mi chodzi. Szukam Kani :). Na drogi wyjeżdżam na chwilę na Halembie, ale tam dość szybko pakuję się w lasy i... kolejne zaskoczenie, może metr od ścieżki widzę Borowika :), Obok jest drogi :) Tak więc mam 2 :)... Postanawiam odwiedzić kilka odchodzących na boki ścieżek, może tam coś znajdę?  Niestety nie ma tak dobrze. Grzyby się pochowały. 
Okolice Halemby
Okolice Halemby © amiga
Piękny Borowiczek
Piękny Borowiczek © amiga
Odcinek od Starej Kuźni do Panewnik pokonuję w niemiłosiernie wolnym tempie, kilka razy zawracam, rozglądam się, wjeżdżam w boczne ścieżki... Niestety nic nie znajduję, poza muchomorem i kartką w miejscu gdzie jeszcze rok temu była mogiła. Jakiś czas temu widziałem informację, że lasy są "czyszczone" ze starych mogił... Teraz mam potwierdzenie tego faktu. W sumie to chyba dobrze. 
Zaskoczyła mnie ta informacja
Zaskoczyła mnie ta informacja © amiga
Tego nie biorę ;)
Tego nie biorę ;) © amiga

Do domu docieram mega spóźnionym, ale gdy wchodzę do mieszkania przypominam sobie o paczkomacie... Ech... Wsiadam jeszcze na chwilę na rower biorę większy posty plecak i jadę.. Operacja zajmuje mi jakieś 10 minut :), a 2 dodatkowe km przydadzą się w statystykach ;) Przy okazji była możliwość przetestowania nowej lampki rowerowej :)

Na grzyby po pracy

Poniedziałek, 10 września 2018 · Komentarze(2)
Ruszam o 17, plan to las... jest przyjemnie ciepło. Chcę przejechać ścieżkami leśnymi, może znajdę jakąś kanię? W zasadzie to jedyne grzyby do znalezienia jadąc rowerem, choć na wiele nie ma co liczyć, w weekend ludzie przeczesali lasy. 

Zamknięty przejazd na Sośnicy wymusza na mnie szybszy skręt w teren, tak więc jadę dookoła hałdy na Sośnicy. Dwa razy trzeba przenieść rower, pierwszy przez tory, drugi to kawałek dalej przez rów... 

Ludzi zero, nie licząc jednego biegacza. Trochę błota, koła oblepiają się, a na zjeździe dla odmiany kamyki lecą we wszystkie możliwe strony. Od Makoszów jadę ścieżką na Halembę i dalej na Panewniki.  O ile początkowo w zasadzie nie było widać grzybów, to od strony Starej Kuźni, widzę jakąś kanię, staję, zbieram ją, obok jest jeszcze jedna, pakuję do plecaka i... zauważam jeszcze coś... Całe stado borowików. Już w domu sprawdzam wagę 2 największych, w sumie mają prawie kilogram :)... 5 minut zbierania... Wczoraj 6 godzin i było mniej :)

Tak więc powrót udany :) i zaskakujący... 

Niestety jakoś trzeba to pokonać...
Niestety jakoś trzeba to pokonać... © amiga
W drodze na hałdę
W drodze na hałdę © amiga
Grzybki... Te 2 ważyły prawie kg
Grzybki... Te 2 ważyły prawie kg © amiga
Reszta zbiorów, w sumie 5 minut w lesie ;)
Reszta zbiorów, w sumie 5 minut w lesie ;) © amiga