Wpisy archiwalne w kategorii

tam i z powrotem

Dystans całkowity:23118.73 km (w terenie 6486.68 km; 28.06%)
Czas w ruchu:1325:59
Średnia prędkość:17.44 km/h
Maksymalna prędkość:67.50 km/h
Suma podjazdów:128130 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Suma kalorii:971214 kcal
Liczba aktywności:427
Średnio na aktywność:54.14 km i 3h 06m
Więcej statystyk

Od Pienin po Pogórze Szydłowskie z Karoliną dzień szósty

Piątek, 17 sierpnia 2018 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Dzień drugi na Ponidziu :)
Wczesna pobudka, nad okolicą unoszą się lekkie mgiełki, wszyscy jeszcze śpią gdy my przygotowujemy się do wyjazdu. Dzisiaj planujemy kółeczko około 90-100 km z opcją skrócenia gdyby coś. 
Gdy ruszamy nie jest jeszcze za ciepło, początkowo mamy długi kilku km płaski odcinek przecinający Otwarty teren, słońce nas trochę dogrzewa. Gdzieś po drodze zauważam leżącą cebulę na polach, krótki postój i planujemy kolację ;) Może jajecznica z cebulką? 
Widok z Gacków
Widok z Gacków © amiga
Wkrótce docieramy do Chroberzy, podjeżdżamy pod kościół, jest otwarty, w środku jedynie faroż ;), za głęboko więc nie wchodzimy. 
Na zewnątrz szybki przegląd mapy i niedaleko jest pałac, na skrzyżowaniu pytamy się o niego mieszkańców, są jeszcze chyba wczorajsi, ale każą nam jechać nieco dookoła przez osiedle, bo z tej strony droga jest zamknięta i musielibyśmy przerzucać rowery przez bramę ;)
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Chroberzy
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Chroberzy © amiga
Wnętrze kościoła w Chroberzy
Wnętrze kościoła w Chroberzy © amiga
Kościół w Chroberzy
Kościół w Chroberzy © amiga
Sam pałac zadbany, na terenie znajduje się szkoła to w sumie dobrze, bo dzięki temu takie obiekty się nie niszczą, nie popadają w ruinę. W parku co jakiś czas zatrzymujemy się przy rzeźbach, przy starych maszynach rolniczych... Miejsce jest ciekawe.  
Ośrodek Dziedzictwa Kulturowego i Tradycji Rolnej Ponidzia - Pałac Wielopolskich w Chrobierzy
Ośrodek Dziedzictwa Kulturowego i Tradycji Rolnej Ponidzia - Pałac Wielopolskich w Chrobierzy © amiga
Rzeźba w parku pałacowym (1)
Rzeźba w parku pałacowym (1) © amiga
Rzeźba w parku pałacowym (2)
Rzeźba w parku pałacowym (2) © amiga
Gdy wyjeżdżamy w kierunki Woli Chroberskiej i dalej na Stradów pojawiają się podjazdy i to nie takie 5% a 10-12 może i więcej. Jest co robić, tym bardziej, że za każdym kolejnym zakrętem okazuje się, że dalej trzeba się wspinać. Miejscami jedziemy wśród leśnych wąwozów, w tej chwili jest chłodno, ale wiem, że za kilka godzin będę marzył o takim chłodzie... 
Jaka piękna okolica
Jaka piękna okolica © amiga
Wąwóz
Wąwóz © amiga
z górki na pazurki
z górki na pazurki © amiga
Na szczęście każdy podjazd kończy się zjazdem, tak jest i tym razem, widoki z górki są nieziemskie, okolica usiana polami :) Mimo tego, że wieczorem nakreśliliśmy trasę przejazdy to już teraz ją modyfikujemy, bo zauważamy lepsze alternatywy, niektóre szutry zmieniły się w asfalt... skracają drogę, a czasami widzimy, że lepiej pojechać nieco dookoła niż po raz kolejny wspinać się na górkę, na której nic ciekawego nie ma. 
Kościół pw. św. Bartłomieja apostoła w Stradowie
Kościół pw. św. Bartłomieja apostoła w Stradowie © amiga
Kościół pw. Wszystkich Świętych w Cudzonowicach
Kościół pw. Wszystkich Świętych w Cudzonowicach © amiga
Gdzieś przed Cudzonowicami jedziemy polną drogą, Trzeba się pomęczyć, ale zauważam coś na polach, ziemniaki :), Mamy już cebulkę, to może i ziemniaki? Chwilę później widzimy buraczki i marchewkę :) 5 minut zakupów i plecak pełen. Jadąc kombinujemy co z tego zrobimy. Może jakąś zupę? Trzeba będzie i tak podjechać do sklepu, bo z samych warzyw będzie pewnie wywar, ale przydałaby się jakaś wędzonka, może coś innego. 
Na zakupach ;)
Na zakupach ;) © amiga
Czaszki polne
Czaszki polne © amiga
nawet są dwie
nawet są dwie © amiga
Słońce coraz wyżej, coraz bardziej przygrzewa. Docieramy do Skalbmierza, początkowo miasto nie robi specjalnego wrażenia, jednak gdy docieramy do centrum, do rynku... zmieniamy zdanie :), chwilę tutaj zostajemy, jest cukiernik, są drożdżówki, jest krzyż z czaszką, toaleta... fontanna, Na dokładkę jest czysto. Zasiadamy w cieniu drzewa i zajadamy ciastka :)
Spoglądamy na zegarek, hmm... pora zacząć rozglądać się jednak za jakimś miejscem obiadowym. Może w Działoszycach? To kolejna miejscowość na naszym szlaku :) 
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Topoli
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Topoli © amiga
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Skalbmierzu
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Skalbmierzu © amiga
Na rynku w Skalbmierzu
Na rynku w Skalbmierzu © amiga
Skalbmierski Rynek
Skalbmierski Rynek © amiga
Na miejscu okolica nie robi tak dobrego wrażenia jak Skalbmierz. Wydaje się bardziej zaniedbane, opuszczone, podjeżdżamy pod ruiny Synagogi i pod kościół. Pytamy się mieszkańców o jakąś restaurację, bar... cokolwiek. Okazuje się, że są 2 w tym jedno jest może 20m od nas :) To Bistro Pajęczynka. Wchodzimy do środka i... pierwsze wrażenie jest niezłe. Pytamy się co możemy dostać, na danie dnia trzeba jeszcze czekać około 40 minut, ale... inne dania są dostępne od zaraz. Zamawiamy więc standardowego Schabowego :), dzbanek herbaty i przyglądamy się mapą, nanosimy kilka drobnych korekt. Po kilku minutach zamówione dania i herbata lądują na stole. Jedzenie jest świeże, smaczne i szybko podane. Bar godny polecenia :) 
Najedzeni ruszamy dalej.
Ruiny synagogi (1852 r.) - Działoszyce
Ruiny synagogi (1852 r.) - Działoszyce © amiga
Tablica na Snagodze
Tablica na Snagodze © amiga
Wnętrze Synagogi
Wnętrze Synagogi © amiga
Wielka czaszka
Wielka czaszka © amiga
Kościół pw. Św.Trójcy w Działoszycach
Kościół pw. Św.Trójcy w Działoszycach © amiga
Okolice Biedrzykwoic
Okolice Biedrzykwoic © amiga
Pałac w Sancygniowie
Pałac w Sancygniowie © amiga
Kościół Piotra i Pawła w Sancygniowie
Kościół Piotra i Pawła w Sancygniowie © amiga
Kościół w Sancygniowie
Kościół w Sancygniowie © amiga
Po dość płaskim terenie pojawiają się znowu górki, podjazd pod Tomaszów daje popalić, dalej jest miejscowość o nazwie Góry, nie podoba mi się ta nazwa, ale okazuje się, że Górę już podjechaliśmy, teraz jest z górki ;) 
Planowaliśmy wczoraj, że wrócimy przez Pińczów, ale w barze zmodyfikowaliśmy trasę, chcemy być wcześniej na kempingu, liczymy na gorącą wodę pod prysznicem ;)
Tak więc kierunek Betlejem :)
Dojechaliśmy do Tomaszowa
Dojechaliśmy do Tomaszowa © amiga
Tomaszowskie Panoramy
Tomaszowskie Panoramy © amiga
Okolice Gór
Okolice Gór © amiga
Dzisiaj w Betlejem
Dzisiaj w Betlejem © amiga
Samo Betlejem zupełnie nijakie, nieco dalej wjeżdżamy do rezerwaty Polichno, skraca nam to drogę, jednak leśna ścieżka zaskakuje. Z mapy wynikało, że powinien to być szeroki szuter, a w rzeczywistości droga jest coraz bardziej błotnista, usiana kałużami, koleiny są coraz głębsze. W końcu nie da się jechać. Sprawdzam na GPSie, jesteśmy w połowie lasu.... wiec nie ma sensu się cofać. Brniemy więc dalej. Dookoła nas lata krwiożercze dziadostwo. Gdzie tu i tam. Rowery za to utytłane, zresztą buty też do połowy obklejone gliną. W końcu wydostajemy się z lasu. Pojawia się szuter, później asfalt, ale zatrzymujemy się na dobre kilka minut by oczyścić choć trochę siebie i rowery. Po drodze będziemy szukać jakiejś myjni... a może umyjemy rowery w stawie ;)
Kolejna czaszka
Kolejna czaszka © amiga
Sanktuarium Matki Bożej Młodzawskiej
Sanktuarium Matki Bożej Młodzawskiej © amiga
Sanktuarium Matki Bożej Młodzawskiej
Sanktuarium Matki Bożej Młodzawskiej © amiga
Czaszka przy Sanktuarium
Czaszka przy Sanktuarium © amiga
Do mety coraz bliżej, ale upał daje się we znaki, mało tego zaczyna wiać od wschodu, jazda jest ciężka. Ostatni odcinek to ponownie droga przez Nidę po płaskim, ale ciągnie się niesamowicie. Przy sklepie krótki postój, małe uzupełnienie zapasów, a kostki rosołowe chyba załatwią nam smak zupy którą planujemy ugotować :) 
Młodzawy
Młodzawy © amiga
W Wąwozie
W Wąwozie © amiga
Wąwóz w drugą stronę
Wąwóz w drugą stronę © amiga
Gdzie my jesteśmy?
Gdzie my jesteśmy? © amiga
Jeszcze jedna Czaszka
Jeszcze jedna Czaszka © amiga

Zupa z tego co przywieźliśmy jest niesamowicie aromatyczna i smaczna, znika wszystko. Plany na jutro już zrobione, rozrysowane na mapie. Niestety woda jak była zim,na tak jest dalej zimna. Ech. Ponownie rozglądam się za wymiennikami  Nigdzie ich nie zauważam. Moim zdaniem nie ma ich... Tak więc to, że jest ciepła woda gdy świeci słońce jest bajką właścicieli. Trudno, damy sobie radę. Za to... mamy dostęp do myjki rowerowej :)... Po kilku minutach rowery lśnią, choć trudno było zmyć glinę. 
W końcu zmęczeni około 21 idziemy spać. Jutro wczesna pobudka... 
Słońce już zaszło
Słońce już zaszło © amiga

Od Pienin po Pogórze Szydłowskie z Karoliną dzień piąty

Czwartek, 16 sierpnia 2018 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Jako, że Beskid Wyspowy okazał się kolejną krainą deszczowców, bez szans na ocieplenie klimatu w ciągu najbliższych kilku godzin i bez specjalnych opcji wyjazdowych bez powtarzania przejazdów postanawiamy jeszcze wieczorem na wyjazd w inne rejony. 
Wcześnie rano jemy śniadanie, szybka kawa i ruszamy. Kierunek Busko-Zdrój, tam ma być nasza baza. Karolina coś mówi o Gackach i Loch Ness tam też się kierujemy. Na szczęście nie ma daleko, po trochę ponad godzinie jesteśmy na miejscu, tyle, że nie ma miejsc. 

Szybka lektura google i tuż obok jest jeszcze jedno miejsce, telefon i... czekają na nas. Kemping Gacki. Już na miejscu okazuje się, że to zupełnie nowy ośrodek położony nad jeziorem w starym kamieniołomie. Wszystko nowe, kilka drewnianych domków krytych strzechą. Sam kemping jest stosunkowo niewielki, jednak robi wrażenie :) pozytywne wrażenie. Właścicielka ostrzega nas, że ciepła woda jest tylko gdy świeci słońce, są EKO i mają wymienniki ciepła... 
Rozglądam się za wymiennikami, za panelami, za czymkolwiek ale nie mogę dostrzec, może po prostu są umieszczone na którymś z domków. Teraz nie to nas interesuje. 

Po pierwsze musimy pojechać do Buska-Zdroju, nie mamy map okolicy, odpalam więc nawigację na komórce i korzystając z niej jedziemy do miasta. Tuż po wyjeździe trafiamy na pierwszy krzyż z 2 czaszkami :)

Ledwo wyjechaliśmy a już jest czaszka
Ledwo wyjechaliśmy a już jest czaszka © amiga
.. a nawet dwie czaszki
.. a nawet dwie czaszki © amiga
Nawigacja prowadzi nas wpierw opłotkami, później wyprowadza nas na drogę wojewódzką, ruch nie jest specjalnie wielki, jednak pojawiają się tiry. Nieco przed Buskiem trafiamy na kolejną czaszkę. 
Kolejny krzyż z czaszką
Kolejny krzyż z czaszką © amiga
Gdy wjeżdżamy do miasta staramy się kierować wg drogowskazów na centrum, tyle tylko, że one są przygotowane dla samochodów, a nie rowerów, w efekcie jedziemy nieco dookoła, ale o tym dowiadujemy się sporo później. 
Odszukujemy centrum informacji przy głównym deptaku w mieście, jest przyzwoicie zaopatrzone. Gdy dostajemy do ręki mapy okolicy... serca nam się radują, to jest to o czym marzyliśmy, nawet nieco więcej... Mamy też plan miasta. Jako, że trochę czasu już minęło, to postanawiamy stanąć w pobliskim barze, zajrzeć do map, ustalić plan na dzisiaj, zobaczyć gdzie możemy podjechać, z grubsza nakreślamy plan. W między czasie znika jedzenie z talerzy. Najedzeni ruszamy na objazd miasta. 
Busko-Zdrój
Busko-Zdrój © amiga
W Busku-Zdroju nad deptakiem
W Busku-Zdroju nad deptakiem © amiga
Droga rowerowa
Droga rowerowa © amiga
Oznaczenia na DDRce
Oznaczenia na DDRce © amiga
Wojtek Belon i Karolina
Wojtek Belon i Karolina © amiga
Synagoga w Busku-Zdroju
Synagoga w Busku-Zdroju © amiga
2 czaszki na  starym cmentarzu przy kościółku św. Leonarda w Busku-Zdroju
2 czaszki na starym cmentarzu przy kościółku św. Leonarda w Busku-Zdroju © amiga
kościół św. Leonarda w Busku-Zdroju
kościół św. Leonarda w Busku-Zdroju © amiga
kościół św. Leonarda w Busku-Zdroju
kościół św. Leonarda w Busku-Zdroju © amiga
W parku zdrojowym
W parku zdrojowym © amiga
Dom zdrojowy
Dom zdrojowy © amiga
Kapliczka  św. Anny w parku Zdrojowym
Kapliczka św. Anny w parku Zdrojowym © amiga
Wnętrze kapliczki św. Anny
Wnętrze kapliczki św. Anny © amiga
Mimo tego, że samo miasto nie jest szczególnie wielkie to punktów do odwiedzenia jest całkiem sporo. Niesamowicie wyglądają drogi rowerowe, dodatkowo odwiedzamy drewniany kościółek, park zdrojowy, kapliczkę... Znajdujemy kolejne czaszki na krzyżach, w sumie w Busku spędziliśmy grubo ponad godzinę. 
Jedyne co mi się nie podobało, to dopuszczenie ruchu samochodowego w ścisłym centrum, powinien być mocno ograniczony, dotyczy to jednak prawie wszystkich polskich miast. Samochodu powinny mieć zakaz wjazdu do centrów miast. 
Drugi element który strasznie mnie ruszył to synagoga, budynek sam w sobie piękny, ale jednak jakiś nadzór nad nim powinien być, masa reklam na elewacji, pstrokacizna itd. Podoba mi się to co zostało przyjęte na starym mieście w Warszawie. Gdzie nawet logo Żabki czy Biedronki ma inną kolorystykę, nie straszy. Mało tego pasuje do otoczenia. 
Pstrokacizna na elewacjach zabytkowych budynków to niestety norma w Polsce. Brakuje nam jeszcze sporo do zachodu... 

Po wyjeździe z miasta krążymy po okolicy, mamy zaznaczone kilka punktów na mapie, dworki, pałace, kościoły itd. Dworki niestety zaskakują nieprzyjemnie, w większości okazują się to ruiny mimo, że mapa twierdzi co innego. Szkoda takich miejsc. Za to kościoły wyglądają całkiem przyzwoicie, Zaskakują ich wnętrza gdzie dokładnie w środku na głównej alei umieszczone są kolumny. Nie trafia do mnie to rozwiązanie, jest dziwne i inne of tego do czego przywykłem. 
Kościół pw. św. Jakuba Apostoła w Szczaworyżu
Kościół pw. św. Jakuba Apostoła w Szczaworyżu © amiga
Panorama Szczaworyżu
Panorama Szczaworyżu © amiga
W wąwozie
W wąwozie © amiga
Nowicjat Księży Sercanów
Nowicjat Księży Sercanów © amiga
Znajdź czaszkę ;)
Znajdź czaszkę ;) © amiga
Na dziedzińcu Nowicjatu
Na dziedzińcu Nowicjatu © amiga
Kościół św. Apostołów Piotra i Pawła
Kościół św. Apostołów Piotra i Pawła © amiga
Dzwonnica przy kościele św. Apostołów Piotra i Pawła
Dzwonnica przy kościele św. Apostołów Piotra i Pawła © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Chyba trwają przygotowania
Chyba trwają przygotowania © amiga

Okolica niby powinna być płaska, pewnie tak też jest w porównaniu do Beskidów czy Pienin, ale jednak co chwilę mamy górki do podjechania. Czasami ciągną się po 2 km czasami są strome, nachylenie po 10 i więcej procent. W tej okolicy raczej się tego nie spodziewałem. Docieramy do Solca-Zdroju. Nazwa powinna trochę zobowiązywać, jednak widać, że czas nie obszedł się łaskawie z tym miejscem. Dopiero od niedawna coś się dzieje, zaczęły się jakieś remonty. Wydaje się że park zdrojowy jest w rękach prywatnych. W sumie samo miasteczko jest średnio przyjemne. Można je obejść w ciągu kilkudziesięciu minut. 
Jednak w samym mieście były 2 miejsca, które odwiedzamy, to sklep rolniczy - kupiliśmy przedłużacz i stoisko z miodami, coś nas męczy, a do herbaty będzie jak znalazł :)

To teraz będzie z górki
To teraz będzie z górki © amiga
Strudzenie rowerzyści odpoczywają
Strudzenie rowerzyści odpoczywają © amiga
Willa Irena w parku zdrojowym w Solcu-Zdroju
Willa Irena w parku zdrojowym w Solcu-Zdroju © amiga
Łazienki w parku zdrojowym
Łazienki w parku zdrojowym © amiga
Trwa remont
Trwa remont © amiga
Kościół pw. św. Katarzyny w Piasku Wielkim
Kościół pw. św. Katarzyny w Piasku Wielkim © amiga
Kolejna dzisiaj znaleziona czaszka
Kolejna dzisiaj znaleziona czaszka © amiga
Parafia św. Bartłomieja w Wiślicy
Parafia św. Bartłomieja w Wiślicy © amiga
Płaska okolica ;)
Płaska okolica ;) © amiga
Kościół pw. św. Wawrzyńca w Gorysłwicach
Kościół pw. św. Wawrzyńca w Gorysłwicach © amiga

Pora ruszyć dalej, dzień nie jest za długi, a chcemy być przed zachodem słońca w bazie, jest jeszcze szansa na ciepłą wodę ;). Powoli więc odbijamy na zachód kierując się na Wiślicę, a później Gacki. Okolica jakby nieco bardziej płaska, choć w oddali widać jakieś wzniesienia. 
Centrum Wiślicy
Centrum Wiślicy © amiga
Pod kościołem pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Wiślicy
Pod kościołem pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Wiślicy © amiga
Dzwonnica przy kościele
Dzwonnica przy kościele © amiga
nietypowe wnętrze kościoła
nietypowe wnętrze kościoła © amiga
... tutaj też ciekawie
... tutaj też ciekawie © amiga
Widać że trwają przygotowania do uroczystości
Widać że trwają przygotowania do uroczystości © amiga
Wiślica zaskakuje zabytkami, miejscowość wielkościowo podobna do Solca, jednak jest tutaj jakoś przytulniej. Rynek, kościół i dom Długosza. Sporo tablic informacyjnych, spisanej historii... Spędzamy tutaj dobre kilkanaście minut :)
Dom Długosza
Dom Długosza © amiga
Okolice Jurkowa
Okolice Jurkowa © amiga
Kościół św. Teresy z Avila w Jurkowie
Kościół św. Teresy z Avila w Jurkowie © amiga
Pola kukurydzy
Pola kukurydzy © amiga
Nad Nidą w okolicach Starej Zagości
Nad Nidą w okolicach Starej Zagości © amiga
Słońce grzeje
Słońce grzeje © amiga
Czas niestety szybko ucieka, a do Gacków droga jeszcze daleka zastanawiamy się co musimy jeszcze kupić, będziemy pewnie przejeżdżać obok sklepów, większość jest otwarta. Tylko czego nam brakuje? Wydaje się, że mamy wszystko... miód jest, przedłużacz też ;) Resztę kupiliśmy z rana. 
Kościół św. Jana Chrzciciela w Starej Zagości
Kościół św. Jana Chrzciciela w Starej Zagości © amiga
Czaszka na zakończenie wycieczki :)
Czaszka na zakończenie wycieczki :) © amiga
Na miejsce docieramy trochę przed zachodem słońca, woda jest... mocno letnia. Ech... Wieczór za to spędzamy na snuciu planów na dzień następny :), a ten zapowiada się wyjątkowo gorący :)

Od Pienin po Pogórze Szydłowskie z Karoliną dzień czwarty

Środa, 15 sierpnia 2018 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Poranek na Słonecznej przystani w Beskidzie Niskim wita nas mgłą, po kilkudziesięciu minutach zaczyna lać, na szybko sprawdzamy prognozy, radary. Pogoda zmieniła się i to dość mocno. Możemy bądź tutaj spędzić kilak godzin bezczynnie licząc krople deszczu, bądź wyrwać się z krainy deszczowców i ruszyć na północ tam gdzie świeci słońce.... 

Po kilku przygodach z poszukiwaniem bazy, czy to podjeżdżając na miejsce, czy dzwoniąc lądujemy na kąpielisku Chorwacja w Jurkowie. Nazwa nie oddaje tego co jest na miejscu. Ośrodek jest duży, jest pole namiotowe, pole kempingowe, są domki, pokoje, basen, jezioro, bar i wiele, wiele innych atrakcji, tyle, że z większości i tak nie będziemy korzystać. 

Wsiadamy an rowery i ruszamy.... Trasa będzie krótka, choć nie za łatwa. W końcu Beskid Wyspowy daje popalić. Szybko docieramy do Czchowa, miasteczko dopiero się budzi, niby jest już popołudnie, ale turystów praktycznie nie ma. 

Baszta w Czchowie

Baszta w Czchowie © amiga
Zawsze uśmiechnięta :)
Zawsze uśmiechnięta :) © amiga
Drewniana dzwonnica w Czchowie
Drewniana dzwonnica w Czchowie © amiga
kościół pw. Narodzenia NMP w Czchowie
kościół pw. Narodzenia NMP w Czchowie © amiga
Wnętrze kościoła w Czchowie
Wnętrze kościoła w Czchowie © amiga
Schody do dzwonnicy
Schody do dzwonnicy © amiga
Centrum Czchowa
Centrum Czchowa © amiga
O tej porze jeszcze nie ma zbyt wielu turystów
O tej porze jeszcze nie ma zbyt wielu turystów © amiga
Spędzamy tutaj dobre kilkanaście minut, analiza map i jedziemy do Iwkowej, podjazdy zaczynają się robić bardziej konkretne, pojawiają się ścianki, ciągnące się po wiele kilometrów. Za to widoki... coś niesamowitego. Na szczycie co chwilę stajemy, co chwilę fotografujemy... Za to zaskakuje nam prawie zerowa liczba rowerzystów, okolica aż prosi się o jazdę... 
W drodze do Iwkowej
W drodze do Iwkowej © amiga
Okolice Kwaśniówki
Okolice Kwaśniówki © amiga
Leśniczówka w Kwaśniówce
Leśniczówka w Kwaśniówce © amiga
Ale widoki
Ale widoki © amiga
Warto było się wspinać
Warto było się wspinać © amiga
Po zjeździe do Iwkowej, stajemy na chwilę przy kościele, analizujemy mapy, potrzebuję już wody... ta którą miałem powoli się kończy...  niedaleko jest jakaś stacja benzynowa, powinna być otwarta. Mamy ją po drodze... 
Na miejscu po zakupach, jest coś co mnie zaskoczyło. Za kolę i 2 Grześki zapłaciłem 8 zł, to cena podobna jeżeli nie identyczna z tymi sklepowymi.
Kościół pw. Nawiedzenia NMP w Iwkowej
Kościół pw. Nawiedzenia NMP w Iwkowej © amiga
Okolice Porąbki Iwkowskiej
Okolice Porąbki Iwkowskiej © amiga
W drodze do Wojakowa
W drodze do Wojakowa © amiga
Jesteśmy tym razem na otwartym terenie, wiatr zaczyna trochę przeszkadzać, mamy go w twarz. Kilka km ciężkiej walki z wiatrem z podjazdami. W Wojakowej trafiamy na odpust :), zastanawiamy się czy nie zostać dłużej ;). No dobra żartowałem. Ani ja, ani Karolina nie trawimy cepelii, robienia z ludzi idiotów, wciskania śmieci... a tak to wygląda. Przemieszczamy się dalej... osiągamy Rajbrot, jest drewniany kościółek, na dokładkę jest otarty, wchodzimy do środka. 
Pięknie tutaj
Pięknie tutaj © amiga
Wojakowa - Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej
Wojakowa - Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej © amiga
Gdzieś przed Kamionkami
Gdzieś przed Kamionkami © amiga
Kapliczka w okolicach Rajbrotu
Kapliczka w okolicach Rajbrotu © amiga
kościół Narodzenia N.M.P. w Rajbrocie
kościół Narodzenia N.M.P. w Rajbrocie © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Organy i sufit
Organy i sufit © amiga
Opis tuż obok i na mapie sugeruje, że oprócz kościoła i dzwonnicy powinien być spichlerz, szukamy go dobre kilkanaście minut... nie ma... poddajemy się, szkoda czasu. kierunek Lipnica Murowana. 
Z tyłu stary kościół w Rajbrocie
Z tyłu stary kościół w Rajbrocie © amiga
W drodze do Lipnicy Murowanej
W drodze do Lipnicy Murowanej © amiga
Przy znaku Lipnica Murowana
Przy znaku Lipnica Murowana © amiga
Ciekawie malowane budynki
Ciekawie malowane budynki © amiga
Centrum ładne, ale te samochody do likwidacji...
Centrum ładne, ale te samochody do likwidacji... © amiga
Pomnik Władysława Łokietka
Pomnik Władysława Łokietka © amiga
Może wody?
Może wody? © amiga
Miejscowość zaskakuje, co krok to niespodzianka, piękny rynek, tyle, że zawalony samochodami, w pobliżu 3 kościoły, kilka pomników. Podjeżdżamy pod najstarszy kościół św. Leonarda wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Mamy szczęście jest otwarty :) Wchodzimy do środka, ale, naszym oczom przed wejściem ukazuje się kilka czaszek na nagrobkach, Po wyjściu z kościoła zaczynamy je dokumentować. Jedna, dwie, trzy... jest już sześć, zastanawiamy się czy będzie jeszcze siódma... jest i ósma, dziewiąta, tracimy rachubę. Naliczyliśmy w sumie 32 może 33... Nie przypominam sobie takiego drugiego miejsca w Polsce. Trzeba chyba popatrzeć na mapy gdzie znajdują się podobne obiekty wpisane na listę UNESCO. 
Przy Kościele św. Leonarda
Przy Kościele św. Leonarda © amiga
Kościół św Leonarda w Lipnicy Murowanej
Kościół św Leonarda w Lipnicy Murowanej © amiga
Kościół św Leonarda w Lipnicy Murowanej z drugiej strony
Kościół św Leonarda w Lipnicy Murowanej z drugiej strony © amiga
Wnętrze kościoła św. Leonarda
Wnętrze kościoła św. Leonarda © amiga
Czaszki na starym cmentarzu w Lipnicy Murowanej (1)
Czaszki na starym cmentarzu w Lipnicy Murowanej (1) © amiga
Czaszki na starym cmentarzu w Lipnicy Murowanej (2)
Czaszki na starym cmentarzu w Lipnicy Murowanej (2) © amiga
Czaszki na starym cmentarzu w Lipnicy Murowanej (3)
Czaszki na starym cmentarzu w Lipnicy Murowanej (3) © amiga
Czaszki na starym cmentarzu w Lipnicy Murowanej (4)
Czaszki na starym cmentarzu w Lipnicy Murowanej (4) © amiga



Kwatera prawosławna
Kwatera prawosławna © amiga

Pora zacząć wracać na kąpielisko Chorwacja gdzie mamy bazę. Kilka podjazdów, ponownie zaskakuje, wydawałoby się, że będziemy jechać wzdłuż potoku raczej z górki, a jednak... trzeba czasami trochę się pomęczyć. 
Dwór Ledóchowskich w Lipnicy Murowanej
Dwór Ledóchowskich w Lipnicy Murowanej © amiga
Kolejna czaszka ;)
Kolejna czaszka ;) © amiga
Chmury cały czas straszą
Chmury cały czas straszą © amiga
Na szczycie górki
Na szczycie górki © amiga
Kościół pw. Mikołaja Biskupa w Tymowej
Kościół pw. Mikołaja Biskupa w Tymowej © amiga
Stara dzwonnica przy Kościelee pw. Mikołaja Biskupa w Tymowej
Stara dzwonnica przy Kościelee pw. Mikołaja Biskupa w Tymowej © amiga
Kościół pw. Mikołaja Biskupa w Tymowej
Kościół pw. Mikołaja Biskupa w Tymowej © amiga
Wnętrze kościoła w Tymowej
Wnętrze kościoła w Tymowej © amiga
Jurków Kościół Przemienienia Pańskiego i Miłosierdzia Bożego
Jurków Kościół Przemienienia Pańskiego i Miłosierdzia Bożego © amiga
Jurków Kościół Przemienienia Pańskiego i Miłosierdzia Bożego zza płotu ;)
Jurków Kościół Przemienienia Pańskiego i Miłosierdzia Bożego zza płotu ;) © amiga

Po drodze oczywiście trafiamy an kolejne w kościoły drewniane, w tym jeden otwarty, drugi niestety nie. Na miejscu pragniemy się odświeżyć i... niemiła niespodzianka, ktoś ukradł kabel/przedłużacz do bojlera. Woda jest lodowata. Na szczęście zgłoszenie u kierownika rozwiązało problem, choć trzeba było czekać godzinę by woda się zagrzała. 
Kąpielisko Chorwacja w Jurkowie
Kąpielisko Chorwacja w Jurkowie © amiga
Słońce powoli znika
Słońce powoli znika © amiga

Słońce powoli chowa się za horyzont, a my zastanawiamy się co dalej, na jutro prognozy nie są zbyt optymistyczne. Chyba ponownie zmienimy lokalizację. Tylko gdzie. Optuję za jurą, choć mamy ją przejechaną kilka razy, ale mam mapy ;) Karolina proponuje coś bliżej Kielc. Tam nas nie było, ale nie mamy też map. Po dłuższej debacie dochodzimy do wniosku, że o 7 ruszamy do Buska-Zdroju. Mapy kupi się po drodze. 


Od Pienin po Pogórze Szydłowskie z Karoliną dzień trzeci

Wtorek, 14 sierpnia 2018 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Poranne prognozy okazały się nieco bardziej optymistyczne, mamy dobre 5 godzin zanim coś paskudnego nadciągnie nad okolicę. Plan jest prosty, kierunek Stary i Nowy Sącz, powrót przed 13... Ruszamy z lekkim poślizgiem, ale może to i dobrze? Mgły opadły, jest nieco cieplej. Na drogach ruch samochodowy nie powinien jeszcze przytłaczać. 

Droga do Łącka mija dość szybko, za to samo miasteczko niczym szczególnym się nie wyróżnia, ciężko tutaj mówić o objeździe, w zasadzie jest coś na kształt ryneczku, jest kościół. Trwa targ... Po 5 minutach jedziemy dalej. 
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Łącku
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Łącku © amiga
Okolice Jazowiska
Okolice Jazowiska © amiga
Jako, że poruszamy się drogą wojewódzką, to mija nas trochę samochodów ciężarowych, w okolicach Jazowisk wpadamy na szatański pomysł, a może by tam boczną drogą? Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy, tyle, że nikt nie zauważył poziomic. Pionowa ścianka daje się nam we znaki, na dokładkę pod koniec trafiamy na remont drogi, pozostaje przeprowadzić rowery jakieś 100 może 150m. Na szczęście pracownicy nie stwarzają problemów. Chwilę później możemy podziwiać panoramę z okolic Łaz Brzyńskich. Podjeżdżamy też do drewnianego kościółka w Gołkowicach Górnych. Wewnątrz jest ksiądz, przygotowuje wystrój na jutro, być może chodzi o ceremonię zaślubin. Chwilę opowiada nam o kościele, zaskakuje jego wiek. Ma "dopiero" trochę ponad 100 lat. Za to wnętrze jest całkiem przyjemnie urządzone. 
A to Ci niespodzianka
A to Ci niespodzianka © amiga
Łazy Brzyńskie
Łazy Brzyńskie © amiga
Kościół pw. św. Antoniego Padewskiego w Gołkowicach Górnych
Kościół pw. św. Antoniego Padewskiego w Gołkowicach Górnych © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Wkrótce po opuszczeniu kościoła docieramy do Starego Sącza, rynek... piękny, szkoda tylko, że nie został wyłączony z ruchu samochodowego. Aż prosi się o deptaki, o miejsca odpoczynku, o restauracje, knajpki. Da się to zrobić, tylko trzeba chcieć. 
Kręcimy się po centrum, kościół, klasztor, źródełko, brama.... jest co zwiedzać. Samo miast robi bardzo przyjemne wrażenie, tylko te samochody... szkoda gadać. 
Stary Sącz - kościół pw. Św. Elżbiety Węgierskiej
Stary Sącz - kościół pw. Św. Elżbiety Węgierskiej © amiga
plebania przy kościele w Starym Sączu
plebania przy kościele w Starym Sączu © amiga
Wnętrze kościoła Św. Elżbiety Węgierskiej
Wnętrze kościoła Św. Elżbiety Węgierskiej © amiga
Na rynku w Starym Sączu
Na rynku w Starym Sączu © amiga
Klasztor Sióstr Klarysek
Klasztor Sióstr Klarysek © amiga
Pierwsza czaszka dzisiaj
Pierwsza czaszka dzisiaj © amiga
Druga czaszka :) w jednym meijscu
Druga czaszka :) w jednym meijscu © amiga
Na dziedzińcu
Na dziedzińcu © amiga
Kościół Świętej Trójcy i św. Klary
Kościół Świętej Trójcy i św. Klary © amiga
Piękne wnętrze - zdjęcie z ukrycia ze względu na zakaz fotografowania
Piękne wnętrze - zdjęcie z ukrycia ze względu na zakaz fotografowania © amiga
Brama Seklerska
Brama Seklerska © amiga
Brama Seklerska z drugiej strony
Brama Seklerska z drugiej strony © amiga
Źródełko Św. Kingi
Źródełko Św. Kingi © amiga
Spoglądamy na zegarki, chyba Nowy Sącz zostawimy sobie na kiedy indziej, burze powoli się zbliżają, mamy jeszcze jakieś 2 godziny, jednak fajnie byłoby wrócić do bazy przed deszczem. Odbijamy na Stadła, po drodze zaskakuje nas DDRka, jest taka jak powinna być. Idealna. szkoda tylko, że za mostem się kończy. 
Jaka piękna droga rowerowa
Jaka piękna droga rowerowa © amiga
Lubię takie mosty
Lubię takie mosty © amiga
Dunajec
Dunajec © amiga
Kolejny most nad Dunajcem
Kolejny most nad Dunajcem © amiga
W drodze powrotnej zatrzymujemy się to tu to tam, focimy. Na jednej ze stacji benzynowych ciut dłuższa przerwa na kawę i sprawdzenie radarów. Jeszcze nie jest źle.. 
Szeroka rzeka
Szeroka rzeka © amiga
Okolice Potoku
Okolice Potoku © amiga
Sprawdzamy zdjęcia
Sprawdzamy zdjęcia © amiga
Docieramy do ośrodka, szybka kąpiel, pora coś zjeść, jest w końcu bar :). Obiad przypomina bar mleczny, ale jest to dobre, pożywne :). Dostajemy też deser... pycha. Pogoda w ciągu 15 minut się zmienia, zaczyna lać...
Tor kajakarstwa górskiego
Tor kajakarstwa górskiego © amiga
Pakujemy się do samochodów i uciekamy z tej krainy deszczowców. Kierunek Beskid Niski, obieramy nową bazę w okolicy Uścia Gorlickiego. Na miejscu przepakowujemy się i zostawiamy rowery, po okolicy krążą mniejsze i większe opady. Samochód lepiej się sprawdzi w takich warunkach. Wyznaczamy sobie kilka dość odległych punktów do których raczej nie dojedziemy jutro rowerami. Za to warto je odwiedzić. Góry niesamowicie piękne, okolica malownicza. Z naszych ust wydobywa się wiele Ochów i Achów... 
Kaplica na cmentarzu w Uściu Gorlickim
Kaplica na cmentarzu w Uściu Gorlickim © amiga
Kaplica na cmentarzu
Kaplica na cmentarzu © amiga
Kwatera wojskowa
Kwatera wojskowa © amiga
Cmentarz wojskowy
Cmentarz wojskowy © amiga
Kościół pw. Matki Boskiej Nieustajacej Pomocy w Uściu Gorlickim
Kościół pw. Matki Boskiej Nieustajacej Pomocy w Uściu Gorlickim © amiga
Kościół pw. Matki Boskiej Nieustajacej Pomoc
Kościół pw. Matki Boskiej Nieustajacej Pomoc © amiga
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Wysowej-Zdroju
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Wysowej-Zdroju © amiga
Pofałdowany krajobraz
Pofałdowany krajobraz © amiga
Cerkiew pw. Św. Archanioła Michała w Wysowej-Zdroju
Cerkiew pw. Św. Archanioła Michała w Wysowej-Zdroju © amiga
Tabliczka informacyjna
Tabliczka informacyjna © amiga
Wysowa-Zdrój - park zdrojowy
Wysowa-Zdrój - park zdrojowy © amiga
Wysowa-Zdrój - basen w parku
Wysowa-Zdrój - basen w parku © amiga
Stary dom zdrojowy
Stary dom zdrojowy © amiga
Cerkiew prawosławna Opieki Bogurodzicy w Hańczówce
Cerkiew prawosławna Opieki Bogurodzicy w Hańczówce © amiga
Cerkiew św. św. Kosmy i Damiana w Skwirtnem
Cerkiew św. św. Kosmy i Damiana w Skwirtnem © amiga
Cerkiew prawosławna św. Paraskiewy w Kwiatoniu
Cerkiew prawosławna św. Paraskiewy w Kwiatoniu © amiga
Niestety aura nas dziś nie rozpieszcza, zaczyna grzmieć, padać, chwilami mocniej leje. Zawracamy do bazy. Wieczorem omawiamy plany na dzień następny licząc na to, że pogoda nam ich nie zepsuje. 
Coś niskie te chmury
Coś niskie te chmury © amiga

Mimo gonitwy dzień był intensywny, cały czas coś się działo, szkoda tylko, że idące na nas burze korygowały nam dość mocno plany, kierunki wyjazdu. Ale co tam. Wieczór zapowiada się mokry, ale za to w Najlepszym możliwym towarzystwie z Karoliną 

Od Pienin po Pogórze Szydłowskie z Karoliną dzień drugi

Poniedziałek, 13 sierpnia 2018 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień zaczyna się wczesną pobudką, przygotowaniami... Po 8 ruszamy do Szczawnicy, oczywiście na rowerach, bo jak inaczej ;)...
Do pokonania mamy około 20 km, lekko pod górkę, nie zatrzymujemy się, wczoraj sfotografowaliśmy chyba większość tego co chcieliśmy, teraz musimy dotrzeć na miejsce zbiórki. Tyle, że nie wiemy dokładnie gdzie ;) Informacja że w Szczawnicy jest mało precyzyjna, profilaktycznie po drodze dzwonię do organizatorów, opisują miejsce.. okazuje się, że stoimy prawie dokładnie przy nim ;).
Jako że jesteśmy przed czasem to na chwilę jedziemy do centrum na drobne zakupy, gdy wracamy okazuje się, że samochód i kajaki ugrzęzły w korku przed Krościenkiem. Cóż... 

W oczekiwaniu na spływ kajakowy
W oczekiwaniu na spływ kajakowy © amiga

Czekamy prawie godzinę, w między czasie zapoznajemy się z metą ;), to tutaj mamy zacumować. Około 12 jesteśmy na starcie w Sromowcach Niżnych, kajaki dmuchane mają skróconą trasę, ale wolimy je, są mniej podatne na wywrotki, bezpieczniejsze. Plastikowe za to są szybsze... ale nurt trochę nas przeraża, nie mamy doświadczenia z rzekami górskimi. 

Kajaki już przygotowane
Kajaki już przygotowane © amiga
Na Dunajcu :)
Na Dunajcu :) © amiga

Spływ trwa 2.5 godziny, rzeka zaskoczyła, miło zaskoczyła, oczywiście nurt zaskoczył, nauczenie się sterowania kajakiem na takiej rzece chwilę nam zajmuje. Za to frajda ze spływu niesamowita, choć jesteśmy cali mokrzy :) Nie da się tego porównać do spływu z flisakami, jednak co kajak to kajak :)

Przy cumowaniu nie obyło się bez problemów ;), nie trafiliśmy tak jak myślałem i lekko przestrzeliliśmy metę ;).
Po godzinnym odpoczynku, grzaniu się w cieple słońca wsiadamy na rowery i ruszamy... ze Szczawnicy na Sewerynówkę, w końcu jesteśmy w górach ;) Więc jakiś podjazd musi być, mniejszy czy większy ale jednak. 

Ciekawy pojazd :)
Ciekawy pojazd :) © amiga
Droga na Sewerynówkę
Droga na Sewerynówkę © amiga

Są miejsca które zaskakują, czy to nachyleniem, czy widokami. Poruszamy się z grubsza wzdłuż potoku, gdy mijamy granicę lasu jest przyjemnie chłodno, słońce  tak nie pali, zatrzymujemy się co jakiś czas bo coś nas zaintrygowało. Przy wodospadzie widzimy grupkę chłopców, jeden z nich wspiął się na skałę, jakieś 3 m nad lustrem wody i... skoczył, trochę mnie to zaskoczyło, ale obstawiałem, że pod wodospadem jest przynajmniej 2 m wody. Gdy jednak stanął okazało się że ma jej może do pasa... Ryzykant... dobrze, że na nogi a nie na głowę... 

Wodospad Zaskalnik
Wodospad Zaskalnik © amiga
Upalny dzień, a tutaj można się schłodzić
Upalny dzień, a tutaj można się schłodzić © amiga

Wspinamy się dalej, aż do kapliczki, chwila odpoczynku, kilka zdjęć i zawracamy, by jednak za szybko nie skończyć wycieczki, jest jeszcze wcześnie kierujemy się na Wąwóz Homole. Długi podjazd choć niezbyt stromy. Rozglądamy się, przyglądamy, podziwiamy... i oczywiście fotografujemy ;)

Kaplica rzymskokatolicka na Sewerynówce
Kaplica rzymskokatolicka na Sewerynówce © amiga
wnętrze kaplicy na Sewerynówce
wnętrze kaplicy na Sewerynówce © amiga
Wąwóz Homole
Wąwóz Homole © amiga
W rezerwacie Biała Woda
W rezerwacie Biała Woda © amiga
Wycinka w rezerwacie
Wycinka w rezerwacie © amiga
Na rowerze przyjemniej :)
Na rowerze przyjemniej :) © amiga
Jedna z opcji przeprawy przez potok
Jedna z opcji przeprawy przez potok © amiga
Gdy z grubsza mamy wszystko co chcieliśmy zjeżdżamy, w Jaworku w kawiarni przy pensjonacie Magdalenka przerwa, oczywiście na kawę i ciasto własnej produkcji. Cena zaskoczyła... 12 złotych za całość... 
Ruszamy wkrótce dalej, w Szczawnicy wjeżdżamy do parku a później jedziemy wzdłuż deptaka... Miejsce fajnie przygotowane, drogi rowerowe, drogi piesze... Mimo turystów nie ma problemu z tłokiem, z przejazdem. Wkrótce docieramy więc do wyjazdu. 
Trabanta nie widziałem już wieki
Trabanta nie widziałem już wieki © amiga
Park w Szczawnicy
Park w Szczawnicy © amiga
Staw w parku
Staw w parku © amiga
Spokój, cisza... można odpocząć
Spokój, cisza... można odpocząć © amiga
Jak schłodzić się w tak upalny dzień?
Jak schłodzić się w tak upalny dzień? © amiga
Wszędzie pełno turystów
Wszędzie pełno turystów © amiga
Słońce jeszcze wysoko
Słońce jeszcze wysoko © amiga
Nad Grajcarkiem
Nad Grajcarkiem © amiga
Tym razem nie ma korka, może dlatego, że to poniedziałek? Szybko jesteśmy w Krościenku gdzie Karolina kątem oka zauważa coś... to coś to pozostałości po tutejszym kirkucie. Jest prawie kompletnie zniszczony, jedynie 2 macewy jakoś ocalały, choć leżą bezwładnie wśród roślin. Samo miejsce nie jest jednak zaniedbane czy opuszczone. Tablice z historią tutejszych Żydów robią wrażenie, chwilę wiec zajmuje nam zapoznanie się z nimi. 
Gdy ruszamy podjeżdża jakiś samochód, ludzie kierują się na Kirkut, tak więc nie tylko my mamy jakiegoś dziwnego bzika na punkcie starych cmentarzy. 
Historia Żydów z Krościenka nad Dunajcem (1)
Historia Żydów z Krościenka nad Dunajcem (1) © amiga
Historia Żydów z Krościenka nad Dunajcem (2)
Historia Żydów z Krościenka nad Dunajcem (2) © amiga
Historia Żydów z Krościenka nad Dunajcem (3)
Historia Żydów z Krościenka nad Dunajcem (3) © amiga
Historia Żydów z Krościenka nad Dunajcem (4)
Historia Żydów z Krościenka nad Dunajcem (4) © amiga
Tablica w miejscu kirkutu
Tablica w miejscu kirkutu © amiga
Jedna z niewielu ocalałych macew
Jedna z niewielu ocalałych macew © amiga
Pamięci ofiar zagłady
Pamięci ofiar zagłady © amiga
Słońce powoli ale nieubłaganie obniża się po zachodniej stronie gór... chcemy dojechać do bazy jeszcze przed zachodem słońca. Niby nie jest daleko, ale sama droga nie należy do najprzyjemniejszych. Szkoda, że nie ma możliwości by cały odcinek bezpiecznie objechać bocznymi drogami, ale takie są góry. Liczba alternatywnych opcji przejazdu jest dramatycznie mała
Dunajec w Kątach
Dunajec w Kątach © amiga
Słońce coraz niżej... w cieniu chłodno
Słońce coraz niżej... w cieniu chłodno © amiga
Okolice Górek
Okolice Górek © amiga
Słońce powoli znika
Słońce powoli znika © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga

Gdy docieramy do Wietrznic słońce jest już za górą, zaczyna się ściemniać... Powoli pora przyjrzeć się mapą, zaplanować coś na jutro, może być z tym jednak problem, prognozy straszą. 

Nie zmienia to faktu, że dzień był fantastyczny i wykorzystany do granic możliwości :)

Od Pienin po Pogórze Szydłowskie z Karoliną dzień pierwszy

Niedziela, 12 sierpnia 2018 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Dzień zaczął się około 3:00, ale jak to bywa w życiu nic nie jest łatwe, tym razem awaria, problemy z wyjazdem spowodowały lekką obsuwę. Z Katowic wyjeżdżam dopiero po 6:00... jak późno, a droga daleka. Kierunek Pieniny, okolice Łącka... 
W między czasie dostaję informację, że z północy Karolina już jest w drodze... 

Dzień dobry :)
Dzień dobry :) © amiga

Opóźnienie i problemy spowodowały, że w bazie w Wietrznicach melduję się trochę przed 10.... czas na szybkie drugie śniadanie, lekkie rozpakowanie się, przygotowanie rowerów i około 11:00 w końcu wsiadamy na rowery. 
Przez zawieruchę ostatnich dni i porannego Sajgonu specjalnie nie miałem czasu by przyjrzeć się mapą... na szczęście jest Karolina :) bez której wyjazdy nie doszłyby do skutku, bez której to nie było by to... 

Dunajec w okolicy Tylmanowej
Dunajec w okolicy Tylmanowej © amiga

Jako że głównym punktem wyjazdu w Pieniny ma być spływ kajakowy, zaplanowany an jutro postanawiamy przyjrzeć się przełomom Dunajca. Do tej pory rzeki z którymi mieliśmy do czynienia miały powolny nurt... płynęło się nimi z zawrotną prędkością 3-4 km/h ;), Nie mamy doświadczenia z rzekami górskimi... Podejrzewam, że i tutaj cudów nie będzie, jednak to są góry, woda płynie nieco szybciej... 

Takie rowerówki lubię
Takie rowerówki lubię © amiga

Jadąc wzdłuż rzeki w kierunku Krościenka nie do końca podoba nam się kolor wody, ale to pewnie efekt ostatnich opadów, nurt niesie sporo ziemi, mułu i Bóg wie czego jeszcze. Zaskakują za to wędkarze, stoją na środku rzeki, po piersi w wodzie i łowią ryby... Chyba więc nie jest głęboko, pocieszamy się co jakiś czas... Damy radę... 

Przed Krościenkiem nad Dunajcem szok... korek, dobre 2 km... rowerami jedziemy kilka razy szybciej... Może to dlatego, że dzisiaj niedziela? Co za przyjemność stać w czymś takim... 

A co to za zbój?
A co to za zbój? © amiga

Krościenko mijamy dość szybko, choć nieco źle skręcamy i szlak nam się urywa po około kilometrze. Musimy zawrócić i jechać po drugiej stronie rzeki, wkrótce osiągamy Szczawnicę, rozglądamy się na bazą organizatora spływu... ale mamy na to sporo czasu jeszcze jutro, miasteczko nie jest szczególnie wielkie. Po osiągnięciu centrum postanawiamy udać się w kierunku Niedzicy częściowo po Słowackiej stronie rzeki. Na szlaku... ludzi co niemiara. Jazda jest przerywana, szarpana, trzeba bardzo uważać... 

Niby spokojna woda ;)
Niby spokojna woda ;) © amiga
Pięknie jest
Pięknie jest © amiga

Dobre 7-8 km i osiągamy Czerwony Klasztor, jako że południe już dawno minęło rozglądamy się za czymś do zjedzenia, może knedliczki? Stajemy przy pierwszej lepszej restauracji. Zamawiamy pierogi z bryndzą... i... niestety to nie jest to... za mało bryndzy, za dużo ciasta... ech... Chyba trzeba będzie po te dobre jechać do Wisły... 

Rowery dwa
Rowery dwa © amiga
Okolice Czerwonego Klasztoru
Okolice Czerwonego Klasztoru © amiga

Po obiedzie wracamy na Polską stronę :), Sromowce Niżne, dalej Średnie, przy okazji odwiedzamy galerię w zabytkowym drewnianym kościele. Zaskakuje mnie to trochę, choć może i dobrze, że taka budowla nie niszczeje, że jest dalej wykorzystywana. 
Kierujemy się na Niedzicę, ruch coraz większy, coraz więcej turystów, w sumie to nic dziwnego jest niedziela, wakacje, długi weekend... 

Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny - obecnie galeria
Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny - obecnie galeria © amiga
wewnątrz galerii
wewnątrz galerii © amiga

Pora zajrzeć na zegarki, ustalić ile mamy jeszcze czasu... chyba nie za dużo, o kontynuacji jazdy w kierunku Zakopanego nie ma mowy, tym bardziej, że poranne problemy z dojazdem opóźniły wyjazd na szlak rowerowy. 

Jezioro Czorsztyńskie
Jezioro Czorsztyńskie © amiga
Niby jest trochę chmur, ale upał zabija
Niby jest trochę chmur, ale upał zabija © amiga
Spichlerz w Niedzicy
Spichlerz w Niedzicy © amiga
Okolice Niedzicy
Okolice Niedzicy © amiga

Zawracamy... 

Powrót bardzo podobny choć tym razem większość dróg mamy po stronie Słowackiej, co ciekawe samochodów jest niewiele, nie ma turystów, nie ma wariactwa... dobrze, że wybraliśmy ten wariant :), mimo wszystko mamy nieco inne widoki. Jest więcej lasów, cienia, przy takiej temperaturze to dobra opcja. 

Lesnica na Słowacji
Lesnica na Słowacji © amiga
Po Słowackiej stronie
Po Słowackiej stronie © amiga
Piękne widoki
Piękne widoki © amiga
Jeszcze długa droga przed nami
Jeszcze długa droga przed nami © amiga


Od Czerwonego Klasztory jedziemy zdecydowanie wolniej, częściej się zatrzymujemy bo popatrzeć na Dunajec, na kajaki płynące po nim. Jutro nas to czeka... lekki strach nas obleciał, a co będzie gdy się wywrócimy, ile jest wody? Czy jest niebezpiecznie? Co z Flisakami? Czy ktoś nas nie zatopi... 

Na dziedzińcu muzeum klasztornego
Na dziedzińcu muzeum klasztornego © amiga
Sporo rowerzystów
Sporo rowerzystów © amiga

Droga do Polski
Droga do Polski © amiga

Zaskakuje nas też tempo spływu, chwilami pontony, kajaki płyną szybciej niż my na rowerach, to co najmniej kilkanaście km/h. Szybko... 

Jakieś zdjęcie?
Jakieś zdjęcie? © amiga
Juto może być tutaj ciekawie :)
Juto może być tutaj ciekawie :) © amiga
Przydałby się jednak asfalt
Przydałby się jednak asfalt © amiga
Wygląda bezpiecznie, ale jak będzie w rzeczywistości na kajaku?
Wygląda bezpiecznie, ale jak będzie w rzeczywistości na kajaku? © amiga
Przy skale
Przy skale © amiga
Spokojna okolica
Spokojna okolica © amiga
Na zakręcie rzeki
Na zakręcie rzeki © amiga
Chyba nieco podniesiony jest stan Dunajca
Chyba nieco podniesiony jest stan Dunajca © amiga

Przed wyjazdem w Szczawnicy jeszcze na chwilę odbijamy na Leśnicę, podziwiamy skały, widoki... pięknie tutaj jest :)

Te skały...
Te skały... © amiga
Drewniany domek
Drewniany domek © amiga
Ciekawie jak się w takim domu mieszka?
Ciekawie jak się w takim domu mieszka? © amiga

Pora jednak wracać do bazy, przed nami jakaś godzina jazdy, tym razem korki jeszcze bardziej szokują, zaczynają się już w Szczawnicy, tak jest aż do Krościenka. Na szczęście jest ciąg pieszo-rowerowy, może nie jest to moja wymarzona opcja, jednak tym razem jestem z tego zadowolony.

Pora wracać...
Pora wracać... © amiga
Przy schronisku PTTK Orlica Szczawnica
Przy schronisku PTTK Orlica Szczawnica © amiga

Od Krościenka jest już nieco lepiej, korki za nami, uciekamy jednak gdzie się da na boczne drogi, zdarzają się wariaci na drogach... a w końcu przyjechaliśmy tutaj odpocząć, a nie zaliczyć szkołę przetrwania. 

Kościół pw. św. Mikołaja w Tylmanowej
Kościół pw. św. Mikołaja w Tylmanowej © amiga

Gdy docieramy do Wietrznicy słońce już schowało się za pobliskie wzgórza. Mimo początkowych problemów to był dobrze wykorzystany dzień :)

Słońce za chwilę schowa się za górami
Słońce za chwilę schowa się za górami © amiga

Dzięki Karolina za kolejny świetny wyjazd... 

Na myjnię

Sobota, 11 sierpnia 2018 · Komentarze(0)
Szybki wypad na pobliską myjnię, rower musi się jakoś prezentować jutr z rana ;)

Krótko po okolicy

Niedziela, 5 sierpnia 2018 · Komentarze(0)
Sobota wyleciała z grafika rowerowego, niedziela... hmmm, mogę pojechać tylko z rana, później ma padać, zapowiedziane są burze, a wieczorem mam inne zajęcia. 
Wsiadam na rower koło 9:30, plan... nie ma... zupełnie nie ma. Kieruję się rowerówką na Brynów, dalej, ul Huberta, wygląda na to że jadę w kierunku parku Leśnego, w kierunki Muchowca i Trzech Stawów. Po drodze przypominam sobie o Off -Festivalu, chyba jeszcze trwa, ciekawe czy jest jakaś opcja przejazdu? W poprzednich latach różnie z tym bywało, najwyżej się wrócę ;)

Na miejscu sporo zasieków, ale na szczęście przewidziane są ścieżki którymi można się przedostać z miejsca na miejsce. Wymusza to na mnie przypomnienie sobie ścieżek którymi raczej nie jeżdżę, a może był to błąd. Niektóre zmieniły nawierzchnię z ziemnej na kostkę. Może nie jest to idealne rozwiązanie dla rowerzystów, ale przynajmniej nie ugrzęznę w błocie gdyby oczywiście było. Za to zaskakuje mnie okrągły budynek, pierwsza myśl... dyrekcja... Gdy podjeżdżam bliżej... wygląda to na prywatny budynek. Coś chyba jest nie tak, ktoś posmarował? Ile trzeba było dać pod stołem by w takim miejscu wybudować cokolwiek prywatnego. Pewnie wygląda to podobnie jak w Parku Śląskim, w którym też były podobne przymiarki, najczęściej oprotestowane, choć i tan na obrzeżach powstały osiedla. 

Teren Off-Festivalu na Muchowcu
Teren Off-Festivalu na Muchowcu © amiga
Ostatnio jechałem tędy gdy było klepisko dobre kilka lat temu
Ostatnio jechałem tędy gdy było klepisko dobre kilka lat temu © amiga
EnerVita - co za debil pozwolił na wybudowanie tego w Parku na Muchowcu
EnerVita - co za debil pozwolił na wybudowanie tego w Parku na Muchowcu © amiga

Na dolinie za to niespodzianka, puste drogi, ścieżki, nie ma spacerowiczów, rolkarzy, rowerzystów. To niespotykane gdy jest tak ciepło jak dzisiaj, gdy jest dzień wolny. Choć specjalnie mi to nie przeszkadza, za to mam wrażenie, że siedzę za nisko, na chwilę przystaję... siodełko mi opadło. Wczoraj czyściłem sztycę, siodełko, wszystko rozebrane do zera. Pozbyłem się skrzypienia, ale nie podoba mi się to, że siedzę coraz niżej małe dokręcenie śruby... i jadę dalej. 
Tak pusto jest tutaj gdy leje... coś się dzisiaj stało?
Tak pusto jest tutaj gdy leje... coś się dzisiaj stało? © amiga

Odbijam w kierunku Nikiszowca, przez las oczywiście, lubię tą opcję, zresztą gdy jest tak gorąco to w zasadzie jedyna możliwość by trochę odpocząć od upału. Za to czuję coś dziwnego, zaczyna mi się rewolucja w żołądku... coś zjadłem? Tylko co? 
A to Ci niespodzianka...
A to Ci niespodzianka... © amiga
Osiągam Nikiszowiec i kolejne zaskoczenie, wszędzie pełno taśm, chwila zastanowienia i... coś mi się wydaje, że Tour de Pologne pojedzie tędy za kilka godzin, sprawdzę to w domu, a teraz jako że jadę z dość nietypowego jak na mnie kierunku wjeżdżam inną drogą na Nikisz. Z tyłu przez podwórka, przez miejsca gdzie nie ma samochodów... 

Pojawiły się taśmy w okolicach Nikiszowca - Tour de Pologne pojedzie tędzy za kilka godzin
Pojawiły się taśmy w okolicach Nikiszowca - Tour de Pologne pojedzie tędzy za kilka godzin © amiga
Kopalnia Wieczorek
Kopalnia Wieczorek © amiga
Nikiszowiec z drugiej strony
Nikiszowiec z drugiej strony © amiga
Podwórka na Nikiszowcu
Podwórka na Nikiszowcu © amiga
Kościół św. Anny na Nikiszowcu
Kościół św. Anny na Nikiszowcu © amiga

Tylko co dalej? Giszowiec? Jadę wiec z tamtym kierunku, siodełko znów opadło, zatrzymuję się na chwilę, coś jest nie tak ze śrubą. Nie mogę jej ani dokręcić, ani odkręcić. Zapiekła się? Na szczęście zacisk działa. Mały upgrade taśmą klejącą i jest szansa, że będzie lepiej. Na Giszowcu postanawiam pojechać szlakiem w kierunku Wesołej, nie jechałem tędy kilka lat, sama ścieżka jest nijaka, a dzisiaj... jest jeszcze gorzej niż zwykle. Tauron chyba stawia nowe słupy, fundamenty już są... niestety ścieżka rozkopana, jadę lasem, jest grząsko miejscami i cały czas pod górkę ;)
Jeżeli dobrze pamiętam to tędy prowadzi jeden ze szlaków pieszych...
Jeżeli dobrze pamiętam to tędy prowadzi jeden ze szlaków pieszych... © amiga
Udało się podjechać :)
Udało się podjechać :) © amiga

Kombinuję co dalej, co jakiś czas spoglądam na radary, burze jeszcze daleko. Pokręcę się w okolicach Murcek... skręcam we właściwym kierunku, ale gdzieś po drodze kusi ścieżka leśna, nie jechałem nią jeszcze, skręcam i zobaczymy gdzie wyląduję ;) Kluczę po lesie, 2 razy sprawdzam na nawigacji... jadę dobrze... W efekcie wracam na Giszowiec tyle, że z innej strony :)

Wynika w lasach Murckowskich
Wynika w lasach Murckowskich © amiga
Mam nadzieję, że nie wytną lasu do zera
Mam nadzieję, że nie wytną lasu do zera © amiga
Debilny powód by eksterminować dziki... Może pora zainwestować w szczepionkę, a nie bawić się średniowiecznymi metodami
Debilny powód by eksterminować dziki... Może pora zainwestować w szczepionkę, a nie bawić się średniowiecznymi metodami © amiga
Z reguły ten odcinek jest zalany
Z reguły ten odcinek jest zalany © amiga
Wieża wodna na Giszowcu
Wieża wodna na Giszowcu © amiga
Te ścieżki mnie zaskakują..., w końcu zaczynają wyglądać tak jak powinny
Te ścieżki mnie zaskakują..., w końcu zaczynają wyglądać tak jak powinny © amiga

Jak już tutaj się znalazłem to podjadę na Janinę, zobaczę co tam słychać, spodziewałem się setek ludzi, dziesiątków rowerzystów przy knajpce i .... nic ... pusto. Na miejscu para rowerzystów, jakaś kobieta z psem, może 2 wędkarzy i to wszystko. Niemożliwe by wszyscy wyjechali z miasta. Odbijam lasem na Murcki, zajrzę na tamtejszy rynek, ostatnio widziałem informację o zainstalowaniu tam stacji rowerów miejskich. 

Staw Janina na Giszowcu
Staw Janina na Giszowcu © amiga
Rowery miejskie na Murckowskim rynku
Rowery miejskie na Murckowskim rynku © amiga

Gdy wyjeżdżam, z Murckowskiego rynku kluczę w okolicach szpitala, znajduję jakąś wąską ścieżkę, która wyprowadza mnie na ul.Tartaczną, w sumie dobrze. Odwiedzam zabytkowy dworzec PKP. Niby jeszcze trwa walka by go nie wyburzyć, ale PKP podjęła już decyzję. Szkoda... 
Żołądek nie odpuszcza, pora skierować się do domu, tym bardziej, że zniknęło słońce, zaczęło dość mocno wiać i od czasu do czasu czuję na skórze pojedyncze krople deszczu. Czyżby burza przyszła wcześniej? Radary na to nie wskazują. 

Być może to ostatnie zdjęcie dworca PKP w Murckach, została podjęta decyzja o jego rozbiórce...
Być może to ostatnie zdjęcie dworca PKP w Murckach, została podjęta decyzja o jego rozbiórce... © amiga

Jadę lasem do domu, można by i szybciej i krócej, ale jednak las to las :). Po około 20 minutach docieram do domu. Spocony jak diabli. Szkoda, że tak krótko.... ale w tej chwili nie mam na więcej czasu. Tak więc dobre i to :)
Ostatni odcinek leśny dzisiaj. Pora do domu
Ostatni odcinek leśny dzisiaj. Pora do domu © amiga

Skrzyczne :) z Darkiem

Piątek, 27 lipca 2018 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Piątek wyszedł trochę z zaskoczenia, wycieczka praktycznie nieplanowana. Po prostu pomysł urodził się dzień przed, na dokładkę pewności nie było czy dojdzie do jego realizacji. Prognozy pogody straszyły od kilku dni. Zresztą wyjeżdżając z Katowic meteo mówi o burzach w okolicach godziny 11. 

W Szczyrku jestem sporo przed zakładaną godziną spotkania, wyjechałem za wcześnie, ale... na miejscu trochę spaceruję, odwiedzam znajome okolice. W końcu jednak pora się przygotować, postanawiam zrobić małą rundkę zanim Darek przyjedzie. 

Obieram coś prostego, przynajmniej tak mi się wydaje, spacerując widziałem informację o sanktuarium w pobliżu, 2 km od głównej trasy nie brzmi jakoś strasznie, wygląda że całość będzie asfaltem. Ruszam. Początkowo droga jest dość przyjemna, jednak po kilkuset metrach nachylenie rośnie i rośnie...  Jest stromo, jazda jest bardzo wolna. Jak na rozgrzewkę to chyba przegiąłem, ale jak jadę to muszę dojechać. 
Grzyby rosną :)
Grzyby rosną :) © amiga
Kręcę powoli, obserwując licznik, zmieniają się kolejne przejechane metry, jeszcze tylko 1000m, 800, 500, 100 i sanktuarium nie ma, była jakaś inna droga? Nie zauważyłem. Jadę dalej, po kolejnych 250m wyłania się wieża kościelna. A więc jednak, dojechałem.Kilka szybkich zdjęć i dzwoni Darek, jest już na miejscu. Zjazd szybki, trwa ledwie kilka minut ;) 
W drodze do Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski w Szczyrku
W drodze do Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski w Szczyrku © amiga
Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski w Szczyrku
Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski w Szczyrku © amiga
Wewnątrz sanktuarium
Wewnątrz sanktuarium © amiga
Kapliczka i Źródełko
Kapliczka i Źródełko © amiga
Rura, kran? Jakie źródełko?
Rura, kran? Jakie źródełko? © amiga
Witamy się na parkingu i... po kilkunastu minutach ruszamy, plan to Skrzyczne. Niby niedaleko, niby cały dystans to ledwie 40 km, ale w górach to trochę inaczej się liczny, obstawiamy 4 godziny. Aż do Lipowej rowery gnają, 10 km minęło tak, że nawet nie zauważyliśmy. Tyle, że zaczyna się podjazd, wpierw asfalt, widać, że nowy, zastanawiam się gdzie prowadzi, bo wije się po stokach, domów nie ma, po coś jednak powstał. Chyba, że to z nadwyżki ;)
W Dolinie Zimnika
W Dolinie Zimnika © amiga
Lekki podjazd był
Lekki podjazd był © amiga
Taką drogą jedziemy jeszcze przynajmniej kilkadziesiąt minut, co prawda nachylenie się zmienia, jednak po asfalcie jazda pod górkę jest dość przyjemna. W końcu jednak to co dobre kończy się, zaczyna się szutr, kamienie, nachylenie dalej rośnie, już nie jedziemy po 20 km/h, kulamy się może 8-9. Za każdym zakrętem liczymy na jakieś wypłaszczenie, na chwilę odpoczynku, ale nie, szlak konsekwentnie pnie się pod górę. Ani minuty odpoczynku. Ubrania mokre od potu... 
Widok na góry
Widok na góry © amiga
Niestety zmienia się też powoli pogoda, gdy ruszaliśmy, żar lał się z nieba, chmur bylo niewiele, teraz jednak znika coraz częściej słońce. Zrywa się wiatr.... 
Nie ma asfaltu ;)
Nie ma asfaltu ;) © amiga
Widoki piękne...
Widoki piękne... © amiga
Coraz bardziej stromo
Coraz bardziej stromo © amiga
Droga wije się momentami
Droga wije się momentami © amiga
Docieramy do miejsca gdzie ślad każe nam wjechać na szlak pieszy, wjeżdżamy, a raczej wchodzimy, wydaje nam się, że prowadzenie roweru zajmie nam góra kilka minut, że to może 100-200 m. Ale... mylimy się, Nachylenie jest już konkretne, spore kamienie, Próbujemy podchodzić, bo o jeździe nie ma mowy. Podejście wykańcza, pokonujemy może 10-20 m w ciągu minuty. Na więcej nie ma szans. Po długim spacerze farmera dochodzimy do jakiejś drogi, kawałek nią jedziemy, ale ostatnie 50 m znowu z rowerami pod pachą przedzieramy się przez wąską ścieżkę pomiędzy drzewami. Pierwsza myśl, to przygotowania do Tropiciela ;)
Luźne kamienie na pieszym szlaku...
Luźne kamienie na pieszym szlaku... © amiga
Widoki z Pieszego szlaku na Skrzyczne
Widoki z Pieszego szlaku na Skrzyczne © amiga
W oddali widać Żywiec
W oddali widać Żywiec © amiga
Chmury trochę straszą
Chmury trochę straszą © amiga
Na szczycie marzymy o czymś mokrym do picia, jest na szczęście schronisko, kupujemy piwa, Żywiec rządzi... szczególnie ten 0.0 ;)
Wypijamy po 2... elektrolity uzupełnione.  Pora jednak wracać do Szczyrku, w oddali słychać grzmoty, niebo powoli robi się czarne. Wsiadamy na rowery i ruszamy. Zaczyna kropić. 
Pora relaksu ;)
Pora relaksu ;) © amiga
Schronisko pełne
Schronisko pełne © amiga
Rowery czekają
Rowery czekają © amiga
A może w dół wyciągiem? ;)
A może w dół wyciągiem? ;) © amiga
Nie tędzy droga
Nie tędzy droga © amiga
Wiatr coraz bardziej się wzmaga, jazda po mikrych kamieniach nie dla mnie, zresztą po kilku glebach, złamaniach i zwichnięciach, psychika nie pozwala mi na wiele. Wolę poprowadzić rower niż na nim jechać. 
Zaczyna solidnie lać, docieramy do jakiegoś miejsca postojowego, Zaglądamy na radary, nie wygląda to dobrze, opady na około godzinę. Strasznie wieje. Postanawiamy jechać dalej. Im szybciej do dotrzemy do mety tym lepiej. Gdzieś za Malinowską skałą, deszcz znika, wiatr ustaje. Nie widać by coś tutaj padało. Tyle, że znowu robi się duszno... 
Przeczekamy deszcz?
Przeczekamy deszcz? © amiga
Darek na Malinowskiej Skale 1152 m.n.p.m
Darek na Malinowskiej Skale 1152 m.n.p.m © amiga
Uwielbiam takie widoki
Uwielbiam takie widoki © amiga
Podjazdy już nie są zbyt strome, jest ich też niewiele, głównie mamy zjazd. Zła pogoda za nami. Docieramy do Białego Krzyża, jest asfalt, zjeżdżamy do Szczyrku. Tyle, że drogi są znowu mokre, chwilę temu musiało solidnie lać. Parking osiągnięty, pora się przebrać, pora coś zjeść. Obiad okazuje się na tyle duży, że nie dojadamy..  Szok. 
W drodze na Biały Krzyż
W drodze na Biały Krzyż © amiga
Zmęczony, ale szczęśliwy
Zmęczony, ale szczęśliwy © amiga

Do domu jestem późnym wieczorem, zmęczony, ale szczęśliwy :) To był dobry dzień, nieźle wykorzystany. Szkoda tylko, że weekend zapowiada mi się bez roweru :(


Jura Wieluńska z Karoliną, upał, awarie i guz

Niedziela, 22 lipca 2018 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Wczesna pobudka, szybkie zbieranie się i w drogę do Krzeczowa koło Wielunia, trasa mija dość szybko, nigdzie nie ma korków, da się jechać. Nawet Częstochowa nie straszy. Około 6:30 melduję się na miejscu, jest już Karolina. Witamy się, przygotowujemy rumaki i kilka minut po 7 ruszamy. Mam jednak dziwne wrażenie, że już tutaj byłem. Chwila zastanowienia... no tak, przecież jedna z edycji BikeOrientu miała tutaj swoją bazę. 
Zresztą relacje z tych zawodów są na blogach: KarolinyDarka moim. Działo się wtedy... wspomnienia wracają...

Na dzień dobry  postanawiamy podjechać do Kochlewa, na mapie jest zaznaczony drewniany młyn, jakaś kapliczka, wiem, że jeżeli teraz tam nie pojedziemy to wracają nie ma mowy byśmy tam podjechali, będziemy zbyt zmęczeni... Prognozy mówią o dość ciepłym dniu ;)

Trasa pagórkowata, pierwszy podjazd i robi się ciepło, choć termometr twierdzi, że jest coś koło 14 stopni, fakt, w cieniu czuć chód.. ale w słońcu, na otwartej przestrzeni jest już gorąco...  
Stary młyn w okolicach Kochlewa
Stary młyn w okolicach Kochlewa © amiga

Kapliczka nieciekawa, młyn faktycznie drewniany, opuszczony, ale stoi, wracając do Krzeczowa znów wspinamy się pod górkę, pada pomysł, a może policzymy górki? Próbujemy, 2 mamy już za sobą... jak będzie dalej. 

Wcześnie rano, a słońce już grzeje
Wcześnie rano, a słońce już grzeje © amiga
Jako, że jest wczesny poranek, postanawiamy pociągnąć do Wielunia główną drogą, o tej porze w niedzielę, nie spodziewamy się wielkiego ruchu. Jazda jest przyjemna i czasami zaskakująca. Jeszcze w Krzeczowie zauważamy czaszkę pod krzyżem, trzeba stanąć :) Za to później do Rudy, po drodze nie ma specjalnie nic ciekawego, sporo lasów, trochę cywilizacji. Za to w Rudzie zaznaczony jest pałać, kombinujemy jak tam wjechać, okazuje się, że przez... prywatną posesję, choć to jest złe określenie. 
Przy drodze stoi blok, pozostałość po PGR, lekko wiejskie klimaty, oczywiście stajemy się atrakcją ;). 
Sam pałac nieco dalej... zniszczony, zdewastowany. Wykorzystywany za czasów PRL, pewnie po upadku PGRu stał opuszczony, nikt się nim nie interesował, a w tej chwili są małe szanse na odrestaurowanie. Cóż... 
Dookoła walają się śmieci, sporo butelek po piwie, winie... pewnie mieszkańcy nie raz i nie dwa tutaj imprezowali. 
Niespodzianka - czaszka pod krzyżem w Krzeczowie
Niespodzianka - czaszka pod krzyżem w Krzeczowie © amiga
Zniszczony pałac w Rudzie
Zniszczony pałac w Rudzie © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga

Wsiadamy na rowery, do Wielunia jedziemy po dość przyzwoitej DDRce, gdyby jeszcze ta kostka nie była frezowana, bądź zamiast niej wylano by asfalt powiedziałbym, że to wzorcowe wykonanie. Nie ma na niej żadnych niespodzianek, nie wyrastają lampy, znaki. Szkoda tylko, że jest obniżana w miejscach gdzie są wjazdy do posesji... Są miejsca gdzie nami nieźle buja... 
Wjeżdżamy do Wielunia
Wjeżdżamy do Wielunia © amiga
Sam Wieluń jak przy poprzednich moich wizytach zrobił niezłe wrażenie, centrum zadbane, miłe dla oka. Jako, że jest niedziela wcześnie rano, niewielu mieszkańców kręcie się po centrum. Przystajemy tu i ówdzie, focimy wszystko dookoła. Ponownie wracając wspomnienia, prawie dokładnie 4 lata temu z Darkiem przejeżdżaliśmy przez Wieluń robiąc pętlę 300km :). Wtedy był to najgorętszy dzień roku, dzisiaj zapowiada się równie upalnie. Obym się jednak mylił. Objazd zajmuje nam dobre kilkadziesiąt minut... 
Wieluński dom Kultury
Wieluński dom Kultury © amiga
Dawny Zamek Wieluński
Dawny Zamek Wieluński © amiga
Pomnik Pogromcom hitleryzmu, aż dziwne że dobra zmiana go nie zdemolowała
Pomnik Pogromcom hitleryzmu, aż dziwne że dobra zmiana go nie zdemolowała © amiga
Ratusz w Wieluniu
Ratusz w Wieluniu © amiga
Baszta Męczarnia
Baszta Męczarnia © amiga
Wieluński Rynek
Wieluński Rynek © amiga
Fundamenty dawnego Kościoła Farnego
Fundamenty dawnego Kościoła Farnego © amiga
Pamięci blisko 1200 mieszkańców Wielunia...
Pamięci blisko 1200 mieszkańców Wielunia... © amiga
Kościół pw. św. Barbary Dziewicy i Męczennicy
Kościół pw. św. Barbary Dziewicy i Męczennicy © amiga
W końcu wyjeżdżamy z miasta kierując się mocno na południe, oczywiście odwiedzamy wszystkie możliwe atrakcje, trochę żal, że nie ma szans na wejście do drewnianych kościołów, w chwili gdy meldujemy się pod nimi trwają poranne nabożeństwa. Cóż... może kiedyś, przy innej wizycie? Za to przed Krzyworzeczką trafiamy na cmentarz choleryczny, na mapie nie ma po nim śladu. Jest mocno zarośnięty, a tablica informacyjna jest wymalowana odręcznie. 
Kościół pw. Najświętszego Imienia Maryi
Kościół pw. Najświętszego Imienia Maryi © amiga
Pędząca na Bocianie :)
Pędząca na Bocianie :) © amiga
Cmentarz choleryczny w Krzyworzeczce
Cmentarz choleryczny w Krzyworzeczce © amiga
Panorama z okolic Jeziorka
Panorama z okolic Jeziorka © amiga
W końcu trochę z górki
W końcu trochę z górki © amiga
Na całym odcinku zmagamy się z kolejnymi górkami, czasami są krótkie, a czasami ciągną się kilka km. Za to widoki ze szczytu zapierają dech w piersi. W Ożarowie krótka przerwa przy drewnianym Pałacu, tablica informacyjna mnie denerwuje. W niedzielę, takie punkty, muzea powinny być jednak otwarte. W końcu to jest dzień gdy mogą trafić turyści. W zamian lepiej by było gdyby dniem wolnym był np poniedziałek. Takie rozwiązania stosuje się, nawet u nas. Nie wszędzie jednak ludzie do tego dorośli. Zresztą przy sklepie widać było miejscowy "element" ;) Od rana ławeczka, wino, piweczko... dzień jakoś przeleci... Może i fajne, gdy ogląda się ranczo, ale mieć takich sąsiadów... chyba nie. 
Muzeum Wnętrz Dworskich. Oddział Muzeum Ziemi Wieluńskiej
Muzeum Wnętrz Dworskich. Oddział Muzeum Ziemi Wieluńskiej © amiga
Zabytkowy Wiatrak w Kocilewie
Zabytkowy Wiatrak w Kocilewie © amiga
Gdy powoli obieramy kierunek na wschód, czujemy, że do tej pory jechaliśmy bądź z wiatrem, bądź mieliśmy go nieco z boku.  Teraz trzeba z nim lekko walczyć. Gdy jadę po asfalcie mam wrażenie, że na tylnym kole mam bicie, przy jakimś krótkim postoju zaglądam, sprawdzam co się dzieje... Nie wygląda to zbyt dobrze, lekko uszkodzona opona, widać przetarcie. osnowa jeszcze trzyma ale to kwestia czasu. Na szybko kombinuję co mam w razie czego w plecaku, najważniejsza jest taśma klejąca... A tą mam, 2 rolki ;)... 
Wierzbie - Kościół pw. św. Leonarda Opata
Wierzbie - Kościół pw. św. Leonarda Opata © amiga
Jadąc dalej słyszę jak tylne koło w rowerze Karoliny trze o coś, zatrzymujemy się na przystanku, zaglądam do klocków, spiłowane. Pora zamienić je miejscami podobnie jak to zrobiliśmy będąc w okolicach Białegostoku. Kilka minut zabawy i ruszamy, ale coś źle zrobiłem, na zjeździe przy próbie hamowania jeden z klocków wypada, zatrzymujemy się, widzę mój błąd, na szczęście nic nie zostało uszkodzone, zgubione. Ufff, kolejne 10 minut i tym razem robimy prosty test na bocznej drodze. Jest lepiej... 
Wnętrze Kościoła pw. św. Leonarda Opata
Wnętrze Kościoła pw. św. Leonarda Opata © amiga
Są i organy
Są i organy © amiga
Popowice - kościół Wszystkich Świętych
Popowice - kościół Wszystkich Świętych © amiga
W Popowie mieliśmy odbić na Grębień, ale tak się zagadaliśmy, że przestrzeliliśmy zjazd, dopiero krajówka uświadomiła nam, że chyba nie tak pojechaliśmy. Trudno, nie ma sensu się wracać, choć przy drodze w Grębieniu zaznaczony jest bar, może restauracja, Jest jeszcze przed południem, ale wyjechaliśmy na tyle wcześnie, że zaczynamy odczuwać głód. Dobrze, że przy kościele w Popowie zjedliśmy o bananie i batonie. Trochę nas to ratuje. Tyle, że słońce zaczyna palić, niby mam coś jeszcze w bukłaku, Karolinie woda jeszcze pluska w bidonie, ale... trzeba myśleć o zakupach. Sklep mile widziany... W Dzietrznikach jest coś otwartego, sklep zaopatrzony dość przyzwoicie. Szybkie zakupy, woda, Karmi, delicje... jest ławeczka w cieniu. Posilamy się, uzupełniamy zapasy wody. Chwila relaksu... Przyglądamy się też mapom. Karolina wspomina coś o Źródle objawienia, podobno jest tam pięknie.... Trzeba odnaleźć to miejsce. Tak więc gdy ruszamy kontrolujemy mapy by dobrze wjechać. 
Nareszcie teren ;)
Nareszcie teren ;) © amiga
W drodze do Źródełka Objawienia
W drodze do Źródełka Objawienia © amiga

Gdy docieramy na miejsce, nie wierzę, przecież ja tutaj byłem, przy samym źródle był lampion - PK. Kompletnie jestem zaskoczony. W lesie, w cieniu chwilę spędzamy musimy ochłonąć. Przysiadamy na ławeczce, kilka minut rozmowy, gdy troszkę odsapnęliśmy ruszamy dalej. 
Przy Źródełku Objawienia
Przy Źródełku Objawienia © amiga
Staw przy Źródełku Objawienia
Staw przy Źródełku Objawienia © amiga
Źródełko Objawienia
Źródełko Objawienia © amiga
Kaplica przy Źródełku Objawienia
Kaplica przy Źródełku Objawienia © amiga

W okolicach Starej Wsi trafiamy na jakiś przydrożny bar, sporo ludzi, wszyscy zajadają, korzystamy z okazji, zamawiamy polędwiczki z frytkami, a drugą porcję z sałatką. Zaskoczenie... polędwiczki to coś zrobione z kury, opanierowane i utopione w oleju... Frytki standardowe marketowe, za to sałatka niezła... 

Szlakiem pieszym kierujemy się na Granatowe Źródła, jeżeli będą tak urokliwe jak to z którego przed chwilą wyjechaliśmy to chyba warto :) Staramy się unikać terenu, niestety nie wszędzie ma to sens, leśne drogi mocno skracają dystans. Jednak miejscami zakopujemy się w piachu. Trzeba poprowadzić rowery.. Pierwsza próba znalezienia źródeł nieudana, wyjeżdżamy w Troninach..., Karola zaczepia miejscowego i... ten nieco nas nakierowuje, przy okazji opowiada historię jak to jeszcze kilka lat temu musieli iść z baniakami po wodę do tego źródła. Cóż... zawracamy i zgodnie ze wskazówkami  ponownie wjeżdżamy w las... druga próba i lądujemy na brzegu Warty, to mój błąd, zasugerowałem się mapą, a jak się chwilę później okazało, nie wszystkie ścieżki są na niej zaznaczone. W końcu trafiamy do źródła i zaskoczenie, to niewielki ciek tuż przy mocno zarośniętym rzęsą jeziorku... ścieżka mocno zarośnięta. Cóż... nie wszystko musi być piękne, a to było tylko nasze pobożne życzenie, by i te źródło wyglądało jak Źródło Objawienia. 
Szukając Granatowych Źródeł
Szukając Granatowych Źródeł © amiga
Granatowe Źródła
Granatowe Źródła © amiga
Jedziemy na Bobrowniki, znam ten szlak czemu ponownie go wybrałem? Kilka km zmagań z piachem. Cenne minuty umykają, choć nie mamy jakiegoś strasznego ciśnienia, że musimy gdzieś dojechać, zawsze możemy zmodyfikować trasę. 
Trochę piaskowy szlak rowerowy ;)
Trochę piaskowy szlak rowerowy ;) © amiga
Gdy w końcu docieramy do cywilizacji, a raczej drogi asfaltowej, czujemy ulgę, jazda jest szybsza, ale rozdarcie opony wyraźnie się powiększyło. Czuję jakbym jechał na jakimś narowistym koniu.  Bicie koła na około centymetr... Nie jest dobrze. 
Na otwartej przestrzeni słońce pokazuje co potrafi.... wysysa z nas resztki sił. Mimo częstego popijania, sporo wody z nas odparowuje. Do Działoszyna coraz bliżej, w centrum... zupełnie nijak, niby jest pałac, ale co z tego. Samo miasto zupełnie nieciekawe. 
Nad Wartą
Nad Wartą © amiga
Milczenie Owiec
Milczenie Owiec © amiga
Wapiennik w okolicy Sęsowa
Wapiennik w okolicy Sęsowa © amiga
Pałac w Działoszynie
Pałac w Działoszynie © amiga
Kościół pw. świętej Marii Magdaleny
Kościół pw. świętej Marii Magdaleny © amiga
Szybko opuszczamy miasteczko, podjedziemy tylko na punkt widokowy... solidny 10% podjazd, na szczycie kolejna kontrola opony... masakra, osnowa ledwo trzyma wszystko w kupie, jestem przygotowany na najgorsze... W razie czego mam w plecaku pustą butelkę po małej koli... będzie przeszczep... Opuszczamy Działoszyn i kierujemy się leśnym szlakiem na Niżankowice, obawiam się czy nie wpakujemy się w kolejne piaski.. chwilami tak niestety też jest, ale... mimo wszystko droga dość przyjemna. Drzewa osłaniają nas od skwaru, na dokładkę pojawił się lekki przyjemny wiatr z północy, jest chłodniej... 
Panorama Działoszyna
Panorama Działoszyna © amiga
A teraz z górki po piachu
A teraz z górki po piachu © amiga
Kwatera wojskowa na cmentarzu w Działoszynie
Kwatera wojskowa na cmentarzu w Działoszynie © amiga
Zespół stodół w Działoszynie
Zespół stodół w Działoszynie © amiga
Droga przez las..
Droga przez las.. © amiga
Kończy nam się woda, zatrzymujemy się przy sklepie, szybkie zakupy i ruszamy do Kamionu, na mojej mapie widnieje droga leśna oznaczona jako szlak koński, na mapie Karoliny jest jednak asfalt...  Mam straszą mapę... Gdy wyjeżdżamy spod sklepu okazuje się, że cały odcinek do Kamionu jest po nowiutkim asfalcie :) A w Kamionie trafiamy na drewnianą kapliczkę, jest otwarta, wchodzimy do środka... Miniaturka kościoła zaskakuje... 
Modrzewiowa Kapliczka z XVIII wieku w Kamionie
Modrzewiowa Kapliczka z XVIII wieku w Kamionie © amiga
Wewnątrz kapliczki
Wewnątrz kapliczki © amiga
Modrzewiowa kapliczka - 1894-1900
Modrzewiowa kapliczka - 1894-1900 © amiga
W kapliczce na oknie
W kapliczce na oknie © amiga
Wychodząc z kapliczki walę głową o dach... ból... skóra na czubku głowy rozcięta... trochę krwi, mam ze sobą apteczkę i najlepszą pielęgniarkę w okolicy :)... Kilka minut później z opatrunkiem na głowie ruszamy dalej. Pora wrócić do bazy w Krzczowie. 
Drewniany most w Kamionie
Drewniany most w Kamionie © amiga
Warta w okolicach Kamionu
Warta w okolicach Kamionu © amiga
Ostatni leśny odcinek trochę mnie zaskoczył, przy drodze rosną kanie... 2 z nich z dużymi kapeluszami zbieram i obdarowuję nimi Karolinę :), myślę, że w siateczce na plecaku przetrwają ten ostatni krótki odcinek... Jeszcze tylko podjeżdżamy na pobliską stację benzynową, szybka kawa, toaleta, obmycie się z soli, krwi. 
Będzie kolacja :)
Będzie kolacja :) © amiga
Armata w Krzeczowie
Armata w Krzeczowie © amiga
Opona zakończyła żywot
Opona zakończyła żywot © amiga

Na koniec jeszcze zdjęcie armaty i pora się pozbierać, rowery spakowana, wracamy.
Opona w moim rowerze nadaje się do wywalenia, jura Wieluńska po raz kolejny załatwiła mi koło... Trudno... Pora kupić coś nowego. W domu powinienem coś mieć, a pewnie na necie czegoś poszukam... 

Dzięki Karolina za kolejną niesamowitą wyprawę, bez Ciebie to nie miło by sensu...
Uwielbiam wycieczki rowerowe w Twoim towarzystwie :-*