Od Pienin po Pogórze Szydłowskie z Karoliną dzień pierwszy
W między czasie dostaję informację, że z północy Karolina już jest w drodze...
Dzień dobry :) © amiga
Opóźnienie i problemy spowodowały, że w bazie w Wietrznicach melduję się trochę przed 10.... czas na szybkie drugie śniadanie, lekkie rozpakowanie się, przygotowanie rowerów i około 11:00 w końcu wsiadamy na rowery.
Przez zawieruchę ostatnich dni i porannego Sajgonu specjalnie nie miałem czasu by przyjrzeć się mapą... na szczęście jest Karolina :) bez której wyjazdy nie doszłyby do skutku, bez której to nie było by to...
Dunajec w okolicy Tylmanowej © amiga
Jako że głównym punktem wyjazdu w Pieniny ma być spływ kajakowy, zaplanowany an jutro postanawiamy przyjrzeć się przełomom Dunajca. Do tej pory rzeki z którymi mieliśmy do czynienia miały powolny nurt... płynęło się nimi z zawrotną prędkością 3-4 km/h ;), Nie mamy doświadczenia z rzekami górskimi... Podejrzewam, że i tutaj cudów nie będzie, jednak to są góry, woda płynie nieco szybciej...
Takie rowerówki lubię © amiga
Jadąc wzdłuż rzeki w kierunku Krościenka nie do końca podoba nam się kolor wody, ale to pewnie efekt ostatnich opadów, nurt niesie sporo ziemi, mułu i Bóg wie czego jeszcze. Zaskakują za to wędkarze, stoją na środku rzeki, po piersi w wodzie i łowią ryby... Chyba więc nie jest głęboko, pocieszamy się co jakiś czas... Damy radę...
Przed Krościenkiem nad Dunajcem szok... korek, dobre 2 km... rowerami jedziemy kilka razy szybciej... Może to dlatego, że dzisiaj niedziela? Co za przyjemność stać w czymś takim...
A co to za zbój? © amiga
Krościenko mijamy dość szybko, choć nieco źle skręcamy i szlak nam się urywa po około kilometrze. Musimy zawrócić i jechać po drugiej stronie rzeki, wkrótce osiągamy Szczawnicę, rozglądamy się na bazą organizatora spływu... ale mamy na to sporo czasu jeszcze jutro, miasteczko nie jest szczególnie wielkie. Po osiągnięciu centrum postanawiamy udać się w kierunku Niedzicy częściowo po Słowackiej stronie rzeki. Na szlaku... ludzi co niemiara. Jazda jest przerywana, szarpana, trzeba bardzo uważać...
Niby spokojna woda ;) © amiga
Pięknie jest © amiga
Dobre 7-8 km i osiągamy Czerwony Klasztor, jako że południe już dawno minęło rozglądamy się za czymś do zjedzenia, może knedliczki? Stajemy przy pierwszej lepszej restauracji. Zamawiamy pierogi z bryndzą... i... niestety to nie jest to... za mało bryndzy, za dużo ciasta... ech... Chyba trzeba będzie po te dobre jechać do Wisły...
Rowery dwa © amiga
Okolice Czerwonego Klasztoru © amiga
Po obiedzie wracamy na Polską stronę :), Sromowce Niżne, dalej Średnie, przy okazji odwiedzamy galerię w zabytkowym drewnianym kościele. Zaskakuje mnie to trochę, choć może i dobrze, że taka budowla nie niszczeje, że jest dalej wykorzystywana.
Kierujemy się na Niedzicę, ruch coraz większy, coraz więcej turystów, w sumie to nic dziwnego jest niedziela, wakacje, długi weekend...
Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny - obecnie galeria © amiga
wewnątrz galerii © amiga
Pora zajrzeć na zegarki, ustalić ile mamy jeszcze czasu... chyba nie za dużo, o kontynuacji jazdy w kierunku Zakopanego nie ma mowy, tym bardziej, że poranne problemy z dojazdem opóźniły wyjazd na szlak rowerowy.
Jezioro Czorsztyńskie © amiga
Niby jest trochę chmur, ale upał zabija © amiga
Spichlerz w Niedzicy © amiga
Okolice Niedzicy © amiga
Zawracamy...
Powrót bardzo podobny choć tym razem większość dróg mamy po stronie Słowackiej, co ciekawe samochodów jest niewiele, nie ma turystów, nie ma wariactwa... dobrze, że wybraliśmy ten wariant :), mimo wszystko mamy nieco inne widoki. Jest więcej lasów, cienia, przy takiej temperaturze to dobra opcja.
Lesnica na Słowacji © amiga
Po Słowackiej stronie © amiga
Piękne widoki © amiga
Jeszcze długa droga przed nami © amiga
Od Czerwonego Klasztory jedziemy zdecydowanie wolniej, częściej się zatrzymujemy bo popatrzeć na Dunajec, na kajaki płynące po nim. Jutro nas to czeka... lekki strach nas obleciał, a co będzie gdy się wywrócimy, ile jest wody? Czy jest niebezpiecznie? Co z Flisakami? Czy ktoś nas nie zatopi...
Na dziedzińcu muzeum klasztornego © amiga
Sporo rowerzystów © amiga
Droga do Polski © amiga
Zaskakuje nas też tempo spływu, chwilami pontony, kajaki płyną szybciej niż my na rowerach, to co najmniej kilkanaście km/h. Szybko...
Jakieś zdjęcie? © amiga
Juto może być tutaj ciekawie :) © amiga
Przydałby się jednak asfalt © amiga
Wygląda bezpiecznie, ale jak będzie w rzeczywistości na kajaku? © amiga
Przy skale © amiga
Spokojna okolica © amiga
Na zakręcie rzeki © amiga
Chyba nieco podniesiony jest stan Dunajca © amiga
Przed wyjazdem w Szczawnicy jeszcze na chwilę odbijamy na Leśnicę, podziwiamy skały, widoki... pięknie tutaj jest :)
Te skały... © amiga
Drewniany domek © amiga
Ciekawie jak się w takim domu mieszka? © amiga
Pora jednak wracać do bazy, przed nami jakaś godzina jazdy, tym razem korki jeszcze bardziej szokują, zaczynają się już w Szczawnicy, tak jest aż do Krościenka. Na szczęście jest ciąg pieszo-rowerowy, może nie jest to moja wymarzona opcja, jednak tym razem jestem z tego zadowolony.
Pora wracać... © amiga
Przy schronisku PTTK Orlica Szczawnica © amiga
Od Krościenka jest już nieco lepiej, korki za nami, uciekamy jednak gdzie się da na boczne drogi, zdarzają się wariaci na drogach... a w końcu przyjechaliśmy tutaj odpocząć, a nie zaliczyć szkołę przetrwania.
Kościół pw. św. Mikołaja w Tylmanowej © amiga
Gdy docieramy do Wietrznicy słońce już schowało się za pobliskie wzgórza. Mimo początkowych problemów to był dobrze wykorzystany dzień :)
Słońce za chwilę schowa się za górami © amiga
Dzięki Karolina za kolejny świetny wyjazd...